Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia Babsi86 o traktowaniu na porodówce przypomniała mi kolejną historię z początków…

Historia Babsi86 o traktowaniu na porodówce przypomniała mi kolejną historię z początków mojej pracy. Byłem na trzecim roku studiów, dostałem wtedy moja pierwszą pracę w pogotowiu jako ratownik. Jeździłem na eSce w składzie: kierowca (który nie był związany z medycyną), dwóch ratowników i doktor. Jako, że to były moje pierwsze tygodnie pracy to raczej spełniałem taką rolę podaj to, przynieś tamto i generalnie stałem z boku - czyli typowe zajęcia osoby wciąż uczącej się.

Dostaliśmy wezwanie do kobiety, która zaczyna rodzić, "dodatek" do zgłoszenia był taki, że ciąża ta zagrożona była i kobieta leżeć ma, tylko i wyłącznie - w pierwszej chwili zastanawiałem się co przy zagrożonej ciąży robiła w domu? Nieważne. Jedziemy.

Na miejscu lekarz po "badaniu" stwierdził łaskawie, że faktycznie (cytuję): chyba rodzi. Zaproponowałem, że przytacham nosze. Ale lekarz machnął ręką i dodał: eee, nie, sama pójdzie...
Upierałem się przy noszach widząc posturę kobiety, która nie miała z pewnością więcej niż 145cm wzrostu, a więc przy zaawansowanej ciąży była szersza niż wyższa (nie obrażając niskich kobiet!). Lekarz jednak swoje, że "ona sobie przejdzie się do karetki".

Jako świeżynka w tym zawodzie bałem się postawić, a drugi ratownik przez cały czas nawet nie drgnął. Pomogłem pani zejść ze schodów (pierwsze piętro) trzymając ją kurczowo pod ramię. Obok jej - jak zrozumiałem - matka ciężko przeżywa to co się dzieje. Przepuściłem ciężarną pierwszą w drzwiach i... w tym momencie lekarz mnie pociągnął (a raczej szarpnął) za ramię do tyłu i wepchnął się przede mnie. Szedł za ciężarną trzymając rękę na jej lędźwiach i wyraźnie popychał ją, aby szła szybciej. Kobieta kompletnie nie widziała tego co ma pod nogami z racji naprawdę imponującego brzucha i w pewnym momencie potknęła się o taki próg przed furtką od podwórka. Na szczęście się nie przewróciła.

Lekarz dopchnął (dosłownie) pacjentkę do karetki i stali obok... czekając aż podejdę i otworzę drzwi (sic!). Po raz kolejny wepchnął się między mnie, a pacjentkę i czekał aż ona sama wejdzie do środka. Nie wiem czy wiecie, ale dla tak niskiej osoby, w dodatku w ciąży, więc z ograniczonymi ruchami, próg w takiej karetce jest nieosiągalnie wysoki. Widziałem jak kobieta siłuje się żeby postawić w ogóle nogę na podłodze karetki nie mówiąc już o tym, że nie miała żadnych szans się tam wspiąć. Widać było, że lekarzowi całkiem podoba się ten "teatr".

Siedziały we mnie dwie opcje - pomóc jej i narazić się doktorowi (który wsławił się tym, że lubił koloryzować przełożonym nasze niby postępki, przez co mogłem dostać potrącenie z pensji albo w ogóle stracić pracę) czy pomóc biednej kobiecie. Po chwili wahań postanowiłem nie zważać na konsekwencje i podsadzić ją.

W środku pojazdu próbowałem cały czas uspokajać ją i podtrzymywać na duchu, jednak byłem co chwilę uciszany... Po takim stażu pracy już inaczej traktuję uwagi wszelkich lekarzy i pacjentów. Jednak jak tak sobie pomyślę, że jakiś gnojek kiedyś potraktuje w ten sposób moją dziewczynę... Nawet nie chcecie wyobrazić sobie w jakich podskokach by na rękach zanosił moją lubą do tej karetki.

Oczywiście czuję się współpiekielny w tej historii, ale raczej ze strachu niż z wyboru.

Karetka

by zaszczurzony
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Berthen
17 23

Chamom trzeba się stawiać. Moja koleżanka była kiedyś w ciąży,to podobna sytuacja była. Tylko że jej chłopak nie wytrzymał i strzelił doktorka w nos,tak że aż mu złamał. Doktorek był grzeczny przez cały czas,aż do odebrania porodu.(Wiem wiem,postąpił źle i niedobrze,ale mu nerwy puściły. I tak,usiłował przekonać doktora by jednak przyniesiono nosze oraz by jej nie popychał,ale doktorek:"Ja skończyłem medycynę i mam pracę,nie to co ty tłumoku." Wam nerwy nigdy nie puściły? ;] )

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
15 15

Kiedyś doktorek jeden w szpitalu gadał mi nad uchem na temat mojego rzekomego niedouczenia i po kilku minutach bezwiednie rzuciłem "ku*wa!" do końca mojego pobytu tam łaził wokół mnie jak wokół jajka. Rzucić mi się kiedyś zdarzyło na jednego pacjenta, ale on był bardzo agresywny wobec nas i to było w obronie własnej, a właściwie obronie kolegi.

Odpowiedz
avatar InuKimi
2 2

Tak czy inaczej, musisz mieć świętą cierpliwość. Jak czytam Twoje historie...

Odpowiedz
avatar adostie8
17 17

Zaszczurzony jesteś dobrym człowiekiem :) Podoba mi się to,że potrafisz przełożyć czyjś los na swój(swojego bliskiego otoczenia).Z tego co mam okazję obserwować na tej planecie ;) niewiele osób tak robi...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 czerwca 2011 o 4:14

avatar Shadow85
13 13

Tępy idiota z tego doktorka. Człowiek wykształcony, a kretyn... na odstrzał.

Odpowiedz
avatar Okaryna
7 7

Zaszczurzony, a czemu przy zagrożonej ciąży kobieta miała być cały czas w szpitalu? Moja mama przeleżała osiem miesięcy w łóżku w domku, dopiero w ostatnim tygodniu ciąży pojechała do szpitala. :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 czerwca 2011 o 9:55

avatar zaszczurzony
11 11

O to mi chodziło, ze krótko przed terminem kobieta w zagrożonej ciąży powinna już znajdować się w szpitalu.

Odpowiedz
avatar Okaryna
6 6

Ah, to przepraszam, źle zrozumiałam tamto zdanie. :)

Odpowiedz
avatar marti
8 8

Jak tak człowiek poczyta, to aż się w środku gotuje... .

Odpowiedz
avatar katem
7 7

tacy bywają panowie lekarze, i pewnie panie lekarki też - na mnie w takim przypadku (rodziłam) - już w gabinecie w szpitalu, lekarz, do którego w czasie ciąży chodziłam prywatnie, nawrzeszczał, ze nie wchodzę na fotel ginekologiczny, a ja w tym czasie miałam silny skurcz. Nie odezwałam sie wtedy, tylko sobie pomyslałam - a jak taki by się ruszał w analogicznym przypadku. Na szczęście poród odbierała cudowna pani doktor. Oczywiście, potem już do niego nigdy nie poszłam, tylko zmieniłam go na tą fantastyczną panią ginekolog.

Odpowiedz
avatar ukalltheway
0 6

Mój luby pewnie by zglanował takiego pana doktora ;) ale jeśli stanie się to co luby zapowiadał, to za te tfu tfu 5-7 lat będę pewnie rodzić w Kanadzie ;)

Odpowiedz
avatar Yenna
5 5

Aż strach dzieci rodzic... Raz: nie wiadomo, czy i mnie kiedyś jakiś doktorek tak nie potraktuje, dwa: czy moje dziecko nie wyrośnie na takiego podłego człowieka...

Odpowiedz
avatar McMonster
0 4

Tiaaa, nie lubię ludzi "wykształconych", większości zupełnie odbija, gdy mu się dostawia "prof.", "dr.", czy nawet "mgr" przed nazwiskiem i uważają się za nadludzi i zbawienie dla świata. Dokładnie z tego powodu porzuciłem swój pomysł robienia w przyszłości doktoratu, bałem się, że mi może tak odbić, a z drugiej strony z takimi idiotami musiałbym mieć do czynienia jeszcze po studiach, a już teraz ciężko mi z takimi wytrzymać. Są oczywiście chlubne wyjątki, ale pozostają tylko wyjątkami.

Odpowiedz
avatar Shadow85
3 3

W moim środowisku jakoś tego nie zauważyłem mimo że magistrów u mnie w pracy jak psów, może dlatego nikt się tak z tytułem nie obnosi :)

Odpowiedz
avatar belle
1 1

@babciastasia - to chyba mało historii zaszczurzonego czytałaś

Odpowiedz
avatar tigotrios
2 2

Cholera, czytam te Twoje historie i za każdym razem się zastanawiam jak to jest z tym kierowcą karetki. Kiedyś się zainteresowałem jak takim kierowcą zostać. Jedyna opcja jaką znalazłem, to zostać ratownikiem medycznym, a potem zrobić uprawnienia na kierowanie pojazdem uprzywilejowanym, innej możliwości nie mogłem znaleźć. A Ty co chwile zaznaczasz, że karetką może kierować człowiek bez jakichkolwiek powiązań z medycyną, który nie jest ratownikiem. Ja się w takim razie pytam - jak to jest możliwe? Pytam serio, naprawdę chcę wiedzieć.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 czerwca 2011 o 19:42

avatar zaszczurzony
1 1

Nie każdy ratownik może być kierowcą karetki, np. ja nie mam uprawnień. Mój ojciec - strażak - posiada uprawnienia do kierowania pojazdami uprzywilejowanymi. Ma prawo prowadzić i karetki i wozy strażackie. A ratownikiem medycznym nigdy nie był i nie jest.

Odpowiedz
avatar tigotrios
1 1

No tak, ale jeśli chcę pracować jako kierowca karetki, to wystarczą same uprawnienia na uprzywilejowane i już mogą mnie przyjąć? Czy raczej tylko w wyjątkowych sytuacjach takich biorą (to chyba Ty pisałeś o strażaku, który nie mógł dłużej pracować jako strażak, więc go wzięli na karetkę), a zazwyczaj tylko ratowników z uprawnieniami? Wiem, że kierowcą karetki nie jesteś, no ale może akurat się orientujesz.

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
1 1

Nie wiem czy tak jest wszędzie, ale u nas normalnie pracują kierowcy karetki, którzy nie są ratownikami, pod warunkiem, ze załoga karetki się zgadza - np. jeżeli na P jest dwóch ratowników, to jak kierowca nie jest ratownikiem to musi być zestaw kierowca+ratownik+ratownik...

Odpowiedz
avatar meganriddle
-1 3

Wiesz co, szczurku... mam alergię na "medycznych" - wybacz po rpsotu ich nie znoszę, jeden mnie prawie uśmiercił,a drugi mimo iż ma jak byk napisane, że jak nie wezmę leków, to nie ma zmiłuj, nie schylaj sie, nie denrwuj, najlepiej nie oddychaj, bo a nóż widelc zawał albo wylew.. to się droczy, że moze by tym razem leków niet... ale zmierzam do tego... stary [wybacz, na oko, po historiach wychodzi że masz mniej więcej tyle co ja o.O], zawsze bądź sobą... wiem, że praca pracą, a przełożeni [boże uchowaj od piekielnych], przęłożonymi.. ale pokazujesz tu nam, że nawet "medycznym" ludzkie zycie warte jest!!! więc zawsze bądź sobą ;) [wiem, koment ni w .. ni w oko.., ale do tej pory jedynie moj kardilog zasłużył na miano "boze, lekarz, prawdziwy lekarz.."].

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
1 1

Troszkę nie rozumiem Twojego komentarza... No po 30-stce jestem ;) To faktycznie "stary" tu pasuje ;) także nie obrażam się ;) Moi przełożeni nie sa piekielnymi, ale muszą wyciagać konsekwencje jeżeli jesteśmy "źli" dla pacjentów. Prywatnie są zawsze po naszej stronie, służbowo muszą bronić pacjenta. Jestem sobą. Dlaczego uważasz, że nie jestem?

Odpowiedz
avatar NobbyNobbs
1 1

@zaszczurzony jej chyba chodzi o to, że zawsze miała pecha do lekarzy,i po prostu nie lubi osób które pracują w tym zawodzie, ale Ciebie ze względu na te historię w których wykazujesz się altruizmem podziwia.Coś w ten deseń.

Odpowiedz
avatar meganriddle
1 1

@nobby masz mniej więcje rację! mnie chodziło w pokrętnych wielce słowach [wybaczcie, efekt siedzenia na portalu po 14h w pracy ;/], że po pierwsze rzeczywiście mam pecha do lekarzy i służby medycznej i co pokazują historie z tego portalu nie tylko ja. Po prostu wszędzie trafia się albo na niekompetencje, albo rutynizm, albo wręcz znieczulicę! A ty rzeczywiście pokazujesz, że da się być dla chorego ulgą w cierpieniu! i nie twierdziłam, że nie jesteś sobą :D raczej chodziło mi o to, ze trzymam kciuki abyś nie miał nigdy sutuacji czy słuchać szefa czy martwić się o pacjenta, a wtedy postępuj zgodnie z sercem :) [pozostaje się cieszyc, że szefowie twojego pokroju]. Mam nadzieję, że dziś już to składniej wyszło i można mnie "rozczytać" :)

Odpowiedz
avatar NobbyNobbs
1 1

Mam kolegę farmazoniarza i po 3 latach nauczyłem się z bełkotu składać mniej więcej sensowne zdania to i ludzi którym po pracy już mózgownica się grzeje tłumaczyć na polski język potrafię. Inna sprawa, że i mi składnia zaczyna szwankować.

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
1 1

NobbyNobbs dobrze mieć takiego kogoś. Może będę woził Cię w budzie (karetki oczywiście, nie dla psa)? Bo wiesz, czasami tacy pacjenci się zdarzają co choć marzysz żeby zrozumieć to nie dajesz rady...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 czerwca 2011 o 14:06

avatar migliore
1 1

Mam wrażenie, że to takiego by coś dotarło dopiero wtedy, gdyby mu coś poprzestawiać w jego wielkopańskiej twarzyczce...

Odpowiedz
Udostępnij