Wspominałem w jednej z poprzednich historii, że mam kynofobię, a na moje nieszczęście teściowa moja ukochana hoduje beagle (czy jakoś tak). Ja na psach kompletnie się nie znam, nawet te wszystkie "dodatki do psa" typu karmy, zabawki, smycze, kagańce są daleko poza moimi zainteresowaniami. Moja dziewczyna studiuje w innym mieście (jest trochę młodsza ode mnie), a ja jak mam czas jeżdżę do jej mamy "narobić sobie plusów" jak jest chora i potrzebuje pomocy.
Pewnego pięknego dnia wracałem ze służby w pracy zmęczony, zirytowany zachowaniem różnych pacjentów i dostaję telefon, histeryczny wręcz, że muszę jechać kupić karmę dla jej piesków i łup słuchawką. Próbuję się dodzwonić, dowiedzieć jaka to karma, bo ja zielony w tym temacie. Nic, telefon głuchy. To myślę sobie: poradzę się fachowej obsługi w zoologicznym.
Pojechałem, podchodzę do lady i rozmowa (przyznam, że też byłem nieco nieprzytomny po 16h służby):
-Dzień dobry, karmę suchą, 15kg proszę.
-Dzień dobry. Jakie ma pan zwierzątko?
-Ja? Szczury, koty i fretki.
-To karma dla kotków ma być?
-Nie! Dla psów!
-To pan koty karmą dla psów karmi? Tak nie wolno!
-Nie, to dla teściowej!
-To pan kupuje psią karmę DLA TEŚCIOWEJ? - Tu zrobiła oczy jak pięć złotych.
-Nie, nie. Proszę pani, teściowa moja psy ma, chora jest i po karmę mnie wysłała.
-Ah! Myślałam, że pan karmi swoją teściową psią karmą! - Kompletnie nie wiem skąd jej się taki wniosek wysunął! - Jaka to ma być karma?
-No nie wiem... Psia jakaś?
-Ale jaka?
-Proszę pani, ja się na psach nie znam. No... Dobra jakaś?
Tu się zaczęło jakie to pieski, ile piesków, w jakim wieku - tak jakbym to wszystko wiedział. W akcie desperacji wydzwaniałem do teściowej, podpytać o nazwę karmy jaką używała... Nic, telefon głuchy.
-Proszę pana, ja panu nie sprzedam karmy, jak pan nie wie jaką!
-Jak może mi pani nie sprzedać. Niech mi pani da KTÓRĄKOLWIEK.
-Nie dam panu, bo pan psy zatruje!
-To macie karmy, które TRUJĄ psy!?
Pani się zmieszała i nie odpowiedziała mi na pytanie...
Na wszelki wypadek powoli wycofałem się ze sklepu... Jeszcze by i mnie otruli...
Zoologiczny
Przecież reklamują w tv pedigri :-)
OdpowiedzSzczurze (szczerze) mówiąc średnio się interesuję czym karmić pieski, bo ja po prostu nie mam w żaden sposób z nimi do czynienia.Myślałem, że fachowa obsługa coś mi doradzi, a w zamian chcieli otruć, może i nawet moja teściową ;)
Odpowiedzbiedna babeczka, skołowałeś ją :P a zatruć psa psią karmą - można. jak się wybierze nieodpowiednia. ludzie też się "trują" od złego pożywienia :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 czerwca 2011 o 0:40
Ja się nie znam, przyznaję bez bicia, i nie wiedziałem o tym. :) dlatego to wywołało u mnie taki szok. Pomyślałem, że jak kupię dobrą karmę to będzie w porządku.
OdpowiedzNo cóż, ekspedientka chciała dobrze, poniekąd :) Bardzo troszczyła się o zdrowie psów Twojej teściowej :D
OdpowiedzMoja teściowa zawsze podaje `niezbędne minimum` bo wychodzi z założenia,że jak ona na czymś się zna to jest wtedy oczywiste, że każdy MUSI też o tym wiedzieć... Swoją drogą ekspedientka zaskoczyła mnie, że pomyślała, że będę teściową karmił karmą dla psów ;)
Odpowiedzmoże sama ma takiego uroczego, troskliwego zięcia :)
OdpowiedzWybacz, ale w tej historii to Ty byłeś piekielny a nie Pani sprzedawczyni. Wyobraź sobie taką sytuację. Wchodzisz do sklepu z żywnością dla niemowląt i małych dzieci - "Dzień dobry! Proszę jedzenie dla dziecka!" - "A ile lat ma dziecko? Czy nie ma jakiejś alergii?" - "Ja tam nic nie wiem, niech pani sama coś wybierze!". Prosić o poradę można gdy się mniej więcej wie o co chodzi i trzeba wybrać między karmą A a karmą B ale wejść i mieć pretensję, że Pani nie wie tego co powinieneś wiedzieć Ty...
OdpowiedzJa się na psach nie znam, nigdy w życiu nie miałem psa nawet na rękach :) i nie miałem pretensji, nie wiem gdzie wyczytałaś pretensje... nie krzyczałem, byłem raczej miły. Karmy nie kupiłem, a moja teściowa cóż, ciosała mi kołki na głowie, że jak ja mogę się na psach nie znać, bo ona się zna! Po cichutku będąc u teściowej zakradłem się do kuchni, zrobiłem zdjęcie paczki po karmie, którą używa i teraz noszę w telefonie żeby w razie czego pokazać sprzedawcy ;)
Odpowiedzklientem jesteś piekielnym, ale jako zięć- prawdziwy anioł z ciebie. po takiej rozmowie i takim traktowaniu, jakie teściowa ci serwuje, wielu chciałoby ją faktycznie otruć.
Odpowiedzreiko - moja teściowa lepsze numery potrafi zrobić, np. dzwoni do mojej dziewczyny, która jest na drugim końcu Polski i każde jej wracać bo psa do weterynarza trzeba zabrać, a ja w pracy. I ma gdzieś, że ona nie może być za 5 minut w domu, jak to mówi teściowa: MASZ BYĆ! ;) Ile razy dzwoniła do mnie jak byłem w pracy na wyjeździe i chłopki w dyżurce nie potrafi jej spławić...
Odpowiedzja bym ją olał i sprawdził córeczkę czy się dobrze bawi. albo miej plan B :)
Odpowiedz"-To macie karmy, które TRUJĄ psy!?" :D :D :D :D PIĘKNA riposta
OdpowiedzGdzie w tym riposta?
Odpowiedz"-To pan kupuje psią karmę DLA TEŚCIOWEJ?" to mnie rozłożyło na łopatki.Nie mogę przestać się śmiać :)Genialne:)
OdpowiedzMój pies - całkiem nawet rasowy malamut - NIE ZNOSI wszystkich drogich, "najlepszych" karm. Najlepsze (czyt. najdroższe) co w ogóle raczy do pyska wziąć to jakieś Chappi, ale też się przy tym krzywi. A najbardziej kocha (pasjami!) najtańszą, badziewną karmę z supermarketu po 15-20 zł za dziesięciokilowy worek. Ile ja się już nasłuchałem od różnych fachowców, że jak ja traktuję takiego rasowego psa, że na nim oszczędzam kupując najtańsze badziewie, że jestem fatalnym właścicielem... A co ja mam robić, jak po wsypaniu w michę super-hiper-mega karmy w cenie na wagę porównywanej z dobrym mięsem moja Szelma krzywi pysk i patrzy na mnie w wyrzutem, oczami w których widać komunikat: "A coś ty mi za paskudztwo przyniósł?... I ja to niby mam jeść?..."
OdpowiedzMoja teściowa jest z gatunku ludzi, którzy myślą najdroższe = najlepsze i jedyne słuszne...
OdpowiedzJakbym wzrok mojej kotki widziała z tą różnicą, że w misce karma dla kotów sterylizowanych: "Kupiłaś? To sama to cholerstwo jedz." Foch i obgryzanie sznurówek w podzięce.
OdpowiedzMoja psina też wybredna. Od małego jadła pedigri i teraz przy różnych zmianach bo np. W sklepie nie ma nie zje innego rodzaju. No i jedzenie leży u niej w misce cały dzień, nie wyznaczamy pór kiedy jej wsypac więc pewnie myśli że jej sie należy :-)
Odpowiedzgeez, jak to gdzie riposta? Riposta - "celna i bezzwłoczna odpowiedź na czyjś komentarz lub pytanie." Odpowiedział babce szybko i celnie? odpowiedział :)
OdpowiedzNie wierze, że pies może zatruć się karmą. Wystarczy pójść z psem w teren, znajdzie jakieś śmierdzące ścierwo i miętoli. W najgorszym wypadku się porzyga i przez dzień nic nie będzie jadł.
OdpowiedzCholernie latwo psa otruc. A to nie tak zbilansowane zercie, a to cebule zawiera, a to cos...
OdpowiedzChyba najlepsza twoja historia :D W pełni piekielna :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 czerwca 2011 o 12:17
Może się "zatruć" - jeśli jest przyzwyczajony do jednego rodzaju karmy, to zmiana na inną może spowodować dość sporo zamieszania w psim przewodzie pokarmowym (z ganianiem co pół godziny na coś w rodzaju śmierdzącego spraju). Oczywiście, nie zdechnie od tego, ale miłe to dla psa i właściciela nie jest :D
OdpowiedzPies źle reaguje na nagłe zmiany karmy i mógł by się zatruć(mieć biegunkę). Dla teściowej polecam sklepy internetowe, karmy są tańsze i darmowy dowóz do domu przy zamówieniach powyżej 100zł
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 czerwca 2011 o 14:52
Lexie, teraz już zapamiętam. Wszyscy na mnie krzyczycie, ale pewnie każde z Was miało kiedyś jakiekolwiek do czynienia z psem... ja nie. Co do sklepów internetowych, to jej córki proponowały to tysiąc razy, ale "te z internetu na pewno już UŻYWANE są" i podobne teorie :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 czerwca 2011 o 23:22
Tez uwazam, ze autor piekielny! Do tej pory czulam do Zaszczurzonego sympatie, jako, ze sama od trzech tygodni jestem posiadaczka 2 (od wczoraj wiecej, okazalo sie, ze adoptowalam jedna "zaciazona") szczurzyczek. Teraz natomiast sie naprawde zawiodlam!Rozumiem, ze mozna sie nie znac na jakim gatunku zwierzat, ale skoro sam jestes wlascicielem kilku roznych, jak mozesz nie byc wrazliwy na dobro nawet takich, wobec ktorych masz fobie? Panicznie boje sie pajakow, a jednak, robie wszystko by uniknac ich zabijania, a to nawet nie kregowce! Jak kilka osob powiedzialo - pieski (jak i inne zwierzatka) zle zywione moga sie powaznie rozchorowac, jesli to bylaby rasa mala, albo szczeniaki, a Ty zakupilbys karme dla duzych zwierzat, to ich uklady pokarmowe po prostu moglyby sobie nie poradzic! Co to w ogole za pytanie: "czy sprzedaja trujaca karme"? Sprzedaja odpowiednia dla roznych gatunkow. Czy oskarzylbys ten sklep o celowe trucie zwierzat gdyby ktos jako wysciolke dla szczurkow zakupil trociny, ktore owszem, dobre dla niektorych zwierzat, dla szczurow sa toksyczne? I pani sprzedawczyni mogla stwierdzic, ze kupujesz karme "dla tesciowej" - tok rozumowania: "-chce kupic karme(...)/-dla kotkow?/-nie, dla tesciowej". Nie smiej sie wiec, ze ta pani tak to zrozumiala, w ogole idac po karme dla pieskow, po co opowiadasz jakie sam posiadasz zwierzatka, skoro karma nie dla nich? Dlatego pani sprzedawczyni prosze oduscic!wedlug mnie wykazala sie rozsadkiem i wspaniala postawa, nie chcac sprzedac czegos niekompetentnej osobie, co mogloby tylko zaszkodzic. Brawo dla pani! dobroc zwierzatek ponad zyskiem sklepu. Przepraszam za ten caly wywod, ale jak napisalam powyzej, wlasnie zostalam przyszywana matka szczurzatek i jestem troche ta nowa rola podekscytowana i zlosci mnie wszelki brak dbalosci o zwierzatka (mnie okocenie sie mojej dziewczynki zupelnie nie na reke, bo nie planowane i niechciane, jednak zrobie wszystko by male rosly zdrowe i silne)
OdpowiedznOffcia - spokojnie. Ja się na psach NIE ZNAM. I uwierz, ze tych psów mojej teściowej nie oglądam, nie wiem czy to szczeniaki czy dorosłe psy czy seniory. Nigdy w życiu nie trzymałem psa nawet na rękach, nawet nie głaskałem. Teściowa powiedziała "kup karmę" - ja bym tych psów nie karmił, gdyby okazała się zła to by przecież im nie podała, prawda? Pisałem w historii, że próbowałem się dodzwonić do teściowej podpytać, ale nie odbierała, a później jeszcze miała pretensje do mnie, że nie wiedziałem... Gdzie widzisz tu MOJĄ niedbałość? Nie muszę chyba posiadać wiedzy na temat zwierząt, których nie mam, nigdy nie miałem i pewnie nie będę miał... Bo równie dobrze ktoś może nie wiedzieć jaką karmę dla szczura kupić bo szczurów nie ma. I napisałem, że 16h w pracy byłem, na służbie, cały czas na nogach, dlatego nie zrozumiałem pytania sprzedawczyni "jakie ma pan zwierzątko"... Bo ja posiadam właśnie takie, po prostu nie pomyślałem w tamtym momencie, że przecież pyta o zwierze, dla którego będzie karma. Dodam, że pojechałem przez całe miasto do teściowej, zrobiłem zdjęcie opakowania poprzedniej karmy i pojechałem do tego samego sklepu jeszcze raz i zostałem obsłużony przez tę samą panią. :) No i jeden fragment: "robie wszystko by uniknac ich zabijania" kurcze chyba trochę tragizujesz, nie zamierzałem tych psów zabijać...
OdpowiedzA nie mogłeś zadzwonić do dziewczyny i spytać? I teściowa nie odbierała telefonu? To było olać! Sama by zadzwoniła z ochrzanem gdzie jest karma.. Naciągana historyjka
OdpowiedzMoja teściowa to kobieta z gatunku takich "Waszych" pań z przychodni czy autobusu. Ona się na czymś zna = każdy MUSI się na tym znać. Więc jak ona mówi "kup karmę" = ja wiem jaką karmę, dla jakiego psa, ile tej karmy, gdzie ją kupić i w ogóle, wg niej powinienem znać nawet smak i skład. Do dziewczyny nie zadzwoniłem, zgadza się, ale tylko dlatego, że byłem pewien, że ma zajęcia. Nie będę przerywał jej zajęć tylko dlatego, że nie wiem jaką karmę jedzą psy jej matki... Pomyślałem, że pani w sklepie da mi jakąś dobrą karmę, a bo ja wiedziałem, ze dla psa dobiera się według rasy, wieku, wielkości i tak dalej... jak pisałem już kilka razy nigdy nawet psa na rękach nie trzymałem i moja wiedza na temat psów ogranicza się do tego, że wiem jak wyglądają..
OdpowiedzAlez ja w zadnym przypadku nie krytykuje braku wiedzy na temat karmy dla psow, czy na temat rzeczonych psow, a jedynie Twoja opinie o pani sprzedawczyni, ktora przeciez miala racje (mozliwe, ze nieslusznie, ale zalozylam, ze skoro wrzuciles historie na "piekielnych", to uwazasz ekspedientke za piekielna). A o zabijaniu to ja tylko na temat pajakow - to jedyne zwierzeta, ktorych ja sie boje i chyba jedyne jak moglabym im zaszkodzic to przez zabicie (no, bo raczej ich nie karmie, ani zla ani dobra karma :P), chyba faktycznie nieudolna analogia. Z Twoich historii, wiem, ze celowo nie skrzywdzilbys zwierza, chcialam jednak pokazac, ze pani miala racje nie sprzedajac Ci karmy i majac problem z jej doborem, skoro nie uzyskala od Ciebie (nie z Twojej winy) informacji. Ja podziwiam cierpliwosc do tesciowej!!!
OdpowiedzWiesz, udostępniłem tutaj te historię bo wydała mi się zakręcona i zabawna. Nie napisałem nigdzie, że ktoś był piekielny - no z wyjątkiem teściowej, ale na nią nic nie poradzę ;) trochę za bardzo się zirytowałaś przy poprzednim komentarzu ;)
Odpowiedz- Jakie pan ma zwierzątko? - Ja? Szczury, koty i fretki. - To karma dla kotków? - Nie, dla psów. HAHAH, rozłożyło mnie to po prostu :D
Odpowiedz@ Michasko - dokładnie na to samo zwróciłem uwagę :). Kabaret w starym dobrym stylu.
OdpowiedzA mnie dziwi, że karmicie psy tymi trocinami. Próbowaliście toto?
OdpowiedzPo pierwsze: próbowałam, kociej też - nie najgorsze:) Po drugie: co masz na myśli mówiąc trociny? Jeżeli suchą karmę ogółem, to z tego co mi mówiła moja weterynarz zaleca się suchą karmę jako podstawę pożywienia i psów i kotów, jest przede wszystkim zdrowa dla zębów, ponieważ ściera kamień. Kupki też są mniej śmierdzące i u mojej kici duuużo regularniejsze. Mój pies ma cały czas nasypaną suchą karmę, a raz dziennie dostaje jakieś mięsko gotowane, chude lub jakiś psi pasztecik... puszki nawet nie powącha. Ale suche przede wszystkim. Kot to samo, tylko kursy robi: łóżko-parapet-szafa-miska itd. A z saszetki to co najwyżej sos poliże (no ale saszetka MUSI też być co rano dla samego bycia, bo inaczej nawet kawy nie mogę zrobić bez włażenia na mnie z każdej możliwej strony i krzyczenia w twarz - mój kot jak ma pretensje to lubi to obwieszczać krzykiem w odległości 5 cm od mojej twarzy:)) No rozpisałam się trochę nie na temat:)
OdpowiedzTeż próbowałam,zjadliwe, ale nie jako normalne pożywienie. U mnie też zawsze były w misce chrupki, ale podstawą pożywienia było mięsko,warzywa, kasza. Każdy mój pies dożył sędziwego wieku, z kompletem zębów, kamień miała tylko collie (ale ona miała do tego skłonność i nie mogliśmy tego wyleczyć), reszta bialutkie ząbki. Kiedyś psy jadły normalne żarcie i były zdrowsze i dłużej żyły. Jeszcze 10-15 lat temu nie było takich kolejek do weterynarza, a i choroby nie były takie okropne.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 czerwca 2011 o 8:53
jednorogini: to też zależało od psa. Kiedyś zwierzęta dostawały jakieś resztki z obiadu. Pies mojej mamy 30-20 lat temu był karmiony jakimś mięchem i ziemniakami i owszem, dożył 14 roku życia ale z rakiem odbytu, potem jelita, właśnie przez dietę ziemniaczaną. Kolejek do weterynarzy nie było bo nikt tak nie dbał o swoje zwierzaki, one po prostu były. Ale życie to jest tak naprawdę seria prób i błędów i inny pies na takiej samej diecie dożyłby 17 lat i umarł szczęśliwie ze starości. No a mój pies ma sucharki mięsne i raz dziennie też jakieś mięsko, czasem też z warzywkami rozciapanymi, ma 12 lat i narazie cieszy się zdrowiem. Kot za to je tylko kocie suche żarcie, czasem te nieszczęsne saszetki (i tylko kitekaty przechodzą niestety, innych, 'luksusowych' nie ruszy, a w kitekacie jest tyle mięsa co kot napłakał), gotowałam jej kurczaczka jak była młodsza, próbowałam indyczka, tuńczyka jej dawałam w formie dla kotów, chyba jakiś pasztet, (to dostawała rozwolnienia:)) - no i powąchała, polizała i tyle;/ I jest głównie na suchym, mieszam perfect fit (edit: albo kitekata, żeby nie skłamać) z royalem dla wysterylizowanych kotek i zje. i nic innego - trudno, siłą jej do gardła nie wepchnę. Dlatego daję trociny:)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 czerwca 2011 o 18:52
Nie zgodzę się. Ci co nie dbali nie dbają i dziś, ci którzy dbają dziś, kiedyś też dbali. Fakt, że poziom usług weterynaryjnych wzrósł bardzo, ale liczba chorób także. I to nie tylko u zwierząt. Kiedy ja byłam dzieckiem, moi rówieśnicy nie mieli alergii, a jeśli ktoś miał to był wyjątek. Dziś chyba nie ma dzieciaka całkowicie zdrowego, a alergię to chyba ma każdy tylko nie zdiagnozowaną.
OdpowiedzZ tymi chorobami oczywiście masz rację i są to skutki rozwijającej się cywilizacji. Ale i dzięki temu więcej chorób się 'odkrywa' i w jakimś stopniu leczy. Teraz za to nie ma tak częstych przypadków gruźlicy, o dżumie już dawno nikt nie słyszał... Ale z racji naszego innego trybu życia, zmian w żywności i otoczeniu, przybywa nowotworów i alergii. Błędne koło. Wychowanie zwierząt, jak i dzieci się zmieniło, kiedyś się latało samopas i się żyło i mniej chorowało; a nawet teraz miasto różni się od wsi pod tym względem, gdzie i dostęp do weterynarza jest bardziej ograniczony... Widzę to na przykład po wychowaniu piesków podwórkowych u rodziny mojego T. a wychowaniu naszych zwierzaków, tam nikt się nad nimi nie 'trzęsie' tak jak my;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 czerwca 2011 o 18:48
Tak, to niestety prawda. Znajduje się lekarstwo na jedną chorobę, pojawiają się w to miejsce dwie jeszcze gorsze. Do tego od kilku lat mamy regularne epidemie (sars, szalone krowy, ptasia, świńska grypa, a teraz zas#ane ogórki). Co do wychowania również. Kiedyś i dzieciaki i zwierzaki jakieś mądrzejsze były, bardziej samowystarczalne.
OdpowiedzTą całą historią chyba chciałeś pokazać jakim piekielnym klientem jesteś TY sam. Przychodzisz do sklepu nie mając o niczym pojęcia, sprzedawca próbuje ci pomóc, stara się, a ty nawet nie wiesz jakiego psa ma teściowa. Myślę, że sprzedawczyni zachowała się jak należy.
OdpowiedzMoim zdaniem pani sprzedawczyni była po prostu tępa... Ale cóż, zdarzają się i tacy
OdpowiedzMi się ten dialog najbardziej podobał: -Dzień dobry, karmę suchą, 15kg proszę. -Dzień dobry. Jakie ma pan zwierzątko? -Ja? Szczury, koty i fretki. -To karma dla kotków ma być? -Nie! Dla psów! -To pan koty karmą dla psów karmi? Tak nie wolno! -Nie, to dla teściowej! (swoją drogą, też w pierwszej chwili bym pomyślała, że mamusię psią karmą się karmi, ale to nie kabaret) na przyszłość, jak się cos takiego przydarzy, a chcesz kupić dobrą karmę, unikaj pedigree i innych marketówek, a jak teściowa lubi drogie, kup Royala dla beagli (drogie w diabły, ale wcale nie najlepsze), albo Eukanubę. Ale od jednego posiłku inną karmą nic im sę raczej nie stanie, chyba, że strasznie wypieszczone.
Odpowiedz