Piekielne salony sukni ślubnych.
Planujemy z mężem małą ceremonię ślubną. Dosłownie na 30 osób. Z tego względu nie czuję potrzeby, aby w tym dniu wyglądać jak księżniczka, a jedynie chciałabym prostą, białą suknię do kolan max. Jestem dość niska i w długich sukniach nie czuję się dobrze. Mój budżet na suknię to max 3 tysiące, ale wtedy suknia musi być szałowa, trafiająca we wszystkie moje preferencje.
Po tym wstępie jak z programu "Say Yes to the dress" możemy przejść do napotkanych mnie piekielności ze strony salonów.
1. Namawianie na sukienkę ponad budżet
Jasno określałam podczas umawiania się na wybór sukni, że te 3 tysiące to jest mój maks (mogło by być więcej, ale uważam, że i tak za suknie na jeden wieczór to za dużo). Przynajmniej w 4 salonach z 6 w jakich byłam, oferowano mi suknie, które "delikatnie przekraczają budżet". Delikatnie przekraczają budżet wahało się od 500 zł do 1500. Nawet nie chciałam ich przymierzać. Usłyszałam, że na pewno gdy przymierzę to się zakocham. Może i się zakocham, ale na nią mnie nie stać.
2. Brak krótkich sukienek
Podczas rozmowy też zaznaczyłam, że chcę suknię krótką, nie żadną Princesske ani takiej, w której będę wyglądała jak beza. Nauczyłam się to robić po wizycie w pierwszym salonie, gdzie na stronie www pokazano kilka zdjęć krótkich sukien, które okazały się nieaktualne.
W rzeczywistości "szeroki wybór" okazywał się 4-5 sukniami. Panie zamiast zaprezentować mi te modele, namawiały mnie na długą suknię, bo:
-wzrost jest nieważny,
-długa wygląda bardziej kobieco,
-jest stosowniejsza do okazji, czy mój osobisty hit,
-bede lepiej wyglądała w kościele.
Ślub biorę cywilny w ogrodzie obok restauracji.
3. Zakaz robienia zdjęć
Rozumiem, że salony boją się, że Panna Młoda się o obfotografuje, a potem suknie wykona podobną u krawcowej. Ale dwa salony na wejściu chciały mi telefon zarekwirować. Ani ja, ani mama nie mogłyśmy w to uwierzyć. Gdyby nie to, że były tam sukienki, które wpadły mi w oko, wyszłybyśmy (mocne kandydatki na tę jedyną).
Telefonu nie oddałyśmy, ale schowałyśmy do torebki,które leżały na widoku ekspedientki.
4. Olewczy stosunek
W jednym salonie nawet nie zdążyłam przymierzyć sukni. Umówione byłyśmy na 13, co było ważne, gdyż kolejny salon był umówiony na 15. Założyliśmy drobne opóźnienie, ale gdy o 13:30 nadal czekałam na obsługę, usłyszałam, że wszystkie Panie są teraz zajęte i mam poczekać jeszcze 5 min.
Nie dostałyśmy ani wody, ani nawet możliwości poczekalnia w normalnych warunkach- siedziałyśmy na krzesłach, jak w poczekalni u fryzjera. Gdy o 13:40 nikt do nas nie podszedł, wkurzona zapytałam się, czy w ogóle dzisiaj suknię przymierze. Bardzo mnie przeproszono, po czym, na przymiarki zaproszono klientkę, która dopiero weszła do salonu i umówiona była na 13:50. Zapytałam się, że co to za polityka, skoro ja czekam od 40 min, a tu ktoś kto jest po mnie, wchodzi od razu. Dostałam odpowiedź- nie wprost, ale sugerująca, że ta Pani ma większy budżet i jest bardziej priorytetowa. Informacje o budżecie i poszukiwanej sukni podawałam przy umówieniu się.
Napisałam opinię na google, gdzie w odpowiedzi dostałam informację, że się nie umawiałam (miałam potwierdzenie SMS), byłam nieuprzejma i ordynarna.
Oprócz tego proponowano mi suknie tanie, bo z poprzednich sezonów. Nie uznaję tego za dużą piekielność, bo zwykle to był sezon lub dwa temu. Jednak w jednym salonie zaproponowano mi zdobną, koronkowa suknię w kształcie syreny (gdzie ten kształt u mnie jest do niezaakceptowania, gdyż przy jedzeniu bardzo nadyma mi się brzuch) sprzed... 10 lat.
Ostatecznie uszycie sukni zleciłam znajomej krawcowej, bo odechciało mi się bić z salonami. Koszt sukni- 2,5k za wszystko.
W salonie sukien nigdy nie byłam, więc zapytam ostrożnie co to są normalne warunki, skoro siedzenie na krzesłach to taka potwarz?
Odpowiedz@digi51: Ja z tego co słyszałam i widziałam podczas przekazywania lokalu pod akurat ten biznes, odnotowałam same kanapy. Nigdy nie widziałam krzeseł. Ale może to być specyfika akurat tych salonów.
Odpowiedz@Habiel: Hmmm, no właśnie... i to tłumaczy, dlaczego "plastikowe suknie", jak ktoś napisał wyżej kosztują, ile kosztują. Bo ceny windują pseudoluksusowe warunki przyjęcia takiej pani w salonie. W sumie chyba jak w pseudouksusowych salonach fryzjerskich/kosmetycznych, gdzie pracownicy niekoniecznie są specjalistami w swoim fachu, ale za to jest kanapa z ekoskóry, świeczka zapachowa i dobra kawka.
OdpowiedzSalony sukien ślubnych to styl życia, zachowują się jakby sprzedawały Bentleye, tym czasem sprzedają sukienki okolicznościowe. Chyba nigdy nie zrozumiem braku możliwości robienia zdjęć. Jeśli ktoś będzie chciał sobie uszyć coś podobnego u krawcowej, to, uwaga, I TAK TO ZROBI. Katalogi bardzo często są dostępne online, a i przyszła młoda zazwyczaj bardzo dobrze wie, co przymierza. A lepiej jednak mieć zdjęcia i móc porównać suknie razem między sobą.
Odpowiedz@gstronaostro: jak ci zależy to możesz nawet przyprowadzić krawcową, żeby obejrzała dokładnie wzór :) Ale pamiętam, jak mi panie z salonów robiły idiotyczne notatki, żebym mogła odnaleźć kiecki, które zmierzyłam, jak wrócę. Cyrk.
OdpowiedzJa sobie zamówiłam na cywilny ślubną sukienkę do kolan z jakiejś strony z UK. Kosztowała jakieś 300 funtów, wymagała jedynie lekkiego zwężenia.
OdpowiedzMam taką sugestię, że suknię można uszyć i nawet nie mówić że to ma być na własny ślub - po prostu zamówić letnią, białą sukienkę o wybranym kroju. Bardzo ładne sukienki mają też niektóre marki dostępne na Zalando - często dostępne również w wersjach "tall" i "petite", zależnie od potrzeb. Salony sukien to w ogóle dla mnie jakaś abstrakcja - wydać kilka tysięcy na plastikową kieckę, która nie jest warta nawet 1/3 tych pieniędzy, a obsługa, za którą teoretycznie płacisz okazuje się... ledwie mierna. Rekwirowanie telefonu i zakaz robienia zdjęć to już w ogóle absurd, nawet bym się nie kłóciła tylko wyszła i tyle mnie widzieli.
OdpowiedzMy jak zadzwonilismy do urzedu zaklepac termin, to dostalismy go na za 3 dni. Nikogo procz swiadkow nie mielismy, wiec stwierdzilam ze nie bede wyrzucac pieniedzy na nie wiem jaka kreacje w ktorej spedze 5 minut ( tyle to trwalo) w urzedzie.Kupilam sonie eleganckie spodnie i bluzke ktore zakladalam potem jeszcze wielokrotnie.
Odpowiedz@Rumpersztycka: przecież miesiąc minimum się czeka. Przynajmniej jak ja umawiałem to mi pani mówiła, że termin najwcześniej może być za miesiąc ustawowo (żebyś się miała kiedy rozmyślić ;)).
Odpowiedz@niepodam: Może ona brała ślub poza Polską ?
Odpowiedz@niepodam: My sie pobieralismy w Szwecji 17 lat temu.zadzwonilismy w piatek, a w poniedzialek bylismy juz malzenstwem :)
Odpowiedz@katem: Tak.
Odpowiedz@katem No to o czymś takim warto napisać, a nie myśleć, że wszyscy się domyślą.
Odpowiedz@niepodam: Jak chcesz obojętnie jakiego dnia, to można z dnia na dzień wręcz. Raczej problemem jest sala/restauracja, a nie ślub w USC.
Odpowiedz@dayana: datę mieliśmy wybraną, impreza była na całe 5 osób (najbliższa rodzina) - więc większym problemem było w której restauracji a nie kiedy. Przy rejestracji w USC po prostu usłyszałem, że musi być minimum miesiąc, bo jak chcemy szybciej to trzeba jakieś dodatkowe coś załatwiać. Było sporo ponad miesiąc więc informację CO by trzeba załatwiać wpuściłem jednym uchem a wypuściłem drugim. A do tematu sukienki - moja żona kupiła sobie kieckę w Sinsayu za jakieś 200zł i wyglądała cudownie.
OdpowiedzJa na swój ślub kupiłam sukienkę w lumpeksie za 14 zł. Krawcowa lekko ją podrasowała i cały koszt to był ok 200 zł. Uważam, że nie ma co przepłacać za takie kreacje - tym bardziej, że nie będę w niej chodzić i jest to kreacja na jeden raz.
Odpowiedz@alex46: i takie podejście szanuję!
OdpowiedzJa też wyszłam z założenia, że nie chcę wydawać niewiadomo ile na suknię ślubną (ślub cywilny, potem bez wesela, tylko obiad dla rodziny). Tylko nie chciałam białej - celowałam w coś, co potem jeszcze będę mogła założyć. I kupiłam piękną suknię wieczorową w małej sieciówce z sukniami okolicznościowymi za 400zł. Cała "operacja" trwała 40 minut - tylko dlatego, bo chciałam przymierzyć kilka kolorów i bardzo miła pani ekspedientka musiała przynieść mi rozmiar z zaplecza ;)
OdpowiedzNie rozumiem. Ja bym wyszła po 15-minutach, maks po 20. Jeżeli spóźniają się 40 minut i dłużej to ewidentnie nie byli przygotowani na wizytę. Tak samo z tym zabieraniem telefonu. Skoro się tak boją, że ich okradnę, to nie będę im napędzać stracha i wyjdę. No przecież to brzmi jak u pani w szkole, dzieciaki nie umieją się pohamować przed korzystaniem z telefonu podczas lekcji, więc trzeba im zabierać. Ale najważniejsze, że się udało :) Co do krzeseł to nie wiem. Niby w sklepie nie są potrzebne, ale jeżeli to faktycznie ma tak wyglądać, że czeka się pół godziny, to może naprawdę trzeba by załatwić jakiś w miarę porządny fotel.
OdpowiedzJa swoją sukienkę ślubna zamówiłam ze sklepu internetowego, zwykłego a nie ślubnego, i nazwana była po prostu jako biała sukienka. Ale taki krój że wszyscy myśleli że niewiadomo gdzie kupiłam, a to raptem 300 zł (nówka).
OdpowiedzJa widzę tu właściwie tylko 2 piekielności: próby zabrania telefonu i przyjęcie kolejnej klientki wcześniej, pomimo późniejszej godziny wizyty. Zupełnie nie rozumiem jednak tej pretensji, że musiałyście siedzieć na krzesłach. Jakie warunki miałyby być normalne? Owszem, w większość salonów sukien ślubnych są kanapy, ale nie przyszłoby mi do głowy, że krzesła nie spełniają normalnych warunków. Oferowanie droższych produktów to standard w handlu, zresztą nawet pracownicy na stacjach benzynowych mają obowiązek proponować hot doga czy batona w promocji. Przyjęło się, że kobiety kupują długie i bardziej strojne suknie ślubne. Kiedy kupowałam swoją, zauważyłam, że krótkich sukienek jest bardzo mało, wręcz 1-2 na salon. W tym przypadku faktycznie można uznać, że sklep, w którym było ich 5 miał szeroki wybór :) I wiadomo, że skoro miałaś ograniczony budżet, to proponowano Ci suknie tańsze - a te zazwyczaj są albo z poprzednich sezonów albo z manekinów.
Odpowiedz@Nanatella: A dla mnie oferowanie droższych rzeczy jest wku88iające. Okej, uj tam parę procent więcej, no dobra. Ale jeśli ja mówię, że chcę do trzech tysięcy, a ktoś mi proponuje za cztery, to po prostu ewidentnie mi mówi, że ma w du8ie moje wymagania.
Odpowiedz@Nanatella: Ograniczony budżet oznacza ograniczony budżet, więc oferowanie czegoś ponad budżet i to znacznie (500 zł to już jest znaczne przekroczenie budżetu) to ignorowanie potrzeb klienta. Niekoniecznie tania suknia musi być z poprzedniego sezonu.
OdpowiedzO rany, mam flashbacki z pomagania żonie kupowania sukienki. Nie jest aż tak źle jak w sklepach z garniturami, ale ten brak organizacji i pokazywanie za drogich lub niechcianych modeli jest na porządku dziennym. Cieszę się, że udało Ci się znaleźć wymarzoną sukienkę. Mojej obecnie żonie też się udało, ale mam wrażenie, że często była traktowana ok, bo obok byłem ja. Sama moja obecność sprawiała, że Panie starały się jakoś bardziej. To śmieszne, bo chodząc po salonach samodzielnie wcale nie chciała wydać mniej pieniędzy niż będąc ze mną. Czy ciągle działa stereotyp, że facet bardziej wymagający, czy porostu mężczyzna w salonie sukien ślubnych jest takim ewenementem, że z samego zaskoczenia starają się bardziej? - nie wiem
Odpowiedz@Bradzio Podam przykład. Moja Żona w jednym salonie miała wypatrzoną suknię, którą koniecznie chce przymierzyć. Pani podała najpierw inną z wyprzedaży. Żona przymierzyła i zgodnie z prawdą powiedziała, że średnio jej się podoba i woli inną, a poza tym jest bardzo ciężka. Ekspedientka powiedziała, że inne Panie kupowały i nawet w środku lata im nie przeszkadzało. W końcu zamiast podać chcianą suknię powiedziała, że "Pani i tak nic tu nie kupi. Do widzenia". No to poszła. Często gdy była sama nie traktowali jej poważnie, a miała wtedy 27 lat i nie wyglądała dziecinnie...
OdpowiedzSalony sukien ślubnych to porażka. Ja kupiłam kremową koktajlową sukienkę w zwykłym sklepie. Też krótką, też ślub cywilny. Beza i syrena jakoś do mnie nie przemówiły xD
OdpowiedzZalando - zamawiasz 10 sukienek z koekcji ślubno-sieciówkowych. Resztę zwracasz. Koszt sukni - 1k max.
Odpowiedza twój wybrany to żeni się z Tobą czy z suknią?
OdpowiedzJeśli na cenę sukni odpowiada "sezon" to nic dziwnego, że ten biznes jest jaki jest. Wydawało mi się, że najistotniejsze jest by sukienka była ładna (subiektywnie dla kupującej), jak widać nic bardziej mylnego :p A już oburzenie, że śmiano zaoferować sukienkę nie zaprojektowaną dziś rano to po prostu żenada.
OdpowiedzNie wiem gdzie takie salony są bo w sumie ja dobrze wspominam szukanie sukni ślubnej. Może zależy od miasta? Za to jeśli chodzi o czekanie na swoją kolej miałam jeden taki przypadek. I winna była klientka, która urządziła pokaz mody dla kogoś przez telefon.
OdpowiedzSuknie ślubne to scam. Jakbym był kobietą, to po prostu kupiłbym ładną, białą sukienkę wieczorową. Jaki jest sens wydawania TYSIĘCY złotych na kawał materiału, który bym założył raz w życiu?
Odpowiedz