Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia z dnia 6 czerwca roku ubiegłego - datę pamiętam doskonale :)…

Historia z dnia 6 czerwca roku ubiegłego - datę pamiętam doskonale :) Będzie trochę o PKP, trochę o NFZ.

Gwoli wyjaśnienia: należę do osób, jak to mówi moja mama, "incydentalnych". Oznacza to, że potrafię zrobić sobie krzywdę w najmniej spodziewany sposób w najmniej oczekiwanym momencie i na dodatek dzieje mi się to często. Wszelkiego rodzaju upadki ze schodów, dziwne przedmioty w przełyku, potrącenia przez samochód... A co najlepsze: dzięki Bogu i Partii nigdy nie jest to nic poważnego.

Tego feralnego dnia szykowałam się na wieczorną randkę. Rajd po sklepach, wszystko ładnie-pięknie, czekam już na dworcu na SKM. Godziny szczytu, ludzi jak mrówków, podjeżdża stary zdezelowany pociąg z dwoma składami (czyli długi). Ustawiłam się przy ostatnim wagonie, żeby było potem wygodniej wysiąść. Przy wsiadaniu stopień nie wytrzymał ciężaru mej szanownej osoby i załamał się, a ja wylądowałam pod pociągiem!

Pierwsze wrażenie: "O Jezusie, ratunku, co się dzieje?!" Mój kolega szybko zauważył, że moja głowa i ręce wystają spod wagonu, rzucił się mnie wyciągać (co nie było proste, łatwiej tam wpaść niż wyjść), ludzie zamiast pomóc gapią się jak wołki, a ja w strachu, że pociąg zaraz ruszy... W końcu z pomocą innego pasażera wyciągnięto mnie dosłownie w moment przed zamknięciem drzwi składu (konduktor najwyraźniej nie zauważył, co się dzieje). Efekty: zadrapania, kuśtykanie, porwane spodnie, rozerwany sweter...

Pokuśtykałam do obsługi pasażera i skarżę się: stopień się załamał, jestem poraniona, ubrania porwane, mogłam zginąć... Odpowiedź? "Ale przecież nic się Pani takiego nie stało! Poza tym to nie nasza wina, że się złamało!"

Po kwadransie słownych przepychanek machnęłam na całą sprawę ręką i pojechałam do domu. Jak się okazało, z upływem czasu było mi coraz trudniej chodzić. Po zdjęciu spodni ukazały się moje biedne nogi: golenie i łydki miałam spuchnięte i zielono-fioletowe, niemal połowę większe niż zwykle! No to wycieczka na izbę przyjęć.

Tam pani w okienku na hasło "wpadłam pod pociąg i chyba muszę do ortopedy" zrobiła wielkie oczy. Wyjrzała ze swojej kanciapki i przyjrzała się moim coraz bardziej kolorowym i puchnącym nogom. Potem zapytała o ubezpieczenie. Zgodnie z prawdą powiedziałam, że nie jestem z Warszawy, a książeczka rodzinna jest 200 km stąd i mogę donieść ją/xero w tygodniu. Pani w krzyk, że jak to, bez ubezpieczenia?! Z innej kasy chorych?! Czy ja wiem, ile ortopeda kosztuje prywatnie?

Przepychanki słowne zajęły ok. 20 minut, po czym zadzwoniłam do mamy (pracuje w służbie zdrowia) i kazałam jej porozmawiać z panią z okienka, przy czym musiałam wyjaśnić zajście z pociągiem (przerażona mama chciała rzucać pracę i wsiadać w pociąg). Dogadały się, naburmuszona pani wpisała mnie w rejestr, łaskawie posadziła pod gabinetem i kazała czekać.

Po godzinie weszłam do lekarza, który z kolei wygonił mnie, bo nie miałam zdjęcia rentgenowskiego. Poczłapałam do pani w okienku, ta "przypomniała sobie", że rzeczywiście trzeba zdjęcie. No to pół godziny pod rentgenem, potem czekanie na zdjęcie i znów półtorej godziny pod gabinetem. Lekarz obejrzał zdjęcie, pomacał nogi i powiedział, że nic mi nie jest i mam iść do domu. Uspokojona, choć zła przez czekanie, pokuśtykałam wspierana przez kolegę do domu.

Finał? Dwa tygodnie później, kiedy siniaki nadal były wielkie, nabrzmiałe i tęczowe, lekarz w przychodni studenckiej złapał się za głowę, pogonił mnie do szpitala i tam miałam nacinane krwiaki i wyjmowane skrzepy, które już zaczynały zamieniać się w martwicę :) Zabawny dołek w nodze mam do dzisiaj. A PKP nadal do winy się nie przyznało...

PKP/NFZ

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar reiko
8 8

to coś takiego z siniakami się robi o.O ale mnie teraz nastraszyłaś!

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 maja 2011 o 23:47

avatar konto usunięte
12 12

@kenigis - ten stopień się połamał, to niby jej wina? a jak Ci dachówka na łeb spadnie to będziesz miał pretensje do siebie, że nie chodzisz gapiąc się w niebo?

Odpowiedz
avatar Czekolade
21 21

Dziewczno, az mi sie goraco zrobilo! Mimo, ze moj instynkt macierzynski rowny jest zeru to ubralabym Cie w gustowne ubranko z poduszek co by Ci sie mniejsza krzydwa dziala! A tak poza tym to dobrze, ze jestes cala i zdrowa! Nie chce myslec co by sie dzialo jakby pociag ruszyl:/

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 16

Miesiąc później na tej samej stacji przydarzyło się to pewnemu Panu. Jego jednak nikt nie zdążył wyciągnąć przed ruszeniem pociągu i niestety, Pan zmarł w drodze do szpitala... A stację sprzątano po tym ładne kilka godzin, więc nie chcę sobie wyobrażać, co by się stało ze mną 0_o

Odpowiedz
avatar Czekolade
9 9

Cholera jasna.. Tak sie Toba przejelam, ze dzwonilam do chlopaka po polnocy i mu zaczelam o tym opowiadac co Ci sie przydarzylo:D Nie mowiac o tym, ze juz czesc znajomych tez zostala uraczona ta opowiescia:D A tak poza tym z czego sa te stopnie, ze sie tak zalamuja? Tak samo jak w reszcie pociagow- metalowa kratka? Czy co to za nietrwale gowno?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

Ojej, aż mi głupio ^^' Metalowa kratka, zapewne przerdzewiała albo obluzowana. Podejrzewam, że są serwisowane raz na 20 lat :P Zaznaczę, że nie ważę więcej niż przeciętna kobieta, więc wina nie leży po stronie moich obiadów o 22 ;)

Odpowiedz
avatar radzio2k
2 4

mielone by się działo

Odpowiedz
avatar wojtipek
1 3

Uhh... w dzień mych urodzin takie nieszczęście Ci się przydarzyło... szkoda ;( Ale i tak miałaś szczęście z tym pociągiem.

Odpowiedz
avatar jfk
0 0

Pare lat temu tez bylem swiadkiem takiej sytuacji w SKM, ale tam stojacy najblizej drzwi przytomnie rozpoczal akcje ratunkowa od pociagniecia za hamulec awaryjny. To uniemozliwia ruch pociagu do czasu przybycia kierownika pociagu. Wiec wszystko rozegralo sie duzo spokojniej.

Odpowiedz
avatar marg00
3 3

ojeju, normalnie aż mi ciśnienie skoczyło! :O Szok! Dobrze że nic Ci się nie stało..

Odpowiedz
avatar shgetsu
21 23

O ja pier*ole, to samobójcy nie muszą się już rzucać pod jadący pociąg a wystarczy próbować wejść do pociągu.

Odpowiedz
avatar Marcus
2 4

Czy Ty piszesz o PKP SKM w Trójmieście czy SKM Sp. z o.o. (linia S1 i linia S2) czy Kolejach Mazowieckich (linia S9) w Warszawie? Domyślam się (nie jestem pewien), że raczej opis nie dotyczy PKP SKM więc stwierdzenie, że "PKP nie przyznaje się" nie ma nic do rzeczy. Napisz kiedy i gdzie to było: stacja, godzina, linia, kierunek. Urwany stopień nie przeszedł bez zauważenia na obsłudze więc bedzie można zweryfikować kto był odpowiedzialny za niezauważenie wypadku. I jeszcze jedno: konduktorzy nie jeżdżą w SKM, bo nie sprawdzają biletów. U kierownika pociągu można bilety tylko kupić - a są to bilety te same jak na tramwaj, autobus i metro (oczywiści tylko w Warszawie).

Odpowiedz
avatar hukasz
2 2

Zgadzam się z przedmówcą - w grę wchodzą Koleje Mazowieckie (najprawdopodobniej) i ewentualnie SKM Warszawa albo Przewozy Regionalne (jeśli byłby to pociąg interREGIO). Jeśli rzeczywiście wszystko było tak jak piszesz i masz świadka to nie wahaj się ani chwili ze zgłoszeniem do właściwej firmy z podanych powyżej - masz szansę na wielotysięczne odszkodowanie. Tylko proszę, nie piszcie tu o "PKP" bo akurat tutaj nie miało z tym nic wspólnego.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 6

SKM na stacji Śródmieście w Warszawie w stronę Warszawy Wschodniej :) Mówiąc o konduktorze miałam na myśli właśnie kierownika - w końcu też sprzedaje bilety i chodzi po pociągu sprawdzając je :)

Odpowiedz
avatar londondreamer
0 2

PKP mogłabyś spokojnie pozwać. Kwestia tylko udowodnienia teraz, że faktycznie takie zdarzenie miało miejsce (Twój kolega i może człowiek, który pomógł mu wyciągnąć Cię spod pociągu). PKP nie musi przyznać się do winy, bo to tak samo gdyby się poślizgnąć na peronie - nikt nie musi być winny, że tak się stało. Lekarza i przychodnię, w której pracuje też, z nimi nawet łatwiej, bo mają tam dokumentację medyczną. Nie zostawiaj tego tak jak jest!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

Mnie kiedyś tłum prawie wepchnął pod pociąg gdy wsiadałam do wagonu, na szczęście jestem sporą dziewczyną :D i po tatusiu mam trochę siły w rękach więc się zaparłam o ścianę wagonu rękami, ale już było blisko :| Od tej pory nigdy nie podchodzę z boku do drzwi, ewentualnie od frontu, bądź czekam aż całe to bydło wsiądzie i dopiero się ładuję :| Kultura wsiadania do środków lokomocji w Polsce zdecydowanie kuleje :| A co do Twojej historii cieszę się że jednak wszystko dobrze się skończyło!

Odpowiedz
avatar voytek
12 12

w USA miałabys takie odszkodowanie że do końca życia nie musiałabyś juz pracować!

Odpowiedz
avatar bukimi
7 7

I Twoje dzieci też nie :)

Odpowiedz
avatar ania1
4 4

o matko aż ciarki przechodzą... jedno co mi do głowy w tym momencie przychodzi to JA PIERD... masakra strach się bać strach chorować i w ogóle współczuje ci ale dobrze że na szczęście udało się wszystko zrobić w porę

Odpowiedz
avatar aniam
2 2

aż mi się ciemno przed oczami zrobiło..

Odpowiedz
avatar ukalltheway
4 4

I tu się potwierdza, że mój wrodzony strach do wsiadania/wysiadania z pociągu nie był jednak nieuzasadniony...

Odpowiedz
avatar brandon
3 3

Głupio zrobiłaś że nie sądziłaś się z PKP. Moja kolezanka złamala rękę w autobusie, kiedy kierowca ostro zahamował i dostała od PKSu około 10 000 odszkodowania.. Wiem, ze to nie złamanie, ale szkoda była z winy PKP. więc historia podobna.

Odpowiedz
avatar Szachista
0 0

Ludzie, nie mylcie pojęć. Ja wiem, że to trudne,bo teraz jest tyle tych spółeczek, ale SKM Warszawa to NIE JEST PKP. SKM Warszawa jeździ na zlecenie ZTM (zarząd transportu miejskiego) i nie ma nic wspólnego z żadną grupą PKP.

Odpowiedz
avatar jenefa
1 1

Ale nadal można by było próbować z pozwem, gdybyś chciała się szarpać. Coraz bardziej makabryczne te pociągowe historie...

Odpowiedz
avatar Marcus
-4 10

Tiszka napisała: "Historia z dnia 6 czerwca roku ubiegłego - datę pamiętam doskonale :) " Rok ubiegły czyli ... 2010 - zgadza się? Akurat była to NIEDZIELA. Po sklepach, prawda, mogłaś biegać! Na wieczorną randkę mogłaś czekać. Tyle, że w niedziele nie ma "godzin szczytu". Do tego w niedziele pociągi SKM w Warszawie nie jeżdżą w podwójnych składach. W którym jeszcze miejscu swojej opowieści minęłaś się z prawdą? Myślę, że powinnaś przeprosić pracowników SKM (a zwłaszcza kierowników pociągów) za pomówienie. Tiszka napisała także: "Miesiąc później na tej samej stacji przydarzyło się to pewnemu Panu. ... Pan zmarł w drodze do szpitala ..." To bardzo ciekawe. Tyle, że na Śródmieściu przez ostatnie lata był tylko jeden wypadek śmiertelny. 13 stycznia 2011 r!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

Ten Pan o którym mówisz wpadł pod pociąg na Powiślu zimą, jeśli się nie mylę? Media o tym trąbiły bardzo. Akurat w niedzielę godziny szczytu w Warszawie istnieją - jakkolwiek nie takie jak w tygodniu. Choćby z tej drobnej przyczyny, że wszyscy wracają do domów po weekendzie. Podwójne składy mają SKM/KM jadące przez Śródmieście i Dworzec Wschodni na Wołomin i Małkinię - to prawie wyłącznie stare składy, mocno awaryjne, zimą spóźniające się po pół godziny. Jeśli gdziekolwiek w tej historii minęłam się z prawdą, to nie z własnej woli: mogłam pomylić godzinę lub dzień, jednak jestem przekonana, że było to 6 czerwca (taką datę mam na zdjęciu RTG). Jeśli mężczyzna, który po mnie wpadł pod pociąg i miał mniej szczęścia i wbrew temu co słyszałam przeżył, to tym bardziej należy się cieszyć :)

Odpowiedz
avatar StevenSteven
2 2

@Marcus: Cóż za wnikliwość! Dociekliwy z Ciebie człowiek. Każda informację sprawdzasz tak szczegółowo?

Odpowiedz
avatar Marcus
-5 7

"... Podwójne składy mają SKM/KM jadące przez Śródmieście i Dworzec Wschodni na Wołomin i Małkinię - to prawie wyłącznie stare składy, mocno awaryjne, zimą spóźniające się po pół godziny. ..." No właśnie: SKM jadący na Małkinię i Wołomin. SKM Sp. z o.o. byłaby szczęśliwa gdyby miała tyle taboru, aby obsłużyć te linie i zarabiać na przewozie pasażerów. I jeszcze jedno: jeśli kontaktowałaś się z jakimkolwiek przewoźnikiem w sprawie wypadku, to na pewno nie było to PKP. Coś takiego jak PKP nie istnieje! Więc nie mogło być sytuacji, jak napisałaś: "A PKP nadal do winy się nie przyznało". Jeśli chodzi o zimowe (czy jakiekolwiek) spóźnienia, to musisz sobie uzmysłowić, że nie ma znaczenia czy spóźniony pociąg jest obsługiwany przez stary czy nowy tabor. Pojazdy szynowe nie objadą uszkodzonego zawalidrogi jak autobus - muszą czekać na usunięcie go ze szlaku. Powtarzam prośbę z mojego pierwszego komentarza: jeśli jesteś pewna, że ta przygoda spotkała Cię w pociągu SKM napisz o której to było godzinie, chociaż w dalszym ciągu uważam, że jeśli to była niedziela, to nie wsiadałaś do składu w podwójnej trakcji obsługiwanej przez SKM. Jeśli chodzi o godziny szczytu to w niedziele ich jednak nie ma. Jeśli chcesz zobaczyć godziny szczytu, to poobserwuj zapełnienie pociągów w godzinach porannych w Pruszkowie albo Sulejówku.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 9

Po pierwsze, nie twierdzę, że inne pojazdy szynowe mają przeskakiwać nad zepsutym pociągiem - stwierdziłam tylko fakt, który zapewne znany jest większości: zimą pociągi się spóźniają, a te stare psują częściej niż inne. Szczególnie, że historia działa się w czerwcu i nie ma to tutaj nic do rzeczy. Po drugie, nie mam zielonego pojęcia, kto jest właścicielem dworca Śródmieście: PKP, SKM, KM czy sama Warszawa, używam więc skrótu PKP jak większość osób: do określenia wszelkiego rodzaju spółek posiadających pociągów i dworców, a ze sprawą zwróciłam się do pań w okienkach w kasach, bo tylko one tam są dostępne. Po trzecie, i tu przyznam się do swojej ignorancji: jeżdżąc po Warszawie mam w zasadzie w nosie, czy to, co podjeżdża i jedzie w moim kierunku, to SKM, PKP czy KM, byle honorowało kartę miejską. I uwierz mi, wychodząc SPOD składu miałam jego właściciela w jeszcze większym poważaniu. Powiedziałam PKP, bo był to pociąg. Poprawiono mnie, powiedziałam SKM - bo tak ja i wszyscy moi znajomi określamy pociągi miejskie. Jeśli jesteś pracownikiem tej spółki, to zmień sobie, że było to KM. Mi naprawdę obojętne, czyh pociąg widziałam od spodu. Po czwarte: nie poobserwuję pociągów porannych w Sulejówku, bo mam tam trochę daleko. W Śródmieściu w godzinach popołudniowych w niedzielę, szczególnie gdy jest ciepło, jest tłok, ponieważ wszyscy wracają z domów i weekendów, to stacja przesiadkowa przy Centralnym, metro, jadące w poprzek linii kolejowej, na dodatek obok jest dworzec autobusowy pod Pałacem Kultury - skoro jesteś taki obeznany, powinieneś to wiedzieć. I jeśli naprawdę przeszkadzają ci te "godziny szczytu", "PKP/SKM" oraz stwierdzenie, że zimą pociągi się spóźniają - powiedz, zmienię to na "duży tłok podczas niedzielnych powrotów do domu", "jakiś pociąg na Śródmieściu" oraz "pociągi się nie spóźniają zimą". To w tej historii naprawdę nie ma znaczenia!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

Przepraszam za długość komentarza i dość niemiły ton ^^'

Odpowiedz
avatar Oleksandra
0 0

Aż mnie dreszcze przeszły. Szczęście, że nic Ci się nie stało. Ale PKP powinno wyciągnąć wnioski, bo jak opisałaś w komentarzu, kolejny wypadek się zdarzył. I naprawdę mnie przeraziłaś z tymi siniakami, sama w majówkę uderzyłam w nocy w jakiś pieniek, noga fioletowa, opuchnięta, teraz wraca do normalnego koloru, ale mam taką gulę... Nie zasnę dzisiaj.

Odpowiedz
avatar StevenSteven
0 0

Zabawny dołek w nodze rzeczywiście mnie rozbawił :P

Odpowiedz
avatar Dimitroff
0 0

Skoro to SKM w Warszawie, to pociąg należał do ZTM Warszawa i od nich należy się zgłosić z żądaniem odszkodowania. Jak się nie ruszy, to uderzać do TVN Warszawa, ci z ZTM się ich boją.

Odpowiedz
avatar JoePerry
1 1

Jeszcze jakby w tym wszystkim brała udział Poczta Polska to byłabyś największym pechowcem ;)

Odpowiedz
avatar justir525
0 0

Wow! Dobrze że nic ci nie jest. Co do PKP i NFZ to typowe u nich...nie ich wina,wszystko dobrze proszę do domu,itd. Zgodzę się też z jednorogini, że to nie twoja wina z tym stopniem.Pozdrawiam.I uważaj na siebie:)

Odpowiedz
avatar kasia2608
1 1

Nie tylko Ty jesteś taką 'sierotą' życiową. Ja trzy lata temu też wpadłam pod pociąg, tyle że nie złamał mi sie stopień tylko ja się zagapiłam i źle wymierzyłam:D no i wjechałam pod pociąg tylko jedną nogą,drugą zatrzymałam się na schodku (piszczelem - też po fakcie czerwono-fioletowym i zdartym). Dziwię się tylko reakcjom publiczności, ja zostałam wyciągnięta momentalnie, za fraki, przez jakiegoś pana za mną i dziewczynę przede mną. No i było mi wstyd, bo nie dość, że widziało to pół peronu, to ja chichrałam się sama do siebie przez godzinę drogi, nie było tak dramatycznie jak u Ciebie:)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

Nie powinnaś się wstydzić - to nie Twoja wina, tylko fakt, że między stopniem a brzegiem peronu bywa i 20-30 cm miejsca :/ Nie ma żadnych norm, które by to regulowały? Kilka dni temu widziałam przypadek, gdy starszej pani na Dworcu Wileńskim nogi (i buty i torby, które potem dwóch mężczyzn jej spod tego pociągu wyciągnęło) wpadły w tę dziurę - no nie dała rady przejść - i jechała potem całą zakrwawiona, a kierownik pociągu czy konduktor nie raczył nawet zapytać, czy wszystko ok :?

Odpowiedz
avatar kasia2608
1 1

Było mi wstyd tak czy inaczej, bo krzyknęłam (dosłownie): "Ło Jezu, Ło Jezu, Ło Jezu!" i jakieś 10 osób potem wypytywało czy wszystko ok a ja nie byłam w stanie nic powiedzieć, to działo się za szybko, więc byłam po prostu po ludzku lekko zażenowana:) Babcina gwara mi się aktywowała w momencie kryzysowym:) Ale masz rację, w Polsce perony były budowane jak leci i jak wygodniej i pociągi też mają różne rozmiary, więc nawet ciężko teraz coś z tym zrobić. Ja teraz patrzę pod nogi, ale dla starszych ludzi połmetrowy skok na schodek jest średnio wykonalny.

Odpowiedz
Udostępnij