Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O piekielnej, chyba już, byłej przyjaciółce. Moja przyjaciółka - dajmy na to…

O piekielnej, chyba już, byłej przyjaciółce.

Moja przyjaciółka - dajmy na to Patrycja, 15 miesięcy temu urodziła swoje pierwsze dziecko - Zosię. Przez cały okres ciąży, nie miała problemu aby się ze mną spotkać i pogadać o czymś innym niż sprawy dzieciowe, które też się oczywiście pojawiały i sama również je inicjowałam.

Niestety po narodzeniu się Zosi, Patrycja przestała być sobą sprzed porodu. Cały świat zafiksował się jej wokół dziecka. Początkowo myślałam, że to szał pierwszych tygodni, kiedy uczymy się funkcjonować w nowych rolach rodzica, ale trwa to do dzisiaj.

Początkowo starałam się nadal uczestniczyć w jej życiu. Przychodziłam do niej z ciastem/kawą, albo z przekąskami, żeby jej nie dokładać obowiązków na głowę. Co ważne, nie wpraszałam się, a po prostu byłam zapraszana. Patrycja większość czasu siedziała jednak nad dzieckiem, a ja rozmawiałam z jej mężem. Ba, mąż proponował, że on przejmie opiekę nad małą, żebyśmy razem w spokoju pogadały, ale Patrycja oponowała, że on nie wie, jak dobrze zająć się Zosią.

Moje próby pomocy też spotykały się z odmową, gdyż nie mam doświadczenia z tak małym dzieckiem. I owszem, gdy Zosia była jeszcze "mało interaktywna" bałam się zrobić jej krzywdę, więc gdy przychodziło do pomocy, choćby zmiany pieluszki, wykonywałam polecenia Patrycji. Jednak gdy Zosia zaczęła już jeść stałe pokarmy, chodzić i gaworzyć, proponowałam, że się z nią chwilę pobawię, a w tym czasie Patrycja zrobi sobie kawę, albo może wyjdzie na randkę z mężem. Nie, bo oni randek nie potrzebują, a Zosia bez mamy nie zostanie (w uznaniu Patrycji, bo Zosia normalnie chodzi też do żłobka od paru miesięcy).

Nasze spotkania kręciły się tylko wokół Zosi. Około dwa miesiące temu trochę posypało mi się życie - nad firmą, gdzie byłam zatrudniona zawisło widmo redukcji etatów. Miałam najkrótszy staż i spodziewałam się, że mogę dostać wypowiedzenie. Chciałam się tym podzielić z przyjaciółką, bo mój humor był naprawdę ciężki. Usłyszałam, że to, że zostanę zwolniona to nie problem, bo przecież utrzyma mnie mój narzeczony, a problemy to dopiero zobaczę jak urodzę dziecko.

Już pomińmy fakt, że tak by było, to jednak cała sytuacja na mnie źle wpływała psychicznie. Mogę nawet powiedzieć, że otarłam się o stany lękowe, bo budząc się do pracy nie wiedziałam, czy nie dostanę zwolnienia. 1:1 z szefem, gdy omawialiśmy projekt, zaczęło powodować u mnie stres, bo nie wiedziałam, czy nie polecę. Z perspektywy czasu, wiem, że mogłam po prostu się zapytać, ale wtedy bałam się, że sprowadzi to na mnie niepotrzebną dyskusję. Dosłownie chodziłam zesrana ze stresu. Na szczęście obeszło się bez redukcji, bo złapaliśmy duży kontrakt i nikt nie zostanie zwolniony. Gdy się tym podzieliłam z Patrycją, to cytując: "Wykorzystaj moment i teraz idź na ciążę, to cię nie będą mogli zwolnić!"

Nie wierzyłam w to co usłyszałam i powiedziałam, że redukcja etatu dotyczy też osób, które są w ciąży, czy na macierzyńskim, a jako młoda matka miałabym potencjalnie ciężko na rynku pracy, więc wolę jeszcze poczekać aż sytuacja wróci do normalności. Na co wywiązał się między nami taki dialog:

- No jak to ciężko, ja wrócę w przyszłym miesiącu, popracuję chwilę i się zwalniam, bo nie będę ciągle w tej samej pracy siedzieć.
- Ale wiesz, że teraz będziesz mieć w nowej pracy 3 miesięczny okres próbny i jeśli będziesz co chwilę siedziała na opiece nad dzieckiem, to nikt nie będzie Cię trzymał? (Tu wspomnę, że Zosia została zapisana do żłobka, ale co chwilę jest w domu, podobno chora. Kilka razy byłam podczas choroby Zosi i Patrycja katar uznawała za zagrożenie życia).
- No nie będą mogli, bo jako młodą matkę chronią mnie przepisy.
- W obecnej pracy, nie nowej. Chyba, że coś się zmieniło.
- Czytałam w internecie, że tak jest. Zresztą, wy już w ogóle z Pawłem powinniście myśleć o dziecku, bo lata lecą. Ja już teraz przy Zosi nie mam siły. Jak teraz zajdziesz to akurat jak urodzisz będziesz mieć 30 lat, bo chyba sobie nie wyobrażasz, że urodzisz grubo po 30?
- Nie mamy teraz jak mieć dziecka, serio. Paweł rozwija swoją firmę, a mój etat to dopiero się stabilizuje. Nie czuję się gotowa na takie coś. No i nie mamy w mieszkaniu miejsca (mieszkamy w 35m2 kawalerce), a kredytu na razie nie dostaniemy.
- No bez przesady, my tu też mamy mało miejsca (mają 55 m2) i sobie radzimy. No i co myślisz, że jak będziesz stara to zdrowe dziecko urodzisz?
- Mama mnie rodziła jak miała 35 lat. I nic mi nie jest. Serio, skończmy temat, bo moje plany z dziećmi, to nie twoja sprawa.
- No mów jak chcesz, ale potem zobaczysz. Będziesz stara i nigdy nie będziesz mogła się tak zaangażować jak ja, a mi już jest ciężko ją nosić i się z nią bawić.
- Wiesz co, ja jednak staram się o siebie dbać i mieć sporo ruchu. Nie każdy siedzi cały dzień przed komputerem i telewizorem, a potem dziwi się, że nie ma kondycji.
- To od wieku zależy, a nie od kondycji.

Tu ucięłam rozmowę, pod pretekstem tego, że za chwilę muszę uciekać do domu. Inaczej byśmy się jeszcze pokłóciły, bo Patrycja zaczęła wchodzić na bardzo agresywne tony. Rozumiem, że może być jej ciężko, bo mimo,że Małą urodziła w wieku 28 lat, ale nigdy, ale to nigdy wcześniej, nie ćwiczyła, nie ruszała się. Miała zdiagnozowany 1 stopień otyłości i lekarz kazał jej zmienić dietę, ale tego nie zrobiła. Po ciąży jeszcze przybrała, ale tłumaczyła się, że nie ma czasu ćwiczyć. I okej, jej sprawa, nie wchodzę w to. Próbowałam ją namawiać na wspólne spacery, zamiast siedzenie w domu, to zasłaniała się tym, że Zosia się przeziębi/przegrzeje (nawet gdy była dobra pogoda).

I kurczę, chyba skończę tę znajomość. W świetle jej dziecka i jej problemów, które są najważniejsze na świecie, według niej moje są nieważne. Nie mogłam liczyć na jej wsparcie, jednocześnie sama z siebie dużo dawałam. Z ostatnich wizyt zamiast szczęśliwa, że widziałam się z przyjaciółką, czułam się zmęczona. Czuję, że choćbym przyszła do niej z diagnozą raka (odpukać), to i tak to nie byłby życiowy problem, bo ona musiała dzisiaj Młodą ze żłobka odebrać, gdy była po drugiej stronie miasta, bo Młoda ma TAAAKI KATAR.

Sama nie wiem już co robić. Czy kontynuować tę znajomość bez większego zaangażowania, czy już całkiem unikać kontaktu.

by ~monstera93
Dodaj nowy komentarz
avatar Bubu2016
14 14

Unikać

Odpowiedz
avatar Balbina
16 22

@fursik: Owszem schodzą ale nie w takim czasie jak opisuje autorka. Córka ma rocznego chłopczyka. Koleżanki w podobnym wieku maja dzieci. I jak je obserwuję to nie wygląda to tak jak w opisywanej sytuacji. Potrafią zostawić dziecko z ojcem i wybrać się na "randkę" z koleżanką. Moja już była i na koncercie i w kinie i na wystawie. I za każdym razem zostawiała dziecko z kimś innym. A kolejka koleżanek do niańczenia była długa. I ja robiłam dokładnie tak samo( tylko ktoś chciał od razu dawałam) Takie zafiksowanie na punkcie dziecka nie jest zdrowe.

Odpowiedz
avatar Habiel
18 22

@fursik: Ale dlaczego ona ma czekać? Przyszła do koleżanki z poważanym dla niej problemem możliwej utraty pracy, a została olana słowami, że jej problem to nie problem, bo dopiero jak będzie mieć dziecko to zobaczy co to są prawdziwe problemy. Jeśli by Patrycji na niej zależało, to by jej wysłuchała i doradziła, a nie reagowała w taki sposób. Nie wszystkie problemy moich przyjaciółek są takie same jak moje, ale dla mnie są równie ważne. I owszem, to normalne, że priorytety się zmieniają, ale przecież autorka się nie narzucała i nie była też księżniczką, tylko pomagała z dzieckiem i proponowała jej pomóc. W relacjach to obie strony muszą być zaspokojone. Tu Patrycja uważa, że jest najważniejsza i najmądrzejsza, bo ona ma dziecko i wszystko wie. Mam sporo dzieciatych znajomych i żaden/na z nich tak się nie zachowuje. Ich świat nie opiera się o dziecku i możemy z nimi porozmawiać o czymś innym niż tylko dzieci- na, sami się cieszą jak ciocia i wujek przejmują na chwilę dzieciaka, a oni mogą się normalnie napić herbaty.

Odpowiedz
avatar dayana
15 17

@fursik: 1. To po co mieć przyjaciółkę, na którą trzeba czekać? Przyjaźń działa w obie strony i to nie ma być tak, że Patrycja będzie się żaliła autorce na to, że dziecko ma katar, a miała gdzieś to, że autorkę zaraz z pracy wyrzucą. Tak, lepiej nie mieć "przyjaciółki" i się nie oszukiwać niż mieć taką. Zresztą, dziecko usamodzielni się w wieku 20+ lat, tyle autorka ma czekać? :) 2. Oczywiście, że to jest powód do zerwania przyjaźni. Mam znosić latami czyjeś durne i denerwujące zachowania, bo przyjaźń? A może jednak lepiej znaleźć innych przyjaciół? 3. Co innego zaproponować komuś spacer/jakiekolwiek aktywne spędzanie czasu, a co innego nakłaniać do posiadania dzieciaka mimo braku warunków. Już nie mówiąc o tym, że ruch jest potrzebny dla zdrowia, a dziecko... wręcz przeciwnie (problemy w ciąży, powikłania podczas porodu, brak czasu na ćwiczenia czy w ogóle odpoczynek).

Odpowiedz
avatar digi51
-2 6

@dayana: Ad.3, no to zależy akurat. Jeśli proponujesz spacer ot tak, to owszem to co innego, jeśli proponujesz nachalnie i nagminnie spacer, mimo ciągłej odmowy, bo uważasz, że koleżanka jest za gruba i koniecznie musi coś z tym zrobić, to jest to dokładnie to samo.

Odpowiedz
avatar Habiel
10 14

@digi51: Po pierwsze, namawianie na dzieci jest piekielne, nie ważne czy to matka, babka, czy domniemana przyjaciółka. Można się zapytać czy ktoś planuje, ale namawiać na zasadzie jak w historii powyzej- tak to jest piekielne. Nie skupienie się na dziecku mnie w tej historii irytuje w zachowaniu Patrycji - może być do niego przyrośnięta, jeśli jej to odpowiada i spełnia jej potrzeby. Mi nie podoba się bagatelizowanie problemów (podobno) przyjaciółki słowami, że nie ma dziecka, więc nie zna prawdziwych problemów. I tak samo uważam, że dzieci są różne i mogą stanowić wyzwanie/problem dla rodzica. Ale czyjeś problemy są równie ważne. Co autorka ma z takiej relacji, gdzie jej problem to w uznaniu jej przyjaciółki to nie problem? Jednocześnie problemy z dzieckiem, choćby ten katar, ma autorkę interesować i angażować? Jeśli ktoś jest moim przyjacielem, to potrafię wejść w jego skórę i próbuję doradzić, a przede wszystkim wysłuchać. Tu tego brakuje. Przykładowo- moja koleżanka jest w trakcie remontu. Miała problem z wystrojem i żalila się na ekipę, która jej zepsuła ściany. Mogłabym jej powiedzieć, że to nie jest żaden problem, bo ja aktualnie muszę podawać kotu leki, których nie lubi i kosztowały mnie wraz z wizytą sporo pieniędzy. Czy ta odpowiedź by ją zadowoliła? A tego nie robię, bo wiem, że na różnych etapach życia, każdy ma inne problemy i moim celem, jako przyjaciółki jest ją wysłuchać i doradzić co może zrobić, jeśli sama już zafixowała się na problemie. A przede wszystkim nie bagatelizować jej, tak jak ma to miejsce w historii. W przykładzie znajomych pokazuję to, że to że jesteśmy rodzicem to nie jest nasza jedyna rola społeczna. Jesteśmy czyimś dzieckiem (jeśli mamy dobre relacje z rodzicami), czyimiś znajomymi i przyjaciółmi, pracownikami, sąsiadami. Jeśli nagle odrzucamy wszystkie inne nasze role i skupimy się na jeden, to przyjdzie taki czas, gdy obudzimy się spełni tylko w tej roli, a w pozostałych, nie mając już nikogo.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 lutego 2024 o 21:27

avatar digi51
-2 10

@digi51: Rozpisałam się i ucięło, więc kontynuacja. Katar nie jest dla mnie przeciwskazaniem do prowadzenia dziecko do przedszkola, ale nie każda placówka tak to widzi, a co gorsza - nawet jeśli placówka zezwala, to możesz dostać po głowie od innych rodziców. Podsumowując, uważam, że ważna znajomość się rozlazła i tyle. Tak się często dzieje, gdy więzi są dość powierzchowne, a sytuacja jednej czy drugiej strony diametralnie się zmienia. Dodam, że wbijasz koleżance co i rusz szpilę w tekście, więc zapewne sama też masz "charakterek" lekko rogaty i prawdopodobnie Patrycja ma na Twój temat podobne przemyślenia. Daj tej znajomości umrzeć śmiercią naturalną. Może tak być, że za jakiś czas znowu znajdziecie nic porozumienia, ale nic na siłę, natomiast zrywanie znajomości z przytupem czy ghostowanie jest dość dziecinne.

Odpowiedz
avatar Habiel
-1 9

@digi51: Ale skąd ty wzięłaś 40 rok życia, skoro, jak wynika z dialogu, autorka nie przekroczyła jeszcze 30? Serio, to że ktoś nie chce dziecka przed 30, nie oznacza, że będzie czekać do nie wiadomo kiedy. Ja akurat jestem po stronie autorki. W teorii już teraz mogłabym mieć dziecko, bo mam swoje mieszkanie bez kredytu i 9 lat w związku z moim facetem. Jednak mamy mieszkanie sypialnia+salon z aneksem. Może na pierwszy rok życia dziecka, ustalawiłabym w sypialni. Ale co potem? Zdolność kredytową nie będzie już taka jak przy 2 osobach, a mieszkania o metrażu ok. 60m2, to minimum 600k. A mojego mieszkania nie mogę sprzedać, bo mam starszych rodziców i jeśli będą potrzebować opieki, to łatwiej im będzie zamieszkać obok mnie i na parterze w bloku bez gazu, niż w ich obecnym mieszkaniu (1 piętro, wszędzie gaz). Dlatego, mimo że mam 28 lat, poczekam jeszcze około 4-5 lat, gdy już przejdziemy na większe mieszkanie i odbijemy się od finansowego dna, tak aby mieć jakieś większe oszczędności na czarną godzinę.

Odpowiedz
avatar digi51
1 5

@Habiel: odnoszę się do tego, że autorka twiedzi, że pewne zmęczenie sprawami okołodzieciowymi nie są kwestią wieku, a kondycji. Nie wyrokuję czy ona akurat będzie do 40stki czekać, tylko podaję przykład na to, że to nie jest do końca prawda

Odpowiedz
avatar Ohboy
4 6

@digi51: Autorka nie wcina się do randek Patrycji z mężem tylko zaproponowała, że zaopiekuje się dzieciakiem, żeby mogli gdzieś wyjść. Nie masz powodu, aby myśleć, że powtarzało się to wielokrotnie. Gdyby autorka była męcząca dla Patrycji to Patrycja by jej nie zapraszała. Nawet w przyjaźni nie ma miejsca na wielokrotne, napastliwe wmawianie komuś, że już i teraz musi sobie zrobić dzieciaka. Rozmowa o planach - tak. Namawianie? Nigdy. Jeśli chodzi o wiek to jasne, lepiej mieć dzieci przed 40. Głównie dla dzieci, kto miał starszych rodziców ten wie, jak potrafią reagować inne dzieci. Natomiast sprawność fizyczna odgrywa o wiele większą rolę niż próbujesz nam wmówić. Wysportowana 35-latka będzie sobie radzić lepiej od otyłej 28-latki. Nie ma szansy, żeby młoda, ale otyła i nie uprawiająca sportu osoba lepiej sobie radziła od nieco starszej, ale w lepszej kondycji, a tak się wydaje Patrycji. Śmiem wręcz twierdzić, że Patrycja mówi tak tylko i wyłącznie przez swoją otyłość. Znajoma ma akurat malucha i widzę, ile to jest latania za nim nawet, gdy pójdziemy do kawiarni "posiedzieć".

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 lutego 2024 o 17:39

avatar digi51
-3 5

@Ohboy: "Wysportowana 35-latka będzie sobie radzić lepiej od otyłej 28-latki." - ale radzić z czym konkretnie? Poza tym, jak sama widzisz po komentarzach, większość skupia się na tym jaka ta Patrycja głupia, bo się do dzieciaka uwiązała. Piekielności są tylko dwie - wpieranie, że wie się lepiej, czego autorka chce i potrzebuje, drugie to olewanie jej problemów. Ale dostajemy tu jeszcze dawkę jojczenia nad relacją Patrycji z dzieckiem, z mężem i o tym jak w ogóle spędza czas. Ponieważ autorka to wszystko opisuje - to chyba uważa za piekielne? A skoro tak, to sama zachowuje się jak Patrycja, bo uważa, że wie, co Patrycja powinna robić. Tylko, że Patrycja się nie pierrrdoli w tańcu i mówi w twarz, a autorka szuka poparcia w internecie. "Gdyby autorka była męcząca dla Patrycji to Patrycja by jej nie zapraszała." - po pierwsze, to nie napisałam, że autorka jest męcząca, tylko, że Patrycja też może mieć pewne przemyślenia co do tej znajomości, konkretnie po tej dość wybuchowej wymianie zdań. "Gdyby autorka była męcząca dla Patrycji to Patrycja by jej nie zapraszała." - a jakby Patrycja była męcząca to autorka by do niej nie chodziła, nie? "Znajoma ma akurat malucha i widzę, ile to jest latania za nim nawet, gdy pójdziemy do kawiarni "posiedzieć"." - lol, bez jaj. Tobie się wydaje, że osoba otyła nie jest w stanie przejść parę kroków w jedną czy drugą stronę? Jakieś maratony za tym dzieckiem biega? Oczywiście, że otyłość jest chorobą, szkodzi na wiele narządów, prowadzi do wielu chorób - nie mówię, że nie. Tak, Patrycja zapewne ma swój punkt widzenia, bo jest otyła, a autorka ma swój punkt widzenia, bo jeśli zostanie matką to prawdpodobnie w dużo starszym wieku niż Patrycja. I każda ma swoje racje. Z tym, że schudnąć zawsze można, czasu niestety cofnąć się nie da.

Odpowiedz
avatar Dominik
-1 17

Jedna watra drugiej.

Odpowiedz
avatar szafa
-2 2

@Dominik: a ty żadnej

Odpowiedz
avatar Samarkanda
4 12

Olej babę, będziesz mieć święty spokój od odpieluchowego zapalenia mózgu

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
-3 9

Mam przyjaciółkę od gimnazjum. Gdy urodziłam pierwszą córkę też dostałam bzika (pierwszą ciążę poroniłam, pewnie jakiś wpływ na mnie to miało, zresztą tyle dzieci w okół umarło lub było ciężko chorych, że na pewno nadal trochę przewrażliwiona jestem). Przyjaciółka została chrzestną oczywiście. Przez pierwsze kilka miesięcy przyjeżdżała w odwiedziny, potem stopniowo kontakt zaczął być rzadki. Wiem, że za dużo wtedy o dziecku mówiłam bo to było w 100% moje życie. Przyjaciel zwrócił mi uwagę więc zaczęłam nad tym pracować. Dobrze mi szło:) więcej słuchałam niż mówiłam. Wiesz, jak się jest świeżą mamą, siedzącą w domu z dzieckiem to nawet nie ma do kogo się odezwać poza dzieckiem. Brakowało mi rozmowy i chciałam mówić, a o czym miałam mówić? Nikt nie chciał słuchać i czułam się bardzo samotna. Córka mając rok poszła do żłobka i chorowała cały czas, po kilku miesiącach 41st i zapalenie wyrostka sutkowego, szpital. Ostatecznie nacięcie błony bębenkowej. Lekarz po zabiegu nam szczepionkę odpornościową przepisał i najlepiej by przez ten czas do żłobka nie chodziła. Napomknąć powinnam, że od pierwszych dni żłobka ja do pracy wróciłam. Łatwo nie było. Dobrze że babcie pomagały i szybko okazało się że jestem w drugiej ciąży. Mimo prób wrócenia do żłobka musiałam zrezygnować bo po kilku dniach znowu chora. Przynajmniej ja na l4 ciążowym to w miarę było. I widzisz, moje życie bardzo długo to było tylko dzieci. Mąż do tej pory nie radzi sobie z opieką nad nimi. Jak idę na spacer czy sklepu to ciągle dostaję telefony od mamy że dzieci płaczą. Psychicznie męczy i aż się wychodzić odechciewa. Przez te kilka lat z przyjaciółką w ogóle się nie widziałam. Ona wyjechała do innego miasta, nie miała jak, może nie chciała przyjechać do mnie do domu. Kontakt miałyśmy telefoniczny ale nie tak częsty. Jak słyszała moje gdzieś w tle to musiała kończyć. Teraz jest w ciąży, rozmawiamy bardzo często. Coraz częściej się widujemy. Odzyskujemy siebie na nowo. Teraz mamy wspólnych tematów więcej. Nawet nie wiesz jak to cieszy. Nie żałuję że nie zerwała żadna z nas kontaktu na stałe. Po prostu nasze drogi na chwilę się rozjechały i miałyśmy inne priorytety i całkiem inaczej żyłyśmy. Wiem, że przykro Ci bo nie wsparła ciebie przyjaciółka przy problemach z pracą. Może nawet nie być tego świadoma. Wiesz mi hormony są z*****e długo po karmieniu xD i czasem ja i sądzę że nie jedna matka potrzebuję konkretnego wytłuszczenia sprawy Ja też marzyłam by moje przyjaciółki miały dzieci bo właśnie czułam jak bardzo się oddalamy. Tyle, że nigdy nie namawiałam nikogo.

Odpowiedz
avatar digi51
-2 10

@AnitaBlake: U mnie urodzenie dziecka zweryfikowało dwie znajomości, które uważałam za przyjaźń. Jedna koleżanka, jeszcze gdy byłam w ciąży to w miarę, choć bardzo brakowało jej wspólnych imprez do tego stopnia, że twierdziła, że od paru drinków nic się przecież nie stanie. Po porodzie widywałyśmy się jeszcze co jakiś czas, ale widać było, że brakuje nam tematów - ja słuchałam jej, ona mnie, ale żadna tymi rozmowami nie była szczególnie zafascynowana. Pandemia wybuchła, gdy mój syn miał 3 miesiące. Nie mogłam nawet pójść na jakiejś spotkania matek z dziećmi czy cokolwiek innego, gdzie można spotkać ludzi. Skakałam z radości, jak mój chłop przychodził o 18 do domu, że w końcu mogę się do kogoś odezwać. Dzwoniłam do znajomych, ale szybko zauważyłam, że chętnie dzielili się swoimi problemami, ale już posłuchać czegokolwiek na temat mojego życia, którego kręciło się wokół dziecka, a, to nie, przecież nie będę słuchać o odpieluszkowym zapaleniu mózgu. Z koleżanką znajomość się rozlazła, nadal mamy kontakt, ale ja żyję już kompletnie innym życiem, zmieniłam pracę, miejsce zamieszkania, jesteśmy luźnymi znajomymi. Druga przyjaciółka, choć była daleko, dała mi wtedy bardzo dużo wsparcia. Widujemy się rzadko, ale zawsze tak samo ciepło padamy sobie w ramiona. A dodam jeszcze, że widzę po części ludzi podejście typu: aha, urodziła dziecko, gada o nim, no tak, madka. Tak sądzą znajomi, ale wydaje mi się, że przyjaciel zawsze widzi w Tobie tę samą osobę, zna Cię i rozumie Twoje uczucia, nawet jeśli nie potrafi się w nie do końca wczuć. Ale widzi Tobie TEGO człowieka, którym jesteś, a nie tylko opcję do spędzenia wolnego czasu, wypicia kawy albo wyrzygania swoich problemów.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
-2 6

@digi51: masz rację. Dlatego ja nadal kontakt miałam, mimo że nasze tematy się rozjeżdżały. Przykre jest to, że właśnie gdy jednej ze stron pojawia się dziecko to druga nagle oburzona, że jak można o dziecku mówić.

Odpowiedz
avatar jass
2 2

@AnitaBlake: Bo dzieci to specyficzny temat. Jak się ich samemu nie ma to ani nie ma się doświadczeń, ani nie zna się emocji, do których rodzic się odnosi, więc ciężko się postawić w sytuacji rozmówcy.

Odpowiedz
avatar Balbina
-1 5

@AnitaBlake: Nie miałam jeszcze dzieci ale moja koleżanka tak. Kiedyś zaprosiliśmy ją i jej męża (akurat dziecko zostało z babcią) I to właśnie jej mąż przed wejściem do nas opierdzielił ją że jak tylko zacznie mówić o dziecku to wstaje i wychodzi. Bo ma dość. Chce normalnie spędzić czas. Do dziś się z tego śmiejemy.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
3 5

@Balbina: bo facetowi nie rozwala organizmu. Kobiecie tak szaleją hormony, że zanim wróci do normy to sporo osób się odwróci. To jest przykre.

Odpowiedz
avatar szafa
3 5

@AnitaBlake: ale ty w ogóle zauważyłaś, że głównym problemem jest to, że ta przyjaciółeczka ma w dupie problemy autorki? nie chodzi o to, że ktoś gada o dzieciach - masz dzieci, one są w centrum twojej uwagi, okej, gadaj sobie, to dla ciebie ważne. Ale rozmowa działa w dwie strony. ja miałam całe grono takich "przyjaciółek", i to często niedzieciatych, gdzie rozmowy to zawsze było ich życie, ich problemy, a ja mam siedzieć i kiwać głową. Takie znajomości należy uciąć. Przyjaciółka nie okazuje ci wsparcia? To zwykły sęp, a nie przyjaciółka.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
1 3

@szafa: obie mają gdzieś swoje problemy. Jeśli faktycznie tylko tak z dzieckiem chce narzucać swoje zdanie i gdzieś ma problemy przyjaciółki to tak. Ona jest beznadziejna. Jeśli obie sobie narzucają i nie chcą słuchać o problemach drugiej to obie mają za uszami i albo obie się ogarną ale koniec ich znajomości. Ja akurat spotkałam się z tym że nikt mi wsparcia nie okazywał gdy pojawiło się dziecko. Czułam się przez lata sama i niezrozumiana. Ja z natury słucham, więc kontakt miałam ze wszystkimi. Chętnie wszyscy się żalili czy opowiadali o sobie ale o mnie wręcz nikt nie chciał słuchać bo moje tematy w okół dziecka się kręciło.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
6 10

Współczuję całej sytuacji, ale twoja relacja z nią to pikuś. Jej mąż dopiero ma przerąbane. Ty możesz się od niej odizolować, zerwać znajomość. Nic przyjemnego, ale da się z tym żyć. Ale on jest skazany na życie z kobietą, która całkowicie się zmieniła po porodzie i z twojej relacji wynika, że nawet nie pozwala mu zająć się swoim dzieckiem, czyli w sumie nie pozwala mu być ojcem. Jak coś się jej nie odmieni, to czarno widzę ich przyszłość. Albo będą ze sobą na papierze i całkowicie się od siebie oddalą albo się rozstaną.

Odpowiedz
avatar helgenn
2 10

@pasjonatpl: to historia jest napisana mocno jednostronnie i chyba ciut wyolbrzymiona. Ja właściwie po dzieciach utrzymuje kontakty z wszystkimi znajomymi, ale jedna z koleżanek była zobaczyć dzieci raz i praktycznie urwała kontakt. W jej opinii to bujda, że dziecko cokolwiek zmienia w życiu, bo jej siostra robiła wszystko tak jak dawniej (wyjeżdżała sama na wakacje, wychodziła ze znajomymi itd., bo mieli dwie babcie na miejscu ;)). Ktokolwiek tak nie postępował i w ogóle zajmował się przez większość czasu dzieckiem to miał automatycznie odpieluszkowe zapalenie mózgu.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
6 10

@helgenn Może jest wyolbrzymiona, a może nie. Niestety zdarzają się przypadki, gdzie po narodzinach dziecka facet zamienia się w bankomat i nic nie może z tym zrobić, chociaż próbuje.

Odpowiedz
avatar szafa
2 2

@pasjonatpl: potwierdzam, bywa tak. Z drugiej strony zauważyłam, że takie relacje są toksyczne już wcześniej, ale niestety tego typu toksyczne osoby (obu płci zresztą) bardzo uważnie wybierają partnera/partnerkę, żeby móc owinąć go wokół palca i traktować jako bankomat/służącą, co tam komu trzeba.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@szafa: Możliwe. Na ten temat nie mam wiedzy, ale zwykle tak jest, że psychopaci i socjopaci typują swoje ofiary. Myślę, że na początku też dobrze się z tym kryją, ale po urodzeniu dziecka już nie muszą, bo to świetna karta przetargowa i gwarancja bezpieczeństwa (w sensie, że już jej nie zostawi). Albo wyniosła to z domu. Takie mogły być relacje między jej rodzicami i sama powiela schemat, bo wg innego nie potrafi funkcjonować. Dlatego bardzo ważne jest poznanie relacji między rodzicami potencjalnego partnera i obserwowanie, czy nie zaczyna powielać schematu, jeśli coś tam jest nie tak. Jak jest ok, to niech przenosi ten sam schemat na swoją relację z partnerem/mężem/żoną.

Odpowiedz
avatar helgenn
-1 13

Piekelne jest wtrącanie się przyjaciółki w to czy i kiedy chcecie mieć dzieci. Ale cała reszta? U mnie w żłobku z katarem dzieci odsyłano, kilka razy złośliwie podkreślasz, że ktoś symuluje chorobę kilkunastomiesięcznego dziecka, żeby się z tobą nie spotkać (moje dzieci skakały po kanapie nawet jak miały zapalenie płuc). Choćbym nie wiem jak ufała przyjaciółce to bym nie zostawiła jej samej z takim maluchem wieczorem, w żłobku jest adaptacja i personel po kursach. Czasem przychodziła do mnie koleżanka pomóc gdy mąż miał wyjście z pracy i już wpadła w małą panikę gdy wyszłam do WC a dziecko zaczeło ryczeć. Jesteście w różnych momentach życia, ale tu próby zrozumienia z drugiej strony nie ma nigdzie.

Odpowiedz
avatar Ohboy
4 12

15 miesięcy to za długo, żeby zasłaniać się odpieluszkowym zapaleniem mózgu. Tak się akurat składa, że też mam przyjaciółkę z niedużym dzieckiem. Momentami było ciężko, bo pod koniec ciąży zaczęło jej odwalać zupełnie bez powodu. Zamiast cieszyć się lekkim przebiegiem (książkowej) ciąży wymyślała sobie problemy, ale zaciskałam zęby, zrzucając to na hormony (chociaż to była bardziej obsesja ciąży). Przez jakieś 2-3 miesiące po porodzie też była nieco uciążliwa, ale młodej mamie można coś takiego wybaczyć. Potem wszystko się unormowało. Ale 15 miesięcy jednostronnej znajomości? Nie wytrzymałabym. Oczywiście, że dziecko oznacza zmiany. Oczywiście, że temat dziecka będzie się pojawiać, bo jest to teraz jeden z elementów życia przyjaciółki. Ale przyjaźń nie polega na tym, że jedna strona daje z siebie wszystko, a drugą interesuje tylko ona sama. Co to za przyjaźń, w której nie ma wsparcia? Jakby mi przyjaciółka powiedziała, że moje problemy z XYZ to jest nic w porównaniu z samym posiadaniem dziecka, to by mnie więcej na oczy nie zobaczyła, bo to jest kwestia indywidualna. Swoją drogą to przykre, że Patrycja zachowuje się, jakby była samotną matką, chociaż ma partnera. Jak dalej tak będzie robić to w przyszłości będzie płacz, że partner nie jest rodzicem, a tylko facetem, który przynosi kasę do domu.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
-1 1

@Ohboy: zazdroszczę. Ja karmiłam jeszcze prawie półtora roku, zaszłam w drugą ciążę i znowu karmiłam półtora roku. Postanowiliśmy że będę brać antykoncepcję i dopiero w grudniu zeszłego roku odstawiłam i okazało się że nagle zniknęły mi ciągle bóle głowy, większe nerwy bez powodu itd. Do grudnia po najsłabszej kawie dostawałam hm trzęsawiki. Dziś wypiłam kawę i nic. Chyba te hormony wpływ miały. A ile się po lekarzach na chodziłam, rezonanse, tomografię, eeg, krew. Wszystko w normie. Wystarczyło odstawić antykoncepcję...

Odpowiedz
avatar szafa
-2 4

@Allice: no i co z tego? jak lekarz zdiagnozował otyłość, a nie nadwagę, to kobieta jest GRUBA i to w stopniu zagrażającym jej zdrowiu. Ja też mam pierwszy stopień otyłości i takie są fakty i nie obrażam się, jak ktoś mi powie, że dla swojego dobra powinnam przejść na dietę, bo mają rację, bo wpie8dalam niezdrowe żarcie dalej i wszyscy o tym wiedzą.

Odpowiedz
avatar Allice
0 4

@szafa: i co grubasie, cieszysz się jak ktoś ci to wypomina publiczne i wpie**ala się w twoje życie? Ja tam, jakby ktoś mnie obsmarował w internecie, żałowałbym że nie dałam więcej powodów i zerwałabym kontakty z hukiem ostrzegając jeszcze innych. Wyobraź sobie historię z drugiej strony, druga opisuje jak "przyjaciółka" nie rozumie jej i problemów rodzinnych (perspektywa z jednej strony to jest nic), próbuje układać życie, obraża ją publiczne i jeszcze jest niestabilna psychicznie co się źle odbija na niej. Nie wiemy jak to wygląda z drugiej strony, toksyczne to

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 lutego 2024 o 18:15

avatar szafa
1 7

Nie przejmuj się bzdurnymi komentarzami toksycznych ludzi. Przyjaciółka do śmieci, jak ja to mawiam, skoro stanowi dla ciebie zero wsparcia. Swoją drogą już samo wymuszanie, że zawsze musicie się spotykać z nią i jej dzieckiem jest dla mnie piekielne. Ja np. tego nienawidzę - albo spotykamy się na babskie pogaduchy albo spotykamy się rodzinnie, w zależności od sytuacji czy potrzeb, ale wiecznie z dzieckiem? No nie. Inna sprawa - wspomniałaś, że mogłaś spytać szefa, co z twoim etatem - nigdy nie spotkałam szefa, który by powiedział, że planuje zwolnienie. W każdej firmie, w jakiej pracowałam, mówiono w ostatniej możliwej chwili, np. jak grafik trzeba było wywiesić i już danej osoby nie było w nim. Tak więc nie sądzę, żeby to coś dało.

Odpowiedz
avatar digi51
0 0

@szafa: "bzdurne komentarze toksycznych ludzi" to oczywiście te, które nie podzielają Twojego/autorki punktu widzenia? Czyli każdy, kto Ci nie klaska uszami jest dla Ciebie toksyczny? Idealnie obrazujesz to, co jest z tym światem nie tak

Odpowiedz
avatar vylarr
1 1

Chyba całkowite zrywanie kontaktu to przesada, ale ograniczenie go jest jak najbardziej wskazane. To nie ma sensu, gdy jedna sprowadza wszystko do jednego tematu, a druga ma już tego dość. Każda z pań ma swoje życie i swoje priorytety. Dla jednej jest to dziecko, dla drugiej praca i poprawa warunków życiowych. Może gdy dziecko Patrycji będzie już starsze, a ona pójdzie do pracy, a autorka sama zostanie mamą, to może wtedy odnajdą jakąś wspólną płaszczyznę do poprawy relacji.

Odpowiedz
avatar Kaleb
1 1

Polecam spokojną rozmowę o tym co boli. W przypadku osoby bliskiej i ważnej (przyjaciółka to słowo sugerujące mocną i bliską więź) empatia i próba rozmowy o oczekiwaniach, żalach i nieporozumieniach to podstawa. Odpowiedz sobie na pytanie czy ją lubisz i czy Ci na niej zależy. Jeśli odpowiedź jest twierdząca to odrzucanie jej bez próby rozmowy w momencie kiedy nie zrobiła Ci bezpośredniej krzywdy jest robieniem sobie na złość. Pamiętaj, że żeby taka rozmowa miała sens nie może opierać się na oskarżaniu, musisz dać do zrozumienia, że pewne rzeczy Cię bolą i jest Ci strasznie przykro i na spokojnie poprosić o zmianę zachowania.

Odpowiedz
avatar Kaleb
3 3

Znam bardzo dużo ludzi, którzy mają dzieci i nie zauważyłam, żeby większość rodziców mówiła za dużo o swoich dzieciach. Nie bardziej niż ludzie pracujący w jakiejś dziedzinie mówią o swojej pracy. Wiadomo, że cały sens rozmowy opiera się na tym, że mówią wszystkie osoby, które są obecne w danej chwili i każda może poruszać inny temat. Nie bardzo rozumiem czemu ludzie są tak przewrażliwieni na tym punkcie? Bardzo wiele tematów mnie nie dotyczy, nie tylko dzieci, ale chętnie słucham o wszystkim, dopytuję i dowiaduję się nowych rzeczy. O dzieciach mogę rozmawiać bez problemu, nawet jeśli ich nie znam, mogę rozmawiać o grach komputerowych, w które w życiu nie grałam, o filmach, których nie oglądałam, książkach których nie czytałam i codziennej pracy w branżach, które są mi zupełnie obce. I każdy z tych tematów jest dla mnie naturalny a poruszane są one przez osoby, które mają jakieś doświadczenia w danej dziedzinie. Czasami trzeba zejść z piedestału i zrozumieć, że każdy mówi o tym co dla niego ważne. Przestać się tym irytować a wprost przeciwnie: wysłuchać co drugi człowiek ma do powiedzenia, bo zawsze można się czegoś ciekawego dowiedzieć.

Odpowiedz
Udostępnij