Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jestem kierownikiem pociągu. Dla niewtajemniczonych - wypełniam obowiązki konduktora plus ponoszę odpowiedzialność…

Jestem kierownikiem pociągu. Dla niewtajemniczonych - wypełniam obowiązki konduktora plus ponoszę odpowiedzialność za cały pociąg, także za maszynistę.

W mojej pracy spotykam specyficzny rodzaj klienta - piekielnych nie brakuje. ;) Dzisiaj skupię się na podróżnych, którzy ciągle się spieszą.

Powszechnie wiadomo, że w Polsce, jeśli pociąg na czas dojedzie, to przypadkiem. Mniej powszechne jest za to przekonanie, że opóźnienie pociągu NIE JEST winą obsługi pociągu, a jeśli już, to naprawdę rzadko.

Za opóźnienia odpowiadają w większości awarie pojazdów, sygnalizacji lub innych urządzeń sterowania ruchem, decyzje dyżurnych ruchu o zatrzymaniu jednego pociągu, aby móc przepuścić inny (pierwszeństwo mają tutaj pociągi dalekobieżne, np. InterCity), skomunikowania (kiedy pociąg czeka na inny, opóźniony, z którego pasażerowie przesiadają się do tego pierwszego), różnego rodzaju wypadki, roboty i remonty na torach, które wymuszają zwolnienie prędkości.

Piekielni są tutaj pasażerowie, którzy zawsze winą obciążają nas - konduktorów. Pretensje i wyrzuty są na porządku dziennym. A dla nas to opóźnienie jest tak samo denerwujące i uciążliwe, jak dla nich. I nie mamy na to absolutnie żadnego wpływu. Pracujemy po 12h, często zaczynamy pracę o nieludzkiej porze (3,4 rano), a opóźnienie powoduje, że tracimy nasza jedyną przerwę albo musimy zostać po godzinach.

Hitem są osoby, które przy pierwszym w karierze wypadku śmiertelnym, z udziałem człowieka, który odebrał sobie w ten sposób życie, przyszły do konduktora z oskarżeniem, że to jego wina, bo teraz pociąg będzie stał 3h, a oni mają przesiadkę, śpieszą się do lekarza/urzędu/pracy. Zero współczucia.. Dla nas to jest bardzo stresująca sytuacja, tym bardziej, że musimy wyjść na zewnątrz w celu, ewentualnego, udzielenia pierwszej pomocy. Już samo oglądanie ciała (które czasem jest naprawdę w tragicznym stanie) jest traumą.

Dlatego mam prośbę do czytających osób - jeśli często jeździcie pociągiem lub znacie takie osoby - przekażcie im proszę nasze przeprosiny za opóźnienie i zapewnienie, że gdyby zależało to tylko od nas, pociągi zawsze jeździłyby o czasie :)

Pociąg

by kierownikpociagu
Dodaj nowy komentarz
avatar Honkastonka
8 18

@Michail i przez takich jak ty praca z ludźmi jest taka okropna…

Odpowiedz
avatar iguana
13 17

@Michail jak się zepsuje telefon to składasz reklamacje do sprzedawcy a nie drzesz jape na kasjera. Od homo sapiens chyba można wymagać myslenia i panowania nad emocjami? Skoro rozumiesz ze to nie kasjer robił telefon to po co mieć do niego urojone pretensje? I co to znaczy jest twarzą? Jest pracownikiem i robi to co do niego należy i za co mu płaca. To nie jego wina, jest opóźnienie i postępuje wg procedur a dla klienta jest regulamin.

Odpowiedz
avatar Michail
-4 8

@iguana: A gdzie ja pochwalam darcie japy. Idę do niego poprosić aby spróbował zatrzymać przesiadkę jak się da, a nie wyżywam się.

Odpowiedz
avatar Michail
-5 7

@Honkastonka: W życiu nie stosowałem w takiej sytuacji krzyku, inwektyw, ani nikogo nie obrażałem. Proszę i dziękuję jest nawet wobec gburowatego sprzedawcy bo wiem, że to nie ich wina. Jednak jeśli jest coś nie tak z produktem lub usługą, a sprzedawca dziwi się, że zwracam się do niego, a nie źródła problemu to chyba coś nie tak, nie sądzisz?

Odpowiedz
avatar vylarr
0 0

@Michail: Niestety tak to wygląda w usługach, że czasem frustrację niezadowolonego klienta musi przyjąć osoba, która nie ponosi za to winy, nawet jeśli jest to wypadek losowy, a nie czyjeś zaniedbanie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 21

Pociąg będzie stał w szczerym polu 3 godziny z powodu samobójcy? Sorry, ale moim zdaniem Twoje szefostwo powinno to ogarnąć. Podstawić autobus, który odwiezie ludzi te 10 km na najbliższą stację. A jak nie może podjechać tuż pod pociąg to niech podjedzie możliwie blisko. Jeżeli tego typu przestoje się często zdarzają, to to powinno być jakoś ogarnięte. No to teraz wyobraź sobie, że pracodawca Ci nie przedłuża umowy, bo się spóźniłeś nie ze swojej winy. Albo nie dostaniesz pozwolenia na budowę domu, bo nie złożyłeś papierów do urzędu. Albo nie dostaniesz recepty na leki ratujące życie. Ty masz te swoje nadgodziny w ogrzewanym pociągu. Ja stoję na zimnie dodatkowe pół godziny, bo nie każdy dworzec jest zabudowany, a kasy zamykają o dwudziestej. Organizacja kolei jest tragiczna (nie z Twojej winy oczywiście), ja się nie dziwię, że ludzie wolą jeździć 20-letnimi benzyniakami zamiast pociągami.

Odpowiedz
avatar Gelata
7 11

Co ci po odwiezieniu na następną stację, skoro tory są zablokowane? Od kiedy ludzie są od tego, żeby się na nich wyżywać?

Odpowiedz
avatar jass
4 10

@78FS: A co zmieni to "narzekanie do konduktora"? Przyspieszy cokolwiek? Nie, a jedynie przysporzy dodatkowych nerwów komuś, kto już i tak jest w stresującej sytuacji, a wpływ na cokolwiek ma zerowy. Rozładowywanie własnej frustracji na kimś, kto i tak nie ma możliwości pomóc jest strasznie słabe. A co do torów - poza większymi stacjami zwykle wszędzie jest tylko po jednym zestawie w każdą stronę, więc jak napisała Gelata - podwiezienie na następną stację nic by nie zmieniło. I jak można "jakoś załatwić" kwestię samobójstw na torach? Serio, trochę empatii w życiu... Nie wszystko da się rozwiązać systemowo, nawet kiedy są ku temu chęci, poza patrzeniem na czubek własnego nosa warto się spróbować postawić w sytuacji drugiej osoby.

Odpowiedz
avatar szafa
3 3

@78FS: to jest moje ulubione podejście ludzi w Polsce "nie wiem, jak, ale jakoś to powinno być zrobione"

Odpowiedz
avatar helgenn
13 13

Byłam w pociągu, gdy ktoś się pod niego rzucił. Pasażerowie rzeczywiście byli bardzo źli, choć nikt nie oskarżał konduktorów. Jednak przez pierwsze 20-30 minut nikt nie wiedział dlaczego stoimy, zero komunikatów. Wieść niosła się pocztą pantoflową od pierwszego do ostatniego przedziału. Po drugie bardzo dużo osób wybierało się na lotnisko, do którego wciąż mieli +/- 50 kilometrów. Ja też jechałam na lotnisko, ale pierwszy raz w życiu się cieszyłam, że mój mąż z tych co stoją pierwsi na lotnisku 3 godziny wcześniej. Ci najbardziej zdesperowani organizowali się grupkami na taksówkę, reszta miała przejść przez tory i wsiąć do jakiegoś intercity, które jechało w tym samym kierunku.

Odpowiedz
avatar janhalb
11 13

"…opóźnienie pociągu NIE JEST winą obsługi pociągu" Jasne, że nie. Ale zrozum, że Ty i Twoi koledzy z obsługi jesteście JEDYNYMI pracownikami kolei, z którymi pasażer na styczność. Nie dziw się, że pasażera czasami szlag trafia. Sam mówisz, że "w Polsce, jeśli pociąg na czas dojedzie, to przypadkiem". Tyle, że większość ludzi nie pracuje w pociągu, jak Ty, ale jeździ tym pociągiem do pracy / szkół etc. I po prostu czasami nerwy im puszczają… (nie usprawiedliwiam chamstwa i wyżywania się na Tobie i Twoich kolegach, oczywiście). MIeszkam w małym miasteczku 30 km od Warszawy. Ja pracuję w domu, ale mój starszy syn studiuje w Warszawie (3. rok), a wcześniej chodził w Warszawie do liceum. Czyli od 6 lat w zasadzie codziennie jeździ na trasie nasze miasto - Warszawa i z powrotem. Pociąg na tej trasie jedzie 35 minut. Ale w ciągu tych 6 lat jeżdżenia pociąg z naszego miasta ANI RAZU nie odjechał o czasie. ANI RAZU. Czasami jest to spóźnienie rzędu kwadransa, czasami 5 minut, czasami 2 minuty - ale zawsze jest. ZAWSZE. Jak się przeprowadziliśmy z Warszawy, to były opóźnienia "bo stare tory". Potem - "bo tory w remoncie". Jak skończyli remont torów - to w remoncie były stacje i przystanki. Teraz od bodaj 3 lat trwa remont dworca Warszawa Zachodnia - więc z tego powodu są opóźnienia. I tak od 22 lat. A pociągi, które ZACZYNAJĄ TRASĘ w naszym mieście też odjeżdżają po czasie. Nawet wtedy, kiedy widać, że stoją na bocznicy przed odjazdem, to ruszają z tej bocznicy NAJWCZEŚNIEJ o tej godzinie, o której powinny ruszać w trasę. Więc zanim podjadą na peron i wpuszczą ludzi - są co najmniej te 2 minuty po czasie…

Odpowiedz
avatar gacqie
9 15

1. Jesteś pierwszą linią kontaktu między pasażerem a przewoźnikiem. Nie widzę powodu aby miało być inaczej. 2. Nie jesteś w takiej samej sytuacji. Ty jesteś w pracy i zakładam że nadgodziny masz płatne. Jeżeli nie, to nie problem pasażera. W każdym razie to nie taka sama sytuacja. 3. Jak są warie pojazdów, sygnalizacji lub innych urządzeń sterowania ruchem, to trzeba wymyśleć sposób aby było awarii mniej. Tu pasażer też nie pomoże.

Odpowiedz
avatar takijeden
2 2

@gacqie: Jako pracownik kolei popieram calym sercem postulat numer trzy, ale myślę, że gdyby to bylo takie proste, to ktos by to zrobił. Niestety, rzeczywistość jest jaka jest, na kazdej stacji mamy do czynienia z taka iloscia elektroniki, przekaźników, przewodów, i innych elementow ściśle z sobą powiązanych, że niemożliwe jest uniknięcie usterek od czasu do czasu. Jeszcze dodajmy do tego, że co stacja to inne urządzenia. Obok stacji z nowoczesnymi komputerowymi urządzeniami moze byc stacja z urządzeniami mechanicznymi z lat 40. Pracuję na stacji gdzie są miedzy innymi urządzenia z wybitą datą produkcji z lat 50, a najśmieszniejsze jest to, że akurat to one, czyli urządzenia typowo mechaniczne szwankują najrzadziej. Natomiast wszystko nowsze gdzie jest elektronika stwarza problemy.

Odpowiedz
avatar Arry
0 0

@takijeden: Nie żeby coś, ale w biurowcach, fabrykach, halach produkcyjnych i marketach też " mamy do czynienia z taka iloscia elektroniki, przekaźników, przewodów, i innych elementow ściśle z sobą powiązanych" a mimo wszystko nie mamy codziennych informacji o przesunięciu dostaw pieczywa i detergentów do LIDLA z powodu awarii przekaźników czy przesunięcia premiery nowego telefonu, bo system znów nie działa. Czyja to wina? Nie wiem, choć się domyślam :) Raczej nie ma tutaj co się pluć o to do konduktorów. Z drugiej strony jakoś zawsze kiedy jeździłem pociągiem, to spotykałem konduktorów, a nie decyzyjnych prezesów przeróżnych spółek, podspółek, nadspółek i obokspółek PKP...

Odpowiedz
avatar vylarr
1 1

@gacqie: Pracowałem kiedyś w hotelu, wielokrotnie musiałem "świecić oczami" za błędy czy celowe "januszowanie" szefostwa. Niestety tak jest że za problemy za które odpowiada zarząd firmy, obrywa się pracownikowi. W przypadku kolei, do większości katastrof kolejowych doszło z powodu błędów w organizacji, czy zaniedbań różnych spółek kolejowych, ale zwykle całą winę zrzuca się na szeregowych pracowników, a zarząd/dyrekcja za swoje błędy zwykle nie ponosi odpowiedzialności karnej.

Odpowiedz
avatar vylarr
0 0

@takijeden: Większość linii kolejowych w Polsce była wybudowana w XIX i I poł. XX wieku, w czasach, gdy prawie wszystkie pociągi wykorzystywały trakcję parową. Do tego wiele linii kolejowych nie było modernizowanych, ani remontowanych przez ostatnie kilkadziesiąt lat. A nawet jak przeprowadza się ww. prace, to zwykle nie w sposób kompleksowy. Z taborem też jest nie najlepiej. Większość lokomotyw eksploatowanych w Polsce została wyprodukowana przed 1989, Większość EZT to EN 57 - w większości zmodernizowane mniej, lub bardziej, ale to nadal stare "kible". To wszystko to efekt dziesiątków lat niedoinwestowania i zaniedbań. To że cały ten system jeszcze jakoś funkcjonuje i rzadko kiedy dochodzi do większych katastrof kolejowych, to efekt ciężkiej pracy, doświadczenia i umiejętności pracowników kolei.

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
3 3

Mnie raz kierownik pociągu uratował od stania w korytarzu przez 8 godzin i szacunek mu za to. Były nas trzy osoby, trasa na 8 godzin, mieliśmy wykupione miejsca w pierwszej klasie, ale gdy pociąg podjechał to okazało się, że nasz wagon jest wyłączony z użytku, ponieważ nie ma w nim prądu. Na myśl, że mam przez 8 godzin stać z tobołami, aż mnie telepało. Zagadałem kulturalnie do kierownika, przedstawiłem sytuację i zapytałem, czy coś da się zrobić. Wpuścił nas do przedziału dla niepełnosprawnych oraz ciężarnych kobiet, ale powiedział, że jak na trasie ktoś uprawniony do tego przedziału wsiądzie, to będziemy musieli ustąpić. Szczęśliwie nikt nie wsiadł. Gdyby nie przychylność kierownika pociągu, to byśmy musieli przez 8 godzin stać.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 marca 2024 o 21:23

avatar SmoczycaWawelska
1 7

O tym, że reprezentowanie przewoźnika polega między innymi na zbieraniu ochrzanu za jego błędy, już Ci inni ludzie napisali, więc nie będę powtarzać. Za to nie wiem, czy dobrze rozumiem przedostatni akapit: w sensie ludzie od razu założyli (zapewne na podstawie dotychczasowych doświadczeń z koleją), że będziecie stać 3 godziny i zaczęli na to narzekać, mimo że w istocie staliście znacznie krócej? No bo co mielibyście przez te 3 godziny robić? Jeśli samobójca wpadł pod w pełni rozpędzony pociąg, to przecież nie było co zbierać. Jasne, że trzeba wyjść „w celu, ewentualnego, udzielenia pierwszej pomocy”, ale stwierdziwszy gołym okiem, że z delikwenta zostało pół kilometra mielonki, pozostaje już tylko zawiadomić policję (żeby ustaliła kto to i czy na pewno sam wpadł pod pociąg oraz powiadomiła rodzinę) oraz najbliższą stację (żeby mogła ostrzegać kolejne wyjeżdżające pociągi) i zapewne wypełnić dokumentację zdarzenia. Jeśli dwa telefony i wypełnianie papierków zajmuje 3 godziny, to produkujecie o wiele za dużo tej makulatury (to tak do przekazania kierownictwu). Na policję nie ma sensu czekać, bo przecież ewentualne dotarcie do pracownika kolei, który dzwonił, powinno być banalnie proste. Jeśli zaś pociąg zwalniał już przed stacją/rozpędzał się wyjeżdżając ze stacji i niedoszły samobójca przeżył, to powinien trafić do szpitala. Ale przecież karetka do tak poważnego wypadku przyjedzie szybciej niż w 3 godziny, zwłaszcza, że jeśli jest blisko do stacji, to do szpitala zapewne też (w sensie stacje kolejowe są najczęściej jednak „blisko cywilizacji”, że tak to ujmę).

Odpowiedz
avatar jass
1 3

@SmoczycaWawelska: Zależy w sumie chyba od policji - jeśli samobójca jest rozsmarowany na torach + na pociągu to pewnie najpierw policja musi się zjawić, obfotografować i zabezpieczyć szczątki, a to raczej trochę trwa.

Odpowiedz
avatar takijeden
5 7

@SmoczycaWawelska: To nie takie proste. Do każdego śmiertelnego wypadku na kolei musi przyjechać specjalna komisja + prokurator. Zanim komisja się zbierze na miejscu, zanim wszystko udokumentuje to troche schodzi niestety.

Odpowiedz
avatar siderius93
4 4

@SmoczycaWawelska: Po pierwsze. Skoro nie wiesz, to się nie wypowiadaj. Zawiadomienie Policji jest obowiązkowe, na miejsce oprócz niej MUSI przyjechać prokurator i zespół ratownictwa z lekarzem (to ON OFICJALNIE stwierdza zgon), po przyjeździe maszynista jest badany na zawartość alkoholu i narkotyków. Jeżeli stwierdzi, że nie chce dalej kierować (ma do tego prawo), spółka MUSI wysłać jego zmiennika. A i jeszcze oględziny miejsca zdarzenia przez zespół kryminalistyków (bo może ktoś tą osobę popchnął pod pociąg, etc) swoje zajmuje. Więc jak widzisz to trochę zajmuje. A i kierownik pociągu może prosić o podmiankę.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
2 4

@SmoczycaWawelska: Czy Ty sądzisz, że skoro pociąg już i tak rozsmarował ciało na torach... to może sobie dalej przejechać po szczątkach jak gdyby nigdy nic?

Odpowiedz
avatar SmoczycaWawelska
-2 2

@Imnotarobot: No, skoro rozsmarował, to nie powinien się wykoleić, więc owszem. Trupowi jest już wszystko jedno, czy pociąg pojedzie dalej, zaś pasażerom tego pociągu nie. @siderius93: Skoro nie wiem, to się pytam grzecznie, wprost pisząc, że "nie wiem, czy dobrze rozumiem". Do tego, między innymi służą komentarze. @odpowiedź_zbiorcza_do_pozostałych: Dzięki za odpowiedź, czyli problem faktycznie leży w procedurze. Wyżej 78FS stwierdził(a), że "powinno być to jakoś załatwione, skoro to się zdarza regularnie" - może dobrym rozwiązaniem byłaby zmiana przepisów tak, aby kierownikowi pociągu nadać wyższe uprawnienia? Żeby mógł stwierdzić zgon w oczywistym przypadku, a w nieoczywistym wezwać karetkę na najbliższą stację, zapakować delikwenta do pociągu i grzać ile fabryka dała? (Dobra, dobra, tak tylko sobie gdybam. Sensownym wyjściem byłby dostęp do eutanazji, wtedy by się ludzie nie rzucali pod pociągi.)

Odpowiedz
avatar szary_mysz
-2 2

"plus ponoszę odpowiedzialność za cały pociąg, także za maszynistę." Nie bardzo tego rozumiem: jak możesz odpowiadać za maszynistę, który jedzie w lokomotywie i np. na trasie pendolino Warszawa Wschodnia - Kraków widzisz go tylko przed odjazdem z W-wy Wschodniej, ew. na peronie na W-wie Centralnej i potem dopiero w Krakowie??

Odpowiedz
avatar Jorn
1 3

@szary_mysz: W XXI w. nie trzeba się z kimś widzieć osobiście, żeby mieć z nim kontakt.

Odpowiedz
avatar szary_mysz
-1 1

@Jorn: Oczywiście, oczywiście. Powiedzmy, że kierownik pociągu ma kontakt radiowy z maszynistą w lokomotywie typu EP-cośtam czyli oddzielonej od składu. I jeżeli podczas jazdy usłyszy przez radio np., że maszynista podczas rozmowy bełkocze jak pijany albo usłyszy inne głosy w tle (co świadczyłoby o tym, że w lokomotywie przebywają osoby nieuprawnione) to owszem, kontakt z nim ma, ale nie ma na niego żadnego wpływu. Więc jak ma "odpowiadać" za ew. przewinienia maszynisty? Ma jakoś zdalnie włączyć SHP czy co? Tak z ciekawości pytam.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
4 6

Najbardziej irytująca rzecz kiedy pociąg staje to brak informacji. Stoisz w tym pociągu 30 minut w polu i żadnego komunikatu. Co się dzieje, dlaczego stoimy czy wiadomo ile jeszcze będziemy stać. NIC. W metrze w Paryżu czy Londynie stajesz na minutę i już ci mówią z głośników "wszystko ok, stoimy żeby puścić inny pociąg" albo "drodzy pasażerowie, mamy awarie, ekipa techniczna jest poinformowana i już jedzie, dam znać jak będę wiedział coś więcej". A w polskim pociągu cisza. Siedzieć, nie gadać, nie narzekać.

Odpowiedz
avatar Jorn
2 2

@mama_muminka: A Brukseli nie. Przed zarazą codziennie dojeżdżałem pociągiem do pracy i z powrotem - trasa wg rozkładu 15 minut w jedną stronę, faktycznie bliżej 20. Kiedyś w drodze powrotnej ten pociąg stanął na jednej ze stacji pośrednich. Gdyby powiedzieli, że będzie stał długo, wysiadłbym i pojechał stamtąd tramwajem, a ostatnie 3 km przeszedłbym pieszo i byłbym w domu w ciągu godziny lub niewiele później. Ale nie - co jakiś czas ogłaszali, że czekają na sygnał i zaraz pojedziemy. Sygnał nadszedł po ponad dwóch godzinach i pociąg wtedy ruszył. Jednak pojechał zmienioną trasą i na właściwą wrócił już za moją stacją. Więc już tylko poczekałem 40 minut na pociąg w przeciwnym kierunku i po zaledwie trzech godzinach opóźnienia byłem w domu.

Odpowiedz
avatar VAGINEER
-2 8

w Japonii jakoś sobie radzą.

Odpowiedz
avatar szafa
1 9

@VAGINEER: Bo w Japonii całe społeczeństwo ze sobą współpracuje i siebie szanuje nawzajem. Tam nie ma takich idiotów jak ty, co pod każdą historyjką się przypie8dalasz i gadasz bzdury. Tam nawet przed pandemią każdy nosił maseczkę na ryju, żeby nikogo nie zarazić, a w polactwo choćby wszyscy zdechli, to nie założy "bo nikt mu nie będzie kazał". W Japonii w życiu żaden klient nie wydrze ryja na nikogo, to i obsługa zawsze miła. W Japonii w życiu nie widziałam, żeby ktoś pie8dolnął peta na chodnik albo żeby coś podje8ał z firmy, nawet głupią kartkę papieru albo długopis. Żeby mieć Japonię, to trzeba mieć społeczeństwo japońskie, a nie bandę polactwa, co każdy myśli tylko o swojej dupie.

Odpowiedz
avatar Rudolf
2 4

@szafa: Chyba pozamiatane. :-D

Odpowiedz
avatar VAGINEER
-1 3

@Rudolf: posrane. W żaden sposób to nie odpowiada na mój argument punktualności kolei mimo samobójców.

Odpowiedz
avatar vylarr
0 0

@VAGINEER: W Japonii do popełnienia seppuku używa się miecza, a nie rzuca pod pociąg. A tak na serio - Japonia ma znacznie lepiej zorganizowane państwo, do tego jest bogatym krajem i stać ich, by wszystko funkcjonowało jak należy. Polska to nadal kraj "na dorobku", nadal w wielu aspektach jesteśmy bardzo do tyłu względem bogatszych krajów, o funkcjonowaniu państwa i przyzwalaniu na bylejakość nie wspominając.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
0 4

Co do ludzi, którzy śpieszą się do lekarza - to wy macie jakby zero współczucia. Do specjalisty czeka się nieraz latami. Jak termin przepadnie, to można nawet umrzeć, albo, w lepszym wypadku, kolejne lata żyć w bólu czekając na następny termin. Zabitemu na torach już wszystko jedno. No i druga sprawa, argument "to nie moja wina" jest z dupy. Reprezentujecie firmę, która zawiniła. Zawsze chronicie ludzi, których to wina - np odmawiając podania telefonu do osoby odpowiedzialnej za ułożenie nierealnego rozkładu. To oczywiście że się na was odbija. Wina dyrektora? To podawajcie pasażerom numer do dyrektora na biurko. Nie? To jak najęliście się za psy, to szczekać.

Odpowiedz
Udostępnij