Historia sprzed lat. Sprzedawaliśmy ok. 10 letnie, wysłużone, ale jednocześnie zadbane auto. Dodatkowo przed sprzedażą poświęciliśmy troszkę czasu, żeby go ładnie wypucować i przygotować dla nowego właściciela.
Tuż przed przyjazdem klienta, a był listopad, spadł pierwszy śnieg, który jak wiadomo nie jest przyjacielem kierowcy, zwłaszcza niedoświadczonego. Ów klient uparł się jednak, że samochód musi mieć już. Przyjechał, obejrzał go na podwórku, po czym zażyczył sobie jazdę próbną. Akurat w domu był Tata oraz nasz pracownik, który wsiadł z klientem do samochodu, tata miał jeszcze zamknąć dom i dołączyć do nich, ale okazało się że w tym czasie panowie już odjechali....
Minęło 5, 10, 15 minut, tata zaczął się niepokoić, aż w końcu usłyszał telefon, dzwonił pracownik...
[p]- Szefie, jest mały problem....
[t]- ....
[p]- Samochód wisi na płocie.
[t]- Jak to k***a wisi na płocie?!
[p]- No normalnie, wpadliśmy w poślizg i auto wisi na płocie, proszę przyjechać na róg ul. S. i R.
Okazało się, ze klient bardzo drobiazgowo chciał sprawdzić także hamulce, co przy ostrym hamowaniu okazało się katastrofalne w skutkach, auto wpadło na płot baru położonego przy ulicy. Na szczęście na pytanie "co teraz?" klient powiedział że oczywiście auto kupi w takim stanie w jakim jest i tego samego dnia odjechał nim... i całe szczęście bo aż żal było patrzeć na samochód którym tyle lat bezwypadkowo jeździliśmy... A klient? Nie dość że zamiast auta pełnowartościowego kupił uszkodzone, to jeszcze musiał zapłacić właścicielowi baru za zniszczenie płotu...
Nauczka z tej historii jest taka, że przez udostępnieniem samochodu do jazdy próbnej, należy się odpowiednio zabezpieczyć, bo nie wiem co by było gdyby klient odmówił zakupu uszkodzonego samochodu...
sprzedaż samochodu
najlepiej spisać jakiś papierek, tak jak to robią salony samochodowe przed oddaniem samochodu na jazdę testową
Odpowiedza jaki to papierek? Jak się dokładnie nazywa bo pewnie można go ściągnąć na googlach?
OdpowiedzJa to bym w ogole nie dala wsiasc za kierownice przed podpisaniem umowy...Mozna sie przejechac na jazde probna, ale prowadzic powinien wlasciciel. Wiem, ze kupcowi moze sie to nie spodobac, ale co jesli spowoduje wypadek?
OdpowiedzA co jeśli właściciel spowoduje wypadek? Takie gadanie... Oczywiście, że można podpisać papierek konkretnie z powodu jazdy próbnej (zobowiązujący potencjalnego kupca do pokrycia kosztu naprawy w razie ewentualnej stłuczki czy też wypadku), ale przenigdy nie podpisałbym "pełnowartościowej" umowy kupna pojazdu, gdyby właściciel nie dał mi się przejechać za kierownicą przed zakupem o_O To są praktyki rodem z auto giełdy - koleś jedzie za kierownicą (klient na miejscu pasażera), bo auto zna na wylot i wie jak jechać, żeby nie wyszły na jaw jakieś wady. A jeśli jednak wyjdą, to standardowa formułka: "Panie, ten typ tak ma.". Klient kupuje a potem zaczynają się problemy. A odpowiedź? "Widziały gały co brały".
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 21 czerwca 2011 o 20:16
Jeżeli kupujący jedzie jako kierowca i spowoduje wypadek, to wzywa się policję, która stwierdza czyja wina. Jeżeli wina kierującego to właściciel samochodu może go podać do sądu o odszkodowanie na pokrycie kosztów naprawy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 czerwca 2011 o 20:46
Oczywiście masz rację, tyle tylko, że jak człowiek sobie pomyśli, ile takie postępowanie sądowe się potrafi ciągnąć to go szlag trafia... :P
OdpowiedzZ tym, że długość postępowania to straszak dla obu stron, bo chyba nikt nie lubi być ciągany po sądach...
OdpowiedzAle w czym problem? Za szkody odpowiada kierowca, jak ów nie chce się przyznać, że prowadził, to wzywa się policję i tyle... W najgorszym razie sąd, ale tu mimo stresu sprawa nie skończy się mandatem, więc w tym wypadku "kupujący" miałby tym większy problem.
OdpowiedzNo klient ewidentnie "piekielny" nie był, ale sytuacja nieprzyjemna.
Odpowiedz