Słowem wstępu: od 10 roku życia mieszkam w Singapurze. Po rozwodzie rodziców przeprowadziłam się tam z tatą.
Właśnie skończyłam Yong Loo Lin School of Medicine na Narodowym Uniwersytecie Singapuru. Obecnie odbywam praktyki w Mount Elizbeth Hospital, który znajduje się całkiem blisko mojego domu (mieszkam na Nathan Road). Pół godziny drogi spacerkiem (oczywiście nie licząc jakiś 15 minut przedzierania się przez Orchard Road, cała ulica to jedno wielkie centrum handlowe).
Przechodząc do właściwej historii, miałam dzisiaj dzień wolny po 48h dyżurze. Niestety moje plany obijania się spełzły na niczym. Jedna z pielęgniarek zadzwoniła do mnie mówiąc, że brakuje jej mojego podpisu na jakimś dokumencie. Było to ok. godziny 16, więc strasznie padało, dzień jak co dzień.
Stwierdziłam, że nie będę szła nigdzie w deszczu. Samochodem nie pojadę, bo nie będzie gdzie zaparkować, więc wezwałam taksówkę.
Taksówka podjechała, wsiadam i mówię, że chcę do szpitala. Spróbujcie sobie wyobrazić jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że pan taksówkarz słucha jednej z płyt znanej polskiej rozgłośni radiowej!
I tak oto wywiązał się takie dialog( ja-[J], taksówkarz- [T]):
[J]: O cholera, pan jest z Polski?!?
[T]: Boziu kochana, wszędzie teraz nasi się pchają. To do szpitala, tak?
[J]: Tak, tak. Nawet nie wie pan jak miło usłyszeć swój język na obcej ziemi.
Taksówkarz już miał ruszyć, jednak zadał kluczowe pytanie.
[T]: Do tego szpitala to przez Orchard Road, co nie?
[J]: Tak, chyba nie ma innej drogi.
[T]: To won z kara! Nigdzie cię nie zwiozę, Ty k***o j****a!
[J]: Co proszę?!?
[T]: Nie będe się k***a przebijał przez tą p********ą ulicę! Wynocha z kara!
Strasznie się go przestraszyłam, zrobił się nagle strasznie agresywny. Zaczął wymachiwać rękami. Gdy wychodziłam z taksówki usłyszałam jeszcze:
[T]: J****e k***y! Wszędzie te konowały się p*********ą! W ch**a cały świat będą robić i wstyd rodowitym Polakom! J****a s**a!
Teraz jest u mnie 12 w nocy, a ja dalej siedzę oszołomiona przed komputerem. Zastanawiam się czy gdzieś tego nie zgłosić.
PS. A o piekielnych dowiedziałam się od kuzyna z Polski ;)
Taxi
No i tak wygląda nasza solidarność narodowa...
OdpowiedzJaka solidarność?:P
OdpowiedzZaklepuje koleżankę! Zawsze chciałem wynieść się gdzieś daleko, a przed taksiarzami bronić umiem. ;-)
OdpowiedzZgłosić. Nauczy się na drugi raz może, że w stosunku do "swoich" szasunek też trzeba okazać.
OdpowiedzZ tym zgłoszeniem to się waham. W Singapurze prawo jest strasznie rygorystyczne, więc pan z pewnością straciłby pracę, a na zamożnego nie wyglądał.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 czerwca 2011 o 18:58
Każdy jest Kowalskim swojego losu. Myślę że taksiarz również doskonale wie jakie jest prawo w Singapurze, więc takie zachowanie świadczy tylko o tym że wobec rodaczki czuje się całkowicie bezkarny. Może pora to zmienić.
Odpowiedztrudno się mówi, żyje się dalej. będzie woził Polaków w Niemczech. Zgłoś to bo kiedyś inna Polka może chcieć jechać do szpitala, a on np w szał wpadnie. Skoro prawo rygorystyczne to tym lepiej dla ludzi normalnych
OdpowiedzNie jest tak rygorystyczne jakby się wydawało a Ty pewnie nie masz jak udowodnić, że Ci nawyzywał. Powinnaś go zgłosić do LTA a ci zrobią co następuje: (1) uprawdopdobnią po zapisie GPS, że taka sytuacja miała miejsce, (2) wezwą gościa aby złożył wyjaśnienia i pouczą aby dalej był już grzeczny, (3) dadzą Ci wsparcie jeśli chciałabyś go pozwać (czego raczej nie zrobisz bo nie ma to za dużo sensu).Jeśli to jego nie pierwsze tego typu wystąpienie to powinien stracić pracę, a z LTA może jeszcz estracić licencje. Takich "rodaków" trzeba tępić bo nam tylko wiochę robią.
OdpowiedzSkoro na zamożnego nie wyglądał, to tym bardziej powinien robić wszystko żeby roboty nie stracić. Ale widać, nie zależy mu, więc co się przejmujesz?
OdpowiedzGdyby mu na pracy zależało to by ją szanował a skoro pozwala sobie tak lekko na takie traktowanie, wręcz poniżanie swoich klientów to nie ma co się z nim cackać zgłosić i już a w ogóle to sam sobą reprezentuje totalne zero a o innych gada nie ma to jak hipokryzja
OdpowiedzNo i co z tego? Mógł pomyśleć wcześniej. Sam sobie zaszkodził.
Odpowiedzyyy właśnie to zgłosiłaś, nam ;]
OdpowiedzNie ma co kierować się skrupułami, to właśnie tacy ludzie wyrabiają nam, Polakom, niechlubną markę za granicą.
OdpowiedzMiał okazję porozmawiać w języku ojczystym i wykorzystał to.
OdpowiedzCiekawe, ilu ludzi jadących do szpitala wygonił już z auta, bo nie miał ochoty przeciskać się przez zatłoczoną ulicę :( Może lepiej, by taki pan zmienił jednak pracę.
Odpowiedzale o co kaman z tą ulicą ? dlaczego taksiarz cię nie chciał zawieźć ? tak poza tym to czytałaś książki Marcina Bruczkowskiego ? Polecam - "Sinagapur czwarta rano" (skoro mieszkasz w Singapurze) oraz "Bezsenność w Tokio". Naprawdę dobre książki ;)
Odpowiedzbezsenność w Tokio uwielbiam! tej drugiej jeszcze nie dorwałam, zapoluję skoro polecasz
Odpowiedzpo prostu wierzyć się nie chce... zero sentymentów - zgłoś.
OdpowiedzTa ulica to jeden wielki pasaż handlowy. Znajdziesz wszystko: Chanel, Gucci i takie tam. Rozumiem, facetowi mogło nie chcieć przebijać przez zatłoczoną ulicę, ale on po prostu miał kawałek nią przejechać i skręcić w lewo. Większoć trasy ciągnie się trzypasmówką, więc chyba nie byłoby żadnego problemu z przejazdem. A tak ja musiałam zasuwać 2 kilometry w monsunowym deszczu.
OdpowiedzZa długo cię w Polsce nie było, więc masz prawo nie rozumieć, ale reszta... Z kantowaniem i kombinowaniem spotykają się na co dzień, więc od razu powinni się domyślić. Pan taksówkarz szukał tzw. jelenia, którego będzie mógł wozić okrężną trasą i odpowiednio go skasować. A tu klapa, bo pasażer dobrze zna miasto. To się zdenerwował, że mu interes życia nie wyjdzie i wyrzucił pasażera z auta i dalej na okazję czekał. Ale jak to się mówi, nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i pokona doświadczeniem. Twoim wręcz moralnym obowiązkiem jest to zgłosić, bo wtedy albo wyleci z roboty albo się poprawi, a więc będzie o jednego nieuczciwego taksówkarza mniej. Jak nie zgłosisz, to dajesz mu przyzwolenie na takie kanty.
Odpowiedzdla taksówkarza korek drogowy to dar z nieba, złota manna i róg obfitości. Im większy tym lepszy! Po prostu, auto mało pali, bo stoi, mniej się psuje bo stoi. Taksometr cyka. Dobry korek potrafi podnieść cene przejazdu nawet trzykrotnie. Dlatego nie wierzę w tę historię. poza tym jak się nie chce brać klienta bo kurs nie pasi, czy do złej dzielnicy to się zwyczajnie klientowi mówi że tam nie pojadę, jak klient jest upierdliwy, to ja zawsze mówię że mam nagłą i nie spodziewaną awarię wozu. Naprawdę nikogo nie trzeba rugać żeby się go pozbyć.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 27 czerwca 2011 o 16:01
Samochód pali mniej w korku? To co Ty masz za wóz?
OdpowiedzTaksometr liczy pokonany dystans, nie czas. Dlatego by "nabić licznik" nie stoi się w miejscu, a raczej jeździ w kółko.
OdpowiedzTaksometry teraz biorą już czas przejazdu pod uwagę, nie wiem jaki przelicznik, ale tak jest.
Odpowiedzcały ten wstęp niepotrzebny według mnie
OdpowiedzFuser- oczywiście, że mniej. Wystarczy jechać na samym sprzęgle, bez używania gazu.
OdpowiedzHaha jeździłaś kiedyś autem? Na samym sprzęgle to spalisz sprzęgło szybko i do wymiany a sprzęgło tanie nie jest, Spalanie liczy się a trasie i w mieście, dziwne, że w mieście spalanie jest podane większe niż na trasie jeśli ty jak jeździsz to w korkach mniej palisz.W korkach masz samochód zapal
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 2 lipca 2011 o 10:28
Zgłoś. Jeśli straci pracę, to czegoś się na przyszłość nauczy. edit: Teraz dopiero przeczytałam, że auto w korku pali mniej, oraz o jeździe na samym sprzęgle. Ludzie, ogarnijcie się! Albo przestańcie się mądrzyć, zanim zapiszecie się na kurs prawa jazdy, tam wam te głupoty z głowy wybiją. Jazda na sprzęgle= sprzęgło do wymiany.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 lipca 2011 o 11:02
Moja nierzyjąca już niestety Ciocia, mieszkała w Buenos Aires,bodajże co tydzień do portu zawijał statek z Polski, imoja Ciocia co jakiś czas chodziła do owego portu żeby nie zapomniec polskiej mowy...
OdpowiedzSądząc po drugim wyrazie Tobie przydałaby się podobna praktyka, ale czytaniu i pisaniu
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 lipca 2011 o 12:34
"wynocha z car'a!" Ten taksówkarz speak english bardzo good!
OdpowiedzPolacy w Chicago mają lepsze teksty, na przykład: - stałować kare /odholować samochód/ - klinować na ofisie /sprzątać w biurze/ - fakować /denerwować się/ - kukować diner /gotować obiad/ - łoszować disze /myć naczynia/. Byłem pod wrażeniem. Więcej niestety nie zapamiętałem, zbyt krótki i przypadkowy kontakt z chicagowską Polonią.
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 2 lipca 2011 o 18:35
A chodzisz na F1 w Singapurze?:D
Odpowiedzgratuluję wyobraźni ;)
OdpowiedzJak to się dzieje, że nawet zagranicą najbardziej dopiekają nam nie tubylcy, ale właśnie rodacy... Swój wie gdzie boli.
OdpowiedzZ taksowkami to chyba tak jest ze liczy sie nie tylko odleglosc ale i czas , wiec jak sie stoi w korku to kaska tez leci, przewoznicy osobowi np icar w krakowie maja lepiej bo liczy sie tylko odleglosc wiec nie obchodza cie korki na miescie ( a odleglosc podaje juz dyspozytorka wiec taksiarz cie nie wydyma) i tak powinny funkcjonowac tez taksowki a nie ze klient jest zalezny od widzimisie kierowcy. Singapore Powinnas koniecznie zglosic jesli tylko istnieje taka mozliwosc. Taki burak psuje nam opinie na swiecie poza tym takie gbury i zawistniki ktorzy mysla ze Polak za granica to moze tylko byc taksowkarzem albo dzifka powinny byc usuwane z publicznych miejsc gdzie moga swa zolc wylewac na innych ;)
OdpowiedzW głowie się nie mieści... Swoją drogą jak miło,że znasz idealnie ojczysty język :) Niektórzy po roku za granicą "nie potrafią" już dobrze mówić po polsku...
OdpowiedzTaaak to My Polacy. A szczególnie za granicą to jesteśmy dla siebie strasznie mili i pomocni :) Zwiedziłem troche świata, w 3 krajach nawet troche popracowałem i napatrzyłem się na naszych rodaków i różne sytuacje. W kraju jeszcze mógłbym zrozumieć bo mamy to na co dzień i idzie się przyzwyczaić ale za granica to Polak Polakowi wilkiem a może należałoby powiedzieć S-synem. Nawet miedzy członkami rodziny. Tak chyba jesteśmy skonstruowani, że jak nie mamy się z kim nap****lać to nap****lamy się między sobą.
Odpowiedz