Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Od dwóch lat studiuję w Toruniu - do tej pory "zaliczyłam" cztery…

Od dwóch lat studiuję w Toruniu - do tej pory "zaliczyłam" cztery stancje - jedna piekielniejsza od drugiej - ale ta była wyjątkowa, a i sprawa zakończyła się w sądzie.

Jako, że Miasto Piernika jest małe, a jednocześnie ma duże stężenie studentów, to sporo ludzi chce sobie na żakach zarobić - powstają między innymi "prywatne akademiki" - ludzie dobudowują sobie do domu jednorodzinnego piętro lub skrzydło i wynajmują tam pokoje. Ja do takiego przybytku trafiłam zachęcona niskim czynszem i dobrą lokalizacją.

Mieszkanie oglądałam w czerwcu - po prostu cud architektury - przybudówka goni przybudówkę, ale wszystko wyglądało czysto i schludnie więc się zdecydowałam - podpisałam umowę i wpłaciłam 200 zł kaucji.
Właściciel na moje pytania dotyczące stancji odpowiadał wyczerpująco - jak się okazało wcisnął mi kit - zapewniał, że ściany w pokojach są murowane (okazało się, że kartongips, jakby mocniej kopnąć została by dziura), a lokatorami są jedynie studenci( w rzeczywistości wynajmował każdemu, kto zechciał płacić.)

W trzecim tygodniu września otrzymałam telefon od Pana K, że będzie nowa umowa, "bo potrzebuje dla księgowej". Trzeciego października zjawiłam się w akademiku, damo mi umowę, zaczynam czytać. Niestety nie dokończyłam, bo co rusz mi przerywał i rzucał jakieś dziwne gadki; na końcu stwierdził, że "nie ma co czytać, bo tam jest to samo, co w poprzedniej, po prostu tamta była pisana długopisem, a ta jest drukowana, bo mu potrzeba do jakichś rozliczeń". Jak się okazało (niestety już po złożeniu mojego podpisu), że jest tam kilkanaście punktów, których nie było w czerwcowej umowie (np karne odsetki za zwłokę w płaceniu czynszu i dodatkowe opłaty za sprzątanie) Zakotłowało się we mnie, ale stwierdziłam, że sama jestem sobie winna. Po zwinięciu umowy K. wyskoczył, że będę musiała podpisać jeszcze aneks do umowy, bo podwyższają podatek na gaz (który jest wliczony w czynsz) i on z tego tytułu będzie musiał podnieść owy czynsz. Widać już było, że facet kręcić będzie na czym popadnie. W tym momencie powinnam się okręcić na pięcie i wyjść, ale że stałam z walizami na progu i nie miałam innego miejsca do zamieszkania; zacisnęłam zęby i zostałam.

Jeszcze tego samego dnia wieczorem okazało się, że lokatorami są również robotnicy budowlani, także Ukraińcy, nie rozumiejący słowa po polsku. Na moje i innych studentów pretensje "co oni tu robią?" pan K. zaczął wymyślać kolejne bajki "a są tylko do końca miesiąca, nikomu nie przeszkadzają itp". Wszyscy już nie mieli wątpliwości, że gościu robi nas wszystkich w balona. Jednak postanowiliśmy zostać. I to był nasz największy błąd - po dwóch tygodniach jeden z robotników podpowiedział właścicielowi, żeby dwuosobowe pokoje wynajmować większej liczbie robotników. I zaczął się cyrk! Upychał po czterech, trzech do jednego pokoju, Ukrainiec, Białorusin, Polak - bez różnicy. W ciągu 2 dni sprowadziło się ich kilkunastu (Było ich 30 na 11 pokoi!), urządzili libację alkoholową, w trakcie której wchodzili podpici ludziom do pokoju (ja ocalałam, bo mieszkałam na 2 piętrze - za dużo schodów do pokonania po pijaku), zataczali się, cała łazienka na parterze i obu piętrach były w wymiocinach.

Jedna dziewczyna nie wytrzymała - chciała się wyprowadzić - usłyszała stek gróźb - że ją pozwie o niedotrzymanie umowy; odmówił przyjęcia wypowiedzenia i zwrotu kaucji. Jak dziewczyna zadzwoniła po matkę (jak się okazało prawnika) nagle spotulniał i zaczął namawiać na zostanie, przepraszać za zamieszanie. Niestety nic nie ugrał, dziewczyny nie było po 15 minutach.

Po paru dniach zaczęły nam ginąć drobne rzeczy (min. moje sztućce) a także jedzenie z lodówki i zamrażarki. Nie mieliśmy złudzeń, że robią to robotnicy, bo wszystko znikało najczęściej w weekendy, kiedy nas nie było. Na nasze skargi pan K. zareagował więc kuriozalnie - "robotnicy nie wiedzą, że biorą nie swoje rzeczy, proszę je podpisywać".

W międzyczasie chciała wyprowadzić się kolejna osoba - nie mogła znieść zawilgocenia w pokojach, tym bardziej, że zaczynał się wszędzie robić grzyb (pan K nie chciał go usunąć, a gdy w końcu to zrobił ograniczył się do zamalowania go farbą). Tym razem właściciel się nie patyczkował - po prostu wsiadł w samochód i odjechał. Miał wrócić godzinę później, ale jak łatwo się domyśleć nie wrócił w ogóle. Jego szanowna małżonka odmówiła przyjęcia wypowiedzenia "bo nie jest stroną w umowie" - wybuchła kolejna awantura, chłopak w końcu wypowiedział najem listownie, kaucji więcej na oczy nie zobaczył.

Następnie właściciel wyskoczył z zapowiadanym aneksem do umowy, który podwyższał nam czynsz o 50 zł. Dodatkowo pan K uraczył nas opowieścią "że on do naszych rachunków dokłada ze swoich, żeby nam się dobrze mieszkało; a na podwyżce to on nie zarobi, bo wszystko na gaz pójdzie" - niestety nikt tak naiwny już nie był i nie dał się na to nabrać.

Kolejną osobą, która się wyprowadziła byłam ja - standardowo zostałam obrzucona groźbami o pozwie sądowym i odmówiono mi oddania kaucji. Zamieszkałam w nowej stancji - niestety niewiele lepszej.

Czyżby koniec? Niestety nie, bo sprawa miała finał prawie pół roku później. Skontaktowały się ze mną osoby, które mieszkały u pana K. rok wcześniej, bym zeznawała w sądzie. Jak się okazało podczas mojego pobytu pan K. był nad wyraz potulny - w zeszłym roku komunikował się z lokatorami jedynie za pomocą wulgaryzmów ("myślisz j***a sz**o, że będziesz mieszkać i nie płacić czynszu?" do dziewczyny,która spóźniła się z czynszem 2 dni), potrafił "za karę" zakręcić ciepłą wodę ("o północy nie będziecie się kąpać"), wyłączyć prąd ("noc jest od spania k***, a nie od nauki")a także internet (wywieszał wtedy na drzwiach karteczkę "włączenie internetu kosztuje 100 złotych")itp. Pan K. wszystkie sprawy sądowe przegrał i ma jeszcze kilka do rozpatrzenia. A ja? No do tej pory czekam na swój pozew...

Prywatny akademik

by mikado188
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar valhalla
8 8

cóż za "przedsiębiorczy" właściciel o_O

Odpowiedz
avatar sistermoon
11 17

Rzucał raczej gadki, a nie gatki? Chyba, że faktycznie oberwałaś majtkami... ;)

Odpowiedz
avatar mikado188
10 10

Tak, Zdzisław z Baśniowej. I tak, w światku studenckim jest legendą, tyle że dowiedziałam się o tym dość późno. Ale jak napisałam - pan K dostał kilka pozwów, więc może na czterech literach sądzie.

Odpowiedz
avatar wolfikowa
7 7

chyba muszę napisać listy z podziękowaniami do osób u których wynajmowałam podczas studiów. ja to miałam jak w niebie przy Tobie

Odpowiedz
avatar Stefcia
5 5

Właśnie też miałam pytać, czy to chodzi o Baśniową, bo Baśniowa to juz legenda, ma osobny temat na forum umkc.pl Współczuję takiej sytuacji, ja miałam piekielną współlokatorkę, ale taki właściciel to jest jak jedna z siedmiu plag egipskich

Odpowiedz
avatar bukimi
7 7

A w jakim sensie czekasz na pozew? Będziesz składać czy czekasz aż on Cię pozwie? Trochę facet był niezbyt "przedsiębiorczy" podpisując umowy, których sam nie dotrzymywał. Jakby to było na czarno to by się chociaż mógł wyprzeć...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 9 sierpnia 2011 o 11:22

avatar mikado188
7 7

Czekam aż on mnie pozwie, w końcu mi groził :). Zresztą niemal wszystkie procesy, które przegrał były z jego powództwa.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 sierpnia 2011 o 23:58

avatar bukimi
3 3

A tak z ciekawości: o co pozywał te osoby?? Myślałem, że to lokatorzy go pozywali za trudne warunki mieszkaniowe. Z Waszej strony wszystko było OK.

Odpowiedz
avatar mikado188
4 4

do bukimi pozwał je o zapłatę i karne odsetki z tytułu umowy. Sądził, że jak ma papier z określonym czasem najmu i brak pisemnego wypowiedzenia to sąd przychyli się do jego wniosku. W zasadzie nie wiem co sądził, bo żaden prawnik go w sądzie nie reprezentował (przecież to koszta!),a na rozprawy, na których ja zeznawałam się nie stawił.

Odpowiedz
avatar reskie
6 12

Człowieku , popraw te gatki! Ty "gatasz" czy "gadasz"? Nie jestem purystką językową, ale tak wybitne błędy jednak mnie irytują.

Odpowiedz
avatar PannaJ
2 2

Ehh ja narzekałam na swoją właścicielkę, ale najwidoczniej nie było z nią aż tak źle.

Odpowiedz
avatar PanMinister
6 6

Koleś jest chyba od dawna sławny, bo nawet stronę internetową o jego lokum znalazłem: http://www.basniowatorun.republika.pl/. Aż dziwne, że przy takiej antyreklamie nadal ma chętnych do mieszkania.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 17 sierpnia 2011 o 4:53

avatar devil11
-2 2

Toruń to małe miasto? Chyba porównując do Nowego Jorku.

Odpowiedz
Udostępnij