Jakieś 2-3 lata temu poważnie pogorszył się mój stan zdrowia. Po bardzo wielu piekielnych historiach postawiono (w sumie przez przypadek) ostatecznie diagnozę - zakrzepica żył. Wylądowałem w szpitalu akademickim we Wrocławiu na oddziale angiologicznym, wywołując precedens "Jak to? 18 lat i zakrzepica? To niemożliwe", przez co moim przypadkiem zainteresował się sam ordynator.
Matula wykorzystując moment, poprosiła o wyjaśnienie mojej postury i apetytu (o których wspominałem w wcześniejszej historii z "Babcią"). No to dodatkowe badania, dodatkowe dni w szpitalu, ale wyniki nic nie wykazują. Nie pozostało nic innego i przydzielono mi lekarza dietetyka. Badanie proste, mam przez trzy dni jeść jak w domu i zapisywać co i o jakiej godzinie, pielęgniarki pozwoliły korzystać "na lewo" ze swojej mikrofalówki w ich pokoju socjalnych, mama nazwoziła pełno ulubionych smakołyków. A ja jak to ja, na raz zjadłem połowę i musiałem przez resztę "badania" oszczędzać.
Po trzech dniach notowania idę na zabiegowy. Tam ów lekarz i dwie praktykantki. Jedna wzięła moje notatki, liczy, liczy, zapytała o kilka szczegółów, znowu liczy. Minę miała niewyraźną, zawołała koleżankę, a ta tak samo, liczenie i pytania. Po chwili pierwsza wypaliła:
[P]raktykantka 1 - Pan tu jakieś głupoty napisał! Niemożliwe by pan to wszystko zjadł!
Zapewniłem o swojej niewinności i wtedy wtrącił się [L]ekarz
L - Co tu się dzieje?
P1 - Panie doktorze, on nakłamał w diecie, niech pan sam spojrzy!
Lekarz spojrzał w moje notatki, na mnie znów, w notatki. Nagle pyta
L - Dlaczego jest taka różnica między pierwszym a następnymi dniami?
[J]a - Po prawdzie panie doktorze, jak mi mama przywiozła jedzenie po tych szpitalnych obiadkach to pierwszego dnia połowę zjadłem i mi brakło...
L (do praktykantek) - Tyle godzin praktyk i takich rzeczy nie widzicie? Niech mi pan powie, a jakby był pan w domu to jakby wyglądały pana posiłki?
Opowiadam po kolei, doktor zapisuje, a praktykantki zaglądają mu przez ramię robiąc się coraz bardziej blade i z większymi oczami. Ja na ten widok panika ("zaraz powiedzą, że mam raka, AIDS albo inne paskudztwo").
L - Pali pan?
J - Paczka na około 2 dni (jedna praktykantka aż "usiadła" na szafce)
Ja już całkowita deprecha. Lekarz pomyślał chwile, wpisał coś w kartę na wyniki i kazał wracać na salę.
Przy obchodzie był mój lekarz prowadzący, więc pytam co napisał tamten. Pani doktor poszukała parsknęła śmiechem i wskazała mi w karcie, a tam jak byk dosłownie taki wpis:
"Nierealnie szybki metabolizm. Nie mam pojęcia co mu jest! Zróbcie mu badania genetyczne! Nie przysyłajcie mi już takich przy praktykantach! Ciężko przyswaja żelazo"
szpital
Teraz jesteśmy naprawdę ciekawi co ci jest. Jak będziesz wiedział to się podziel, k? ;)
Odpowiedzteż tak chce :I
OdpowiedzA może jesteś predatorem? :)
Odpowiedz?aJ ?otK
Odpowiedz.yt kat
Odpowiedz.mereenigaV oklyt ,merotaderp metsej eiN
Odpowiedz.matjo matjO
OdpowiedzP: ćśowon im żet ,anz ydżaK
OdpowiedzMacie odwrotną klawiaturę, czy co :D w sumie też bym chciał mieć lepszy metabolizm, tylko nie ten "nierealny", bo bym całą pensję przejadał :P
OdpowiedzŻe nikt nie wpadł na tasiemca?
Odpowiedzautor pisał w innej historii - miał robione testy.
OdpowiedzZa co te minusy do moich komentarzy(tak, znudziło mi się pisanie od tyłu)?
Odpowiedz.nołpaz mam ela zaraz...ikcalp ęibuL
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 13 maja 2011 o 15:36
hihi, ja moze nie mam nad wyraz szybkiego metabolizmu, ale jak na moja posture tez calkiem sporo potrafie wchlonac, rodzina zawsze twierdzila, ze lepiej mnie ubierac, niz zywic ;D
Odpowiedz