Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Rzecz się działa kilka lat temu, miałam wtedy jakieś osiemnaście lat. Godziny…

Rzecz się działa kilka lat temu, miałam wtedy jakieś osiemnaście lat. Godziny poranne, dzwoni telefon, odbieram. [P] - pani dzwoniąca, oceniając po głosie osoba przed trzydziestką, [J] - ja.
[J]: Dzień dobry.
[P]: Dzień dobry, nazywam się ...... (coś wybełkotane), dzwonię z firmy XYZ, chciałabym wiedzieć czy dodzwoniłam się do mieszkania państwa Iksińskich?
[J]: Tak...
[P]: To wspaniale się składa, bo pani Małgorzata Iksińska wygrała u nas wspaniałą nagrodę! Nagroda zostanie wysłana lada dzień, potrzebuję tylko potwierdzenia danych wysyłkowych.
Wprawdzie nie wiedziałam nic o tym, żeby mama brała udział w jakichś konkursach, ale stwierdziłam, że nie ja mam podać adres tylko potwierdzić, że jest poprawny, to niech będzie. Pani podyktowała adres, ja przytaknęłam.
[P]: To pani Małgorzato...
[J]: Katarzyno, mama jest w pracy...
I tu się zmienił ton rozmowy.
[P]: Ty gówniaro, co ty sobie myślisz! To jest próba oszustwa! Jak mogłaś się podszywać pod swoją matkę! Jak śmiesz! To jest próba oszustwa! Ja to na policję zgłoszę!
[J]: Nie pytała pani czy rozmawia pani z mamą, tylko czy jest to właściwe mieszkanie...
[P]: Nie wymądrzaj się smarkulo. Ja tu jeszcze zadzwonię! Ja powiem twojej matce, że oszukujesz, że się pod nią podszywasz! Jeszcze zobaczysz.
Odłożyłam słuchawkę, przekazałam informację o telefonie mamie, która oczywiście w żadnym konkursie udziału nie brała. Jako że nie pamiętałam ani nazwiska tej pani, ani firmy, w imieniu której dzwoniła, to zgłosić to gdzieś było trudno. Mama czekała na zapowiedziany telefon, który pozwoliłby zidentyfikować tę kobietę i poinformować jej przełożonych, lecz nie było kolejnego telefonu.

by Miniaturowa
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar duRin90
6 8

Podpowiedź na przyszłość - takie rzeczy jak nazwa firmy i nazwisko osoby z którą się rozmawia zapisujemy na karteczce.

Odpowiedz
avatar geez
1 3

W sumie to mogłaś nie mówić że nie jesteś swoją matką. Ja np. mam telefon na ojca, używam go już z 6 lat (jakoś nie ma czasu przepisać go na mnie) i zawsze wszelkie rozmowy z operatorem załatwiam jako ojciec.

Odpowiedz
avatar voytek
3 7

to sie nazywa "akwizycja" telefoniczna - nagrody sa jak za nie zaplacisz znaczy sie kupisz towar za klikaset zeta dostajesz cos "gratis" .. na przyszlosc odkladamy sluchawke zaraz po dzien dobry!

Odpowiedz
avatar Miniaturowa
2 2

voytek, tak wiem, że zazwyczaj jest to tego typu sprzedaż i zazwyczaj zaraz po dwóch pierwszych słowach akwizytora następuje moje "do widzenia". Tylko w takim wypadku czemu nie chcieli sprzedać tego mi? Tak jak pisałam, głowy sobie nie dam uciąć, ale pełnoletnia wtedy już chyba byłam...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

słyszałem podobną historię i ostrzegam - nie potwierdzajcie jakichkolwiek danych! (tak, będzie ohydnie, nie, jeśli masz mocne nerwy nie zwymiotujesz.) Ktoś znajomy (nie pamiętam już kto - czy to był rodzic mojego kolegi, kolega mamy, czy ktośtam inny) otrzymał właśnie taki telefon. Potwierdził dane, super ok. Dzień później ktoś dzwoni do drzwi. Osoba otwiera je i widzi coś obwinięte płonącą gazetą. Próba ugaszenia butem okazała się najgorszym pomysłem - w gazetę zawinięte były ludzkie odchody. Ostrzegałem, że będzie okropnie ;) A teraz, miłego dnia ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 czerwca 2011 o 14:56

avatar janhalb
7 7

@yasu: kawał z g..nem w płonącej gazecie jest stary jak świat. Nie sądzę, aby miał cokolwiek wspólnego z potwierdzaniem danych akwizytorowi przez telefon. Natomiast takie "potwierdzanie danych" owocuje zwykle tym, że pod "potwierdzony" adres przychodzą potem kilogramy niechcianej poczty reklamowej, a Ty nawet nie możesz nic z tym zrobić ("...bo przecież sam nam pan podał swój adres!").

Odpowiedz
avatar Miniaturowa
1 1

Jako że moja mama pracuje w gimnazjum jako psycholog szkolny, to zdarzają się ludzie z pomysłami na "zemstę" za skargę za wagary na przykład. Jednak mieszkanie rodziców jest mieszkaniem najbliżej tego gimnazjum i nikt nie musi potwierdzać adresu telefonicznie, żeby trafić. @janhalb - może właśnie o to chodziło, że firma prosząc o potwierdzenie danych wprowadza to do systemu jako pozwolenie na przetwarzanie danych osobowych? Może dlatego to, że nie jestem moją mamą miało kluczowe znaczenie?

Odpowiedz
avatar janhalb
0 0

@Miniaturowa: moim zdaniem WYŁĄCZNIE o to chodziło. Nie oszukujmy się: nikt nic "za darmo" nie daje. Jak firma "za darmo" przysyła katalog, to zawsze coś z tego ma. A Twój adres - dany _dobrowolnie_ - to cenny towar...

Odpowiedz
avatar Miniaturowa
1 1

Wiesz, ja nie mówię, że również chodziło o wygraną, tylko, że jest to logiczne wytłumaczenie dlaczego mama była potrzebna. Z drugiej strony ja tego adresu nie podałam, oni już go mieli, no ale jak pisałam, może dla nich potwierdzenie adresu=zgoda na przetwarzanie danych osobowych. Albo właśnie pani dochodziła do próby uzyskania tej zgody. Gdybym odbierając telefon miała 100% pewności, że mama nie brała udziału w żadnym konkursie (a tak się złożyło, że brała udział w jakimś śmiesznym losowaniu ze dwa tygodnie wcześniej, stwierdziła, że nagroda nie jest warta zachodu i jej nawet nie odebrała, jednak jak się potem okazało to nie oni dzwonili), to natychmiast powiedziałabym "do widzenia" i odłożyła słuchawkę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Hmm... a ja slyszalam, ze pewna siec komorkowa postanowila kiedys zrobic PRAWDZIWA loterie wsrod swoich klientow. Konsultanci dzwonili w celu wyslania PRAWDZIWEJ nagrody(jakiejs pienieznej) i ponoc 1/3 klientow nie dala konsultantowi dojsc do slowa/rozlaczala sie. Wymarzona praca- zemsta telemarketera. Nawiasem mowiac, dopoki dokladnie nie wywiesz sie o co chodzi zadnego podawania danych...

Odpowiedz
avatar Miniaturowa
1 1

Ja nie podałam żadnych danych, powiedziałam jedynie "tak" po pytaniu pani, czy odczytane przez nią dane są poprawne. A słyszałam o sytuacji podobnej. Do dziewczyny zadzwoniono z radia proponując jej pieniądze (chyba 1000zł) za zanucenie ulubionego kawałka. Była pewna, że ktoś sobie z niej żartuje, więc odmówiła. Następnego dnia od znajomych dowiedziała się, że to nie był głupi żart. Choć po tym, co napisałaś zaczynam podejrzewać, że jest to legenda miejska, bo historie są trochę podobne (morał ten sam) i wygląda, że obie nie mamy na nie żadnych dowodów.

Odpowiedz
Udostępnij