Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Z powodu choroby posypały mi się plany sylwestrowe, w związku z czym…

Z powodu choroby posypały mi się plany sylwestrowe, w związku z czym czytam sobie piekielnych i wpadła mi w oko historia o koleżance Beatce.

5 lat zakończyłam w hukiem znajomość z osobą w typie piekielnej Beatki, niech będzie Kasią.

Z Kasią znałam się ze studiów, z tym, że ona rzuciła po pierwszym semestrze. Jakoś tak przypadłyśmy sobie do gustu, więc zostałyśmy w kontakcie. Szczególnie intensywnie zaprzyjaźniłyśmy się pod koniec moich studiów licencjackich. Kasia poznała moich znajomych i stała się częścią ekipy.

Niewiele później zaczęły się schody w naszej znajomości.
Ogólnie zauważyłam, że w towarzystwie Kasia jest inna niż na naszych spotkaniach sam na sam. Była głośna i lubiała skupiać na sobie uwagę. Robiła to jednak zawsze w dość tani sposób - albo flirtując dość prymitywnie z facetami (pod taki flirt podchodziło na przykład ładowanie się ni z tego ni z owego na kolana i opowiadanie czegoś o swoich narządach intymnych) albo wywołując tanią sensację opowiadając plotki.

Irytowało mnie to, ale części towarzystwa się to podobało, niektórym facetom schlebiało, że mogą sobie podotykać napitej Kasi albo poopowiadać sobie sprośne żarty, a kobiety były łase na plotki.

Oczywiście jednak z czasem zachowanie Kasi zaczęło uchodzić za problematyczne. Doprowadziło do poważnej kłótni pary znajomych obłapiając faceta za krocze w obecności jego kobiety. Zrobiła przykrość koleżance śmiejąc się z jej rodziców i tym podobne akcje.

Powoli coraz więcej osób zaczęło Kasi unikać. Po paru miesiącach regularnego wykluczenia jej ze spotkań, napisała do mnie proponując spotkanie. Poszłam z nią na kawę. Kasia po wstępnych uprzejmość, zaczęła się żalić, że z naszej ekipy prawie nikt się do niej nie odzywa, nie jest zapraszana na imprezy. Powiedziałam wprost, że wiele osób było urażonych jej zachowaniem, a ja po prostu zdziwiona, bo nie znałam jej z tej strony.

Kasia niemal się popłakała opowiadając, że to wszystko dlatego, że zawsze musiała zwracać na siebie uwagę rodziców, a zaimponować im mogła tylko opowiadając złe rzeczy o innych ludziach. Szkoda mi się jej zrobiła i w trakcie rozmowy powiedziałam jej, że ja chodziłam na terapię, bo moi rodzice stwie, co żyli w toksycznym małżeństwsie, co odbiło się także na mnie i moich braciach.

Rozstałyśmy się w nieco rzewnym nastroju obiecując sobie, że będziemy się wspierać.

Zaprosiłam Kasię na imprezę urodzinową parę tygodni później.

Gdy towarzystwie miało już trochę w czubie, ktoś rzucił uwagą, że z rodzicami czasem ciężko się dogadać, bo to różnica pokoleń itd, ja przytaknęłam, mówiąc, że też widzę między mną a rodzicami różnicę w nastawieniu do wielu rzeczy, a Kasia przekrzyczała mnie więc mówiąc:

- ALE U CIEBIE TO JUŻ CHYBA INNA SYTUACJA NIŻ U NORMALNYCH LUDZI, SKORO STARZY CI TAK ZRYLI BERET, ŻE AŻ SIĘ U PSYCHIATRY LECZYŁAŚ!!!

Już rozumiecie, czemu zakończyłam tę znajomość?

by ~podajnick
Dodaj nowy komentarz
avatar Bubu2016
10 10

"...opowiadanie czegoś o swoich narządach intymnych" - że cooo???

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 17

Rozumiemy czemu, nie rozumiemy, dlaczego tak późno. "flirtując dość prymitywnie z facetami (pod taki flirt podchodziło na przykład ładowanie się ni z tego ni z owego na kolana i opowiadanie czegoś o swoich narządach intymnych) albo wywołując tanią sensację opowiadając plotki." -> jak się szanujesz, to albo zmniejszasz intensywność znajomości w tym momencie albo kończysz całkowicie. No chyba że sama jesteś fanem plotek. Po tym, jak łapała kogoś w krocze, czy wyśmiewała się z czyichś rodziców, powinnaś była ją sobie odpuścić. No chyba że jesteś taka jak ona. Mi by przeszkadzało, gdybym siedziała obok jakiegoś chłopaka i ten za nic dostałby po jajach.

Odpowiedz
avatar Ohboy
3 7

@78FS: Ty nie rozumiesz, ale podejrzewam, że większość czytających jednak rozumie, że autorka opisała tylko negatywne aspekty znajomości, które ostatecznie przyćmiły zalety koleżanki. Ale to nie znaczy, że wszystko w tej znajomości było złe, a autorka jest podobna do Kasi.

Odpowiedz
avatar digi51
2 4

@78FS: To szlachetne, że jesteś tak prostolinijna. Myślę, że jednak każdy ma własną wrażliwość i własne granice. Powiem Ci, że było już kilka znajomości w moim życiu, które zakończyłam z powodu toksycznych lub po prostu dla mnie niewygodnych zachowań danej osoby. Co najmniej w dwóch przypadkach wspólni znajomi przyznali, że pewne zachowania Kasi, Zosi czy Basi są penisowe, ale nie aż tak, aby się od tych ludzi odwrócić albo, że to ja przesadzam - i to też nie jest ok, bo dla kogoś to błahostka, a dla mnie może być to poważny problem. "Mi by przeszkadzało, gdybym siedziała obok jakiegoś chłopaka i ten za nic dostałby po jajach." - mi by też przeszkadzało, uważam to za molestowanie seksualne, ale pamiętajmy, że nadal obmacywanie faceta nie jest przez wielu tak widziane, bo po pierwsze - nie jednemu się to podoba, szczególnie jeśli kobita jest choćby średnia (i tu już nawet ja mam nastawienie - skoro jemu nie przeszkadza to mi ma przeszkadzać?), po drugie kobietom więcej wybacza się, gdy są naprute niż facetom, bo niby kobiety mają słabsze głowy, rzadziej piją, szybciej im odwala. No, niestety, życie i relacje międzyludzkie nie są czarno-białe.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@Ohboy: @digi51: No domyślam się, że ta koleżanka jakieś zalety miała, ale naprawdę nie widzę jakie. Chyba że była super pomocna. To ok, wtedy rozumiem, ale więcej pozytywnych cech nie jestem w stanie sobie wyobrazić o osobie, która przy ludziach wypomina komuś chodzenie na terapię. Może jestem prostolinijna.

Odpowiedz
avatar digi51
4 4

@78FS: No nie widzisz, bo autorka ich nie opisała, ale napisała też, że laska robiła gnój tylko na imprezach, a sam na sam była ok. Czasem po prostu fajnie się z człowiekiem gada i nie musi on prezentować jakiejś mierzalnej wartości, że np. pomógł w takiej czy innej sytuacji. Fakt, że opisane zachowania są okropne. Jeśli chodzi o takie luźne koleżanki to dla mnie osobiście najważniejsze jest to, czy da się z nimi przyjemnie spędzić czas - pogadać na interesujące tematy, gdzieś wspólnie wyjść, a nie czy dana osoba ma takie czy inne zalety. Zaletą jest to, że obecność danej osoby z różnych powodów poprawia mu humor.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
4 4

@78FS: Wydaje mi się, że doświadczenie życiowe będzie tu miało znaczenie no i fakt, że 1 na 1 Kasia była spoko. Również takie osoby znałam i czasami ciężko to nawet zrozumieć i się odciąć. Bo skoro tylko w moim towarzystwie ta osoba jest super, fajnie się z nią spędza czas to czemu się odcinać? Oczywiście, przychodzi ten moment, że przekraczają pewne granice i trzeba powiedzieć dość. I to też będzie trochę sprawa indywidualna. Wydawałoby się, że to co odwalała Kasia na tych spotkaniach powinno być ogólnie uznane za niedopuszczalne, ale w rzeczywistości wielu ludziom nie będzie to przeszkadzać dopóki to oni nie będą ofiarą jej odpałów. No i ktoś może być mniej asertywny w wieku 20 lat, ale z 30 na karku już się nie będzie cackać i taką Kaśkę szybko zgasi. Wiele rzeczy jednak przychodzi z wiekiem.

Odpowiedz
avatar Armagedon
7 11

"..to wszystko dlatego, że zawsze musiała zwracać na siebie uwagę rodziców, a zaimponować im mogła tylko opowiadając złe rzeczy o innych ludziach." Myślę, że nie tyle "zaimponować" (bo właściwie czym?), co wzbudzić w nich autentyczne zainteresowanie tematem, a - co za tym idzie - również jej osobą jako narratorką. Najwyraźniej mówiła prawdę, sądząc z jej stylu bycia. Zachowania domowe przeniosła na grunt towarzyski. I pewnie też potrzebowałaby głębokiej terapii, żeby je zmienić. A to jak potraktowała ciebie, kojarzy mi się z przypowieścią o żabie i skorpionie. Prosił skorpion żabę, by go na swym grzbiecie przewiozła na suchy ląd, bo woda w rzece wezbrała i zalewa jego wysepkę. Żaba nie chciała, bała się, że ją skorpion ukłuje swym jadowitym kolcem i zabije. Na pewno tego nie zrobię, rzekł skorpion, będziesz moją przyjaciółką, będę ci wdzięczny, zresztą, gdybym cię ukłuł, utopiłabyś się, a ja razem z tobą. Ten argument przekonał żabę i wzięła go na swój grzbiet. Gdy byli na środku rzeki, skorpion nagle wbił kolec w grzbiet żaby. Czemu to zrobiłeś niewdzięczniku, zapytała żaba, wszak oboje teraz zginiemy? Nic nie mogłem na to poradzić, odrzekł skorpion krótko, musiałem to zrobić, bo taka, po prostu, jest moja natura. Morał z tej przypowieści jest następujący. Każdy chce wierzyć, że ci, z którymi mamy do czynienia, mogą się zmienić. Zmiana taka jest jednak bardzo trudna i w większości przypadków kończy się porażką.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 stycznia 2024 o 2:39

avatar szafa
0 0

Mam nadzieję, że dokładnie to jej powiedziałaś na ten tekst

Odpowiedz
Udostępnij