Sytuacja ta miała miejsce całkiem niedawno. Jak niektórzy wiedzą, poszczególne karetki mają różne oznakowania, np. P = podstawowa, T = transportowa, S = specjalistyczna (lub specjalna) i tak dalej.
Ja mam nieszczęście jeździć na karetce S, czyli w zestawie: kierowca (który nie jest ratownikiem), dwóch ratowników i lekarz pogotowia. Nieprzyjemność pracy w tym zespole wynika z wiecznie nieszczęśliwego lekarza, który jeździ z nami najczęściej (mamy jeszcze jednego, bardzo miłego doktora, ale on rzadko jeździ na naszej zmianie). Lekarz ten jest istną zmorą wszystkich współpracowników, ponieważ jest święcie przekonany o tym, że jedynie on w całym pogotowiu kończył studia medyczne. Opiszę Wam jedną z sytuacji z doktorkiem.
Wezwanie do zawału. Pacjentką jest bardzo otyła kobieta, ale młoda, bo ledwo po 30. Wtargaliśmy się na trzecie piętro w kamienicy w składzie ja, kolega ratownik i lekarz. Na dzień dobry lekarz odepchnął kolegę od pacjentki komentując go: ty się nie znasz. Byliśmy przyzwyczajeni do tego typu zagrań ze strony doktorka i komentarzy pokroju: ratownicy są jak dzieci, wszędzie się za mną ciągną albo (do pacjentów/ich rodzin) ja nie wiem, każą tym ratownikom jeździć na karetkach, a oni jeżdżą i tylko się gapią, a najlepsze, że za to im jeszcze płacą (ciekawe jak mamy zrobić cokolwiek, skoro lekarz nas nie dopuszcza...)! Najciekawsze jest to, że ludzie często się zgadzają z doktorkiem i chętnie bluzgają na nas, jakie to z nas, ratowników, darmozjady. ;)
Prawdziwe trudności zaczęły się przy potrzebie zaniesienia pacjentki do karetki. O ile w drodze na schody mogliśmy "postawić nosze na nogi" (czyli wyciągnąć kółka) to przy znoszeniu ze schodów zaczęły się prawdziwe... schody. Ja i kolega ratownik we dwóch ważyliśmy pewnie znacznie mniej niż ta kobieta, więc, zapewne w skrajnej desperacji, poprosiliśmy lekarza, aby nam pomógł...
- Co wy sobie myślicie!? NIEUKI! Ja kończyłem studia żeby LECZYĆ, a nie żeby DŹWIGAĆ! Trzeba było iść na medycynę! To byście leczyli, a nie harowali jak fizole! Do tego się nadajecie, do kopania rowów i dźwigania!
No tak... A ja dwa lata studium, trzy lata licencjatu i dwa lata magisterki robiłem pewnie na kierunku administracji* i tylko po to, żeby pracować fizycznie... Ten lekarz nie rozumie, że kierunek medyczny to nie tylko kierunek lekarski.
Mimo długich studiów wiem, że żadne lata nauki nie zwalniają mnie od pomocy moim pacjentom, których może nie leczę, ale ratuję (logiczne - stąd wzięła się nazwa mojego zawodu). Poleciałem szybko na dół poprosić kierowcę, aby nam pomógł - ciekawostka: kierowca NIE MA OBOWIĄZKU wybiegać poza swoją pracę czyli kierowanie pojazdem z zachowaniem szczególnej ostrożności. Miał pełne prawo się nie zgodzić, a jednak nam pomógł... W przeciwieństwie do lekarza, który na widok kierowcy ochoczo rozgadał się na temat pracy fizycznej, którą MUSIMY wykonywać bo się nie chciało nam uczyć...
Można by zgłosić niesfornego doktora, domagać się zwolnienia, zmiany... Ale niestety polityka jest polityką i będą woleli zatrudnić dziesięciu ratowników na naszej miejsce niż zmienić jednego lekarza...
* Ja oczywiście nie mam nic do osób studiujących administrację!
Zastanawia mnie to, czym różni się lekarz od ratownika medycznego?
OdpowiedzJa właśnie studiuję rat.med. i zaczynam się przyzwyczajać do tego, że ratownik to podgatunek człowieka, a lekarz to ,,Bóg,, choć studia naprawdę nie są łatwe, podczas gdy lekarski ma w semestrze 3 egzaminy ja mam z 7 :/// a co do tego, że ,,mogło się iść na lekarski,, mam znajomych co mieli bardzo wysokie wyniki na maturze, a wybrali ratownictwo, chociaż w punktacji byliby gdzieś na początku przyjęć na medycynę
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 czerwca 2011 o 13:27
Tak, mamy mniej egzaminów, tylko ze jeden nasz egzamin jest trudniejszy i bardziej obszerny od waszej całej sesji. Dla przykładu z anatomii mamy 250h przy około 60 na ratownictwie( w praktyce wychodzi ze uczymy się na blachę wszystkich tomów Bohenka a wy jakiegoś małego skryptu) Z fizjologii proporcja jest jeszcze niższa-ratownictwo 45h, medycyna 220. Juz nawet na Farmacji jest blisko 100h z fizjologii! O innych przedmiotach nawet nie wspomnę. A egzaminy z przedmiotów które są po 20-30h są po prostu śmieszne, obszernościowo jedno kolokwium z anatomii to kilka takich "egzaminów" A teksty typu "bylem na szczycie listy na medycynę,ale wybrałem ratownictwo" to nigdy nie uwierzę. Jak ktoś chce ratować ludzi to idzie na medycynę(jak się dostanie) A gdy SOR tak bardzo pociąga to żaden problem jeździć w karetce-tam się lekarze nie garna- i mieć duuuzo większe uprawnienia, wiedzę i ogólnie sposobności do ratowania.
Odpowiedz@mistrzpatelni może i Twoje argumenty odnośnie godzin są trafne, ale ton Twojej wypowiedzi upewnia mnie, że wymienionemu w historii doktorkowi ołtarzyk byś postawił, bo przecież rację ma. A to jaki kto sobie kierunek i tryb życia wybrał to jego sprawa i na pewno nie Tobie to oceniac.
OdpowiedzNie wiem na jakiej uczelnie jesteś, ale ja miałam ok 100h anatomii, podczas kiedy Wy macie kolokwia ,,z palca i ucha,, i z tego macie poprawy(!!) my mamy kolokwia z połowy materiału, przy czym nie mamy prosektorium i wszystkiego uczymy się z książek i na pewno nie ze skryptu, ale wszyscy korzystają z Woźniaka czy Pituchowej, więc nie pisz o czymś o czym nie masz pojęcia - mam szacunek do każdego kierunku i wiem że medycyna jest jednym z trudniejszych, ale po Twoim stosunku do innych kierunków medycznych widać, że bd lekarzem-Bogiem z historii powyżej i uwierz, że ludzie wybierają ratownictwo, nie ma co sie dziwic jak nie chca mieć do czynienia z takim typem ludzi jak Ty :/// Przykro jest słuchać, kiedy często zamiast współdziałac dla dobra pacjenta, tylko się wywyższacie. Lepiej poczytaj historie z tej strony i zamiast ,,kuć Bochenka,, jak maszyna, przywiąż większą wagę do psychologii i kontaktu z pacjentem, bo po tym co słyszałam, że uczy się Was do ,,nie zniżania się poziomem do poziomu pacjenta,, jako kogos gorszego i traktowania go jako jednostę chorobową a nie jako człowieka to naprawdę współczuje :/
OdpowiedzZmodyfikowano 5 razy. Ostatnia modyfikacja: 4 czerwca 2011 o 17:44
Ale co to za argument ze poprawy "z palca i ucha"? Tak samo ten ze macie kolokwium z polowy materiału gdy ten materiał jest całkiem inny? Na ratownictwie nie ma takich szczegółów,tym bardziej po łacinie. Tak czy inaczej sama przyznajesz ze jest mniej materiału mówiąc o pituchowej- której obszerność to jak jeden tom bochenka(a jest 5tomowy). Pisze ten i wcześniejszy post po to byś miała choć trochę pojecie jaka jest różnica miedzy medycyna a ratownictwem i nie myślała ze ilość egzaminów decyduje o trudności sesji,czy kierunku. Nigdzie nie napisałem ze ratownictwo jest nie potrzebne,ani nie obraziłem studentów tego kierunku, tylko stwierdzam fakty. Pozdrawiam
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 czerwca 2011 o 15:42
@luna nie uogólniaj proszę! W każdej grupie zawodowej są "bumelanci" i osoby, które zapomniały o kilku ważnych rzeczach - zarówno wśród lekarzy, jak i ratowników. A to, że medycyna jest o wiele trudniejsza, nie ulega najmniejszej wątpliwości. Ja wybrałem rat.med. świadomie i do nikogo nie mam pretensji czy miał na studiach ciężko czy lekko, a już na pewno daleko mi do podważania ilości pracy, jaką muszą włożyć młodzi lekarze w swoją karierę. Odrobinę więcej pokory :) Myślę, że jak pójdziesz do pracy to większość lekarzy których poznasz będzie bardzo ok.
Odpowiedz"Panie doktorze, nie wiem jak u pana, ale na moim kierunku, stricte medycznym, kulturę osobistą znali wszyscy. Która to uczelnia puściła pana do ludzi? Bo wie pan, z takim nastawieniem, to ja bym panu i psa nie dał leczyć."
OdpowiedzZaszczurzony -współczuję takich "szanujących się doktorów". Dopóki jeździłam jeszcze na W (te starsze czasy) z lekarzem był u nas jeden taki "bożyszcze" w stylu Waszego doktorka, ale nasz nie dorastał mu do pięt. A teraz po zmianach ustawowych jeżdżę sobie na P i jak na razie nie mam szans przejścia na zespół S (z tego względu, że jestem kobietą, a zespoły są 3 osobowe -lekarz, ratownik/pielęgniarz i kierowca ratownik/pielęgniarz) Luna -ludzie jeszcze nie są do nas przyzwyczajeni -kiedyś jak wzywali pogotowie to zawsze był "Pan Doktor" z naciskiem na słowo pan. Natomiast od paru lat pojawiliśmy się my -osoby po 2 lub 3 letnim przygotowaniu (lub po zmasowaniu tego razem) i "szarogęsimy" się w karetkach -tak jesteśmy postrzegani. A tak między Bogiem a prawdą -to częściowo zabieramy im pole do manewrów (lekarzom, którym zabrakło na kulturę)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 czerwca 2011 o 13:41
Też mam czasami szczęście jeździć na P z kumplem ze studiów :) luzik nie służba... u nas na S jest dwóch ratowników i lekarz, ale tylko dlatego, że kierowca nie jest po studiach medycznych tylko jest ex strażakiem, który po jakimś tam wypadku już nie mógł pełnić służby i miał do wyboru jeździć wozami strażackimi czy karetkami i wybrał karetki. Fakt, na S nienawidzę jeździć i nie pchaj się tam, mówię Ci... Ale od lipca będę miał okazje przejść na P :)
Odpowiedz@sidenis mógłbym mieć do Ciebie prośbę o wypełnienie ankiety? robię badanie o pracy ratowników med. Jeśli nie masz nic przeciwko, odezwij się please na lukasz544 na wp.pl albo gg 242670 Pozdrawiam :)
Odpowiedzw poprzednich historiach dałeś się poznać jako miłośnik zwierząt. Jeśli posiadasz pajączka, mógłby się on zupełnie przypadkowo znaleźć w drugim śniadaniu doktorka :)
Odpowiedztrafi kosa na kamień :) miejscowy konował który był znany z poniewierania ludzi i chamówy do chorych zbluzgał kiedyś matkę komendanta drogówki ( od spasionych krów itp). Jest obecnie najbardziej przepisowo jadącym kierowcą w powiecie. Trochę spuścił z tonu ale wszyscy czekają aż obrazi matkę albo żonę jakiegoś pakera :D
OdpowiedzJeśli ma studia, to licencjat z ratownictwa. Jeśli jeżdżą po kursach a nie szkole policealnej lub studiach - zgłoś to do NFZ, bo ktoś tu łamie przepisy. W karetce zgodnie z prawem muszą być przynajmniej dwie (P) lub trzy (S) osoby z wykształceniem medycznym. Co do kształcenia ratowników - jestem na licencjacie na UJ, policzyłem i wyszło że mam 110 godzin fizjologii (5 kolokwiów) i 90 anatomii (6 kolokwiów), z czego 45 godzin ćwiczeń ze zwłokami w prosektorium. Więc niech mi nikt nie wmawia, że nie widziałem ręki czy nogi. Co do historii - wydaje mi się, że kierowcy w zakresie obowiązków odpowiadają za transport pacjenta, więc jego obowiązkiem było pomóc go znieść.
OdpowiedzPolicealna + licencjat z rat.med. + magisterka ze zdrowia publicznego o specjalizacji ratownictwo medyczne :) U nas z tego względu, że kierowca jest na eSce jako czwarta osoba to nie ma obowiązku wykraczać poza dowiezienie nas na miejsce i zabranie z powrotem. :)
OdpowiedzA ja wam powiem, tak czytając wielkie kłótnie, że lubię naleśniki. Najbardziej z serem i malinami, ale takie z samymi owocami i sosem czekoladowym też. W Warszawie jest knajpka "Krokiecik" i mają tam pyszne naleśniki ze świeżymi owocami i sosem czekoladowym, pycha! Mają też dobry chłodnik, jeżeli ktoś lubi, i super stragonov. A, nigdy nie byłam na studiach medycznych. Wszystkie, łącznie z weterynarią, są bardzo trudne.
OdpowiedzNigdy nie mogłam przekonać się do naleśników z owocami, jadam tylko z serem + cukrem, cukrem i dżemem. Czasem jednak bywam w Warszawie, więc może wpadnę do tej knajpki i zostanę zwerbowana do grona lubiących takie naleśniki :) Za to gofry z owocami są cudowne! Studia medyczne rzeczywiście są trudne, ale może dają dużo satysfakcji? A dokładniej późniejsza praca :)
Odpowiedzwywyższający się tu panowie "doktorowie" - może tak poczytacie sobie więcej historii nawet tu na "piekielnych", żeby przekonać się, że może i kandydaci na lekarzy dużo się uczą, wykuwają na pamięć setki czy tysiące stron tekstu i obrazków , ale albo wiedza owa im się nieprzyswaja (bo egzaminy zdają na zasadzie 3Z) albo nie umieją jej zastosować, czego efektem może być śmierć pacjenta , albo - w lepszym przypadku - różnego rodzaju komplikacje. A gdyby tak trochę pokory w Was było, a mniej zadufania - byłoby to z pewnością z pożytkiem dla pacjentów. Piszę to, bo moje kłopoty zdrowotne ciągęły się 2 lata, ze względu na bezmyślność/ignorancję/złośliwość/pazerność (sama nie wiem, czym to tłumaczyć) kolejnych lekarzy. Na szczęście, trafiają się porządni. Ale "mistrzpatelni" chyba nie wyrośnie na przyzwoitego lekarza (obym się myliła!), bo już teraz uważa się za lepszego i mądrzejszego od innych - a doskonałość nie potrzebuje się doskonalić - prawda ?
Odpowiedzjajk000 powiedz mi o co Ci właściwie chodzi??? Najeżdżasz na ratowników i co chcesz tym osiągnąć? Ja Ci powiem, że mogłem iść na lekarski, ale wybrałem świadomie ratownictwo. Uważam, że dobry ratownik jest lepszy niż byle jaki doktorek :) co to ma w ogóle znaczy, że ktoś uczył się więcej, ktoś miał więcej godzin czegoś tam - JAKIE to ma znaczenie później skoro teoretycznie wszyscy mamy TEN SAM CEL czyli pomaganie ludziom! Takie licytowanie się jest dziecinne! Jesteś na studiach lekarskich czy w przedszkolu i licytujesz się czy masz fajniejsze zabawki? Wiedzę mamy podobną do Waszej, a nie jednokrotnie taką samą - jeżeli jest ratownik zapaleniec wiedzą mógłby zagiąć niejednego lekarza. Ja np. na studiach na anatomii musiałem się uczyć wszystkich kości i także po łacinie. Przydało mi się kiedyś znać łacińską nazwę jakiejś kości? Nie. A czy potrafię pomóc człowiekowi jak złamie jakąś kość? Tak. I chyba o to drugie właśnie chodzi...
Odpowiedzjajk000 ja mogę Ci tylko powiedzieć jak to wygląda w naszej stacji i u nas takich rzeczy nie ma ani na mojej ani na sąsiednich zmianach... Nie jestem w stanie wypowiedzieć się za wszystkich. Tak samo Ty nie powinnaś wypowiadać się rzutując do ogółu,bo w tej chwili i mnie przedstawiłaś jako niekompetentnego nieroba... Zadawaj pytania, ja Ci mogę przedstawić jak to wygląda u nas w stacji pogotowia przy jednostce straży... Wszystko dzielimy ze strażakami, pokoje wypoczynkowe, stołówkę, nawet mamy jeden garaż na karetki i wozy i musimy się prosić żeby podłączyć karetkę do prądu bo "zawsze potrzebują" albo zwiną nam kabel i nie wiemy gdzie jest...
OdpowiedzCo znaczy, ze ma większe wykształcenie? Wytłumacz mi to. Na studiach trzymaliśmy się i z pielęgniarskim i z lekarskim, pożyczaliśmy sobie notatki (z przedmiotów z których mieliśmy tych samych doktorów) i mieliśmy TO SAMO. Naprawdę. Ja studiowałem równo z lekarskim, tylko ja 5 lat (3 lata lic rat med + 2 lata zdrowie pub spec rat med) oni 6 i pół (ze stażem). To przez te 5 lat pożyczaliśmy sobie notatki bo dosłownie 3/4 rzeczy mieliśmy takie same... Jaka jest różnica? Oni mieli więcej ćwiczeń i oczywiście półroczny staż... Przyszedł do mnie kiedyś kolega z lekarskiego i narzekał, że musi wszystkie kości po łacinie znać bo koło ma... Pomyślałem sobie: Boże, nie chciałbym się tego uczyć... A kilka dni później ten sam doktorek cały rocznik rat med (to na 3. roku było) oświecił, że za dwa dni koło z szkieletu + łacina... Lekarze mają wiedzę poszerzoną znacznie dopiero na specjalizacji... Uwierz mi, że pracuje tyle lat i zdążyłem się przyzwyczaić, że ratownicy i pielęgniarki dla lekarzy to tacy "przynieś, podnieś, pozamiataj", ale to dla mnie wciąż irytujące bo czasami przy badaniu pacjenta walnie TAKĄ GŁUPOTĘ, że na biologii w liceum takie rzeczy były... Medycyna jest bardzo ciężka na każdym kierunku (nawet pielęgniarki mają tak szczegółową anatomię, że człowieka rozbierają na części pierwsza - serio).
OdpowiedzCo to znaczy większe wykształcenie? No cóż. Może czcionka była większa, obrazki? Okładka grubsza? No bo skoro nie lepsze... Śmiechu warte. Powiem coś ze swojego podwórka: są graficy po szkołach na wydziałach typu "reklama użytkowa" i ci po ASP. Teoretycznie uczyli się w innym celu, może nawet inne prace i innymi technikami robili, ale efekt jest podobny: oby dwaj (jeśli pracują na tym samym stanowisku) mają za zadanie robić TO SAMO. Dla potencjalnego klienta nie ma różnicy, co dany grafik studiował. Jeśli zaprojektować coś dobrze potrafi... Popieram posiadacza szczurków ;)
OdpowiedzPokaż mi ratownika medycznego po kursach bez szkoły.
OdpowiedzZapewne większość, którzy za kilka lat będą musieli dorobić licencjat. Ale ty co chwilę pieprzysz coś o ratownikach medycznych po kursach, co w Polsce jest niemożliwe.
OdpowiedzRatowników MEDYCZNYCH po szkole policealnej jest w branży MAŁO, a właściwie nie ma WCALE - teoretycznie mogą tam pracować, ale nikt ich nie przyjmuje. Skąd wiem? Sam na początku chodziłem do dwuletniej szkoły policealnej i nawet chciałem się gdzieś złapać zanim pójdę na studia, ale... Zapraszali mnie najwcześniej pod koniec trzeciego roku studiów (i tak też zacząłem dopiero pracować). W całej swojej "superkarierze" nie spotkałem żadnego młodzika na karetce czy na SORze, który jest wyłącznie po szkole policealnej. Co do kursów, uczęszczanie na kursy nie robi z Ciebie ratownika MEDYCZNEGO, ale ratownika PIERWSZEJ POMOCY - który według prawa nie może być przyjęty w placówkach zdrowia. Nie istnieje kurs na ratownika medycznego... A ratownicy medyczny po szkole policealnej mają status TECHNIKA ratownictwa medycznego, poza tym to oni najczęściej prowadzą kursy na ratowników pierwszej pomocy :) wielu moich znajomych, którzy po policealnej nie kontynuowali studiów medycznych na kierunku rat.med. do dziś uczy pierwszej pomocy w różnych instytucjach. :) Dlaczego nie istnieje policealna dla lekarzy? Odpowiedź jest oczywista, nie dlatego, że nie mogłaby istnieć :) bo dlaczego nie? To dlatego, że lekarza po szkole policealnej nikt by nie przyjął i to by było co roku marnowanie pieniędzy, a dodatkowo kierunek technika rat. med. i technika lekarskiego miałby IDENTYCZNY materiał i jedynym czym by się różnili to nazwa na dyplomie... Prawda? Więc jaki jest sens?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 czerwca 2011 o 2:17
Luna - pracujesz gdzieś w branży medycznej/zdrowotnej? :)
OdpowiedzJak pisałam wyżej jestem studentką Ratownictwa Med. i trochę godzin praktyk się odbyło :)
OdpowiedzMyślę, że to niewdzięczny zawód -mówię to jako wieloletni ratownik- ale daje dużo satysfakcji. Warto przejść przez tę mękę żeby później na sygnale pędzić przez miasto :) Na którym roku jesteś? Przyznam szczerze, że na trzecim roku miałem zwątpienie i chciałem odejść, ale w tym czasie dostałem pracę w stacji pogotowia i po prostu kilka wyjazdów tak mnie wzmocniło... Później trafiłem na eSke i pierwszy raz w karierze zacząłem czuć się jak gówno bez wykształcenia... Pomiatany, przesuwany, obrażany. Ale na moje szczęście od lipca wracam na P! :) Bo zwolni się miejsce u mnie w stacji i wiem, że mnie przeniosą tam :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 czerwca 2011 o 2:18
Ja właśnie jestem na pierwszym roku, jestem przed sesją :/ na razie jestem pozytywnie nastawiona, podobały mi się dyżury, chociaż były na SORze i na chirurgii, karetka przede mną, chociaż jako studenci pierwszego roku nie możemy za dużo robić, typu podaj, przynieś, ale naprawde mi sie podoba :))) mam nadzieje, że tak zostanie :))
OdpowiedzW Krakowie zdecydowana większość pogotowia jest po studium, kilka lat temu dyrekcja po prostu starych pracowników tam wysyłała (słyszałem o jakiejś szkole która powstała tylko dla krakowskiego PR). Poza tym w małopolskim przez ostatnie lata co roku wychodziło ok. 30 ratowników po studiach na UJ i kilka razy tyle po przynajmniej pięciu szkołach policealnych. Teraz się to trochę wyrównało bo ratownictwo jest na czterech uczelniach w województwie. Poza tym - nie ma w ustawie o PRM "ratownika pierwszej pomocy". Najniższy stopień to "ratownik" po 66h kursie kwalifikowanej pierwszej pomocy, który ma jasno sprecyzowane uprawnienia (np. tlenoterapia, unieruchomienia, AED). Kurs KPP zgodnie z rozporządzeniem może prowadzić lekarz/ratownik medyczny/pielęgniarka systemu z pięcioletnim stażem pracy w jednostce systemu PRM.
OdpowiedzNie, nie. Skąd ci się nagle wzięli ratownicy medyczni po KURSACH?
OdpowiedzMyślę zapaleniec, że nie ma co dyskutować, bo i tak nie wygrasz, bo jajko000 ,,wie lepiej,, Tak ode mnie, jak gdziekolwiek w Polsce pracują na pogotowiu ratownicy tylko i wyłącznie po kursach to Ziemia jest płaska, unoszą ją 4 słonie, które stoją na skorupie wielkiego żółwia O.o
OdpowiedzPodaj konkretny namiar, może się tam zatrudnię jak nie trzeba szkoły.
OdpowiedzPraktyki roczne? W sensie trwające rok czy takie w ciągu roku akademickiego?
Odpowiedzjajk000 to co teraz robisz to ewidentne obrażanie mnie. Podważasz moje kompetencje, których nie znasz? Tak się składa, że w całej karierze miałem kilka zgonów, ale wszystkie były winą ciężkich wypadków (np. facet, który wpadł pod tramwaj). Nie stawiam minusów... Jestem dorosłą osobą i nie bawię się w takie rzeczy. Ah i jeszcze dodam, że dziecinne jest to, że coś mówisz, sobie zaprzeczasz, a za chwilę mnie obrażasz.
OdpowiedzJajk000 - niestety, ale ludzkie życie ma cene. Dla ulicznego bandyty - będzie to kilkanaście złotych, bo tyle miała jego ofiara. Dla Matki kupującej drogie lekarstwa utrzymujęce jej dziecko przy życiu - kwota np. 5000 zł miesięcznie to życie jej dziecka. Bez tego ono umrze. Czasem ta kwota bywa mniejsza. W perspektywie iluś lat takiego leczenia/wegetacji - to jest duża suma. PS. Minusowanie to jakiś folklor tej stronki. Choć fakt, ze ton niektórych Twoich wypowiedzi prowokuje do zminusowania. NIE WSZYSCY podzielają Twoje uwagi.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 10 czerwca 2011 o 9:54
A ja to skomentuję wszystko tak 1. każdy kierunek ma swoje smaczki i każdy jest tak naprawdę trudny. 2. W ramach każdego kierunku są specjalizacje - więc lekarze - o wielkcy - bogowie (normalnych nie dotyczy) - stulić pyski, bo gdyby nie ratownicy medyczni to sami byscie na karetkach zaiwaniali. Poza tym chłopaki też się na studiach tyrają - nie są gorsi, wykonują poprostu inny zawód. 3. w każdej branży są debile - do mnie kiedyś przyjechali ratownicy i lekarz do babci, lekarz ok, 1 ratownik ok, 2-gi kawał chama, kiepował na podłogę, bluźnił jak najęty i śmiał się z umierającej kobiety (babcia nie mogła sama się poruszać, byłą w stanie wegetatywnym) nazywając ją "leżakiem". Szybko ode mnie z domu wyleciał, a babcię do karetki z lekarzem i drugim ratownikiem zniosłem sam . 4. Takich przykładów można mnożyć, ale nie można generalizować. Jedyne słuszne uogólnienie, to że w każdej grupuie zawodowej są zwykłe chamy i trzeba z nimi walczyć.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 czerwca 2011 o 17:55
jajko-> chodzi tu chyba o takich którzy nie umieją zjechać z drogi. Mógłbyś powiedzieć w jakim województwie mieszkasz? Bo chyba rzeczywiście tam się źle dzieje w twojej okolicy. Dla tego właśnie potrzebni są ratownicy z jakimś powołaniem. Co do przemądrzałych lekarzy... to ja w to wierzę i wiem, że ten brak pokory nie służy dobru pacjenta.
OdpowiedzAle cóż, jak widać przemądrego jajko - wszyscy ratownicy są do dupy i generalnie nie wiadomo po co istnieją bo w pracy tylko się czeszą i obijają :) nie życzę mu moich niektórych służb gdzie ze łzami w oczach i wykończeni wracaliśmy do bazy, urąbani od krwi, od błota, spoceni.
OdpowiedzPracowałem kiedyś z emerytami jako instruktor obsługi komputera w klubie seniora. Zupełnie poraziło mnie wtedy nastawienie starszych ludzi, własnie do ratowników i jeszcze do świeckich szafarzy (to taki człowiek który w zastępstwie księdza przynosi komunię św choremu - w Polsce niezbyt popularne, ale się zdarza) Jako, że chorych emerytów odwiedzają i jedni i drudzy, często bywają przyczyną - jak sadzę urażonej dumy: "Co? Do mnie ma przyjść lekarz i ksiądz a nie jakiś nie wiadomo kto!" Najbardziej mnie kiedyś rozbiła jedna pani, która w uniesieniu krzyczała plotkując z koleżankami: "butem bym rzuciła, a do łóżka nie dopuściła!"
OdpowiedzMam wrażenie, że lekarz z którym masz wątpliwą przyjemność pracować jest lekarzem tzw. "starej daty", który cały czas żyje w czasach, kiedy to w karetkach jeździli sanitariusze, bo takiej instytucji jak ratownik medyczny jeszcze nie było, podobnie jest ze starszymi ludźmi, których reakcje opisuje opanas. To oczywiście nie oznacza, że ktokolwiek ma prawo poniżać czy obrażać zarówno ratowników jak i sanitariuszy. Ratownictwo medyczne to stosunkowo nowy kierunek i ludzie często nie wiedzą jaką funkcję pełnią ratownicy, mimo bardzo sugerującej nazwy zawodu... . Wiem z doświadczenia, że ludziom, którzy nie mają styczności z medycyną ZAWSZE wydaje się, że przyjeżdża do nich karetką lekarz/lekarze, bez względu czy to karetka S czy P. Osobiście studiuję medycynę na lekarskim, ale moja medyczna przygoda zaczęła się dawno temu od ratownictwa właśnie. Nie będę komentować na którym kierunku jest trudniej, kto ma więcej zajęć itp., to nie ma znaczenia. Takie studia każdy z nas wybrał, bo chciał i takie ma, koniec kropka. Nie jestem ratownikiem medycznym, ale wiem jaka to trudna i odpowiedzialna praca, mam nadzieję, że świadomość społeczna dotycząca tego zawodu wzrośnie. A i dodam, że gdybym miała wypadek wolałabym, żeby ratowali mnie ratownicy niż lekarz nawet z 20 letnim stażem, który całe życie pracował za biurkiem.
OdpowiedzNo w końcu ktoś z głową na karku! Lubię Cię, stary! Nie chcesz może na karetkach jeździć? ;)
Odpowiedzjajk000, nie czytałam Twoich wcześniejszych wypowiedzi, jedynie powyższą i jestem zdania, że tak jak piszesz, nie warto generalizować. W każdym, absolutnie w każdym zawodzie są ludzie z powołania i tacy, którzy pracują za karę albo z innych mało szczytnych względów. Przykro mi, że masz do czynienia jedynie z tą drugą grupą ludzi wśród ratowników. Każdy ma prawo do swojego zdania Ty jako jak piszesz: "postronny, obiektywny klient" i zaszczurzony jako ratownik. Myślę jednak, że prawdziwie obiektywny może być jedynie ten który miał okazję być po jednej i po drugiej stronie. Zaszczurzony, szczerze mówiąc, żaden facet nie powiedział do mnie nigdy "Lubię Cię, stary!" :P, może dlatego, że "stara" brzmiałoby dziwnie... :), Niemniej jednak dzięki :) Co do propozycji pracy w pogotowiu - jeszcze się zastanawiam :D
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 13 czerwca 2011 o 23:39
Aaaj przepraszam :D za dużo z facetami przebywam! Z jajkiem skończyłem dyskusję bo to nie ma sensu. Ktoś kto ma klapki na oczach nie zauważy niczego poza swoimi myślami. Na którym jesteś roku?:)
OdpowiedzNie ma sprawy :). Cóż, zaledwie na drugim.
OdpowiedzBędę trzymać dla Ciebie miejsce na naszej zmianie ;) kończ szybko te studia ;)
OdpowiedzJajkOOO,że tez Tobie się jeszcze nie znudziło pisanie cały czas tego samego. Gdzie nie czytam komentarzy to widzę Twój wpis typu ,,jesteś nieobiektywny,, i ,,nie czytasz ze zrozumieniem,, może czas poszerzyć słownictwo albo zacząć wyrażać się zrozumiale, bo wiele osób nie rozumie Twojego ,,skomplikowanego ,, toku myślenia, chociaż u Ciebie może to być nie możliwe, bo często zaprzeczasz samej sobie. Moim zdaniem jesteś bardzo ,,trudną,, zarozumiałą osobą, która jest przekonana o wyższości swoich przekonań, która wie najlepiej. Wypowiadaj się jak chcesz to nie moja sprawa, ale nie narzucaj swojego ,,spaczonego,, zdania innym, bo to się robi lekko żenujące. Z Twoich wypowiedzi wyglada na to, że jesteś osobą wyładowującą swoje frustracje na forum i pasujesz tutaj, bo jesteś jak najbardziej ,,piekielną,, osobą. Nie wiem skąd się tacy ludzie biorą :/// Naprawdę nie musisz tego komentować - oszczędź nas wszystkich, żebyśmy nie musieli tego czytać. Poza tym to jest historia Zaszczurzonego i jak Ci się nie podoba to nie musisz się udzielać, a na pewno Go obrażać, bo tylko wychodzi jaka jesteś niedojrzała i chamska.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 15 czerwca 2011 o 1:50
Słuchaj jajko, mam do czynienia z ratownikami codziennie. I nie wmówisz mi, że źle myślę bo Ty widziałaś kilku ratowników, przez ostatnie ponad 10 lat spotykałem tylu ludzi związanych z medycyną, że w głowie Ci się to nie zmieści. Zobacz jak bardzo niski jest poziom Twoich wypowiedzi, w których zaznaczasz cały czas to samo do znudzenia. Poza tym podobno skończyłaś dyskusję ze mną? To też przestałem odpisywać, ale widzę, że to było tylko kolejne zagranie na pokaz bo Ty cały czas odpisujesz. Swoją drogą, na rzeczy, które nie są kierowane do Ciebie. Skończ już z tym bo wszyscy są zmęczeni Twoim płytkim sposobem myślenia i wnioskowaniem na "argumentach" powtarzanych w kółko. Nie potrafię czytać ze zrozumieniem? No trudno. Widać Ty też nie. Ale wtedy po co ze mną wciąż dyskutujesz? Nudzisz się? Idź się poucz, przynajmniej będzie z tego jakiś pożytek i dla nas i dla Ciebie. Zajmij się sprawami istotnymi, a nie wywalaniem na forum jakiś bzdur typu ratowników medycznych po kursach. Zgłoś się na wolontariat przyszpitalny, poznaj kilku ludzi i wtedy wyrażaj opinię. Pozdrawiam.
Odpowiedzzaszczurzony, odezwij się do mnie please: lukasz544 na wp.pl - mam małą prośbę, nie związaną z tematem Waszej dyskusji ;)
OdpowiedzMożesz pisać tu. Nie podaję nikomu swoich prywatnych namiarów :)
OdpowiedzJeśli miałbyś chwilę chciałem Cię prosić o wypełnienie ankiety dot. warunków pracy ratowników w zespołach wyjazdowych, tylko nie mogę tutaj zamieścić linka (zabezpieczenia piekielnych)... ale jeśli dasz się namówić (całość powinna zająć nie więcej niż 6-7 minut, tylko pyt. zamknięte, można robić na raty) to link jest na forum serwisu ratownik-med jak i na ratmed. Robię to badanie do pracy zaliczeniowej - byłbym Ci bardzo wdzięczny za pomoc. Pozdrawiam. [I przepraszam wszystkich za prywatę.]
OdpowiedzW niektórych była taka odpowiedź: Irytuje mnie to cały czas w pracy, a nawet denerwuję się z tego powodu w domu. - i mi nie bardzo pasowała, choć musiałem ja zaznaczać np. przy pytaniu o błędach i konsekwencjach.. bo mnie to nie irytuje jako tako, ale bardziej sprawia, że mam permanentna depresję z tego powodu bo ciągle boję się, że zrobię coś źle. /edit: i co do reguł, w jednym jest, że jest ustalane przez przełożonego, co jest w sumie nieprawdą bo on nie kontroluje tego co robimy na wyjeździe, ale generalnie reguły i zasady mamy określone, tylko są to bardziej wewnętrzne, czyli ustalane przez daną zmianę - kto za co odpowiada i tak dalej.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 czerwca 2011 o 0:18
Dzięki wielkie za wypełnienie! Ta ostatnia opcja "myślę o tym nawet w domu" oznacza właśnie największy poziom stresu związany z danym czynnikiem. Reguły - zależy jakie kto ma na myśli (a zazwyczaj ma te które najbardziej przeszkadzają), niektóre bzdurne (typu "przyjmujcie wszystko jak leci") pochodzą czasem właśnie z samej góry...
OdpowiedzPrzejrzałem wszystkie Twoje komentarze i postanowiłem dokładnie, komentarz po komentarzu, do wszystkiego się odnieść: 1. I się zaczyna - jeden przeczesał włosy, drugi musiał się ubrać w czerwony kubraczek, a trzeci się prysnął perfumami. Mówię o P. Ok, może i zajęło im to pół minuty, może i mają jakiś tam określony czas, żeby wsiąść do karetki, ale no bez przesady - czesać się jadąc na wezwanie? Z kolei w S-ce jeździ taki facet, który ma kłopoty z tym, żeby wsiąść do karetki (tusza). Tak wg Ciebie wygląda pomoc ludziom? - Według mnie pomoc zaczyna się w momencie, w którym ratownik stoi nad pacjentem. A to, ze ktoś jest konkretnej tuszy wcale nie oznacza, że nie ma on kwalifikacji do wykonywanego zawodu. Osoby z tusza wbrew pozorom są przydatne do przenoszenia ciężkich rzeczy, np. "dużych" pacjentów. Ja osobiście nie jestem w stanie unieść i przełożyć na nosze pacjenta, który waży powiedzmy ponad 100kg. Pomoc ludziom jest bardziej skomplikowana niż myślisz. 2. A jak wytłumaczysz to, że wyprzedziłam karetkę jadącą do wypadku na sygnale? - A pomyślałaś, że w środku tej karetki mógł być pacjent? To, że karetka jedzie na syganle wcale nie oznacza, że musi jechać 150 km/h. Jeśli w środku jest pacjent i w budzie właśnie ratownicy/lekarz udzielają mu pomocy, to jak kierowca może grzać 150km/h? Przecież na naszych polskich wybojach nie bylibyśmy w stanie udzielić takiemu człowiekowi pomocy, nie wyobrażam sobie wentylować lub zakładać kaniule pacjentowi przy prędkości 150km/h. Gwizdki nie zawsze oznaczają "uwaga, karetka jedzie szybko", czasem spełniają tylko rolę "zjedźcie z drogi". 3. Wchodzę - jeden śpi, jeden słuchawki na uszach, a jeden ogląda TV. - Według Ciebie jak jesteśmy na służbie 24-72h to co mamy przez ten czas robić kiedy nie ma wyjazdów? Mamy po to pokoje socjalne żeby w nich odpocząć, zrelaksować się. Nie wiem jak Ty, ale ja na miejscu wypadku wolałbym widzieć wypoczętego ratownika niż ratownika-zombie, który właśnie trzecią dobę nie spał. 4. Dzwoni córka, roztrzęsiona, nie chcą jechać… No dobra, w końcu łaskawie pojechali… łaskawie. - Z tego co wiem o możliwości pojechania decyduje dyspozytornia, a nie ratownicy. My jak dostajemy rozkaz jechać - jedziemy - i nie mamy prawa odmówić bo mamy g*no do gadania. 5. Co nie zmienia faktu, że ratownikiem można być po kursach, bądź policealnej, a lekarzem tylko po studiach, które są jednak bardziej szczegółowe (w dwa lata zrobić materiał z 6-ciu lat? Niemożliwe). I tylko o to mi chodzi. I jak Luna wspomniała: medycyna ma koło z palca i ucha, i muszą poprawiać, a Wy - macie koło z połowy materiału, bez popraw. To o czymś świadczy. - Do tego odnosiłem się już wcześniej. Po kolei. Nie ma ratowników medycznych po kursach - powtarzam to po raz setny. Takie coś nie istnieje. Po studium, czyli technik ratownictwa med., można pracować w pogotowiu, ale wtedy w jednej karetce nie może być dwóch ratowników techników, jeden musi mieć skończone studia, z doświadczenia jednak wiem, że zatrudnianie techników rat. med. jest rzadkością. I kolejna sprawa, do której zdaje się już odnosiłem - lekarze mają dłuższe studia z prostych powodów, takich tak techniki operacyjne, pooperacyjne, obsługa maszyn szpitalnych, wszelkie przedmioty o traktowaniu pacjentów czy odpowiedniego zajmowania się pacjentem szpitalnym. Ratownicy medyczny takimi rzeczami się nie zajmują. Logiczne jest więc to, że ich studia są krótsze. Chociaż pełne studia ratownictwa medycznego zajmują 5 lat (czyli zaledwie rok krócej niż lekarze, którzy studiują 6 jak sama zauważyłaś). 6. Od kiedy są roczne praktyki? - W szkole policealnej praktyki trwają albo dwa albo jeden semestr (zależnie od szkoły). 7. Ciężka praca powiadasz? Hmm... No taaak, raz na jakiś czas jedzie taki do wypadku, a resztę dnia śpi. - Wydaje Ci się, że praca ratownika medycznego jest prosta? No proszę :) Chętnie wziąłbym Cię na pokazówkę na jedną służbę, np. taka 48-godzinną. :) Zobaczymy po ilu padłabyś ze zmęczenia. :) Dziennie mamy powiedz
OdpowiedzDziennie mamy powiedzmy wyjazd koło 8 wyjazdów, każdy minimalnie trwa godzinę. Jeśli jest to wypadek wyjazd może przedłużyć się nawet do dwóch godzin (zliczam tu wyjazd, dojazd, zapoznanie się z sytuacją, współpraca z innymi służbami, pacjent, pojechanie do szpitala, powrót do bazy). Przy każdym wezwaniu do np. wypadku samochodowego musisz myśleć teraz natychmiast, musisz być całkowicie skupiona, mieć DUŻO siły żeby biegać, dźwigać, wszystko to jest robione w totalnym chaosie. 8. Jeśli wolisz się czesać i perfumować zanim pojedziesz na wezwanie to nie dziw się, że ludzie Cię nie szanują. Tu piszesz bezpośrednio o mnie, więc czuję się urażony. I mam prawo. 9. Zapytaj co sądzą o ratownikach te osoby, którym zabiłeś matkę, ojca, brata, siostrę swoim brakiem kompetencji. Tu ewidentnie zaczynasz się sadzić bo wiesz, że po prostu nie masz racji i wykorzystujesz atak na moją osobę jako odskocznik. Powtarzam: nie zabiłem nikogo nigdy. A z pewnością nie z braku kompetencji. Zgony się zdarzają, jasne. To wpisane jest w nasz zawód. Nie ma na całym świecie osoby w medycynie, która nie miała zgonu. Chyba, że zaczęła miesiąc wcześniej pracę. To wtedy możliwe. Ale to co my -ratownicy- czujemy po stracie pacjenta to nasze. I uwierz, nie chcesz znać tego podłego uczucia. 10. każdy zgon jaki spowodują ma wytłumaczenie Za każdy zgon jesteśmy ścigani przez prokuraturę, która za wszelką cenę próbuje udowodnić naszą winę. Jakoś nie udało im się nigdy mi nic udowodnić. Czyżbym nigdy nie zawinił brakiem kompetencji? 11. to że przyjechali 5 minut za późno nie ma dla nich znaczenia. Tu znów zaznaczę, że karetki nie latają. I jak nie zostaja przepuszczone na ulicy to nie przeskoczą innych samochodów. Nie wiem, ale zdajesz się naprawde wierzyć w to, że specjalnie jedziemy za długo. Fakt, uczyłem się 7 lat na ratownika medycznego, aby ratowac ludzi tylko po to, żeby dotrzeć po zgonie pacjenta. Logiczne, nie? 12. Albo i nawet dostawczych: bo czyż to nie częsty widok, panowie ratownicy w sklepie, a karetka pod sklepem? Jak mamy długą służbę mamy prawo wejść do sklepu po coś do jedzienia. Ale jak mamy wezwanie (kierowca zawsze zostaje w wozie) to przerywamy zakupy i jedziemy do pacjenta. 13. Faktem jest, że nie dojeżdżacie czasami na czas (CZASAMI, i nie zawsze jest to spowodowane czynnikami zewnętrznymi typu korki, nieustąpienie etc), To powiedz mi, jakie są inne powody naszego niedojeżdżania na czas? Ok, perfumowanie się i czesanie było, ale sama mówiłaś, że to 30sec. Więc jakie sa powody spóźniej 5-10 minutowych? 14. I jakbyś nie zauważył - w żadnej wypowiedzi nie odniosłam się do Ciebie Nr. 9 i 8 :) gdzie piszesz wyraźnie: "Jeśli wolisz (...) Cię nie szanują." lub "(...) którym zabiłeś (...) swoim brakiem kompetencji" - czyli jednak o mnie.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 15 czerwca 2011 o 16:25
Dzięki :) pracuję nad tym ;) Odnośnie tego, co piszesz wyżej - są ludzie, którym nie wytłumaczysz, albo raczej tacy, którzy nie chcą zrozumieć i lubią się kłócić :-/.
OdpowiedzJa się kłócić nie zamierzam ;) ale strasznie mnie drażni jak ktoś mówi, że nasza praca jest łatwa. każdej z takich osób zafundowałbym 48h służby :) i to najlepiej podczas deszczu! :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 czerwca 2011 o 20:56
Myślę, że już przy pierwszym wezwaniu usłyszałbyś: "A sorry, chyba zapomniałem/am wyłączyć żelazko...; no to cześć!" i tyle byś tego gościa widział :). Zawsze znajdą się tacy, którzy uważają, że wiedzą lepiej jak wykonujesz swoją pracę.
Odpowiedznie szanuje większości służby zdrowia, jak mam iść do lekarza to od rana zła jestem(wyjątkiem jest prowadząca mnie teraz ginekolożka bo kobieta jest cudna) ale ratowników szanuje, bo nie mają maniery lekarzy pt, pierwsi przed Bogiem po drugie działają szybko w gigantycznym stresie co nie każdy potrafi bo z doświadczenia wiem, że gdy ktoś zasłabnie,zemdleje to 95% społeczeństwa nie wie co robić lub odwraca głowę w drugą stronę.Aha, ja mam kurs pierwszej pomocy przedmedycznej, może dlatego doceniam pracę i poświęcenie ratowników, ale jak w każdym zawodzie pewnie i tu znajdą się czarne owce niszczące opinie o większości
OdpowiedzWidzę, ze jajk000 dostała bana za obrażanie innych użytkowników i komentarze (znacznie) poniżej poziomu. Ale 24.06 wraca do nas... ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 czerwca 2011 o 2:29