Krupówki. Lodziarnia na skrzyżowaniu (jest tam też chyba jakaś fontanna, mostek i kiedyś stal symulator 3D). Lodziarnia dokładnie na przeciw miejsca gdzie symulator stał.
Bardzo lubię lody i nie przepuszczę okazji gdy widzę takie, które wyglądają smakowicie.
Byłam z rodzicami na wakacjach (ja wiem, jakieś 5-6 lat temu)i towarzyszył nam nasz jamnik. Lody zamawiało się w środku lodziarni, a z pieskiem wejść nie można było, więc plan był taki, że idę wybrać smaki gałek, a potem pilnuję psa i mama kupuje lody.
Poszłam, wybrałam, wracam i mówię co chce. Mama idzie i staje w kolejce a ja sobie oglądam witrynę lodziarni, przez którą widać było w rządku ustawione pojemniki z polewami do lodów. Widzę - idzie kobieta, pani z lodziarni, z taką dłuuuugą łyżką i zaczyna mieszać pierwszą polewę. Niby nic w tym dziwnego, ona miesza, ja patrzę, gdy pani nagle wyciąga łyżkę i sru.. pakuje ją do ust a potem dokładnie oblizuje. To jeszcze można było by znieść, gdyby łyżkę zabrała i odniosła do kuchni by ją umyć, ale gdzie tam! Tą samą łyżka zaczęła mieszać kolejną polewę i dokładnie po tej czynność oblizując łyżkę. Gdy wyszłam z szoku, weszłam z psem do lodziarni, obwieściłam mamie co widziałam i pędem wyszłyśmy.
Co gorsze.. Pani mieszaczka widziała że ja widzę i że zabieram mamę z lodziarni, jednak tylko popatrzyła na mnie i przechodziła do mieszania kolejnej polewy.
lodziarnia na Krupówkach
Też bym uciekała gdzie pieprz rośnie:) Nie raz przekonałam się, że w zakopiańskich lokalach gastronomicznych są na bakier z higieną i dobrymi manierami, więc w miarę możliwości będąc w górach szykuję zawsze własny prowiant.
OdpowiedzHigiena? Grrr. Nigdy więcej do Krupówek... Nigdy więcej...
OdpowiedzJa... ja kupowałem lody w tej lodziarni... też jakoś 5 - 6 lat temu... *zdruzgotanie*
Odpowiedzsmakowały? :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 czerwca 2011 o 16:59
Nigdy więcej nie tknę polewy nie z butelki...
OdpowiedzO cholera! Byłam również jakieś 5-6 lat temu w Krupówkach i, jakby nie patrzeć (Google maps) jadłam tam. Lody bananowe, sex on the beatch i pistacjowe to te, które chciałam zjeść. Ale mama i tak kazała mi wybrać JEDNE, bo 1,5 za gałkę to drogo i szkoda kasy i wybrała za mnie.
OdpowiedzDlatego się cieszę, że lodów praktycznie nie jem a jak jem to bez żadnych polew, posypek itd ;)
OdpowiedzPodejrzewam, że w prawie każdej knajpie kucharz próbuje w ten sposób potrawy...
Odpowiedzpewnie tak. Ale wolę tego nie widzieć. Kiedyś też, jakieś może 4 lata temu w piekarni kupowałam pieczywo. Babeczka jadła banana. Obrała go, odgryzła końcówkę, wypluła na dłoń, po czym trzymając w garści tą końcówkę nałożyła mi palcami tej samej dłoni bułki. Nie wzięłam. Raz widziałam jak ta kobieta w ten sam sposób podaje pieczywo innej pani, ale w dłoni zamiast banana miała zasmarkaną chusteczkę. Prezes hali targowej to przyjaciółka mojej mamy, więc pani od chleba nie popracowała już tam długo. Innym razem kupowałam mamie hamburgera, niestety odmówiłam zakupu, gdy czekając 20 minut na podgrzanie mięsa do bułki zapytałam, czy długo jeszcze. Babka otworzyła taki opiekacz do mięsa ( choćby gofrownica) i całą dłonią na tzw "plask" zaczęła mi to mięso obmacywać, wcześniej grzebiąc w kasie z pieniędzmi. Trzeba uważać co się je na mieście i nawet nie wchodzić myślami poza próg kuchni :)
OdpowiedzTo ja pamiętam taką sytuację, jak jechaliśmy kiedyś (nie wiem czy to jeszcze nie było w podstawówce) na jakąś wycieczkę czy też tzw. "zieloną szkołę". Musieliśmy na jednym dworcu poczekać jakiś czas na drugi pociąg, więc kolega poszedł do jakiegoś baru kupić hamburgera. Zamówił, zapłacił, pani już trzyma hamburgera po czym... "otwiera go" i wącha czy nie śmierdzi o_O I jak gdyby nigdy nic, zamknęła i podała go koledze. Niestety, kolega go wziął, ale wyrzucił od razu do śmietnika.
OdpowiedzRaz w restauracji widziałam, jak kelnerowi spadł kotlet na podłogę, a delikwent jedynie rozejrzał się, czy ktoś nie widział i odłożył mięsko na ziemniaczki, podając jedzenie jak gdyby nigdy nic... Szybko opuściłam lokal...
Odpowiedz+ za "panią mieszaczkę" :D
OdpowiedzJa bym mamie na głos powiedziała "Nie kupuj mi już bo pani od lodów lizała łyżkę" :x
Odpowiedz@Lex, dokładnie, przynajmniej inni klienci by wyszli i panią może by otrzeźwiło. Choć pewnie nie ;]
OdpowiedzByśta wiedzieli, co robili z waszymi kiełbasami, bułkami i innymi w produkcji i transporcie.... :D Zresztą to wszystko opór mózgu... Na basen chodzisz, choć ludzie plują do wody, a niektórzy sikają. A pewnie i jaki z niedoczyszczonym tyłkiem się trafi... W autobusie? Ludzie wydychają masę rzeczy z siebie.... Za dziecka się piło ze wspólnej butelki z kumplami w szkole i też się żyje. Teraz piję ze wspólnego kielicha przy komunii i też żyję. Na szczęście organizm sobie radzi z życiem w społeczeństwie. A tylko mózg zaczyna wariować, jak się człowiek zastanawia nad możliwymi obrzydliwościami.
OdpowiedzPrawda...
Odpowiedzo kurcze, lizała łyżkę, co za mieszaczka bleeeh Ja jestem ogólnie obrzydzona dotykając cokolwiek na mieście, dlatego noszę ze sobą sanitajzer do rąk. Jednak na takie przypadki z pośliniaczonym jedzeniem już nie możemy mieć wpływu, pozostaje jeść w domu, albo o tym nie myśleć...
OdpowiedzKiedyś zawoziliśmy jedzenie z kuchni na imprezę pod gołym niebem. W czasie jazdy otworzyła się klapa i wypadła taca z udkami(?). Pozbieraliśmy i otrzepaliśmy z ziemi, pijani imprezowicze i tak nie zauważą:)
OdpowiedzNie ma się czym chwalić -.-
OdpowiedzPopieram Kosza, kontakt z bakteriami naszym organizmom nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, sanitarni maniacy mają większe problemy z odpornością niż tacy, co mając kilka lat zjadali piasek i dzielili się z psem kanapką.
OdpowiedzPopieram, żona za młodu zajadała się ziemią z kwiatków. Teraz nie choruje i alergii nie ma :)
OdpowiedzPrawda...
OdpowiedzJa jak miałam może z 5 lat skrobałam ścianę [mało wapnia] i to co wyskrobałam zjadałam. Nadziałam się tylko, gdy mama zabroniła mi robić dziur w ścianach [xD] i przeniosłam się na korytarz, a potem rota wirusa dostałam. Więcej ściany nie tknęłam...
OdpowiedzPrzecież ślina stanowi jeden z niezbędnych składników decydujących o doskonałym smaku lodów z tejże placówki :)
OdpowiedzWitamy w Zakopanem, miejscu gdzie chorzy górale nie cofną się przed niczym i oszczędzają na wszystkim byle oskubać biednych przyjezdnych. Syf
OdpowiedzDziwię się, że nie zgłosiłaś tego pracodawcom owej mieszaczki... Myślę, że szybko straciłaby pracę... bo tak nawiasem mówiąc, to jeść jej składników do jedzenia, które przygotowuje wcale nie wolno.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 czerwca 2011 o 21:01
sanepid i jeszcze raz sanepid. ja bym od razu zadzwoniła, wystarczy próbka i wyszło by na jaw że jest tam jej ślina a wtedy...
OdpowiedzA u nas w spożywczaku Panie sprzedawczynie też dotykają pieniędzy, a potem pieczywa i tak cały dzień...ciekawe czy ręce myją jak idą do domu.
OdpowiedzE tam, panie z pawilonu mają reklamówki, gdzie ręce wkładają. Ale tylko do bułek, bo pieczywo w woreczku jest już.
OdpowiedzOj bez przesady, gdybyś widziała jak ta polewa była robiona wcześniej i co w niej jest... :)
OdpowiedzDlatego ja zawszę jem same lody, bez żadnych tych pierdółek w postaci polew i posypek
OdpowiedzO słodki Jezu...przerzucam się na bezpolewowe Algidy śmietankowe.
Odpowiedz