Historia sprzed 4 lat. Drogą wstępu - mieszkam w domku jednorodzinnym na małym osiedlu, przed domem jest ogrodzona posesja, gdzie biega sobie mój psiak. Jest to całkowicie niegroźny wyżeł, choć jego szczekanie zza płotu niejednego może przestraszyć.
Właśnie około 4 lat temu zmienił nam się listonosz. Sympatyczny, starszy pan, który roznosił listy odkąd pamiętam, przeszedł na emeryturę. Nie miał on żadnych problemów z mym czworonogiem. Nowy listonosz okazał się być młodym człowiekiem, o wiecznie niezadowolonym wyrazie twarzy. Blade mu się najwyraźniej nie spodobał.
Któregoś pięknego dnia, w okolicach południa, moja matula (będąc w zaawansowanej ciąży) usłyszała szczekanie psa, więc wyjrzała przez okno. Jej oczom ukazał się listonosz, który podchodząc do furtki, wyciągnął z kieszeni niewielki przedmiot (nie widziała dokładnie, co to było), przysunął go do płotu, za którym szczekał czworonóg i.. nagle pies zaczął przeraźliwie piszczeć, miotać się i wycierać pyskiem o wszystko, co było na jego drodze. Matula czym prędzej wytoczyła się z domu (w miarę możliwości) i pognała za facetem. A on w długą i tyle go widziała. Ja dopadłam do psa i widząc jego zaczerwienione i załzawione oczy doszłam do wniosku, że przyjemny listonosz najprawdopodobniej potraktował go jakimś gazem.. w miarę szybko dostarczyłam ciapka do weterynarza i tam moje przypuszczenia się potwierdziły.
Na drugi dzień poszłam na pocztę w celu zgłoszenia zajścia. Od kierowniczki usłyszałam tyle: listonosz miał prawo użyć gazu w obronie własnej lub jeśli czuł się zagrożony, ten pies na pewno chciał się na niego rzucić!
I tyle z rozmowy. Na nic zdały się tłumaczenia, że pies był na ogrodzonej posesji, na furtce wisi tabliczka z ostrzeżeniem: "UWAGA! Groźny pies!", a skrzynka na listy wisi w miejscu, gdzie nie ma on możliwości wsunięcia pyska między kratki ani dosięgnięcia listonosza wystawiając pysk nad płotem, bo najzwyczajniej tam nie dosięga.
No nic.. wróciłam do domu z nadzieją, że taka sytuacja się nie powtórzy.
I z listonoszem rzeczywiście nie ma już problemów. A dlaczego?
Jakiś tydzień po tym zdarzeniem, mama wracała ze szpitala z wujkiem (postawny i dość szeroki człowiek z ogoloną na łyso głową i przeważnie w ciemnych okularach). Zatrzymali się pod osiedlowym sklepikiem po jakieś drobne zakupy, a przed owym sklepikiem.. tak, nasz ulubiony listonosz popijał piwko. [M]ama szturchnęła [W]ujka i powiedziała do niego teatralnym szeptem:
[M]: Patrz, kochanie, to ten listonosz, o którym ci mówiłam i przez którego musiałam biegiem z domu wylecieć. W moim stanie...
[W]: To jest ten sk**wiel?! Co nam psa gazem potraktował?! Może mu tak przypierdolić, coby się nauczył kultury?!
Pan listonosz zwiał spod sklepu, aż się za nim kurzyło.
Teraz jedynie obdarza nas iście morderczym spojrzeniem, ale problemów nie sprawia :)
poczta polska
A pani kierowniczce powiedzieć "Nie pani, to policja przyjmie skargę", nie lepiej było powiedzieć?
OdpowiedzPotraktował psa gazem? Wezwałabym policję na Twoim miejscu, poza tym są urządzenia odstraszające psy dźwiękiem jeżeli listonosz czuje się zagrożony.
OdpowiedzNa psa wystarczy dźwięk z telefonu tzn. o wysokiej częstotliwości, taki dźwięk można zrobić w AudaCity lub ściągnąć z neta, dźwięk nazywa się teenbuz. Na młodszych braci też skutkuje. :P
OdpowiedzZabiłabym chyba jak by taki mojemu psu coś zrobił, rozumiem że ty nie za bardzo mogłaś... Ale nie puściłabym tego płazem
OdpowiedzIm więcej czytam historii o takich listonoszach tym większą mam ochotę kupić naszym dwóm listonoszom jakieś ciacho w podzięce, że są tacy uczciwi, sympatyczni i niezawodni - a przecież taki powinien być każdy listonosz... To przykre, że to, co powinno być normą budzi zdziwienie jako coś wyjątkowego
OdpowiedzPrawde mowiac mialam ochote zglosic zajscie na policje, ale matula mnie od tego odwiodla. Grunt, ze problemow z facetem juz nie ma, czasem tylko zlosliwie zostawia awizo, pomimo ze ktos jest w domu ;)
OdpowiedzJakby jakiś es moje psy gazem potraktował to sama bym mu z dupy nogi powyrywała! W życiu o czymś takim nie słyszałam,co za bezczelność i brak wyobraźni! Aż się zbulwersowałam;/
OdpowiedzMój kolega miał podobną sytuację tylko że dościgną listonosza, wyrwał mu gaz z ręki i prysną mu w 1 oko-"Żeby mu się odwidziało, skur***ynowi".
OdpowiedzGdybym byla swiadkiem zdarzenia, to listonosza na pewno bym dorwala. Ale ze matula zawolala mnie dopiero, jak zwial, zebym zobaczyla, co z psem, to przepadlo. Pieskowi na szczescie nic powaznego sie nie stalo :)
OdpowiedzSama bym mu psiknęła tym gazem w oczy argumentując, że on stanowił zagrożenie dla mojego psa.
OdpowiedzGdyby zrobił tak mojemu psu, to dostałby przysłowiowy wpie*dol i nauczyłby się, że zwierząt się nie krzywdzi. Skoro piszesz, że pies na niego się nie rzucił, a podejrzewam, że pewnie radośnie podbiegł i merdał ogonem, to powinien wylądować na komisariacie. Ba, Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami bym powiadomił.
OdpowiedzHahah brawa dla wujka !
OdpowiedzJejku, popłakałam się. Jak można tak traktować zwierzęta? Gość powinien się leczyć w szpitalu psychiatrycznym. Ostatnio też psa mojej przyjaciółki ktoś otruł, tragedia. Co tymi ludźmi kieruje, kiedy to robią? Nie mają z tego żadnego pożytku nawet.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 maja 2011 o 22:22
To co napisze nie będzie miało związku z historią, ale w ramach przestrzegania.. Sam mam psa jednak postawa niektórych właścicieli czworonogów jest zbyt lekkomyślna. Jak pies biegnie koło nogi rowerzysty to z tyłu słychać "spokojnie, nie ugryzie", jak wielki bokser biegnie wprost na ciebie i słyszysz to samo... cholera... ludzie jak tak będziecie postępować rozpanoszycie psy za bardzo i w końcu "on nigdy nie ugryzie" przerodzi się w "to się zdarzyło pierwszy raz, wcześniej nie gryzł". Dlatego w 100% rozumiem obawy listonoszy przed psami. Co z tego, że ty wiesz, że Twój pies nie gryzie - listonosz nie wie czy to nie dzika bestia..
OdpowiedzKiedyś pracowałem jako serwisant jeżdząc pod domach. Jako że obwąchiwały mnei różne psy,ale w 99% przypadkach z zębami wyskakiwały na mnie takie małe kundle. Raz u gościa też usłyszałem on nie gryzie, a jednak kundel mnie za noge chwycił. Dostał pózniej z buta i nie widzę w tym problemu. Ludzie mówią że nie gryzie, ale czasami pies zachowuje się jednak inaczej niż zapewnia jego właściciel, więc nie dziwie się listonoszowi
OdpowiedzJoePerry - ale w historii wyraźnie jest napisane że pies nie miał żadnych możliwości zagrozić temu listonoszowi. Był za ogrodzeniem i zza ogrodzenia oberwał gazem.
OdpowiedzTak, a ja równie wyraźnie zacząłem: "To co napiszę nie będzie miało związku z historią, ale w ramach przestrzegania" :)
OdpowiedzJakby tak zrobił mojemu psu to następnym razem zostawiłbym niedomkniętą bramę
Odpowiedz