Kilka lat temu miałem złamaną rękę. Wtedy mój genialny szef żeby nie dawać mi wolnego przerzucił mnie na dyżurkę bo jakaś babka miała wolne, to on nie będzie musiał nikogo na zastępstwo szukać.
To będzie piekielne wzywanie pogotowia - czyli instrukcja jak pogotowia nie wzywać, bo w ten sposób zamiast kogoś uratować przyspieszamy jego zgon.
Poszedłem, inne dyspozytorek, one mnie przeszkoliły. Dzwoni telefon:
(przesadzona ilość wykrzykników w historii jest uzasadniona)
-Dzień dobry, sta...
-Wypadek był! Proszę przyjechać!!!!
-Proszę pani, mogę prosić pani godność?
-Kasia Stampa (oczywiście wymyślone, bo nie pamiętam)! Wypadek był!!! Szybko!!!
-Proszę pani, gdzie mam wysłać zespół pogotowia?
-Tu! No szybko!! Wypadek jest!!!
-Proszę pani, niech mi pani powie na jakiej ulicy się pani znajduje?
-Eee... To Grunwaldzka!!!
-Proszę pani proszę podać jakiś punkt charakterystyczny, Grunwaldzka jest bardzo długą ulicą, niech pani poda numer, który widzi pani na najbliższym budynku.
-Nie widzę!!! Proszę przyjechać!!!
-Proszę pani, nie wiem gdzie dokładnie mam wysłać zespół pogotowia, proszę mi podać jakieś przybliżone miejsce.
-No Grunwaldzka!!! Proszę szybko! WYPADEK!!!
-Proszę pani, powtarzam, że Grunwaldzka jest jedną z najdłuższych ulic w naszym mieście, proszę podać numer albo jakiś znak charakterystyczny miejsca, w którym pani przebywa.
-No wypadek tu jest!!!
-To proszę mi powiedzieć ilu jest poszkodowanych? Muszę wiedzieć ile zespołów wysłać. Czy są przytomni?
-Eee.... widzę dwie osoby w samochodzie. Nie trzy!! Tu wypadek jest!!
-Trzy osoby ranne? Czy samochód jest mocno zniszczony i jest potrzebna interwencja straży pożarnej?
-Nie, nie!! Oni wyszli sami, ale leżą tu!! Chyba się nie ruszają!!
W tym momencie przekazałem żeby trzy zespoły pogotowia udały się w kierunku ul. Grunwaldzkiej, miałem im za chwilę przez radio podać dokładne miejsce.
-Proszę pani, wysłałem trzy zespoły pogotowia. Proszę mi powiedzieć gdzie DOKŁADNIE się pani znajduje?
-No na Grunwaldzkiej!!!
-Ale w pobliżu ronda Grunwaldzkiego? Czy z drugiej strony przy wyjeździe z miasta? Gdzieś na środku?
-Grunwaldzka, ku*wa!
-Ale które miejsce? Jaki odcinek tej ulicy?
-No Grunwaldzka!! Blisko ronda!
Tu przekazałem informację.
-Dziękuję. A czy próbowała pani lub ktoś inny udzielić tym osobom pomocy?
-Nie!! JA!? JA NIE UMIEM!
-Proszę niech pani podejdzie i sprawdzi w jakim stanie są osoby poszkodowane.
-Nie!!!!!
I huk słuchawką... To zgłoszenie mogłoby zająć dosłownie jedną minutę, gdzie po 15 sec wysyła się już zespoły.
Ludzie, taka nauczka na przyszłość - nie krzyczymy, nie opluwamy dyspozytorów oni chcą Wam pomóc... I przede wszystkim - nie odkładamy, nigdy przenigdy, słuchawki pierwsi! Zawsze rozłącza się dyspozytor. Jeśli nie odłożysz słuchawki może on/ona podać Ci jak zająć się poszkodowanym. Zawsze należy spokojnie odpowiadać na pytania dyspozytora, on przekazuje wszystko zespołom, które jadą na miejsce. Najważniejsze dane zawsze: imię i nazwisko zgłaszającego, miejsce zdarzenia, rodzaj zdarzenia, ilość poszkodowanych, ich stan, czy udzielono im pomocy jeśli tak to jakiej - później następują ewentualne pytania i rady z dyspozytorni.
Dyżurka pogotowia
a może kobieta w szoku była? sam widok wypadku na nią zadziałał...
OdpowiedzNo właśnie, a nie od razu "ludzie, jak śmiecie obrażać przenajświętszych dyspozytorów?" Wtf?
OdpowiedzCiężko jest zachować spokój gdy na Twoich oczach rozbija się samochód, ludzie leżą nieprzytomni z otwartymi ranami, może złamaniami. tak na prawdę według statystyk i tego co mówił BHPowiec na szkoleniu, tylko jakieś 20% ludzi jest w stanie zachować spokój i opanowanie w takiej sytuacji, a tylko 10% jest w stanie się przełamać i udzielić pomocy
OdpowiedzZaszczurzony mieszkasz w Bydgoszczy?
OdpowiedzAlbo w trójmieście? ;)
OdpowiedzPrzede wszystkim nie wykłócać się z nimi... Była tu historia o wzywaniu pogotowia do jakiegoś wypadku i niestety ale wzywający zamiast podać dane o które proszą tylko marudził i ich poganiał, narzekał że co im jeszcze podać a to a tamto. I o dziwo zebrała tu dużą aprobatę, jest chyba nawet w top 100. A osobiście mnie lepiej opisać wygląd miejsca w którym się znajduję (tj jakie budynki, restauracje, sklepy, jak wygląda droga, jak jest siedziba jakiejś firmy to jakiej itp.) niż samą nazwę ulicy bo tych nawet w swoim mieście znam bardzo mało. A jak ulica ma 3 km długości to i tak nazwa g**** Wam mówi.
OdpowiedzDlatego prosiłem o numer mieszkania lub charakterystyczne punkty okolicy. Jak opiszesz mi sama okolice to skąd mam wiedzieć gdzie to jest? W mieście wiele miejsc może wydawać się podobnych... I jak nie podasz ulicy możesz opisać nawet jakie drzewa tam rosną, a i tak możemy to pomylić z innym miejscem. W dyżurce jest taki duży monitor (ma go każdy dyspozytor) i jak podajesz ulicę on ją odpala, jak podajesz numer on może zespołowi przekazać jak widać na mapie, jak najlepiej dojechać itp.
OdpowiedzAhh, Grunwaldzka, iście piekielna ulica. Jeżeli Zaszczurzony jesteś z Gdańska, to nie dziwię się, że akurat tam był wypadek. Zapewne nie jeden ;)
OdpowiedzHaha, u mnie też jest Grunwaldzka, akurat szpital tam jest. Rondo nawet też. Swoją droga, raz w życiu miałam niemiłą okazję wzywać pogotowie do wypadku - motocyklista uderzył w samochód, miał złamaną nogę i jakieś lekkie obrażenia wewnętrzne. Na szkoleniu, gdzie na "sucho" wzywaliśmy pogotowie wszystko było idealnie - dzień dobry, nazywam się taki i tak, dzwonię z tego a tego numeru, zgłaszam wypadek tu i tu, tylu rannych itp... A na żywo? Obłęd w oczach, miękkie kolana i drżący głos.
OdpowiedzJa miałam tylko okazję wzywania straży pożarnej... Jakiś idiota podpalił jakąś starą kanapę, zajęły się śmietniki i jakoś tak to wyszło, że płomienie wystrzeliły na trzy metry...
OdpowiedzDokładnie. Moja mama jechała autobusem, który potrącił pieszego. Autobus pełen ludzi i nic, kompletna cisza. W końcu krzyknęła, żeby ktoś karetkę wezwał (chociaż sama miała komórkę, ale wtedy o niej zapomniała).
OdpowiedzZaszczurzony jesteś z Bydgoszczy? Już po historii z człowiekiem, który wpadł pod tramwaj nabrałam podejrzeń:)
OdpowiedzAh, pamiętasz ten bum w mediach o tym gościu? :)
OdpowiedzHm, we Wrocławiu też jest Grunwaldzka, i też dość długa... :-)
OdpowiedzA kończy się z jednej storny rondem a z drugiej wylotówką??;)
OdpowiedzW sumie to nie dosłownie kończy się rondem,ale rondo jest zaraz obok. A z drugiej strony można dojechać do wylotówki na Warszawę.:) Zresztą masz google,nie? ;)
OdpowiedzA coś by pomogło gdybym podał dyspozytorowi lokalizację GPS tego wypadku?
OdpowiedzJeżeli dyspozytor ma komputer i podłączenie do internetu wpisanie lokalizacji GPS np w mapy google dokładnie poda pozycję na mapie.
OdpowiedzAkurat w naszej stacji jest tak, że nie korzystamy z google mapy, tylko jakiś śmieszny programik jest zainstalowany, ale tak, u nas bardzo pomocne są dane GPS. Choć nie ręczę za wszystkie stacje w Polsce. Bo tego najzwyczajniej w świecie nie wiem (każda stacja może rządzić się własnymi prawami)
OdpowiedzNie rozumiem tylko, dlaczego najważniejsze jest do wezwania podanie imienia i nazwiska wzywającego? Żeby mu potem nagrodę za wezwanie wręczyć?
OdpowiedzTakie są u nas rozporządzenia, Doktorze.
OdpowiedzStawiam że po to by odstraszyć dzieci dzwoniące bez potrzeby lub by wiedzieć kogo pociągnąć do odpowiedzialności w razie bezpodstawnego wezwania. Ale to tylko hipoteza.
Odpowiedz@Doktor: Taki z Ciebie doktor...? Czy to przypadkiem nie Ty obszernie rozpisywałeś się na temat funkcjonowania szpitala i oddziałów ratunkowych? Tu: http://piekielni.pl/9223 i w kilku innych historiach. No, no, prawdziwy fachowiec!
OdpowiedzJak się cieszę, że od dziecka w harcerstwie byłam szkolona w zakresie pierwszej pomocy... Do tego podczas każdego szkolenia miałam wykład z wzywania pogotowia. Doktor- nazwisko się podaje, aby dyspozytor miał większą pewność, że zgłoszenie jest prawdziwe, a nie jest jakimś żartem małolatów. Wiadomo, że każdy może podać jakiekolwiek nazwisko, ale podanie takich danych gwarantuje, że dyspozytor poważniej podejdzie do sprawy.
OdpowiedzNo tak, zostałem uprzedzony przez Asmenę. Ale może mi ktoś powiedzieć, czy jeśli pytają mnie o wiek mojej babci, którą zgłaszałem, to znaczy, że mi nie wierzą (tak to zrozumiałem), czy to im potrzebne? - niby inne nosze wezmą :/ ...
OdpowiedzDo noszy to bardziej o tuszę by pytali, niż wiek :) Zapewne chodziło o biurokrację, której w ochronie zdrowia jest przerażająco dużo (uroki bezpłatnego dostępu do leczenia)...
OdpowiedzWydaje mi się, że znając wiek poszkodowanego- mogą się lepiej przygotować do udzielenia pomocy. Wg mnie duuużą różnicę stanowi wypadek z udziałem niemowlęcia a starszej osoby. Nie wszystkie leki można podawać dzieciom. Ale to tylko moje domysły, nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
OdpowiedzTo widzę, że w połowie miast z Polsce jest dłuuuga ulica Grunwaldzka :D
OdpowiedzA ta pani z historyjki, to stres stresem, ale ona chyba po prostu 'brzydkie słowo' jest.
Odpowiedzczytając takie historie to się obawiam jak bym się zachowała w takiej sytuacji. Jestem po kursie pp, ale poważnego wypadku jeszcze nigdy (na szczęście!) nie miałam okazji zobaczyć.
OdpowiedzJa w sytuacjach kryzysowych, działam jakby na autopilocie. Robię to co muszę, nie zastanawiając się nawet nad tym. Dopiero, gdy wszystko się uspokoi i dochodzi do mnie co się stało miękną mi kolana i czuję się jakby mi ktoś w głowę przyłożył. Karetkę wzywałam raz, do pewnej starszej pani, która zaczepiła mnie jak szłam ze szkoły przez swoje osiedle (miałam jakieś 15 lat) i poprosiła o odprowadzenie do klatki bo źle się czuje. Tuż przed klatką zemdlała i osunęła się (na szczęście szłyśmy pod rękę a "babcia" była drobna, to udało mi się ją przytrzymać). Zero paniki, sprawdziłam puls, zadzwoniłam, gdzie trzeba, intuicyjnie wiedziałam co mam powiedzieć. Dwie minuty później karetka już była (pogotowie jest na osiedlu), zabrali panią i po zapytaniu, czy to moja rodzina itp., zostawili mnie na chodniku. Doszłam do domu i dopiero wtedy dotarło do mnie to wszystko. Na szczęście pani wyszła z tego i jakiś miesiąc później czatowała na mnie z synem oraz ciastem i podziękowaniami od obojga :)
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 18 czerwca 2011 o 23:06
oo widzę, że bydgoszczanie się odezwali, to i ja dołączę do pytania, @zaszczurzony jesteś z Bydgoszczy? :)
OdpowiedzTAK, panie i panowie, jestem z Bydgoszczy. Rozgryźliście mnie Bydgoszczanie.
OdpowiedzPowiem szczerze, że trochę się nie dziwię :P Ostatnio próbowałam wezwać pogotowie do nieprzytomnego menelika i tak się zdenerwowałam, że nie mogłam podać naszej lokacji. Całe szczęście, że obcy facet wyrwał mi telefon i dalej gadał z dyspozytorką, bo pogotowie chyba zabrałoby mnie z zawałem :D A skończyło się tak, że żulik wstał, powiedział, że nie chce pogotowia i poszedł, co nie zmienia faktu, że zawsze, jak widzę kogoś nieprzytomnego, staram się uspokoić i zadzwonić, gdzie trzeba, chociaż tyle mogę zrobić :)
OdpowiedzW Poznaniu też bardzo długa Grunwaldzka, też z rondem ;)
OdpowiedzNo to pozdrawiam sąsiada ;)
OdpowiedzHm, nie jestem ratownikiem, ale na wszelkich szkoleniach kursach uczono mnie, że pierwsze co się podaje, to miejsce zdarzenia, potem opis wydarzenia, a nazwisko zgłaszającego na sam koniec. Nie wiem jak uczeni są przyjmujący zgłoszenie, ale jeśli pierwszą informacją jaką potrzebują jest nazwisko osoby dzwoniącej, to nie dziwię się, że mamy tyle ofiar wypadków. Inna rzecz, że np. numer 112 to kpina sama w sobie - wiem z doświadczenia, raz kontaktowałem się (tzn. próbowałem) z policją raz z pogotowiem, w pierwszym wypadku dostałem po pysku (nie, nie prowokowałem), w drugim na szczęście nic się nie stało (ledwo przytomna kobieta do której wzywaliśmy pomoc sama doszła do siebie).
OdpowiedzZaskoczę Cię, ponad połowa zgonów jest winą tego, że gapie się tylko gapią. Zamiast udzielić jakiejkolwiek pomocy. Co ma do zwiększania liczy ofiar wypadków wypowiedzenie przez sekundę "dzień dobry, karol ixiński, chciałem zgłosić..."? Kpina w jakim sensie? Wiem, że ciężko jest się dodzwonić, ale to głównie wina tego, że ludzie całymi dniami dzwonia na dyżurkę, non stop, z totalnymi głupotami jak "gorączka" 37.7... I dyspozytor zamiast czekać na prawdziwe zgłoszenie musi użerać się z takim, że ma iść do przychodni, a nie wydzwaniać, a potrafią dzwonić kilka razy z rzędu jak dołożymy słuchawkę i argumentować, że MUSIMY wysłać karetkę bo tan ktoś nie będzie szedł do przychodni bo ma za daleko...
OdpowiedzAle miło! Aż się ucieszyłam jak się dowiedziałam, że jesteś z Bydgoszczy :) Miło mieć świadomość, że ma się w swoim mieście takiego fajnego ratownika :) Gdyby coś... mam nadzieję, że trafię w Twoje ręce :) (ale odpukać odpukać - moim marzeniem nie jest jechać w karetce na sygnale rzecz jasna :) ) Co do historii - na pewno nie tak powinno wyglądać zgłaszanie jakiegokolwiek wypadku, aczkolwiek osobiście nie mam pojęcia jak ja bym się zachowała, gdyby mi przyszło tę czynność wykonywać. Jednak znając siebie bardziej prawdopobne jest coś w stylu "eeeee...eee..." niż wrzeszczenie do słuchawki po raz n-ty nazwy ulicy którą już podałam :):) A swoją drogą skoro to było przy rondzie to pewnie wspomniałabym po prostu coś o Realu i już :D
OdpowiedzWiesz, w pewnym momencie myślałem, że może jakaś pomyłka na linii i to chodzi o Grunwaldzką w innym mieście. ;) mogła coś rzucić o realu, multikinie, albo chociaż cmentarzu... Cokolwiek. Ja tę rozmowę oczywiście skróciłem bardzo, bo to wszystko trwało jeszcze dłużej. Zespół nie był na miejscu wcześniej niż po 15-20 minutach...
OdpowiedzO właśnie, multikino jeszcze jest :) Akurat była w takim miejscu, że charakterystyczy punkt nie był trudny do znalezienia. No ale cóż :) Karetki przyjechały po 15-20 min, ale wszystko dobrze się skończyło?
Odpowiedzto teraz będzie można poznać użytkowników piekielnych w karetkach w Bydgoszczy, bo każdy się będzie pytał ratownika, czy ma szczurki;) zaszczurzony- będziesz rozdawał autografy;)
OdpowiedzHa, dobre ^^
OdpowiedzWolę zostać anonimowy ;> nie lubię łączyć świata wirtualnego z realnym ;>
OdpowiedzZaszczurzony - zapomniałeś dodać na końcu historyjki, że mówimy też, co będziemy z nim robić. :)
Odpowiedz"czy udzielono im pomocy jeśli tak to jakiej" - no tu miałem to na myśli też, że udzielona pomoc do tej pory i co zamierzają, ale to i tak by padło z dyspozytorni co teraz zamierzają robić :) ale fakt, jak ktoś ma ochotę się rozgadać to może napomknąć czy zamierza coś robić czy stać ;)
OdpowiedzTo i ja dodam coś od siebie. Kiedyś leżała kobieta nieprzytomna na chodniku twarzą w dół, zatrzymalem się, wezwałem pogotowie, że kobieta leży nieprzytomna na tej i na tej ulicy, wszystko spokojnie przekazałem. Dostaję informację, że wysyła karetkę. Po 20minutach dzwonię znowu, że dzwoniłem i wzywałem pogotowie, a dyspozytorka się do mnie rzuciła, że po co ja dzwonię, że ona już wysłała zespół, więc podziękowałem i się pożegnałem. A teraz niech mi ktoś powie, co by było gdyby tej kobiety życie zależało od szybkości przyjazdu tej karetki? Dla mnie i dla wszysytkich zgromadzonych tam to był jakiś żart - do szpitala z tego miejsca było ok. 4km, całkiem prosta droga. A żeby było śmieszniej mnóstwo samochód wcześniej przejechało obok tej kobiety i nich nawet nie raczył zahamować. Okazało się, że kobieta miała chyba złamany nos i była pijana (co mnie akurat jakoś zniesmaczyło, sam nie piję jakoś specjalnie i dlatego nie mam takiej tolerancji do pijanych osób).
OdpowiedzPo 1. Jak ktoś jest pijany jest to nieuzasadnione wezwanie karetki. Do złamań również karetki się nie wzywa o ile nie jest to uraz dolnych kończyn, który uniemożliwia samodzielne dostanie się do szpitala. Takie sytuacje NIE są stanem bezpośredniego zagrożenia życia i NIE są podstawą do wzywania pogotowia (gdybyś powiedział dyspozytorce, że kobieta jest pijana i ma tylko złamany nos, kazałaby zadzwonić Ci na policję). Po 2. karetka mogła być blokowana przez inne wezwanie, w takiej sytuacji musi najpierw skończyć poprzednie wezwanie, później przedostać się przez miasto do kolejnego (co, jak wielokrotnie podkreślałem, wcale nie jest proste, bo nie latamy i możemy liczyć tylko na łaskę i niełaskę ludzi, czy nas przepuszczą czy nie).
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 czerwca 2011 o 10:31
@zaszczurzony - jak ktoś ma cukrzycę i właśnie przechodzi jeden z tych dwóch skrajnych stanów, co to mi się zawsze mylą, to jest nie do odróżnienia od pijanego. Co więcej, nie raz nie dwa zdarzyło mi się, że takiego człowieka czuć było pijakiem, choć wiedziałem, że nie pił. Był też przypadek w Warszawie, że cukrzyk zszedł w drodze na wytrzeźwiałkę, o ile dobrze pamiętam. No i raz jak zgłaszałem "jak pijany, tylko wódy nie czuję" okazało się, że to odmiana padaczki - na szczęście był w stanie dmuchnąć w alkomat i dotrwał, aż przyjechała karetka wezwana przez policję... Ale mógł nie dotrwać, bo oddychanie miał upośledzone. Więc takie nieuzasadnione wezwanie to sobie mogą napisać na karteczce i wsadzić tam, gdzie słońce nie dochodzi - chyba, że w tym kraju studia medyczne i noszenie alkomatu (nadającego się do używania na nieprzytomnych) staną się obowiązkowe dla wszystkich.
OdpowiedzBloodcarver - jeszcze raz... Ratownicy nie wybierają wezwań do których jadą. I tak, jeżeli dojedziemy, a to alkohol, a nie cukrzyca - to jest nieuzasadnione wezwanie. To nie MY ustalamy ii ze studiami medycznymi to ma NIEWIELE wspólnego. Bo to ustalają Ci na górze. A najwięcej to ludzie rzucają się, że pijacy zajmują karetki i miejsca na SORze zdaje się, prawda? Co do cukrzyków już wypowiadałem się w jakiś komentarzach, ale już tego nie znajdę. Nie wiem czy pod tą historią czy pod inną. Więc tych karteczek nie będziemy sobie zwijać i wkładać nie-wiadomo-gdzie. Co do cukrzyków jeszcze - wystarczy, że będą nosić bransoletkę na ręku JESTEM CUKRZYKIEM. Każdy człowiek może ją sprawdzić. Znam cukrzyków i prywatnie i z racji zawodu, ale prawie żaden nie nosi tej bransoletki, która nie jednemu mogłaby uratować życie. Nikt nie każe nikomu nosić koszulki z napisem na co choruje, ale taka bransoletka nic nie waży, nic nie kosztuje (cukrzycy mogą ją dostać), a ma fajną zaletę - widać ją. Zdarzało nam się, że były zgłoszenia pt. "wygląda i pachnie jak pijany, ale ma bransoletkę/nieśmiertelnik i ma że jest cukrzykiem to dzwonię"...
Odpowiedz@zaszczurzony - Chyba nie załąpałeś, o co mi chodzi. A chodzi mi o to, że straszenie nieuzasadnionym wezwaniem w takich sytuacjach jest chore. Bez wykształcenia albo sprzętu nie da się w pełni trafnie rozpoznać pijanego. Skoro człowiek zameldował ile rozumie ("leży nieprzytomny twarzą do ziemi") to albo wezwanie było zasadne, bo na podstawie tych danych można podejrzewać zagrożenie życia, albo ktoś z pogotowia, jako dysponujący większą wiedzą a tymi samymi danymi, powinien tą zasadność oceniać. A tak, to tylko zachęcasz ludzi do zostawiania nieprzytomnych na ulicy "bo może pijany i przysolą mi mandat za nieuzasadnione wezwanie". Bezzasadne to byłoby, gdyby wzywał dysponujacy alkomatem policjant, albo dyplomowany lekarz / ratownik, mający szansę ocenić to bez sprzętu.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 czerwca 2011 o 15:37
Coś sprostuję, jeżeli karetka zostaje wezwana do osoby pod wpływem alkoholu to koszty pokrywa osoba pijana, a nie zgłaszający. :) To tak żeby nie było, ze zniechęcam do wzywania pomocy do ludzi na ulicy :)
OdpowiedzMnie uczyli, że najpierw się podaje miejsce, a swoje dane na końcu, lub gdy zapyta dyspozytor. ^^
OdpowiedzCo zrobić - dyspozytor powinien mieć jakieś przeszkolenie z uspokajania nerwowych ludzi. Łatwo narzekać, jacy to ci ludzie źli, jak sobie siedzisz w czystej dyżurce widząc monitor komputera, a osoba po drugiej stronie właśnie widziała latające kawałki pojazdów i ludzi, a teraz stoi na ulicy i patrzy na krew. Dyspozytorzy, ułatwcie tym ludziom zgłaszanie, zamiast utrudniać! Powtarzanie w kółko tego samego pytania nie pomoże, tylko bardziej zdenerwuje! Co, tak ciężko, mając tą mapę, spytać "czy widać wieżę kościoła?" albo "czy w zasięgu wzroku jest rondo?". A wysyłanie osoby, która już ma atak paniki, by jeszcze podeszła i się we krwi babrała, MUSI skończyć się rozłączeniem! No, chyba że się wam najpierw uda ją uspokoić, ale jak tak naprawdę nawet nie próbujecie...
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 19 czerwca 2011 o 12:44
No tak, a dyspozytorzy chcą źle dla ludzi, którzy są ranni, nie? Siedziałeś kiedyś na dys? ""czy widać wieżę kościoła?" albo "czy w zasięgu wzroku jest rondo?"" - dyspozytorzy NIE ZNAJĄ całego miasta, NIE WIEDZĄ gdzie jaki budynek leży. Punkty charakterystyczne podają ludzie bo karetka jak jedzie to ZAUWAŻY taki punkt. A ktoś kto siedzi w dyspozytorni nie zna rozkładu całego miasta (jakie budynki, na jakiej ulicy) i jak usłyszy ulice ixińską to wie, że tam jest burger king, kościół i supermarket... Mają tam tą swoja mapkę i co, maja teraz wymieniać wszystkie budynki wzdłuż grunwaldzkiej (w tym wypadku), wiesz jaka grunwaldzka jest długa? I ile setek budynków na niej jest? To dopiero by czas zajęło... Poza tym nie wiem czy zauważyłeś, ale o rondo pytałem: "Ale w pobliżu ronda Grunwaldzkiego? Czy z drugiej strony przy wyjeździe z miasta? Gdzieś na środku?". Ludzie w dyspo nie są alfa i omegą... Czas się pogodzić z tym, że nie wszystko w ich rękach. Obowiązkiem dyspo jest dowiedzieć się w jakim stanie są pacjenci - co za tym idzie PYTA OSOBĘ DZWONIĄCĄ bo skąd ma dyspo to wiedzieć? I kogo ma zapytać? Obowiązkiem jest też poinstruowanie co robić z poszkodowanymi PRZED przyjazdem pogotowia bo PONAD POŁOWA ZGONÓW jest winą tego, ze GAPIE TYLKO SIĘ GAPIĄ. Ratownicy, lekarze, pielęgniarki i dyspo to NIE BOGOWIE. Potrzebują pomocy tak jak każdy inny człowiek, sami nie zrobią wszystkiego. / edit: btw. na co dzień jestem ratownikiem i widzę szczątki ludzi i pojazdów, co więcej muszę je podnosić i przenosić. Ja to mam fajną i czystą pracę, nie? ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 czerwca 2011 o 14:14
Nie powiedziałem, że masz fajną czystą pracę. Ale fakt faktem, masz taką pracę do jakiej poszedłeś i te szczątki widzisz z wyboru. Nie to, co księgowa czy monter, którzy wypadek widzą raz na wielkie ileś i zwykle jednak są w szoku. Poza tym praca w dyżurce, co by nie mówić o jej stresowości jest czystsza i mniej szokująca od bycia na miejscu. W kwestii samego poinstruowania, nie raz nie dwa nie cztery słyszałem KARYGODNE instrukcje, typu od strony wzywającej: Ale jest cały we krwi, jak sprawdzę?! Ale nie mam rękawiczek! Jak to nic się nie stanie? - i gdyby nie naturalne u tamtej dziewczyny obrzydzenie do krwi, może umierałaby dziś na AIDS. A co do samego miejsca - wystarczyło od razu spytać "rondo, wylotówka czy środek" - jak z historii wynika, to coś dało. Za to być może to powtarzanie "no ale gdzie?!" w kółko załatwiło tej pani nerwy tak, ze nie miała dłużej siły gadać. Po prostu mówię, żeby do ludzi z pomyślunkiem, i nie mieć im za złe, że w takiej sytuacji nerwy im siadają. Bo na drugi raz w ogóle nie zadzwonią, i tyle będzie z waszych pretensji.
OdpowiedzZaszczurzony - naprawdę nie mozna wzywac do pijanego karetki? Przeciez pijany tez moze połamać nogi (nawet większe prawdopodobieństwo ;)), dostać zawału,ulec wypadkowi.... . A poza tym ja kiedyś złamałam rękę - miałam 8 lat - wezwano karetkę, karetka dowiozła mnie do szpitala, i nikt nie robił żadnych problemów, a przecież mogłam sama chodzić...
OdpowiedzTrochę inaczej traktuje się dzieci. Tam mówiliśmy o dorosłych. Dziecko nie rozumie co się dzieje, więc trochę ciężej je dotransportować na własną rękę (co nie znaczy, że trzeba czekać dobę aż "dziecku przejdzie samo" jak jedna babka z innej mojej historii...).
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 czerwca 2011 o 19:35
Wiek ma akurat znaczenie w ocenie szans potencjalnego pacjenta. Inaczej patrzymy na 20 - latka z bólem w klatce piersiowej a inaczej na 80 - latka z tym samym problemem. Co do nazwiska osoby wzywającej nie zapominajcie, że to teoretycznie osoba pozostająca z poszkodowanym od chwili wezwania do momentu przyjazdu zespołu (piszę "teoretycznie" bo też różnie bywa) - powinna być w stanie opowiedzieć zespołowi karetki to co dyspozytorni plus ewentualne zmiany w stanie pacjenta do czasu ich przyjazdu. Czasem takie info mogą mieć decydujące znaczenie. Co do szoku - możemy na niego zwalić niestety tylko niewielką część "nieudzielenia pomocy". Znacznie więcej przypadków dałoby się wyjaśnić zwykłym lękiem ("A jak mu coś zrobię?" "A jak się czymś zarażę?") oraz jeszcze zwyklejszym tumiwisizmem ("A dlaczego akurat ja? Jest tylu innych w około" - pomyśleli wszyscy świadkowie wypadku). Dołączę się zatem do pedagogicznej działalności Zaszczurzonego i pokrótce wyjaśnię, że: 1) Nie da się bardziej zaszkodzić osobie, która umiera, lepiej robić kiepski masaż serca niż nie robić nic 2) Nie ma konieczności wykonywania zniesmaczającego tak wiele osób sztucznego oddychania, lepszy będzie sam masaż serca (byle bez przerwy) niż zaniechanie ratowania "bo nie zrobię usta - usta" 3) Zarażenie się chorobami przenoszonymi z krwią jest oczywiście większe w przypadku osób po wypadku, ale w przypadku wykonywania standardowego RKO u, dajmy na to, zawałowca ryzyko zarażenia się czymś podczas wykonywania masażu serca czy usta - usta jest minimalne. Przepraszam za długość posta i dziękuję za uwagę :)
OdpowiedzKocham Cię normalnie. Wyczerpałaś wszystko co chciałem po raz setny powtórzyć, więc już nie będę ;)
Odpowiedznajlepiej poczytać wytyczne polskiej rady resuscytacji 2010 :)
OdpowiedzZgadzam się w 100% z Nietoperzycą :) i jak napisała ja też "dołączam się do pedagogicznej działalności Zaszczurzonego". Rozumiem, że ludzie nie będący związani na co dzień z medycyną mogą być w szoku dzwoniąc po pomoc ale uważam, że spokojny rzeczowy ton dyspozytora zadającego najczęściej pomocnicze pytania działa uspokajająco i pozwala zebrać potrzebne informacje. A poruszając trochę inny wątek: nie rozumiem jak świadkowie wypadku zasłaniając się brakiem kompetencji/strachem/stresem (niepotrzebne skreślić) nie są w stanie chociażby zadzwonić po pomoc, ale z użyciem telefonu do zrobienia zdjąć poszkodowanym i natychmiastowego wysłania znajomym już nie ma takiego problemu... .
OdpowiedzDokładnie. Przez 10 lat służby jestem chyba na tysiącach zdjęć, w setkach tysięcy komórek, nie mówiąc już o ilości filmików...
Odpowiedzzaszczurzony- mówiłam, że zaczniesz niedługo autografy rozdawać;p
OdpowiedzJednak gdy zdarza się taka sytuacja to człowiek kompletnie głupieje, gdy mojemu małemu kuzynowi coś się stało to na początku słowa mojej mamy nie miały prawdopodobnie żadnego sensu, ale na szczęście w końcu zdołała się opanować i wytłumaczyć co się stało.
OdpowiedzJa troche nie rozumiem większości ludzi. Powiem wam 2 wersje 1 historii, w której byłem głównym bohaterem ;]. 1. wersja prawdziwa-wracając z kolegami ze szkoły (było nas 6 czy 7) mijamy las i trochę pola. postanowiliśmy podpalić trochę pola. No cóż najzwyklejsi gówniarze. Było to 4-3 miesiące temu. W ten dzień dosyć mocno wiał wiatr, ale nie patrzyliśmy na to. I zaczęło się ogień był metr na metr i zaczął się szybko rozprzestrzeniać (wcześniej ustaliliśmy, że ja i jeszcze 1 kolega gasimy) zacząłem gasić, a kolega stoi. Myślę sobie Ku*wa Ch*ju rusz się, bo sam nie dawałem rady za szybko się rozprzestrzeniał. Moi "najlepsi" przyjaciele postanowili opuścić to miejsce, bo jakaś babcia się patrzy i jeszcze ktoś na policje zadzwonić. Pomyślałem sobie "Ja jeb*e jakie frajery...". gaszę dalej, ale ogień jest już 5x2. Podchodzi wspomniana babcia i mówi jak masz telefon to dzwoń na straż i najzwyczajniej sobie poszła. Teraz to myślałem, że wskoczę w ten ogień, żeby mnie spalił. Dobra dzwonie i teraz czas na rozmowę.[P]racownik i [J]a [J] (dyszący mówię, bo się troche zmachałem i jeszcze ten ogień) Dzień dobry ktoś podpalił pole przy zalewie(takie jeziorko) [P] Poproszę o pana godność [J] Paweł ******* [P] Gdzie dokładnie? I tu zaczęło się piekło :D [J] yyyy.. No ten no... przy tym... jak ona się nazywała.. no.. 22. ... tego pułku piechoty. Nad zalewem przy tym no... przy lasku tym... jak sie do PG4 idzie. [P] Dobrze wysyłam Straż No dobra to uciekam w stronę, co koledzy uciekli i patrzę dwóch biegnie po mnie. Idziemy do reszty tak gadamy i sobie myślę: Dobra ch*j wracam bo jeszcze pomyślą, ze to ja podpaliłem. W poczekaniu starałem się jeszcze ugasić trochę i miałem szczęście, że była wydeptana dróżka między polem, a lasem bo by las się zapalił. Przyjechali po 5 minutach wzięli jakieś metalowe łopaty czy co tam mają gaszą. jeden z nich podchodzi do mnie pyta się o imię, oczywiście podaję i opowiadam dosyć krótką 2. Historię pyta czy ja zadzwoniłem , no ze ja i podziękował za dobrą postawę i poszedłem do kolegów. Teraz druga historia: Wracam ze szkoły widzę, ze ktoś ucieka podchodzę i patrzę, a tu ogień i dzwonię na straż i staram się ugasić. :D. A teraz coś co mną wstrząsnęło: Bo mam takich kolegów, co pierwsi do robienia głupot, a hipokryci, ze szok. Potem jak zostałem tylko z tym naj to mi mówił, że oni już chcieli iść, ze podobno słyszeli policję(oczywiście nie było żadnej), że jeszcze mnie złapali czy coś i wydam ich, ze podpalili ze mną. I że tylko on i jeszcze jeden choć tak mniej spokojnie czekali. Jak mnie zobaczyli wychodzacego zza rogu to oni podbiegli, a tamci zaczęli już iść w drugą stronę. No takie jakich mam fajnych kolegów ;] I dodam, że współczuje strażakom w tym momencie dowiedziałem się jakie to ch*jowe uczucie walczyć z bezlitosną naturą. Jak wracałem do domu to było mi tak gorąco, że przebrałem się w spodenki na W-F i zdjąłem kurtkę i bluzę, a na dworze było z 10 stopni Celsjusza i miałem całą czerwoną twarz przez dobrych parę godzin. POZDRAWIAM I PODZIWIAM WSZYSTKICH STRAŻAKÓW, RATOWNIKÓW, POLICJANTÓW I INNYCH, KTÓRZY RYZYKUJĄ WŁASNYM ŻYCIEM DLA INNYCH. sorki, ze takie długie :D
Odpowiedz"czarna plama" miała jakieś 4x12 i zastanawiam się co by było, gdybym był jak moi koledzy i uciekł, oraz co by było, gdyby ta babka nie podeszła( znaczy myślałem, o zadzwonieniu na straż, ale ten pierwszy raz jest straszny, bo nie wiesz jak zareagują i czy ciebie nie oskarżą o coś, ale teraz wiem, żeby od razu dzwonić bo to też są ludzie;]). Ostatecznie 2 tygodnie po tym nic nie było widać roślinność odrosła ;]
Odpowiedz