Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W odniesieniu do https://piekielni.pl/91177 Jestem samotną matką pięciolatki. Mój partner zmarł jakiś…

W odniesieniu do https://piekielni.pl/91177

Jestem samotną matką pięciolatki. Mój partner zmarł jakiś czas temu i w efekcie zostałam sama z ogromnym kredytem hipotecznym, gospodarstwem rolnym i rzeczoną pięciolatką.

Mam szczęście, bo moja praca pozwala na utrzymanie tego całego majdanu. Albo raczej "moje prace", bo oprócz etatu mam kilka dodatkowych źródeł dochodu, żeby móc jakoś utrzymać się w kupie.

Śpię po jakieś 5, maks. 6 godzin na dobę, bo dzień kończę i zaczynam oporządzając zwierzęta, w międzyczasie pracuję (na szczęście zdalnie), ogarniam dom, sprzątam, pracuję w ogrodzie i na roli.

I jest jeszcze pięcioletnia latorośl, z którą staram się spędzać jak najwięcej czasu. Czytamy, śpiewamy, pieczemy, zajmujemy się razem zwierzętami, gramy w planszówki, rysujemy i robimy wszystko, co dzieci w tym wieku robić lubią.

Niestety, zdarza się, że kończę zmianę o 20:00. Pół biedy, jeśli "dniówka" jest spokojna, wtedy mogę zająć się dzieckiem, patrząc jednym okiem na ekran komputera. Gorzej, gdy sypią się błędy, a ja nie mogę odejść od ekranu, bo wiszę na teamsie z resztą ekipy.

Wtedy moje dziecko albo bawi się samo, albo, niestety, odpalamy JimJama czy innego Disneya i ogląda bajki. A to wszystko przetykane skargami w stylu "ty nigdy się ze mną nie bawisz", która powodują u mnie poczucie winy, bezradności i tego, jak koszmarną matką jestem.

Był weekend, dla mnie dyżurowy. Co oznacza, że jeśli coś się wykrzaczy, dzwonią do mnie, siadam przed kompa i naprawiam.
W ten weekend wyjątkowo psuło się WSZYSTKO i prawie nie miałam kiedy iść się wysikać. Niestety, nie mogłam też bawić się z małą, której szybko znudziły się kolorowanki, więc, chcąc nie chcąc w ruch poszedł pilot i bajki. No trudno, co zrobić.

W poniedziałek, gdy odbierałam małą z przedszkola, pani przedszkolanka zasugerowała mi, chociaż bardzo naokoło i przez kwiatek, że może skoro nie mam czasu dla dziecka, to nie powinnam była go "robić". A siedzenie przed komputerem, gdy dziecko ogląda bajki to zaniedbanie.

Akurat w ten weekend moje dziecko siedziało przed telewizorem i opowiedziało o tym w klasie, gdy po kolei opowiadali, co robili w domu z rodzicami. Mała radośnie wszystkich poinformowała, że oglądała bajki cały weekend, bo mama nie miała czasu i siedziała przed komputerem.

Przyjechałam do domu i pod pretekstem skorzystania z WC zamknęłam się przed własnym dzieckiem w łazience i płakałam.
A to wszystko dlatego, że sytuacja, której sobie nie wybrałam, zmusza mnie do wzmożonej pracy dla (o ironio) zapewnienia mojemu dziecku jak najlepszych warunków.
I wszystko pomimo tego, że staram się bardzo spędzać jak najwięcej czasu z moją małą, chociaż niejednokrotnie jestem wykończona, albo dopada mnie fala żałoby i jedyne, na co mam ochotę, to zawinąć się w kocyk i płakać.

Więc droga nauczycielko, zanim wysuniesz tak daleko idące wnioski, zapytaj, dowiedz się, porozmawiaj z rodzicem. A jeśli nie chcesz, to proszę, nie wygłaszaj światłych uwag na temat wychowywania dzieci. Bo nie wiesz, z kim ktoś się mierzy i ile będą kosztowały twoje dyrdymały.

przedszkole

by ~Matasza
Dodaj nowy komentarz
avatar FlyingLotus
0 6

Historia jest dobrą odpowiedzią do ostatniej historii pani pracującej w przedszkolu :D a może taki był zamiar?

Odpowiedz
avatar Daro7777
2 2

@FlyingLotus: Tak. Jest nawet podlinkowana.

Odpowiedz
avatar iks
-3 3

Przecież kredyt jest ubezpieczony od śmierci kredytobiorcy...

Odpowiedz
avatar hulakula
8 10

@iks: kredyt hipoteczny nie jest ubezpieczony z automatu, trzeba wykupić samemu polisę. poza tym- jeszcze pytanie kto był osobą uposażoną.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
2 2

@iks: tylko jeśli bank do tego zmusza lub ktoś sam tak zdecyduje.

Odpowiedz
avatar Jorn
-5 7

@iks: Drogą nieruchomość można sprzedać, kupić tańszą, a za różnicę spłacić przynajmniej część kredytu. Jeśli gospodarstwo rolne nie przynosi spodziewanych dochodów, też je można sprzedać, odpadnie przynajmniej problem zajmowania się inwentarzem żywym.

Odpowiedz
avatar iks
-5 7

@AnitaBlake: Jak ktoś bierze kredyt hipoteczny bez jakiegokolwiek ubezpieczenia, to jest nikim więcej jak idiotą.

Odpowiedz
avatar helgenn
3 3

@iks nie spotkałam się jeszcze z bankiem, który by nie wymagał ubezpieczenia na życie do kredytu. Ale uposażonym odszkodowania jest bank a nie małżonek.

Odpowiedz
avatar jass
2 4

@iks: Bo ludzie zawsze biorą pod uwagę, że ich partner w kwiecie wieku może nagle umrzeć... Autorka z kiepskiej sytuacji finansowej może jeszcze wyjść, ty elementarnej kultury osobistej i empatii już się pewnie nie nauczysz.

Odpowiedz
avatar hulakula
1 1

@helgenn: zazwyczaj w momencie zawierania umowy kredytowej bank żąda polisy na życie - żeby takową posiadała osoba biorąca kredyt. ubezpieczenie kredytu na wypadek śmierci kredytobiorcy to jest zupełnie inna polisa. ja np. polisę na życie mam od conajmniej 10 lat, ubezpieczenie kredytu może od półtora roku.

Odpowiedz
avatar helgenn
1 1

@hulakula: dziękuję, rzeczywiście nie zauważyłam różnicy w nazwie. Z drugiej stronie już nie raz słyszałam o tym, że te ubezpieczenia są o kant d*** rozbić.

Odpowiedz
avatar hulakula
0 0

@helgenn: wiadomo, wszystko zależy od rodzaju polisy. akurat polisa na życie, czy ubezpieczenie kredytu- wydaje mi się mało dyskusyjne. no bo po prostu ktoś umiera. można dyskutować czy to kwestia nieszczęśliwego wypadku- co wtedy podwyższa kwotę wypłaty - więc tutaj może być próba ze strony ubezpieczyciela nie uznania tego. ubezpieczenie kredytu: to jest ubezpieczenie na wysokość pozostałej kwoty do spłaty. a jeszcze czymś innym są ubezpieczenia mieszkań, czy oc w życiu prywatnym. tutaj wiadomo, jest różnie, ale mnia taka polisa kiedyś "uratowała tyłek" jak zalało nam mieszkanie.

Odpowiedz
avatar helgenn
1 1

@hulakula: chyba głównie chodziło o to, że jest bardzo dużo wyłączeń (np. choroba nowotworowa, nawet jeśli o niej wcześniej nie wiedziałeś). Właściwie na każdą ewentualność trzeba by się było ubezpieczyć osobno, a wtedy robi się druga rata kredytu. Ale tak jak pisałam, nie jestem na 100% pewna, to tylko zasłyszane info.

Odpowiedz
avatar hulakula
1 1

@helgenn: no to może są jakieś takie wyłączenia w polisie na życie co do raka, nie wiem. ( ale w takich owu królują USA- bo tam mogą odmówić ci polisy jak palisz, albo jak skłamiesz, że nie palisz). u nas z tego co kojarzę- są wyłączone samobójstwa w ciągu roku od zawarcia polisy. nie ma czegoś takiego, że ubezpieczysz się na miliony a tydzień później skoczysz z mostu. ja przez jakiś czas miałam polisę na życie - z takim nawet dodatkiem, że gdyby coś mi się stało, nie wiem, urywa mi nogę w wypadku- i mam stwierdzenie orzecznika, że przez conajmniej 2 lata nie wrócę do pracy- to wypłacana byłaby cała kwota ubezpieczenia. przykład ze słynnym kierowcą, który uciekł do dubaju: ubezpieczyciel nie chciał wypłacić stawki za nieszczęśliwy wypadek, bo w pierwszym rzucie policja nie uznała, że to była wina tamtego kierowcy. wjechała kancelaria prawna i chyba tutaj trochę do ratowania wizerunku poszły jakieś większe wypłaty. tak jak mówię: ubezpieczenie kredytu to osobna historia- pacjent umiera, polisa jest wypłacana.

Odpowiedz
avatar szafa
9 9

@Ohboy: lol, w którym miejscu dziecko jest zaniedbane? ja miałam taką siostrzenicę, co oczekiwała, że będę się nią zajmować non stop i też opowiadała bajki, że "ciocia się z nią nie chciała bawić" jeśli z 12 godzin 10 spędziłam z nią, a dwie na odpoczynku. To że dziecko coś powiedziało, nie oznacza, że tak było.

Odpowiedz
avatar digi51
8 8

@szafa: Moje dziecko podobnie. Ktoś napisał wyżej, że można poświęcić te 30 min w ciągu dnia na zabawę z dzieckiem. Mi się zdarza, że po przedszkolu idziemy na plac zabaw na 2h, staram się nie wyciagać telefonu, bawić z dzieckiem, rozmawiać z nim. Wracamy do domu, zabieram się za odpisywanie na maile, dziecko przylatuje i pyta czy się pobawimy, mówię, że teraz nie, bo pracuję i słyszę: A ty ciągle tylko pracujesz! Czasem zostaje na całą sobotę z tatą i jak wracam to się skarży, że tata wcale się z nim nie bawił, choć bawili się 2-3h, ale potem tata chciał odpocząć/posprzątąć i dziecko zdążyło zapomnieć, że wcześniej się bawili.

Odpowiedz
avatar Cyraneczka
13 13

A wyjaśniłaś sytuację, czy pozwoliłaś pani przedszkolance odejść przekonanej, że właśnie zbawiła świat?

Odpowiedz
avatar Cyraneczka
0 6

Tak z drugiej strony, trochę nie rozumiem dzieci. Wychowywała mnie mama, samotnie, prawie od urodzenia. Kładła do łóżka o 20.00, a potem siedziała nad magisterką. Za dnia oczywiście też, więc byłam nauczona, żeby zająć sie sobą, zamiast zawracać jej głowę co chwila. Serio tak trudno jest wytlumaczyć kilkulatkowi, że mama/tata jest zajęty? Że ma swoje sprawy?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 7

@Cyraneczka: 8-latce pewnie się da, 5-latce pewnie będzie ciężko.

Odpowiedz
avatar hulakula
4 4

@Cyraneczka: ale to też kwestia dziecka i jego charakteru, ja np. zawsze wolałam bawić się sama, i strasznie mnie męczyło, że moja matka MUSIAŁA mnie obserwować nawet jak koloruję kolorowanki czy układam klocki.

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

@Cyraneczka: zależy od dziecka. Też miałam taką siostrzenicę, która oczekiwała, że non stop ktoś się nią będzie zajmował. Nawet jak miała 10 lat, to nie szło jej wyjaśnić, że musi się czasem sama pobawić. Ja z kolei byłam dzieckiem, co mogło godzinami bawić się kamykami i nie potrzebowało nikogo.

Odpowiedz
avatar Italiana666
2 2

Nigdy nie nalezy brac pod uwage co mowia nauczyciele. Ja pamietam jeszcze z moich czasow szkolnych, ze dzieciaki, ktorym nauczyciele wrozyli zawrotna kariere w przyszlosci, dzisiaj pracuja za marne grosze. Duzo osob, ktore wedlug pedagogow, nie mialy swietlanej przyszlosci, bardzo dobrze radza sobie w zyciu. Nie wiem na czym z czego wynikala tak zla ocena mozliwosci uczniow. Oczywiscie sa wyjatki od reguly i mozna znalezc dobrych pedagogow. Niestety widzialam tylko kilku takich w swoim zyciu.

Odpowiedz
avatar szafa
7 7

Jak dorośnie, to doceni. Ja bym wolała mieć matkę, która pracowała, ale zapewniła dobrobyt dziecku niż żyć w biedzie, ale z matką, która ma dużo czasu dla dziecka, a jeszcze więcej frustracji.

Odpowiedz
avatar janhalb
8 12

K.... JEGO M... Przepraszam, ale szag mnie trafia. Zawsze to samo. Ktoś opisuje jakąś sytuacje ze swojego życia - wydarzyło się coś trudnego, bolesnego, piekielnego (bo o tym jest ten portal). NATYCHMIASt zlatuje się stado Najmądrzejszych Na Świecie Ekspertów w Każdej Dziedzinie z milionem dobrych rad i pouczaniem autorki tekstu, co powinna, jak i dlaczego, i w ogóle że jest idiotką, bo. Banda przemądrzałych pajaców. Ubezpieczenie kredytu: najczęściej kredyt jest ubezpieczony, banki tego wymagają. ALE - najczęściej ubezpieczony jest główny kredytobiorca. Kiedy my braliśmy kredyt, ubezpieczony na życie (i od utraty pracy) byłem JA, bo ja byłem wtedy "głównym utrzymującym rodzinę". Gdybym zmarł, moja Żona dostałaby pieniądze z ubezpieczenia na spłatę kredytu. Niestety, to ona zmarła, więc ja (podobnie jak Autorka tekstu) zostałem z kredytem do spłacania (i trójką dzieci). Nie przyszło Wam do głowy, że może w ich przypadku to ona była ta "główną kredytobiorczynią" i ona była ubezpieczona, a jej mąż zarabiał mniej (albo np. chorował, był rencistą, cokolwiek…)? Dziewczyna została wdową, straciła ukochaną osobę, została sama z dzieckiem. Daje radę, ciężko pracuje, utrzymuje dom i dziecko, spłaca kredyt - ale i ta znajdzie się paru nadętych trolli, którzy będą jej tłumaczyli, że jest głupia i nie wie co robi.

Odpowiedz
avatar Habiel
1 1

@janhalb: Ciekawą rzecz napisałeś w twojej nieciekawej sytuacji. Jak działa ten główny kredytobiorca? Jak on jest oznaczony w umowie? Jestem w trakcie szukania kredytu i nigdzie się u nas takie pojęcie nie pojawiło. Możliwe jest, że uznano je za niezgodne z prawem lub w naszym przypadku nie ma zastosowania (jesteśmy przed ślubem). Ciekawe też jak wygląda kwestia gdy ktoś jest w małżeństwie ale ma rozdzielność majątkowa i nabywa nieruchomość w udziałach- kto jest tu głównym kredytobiorcą? Ten, który ma większy udział, czy ten kto więcej zarabia?

Odpowiedz
avatar hulakula
-3 3

@@janhalb: rozumiem, że ktoś wam zabronił ubezpieczenia żony na życie? nie mam męża, nie mam dzieci- a MAM polisę na życie i ubezpieczenie kredytu- właśnie na wszelki wypadek, żeby mój brat nie został z długami po mnie. NIEPOJĘTE jest dla mnie- jak ludzie mający dzieci, nie myślą, żę MUSZĄ myśleć o każdej ewentualności.

Odpowiedz
avatar janhalb
4 6

@Habiel: Możliwe, że sporo się zmieniło - my braliśmy kredyt dobrze prawie 25 lat temu. Jak jest w przypadku rozdzielności etc. - pojęcia nie mam, nie mieliśmy takiej sytuacji. My braliśmy kredyt w sytuacji, kiedy ja miałem dobra, stabilną pracę i zarabiałem w miarę przyzwoicie, a moja Żona była w 8. miesiącu ciąży z naszym pierwszym dzieckiem, więc bank (jeśli dobrze pamiętam) domyślnie taką procedurę stosował. @hulakula Bardzo się cieszę, ze jesteś mądra, zaradna i wiesz wszystko lepiej. My braliśmy kredyt dość dawno, w innej sytuacji i w innych okolicznościach. Forma ubezpieczenia była "narzucona" przez bank. Czy mogliśmy rozwiązać sprawę inaczej i lepiej? Na pewno. Pewnie Autorka też. Czy to daje prawo Najmądrzejszych Na Świecie Ekspertom w Każdej Dziedzinie do mądrzenia się i protekcjonalnego tłumaczenia jej, że jest głupia? Moim zdaniem nie.

Odpowiedz
avatar hulakula
-5 5

@janhalb: NIKT wam nie zabraniał kupienia osobnej polisy na życie na żonę, skąd w ogóle taki argument? ja polisę na życie mam od jakichś 11-12 lat- nawet jak nie miałam kredytu. dla mnie to oczywiste, że nawet jak jestem sama- to muszę o tym myśleć, żeby bliskich nie zostawić z bałaganem po sobie. a już jak ktoś ma dzieci- to powinien być priorytet. nie twierdzę, że autorka jest głupia, nie twierdzę, że nie powinni się byli decydować na dziecko. DZIWI mnie tylko, że ludzie się nie zabezpieczają ZWŁASZCZA gdy w grę wchodzą dzieci. ale jak to mówią- mądry polak po szkodzie.

Odpowiedz
avatar janhalb
3 3

@hulakula: Gdzie napisałem, że ktoś nam zabraniał? Może komentuj to, co napisałem, a nie to, co Ci się wydaje…? Ja napisałem, co zaproponował nam bank razem z kredytem. Czy mogliśmy wykupić oddzielne ubezpieczenie? Jasne. Czy skoro tego nie zrobiliśmy (z powodów, których przecież nie znasz…) oznacza, że jesteśmy idiotami? I że - nie znając tych powodów, naszej sytuacji, naszego życia etc. - możesz udzielać nam dobrych rad z pozycji protekcjonalnej wyższości…? TY nie twierdzisz, że autorka jest głupia. Kilka osób - tak. Wielu komentujących "wie lepiej", co powinna zrobić, jak powinna postąpić, co sprzedać i jak żyć. I wszystko to na podstawie krótkiego wpisu na - bądź co bądź - rozrywkowym portalu. Co więcej: na podstawie wpisu, w którym autorka wcale nie skarży się, jak jej ciężko (a przeciwnie, mówi, że sobie finansowo radzi), a jedynie za piekielne uznaje (no właśnie) komentarze innych ludzi na temat tego, jak wychowuje dziecko. Wybacz, jeśli poczułeś się urażony moim komentarzem, ale DO SZAŁU MNIE DOPROWADZAJĄ ludzie, którzy nie mając pojęcia o życiu innych mądrzą się i dają im dobre rady.

Odpowiedz
avatar hulakula
-2 2

@janhalb: nie komentuję metod wychowawczych autorki, poza tym każde dziecko jest inne- jedno będzie wolało bawić się samo, inne będzie oczekiwało więcej uwagi. co do udzielania protekcjonalnych rad: GŁOŚNO się dziwię, że ludzie - ZWŁASZCZA ci posiadający dzieci nie zabezpieczają się na różne ewentualności. to nie jest kwestia tego- że skoro nie będzie ci się chciało ugotować obiadu i będziesz siedzieć głodny- głodne będzie też dziecko, które jest ZALEŻNE od rodzica. i jakkolwiek NIKT nie zakłada, że dzisiaj spadnie ze schodów i połamie sobie nogi- to jednak to może się wydarzyć. czy dorosły zamieszka pod mostem? bardzo mi z tego powodu wszystko jedno. dziecko musi być ZAOPIEKOWANE i to odpowiedzialnością rodzica jest myśleć, że MOŻE się coś wydarzyć.

Odpowiedz
avatar malutkamrowcia
0 2

@hulakula no ale skąd wiesz, czy autorka nie jest zabezpieczona, jakie były warunki, możliwości, kiedy brali kredyt? Nikt nie jest idealny, wszystkiego nie przewidzi, a i nie będzie się że szczegółów tłumaczył obcym ludziom w internecie. Sens historii był taki, że pani w szkole, która powinna być z grubsza zaznajomiona z sytuacją rodziny, wykazała się skrajnym brakiem empatii wobec osoby, która staje na głowie, żeby utrzymać swoją rodzinę w trudnej sytuacji. A takie 'ja tylko głośno myślę' jest wyjątkowo chamskim przykładem przyczepiania się do kogoś o rzeczy, na które nie ma w tym momencie wpływu. Takie kopanie leżącego, bo przecież mogłeś usiąść, to byś nie upadł. Pani w szkole też 'tylko się głośno dziwiła', że autorka ma dziecko, skoro 'nie chce' się nim zajmować. Oby ciebie kiedyś życie nie zaskoczyło, że nie na wszystko da się przygotować. Już nie wspominając o tym, że kobieta pisze, jak mocno dotknęły ją takie słowa i właśnie one są opisywane jako piekielna sytuacja, wcześniejsze to tylko nakreślenie tła historii, a ty robisz samo.

Odpowiedz
avatar janhalb
1 1

@hulakula: Metody wychowawcze komentowali ludzie opisani w historii. Powtórzę TY nie komentujesz złośliwie. Ale np. pajac o nicku "iks" napisał: "Jak ktoś bierze kredyt hipoteczny bez jakiegokolwiek ubezpieczenia, to jest nikim więcej jak idiotą." Kolejnych pajaców już mi się nie chce cytować. Nie wie, nie zna, nie chodził w cudzych butach, ale WIE LEPIEJ.

Odpowiedz
avatar Inthemiddleofsomewhere
7 7

Dziewczyno, chyle czoła na Tobą. Wszystko ogarnisz i jeszcze poświęcasz notabene swojej małej pięciolatce cały swój wolny czas. A komentarze w stylu sprzedaj lub trzeba było nie Mieć dziecka niech sobie wsadza głęboko w otchłani czeluści. Radzisz sobie super !! Tak jak piszesz zdążył się jeden weekend gdzie waliło się i paliło a mała zadowolona była. Także życzę powodzenia, siły i wytrwałości

Odpowiedz
avatar vylarr
0 4

Spadek można było przyjąć "z dobrodziejstwem inwentarza', albo odrzucić. Zajmowanie się samej gospodarstwem jest bardzo czaso i pracochłonne, to też nie najlepsza opcja. Chyba lepiej by było sprzedać gospodarstwo, kupić jakieś mieszkanie i pracować online.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@vylarr bardzo możliwe że masz rację ale na to też trzeba mieć dłuższą chwilę przestrzeń czas energię by to porządnie załatwić.

Odpowiedz
avatar malutkamrowcia
3 3

Dziewczyna jest w trudniej sytuacji, ale się nie poddała, ogarnia, a tutaj zebrali się już specjaliści od wszystkiego i jeszcze bardziej dowalają. Nie wiem co wy macie ludzie w głowach. Pomijając już fakt, że nie znacie jej, nie wiecie, czy dało się zrobić lepiej, czy może sobie na coś pozwolić w swojej sytuacji, to chyba nie potraficie czytać ze zrozumieniem. Historia jest o tym, że nauczycielka w szkole dziecka (która powinna raczej wiedzieć, że ojciec dziecka zmarł), zamiast wykazać się empatią, ewentualnie zaoferować jakiekolwiek wsparcie, uznała, że trzeba matce powiedzieć w ładnych słowach, że nie powinna była sobie robić dziecka, bo puszczała mu bajki w weekend, zamiast rzucić pracę i układać razem puzzle.

Odpowiedz
avatar malutkamrowcia
3 3

@malutkamrowcia Sama wychowywałam się w rodzinie, w której jeden rodzic był zmuszony zastąpić oboje i wiem, jak trudne jest to i emocjonalnie i finansowo dla całej rodziny. Podziwiam, życzę powodzenia i jak najmniej takich ludzi jak ta nauczycielka na swojej drodze.

Odpowiedz
Udostępnij