Nasza ukochana klientka, zwana potocznie Piekielną Psorką zgubiła klucze. Oczywiście gdzie zgubiła te klucze? U nas. I pomysleć, że miała do wyboru milion innych miejsc. No ale co poradzimy na to, że ona nas tak kocha...
Któregoś pięknego dnia wpadła do nas jak do stodoły po łopatę. Ani dzień dobry, ani pocałujcie mnie w zadek. Nic. No w sumie, to nie tak całkiem nic, bo coś było - pretensje. O co? A o to: Oddajcie jej klucze od mieszkania, ona wie, że je tu zgubiła, my je na bank mamy, tylko nie chcemy jej oddać. Ona stąd nie wyjdzie bez kluczy, co prawda, ma trzy pary zapasowych, ale ona musi mieć TE KLUCZE i koniec i kropka i nie ma dyskusji. No więc dyskusji nie było. Kluczy też nie. Klucze po wielu perypetiach trafiły na POK dzięki firmie sprzątającej. Wiecie jak to jest, ktoś tam mył podłogi pod kasami i je znalazł, dał je komuś innemu jak schodził ze zmiany, tamta osoba o nich zapomniała na parę godzin i tym sposobem dostaliśmy je w swoje łapki po około dobie od zagubienia. No ale są. Psorka też jest. Zresztą ona jest zawsze. A odkąd zgubiła te przeklęte klucze, to się prawie do nas wprowadziła. Przychodzi do POK-u, już otwiera wąskie usteczka by zacząć swoją reprymendę, gdy ja triumfalnie wyciągam spod lady jej klucze i macham nimi przed oczami zaskoczonej Psorki. Kobieta marszczy czoło, cmoknęła ze dwa razy z dezaprobatą i mówi :
- Czyli jednak są. No tak...Tego to ja się nie spodziewałam. Powie mi pani kto je znalazł?
- Znalazł je pracownik firmy sprzątającej, leżały pod jedną z kas - poinformowałam zgodnie z prawdą. Doskonale wiedziałam, że chciała usłyszeć nazwisko tego pracownika. I jeśli myślicie, że chciała je poznać po to, by podziękować za uczciwość, to bardzo się mylicie.
- No cóż - mówi Psorka - widzę, że nie uzyskam od pani żadnych istotnych informacji. W takim razie, może chociaż przekaże pani tej osobie kilka słów ode mnie?
Wiecie, przez chwilę miałam nadzieję, że Psorka pozytywnie mnie zaskoczy i poprosi o przekazanie wyrazów wdzięczności itp. Tak robi większość ludzi, którzy odzyskują u nas zagubione klucze, portfele, nawet pieniądze, karty wszelkiego rodzaju i maści, części garderoby ( a bywa, że i dzieci). No ale nie zapominajmy, że Psorka nigdy nie była taka jak większość ludzi. Oto, co kazała mi powiedzieć osobie, która przyniosła do mnie jej klucze mimo tego, że mogła je spokojnie do śmietnika wyrzucić lub olać je na sto innych sposobów :
- Proszę mnie zacytować - poinstruowała - Informuję, że osoba, która przywłaszczyła sobie moje klucze na prawie dwa dni, może zapomnieć o wzbogaceniu się moim kosztem, bo godzinę po tym jak zgubiłam klucze to wymieniłam wszystkie zamki(!). (No tak, a ja pół sklepu na nogi przez te klucze postawiłam). Więc wyrobienie kluczy zapasowych to tylko strata pieniędzy (przecież my nic innego nie robimy, tylko wykonujemy kopie wszystkich znalezionych na sklepie kluczy). Aha i jeszcze jedno, nie życzę sobie dopominania się o jakieś znaleźne itp. Gdy ja coś gubię, to ma sie to znaleźć w ciagu chwili lub dwóch. Za waszą opieszałość to się wam figa z makiem należy! Kto to widział, żebym ja tyle czasu na klucze czekała?!
No i po jaką cholerę, ja się was pytam, jej teraz te klucze? Sami powiedzcie. Kolekcję założy? Na pamiątkę je sobie zostawi?
Zacytowałam jej słowa szczęśliwemu znalazcy kluczy. Znalazca się zapienił (bardzo słusznie)i zagroził, że jak następnym razem zobaczy tą żmiję jadowitą na sklepie, to ją zamknie w klientowskiej toalecie, zgasi jej światło i dotąd będzie ją tam trzymał, aż się baba opamięta...
"uwielbiam" Psorkę :D - ale tylko czytać, bez silnych środków uspokajających nie wytrzymałbym pięciu minut
OdpowiedzStraszny babsztyl, ale historia pięknie opowiedziana. Na miejscu pracownika nie zamykałabym jednak Piekielnej w toalecie, i to po ciemku. Jeszcze, nie daj Bóg, coś tam zgubi i kolejny pasztet gotowy.
OdpowiedzZrobiłaś mi dzień xD
OdpowiedzAristo, po jakiemu to?
OdpowiedzMa kobietka tupet!
OdpowiedzHeeeh, tylko wiecie, no, w tej toalecie to się ma zatrzasnąć sama i przypadkiem, nie? ;) W innej opowiastce było, ze macie dobry monitoring, więc ten tego no...
OdpowiedzUmieść gdzieś zdjęcie tej psorki, jestem ciekawy jak wygląda to indywiduum ; )
OdpowiedzMoże jakiś publiczny lincz? :>
OdpowiedzGarnek na ten pusty łeb założyć i chochlą przydzwonić :P Może to coś da :> Zamiast linczu ;>
OdpowiedzCzasami jak nam da ostro popalić, to snujemy opowiastki i zarzucamy się pomysłami jak skutecznie lecz bezpiecznie pozbyć się Psorki. Ja tam jestem ambitnym ludzikiem i wolałabym nie uciekać się do morderstwa, bo to proste (trochę trutki na słonie i jej nie ma) :-) mi się marzy nawrócenie jej na drogę cnoty i rozumku, he he:-) Wiecie, chodzi mi o jakąś sytuację, w której do Psorki nagle dociera, że była zwykłą mendozą sklepową, uświadamia sobie ogrom zła, które wyrządziła ludzkości i nagle BUUUM! Psorka staje się innym człowiekiem. No dobra Casandra, czas się obudzić, to tylko piękny sen:-))
OdpowiedzNic nei poradzisz, tylko oddział zamknięty..
OdpowiedzI Ty wierzysz w możliwość jej nawrócenia? Gratuluję optymizmu ;)
OdpowiedzUwielbiam opowiesci o Psorce!:) Powinnas zebrac i wydac, zwlaszcza, ze naprawde fajnie piszesz
OdpowiedzW jakim mieście dzieje się akcja? Kobieta z charakteru bardzo podobna do jednej z moich licealnych nauczycielek...
OdpowiedzPewnie wcale nie wymieniła zamków, bo jej kasy szkoda, tylko wydało jej się sprytne tak poinformować, żeby nikt jej się do domu włamać nie próbował, a takich intencji była pewna.
OdpowiedzTa kobieta jest straszna. Mam dla Was taki pomysł. Zaangażujcie w akcję jakichś swoich znajomych nie pracujących w sklepie i gdy tylko wypatrzycie piekielną wzywajcie swoje zakonspirowane posiłki. Może jak ktoś jako klient kilka razy dogada Psorce to się kobieta delikatnie opamięta.
Odpowiedzśmiem przypuszczać, że to mogłaby być woda na młyn dla niej i przyleciałaby z pretensjami, dlaczego to też pracownicy mają czelność nie bronić jej czci przed niewychowanymi klientami, albo dlaczego nie robią selekcji klientów i mogą "takich o!" w ogóle wpuszczać :]
OdpowiedzPodziwiam Cię za cierpliwość, bo ja to bym chyba już dawno ją zlikwidował :D
Odpowiedzwiesz, może jednak wcale nie wymieniła tych zamków :)
OdpowiedzDobijającym jest fakt, że Psorka ona uważa się za całkowicie normalną :>
OdpowiedzA Ty nie zapytałaś jej po co te klucze skoro zmieniła zamki? Jeśli nie, to proszę Cię, zapytaj przy następnej okazji (oczywiście jeśli da Ci dojść do słowa) ;)
OdpowiedzO Boziuchno!!Ja Ciebie podziwiam za cierpliwość. Ja bym chyba wystosowała prośbę do władz zarządzających obiektem o umieszczenie baneru przed każdym możliwym wejściem ze zdjęciem psorki oraz napisem, że tej pani nie obsługujemy. Chociaż z drugiej strony nie byłoby fajnych historyjek o psorce ;)
Odpowiedz