Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Po zdaniu dobrze matury z matmy postanowiłem zacząć pomagać innym. Znaczy się…

Po zdaniu dobrze matury z matmy postanowiłem zacząć pomagać innym. Znaczy się dawałem korki.
Pewnego dnia dostałem zlecenie żeby dziewczynę w wieku gimnazjalnym nauczyć rozwiązywania różnymi sposobami układu równań z dwiema niewiadomymi. Zadanie dosyć proste, wystarczyła nam jedna godzina i dziewczyna potrafiła zrobić zadanie każdym ze sposobów.
Po sprawdzianie miała się odezwać do mnie dając znać co dostała. Zamiast tego zadzwoniła jej mama z pretensjami:
- Jak pan ją nauczył że tak słabo jej poszło?!
- A co dostała? - zapytałem zaciekawiony
- 2+ warknęła na mnie babka
- Rzeczywiście to trochę słabo. Nie wiem jak to możliwe. Niech wpadnie do mnie z tą kartkówką to sprawdzę co poszło nie tak i spróbuję wyciągnąć wnioski. - Tłumaczę zawiedziony moimi naukami
Kiedy pokazała mi ten sprawdzian okazało się że umiała posługiwać się wszystkimi sposobami tak jak razem ćwiczyliśmy tyle że w każdym zadaniu robiła straszne błędy liczeniowe. Nie potrafiła dobrze działać na potęgach, pierwiastkach i ułamkach.
Dawałem jej przykłady dosyć proste do obliczenia gdyż takie łatwiej mi było wymyślać. Moim zadaniem było nauczenie jej rozwiązywania układu równań więc skąd po godzinie nauki miałem się zorientować że nie umie innych podstawowych czynności.
Strach brać odpowiedzialność za czyjąś wiedzę.. Jestem ciekawy co wy o tym sądzicie

Korepetycje

by Frogy07
Dodaj nowy komentarz
avatar josefine
2 4

Dlatego właśnie nie daję korków, chociaż właściwie bym mogła. Za duża odpowiedzialność jak dla mnie.

Odpowiedz
avatar bukimi
1 3

@josefine: cóż, korepetycje to i tak szara strefa. Jak komuś nie będą odpowiadać to po prostu zrezygnuje. Po prostu nie można się przejmować okazjonalnymi żalami "piekielnych" (zresztą podobnie jest w każdej branży)

Odpowiedz
avatar elzazula
2 4

Ucznia na początku trzeba sprawdzić, co umie, a czego nie, gdzie są braki. Zaczynać należy od prostych przykładów, ale również trzeba robić te trudne.

Odpowiedz
avatar chemi
11 11

Ludziska myślą (a w szczególności rodzice), że jak dzieciak pójdzie na korki to zaraz będzie umiał wszystko ... Dawca korków cudów nie zdziała i dopóki matoł sam nie wykaże się inicjatywą nic z tego nie będzie. Z niewolnika nie ma pracownika, mi rodzice odkąd skończyłem podstawówkę nie kazali się uczyć, na każdą pałę którą przyniosłem reagowali tak samo - twój cyrk twoje małpy, za co im dziękuję bo reguła przekory jest nieubłagana nie tylko w chemii ale i w życiu codziennym.

Odpowiedz
avatar ukalltheway
1 1

Prawda. Mój chłopak uczy a raczej daje okazjonalnie korki synowi znajomych rodziców, tak raz-dwa w miesiącu bo dzwonią tylko jak coś chcą, do tego mu nie zapłacili chyba ani razu..no ale sprawa polega na tym, że młody ma duże braki, dość dobrze wszystko łapie jak mój chłopak mu tłumaczy, bo w szkole dostawał 4\5 po tych zajęciach, ale co z tego, skoro niczego w domu nie powtarza, nie stara się jakoś sam to ''ogarniać'' i potem znowu trzeba od ''początku'' z dzieciakiem...a angielski mu się przyda. O ile w podstawówce jeszcze mogą mu nauczyciele ''popuścić'' tak w gimnazjum i w LO będzie miał problemy,w sumie już istnieje ryzyko, że młody nie zda/nie skończy podstawówki przez te braki. Najśmieszniejsze jest to, że cała rodzina mieszkała z tego co wiem w Kanadzie tak jak mój facet ze swoimi rodzicami i siostrą (oni 7 lat tzn siostra tam została bo studiuje , nie wiem ile znajomi) i dzieciak oraz rodzice mimo tego nie znają języka...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 11 maja 2011 o 13:26

avatar sethra
5 5

Skoro jescze mature zdaje obracam się w tym środowisku i jestem w stanie powiedzieć, ze wiekszosc osob nie zna nawet podstaw czasem. Prawde mowiac nie dziwie sie w koncu potegi sa w karcie wzorow ktora teraz jest na maturze. Gorzej idzie jesli chodzi o pierwiastki no bo kiedy to dodac a kiedy pomnozyc? :) Ludzie po liceum czasem nie potrafia zrobic przykladow z podstawowki.

Odpowiedz
avatar jmb
7 7

Kiedyś dawałam korki z matmy synowi mojej koleżanki z pracy. Mnożenie ułamków i procenty. Techniki nauczyłam, dałam zadania które zrobił. Dlaczego dostał 3? Bo nie miał opanowanej tabliczki mnożenia. Przykazałam ćwiczyć, ale sprawę olał. Koleżanka nie miała pretensji na szczęście.

Odpowiedz
avatar muitnelis
6 6

Koszmar. Ja się już wyleczyłam z chęci dorobienia korepetycjami. Najbardziej bolesny przykład - rok usiłowania wbicia do głowy podstaw matematyki dziewczynie przystępujacej do matury. Brałam grosze, jako że była to znajoma. Za te grosze siedziałam nieraz 2- 3 godziny licząc za jedną - wychodzilo kilka zł za godzinę. Miałam nadzieję, że chociażby symboliczna kwota bardziej ją zmotywuje do tego żeby się uczyła. Nie udało nam się opanować nawet dodawania ułamków - ostatnia klasa liceum. Wynik działania 3-5 to dla niej zero bo przecież mniej być nie może. Ani razu nie odrobiła zadania - brała się za nie tuż przed naszym spotkaniem, kiedy już nic nie pamiętała z tego co robiłyśmy. Na nic zdały się szczegółowe notatki co po kolei ma robić. Matura oblana - pierwszy przypadek od wielu lat w renomowanym liceum do którego siłą wepchała ją matka, a ciotka siłą je przez nie przeciągnęła. Wcześniej uczyłam inną dziewczynę chemii. Była to bardzo inteligentna dziewczyna ale co z tego skoro nie miała czasu się uczyć samodzielnie bo chodziła na korepetycje z wszystkich przedmiotów (sic!). Kuzynka - same piątki pomimo braku elementarnej wiedzy i braku umiejętności czytania ze zrozumieniem - kompletnie nie potrafi obsługiwać podręcznika. Palcem trzeba jej pokazywać, że informacje, które chce zdobyć naprawdę są w książce! NIGDY WIĘCEJ KOREPETYCJI! Pozdrawiam!

Odpowiedz
avatar bukimi
-1 1

Po pewnym czasie można dojść do momentu, gdzie to Ty wybierasz klientów, a nie klienci Ciebie. Wtedy nic, tylko "żyć, nie umierać" :)

Odpowiedz
avatar Lusiopea
4 4

Bukimi, otóż to :) Moi rodzice udzielali korepetycji i z czasem to oni przebierali w klientach. Jednak kiedyś mamie zależało, żeby ktoś chodził na wybraną godzinę w taki i taki dzień, aby nie mieć przerwy w udzielaniu korepetycji. Wtedy właśnie zaliczyła spotkanie z piekielną klientką, a raczej piekielną mamą. Może opowiem tę historyjkę.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 11 maja 2011 o 11:40

avatar Dekadencja
3 5

Z prostych przykładów przechodzi się do trudniejszych. Nie dałeś jej żadnego przykładu wykorzystującego potęgi itp? W takim razie niestety, Twoja wina. Tłumaczy się na przykładach banalnych, ćwiczy na coraz trudniejszych.

Odpowiedz
avatar pasia251
3 3

Zgadzam się. Powinni przerobić przykłady, które były na lekcjach. No i przecież posiadała chyba jakiś podręcznik, w którym również była zadania...

Odpowiedz
avatar Frogy07
1 1

Podręcznik może i posiada ale robiliśmy te przykłady które miała zadane do domu. Z resztą mieliśmy na to tylko godzinę więc trudno było nauczyć tematu oraz przerobić każdy przykład w ksiażce

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

No dobra ale przeciez miala sie nauczyc sposobow rowziazywania rownan a nie poteg itp. Tak ja ja przy udzielaniu korkow z chemii odkrylam ze dla dzieciaka w rownaniu x-2=4 x=0. Dzieciak pierwsza klasa techbikum. Ta jak u licha udalo mu sie zdac wczesniej z matmy nie mam pojecia :/

Odpowiedz
avatar ukalltheway
1 3

Bo w technikum mają niższy poziom często...np moja koleżanka nie radziła sobie w LO, było pewne, że będzie ''kiblować'' i powtarzać 1 klasę, to zabrała papiery niedługo przed końcem roku i przeniosła się do technikum hotelarskiego z tego co wiem.

Odpowiedz
avatar Ayeri
4 4

Tak to jest, kiedy dzieciak robi wszystko, żeby tylko się nie uczyć, a potem rodzice zwalają winę na nauczycielki i korepetytorów, że nie umieją wyjaśnić niczego. Postaram się taką sytuację przedstawić na przykładzie pewnej panienki z mojej klasy w gimnazjum, nazwijmy ją Zosia. Otóż Zosia przebrnęła przez gimnazjum, nie umiejąc czytać ani wykonywać prostych obliczeń. Nie mówię już o takich trudnych rzeczach, jak pokazanie na mapie Europy, gdzie leży Polska czy podanie daty bitwy pod Grunwaldem. Najgorsze działo się jednak pod koniec trzeciej klasy, kiedy Zosia zapragnęła pójść do liceum. Tylko jak to zrobić, kiedy jedyną ocenę inną niż 2 miała z w-fu? Otóż sprytna panna postanowiła, że pewna tajemnicza, wyfiokowana osobistość, znana jako jej matka, przyjdzie do szkoły porozmawiać z wychowawczynią. Rozmowa sprowadziła się do lamentu, iż wszyscy uwzięli się na jej córkę, a to takie zdolne dziecko, czemu nie widzicie jej talentów itp. Tydzień później owa elegancka pani zwróciła się o pomoc do Ayeri. Było to trafne posunięcie, bo kto, jak nie zdolny uczeń z tej samej klasy, wie czego potrzeba Zosi? Teoretycznie. A jak wyglądało to w praktyce? Otóż Zosia zażyczyła sobie ściąg i podpowiadania na sprawdzianach, a także napisania za nią kilku zaległych prac na polski. Po odmowie Ayeri usłyszała: "Bo ty mi pomóc nie chcesz!". Chciałam, tylko rozumiałam pomoc jako nauczenie koleżanki czegokolwiek, a nie robienie wszystkiego za nią. No cóż, Zosia trafiła do liceum, tylko dalej nie rozumiem, dlaczego codziennie przychodzą do mnie wiadomości na GG w stylu: "Ej, rozwiąż mi te zadanie z matmy, jak możesz" albo "Ty, co to jest rozprawka?".

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 maja 2011 o 13:35

avatar fursik
1 1

Znam ten ból. Będąc w 6. klasie zostałam poproszona przez nauczycielkę, żeby jednego tłuka podciągnąć z matmy. Przyszedł on do mnie do domu, dałam mu kilka zadań, nie zrozumiał (!) żadnego. Potem okazało się, że nie wie, jak wygląda trójkąt i nie potrafi odjąć 7 od 20. Zrezygnowałam, to nie na siły 12-latki było. A w gimnazjum? Już kiedyś o nim pisałam - nie umiał czytać płynnie, nie potrafił tabliczki mnożenia i nie znał się na zegarku.

Odpowiedz
avatar mejoza
2 2

ja kiedyś uczyłam kuzyna ja byłam w liceum on w gimnazjum i zawalił matmę w sierpniu poprawka...ja też nie miałam rewelacyjnych tych swoich ocen ale w końcu byłam w liceum, a że to był mój ukochany kuzyn i zawsze spędzałam z nim mnóstwo czasu to znałam na niego sposoby :) efekt? zdał poprawkę w 90%!!! nauczycielka sprawdzała kilka razy jego pracę nawet chciała mu zarzucić że ściągał i go odpytała a on wszyściutko co mu kazała przy niej na tablicy rozwiązywał :D Byłam z niego dumna :) w zamian dostałam od cioci wielgachną czekoladę a kuzynek zabrał mnie na pizze a nauczycielka stwierdziła że do tej pory nikt nie napisał poprawy z matmy na taki wysoki procent :D

Odpowiedz
avatar Pralczvr
1 1

Też udzielam korepetycji. Mam sympatycznych i pracowitych uczniów, ale piekielni też są... podobnie jak niektórzy zbyt ambitni rodzice. :) Na szczęście akurat na rezultaty mojej pracy nikt nie narzekał, mimo to po dwóch latach uczenia - mam dość. :P

Odpowiedz
Udostępnij