Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jakiś czas temu do naszego sklepu przyszedł klient, który był bardzo zainteresowany…

Jakiś czas temu do naszego sklepu przyszedł klient, który był bardzo zainteresowany kupnem jakże modnego teraz sprzętu rekreacyjnego, czyli grilla. Pan był zainteresowany każdym rodzajem tego ustrojstwa, a mieliśmy tego na sklepie od cholery i ciut ciut. No cóż - sezon. Już na wstępie wyszło na jaw, że pan jest bardzo marudny i bardzo niezdecydowany. Najchętniej kupiłby wszystko (czytaj : nic). Szuka, marudzi, wybrzydza. Ogląda, przegląda, każe rozpakować i zapakować po kilka razy. W końcu wybrał! Objawienie! Hura! (a u mnie w myślach dziękczynna modlitwa). No ale mamy problem - cena. Jest za wysoka, zdaniem klienta. To on jeszcze tu wróci, tylko sprawdzi jak się konkurencja miewa.

Widać nie miewała się zbyt dobrze, skoro klient wrócił do nas po kilku dniach i od progu pyta o grill, który ostatnio wpadł mu w oko. Udałam się z nim na sklep i szukamy. Nie ma. Klient zastanawiał się tak długo, aż ktoś go ubiegł. Jak dla mnie, to nic nowego, tak kończą gapy. No ale klient robi mi tu oczy jak ten kot ze Shreka i pyta:
- I nic się nie da zrobić? Niiic?
No da się, da. Dzwonię gdzie trzeba. Dostawa za 4 dni. Klient kręci głową, że za długo. Ale ale! Mamy jeszcze 1 egzemplarz na półce z przecenami (nie mylić z promocjami). Przynoszę, rozpakowuję, sprawdzam. Aha, brakuje nam 4 śrubek mocujących półeczkę pod grillem. Wydatek mały, a upust na cenie z tego powodu znaczący. Nawet ja bym się skusiła. No ale klient to nie ja. Klient nie chce. Nie, to nie. Pakuję do pudełka, owijam taśmą klejącą (bo znając życie, zaraz coś jeszcze "samo wyjdzie" ze środka).

Klient wraca na drugi dzień. Przynosi mi to samo pudło na POK i pyta:
- Sprawdzimy co się w środku dzieje?
No a jak. Jak mus, to mus. Dyskoteki sobie części pewnie w nocy nie urządziły no ale...Rozcinamy (pudełko już ledwo żyje) i sprawdzamy. Przez noc nic się nie zmieniło. Co dziwne, ten stan rzeczy strasznie martwi klienta. Może liczył na większy upust?

Dzień później klient znowu zawitał w nasze progi i sytuacja się powtarza. Pudełko ląduje u mnie, rozcinam taśmę, klient grzebie w środku, pudełko wyzionęło mi ducha i szukam zastępczego. W międzyczasie pytam klienta:
- A tak właściwie, czego my tu tak codziennie szukamy?
- Bo wie pani, ja myślałem, że z czasem wy może dorzucicie te brakujące śrubki do kompletu. Że je dokupicie, albo się znajdą gdzieś. Myślałem sobie - przyjdę, nie będzie, ale przyjdę znowu i może będą. Ale widzę, że nie ma. To chyba już nie będzie, nie?

Wyobraźcie sobie moją minę w tym momencie:-) Myślę sobie: Casandra, tylko się nie śmiej. Powaga, pełna powaga. Wdech i wydech. Mimo usilnych starań, na moja twarz wypłynął potężny banan, taki od ucha do ucha.
- Prędzej coś ubędzie przez następną noc, niż coś dorzucą - stwierdziłam.
Klient pokiwał głową ze zrozumieniem i udał się do kasy.

by Casandra
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar pirlipatka
14 14

Uroczy klient. A może śrubki po niezłej imprezie szybciutko się rozmnożyły? Podział, pączkowanie, kto tam je wie...

Odpowiedz
avatar Casandra
6 6

No nie wiem, może liczył na cud?:-)

Odpowiedz
avatar Marc
3 7

Masz bardzo ladne imie :)

Odpowiedz
avatar Goltor
3 5

Marc mnie ubiegl. Masz piekne imie.

Odpowiedz
avatar Pyskaty
3 3

Hahahah, gratulacje za profesjonalizm :D.

Odpowiedz
avatar ciatek
8 8

a mnie w tej historii najbardziej rozbawiło, że klient nie chciał poczekać 4 dni na dostawę, ale żeby codziennie przez 3 dni przychodzić i zawracać głowę, to już chętnie ;)

Odpowiedz
avatar kaskapa
8 8

Ciatek, ale zawracać głowę to jedno, ale on pewnie przyjechał autobusem albo samochodem do marketu i wydał na to kasę, którą mógłby zainwestować w śrubki... Poza tym stracił też sporo z własnego czasu, w którym mógłby, np. zrobić coś konstruktywnego, albo choćby obejrzeć TV. Zawsze mnie zastanawia co tacy ludzie sobie myślą... Przypomina mi się odcinek "Rodziny zastępczej", w którym Alutka chciała być "typową" Polką i szukała promocji po marketach. W jednym kupiła serek przeceniony o 20gr, w innym ciastka taniej o 5%... A potem Jędrula musiał zapłacić 1000PLN za taksówkę, bo do wszystkich tych marketów Alutka "bujała się taryfą"...

Odpowiedz
avatar vfm
2 2

Za kasę którą wydał na bilety/benzynę mógł pójść do marketu budowlanego i kupić te cztery śrubki. Można je kupić tam na wagę (bierze się, pakuje do woreczka, waży i przykleja cenę - jak warzywa w markecie) i kosztowałoby go to w sumie... jakieś 20 groszy?

Odpowiedz
avatar kaskapa
1 1

vfm - w marketach budowlanych są minimalne wagi jakie możesz kupić, ale i tak nie wyszłoby dużo za te 40 gram.

Odpowiedz
avatar Natas
2 2

Sknera jakiś. Nie chciało się czekać na dostawę 4 dni, ale kilka dni przyłaził i sprawdzał, czy śrubki są. Aż dziwne, że nikt mu tego sprzętu sprzed nosa nie zgarnął :)

Odpowiedz
Udostępnij