Historia Xynthii przypomniała mi, jak będąc młodym dziewczęciem kupowałam czasopisma typu "Filipinka" czy "Dziewczyna", ponieważ często trafiały się w nich gratisy - błyszczyki, torebki i takie tam.
Kiedyś koleżanka dała mi znać, że do któregoś tytułu dodają pięknie pachnący krem do rąk. Poleciałam do pobliskiego sklepu (zwanego szumnie "Delikatesami"), ale wskazane czasopismo było bez kremu i bez folii (gratisy najczęściej były zapakowane razem z gazetą w foliowe opakowanie). Gdy zapytałam o to ekspedientkę, odpowiedziała, że przecież nigdzie nie jest napisane, że tu ma być jakiś dodatek.
Dopiero w kiosku obok dostałam czasopismo z gratisem. Z ciekawości zaczęłam sprawdzać i szybko odkryłam, że jeśli na okładce nie było informacji o dodanym prezencie, to czasopisma trafiały na sklepową półkę bez niego.
gratis promocja
A to nie jest tak, że gazety są w dwóch wersjach z gratisem lub bez? Swojego czasu pamiętam Zwierciadło w empiku i były dwie wersję na półkach z lub bez. I z ciekawości zerknęłam na inne tytuły tego typu - były też gazety z różnymi gratisami - jedne z kremem do rąk a inne z błyszczykiem (nie pamiętam jaka to była gazeta, ale coś podobnego).
Odpowiedz@lisica81: To zależy od gazety - czasem były wersje bez (ale kosztowały mniej niż wersje z prezentem, a tu autorka mówi o gratisie), czasem też były różne rzeczy (czy inne kolory bransoletek, naszyjników itp. czy w ogóle w jednej naszyjnik, w innej błyszczyk).
OdpowiedzChyba nie rozumiem. Co w tym piekielnego? Nie w każdej gazecie był gratis, nawet, jeśli był to ten sam numer. Niektóre miały, niektóre nie.
Odpowiedz@Honkastonka: Jeśli nie w każdej, to te bez gratisu są tańsze. Jeśli nie są tańsze, to znaczy że sprzedawczyni sobie gratisy zabierała.
Odpowiedz@jass: Ale na okładce zawsze była taka sama cena. Wyższa cena była zwykle na folii zewnętrznej.
OdpowiedzMam wrażenie, że ktoś tu próbuje sugerować, iż ekspedientki bezprawnie przywłaszczają sobie dołączane do gazet gratisy. I zastanawiam się - w sumie... Załóżmy, że ekspedientka jest zarazem właścicielką sklepu. Załóżmy, że zamawia ona 100 egzemplarzy pisma "Gazetka Mietka". Każdy egzemplarz ma nadrukowaną cenę załóżmy 5zł i dołączony gratis - załóżmy paczkę budyniu. Ekspedientka dochodzi jednak do wniosku, że bardziej jej się opłaca sprzedać "Gazetkę Mietka" bez oferowania gratisu (bo np. "Gazetka Mietka" jest bardzo poczytna, a budyń ekspedientka wykorzysta, by się wyżywić w najbliższym miesiącu, zatem zaoszczędzi na zakupach spożywczych, zaś oszczędności wykorzysta np. do poszerzenia asortymentu sklepu). Wystawia ją zatem, w cenie 5zł/egzemplarz. (Teoretycznie klient nie jest stratny: gazeta miała kosztować 5zł, no to kosztuje, a że za budyń klient nie płaci, to nie ma podstaw, by się go domagać.) Orientuje się ktoś jak to wygląda od strony prawnej - na ile opisane przeze mnie działanie jest legalne? W końcu skoro towar (gazetki) już kupiony, to teraz właściciel (sklep) o nim decyduje. Wedle własnej fantazji. Może wystawić na sprzedaż połowę towaru albo i nie wystawiać go wcale, albo wystawieć uszkodzony egzemplarz (potarganą gazetkę, gazetkę niezafoliowaną, gazetkę bez gratisu, który wg. treści pisma powinien być załączony) - i kto mu zabroni? A przede wszystkim na jakiej podstawie? (Bo czy znajdzie się chętny do kupna takiej gazetki to już insza inność.)
Odpowiedz@SmoczycaWawelska: > W końcu skoro towar (gazetki) już kupiony Nie wiem czy tak jest zawsze, we wszystkich punktach sprzedaży gazet, ale w jednym (o którym wiem) właściciel przybytku nigdy nie kupował towaru. Dostawał on "do dystrybucji" i tyle, ile sprzedał, za tyle ostatecznie płacił. Reszta towaru wracała do wydawnictwa przy następnej dostawie.
Odpowiedz@kartezjusz2009: No, w takim przypadku to zupełnie co innego. Tutaj o wystawieniu towaru powinno decydować wydawnictwo, bo w tym systemie to ono ponosi ryzyko finansowe.
Odpowiedz@SmoczycaWawelska: według mnie to nie do końca trafne porównanie - bo często te czasopisma kupowało się tylko ze względu na dodatek - a samą gazetkę czytało się niejako przy okazji. Pamiętam, jak w okolicach roku 2000 był szał na dżinsową torbę z Filipinki i miała ją niemal każda nastolatka.
Odpowiedz@Librariana: Yyy… nie bardzo rozumiem co tu miałoby być porównane do czego. Ja tu rozważam hipotetyczną sytuację. Też zdarzało mi się kupować gazety z dołączonymi gratisami w większej mierze dla owych gratisów niż samych pism. Ale kupowałam je tylko wtedy, gdy, no, wiecie, były wystawione na sprzedaż. Jeśli akurat nie było żadnej interesującej mnie gazety ani żadnej z interesującym mnie gratisem, to po prostu nic nie kupowałam. Ale przecież każdy ma prawo prowadzić swój biznes jak chce. Nikt nie ma obowiązku mieć w ofercie pism atrakcyjnych (czy to ze względu na treść, czy na gratisy) akurat dla mnie. Może celuje w zupełnie inny target?
Odpowiedz