W sklepiku mojej siostry pracuje chłopak, który jest Sycylijczykiem (w Polsce od kilku lat, dobrze posługuje się językiem polskim). Wiadomo, jak kojarzy się Sycylia osobom, które lubią oceniać po pozorach. Jest u nas na wsi pan, który wręcz uwielbia szukać guza. Pewnego dnia wszedł do tego sklepiku i trafił akurat na owego Sycylijczyka.
Pan: - Czołem, mafioso.
Sprzedawca kiwnął głową, nie reagując na zaczepkę. Pan kupił, czego tam potrzebował i zaczął znowu.
Pan: - Ty, od jak dawna w Polsce się ukrywasz?
S: - Cztery lata.
Pan: - Kogo zabiłeś,że musiałeś uciekać?
S: - ...
Pan: - No, młody, pytam kogo zabiłeś! Myślisz,że ja nie wiem, że u was się zarzynają o byle gowno?
S: - Nikogo nie zabiłem, ale coś czuję,że właśnie mam okazję.
(Mogę zaręczyć, że człowiek ten nie podniósłby ręki nawet na psa bez poważnej przyczyny. Oczywiście, powiedział to żartem.)
Pan: - Hu, hu, grozisz mi? No tak, kto jak kto, ale ty masz w tym wprawę...
S: - (mocniej stuknął w jakiś guziczek przy kasie) Tak, właśnie nagrywam naszą rozmowę. Moi ludzie znajdą pana wszędzie, więc radzę uważać.
Od tamtej pory pan, nawet jeżeli podłapał żart, jest uprzejmy wobec sprzedawcy. Tyle dobrego.
taki wiejski
Może fajnie wkręcać piekielnych ;)
OdpowiedzHistoria całkiem pozytywnie się kończy, ah te stereotypy. Zastanawia mnie jedno zdanie: "człowiek ten nie podniósłby ręki nawet na psa [...]" Jakbyś mogła (?) wyjaśnić co miałaś na myśli :-)
OdpowiedzW sensie, że nie skrzywdziłby żadnej żywej istoty.
Odpowiedz