Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

To jest jeden z dni, których nigdy nie zapomnę. Każda osoba na…

To jest jeden z dni, których nigdy nie zapomnę. Każda osoba na kierunku medycznym ma taki moment, w którym myśli, że jednak nie podoła, że może lepiej zmienić studia, bo od nas zależy czy ktoś przeżyje czy nie i tak dalej.
Ta historia miała miejsce w czasach, kiedy byłem na trzecim roku studiów. Dostałem wtedy swoją pierwszą pracę jako ratownik. Miałem właśnie wtedy taki czas, w którym obawiałem się o swoje kompetencje, od których zależy życie innych ludzi.

Dostaliśmy wezwanie do faceta, który wpadł pod tramwaj. Wtedy jeszcze nie jeździły Ski, tylko Rki czyli tzw. reanimacyjne w składzie ratownik, lekarz i kierowca (najczęściej też ratownik, jak było w naszym przypadku). Byłem okropnie zdenerwowany, na dworze ciemno, ciemno, a radio co chwilę podawali, że mamy się spieszyć bo facet się nie ruszą, ktoś podobno sprawdził i nie oddycha, ale nikt nie podjął się pierwszej pomocy, bo za dużo krwi. Dojechaliśmy na miejsce, dopadliśmy do tego gościa. Jako, że byłem osoba uczącą się to spełniałem taką rolę podaj to, przynieś tamto. Faktycznie, facet mooocno krwawił. Jak "odzyskaliśmy" go to pędem do karetki. W karetce wszystko zalane krwią, tamowaliśmy czym się dało. Im bliżej szpitala tym mocniej się staraliśmy. Jedziemy tak szybko, że z tyłu nami lekko rzucało aż, zwłaszcza mnie, bo nie miałem takiego obycia w utrzymywaniu się bez trzymanki w pędzącym pojeździe. I jesteśmy już naprawdę niedaleko, mała uliczka po drodze i... nagle karetka się zatrzymuje. I to gwałtownie. Pytamy co się stało, dlaczego stoimy, a kierowca do nas, że jakiś idiota stoi na drodze, z boku zaparkowane samochodu i nie da się ominąć. Niewiele myśląc wyskoczyłem z tej karetki, okrwawiony, z przerażeniem i wkur... wkurzeniem w oczach i dopadłem do tego samochodu, otworzyłem drzwi i krzyczę:

-Panie, ku*wa! Co pan najlepszego odpier*alasz!?
-Eee, myślałem, że chcecie sobie drogę skrócić i dlatego na sygnale - widać było w jego oczach strach po tym jak zobaczył mnie wpół czerwonego.
-Spie*dalaj pan stąd!

W ten sposób straciliśmy ponad minutę. Facet zmarł przed dojazdem do szpitala, na miejscu jeszcze próbowano go odratować, niestety utrata krwi była zbyt duża. Pluję sobie w brodę, że nie spisałem z nerwów numerów rejestracyjnych tego samochodu. Podaliśmy policji opis wozu i kierowcy, niestety stwierdzili, że "po takim opisie nic nie zrobią".
Wtedy pierwszy raz spotkałem się z głupotą ludzką, która przeszkadza zespołom karetek w pracy. Oczywiście za śmierć pacjenta nas prokuratura ganiała. To był mój pierwszy zgon i nie zapomnę go do końca życia. Tak samo widoku tego gościa w samochodzie, który nie zjechał karetce z drogi bo myślał, że "chcemy sobie tę drogę skrócić"...

Nie wiem skąd w ludziach to przekonanie, że jak jedzie straż, policja lub karetka to "chcą sobie skrócić drogę" albo "nie chce im się stać w korkach"... A "najfajniejsze" jest to, że jak na miejsce wezwania dojeżdżamy długo to jeszcze ludzie na nas krzyczą, że całe 10 minut minęło... Niestety, karetki nie latają i jeżeli ktoś Was kiedyś nie ustąpi takiemu pojazdowi drogi niech pamięta, że możemy jechać do Waszych domów...

Pogotowie

by zaszczurzony
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar erystr
-1 25

kumpel mi kiedyś opowiadał że u niego na osiedlu policja specjanie jechała (kilkadziesiąt razy) na sygnale przez miasto (nieduże) by sobie policjanci mogli szybciej dojechać do sklepu po browarka...

Odpowiedz
avatar Kosz
27 29

No właśnie ,,kumpel mi opowiadał''. Jedna z legend urbana, tylko że ekstremalnie szkodliwa. Owszem, w skali kraju takie coś się może zdarzyć, ale rozpowszechnianie takich opowieści daje skutki jak wyżej. Nawet jak ułatwisz 20 razy patologicznym policjantom dojazd na pączka, to i tak lepiej niż jak jeden raz nie ułatwisz tym, co ratują życie.

Odpowiedz
avatar NobbyNobbs
0 8

@Kosz a ja widziałem jak goście z OSP zajechali na sygnale pod sklep, jeden wybiegł z samochodu a po chwili wbiegł z piwami w ręce. Odjechali z piskiem opon. Oczywiście pusta jezdnia więc to były żarty ku uciesze publiki.

Odpowiedz
avatar zireael
13 15

jak karetka jedzie zawsze myślę o tym ze to do kogoś, kto ma rodzinę itd. Po tym jak do mojej babci musiała przyjechać karetka (wylew) aż mnie zamurowuje na chwile jak słyszę sygnał. Żeby bylo ciekawiej od jakiegoś czasu mieszkam kolo szpitala wojewodzkiego:/ Pozdrawiam, mam wielki szacunek dla ratowników. I w o dodatku miłośnik szczurów;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 czerwca 2011 o 0:53

avatar B33M
6 8

Wiem, co znaczy praca (jeszcze wtedy pielęgniarki) w karetce. Mama mi opowiadała gdy pracowała jeszcze dla pogotowia ratunkowego w Polsce. I mimo, ze nie pracuje juz 5 lat w kraju widzę, że wiele się nie zmieniło. Cały czas twierdzę, ze służbom ratunkowy TRZEBA pomagać.

Odpowiedz
avatar tcmt
12 12

Ja szanuje ratowników i zastanawiam się co za idioci jeżdżą po drogach że nawet karetki nie przepuszczą. Kiedyś miałem sytuacje że stałem na przystanku i akurat jechała karetka przez skrzyżowanie oczywiście przejechać nie mogła bo kawałek dalej był taki korek i dodatkowo w drugą strone jechało pełno samochodów i żaden debil nie pomyślał żeby zjechać i umożliwić przejazd. W tym czasie (nigdy tej sceny nie zapomne) widziałem jak ratownik w karetce reanimuje człowieka i zastanawiam się do dej pory czy ten człowiek przeżył i czy jeżeli nie przeżył to czy żyłby gdyby karetka dojechała do szpitala

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 czerwca 2011 o 1:23

avatar zaszczurzony
18 18

Uwierz mi, że my też przy każdym zgonie w karetce zadajemy sobie takie pytanie... Wbrew pozorom dla nas to wcale nie jest taki pryszcz stracić pacjenta... Do śmierci nie można się przyzwyczaić, zwłaszcza, że masz na sobie krew tej osoby.

Odpowiedz
avatar B33M
6 6

Trochę off topa walne Możesz mi Zaszczurzony powiedzieć jak to jest z tzw. kontaktem ICE w telefonje? Używa się tego gdy np pacjent jest NN i tylko telefon bez dokumentów? Pytam z czystej ciekawości, sam posiadam nawet widget ICE i po naciśnięciu alarm kontaktuje się z zapisanymi osobami w zależności która odbierze. Pozdrawiam.

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
14 14

Tzn, to jest tak. My jako ratownicy tego raczej nie używamy ze względów czysto prawnych - zdarzało nam się, że gapie oskarżali nas o KRADZIEŻ. Jak pacjent jest NN to zazwyczaj dopiero na SORze sprawdzają czy ma dokumenty, czy jest karta ICE lub czy jest jakiś wpis w telefonie - choć oni również nie mają do tego prawa. ICE to świetna rzecz, zawsze i wszędzie będę to chwalił, sam wszystkich znajomym naokoło to wciskam, ale w Polsce jest taka troszeczkę nieuregulowana sytuacja prawna, co do zaglądania w wszelkie telefony, portfele. Wiesz, najlepiej by było jakby pacjent się obudził i nam pozwolił ;) ale wtedy mógłby się też przedstawić i nie byłoby problemu ;) za to szalenie pomocne są bransoletki z napisem czy ktoś na coś choruje (np. jestem cukrzykiem, jestem astmatykiem itp). z tego bardzo często korzystamy. Ale niektórzy cukrzycy nie mają takiej bransoletki, nie noszą nieśmiertelnika (nieśmiertelniki też zawsze sprawdzamy, na nich często znajduje się informacja o chorobach) tylko tzw. kartę cukrzyka, którą noszą w portfelach... Jak mam służbę na SORze wyjątkowo to jak mówiłem, sprawdzamy, dzwonimy do rodziny, my w karetce po 1. nie mamy czasu tego robić jak nam się klient wykrwawia, no a po 2. gapie mogą narobić na problemu. / edit: ale podobny problem jest jak np. rozetniemy ubrania w trakcie np. reanimacji... zdarzyło się, że jeden facet nas oskarżył, że rozcięliśmy mu nożyczkami spodnie :D bo miał tak rozległe rany nóg, że musieliśmy szybko krew zatamować, nie było czasu ściągać delikatnie spodni żeby się nie zniszczyły... uratowaliśmy mu nogi -gdyby nie to, wtedy by je stracił- a koleś nas oskarżył bo on te spodnie lubił i dużo za nie zapłacił i to jest "zniszczenie mienia" ;) to samo może przytrafić się niestety osobom, które dokonują pierwszej pomocy...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 czerwca 2011 o 12:18

avatar Ahafiya
5 5

No tak, najlepiej, jakby stracił te nogi, a spodnie powiesił na ścianie w ramce... 'Płytka wyobraźnia to kalectwo'

Odpowiedz
avatar jyyli
1 1

Straszna historia. Sama nie rozumiem, czemu kretyni tak robią. Przez jakiś czas mieszkałam w mieście, gdzie nagminnie się z tym spotykałam i bałam się o własne zdrowie, bo w końcu któryś z kierowców-kretynów mógłby wjechać i we mnie. Na szczęście teraz już tam nie mieszkam ;)

Odpowiedz
avatar wszyscyumrzemy
16 18

Jezu, ta historia jest tak okropna, że aż mi głupio wcisnąć "dobre". Może niepotrzebnie odzywa się tu moja mściwość, ale szkoda, że faceta nie pociągnięto do żadnej odpowiedzialności. A nawet może nie tyle chodzi o odpowiedzialność, ile o uświadomienie mu, że być może z jego winy zginął człowiek. To by go czegoś nauczyło. P.S. Dopiero jak dodałam komentarz, zobaczyłam jak tragikomicznie wygląda tu mój nick, wybaczcie. :|

Odpowiedz
avatar geez
9 13

szkoda, że Twój post nie był edytowany po dodaniu, więc Post Scriptum napisałaś "za pierwszym razem" ;)

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
8 8

Wg mnie to akurat nie mściwość, tylko czysty ludzki odruch... To się stało kilka lat temu, a ja to pamiętam jak dziś. I twarz tego gościa z auta też pamiętam, jak go kiedyś spotkam jestem pewien, że rozpoznam!

Odpowiedz
avatar atheo
3 5

Podziwiam z całego serca za to że wytrwałeś... Ja nawet zastrzyku psu nie potrafiłam zrobić, po prostu nie mogę... A pracować przy ludziach, krwi? Ich ból... Po prostu szacunek dla Ciebie. Po prostu gdy widzę że opowieść jest twoja, daję mocne bez zastanowienia :) Nie dość że dobrze piszesz, to twoje historie mają w sobie coś odpowiedniego. A co do ludzi. Niestety większość nawet nie zadbałaby gdyby to komuś bliskiemu działa się krzywda, co jest smutne...

Odpowiedz
avatar adela845
1 1

Jestem tego samego zdania,też podziwiam, kiedyś chciałam iść na ratownika,ale stwierdziłam,że nie wytrzymała bym psychicznie chyba jak bym miała do dzieci jeździć, do dorosłych to jeszcze jeszcze jakoś bym dała radę...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 czerwca 2011 o 10:01

avatar zaszczurzony
11 11

Słuchajcie, to był właśnie dla mnie taki czas co to myślałem, że nie podołam, że to nie dla mnie, że przeze mnie będą ginąć ludzie. Do dzieci najczęściej jeździmy jak jestem na P, ale to są rozbicia głowy, złamania rąk i nóg, takie co to normalnie dzieci się wygłupiają i wpadają na drzewa, kamienie i inne dziwne rzeczy ;) dodam, że dzieci zazwyczaj są tak zafascynowane jechaniem karetką i nami, że dużo śmiechu jest :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 12

Jasne, moze sie zdarzyc, ze ktos chce skrocic sobie droge(jak pewien polityk, ktory ppdczepil sie pod konwoj). Ale i tak lepiej chyba 5razy przepuscic kogos, komu spieszy sie na kawe, niz nie przepuscic karetki z rannym i byc wspolwinnym jego smierci! Zreszta, moim zdaniem kary za blokowanie karetki na sygnale, jak i jechanie na sygnale po paczki powinny byc takie, zeby sie pos*ali z wrazenia. Nawiasem mowiac, czy ja dobrze zrozumialam, ze on specjalnie po to stanal, zeby Wam zagrodzic droge?

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
10 10

Na to wyglądało, że gościu tam na kogoś czekał (stał już jak skręciliśmy w tą ulicę - relacja kierowcy, bo ja z tyłu nic nie widziałem) i jak zbliżaliśmy się to nie raczył zjechać na bok. Bo jak to powiedział: myślał, że chcemy sobie drogę skrócić... Taka osoba może zostać wzięta do odpowiedzialności z opóźnienie pojazdu uprzywilejowanego, ale nasz błąd, że w nerwach nikt nie spisał numeru rejestracyjnego tego gościa...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 12

Autorze znam takie uczucie. A nawet oba. I powiem, ze tego pacjenta nigdy nie zapomnisz. Ja tez nigdy nie zapomne 15-o letniej ziewczynki ktora umarla mi na rekach. Potem sie dowiedzialam, ze to byly jej 15 urodziny.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 czerwca 2011 o 10:44

avatar zaszczurzony
15 15

To było dosłownie na samiutkim początku mojej pracy, może 3 lub 4 wyjazd, pierwszy taki "poważny". Ten gość wpadł pod tramwaj, więc chyba nie muszę tłumaczyć jak wyglądał, krew lała się chyba z każdego miejsca jego ciała. My byliśmy cali czerwoni, kapało z nas dosłownie, bo to i tętnice poprzerywane, tamowaliśmy jak się dało. Wydaje mi się, że facet i tak by nie przeżył, utrata krwi była tak gwałtowna, że raczej nie miał szans. Dla mnie to była trauma. Jeszcze później jechaliśmy tą karetkę umyć i odkazić bo to przecież po ścianach krew spływała. Jak na pierwszy wyjazdy to mi los niezłe zapoznanie się z zawodem zafundował... /edit: nie zapomnę jednego widoku, jak pod szpitalem rozsunęliśmy drzwi i krew lunęła na chodnik, brr... I taki charakterystyczny plask był. Cholera, ten plask mi się później w nocy śnił.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 czerwca 2011 o 12:33

avatar kalipso
13 13

Mam sąsiada ratownika, drugi rok jeździ.Spotykamy się czasem na schodach.Jak ma dobry dzień to coś opowie, jest się czemu dziwić, czasem pośmiać. Kiedyś siedział za domem, ponury jak noc.Palił jednego na drugim.Chciałam wiedzieć dlaczego? Tylko głową kręcił.Przysięgam że chyba płakał wcześniej.Powiedział tylko że dziecko i że bardzo się starali, potem machnął ręką i zapalił następnego.Czasem lepiej nie pytać.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 12

Kazdy kto wybral medycyne wie jakie uczucie towarzyszy nam kiedy uratuje sie czlowieka. Dotyczy to kazdego. Lekarza, pielegniarki i ratownika. Ale wiemy tez jak to jest jak sie traci kogos. Ja bylam na drugim roku studiow. Byl straszny wypadek, samochod zderzyl sie z ciezarowka. Dwoje 26-o latkow przezylo. Dziewczynka ktora probowalam utrzymac przy zyciu za wszelka cene do przyjazdu karetki ale niestety sie nie udalo. Przez kilka tygodni czulam sie winna i wsciekla na siebie. I mialam zal do wszystkiego. Bylam wsciekla na siebie bo juz choc mialam jakas wiedze, zamierzalam ratowac ludziom zycie to nie udalo mi sie uratowaj tej dziewczyny. Zwatpienia w tym zawodzie beda zawsze. I zawsze pytanie czy nie dalo sie nic wiecej zrobic.

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
8 8

To są takie rzeczy, które zostaną dla nas tajemnicą. Najgorszy był ten plask krwi o chodnik jak rozsuwaliśmy drzwi pod szpitalem. No kurcze, przysięgam, że śniło mi się to przez kilka nocy i się budziłem.

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
12 12

Czasami jest tak, że np. wracamy do bazy i mamy wezwanie... to co, mamy wtedy powoli dojechać do bazy i dopiero stamtąd jechać do pacjenta na sygnale?

Odpowiedz
avatar Tubka
3 5

Niestety ja się podepnę pod niepopularną wypowiedź zanna. Mieszkam w małej wsi tuż przy skrzyżowaniu i nie raz zdarzało mi się słyszeć karetkę(a wierzcie mi, że w małej wsi słychać karetkę już z odległości 5km), która włączała sygnał tylko po to, żeby przejechać skrzyżowanie na czerwonym świetle i zaraz za wsią wyłączyć sygnał. Ciężko mi uwierzyć, żeby pacjentowi się na 20 sekund pogorszyło, albo akurat w tym momencie dostali wezwanie i zaraz odwołanie. Pewnie za wyrażanie tak niepopularnej prawdy zostanę zminusowana, ale to jest wyraźne i wręcz chamskie nadużywanie przywilejów. Jednocześnie uważam, że za zajeżdżanie drogi karetce na sygnale więzienie to mało. To może być (jak w tej historii) współodpowiedzialność za czyjąś śmierć :(

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 czerwca 2011 o 18:17

avatar zaszczurzony
2 2

Tubka, nie przeczę, że są ratownicy/lekarze, którzy wykorzystują przywileje. Osobiście na mojej zmianie tego nie robimy. Nasz "region" mamy w o tyle przejezdnym miejscu, że nie specjalnie się korkuje, więc nie mielibyśmy nawet okazji. Z drugiej strony myślę, że ludziom nic się nie stanie jak raz na kilka miesięcy przepuszczą karetkę - nie ważne czy jadącą do wypadku, do szpitala czy tak sobie - na sygnale. Bo nie wierzę żeby komuś zdarzało się to codziennie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 8

A nie pomyslales, ze mogli jechac spokojnie, bo pacjent mogl byc stabilny i w dobrym stanie, a nagle moglo sie znacznie pogorszyc? jezdzilam karetka kilka razy (nie jako pacjent) i niejedno widzialam. U nas jest tak, ze jak zdarzy sie wielki wypadek to lekarze ze szpitala jada na miejsce wypadku, a kazdy inny dostepny ( czy to urolog, chirurg, alergoimmunolog czy onkolog) sa na ER i zajmuja sie pacjentami. Sciaga sie kazdego lekarza, ktory jest dostepny. Nieraz pamietam ze lekarze brali do szpitala swoje dzieci bo nie mieli ich z kim zostawic. Oddawali pod opieke pielegniarkom albo do przedszkola dla pracownikow. A w nocy ktos je prowadzil do wolnej sali by poszly spac. Raz ja musialam zabrac corke. Uciekla z sali, i schowala sie w prosektorium.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 czerwca 2011 o 21:52

avatar grisznik
5 5

To sobie ciekawe miejsce córka wybrała, nie ma co...

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
5 5

Tak też może być, ale najczęściej jest to tak, że w trakcie powrotu do bazy dostajemy kolejne wezwanie i dlatego w trakcje spokojnej jazdy jagle włączamy gwizdki

Odpowiedz
avatar ghazi
0 2

Mi jest najbardziej smutno, jak widzę ludzi, którzy widząc pojazd na sygnale HAMUJĄ. No szlag mnie wtedy trafia, może właśnie jadą z kimś umierajacym, wiec trzeba spie..alać jak NAJSZYBCIEJ z drogi wciskajac GAZ do oporu, odtamować skrzyżowanie wjeżdzajac na czerwonym świetle, zeby ta karetka z tyłu mogła wjechac, a nie po heblach, zeby wóz na sygnale wjechał nam w bagażnik :/

Odpowiedz
avatar hukasz
0 4

Niestety nie masz racji. Naprawdę chcesz wjeżdżać na skrzyżowanie na pełnym gazie przy czerwonym świetle..? Prawidłowe postępowanie to USTĄPIENIE karetce z drogi (czyli zjechanie na bok, pasy ruchu są wystarczająco szerokie) a nie grzanie przed nią.

Odpowiedz
avatar erix
0 2

Tak z ciekawości. Jak się krew tak leje z poszkodowanego, to jak się zabezpieczacie od AIDS?

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
5 5

Nie mam zabezpieczenia... tzn. niby mamy rękawiczki na rękach, można założyć maskę na usta, ale kto ma czas na maskę? Rękawiczki wiadomo, obowiązkowe. Jak stoisz nad facetem, z którego się leje nie ma czasu myśleć o zarażeniu. A jak się zarazisz czymś to amen, nie należy Ci się nic oprócz zwolnienia. Powinno być tak, że najpierw liczy się zdrowia ratowników, ale jak ktoś Ci zejdzie w karetce wkracza prokuratura, a oni lubią udowadniać, że to nasza wina...

Odpowiedz
avatar hukasz
2 2

Jadąc do wypadku komunikacyjnego obowiązkowo 2 pary rękawiczek, maseczka na twarz i okulary. Innymi drogami na szczęście trudniej coś "złapać".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

Jeśli już jesteśmy przy takich tematach, mogłabym zadać nieco... niedelikatne pytanie? Czy to naprawdę i zawsze jest tak, że kiedy wieziecie pacjenta w ciężkim stanie na sygnale, to, gdy on umrze (aż ciężko o tym pisać) przed dotarciem do szpitala, wyłączacie syrenę? Przepraszam, że tak prosto z mostu...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 czerwca 2011 o 15:02

avatar zaszczurzony
8 8

Generalnie właśnie tak jest. Chyba, że ktoś zejdzie 10 metrów przed szpitalem to już bezsensu jest wyłączać gwizdki. Chociaż wiadomo, jak ktoś zejdzie nam w ambulansie, ale wciąż mamy szansę go "przywrócić" to naparzamy do samego końca i dajemy wiadomość przez radio, że mają przygotować się, ale jak w połowie drogi ktoś zgaśnie, a nie mamy żadnych szans to po prostu włączamy się do ruchu. Dla nas to tak naprawdę bardzo niebezpieczne jechać 100km/h przez miasto. Wypadki z karetką wcale nie są rzadkie, ciągle o nich słychać w mediach.

Odpowiedz
avatar Gorn221
9 11

,,Witam jestem Marek palę bo muszę" ,,Witam jestem Kasia piję bo muszę" ,,Witam jestem Robert zabijam bo zajeżdżam drogę"

Odpowiedz
avatar makrauchenia
3 3

Skąd się bierze to przekonanie, pytasz? Ano, widzi się, jak już parę osób tu pisało. Stałam w pizzerii przy oknie, a na przeciwko chińska restauracja. Nie raz widziałam, jak panowie podjeżdżali karetką na sygnale po sajgonki. Nagły przypadek? Ktoś z głodu umierał? Oczywiście nie mówię, że jest to powód, by nie ustępować pierwszeństwa pojazdom uprzywilejowanym- zawsze należy zakładać, że chodzi o ludzkie życie.

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
9 9

Powiem Ci, że w trakcie służby też podjeżdżamy albo pod sklep albo do baru. Ale zazwyczaj to odbywa się tak, że wracamy z wezwania do bazy i obok nas jest właśnie sklep, bar i jakiś tam inny sklepik. To już nas tam znają i nawet możemy zadzwonić żeby nam przygotowali i tylko podjeżdżamy i odbieramy. Ale nigdy przenigdy na sygnale. No i jak robimy zakupy i dostajemy przez radio wezwanie (kierowca zawsze siedzi w wozie) to nie ma zmiłuj się, kładziemy koszyk lub dajemy sprzedawczyni i mówimy, że podjedziemy później i jedziemy. Nie ma takiego czegoś, że np. wezwanie przez radio, a my sobie zakupy kończymy. oczywiście nie odpowiadam za wszystkie zespoły karetek w całej Polsce ;) Bo jak wiadomo, są ludzie i... nieludzie.

Odpowiedz
avatar bajkabasic
2 8

Popłakałam się czytając to, co napisałeś zaszczurzony. jestem całą sobą za Tobą. Codziennie słyszę karetki i podziwiam takich ludzi jak Ty. Oby wiele ludzi wzięło sobie do serca Twój apel!

Odpowiedz
avatar sidenis
4 6

Kolejny przykład "miszcza kierownicy" -bo chcemy sobie skrócić drogę -dla jasności jestem ratownikiem z uprawnieniami do kierowania karetką. Pal 6, że jedziemy ratować komuś zdrowie/życie. Nie słyszą nas, bo zestaw audio zagłusza myśli w 3 samochodach przed i za sobą, nie "widzą" bo mają mocne auto. Któregoś razu jadąc do przypadku mieliśmy okazję ścigać się ze smarkaczem w super wypasionej bryce.... Czasem po prostu brak mi słów na głupotę....

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
4 4

Ja myślę nad zdobyciem takich uprawnień... Ale po 1. średnio mam czas, a po 2. nie wiem czy warto. Swoją drogą, nic nie mów, jak przeleciałem wtedy przed budę (kierowca serio ostro musiał zahamować) to myślałem, że złamałem sobie coś albo przynajmniej mam rozwaloną głowę. Później przez 3 dni mnie głowa bolała, a guza miałem wielkości pięści noworodka ;p

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 czerwca 2011 o 1:10

avatar hukasz
0 0

sidenis, mógłbym mieć do Ciebie też prośbę o wypełnienie ankiety nt. tego co Ci przeszkadza w pracy? Link jest w serwisie ratmed oraz ratownik-med (w komentarzach nie można podawac linków). Z góry wielkie thx!

Odpowiedz
avatar elcede
7 9

Ja tam zawsze zjezdzam karetce. W ta zime to raz sie nawet wpakowalem w zaspe robiac miejsce, ale po paru minutach udalo mi sie wyjechac. Jestem tez zdania, ze jak karetka jedzie z przeciwka i pomimo tego ze ona ma przed soba pusto, to ja i tak zwalniam i z kierunkowskazem zjezdzam tak zeby umozliwic pewny przejazd (niech sie kierowca nie denerwuje ze go nie widze, albo skrece nagle przed nim). Staram sie tez nie wyprzedzac karetek jadacych bez sygnalu (a bo to w kazdej chwili moga dostac wezwanie i wtedy powstaje stresujaca sytuacja). Nie ma absolutnie zadnego wytlumaczenia dla nie ustapienia miejsca karetce/strazy/policji i nie wazne czy jada po piwo czy niosa pomoc. Chca przejechac przez skrzyzowanie szybciej, to niech jada, mi przez to nic nie ubedzie, a moze zdazy sie tak ze beda blizej wezwania. A moze jada po to jedzenie szybko bo maja dlugi dyzur za soba i to moze byc bardzo krotka przerwa na cos do jedzenia. Dzieki Bogu do mnie jeszcze na sygnale przyjezdzac nie musieli (z tego co pamietam) i mam nadzieje ze dlugo nie beda musieli. I tak jak ktos wyzej pisal: lepiej przepuscic nawet i 100 karetek spieszacych sie do baru niz nie przepuscic 1 karetki jadacej udzielic pomocy! A za jazde za karetka (bo ktos chce sobie w korku szybki przejazd zrobic) to powinni zabierac samochod na licytacje to by sie szybko ludzie nauczyli.

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
5 7

"A moze jada po to jedzenie szybko bo maja dlugi dyzur za soba i to moze byc bardzo krotka przerwa na cos do jedzenia." - dzięki. Rzadko się zdarza, że ktoś zauważa w ogóle, że my tez musimy czasami coś zjeść. Choć akurat nasza zmiana osobiście nigdy nie jeździ po jedzenie/picie na sygnale, ale zdaje sobie sprawę z tego, że tacy istnieją. My mamy o tyle dobrze, że pobliskie sklepik i bar dali nam swoje numery i jak coś chcemy to dzwonimy i nam przygotują, tylko wpadamy, płacimy i wychodzimy. Co do jazdy za karetką, zdarza się częęęsto :D i czasami na chama nawet przez środek ronda za nami jadą :D

Odpowiedz
avatar Polais
3 5

Pieszych na światłach też się to liczy, czasami spotykam się z tym, że ktoś idzie pomimo, że karetkę z drugiego końca ulicy słychać, "bo ma zielone". Ja nie byłabym w stanie przeszkodzić karetce ponieważ sama wiem (z opowieści), że jak byłam malutka to przez takiego matoła mało brakowało, a byłoby po mnie (przedłużający się bezdech).

Odpowiedz
avatar madziolanna
-2 2

@Polais, mój brat też kiedyś wszedł na zielone gdy jechała karetka, nie wiem jak to zrobił, ale jej nie zauważył.

Odpowiedz
avatar anonim
1 3

@zaszczurzony: dwa słowa, podziw i szacunek dla takich osób jak Ty. Trzymaj się, pozdrawiam.

Odpowiedz
avatar Perzyn
5 5

Tego faceta co was zastawił... Nawet nie pociągnąć do odpowiedzialności karnej, ale zabrać do rodziny zmarłego i powiedzieć mu "Przez pana ich ojciec/jej mąż/syn umarł bo nie zdążyliśmy go dowieźć do szpitala. Gratuluję." I zostawić do refleksji, jeśli nie jest skończonym socjopatą to powinna być wystarczająca kara. Ale znajdź go tu teraz.

Odpowiedz
avatar Fimbulvinter
1 3

Taranować trzeba było!

Odpowiedz
avatar niepiekielna
-2 2

Stąd, że 20 lat temu owszem skracali sobie drogę i było to wręcz nagminne. Niedługo na podstawie historii będzie można pisać biografie ich autorów.

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
8 8

Niepiekielna - czyli skoro jakieś karetki skracały/skracają sobie drogę to dostateczne usprawiedliwienie dla tego, żeby nie przepuszczać żadnej? Myślę, że skracająca sobie drogę karetka (co wcale nie jest takie częste jak się ludziom wydaje) to małe wynagrodzenie dla ratowników za to, co robią na co dzień. Co Wam się niby stanie jak karetka sobie skróci drogę? Lepiej chyba przepuścić karetkę skracającą sobie drogę, niż nie przepuścić karetki walczącej o życie.

Odpowiedz
avatar morphix
-1 3

Oczywiste jest że jak wszędzie i w słóżbach wszlkiego rodzaju znajdą się debile którzy naginają prawo i korzystja z przywilejów, ale czy to jest powód żeby wszystkich ładować do jednego wora... Ten facet ewidetnie nadaje się do odstrzału, zatrzymywanie karetki na sygnale jest dla mnie niedopuszczalne.

Odpowiedz
avatar makrauchenia
2 2

Ojej- rozumiem, że karetkami jeżdżą ludzie i że potrzebują czasami coś zjeść. Odpowiadam tylko na pytanie zawarte w historii, skąd w ludziach przekonanie, że pojazd na sygnale chce sobie tylko skrócić drogę. Jak się takie akcje ogląda regularnie, to się rozumie. Niejednokrotnie słyszałam komentarze moich kolegów pizzermanów typu: "J...ane cwaniaki, po sajgonki im się spieszyło!". Jeszcze raz podkreślam, nie jest to powód, by nie ustępować- zasada "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" nie ma tu zastosowania, ale ma się jakiś taki niesmak...

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
1 7

Trzeba czasami pomyśleć o tym, że lepiej żeby podjechać po sajgonki na sygnale, zjeść je szybko i czekać na akcję niż podjechać, zamówić, czekać, zjeść - podobno mamy być cały czas gotowi do akcji to im krócej trwa ten proces to chyba jasne, że tym szybciej jesteśmy na "raz" (w sensie szybko) gotowi.

Odpowiedz
avatar yuzu
0 2

Kilka lat temu w rodzinnej miejscowości na granicy powiatów, rodzinka mojego faceta robi małego grilla. Po sąsiedzku mieszka jego ciotka i wujek. Nagle ciotka podbiega do płotu, woła o pomoc. Mężczyźni pobiegli pomóc w tym syn wuja (instruktor jazdy, na reanimacji się znał). Od razu telefon na pogotowie. I tu czekała nas niespodzianka. Przez prawie godzinę (!!!!) trwała przepychanka żeby dzwonić do drugiego powiatowego miasta, bo nie ich teren. Jak już w końcu wysłali karetkę czekaliśmy na nią pół godziny! Przejazd samochodem z przepisową prędkością trwa 10-12minut. A Panowie z karetki zamiast ruszyć du*ę jak już podjechali to wysiali z niej z prędkością ślimaka! Jakby na wakacje przyjechali i zaczęli się rozpakowywać. SIC!!! Oczywiście był pomysł żeby zawieść go samemu, jednak Pani na 112 stanowczo zabroniła, bo jeśli coś mu się stanie to będzie z naszej winy. Niby jakieś tam (nieumyślne???) spowodowanie śmierci. Nie pamiętam dokładnie ani nie rozumiem. Wujek zmarł, chwilę przed przyjazdem karetki (o czym poinformowali nas Panowie "ratownicy")

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
1 3

Ratownicy nie mogą stwierdzać zgonów... i chyba na resuscytacji, a nie reanimacji...

Odpowiedz
avatar assdaad
1 1

podziw i szacunek dla takich ludzi jak Ty... moim zdaniem karetkę przepuszczać powinno się zawsze, nieważne po co jedzie na sygnale. jednak doskonale zdaję sobie sprawę skąd w ludziach takie podejście. miesiąc temu sama miałam wypadek - budowa źle zabezpieczyła przejście dla pieszych i przejazd dla rowerów. Pod koła wyskoczył mi facet, nie chcąc go rozjechać zatrzymałam się na blaszanej "barykadzie" oddzielającej przejście od ulicy - faceta nie dało się ominąć, było zbyt wąsko. On oczywiście poszedł dalej jak gdyby nigdy nic, a ja zostałam zakrwawiona z poważnie rozciętą ręką. Jakiś mężczyzna, który nadszedł za chwilę zadzwonił na pogotwie. po dobrej pół godzinie - jeśli nie dłużej - czekania dostał telefon zwrotny, że skoro nie straciłam przytomności oni przyjadą za kilka godzin i jak nie chcę czekać to mogę sobie sama podejść na pogotowie (co najmniej kilometr dalej)! Rozumiem, że często ratownicy dostają poważne zgłoszenia o zagrożeniu życia, przy czym moja ręka to pikuś, ale wątpię, żeby mieli tyle takich zgłoszeń, by na karetkę trzeba było czekać 5 czy 6 godzin... zwłaszcza, że ręka cały czas krwawiła... idąc na pogotowie mijałam wielu ludzi, którzy gdyby mogli wyskoczyliby na środek jezdni, byle tylko do mnie nie podejść... zakrwawione (niegdyś białe)buty, spodnie, bluzka... rower został na miejscu wypadku, więc przynajmniej na nim krwi nie było widać podczas mojej podróży. Na szczęście spotkałam cudowną kobietę, która mimo że nie powinna tego robić podwiozła mnie do szpitala i w drodze uspokajała. Okazało się, że teoretycznie nie jest to groźna rana; skończyło się na 8 szwach, choć do dziś nie mogę zbyt wiele zrobić moją "wiodącą" ręką... @zaszczurzony: Mam nadzieję, że będzie coraz więcej takich ratowników jak Ty! Pozdrawiam

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
2 2

Ale zrozumcie, to NIE ratownicy "wybierają" gdzie pojadą... My tylko dostajemy przykaz z dyspozytorni, sami NIE MOŻEMY decydować gdzie jedziemy i czy pojedziemy bo też nie mamy prawa odmówić. Do nas NIE DOCIERAJĄ wszystkie zgłoszenia, zatrzymują się one na dyspozytorni i jeżeli dyspozytor zdecyduje, że karetka jest potrzebna to daje sygnał nam i dopiero my jedziemy... To takie sprostowanie do tego co napisałaś. :) I dzięki, ale znam wielu ratowników dużo lepszych ode mnie :)

Odpowiedz
avatar assdaad
1 1

rozumiem, i nie mam o to pretensji do ratowników:) po prostu większość ludzi ma takie samo pojęcie o pracy ratownika, jak choćby nie wiem... jubilera. nie znamy jego narzędzi pracy ani drogi, którą przechodzi zwykły kawałek metalu, zanim stanie się łańcuszkiem. tutaj też większość nie zna drogi od naszego zgłoszenia do gotowego "produktu", jakim jest pomoc ratownika. Dlatego strasznie się cieszę, że znalazłeś się na tym portalu - może wreszcie opinie o ratownikach medycznych się poprawią. wracając jeszcze na chwilę do początku - ratowników i lekarzy, którzy pomogli mi tamtego dnia bardzo cenię i nie winię ich za brak informacji od kogoś, kto wtedy "siedział na telefonie". to właśnie dyspozytornia mnie zawiodła... ale na to nic nie poradzimy:) najważniejsze, że ręka została zeszyta, a ratownicy robią, co mogą, by nam pomóc:) oby tak dalej:D

Odpowiedz
avatar elcede
0 2

Jak dla mnie to karetki moga miec pierwszenstwo zawsze a nie tylko na sygnale, w koncu ile jest tych karetek? Nie zbawi mnie jesli poczekam te pare sekund dluzej a moze wtedy ludzie troche innaczej by sie zachowywali. A druga sprawa to mogliby juz w koncu zamontowac kamery z przodu i z tylu karetki i nagrywac podczas jazdy zachowanie innych kierowcow, a pozniej odpowiednio ich "motywowac" na przyszlosc. Tak jak lasy teraz juz pilnuja kamerami tak i tutaj szybko by sie zwrocila ta inwestycja. Bo niech nawet na 10 przejazdow karetki tylko przy 1 bedzie to wyjazd ratujacy komus zycie to dla tego 1 warto chwile postac dluzej albo ustopic pierszenstwa. Ja wcale nie zazdroszcze tego ze karetki na sygnale przejezdzaja tak szybko przez miasto: raz ze to jest niebezpieczne a dwa ze wolalbym nie ogladac tego co zaloga karetki bo to naprawde nie sa lekkie rzeczy. Pozdro dla wszystkich ratownikow.

Odpowiedz
avatar karolkotowicz
1 3

Bardzo mocna a zarazem pouczająca historia. Niestety niektórzy ludzie nie potrafią myśleć o innych inaczej jak o sobie. A wiedzą jacy są, więc myślą, że wszyscy inni też tacy są.... Niedawno byłem świadkiem okropnego wypadku, zderzyły się dwa auta osobowe (nieudane wyprzedzanie na 3). 2 ofiary śmiertelne na miejscu. Prawie nikt się nie zatrzymał, ludzie mieli gdzieś pomaganie ofiarom wypadku, liczyło się tylko to aby przejechać i mieć problem z głowy zanim służby zablokują drogę. O ironio kierowca z którym jechałem (wyjazd do warszawy w celach religijnych) był zarazem strażakiem. Zatrzymał się, trójkąt na środek drogi, lizak do ręki i zapanował nad ruchem, w tym czasie reszta jako tako w miaręmożliwości pomagała ofiarom (sprowadziło się to do zadzwonienia na 112 i wezwaniu czego się dało udzielając wszelkich informacji jakie się tylko dało). Naprawdę nic się nie dało zrobić. Porażające było w tym wszystkim to, że ludzie w 99% mieli całą sytuację gdzieś, byle tylko przejechać zanim się droga zablokuje. Po 5 minutach gdy przyjechała policja wysiadł policjant. Spojrzał, pomyślał może 2 sekundy, wziął radiostację i "Blokujemy ósemkę". Ludzka znieczulica, i bezmyślność jest naprawdę okropna. Aha, jest to także pouczająca historia zaszczurzony. Dalej jesteś ratownikiem?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 czerwca 2011 o 21:57

avatar zaszczurzony
1 3

Tak, niezmiennie od 10 lat pracuję w tym niezbyt szanowanym społecznie zawodzie. :) Taka prawda, że ludzie nie lubią udzielać pomocy, ALE gdyby to był ich wypadek to by jej wymagali. Powodem największej ilości zgonów jest to, że na miejscu rzadko kto udziela pomocy, a karetka nie jest w stanie być po 3 minutach.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 czerwca 2011 o 23:20

avatar karolkotowicz
2 4

Po tym doświadczeniu (smutnym, wręcz tragicznym) w pełni to co napisałeś rozumiem. Wielu ludziom brakuje pokory i wyobraźni.

Odpowiedz
avatar Armoneti
0 2

@Gorn221 bardzo trafne @zaszczurzony powiem tak historia nadająca się na kampanię społeczną. Może do kogoś by dotarło. Szerokości życzę i jak najmniejszej liczby wezwań...

Odpowiedz
avatar kowalpawlo
1 3

Ja ci współczuje czegoś takiego bo to musi być straszne przeżycie i ciesze się, ze takich nie mam. Pamiętam, że jak chodziłem do 6 klasy podstawówki to na koniec pierwszego miesiąca była dyskoteka, ale nie ważne przejdę do rzeczy po dyskotece poszedłem z kolegami i koleżankami na plac zabaw pogadać sobie i coś poodwalać. Skakaliśmy z jakichś drabinek ja si rozbujałem na jednej puściłem i poleciałem poziomo do przodu więc postanowiłem zahamować rękami o ziemię co skończyło się złamaniem lewej ręki w nadgarstku z przesunięciem kości po obu stronach na X. Na szczęście w bloku obok mieszkała koleżanka i poszła po mamę ta zadzwoniła po karetkę i po rodziców. Rodzice byli u babci dalej niż pogotowie i dziwnym trafem przyjechali pierwsi... No na karetkę długo potem nie czekałem, ale jak się tak leży na trawie bez możliwości ruchu, bo jeszcze się coś uszkodzi to czas płynie strasznie wolno, myślałem sobie, że z 30 minut tam leże a na prawdę z 15 :D, tak czy inaczej przyjechali usztywnili rękę 2 specjalnymi kijami i bandażem. Karetka bez żadnego miejsca do leżenia i siedzenia tak małe, że grubsza osoba wy siedziała na 1 półdupku... No i oczywiście "nie spieszymy się bo po co jak tego długo będziemy wieźć to nie będziemy mieli wezwania następnego.", 20 minut potem dotarliśmy do szpitala(oddalony od miejsca "wypadku" z 2-3 kilometry i było już dosyć późno, więc drogi wolne prawie). Zostawili mnie i mamę(pojechała ze mną karetką) pod szpitalem i bez słowa gdzie co i jak pojechali sobie, bo przecież to nie ich problem, że mogę mieć wewnętrzne krwawienie i trzeba szybko zaprowadzić do nastawienie RTG itp. No cóż może takie straszne to nie jest, ale gdyby było coś poważnego to co miałbym paść szukając lekarza??(było już po 23 więc nie było zbytnio osób). 10 minut potem trafiłem "na miejsce" i wtedy to mnie nic już nie bolało, ale i tak znieczulenia nie odmówię, zamiast zwykłego znieczulenia dostałem 2 jakieś zastrzyki, które mnie uśpiły :D. Poza moją pamięcią wiem jeszcze, ze jak mi nastawiał rękę to krzyczałem przez sen, i miałem szczęście, że nie musieli mi rozcinać ręki i nastawiać "odręcznie", bo było naprawdę blisko. Obudziłem się ponad 2h potem była już prawie 3 w nocy, akurat odstawiali mnie do sali gdzie miałem mieszkać przez następny tydzień. Minęła godzina, zanim zorientowałem się, ze mam gips :p no i po południu gdzieś musiałem iść bo miałem spuchnięte palce, okazało się, ze za mocno mi gips zrobili. Oczywiście lekarza od zdejmowania nie było i czekała mnie niezbyt przyjemna "operacja" zdejmowania gipsy jakimiś nożycami grubymi na parę cm. Nie było to przyjemne, gdyż nie dość, że gips ciasny to jeszcze kilka cm żelaza mi wciskała(jakaś pielęgniarka) między rękę, a gips, bo nie umiała się posługiwać tą małą piłą czy co tam jest :D. Wiem historia słaba, ale niektórzy lekarze to zło ;/. jeszcze mogę dodać, ze leżałem w pokoju z kolesiem w moim wieku, który miał uraz głowy, bo jadąc sobie w lesie rowerem jakiś pija mu na drogę wyskoczył i zamiast uniknąć to stanął prosto przed nim on nie miał gdzie skręcić, bo wszędzie drzewa to wpadł na niego i poleciał głową walną w drzewo, a typek sobie polazł. Miał zanik pamięci i nie wiedział z początku nawet jak się nazywa, ale później sobie poprzypominał ;]. Zastanawia mnie ile tam leżał, zanim ktoś zadzwonił po karetkę, albo go zabrał.

Odpowiedz
avatar kowalpawlo
3 3

O Jezu. Ale się rozpisałem ;/ mogę tylko powiedzieć jeszcze, że rok temu byłem świadkiem, jak jechała karetka na sygnale po głównej ulicy i komuś tak się spieszyło, ze nie poczekał aż karetka przejedzie tylko chciał wykorzystać sytuację, zęby wepchać się do ruchu i walną w bok karetki tak bardziej z tyłu, kierowca karetki próbuje jakoś utrzymać ją, ale walnęła prosto w słup. wgniecenie z przodu takie, ze nie wiem jak kierowcy prawie nic się nie stało. Ruch był duży,a ja po drugiej stronie ulicy, więc jedyne co mogłem zrobić to zadzwonic po drugą karetkę. No oczywiście jak koledzy po fachu to szybko przyjechali, a w tym czasie jedyne co mogłem zrobić to stać i patrzeć, bo nie wybiegnę na ulicę, prosto pod koła, a przejścia blisko nie ma. Tak czy siak nikomu nic poważniejszego się nie stało, a staruszka, którą wieźli( nie wiem co jej było) dostał ataku serca, ale chyba przeżyła z resztą nie wiem to nie będę nic mówić.

Odpowiedz
avatar VampireSmurf
0 0

brak słów na ludzką głupotę. brak słów.

Odpowiedz
avatar aneska
0 0

chyba, każdego na kierunku medycznym dopada moment zwątpienia... ale nie wyobrażam sobie innej pracy!;) szkoda tylko, że w Polsce jest taka znieczulica na cierpienie innych...

Odpowiedz
avatar jakubrz
0 0

Główna na Piekielnych, i jeszcze do tego na Demotach !

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
1 1

Cóż mogę powiedzieć... ma się ten talent ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

I tę skromność ;) (tak, specjalnie odnalazłam tę historię ;P)

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
1 1

Z tym, że na demotywatorach to nie ja dodałem, ktoś sobie skopiował po prostu.

Odpowiedz
avatar AnimaArtis4
0 0

oj tam oj tam :) też właśnie specjalnie ją przed chwilą szukałam ^^

Odpowiedz
avatar krolJulian
0 2

ja miałam pośrednio dwie sytuacje z dwóch stron barykady: jedna, gdy moją mamę zabrało pogotowie-nic mega poważnego, ale do szpitala już się kwalifikowało-i ratownicy jechali na sygnale, a na pytanie mamy czy jest z nią aż tak źle odpowiedzieli że nie chce im się stać w korkach... z drugiej strony: w tym roku byłam na Harcerskiej Służbie na Lednicy (to spotkanie młodych). zgłosiłam się do porządkowej i za zadanie miałam nie przepuszczeć ludzi przez Drogę Życia (czyli właśnie trasę dla karetek do stanowisk ratowników ZHP). nic się nie działo cały dzień, ale wiadomo, nigdy nie wiadomo kiedy karetka będzie musiała przejechać. i trafił nam się ksiądz, któy koniecznie musiał wbić na Drogę, żeby zdjęcia porobić "no czy teraz karetka jedzie? no przecież nie? a wy możecie sobie stać? no to ja też postoję" jak mnie wkurzył i kilka innych osób też, pozostało nam życzyć żeby ktoś blokował Drogę jak on będzie potrzebował pomocy... bo jedna osoba nic nie robi, ale daje zły przykład i jeszcze będziemy mieli cały tabun do przegonienia... ale jak widać niektórzy są ponad wszelkim prawem

Odpowiedz
Udostępnij