W markecie w którym pracowałem na ochronie często bywały promocje typu: "trzy sztuki w cenie dwóch". Polegało to na tym iż kasjerka nabija promocyjne produkty, sumuje się cena zakupów, a dopiero potem na końcu paragonu odliczany jest rabat wartości tej jednej sztuki.
Niestety ludzie często nie czytają dokładnie paragonów tylko widząc iż nabite są trzy sztuki od razu idą do Punktu Obsługi Klienta i krzyczą że zostali oszukani. Tak było i tym razem. Do POKu podchodzi mężczyzna kolo 50tki, który zakupił trzy kostki masła i krzyczy:
- K....a złodzieje, oszuści, sk...ny! Nabiliście mi trzy sztuki a miały być dwie! Ja tego tak nie zostawię!
Stałem akurat blisko więc momentalnie zainterweniowałem:
- Pokaż pan paragon! - Powiedziałem bez żadnej kurtuazji.
- Spi...j cieciu je...ny! Ty się ch..a znasz na tym! - Krzyknął w moją stronę i dalej nadawał.
Wtedy wyrwałem mu paragon z ręki i mówię:
- Patrz pan! Ma pan nabite trzy sztuki ale proszę spojrzeć niżej. Jest cena za zakupy, a jeszcze niżej: naliczony rabat i pod spodem ostateczna cena z rabatem!
W tym momencie klient pobladł, jego twarz nabrała koloru purpury. Nagle wypalił:
- Sorry k...a kolego! No stary, ślepy idiota ze mnie, przepraszam bardzo wszystkich!
Po czym sięgnął do reklamówki, wyjął zimnego browara i mówi:
- Trzymaj kolego za informację i na przeprosiny! Nie miej mi tego za złe, po prostu na starość człowiek głupieje!
Podziękowałem i choć wprawdzie nie wolno mi było przyjmować nic od klientów, tym razem za cichym przyzwoleniem dowódcy zrobiłem wyjątek.
A historia uświadomiła mi że jednak są jeszcze klienci, którzy potrafią przyznać się do błędu.
100/100, brawo.
OdpowiedzSzczerze mówiąc, ja też kiedyś poszedłem do punktu z pytaniem, dlaczego mam naliczone dwie rzeczy, skoro była jedna. Oczywiście obyło się bez krzyków i wyzwisk, podszedłem i zapytałem jak człowiek. Miła pani (pozdrowienia ;)) wyjaśniła w czym rzecz, skończyło się na "aaaaaaaaa, takie buty" z mojej strony, pośmialiśmy się z panią i poturlałem się do domciu. Zastanawiam się, czy taki ktoś jak pan z historii nawet przez chwile nie bierze pod uwagę, że po pierwsze to on mógł się pomylić, a po drugie, nawet jeśli faktycznie pomyłka jest po stronie sklepu, to "errare humanum est" (ale głupi ci Rzymianie)? Wystarczyło podejść do sprawy spokojnie, i pan byłby browarka do przodu (lub nie był wspomnianego do tyłu).
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 maja 2011 o 20:55
a ja byłem pewien, że luksik pracujesz na ochronie... coś się zmieniło? tak pytam, z ciekawości:] oczywiście, jeśli to nie tajemnica;p a historia super i pan też okazał się być w porządku, choć myślałem, że będzie to prostak:]
OdpowiedzW markecie w którym pracowałem na ochronie
OdpowiedzŚwietne noty!
Odpowiedz@ostrymiszka, luksik napisał przecież, że stał niedaleko. Z błędu może wyprowadzić kogoś każdy, nawet ochroniarz albo inny klient sklepu. Ode mnie plus. Miło, że pan przyznał się do błędu i przeprosił. Nie każdy by się na to zdobył po takim "wstępie".
OdpowiedzPrzynajmniej się zorientował, że popełnił błąd. Tylko po co te bluzgi?
OdpowiedzDobrze, że są jeszcze tacy ludzie, którzy potrafią przeprosić za swoją głupotę.
OdpowiedzDokładnie, najgorsi są Ci, którzy "pozjadali wszystkie rozumy" i nie da się im przetłumaczyć. Dobrze, że przeprosił.
Odpowiedz... a ta reklamówka to chyba z termoizolacja co? ech te zimne browary z jednorazówki :)
Odpowiedz"Sorry ku.wa kolego" J.ebłem
OdpowiedzNaprawdę szacun dla tego pana. Oczekiwałem raczej że się skończy na 'Hmph! I tak wiem swoje!'. Naprawdę niewielu ludzi przyznałoby się do błędu.
Odpowiedz