Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Gdy zaczynałam podstawówkę ponad 20 lat, byłam w swojej klasie pewnego rodzaju…

Gdy zaczynałam podstawówkę ponad 20 lat, byłam w swojej klasie pewnego rodzaju ewenementem. Nie wiem, czemu, bo nie mieszkałam w żadnej bogatej ani ekskluzywnej dzielnicy, a w klasie miałam bardzo dużą grupę jedynaków z rodzin powiedzmy nieco lepiej sytuowanych (ale żadni bogacze).

Ja się wyróżniałam, bo jeśli już ktoś miał rodzeństwo to jednego brata czy siostrę, a ja mam aż trójkę rodzeństwa. Tak chyba było tylko w mojej klasie, ale od początku trochę odstawałam i od początku dostałam łatkę tej biedniejszej, choć moja rodzina nie była uboga, choć oczywiście żyliśmy skromniej niż rodziny z mniejszą ilością dzieci. Jednak oboje rodzice mają dobre zawody, a czasy były takie, że nawet oryginalne Adidasy były dość luksusowym towarem i świecenie logiem firm odzieżowych nie było jeszcze tak rozbuchane.

Dlaczego więc odstawałam? Może dlatego, że wychowawczyni od początku traktowała mnie inaczej. Nie wiem czemu, od pierwszej klasy na forum często mnie, być może nieświadomie, poniżała mówiąc na forum klasy rzeczy typu:
- Wiem, że ty masz ciężką sytuację w domu. Gdy pierwszy raz to usłyszałam, kompletnie nie wiedziałam, o co chodzi, a gdy inne dzieci pytały się mnie o to, nie miałam pojęcia co powiedzieć, aż w końcu zapytałam o to rodziców. Bardzo szkoda, że rodzice co prawda się zdenerwowali, ale nie poszli porozmawiać z wychowawczynią, tylko kazali mi mówić, że mam normalną sytuację.

Inne teksty wychowawczyni:
- Kasiu, a czy Ty pojedziesz na wycieczkę? Czy rodzice mają pieniążki? - pytanie skierowane WYŁĄCZNIE do mnie. Nie została o to zapytana np. koleżanka jedynaczka, której mama wychowywała ją sama i nie pracowała, a przypominam, że nie było wtedy takiego socjalu jak teraz
- Kasiu, czy ty masz kupione wszystkie podręczniki? Bo wszystkie będą potrzebne, a zeszytów wystarczająco masz? - pytanie na początku roku szkolnego
- O nie, od ciebie, Kasiu, to ja pieniędzy nie wezmę! - kiedy przyniosłam 10zł na organizowaną w szkole zbiórkę na jakiś dobroczynny cel.
- Kasiu, dam Ci numer do pani, która zbiera ciuchy dla biednych, przekaż rodzicom
- Proszę przekazać rodzicom, aby zdeklarowali, kto co może przynieść na wigilię klasową. Kasiu, ty nie musisz nic przynosić.

Tak było przez całe trzy lata, aż zaczęła się czwarta klasa i uwolniłam się od tej kobiety. Moi rodzice twierdzą, że zagadali z kobietą raz temat po zebraniu rodziców - dodam, że ich nigdy jakoś na spotkaniach nie wyróżniała, nie sugerowała żadnej pomocy. Nauczycielka stwierdziła, że nic takiego nie mówiła, na pewno jestem przewrażliwiona i coś źle zrozumiałam. A tak na serio, ja się wcale na tle klasy jakoś nie wyróżniałam. Jak większość, miałam ciuchy głównie z tańszych sieciówek i bazarów, rzadko zdarzało się, żebym nosiła coś po rodzeństwie, chyba, że było w naprawdę dobrym stanie i na mnie pasowało. Co roku miałam nową wyprawkę, jeździłam na wszystkie wycieczki, rodzice płacili wszelkie składki.

Do dziś nie wiem, czy ta kobieta chciała dobrze czy była wobec mnie złośliwa.

szkola

by ~kasialipa
Dodaj nowy komentarz
avatar jass
19 19

Moim zdaniem zdecydowanie nie miała dobrych intencji, skoro przed rodzicami wypierała się swoich słów. Paskudne babsko, na tego typu dręczenie nawet trudno się poskarżyć, bo niby nic faktycznie złego nie mówi, dla dziecka to musiało być trudne i upokarzające.

Odpowiedz
avatar Ohboy
7 13

@Armagedon: I właśnie dlatego brakuje nauczycieli, bo to super robota, w której nic się nie robi. :)) Geniusz!

Odpowiedz
avatar fursik
7 7

@Ikis: Dobrze, że wartość człowieka można tak łatwo PIT-em zmierzyć. Inaczej trzeba by było myśleć, a to nieprzyjemna sprawa...

Odpowiedz
avatar Bedrana
1 3

@Ohboy: Twoja odpowiedź jest głupia i w dodatku złośliwa. Praca nauczyciela to jest pikuś w porównaniu z pracą wychowawcy w domu dziecka, w izbie dziecka, czy w domu poprawczym. Nocne dyżury, odpowiedzialność 10 razy większa, o wiele wyższe "pensum" i dużo więcej obowiązków. A pensja porównywalna, albo i niższa, bo w tych zawodach nie ma tylu przywilejów. Poza tym pracuje się w święta, w wakacje, wszystkie ferie i dni, w których szkoła ma wolne. A w pandemii nie można było pracować zdalnie i nikomu nie wypłacano "dodatków covidowych". Goła pensja nauczycielska nie zwala z nóg. Ale ich pensum to 18 godzin w tygodniu. Nikt nie kontroluje tego, ile godzin naprawdę pracują poza szkołą. Założę się o każdy pieniądz, że większość nie wyrabia obowiązkowego czasu pracy. Więc, wziąwszy pod uwagę "ich FAKTYCZNY czas pracy, oraz ilość dni wolnych w roku", a także wszystkie dodatki, premie i nagrody, które dostają - ich pensja nie jest taka zła, geniuszu. Chciałabyś mieć w ciągu okresu zatrudnienia trzy lata płatnego urlopu "na poratowanie zdrowia"? Belfry mają. Trzy razy po roku, albo sześć razy po pół roku, lub 12 razy po 3 miesiące (na przykład). W sumie 36 miesięcy do wykorzystania w różnych konfiguracjach. Ja bym chciała. Zwłaszcza, że nie "ucina" to normalnego wakacyjnego urlopu wypoczynkowego.

Odpowiedz
avatar SmoczycaWawelska
8 10

Gdybyś złote rady tej nauczycielki mogła kupić za tyle, ile były warte, a sprzedać za tyle, na ile ona sama je ceniła, to cała Twoja rodzina zaczęłaby się wyróżniać finansowo na tle klasy, ale bynajmniej nie jako wyjątkowo uboga.

Odpowiedz
avatar Librariana
15 15

Gdyby kobieta chciała dobrze, to wszelkie wątpliwości związane z rzekomymi problemami finansowymi załatwiałaby po cichu, poza klasą. Pytania odnośnie podręczników czy wycieczek powinna zadawać dyskretnie, komentarze o "ciężkiej sytuacji" albo "ciuchach dla biednych" są w ogóle niedopuszczalne i piętnujące.

Odpowiedz
avatar Armagedon
6 6

@Librariana: Dokładnie tak. Piętnujące i stygmatyzujące. Myślę, że dzisiaj to by było nie do pomyślenia. Ale 20 lat temu, jak widać, mogło mieć miejsce. Nawet nikt nie interweniował u dyrekcji szkoły. Babsko albo złośliwe, albo głupie i jadące stereotypem, że jak dziecioroby - to pewnie bidota. A najprędzej - i jedno i drugie. Niektórzy wielodzietnych rodzin po prostu nie lubią. Zresztą - po dziś dzień. Widzą matkę z czwórką pociech - od razu sądzą, że "patola". A jeszcze te 20 lat temu, kiedy szalało bezrobocie, o pracę było ciężko, a zarobki (zwłaszcza u "januszy") były żadne i niepewne, mało kto wierzył, że "czworaczki" da się utrzymać tylko z "pracy rąk". Ale, prawdę mówiąc, teraz wcale nie jest dużo lepiej. Wielodzietnych zaraz podejrzewa się, że "ciągną socjal", mnożą się dla 500+ i nie pracują. Można o tym poczytać nawet na Piekielnych. W realu jest więcej "poprawności politycznej" i każdy się pilnuje. Zwłaszcza nauczyciel, bo mógłby za to "beknąć". Rodzice teraz są zdecydowanie bardziej "uświadomieni".

Odpowiedz
avatar digi51
2 2

@Armagedon: Prawda. Dodałabym jeszcze ze swoich czasów szkolnych - osoby naprawdę ubogie robiły wszystko, aby nikt nie domyślił się, że są biedne i mają problemy finansowe, ale była też druga strona, osoby, które wcale nie miały źle, ale jadąc na stereotypach ciągnęli pomoc i ulgi, gdzie się da. Pisałam już kiedyś o mojej koleżance z klasy - ojciec "na saksach", matka niepracująca, bo się trójką dzieci musi zająć (koleżanka była najmłodsza, więc żadne maleńkie dzieci), baba co tydzień w szkole żebrać o pomoc, darmowe obiady, dary, a potem w lecie "normalsi" jeden wyjazd do domku nad jeziorem albo kolonie czy obóz, a oni - trochę u taty w Niemczech, potem nad Bałtyk, potem w góry, jeszcze jakaś kolonia, może trochę u babci, z czego mamusia miała z miesiąc dzieci z głowy i chodziła po okolicy utyskując na swój los męczennicy. Tylko dodam, że obecnie sytuacja jest nieco inna, ale też podobna - tylko wydaje mi się, że dzisiaj ludzie bardziej lubią narzekać, utyskiwać - jako społeczeństwo mamy coraz więcej, a tym samym tym więcej trzeba mieć, aby nie mieć poczucia, że jest się materialnie w tej niższej warstwie społeczeństwa. Dopiero co było historia o ludziach, którzy sobie luksusowo dom urządzili, a rachunków nie popłacili. I to zjawisko chyba dość powszechne.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@Librariana: Ech, niestety tak to jest w polskiej szkole. Mi też zwracano uwagę przy całej klasie. Owszem, zmieniało to moje zachowanie, ale było to upokarzające. Nie rozumiem, jak ta nauczycielka rozumowała. W sensie autorka miała iść do pracy i pomagać rodzicom, aby na pewno na wszystko mieć czy jak? XD

Odpowiedz
avatar hulakula
-5 9

bez przesady, 20lat temu adidasy nie były jakimś super hiper odkryciem i nie kosztowały milionów monet. jasne, nie było to nigdy najtańsze obuwie, ale nie przesadzajmy w drugą stronę.

Odpowiedz
avatar digi51
6 6

@hulakula: 20 lat temu oryginalne adidasy były zdecydowanie obuwiem z wyższej półki. Dzisiaj to raczej półka średnia.

Odpowiedz
avatar Bryanka
4 4

W gimnazjum jedna z nauczycielek zapytała mnie publicznie, czy ojciec na mnie płaci.

Odpowiedz
Udostępnij