Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Rzecz działa się prawie 20 lat temu, ale historia o kosztach wieczoru…

Rzecz działa się prawie 20 lat temu, ale historia o kosztach wieczoru panieńskiego mi ją przypomniała.

W czasach, gdy ledwo zacząłem pracować po studiach a moja jeszcze nie żona była studentką na stypendium socjalnym mój kolega ze studiów zaprosił nas na składkową domówkę na sylwestra.

Kolega pochodził ze znacznie lepiej sytuowanej rodziny, niż ja - rodzice po skończeniu studiów kupili mu mieszkanie i samochód, gdzie my wynajmowaliśmy pokój a z pojazdów mieliśmy rowery.

Pamiętając domówki z czasów studenckich zakładałem, że posiedzimy przy wódce wyborowej z Hop Colą na zapojkę zagryzając jakimiś chrupkami i sałatką. Ustalenie było takie, że on robi zaopatrzenie a potem się rozliczymy. Mnie poprosił, żebym upiekł sernik.

Na miejscu wyszło, że jest na bogato. Sałatki, koreczki, kabanosy, Finlandia jako wódka z Coca Colą na zapojkę. OK, pobawiliśmy się do chyba 4 nad ranem i wróciliśmy do domu.

Ciśnienie mi się podniosło, gdy przyszło do rozliczenia. Kolega stwierdził, że skoro on i jego narzeczona udostępniają lokal i dowóz produktów to za te produkty nie płacą. Przedstawił rachunki i podzielił na pozostałych gości. Kwota wyszła trochę wyższa, niż się ówcześnie płaciło za miejsce na imprezie sylwestrowej w lokalu.

Do dziś pamiętam, że na rachunku znalazł się duży słój majonezu Hellmans i kilogramowa paczka sera Hochland, gdzie na to, co znalazło się na stole nie zeszła nawet połowa.

Uniosłem się honorem, zapłaciłem nie wspominając kosztów składników na mój sernik, po prostu w styczniu było trochę chudziej. Z następnych domówek u tego kolegi się wymówiłem, kontakt się nam urwał parę lat później, nie żałuję.

edit, bo mi się przypomniało: jakieś pół roku po fakcie spotkałem się z innymi ludźmi z naszej studenckiej paczki, którzy to się z tamtego sylwestra wymówili. Wyszło, że wymówili się, bo kolega odstawił podobną akcję po wcześniejszej organizowanej przez siebie domówce, na której nie byłem.

impreza składka koszt

by niepodam
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Ohboy
12 14

Bogaci dorabiają się na szkodzie mniej zamożnych, nic nowego ;)

Odpowiedz
avatar digi51
1 13

Trochę nie rozumiem, na jakiej zasadzie miała działać ta "składka". Dla mnie są dwa rodzaje imprez składkowych 1. Każdy przynosi coś - można wtedy, aby uniknąć sytuacji, że ktoś przyniósł dwa piwa i paluszki, a ktoś inny litra dobrego alko i domowej roboty przekąski, zrobić pewną listę wcześniej. 2. Wszysscy składają się Z GÓRY po tyle samo i jedna czy dwie osoby robią zakupy/gotują i wtedy są dorzucają się odpowiednio mniej/nie dorzucają się wcale w zamian za fatygę. To dziwny rodzaj składki, że masz coś przynieść, wydać kasę, poświęcić czas, a potem jeszcze dorzucać się do cudzych kosztów, choć tak też można, ale wtedy z góry się wszystko ustala, przede wszystkim wysokość składki. Są osoby, które na przykład mało piją i dwa piwa im wystarczą, dlaczego mają się składać na whiskey czy wódkę? Poza tym dochodzi do sytuacji jak w historii, że wychodzi składka, która dla jednego jest dużym wydatkiem, a dla kogoś innego splunięciem, a to musi pasować wszystkim. Jednak powiem, że dla mnie argument, że kolega był z lepiej sytuowanej rodziny nie do końca jest tu argumentem - nieważne kto ma ile kasy, jeśli równo się konsumuje, to płaci się po równo, chyba, że osoba, którą stać na więcej szarpnie się na gest w stronę mniej zamożnych. Zachowanie kolegi byłoby równie niefajne, gdyby był ubogi. Jeśli go nie stać/nie chce wydawać kasy to mówię się do wcześniej, a nie po fakcie.

Odpowiedz
avatar Ohboy
14 16

@digi51: Autor nie napisał, że bogatszy kolega ma wszystko stawiać. Ja to rozumiem tak, że bogatszy kolega był przyzwyczajony do wyższego standardu i bez konsultacji z kimkolwiek zrobił zakupy na swoim poziomie, chociaż nie planował dołożyć ani złotówki. A na koniec zostawił sobie wszystko to, co nie zostało zjedzone i miał zakupy za darmo.

Odpowiedz
avatar niepodam
6 8

@Ohboy: o to to. Nie wypominam mu bogatszej rodziny, po prostu stwierdzam fakt. Obydwaj znaliśmy wzajemnie mniej - więcej swój status materialny. Byłem wtedy na okresie próbnym i ta impreza kosztowała mnie jakoś 10% moich miesięcznych zarobków. Młody byłem, naiwny i na hasło "robię zakupy, potem się rozliczymy" mi się czerwona lampka nie zapaliła. Na studiach to on na ogół był gościem na imprezach w mieszkaniu studenckim, które wynajmowaliśmy w 7 osób (on mieszkał z rodzicami) i na ogół to było na zasadzie "każdy coś przynosi, bez szaleństw" w budżecie studenckim, nie narzekał ani na najtańszy alkohol ani na colę z Tesco. Generalnie im dalej w dorosłe życie tym mniej mieliśmy wspólnych tematów.

Odpowiedz
avatar digi51
-4 4

@Ohboy: A ja nie napisałam, że on to napisał, ale w zasadzie nie rozumiem, co to ma do rzeczy - jeśli to, że kolega był przyzwyczajony do imprez na bogato, to dlatego napisałam wyżej, że najlepiej koszt składki albo "menu" ustalić wcześniej, bo jeden zadowoli się chrupkami z dyskontu, a inny uzna za stosowne przynieść kawior, a potem jest kwas. Jeśli natomiast to, że kolega okazał się skąpiradłem i poniekąd oszustem, mimo, że na brak kasy nie narzekał, to jak napisałam - to nie ma nic do rzeczy. Nie byłoby to mniej piekielne, gdyby kolega kasy nie miał, choć wiem, że wiele osób wtedy uznałoby, że właśnie jest mniej piekielne, bo wiadomo, liczy każdy grosz itd. Dla mnie akurat machloja to machloja i tyle

Odpowiedz
avatar Ohboy
7 7

@digi51: Teoretycznie nie ma nic do rzeczy, ale w praktyce inaczej patrzy się na bogatego człowieka, który próbuje się dodatkowo wzbogacać kosztem innych (tutaj na małą skalę, ale wiadomo, o co chodzi).

Odpowiedz
avatar Etincelle
4 4

@Ohboy: prawdę mówiąc, ja bym to odebrała odwrotnie. Prędzej o to "wzbogacanie się" bym podejrzewała kogoś, kogo normalnie na to nie stać. Bo jeżeli facet faktycznie dobrze sytuowany, to po prostu takie zakupy dla niego mogą być normą. I można powiedzieć, że powinien pomyśleć o reszcie, ale tak samo ta reszta powinna najpierw się zorientować, co będzie i czy ich na to stać, a nie zgadzać się w ciemno, a potem się skarżyć. My ze znajomymi raczej takie rzeczy z grubsza ustalamy, ale przy jakichś drobniejszych spotkaniach też by mi pewne rzeczy nie przyszły do głowy. A nawet np. grill dla jednego może oznaczać pierdyliard mięs, szaszłyki, sałatki i mokre chusteczki do odświeżenia się, a dla drugiego - kiełbasę z dyskontu i serwetkę. Tak samo z knajpami - na inne rzeczy mogłam sobie pozwolić jako nastolatka, na inne mogę pozwolić sobie teraz. Gdyby ktoś mnie zaprosił, moje zamówienia na pewno byłyby różne. Nie dlatego, że teraz chciałabym kogoś naciągnąć, tylko po prostu z przyzwyczajenia. Inne rzeczy stały się dla mnie normą i tyle.

Odpowiedz
avatar Ohboy
1 1

@Etincelle: Chodzi mi o to, że jak jedzenie zatrzyma sobie biedniejsza osoba to spojrzysz na to nieco przychylniejszym okiem, bo wiesz, że potrzebuje pomocy w tym zakresie. Ktoś bogaty robi to z czystej pazerności. Jakby to była jednorazowa sytuacja to co innego, ale autor napisał, że znajomy ogólnie miał taką tendencję. Może to kwestia tego, że wychowałam się w biednym domu, ale zawsze upewniam się, że impreza/wyjście do knajpy będą dostosowane do możliwości finansowych najmniej zamożnej osoby w grupie. A tutaj jeden bogatszy znajomy narzucił reszcie swoje standardy. Nie ma nic dziwnego w tym, że grupa nie spodziewała się, że jeden znajomy zignoruje ich możliwości finansowe. To już raczej on powinien zapytać, czy tak będzie ok, skoro imprezy u innych nie były na takim poziomie.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@Ohboy: Żeby tylko narzucił innym swoje standardy. Jeszcze inni mieli za jego standard zapłacić, chociaż bez problemu zadowoliliby się niższym, a on, dużo lepiej sytuowany, nie dołożył ani grosza. Jest takie powiedzenie, że nie bez powodu bogaty jest bogaty, że wykorzysta każdą możliwość, żeby się wzbogacić czyimś kosztem. Tu mamy przykład takiej mentalności.

Odpowiedz
Udostępnij