Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Też was wkurza, że najgłośniej o tym, że nikt nie ma prawa…

Też was wkurza, że najgłośniej o tym, że nikt nie ma prawa ich oceniać, krzyczą ludzie oceniający wszystkich na około?

Sprawy okołodzieciowe zazwyczaj wzbudzają duże kontrowersje. W życiu codziennym raczej mnie to omija, ale trafiło i na mnie.

Mam dwuletniego syna. Pracuję na cały etat, podobnie mąż. Nic szczególnego. Obowiązkami się dzielimy, żyjemy na jako takim poziomie, bywa jednak, że są trudniejsze momenty, kiedy na przykład chore dziecko nie chodzi żłobka, a do tego zarazi nas. Czasem człowieka dopada po prostu niemoc, kiedy po porannym sprincie do żłobka, 8 godzinach pracy, ponownym sprincie do żłobka, zakupach i krótkim przystanku na placu zabaw, wraca do domu o 20, a tam czeka jeszcze pranie, gotowanie, sprzątanie... Nie narzekam, ale bywają i takie dni gdy padam na pysk, szczególnie, że mąż ma pracę, w której bywają okresy zastoju, jak i okresy, kiedy pracuje po 14 godzin dziennie, aby się ze wszystkim wyrobić.

W rodzinie mam dwie mamy niepracujące. Jak dla mnie ich wybór, czasem nawet zazdroszczę, bo urlop macierzyński był dla mnie miłym czasem, ale na wychowawczy nie mogłam sobie pozwolić. Jedna to kuzynka męża - ma dwójkę dzieci, 7 i 3 lata, druga to pasierbica mojej teściowej - obecnie w drugiej ciąży i trzylatek na stanie. Z teściową mam niezłe stosunki, podobnie jak z obiema tymi kobietami, więc tym bardziej zdziwiłam się tym, jaką przyszło mi odbyć z nimi rozmowę. Otóż tydzień temu były imieniny teściowej, które lubi obchodzić hucznie. W domu impreza na jakieś 30 osób. Tak się złożyło, że kuzynka, pasierbica i ja, sporo gadałyśmy - dzieciaki w podobnym wieku itd. Miło, fajnie, luźna atmosfera, dzieciaki się bawią.

Zanim przejdę do części piekielnej - kuzynka nie pracuje, bo nie musi. Jej mąż pracuje za granicą i bardzo dobrze zarabia, szczególnie przeliczając za złotówki. Kuzynka z jednej strony narzeka, że ciągle sama, że rozłąka, z drugiej jednak nie bierze pod uwagę pójścia do pracy, aby mąż wrócił do kraju, bo w sumie to jest dobrze tak jak jest. Nie powiem, matką jest na pewno bardzo dobrą i zaangażowaną, lekcje z dziećmi, zdrowe obiadki itd.
Pasierbica ma 25 lat i nigdy nie pracowała zawodowo. Nie wiem nic o jej i jej partnera sytuacji finansowej, ale nie ma to znaczenia w historii. Ważne, że dziewczyna nigdy nie pracowała - ma to znaczenie, nie dlatego, że jest złe samo w sobie, tylko w kontekście jej wypowiedzi.
Otóż na rzeczonej imprezie najpierw kuzynka utyskiwała nad tym, że cały dom na jej głowie, że ciągle sama, zero pomocy itd. Później pasierbica utyskiwała, że zaraz drugie dziecko, a facet pracuje i ona będzie sama z dwójką dzieci, a już jednym jej było ciężko. Potem ja pozwoliłam sobie utyskiwać, że jak mąż ma zlecenia to wychodzi o 5 i wraca o 20, więc też wszystko na mojej głowie, a przecież jeszcze do pracy muszę iść, takie tam babskie narzekanie.

Tylko, że gdy ja zaczęłam ustyskiwać to nagle kuzynka i pasierbica zamilkły, uniosły brewki, wymieniły się spojrzeniami, po czym zdziwione zapytały, jak mogę to w ogóle porównywać. Tym samym dowiedziałam się od kuzynki, że nie mam prawa narzekać, bo mój mąż jest na miejscu, a jej 1000km dalej, więc wiadomo, że ona ma gorzej. Poza tym mam tylko jedno dziecko, więc też nie mam prawa narzekać. Poza tym ona wie, że nie gotuję codziennie i nie muszę dziecku pomagać w lekcjach, więc ponownie - nie mam prawa narzekać. Od pasierbicy za to dowiedziałam się, że przecież ja sobie w pracy odpoczywam od dziecka, więc niby czym jestem po południu zmęczona. W dodatku nie wiem, jakim wyzwaniem jest bycie w ciąży i zajmowanie się dzieckiem, więc dopóki tego nie doświadczę nie wiem nic o zmęczeniu. A poza tym w pracy zawsze mogę sobie iść na L4 albo iść na urlop, a ona jako matka nie może. Skwitowałam to tylko tym, że chyba zapomniała, że ja jako matka mam dokładnie takie same obowiązki jak ona, a ta odparła tylko:
- no chyba niezbyt.


A moja konkluzja jest taka. Nie oceniam żadnej kobiety - czy zostaje w domu z dziećmi czy wraca do pracy, czy w ogóle ma dzieci czy nie. I my, kobiety, mogłybyśmy tak sobie spokojnie żyć, wspierać się, wspólnie narzekać, poutyskiwać sobie, ale też pochwalić się sobie sukcesami, radościami.

Ale nie, nie może tak być, bo zawsze znajdzie się ktoś kto powie:
- Ale co ty możesz wiedzieć, ja mam gorzej, ty nawet nie masz prawa narzekać.
Dlaczego, po prostu dlaczego?

by ~ciastkooreo
Dodaj nowy komentarz
avatar Ohboy
15 15

O, właśnie ostatnio wyskoczyła mi dyskusja na temat matek pracujących i matek niepracujących, i dowiedziałam się kilku "ciekawych" rzeczy. Okazało się bowiem, że wiele matek niepracujących uważa, że o wiele trudniej jest być tylko matką, bo nie mają ucieczki od macierzyństwa. To był w sumie jedyny argument, ale kiedy ludzie mówili, że no chwila, skoro partner wraca (wypowiadały się kobiety z partnerami w domu) z pracy, to on po pracy powinien zająć się dzieckiem. Jednak wychodzi na to, że takiej możliwości nie ma, za to pracujące matki po pracy dzielą się obowiązkami ze swoimi partnerami, bo... bo tak. Ta wątpliwa logika przyprawiła mnie o ból głowy, więc opuściłam wątek xD

Odpowiedz
avatar digi51
18 18

@Ohboy: Wydaje mi się, że też czytałam tę dyskusję i jeszcze rozwaliły mnie argumenty, że mama 24h nie może wziąć urlopu od dziecka. A na etacie niby można wziąć urlop od macierzyństwa?

Odpowiedz
avatar Ohboy
15 15

@digi51: Widać zdaniem matek niepracujących zawodowo matki pracujące zawodowo lepiej wybierają partnerów, bo to jedyne wytłumaczenie.

Odpowiedz
avatar katem
15 15

@Ohboy, @digi51: Podsumowałabym to w ten sposób: skoro matki niepracujące uważają, że tym pracującym jest lepiej to czemu same do pracy nie pójdą?

Odpowiedz
avatar katarmalin
1 1

@Ohboy haha lubię to !

Odpowiedz
avatar digi51
21 21

Ta kuzynka, to przepraszam, ale jak wielkiej pomocy w lekcji musi udzielać przedszkolakowi i pierwszoklasiście, że używa tego jako argumentu?

Odpowiedz
avatar Xynthia
7 9

@digi51: Tak mi się przypomniało, jak ze dwa-trzy razy dokańczałam za Młodą szlaczki w zeszycie, wszystkie "zadane" literki pracowicie wykaligrafowała, przy szlaczkach "padła". Tak, pierwsza klasa to była. Więc może dziecko tej kuzynki ma dużo szlaczków do rysowania? ;)

Odpowiedz
avatar wiecznie_wqrwiony
7 7

@digi51: Ewidentnie przekraczającej jej możliwości, zarówno fizyczne jak i intelektualne. Przecież jej jest ciężko :)

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
20 20

Wygląda na to, że twój komentarz wyrwał je ze strefy komfortu, w której one nie pracują zawodowo i mogą sobie ponarzekać, jak im ciężko, a ty nagle pokazujesz, że da się robić to samo, co one, i do tego jeszcze pracować na etacie. Oczywiście im tego nie sugerowałaś, ale pokazałaś, że i one mogą iść do pracy, a nie tylko zajmować się dziećmi. Widać bardzo im się ten pomysł nie spodobał.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
7 15

@pasjonatpl: Też tak sądzę. Kobieta, która nie pracuje a tylko zajmuje się domem/dziećmi nie jest w życiu w stanie zrozumieć jak można robić to wszystko + jeszcze ciągnąć 8-godzinny etat.. A da się :) Kwestia organizacji

Odpowiedz
avatar marynarzowa
4 4

@pasjonatpl miałam to samo napisać :)

Odpowiedz
avatar justangela
8 12

@KatzenKratzen: ooooo,mój ulubiony tekst: kwestia organizacji. A nie, g*wno a nie kwestia organizacji. Organizacja to tylko jeden z bardzo wielu czynników, które wpływają na to, że te macierzyństwo się układa lub też nie układa.

Odpowiedz
avatar Ohboy
14 14

@justangela: Organizacja jest ważne, ale zgodzę się, że to kwestia wielu innych czynników. Zaczynając od dziecka, a kończąc na wsparciu ze strony co najmniej partnera. Jak ktoś ma trudne dziecko i brak wsparcia, to nawet najlepsza organizacja nie pomoże.

Odpowiedz
avatar digi51
14 16

@justangela: Obie macie trochę racji, jest wiele osób (nie tylko z dziećmi), które mają w domu wieczny syf i lecą na mrożonkach albo fast foodach, bo niby na nic nie mają czasu, a 3/4 wolnego czasu spędzają wisząc na telefonie albo oglądając netflixa. Z drugiej strony każde dziecko jest inne. Ja tam miałam bardzo ugodowe dziecko i nie było problemu, że posprzątać, ugotować, zrobić zakupy etc, ale już mój siostrzeniec był jako niemowlak uwieszony na matce prawie 24h nie nic nie dawały złote rady typu "odłóż go to się nauczy", bo ile można słuchać wycia dziecka w łóżeczku? Nawet jeśli matki nie rusza jego płacz, a mało której nie rusza, to jak można coś zrobić w spokoju przy akompaniamencie takiej syreny?

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
11 11

@KatzenKratzen Bardziej zakładam, że włączył się strach, odruch obronny, bo pojawił się ktoś spoza ich strefy komfortu i swoim przykładem pokazuje, że da się inaczej. To jakby zaprzeczenie wszystkim schematom, jakie pieczołowicie pielęgnowały przez tyle lat. Stąd ten bardzo emocjonalny atak. Nie pamiętam, jak się nazywa ten mechanizm, ale psychologowie bardzo szczegółowo go opisali.

Odpowiedz
avatar justangela
-4 8

@digi51: to teraz pomyśl, że te z pozoru leniwe osoby, które mają wieczny syf mogą mieć depresję, ADHD, Aspergera, mogą nie być nauczone porządku / sprzątania lub po prostu mogą mieć inne obowiązki o których nie wiesz. Organizacja na te kwestie nie zawsze pomoże. Sorry, rzygam jak słyszę, że wszystko jest kwestią organizacji, bo coraz częściej przekonuję się, że od tej organizacji aż tak wiele nie zależy.

Odpowiedz
avatar Ohboy
4 10

@justangela: Depresja to jedno (ani jeden ze znanych mi syfiarzy nie ma depresji), ale dorosły człowiek zasłaniający się tym, że ma syf, bo ADHD, lekki autyzm (nazwa asperger została wycofana już jakiś czas temu) lub, co gorsza, nie został nauczony porządku to trochę żenada. Jeśli ktoś chce żyć w syfie - w porządku, jego sprawa. Ale w pewnym momencie trzeba wziąć odpowiedzialność za siebie i swoje działania. Nie nauczono cię czegoś? To musisz się sam nauczyć, bo jesteś dorosłym człowiekiem. Wiesz, że masz ADHD/autyzm? Szukasz pomocy u specjalistów i nie traktujesz tego jako wymówki, żeby nic nie robić. Jako osoba z depresją wiem, że wtedy jest trudniej i są gorsze okresy, ale wieczne zasłanianie się chorobą to najgorsze, co można zrobić.

Odpowiedz
avatar justangela
1 5

@Ohboy: no więc nie. To tak nie działa. Wiesz jaki jest odsetek zdiagnozowanych dorosłych pod kątem ADHD i spektrum? W cholerę niski. Większość osób cierpiących na te zaburzenia nawet się nie domyśla, że ma problem. Co więcej diagnostyka jest słaba: nie ma opcji na NFZ, a prywatnie nie każdy lekarz diagnozuje. Efekt jest taki, że mamy część społeczeństwa z zaburzeniami, którzy na ogół nie mają pojęcia o zaburzeniu, a jeśli mają to mogą nie mieć kasy na diagnozę i leczenie. A wierz mi, takie zaburzenia powodują, że syf w mieszkaniu to nieraz najmniejszy z problemów z jakim dana osoba się mierzy. I nie, po raz kolejny. To nie działa tak, że "bierzesz odpowiedzialność". Żeby brak odpowiedzialność na w takich przypadkach to najpierw należałoby najpierw diagnozować, a potem leczyć, a tego nie ma. Mamy za to niewyedukowane społeczeństwo, które myśli, że zaburzenia to wymówka. Ps następnym razem zanim zaczniesz się wymądrzać najpierw poczytaj na dany temat.

Odpowiedz
avatar digi51
2 4

@justangela: Przesada w żadną stronę nie jest dobra. Nie wszystko jest kwestią organizacji, ale umiętność organizacji też gra rolę, a tego można się też nauczyć. Piszesz jakby na wszystko było jakieś usprawiedliwienie, żeby tylko nie dopuścić myśli, że ktoś może być zwyczajnie źle zorganizowany i leniwy. Dopóki z nim nie mieszkam i nie muszę na jego praciwtości i umiejętności organizacji polegać, jest mi to wszystko jedno i nie mam zamiaru się wtrącać, ale już przesady, żeby robić myślozbrodnię z tego, że widzę syf u koleżanki i dziwię się, że nie potrafi go ogarnąć.

Odpowiedz
avatar digi51
3 5

@Ohboy: Dokładnie. Pomijając już schorzenia - jaka to wymówka, że kogoś czegoś nie nauczono? Rozumiem, że do pewnego wieku człowiek wzoruje się głównie na tym, co widzi w domu rodzinnym, ale w pewnym momencie przecież ma kontakt z innymi ludźmi i widzi inne wzorce - i wtedy to jest jego decyzja czy pozostaje przy tym, co zna czy chce się zreflektować, że można coś zrobić lepiej. To tak jakby przemocowca lejącego żonę i dzieci usprawiedliwiać, bo jego też ktoś w domu lał.

Odpowiedz
avatar z_lasu
2 2

@justangela: najpierw ustalenie priorytetów a potem dopiero organizacja :) i wszystko staje się prostsze.

Odpowiedz
avatar ElleS
1 3

@digi51 A co jest niby złego w oglądaniu Netflixa przez 3/4 czasu wolnego? Po to jest czas WOLNY, żeby odpocząć.

Odpowiedz
avatar justangela
2 2

@digi51: generalnie tak, zgadzam się z Tobą i ja nie mówię o skrajnych przypadkach, ani nie usprawiedliwiam wszystkiego zaburzeniami. Bardziej mam na myśli, że takie piep*enie o organizacji w stosunku do matek to jest typowy tekst, który ma się nijak do rzeczywistości. Bo tak naprawdę to zarówno "siedzenie" w domu z małymi dziećmi, szczególnie kiedy nie ma nikogo do pomocy, potrafi dać w kość, jak i łączenie pracy z opieką nad małym dzieckiem. Bo generalnie rodzicielstwo to nie jest bułka z masłem i niezależnie od naszych wyborów, bywa że jest trudno. A jeśli do tego rodzicielstwa dołożymy: depresję lub inne problemy szeroko rozumianej natury psychicznej/ emocjonalnej, brak jakiejkolwiek pomocy (także emocjonalnej), dodatkowe obowiązki, problemy zdrowotne dziecka to stwierdzenie, że wystarczy się zorganizować jest jak strzał w twarz...

Odpowiedz
avatar justangela
1 1

@z_lasu: ależ oczywiście, że z dobrą organizacją wszystko jest prostsze. Tyle, że w wielu przypadkach ta organizacja jest jedną z najtrudniejszych rzeczy.

Odpowiedz
avatar digi51
4 4

@justangela: To jest prawda, bo dzieci są różne, ale też dorośli nie wszyscy są tacy sami i nie reagują tak samo na w teorii identyczne sytuacje. Sama znam osobę, o której ostatnie co mogę powiedzieć to to, że jest leniwa, ale dziewczyna naprawdę średnio ogarnia swój czas, np. nie pisała listy zakupów, bo jej się nie chciało, a potem przez godzinę krążyła po markecie zastanawiając się, co chce właścicwie kupić. Następnie wracala do domu, żeby stwierdzić, że nie kupiła tego, czego chciała, więc szła jeszcze raz do supermarketu, a potem narzekanie, że jej zawsze tyle na zakupy schodzi. Kiedyś w końcu się przemogła, a do tego zaczęła wstawać wcześniej w soboty, aby iść do sklepu, zanim zwalą się wszyscy i nagle całe zakupy z dojazdem zajmowały 3 razy mniej. Ale potrzba jej było do tego kopnięcia przez kogoś w tyłek, bo po prostu taka chaotyczna osobowość. Nagle sobota nie była cała przewalona na zakupach i odpoczywaniu i leczeniu bólu głowy po nich, a szybkich zakupach i całym, pięknym dniu na przyjemności. Wiem też, że są ludzie, którzy lepiej funkcjonują w chaosie. Jeśli to funkcjonuje dla nich najlepiej to ok. Ale jeśli sprawia, że człowiek ma na koniec dnia wrażenie, że jest wykończony, ale tak naprawdę nic nie zdziałał to może warto, aby jednak się trochę ogarnąć, a nawet dać sobie doradzić w tej kwestii np. przez psychologa.

Odpowiedz
avatar digi51
0 0

@ElleS: Ok, to źle się wyraziłam - wolnego czasu w sensie czasu po pracy zawodowej, a nie po tym, jak się wykona wszystkie obowiązki, także niezwiązane z pracą. Czyli powiedzmy ktoś wraca do domu i wyprowadza psa na spacer, na godzinę, po czym zalega przed telewizorem. na 3-4h. Tymczasem w kuchnii sterta garów, pusta lodówka, przelewy niezrobione, a potem w tygodniu nie wie, w co ręce włożyć i jojczy nad sobą, że w tygodniu to on nie ma czasu, a potem caly weekend traci na obowiązki domowe. Jak mu taki styl pasuje to krzyż mu na drogę, ale niech mi nie opowiada bajek, że nie ma czasu i nie użala się nad sobą, że nie ma weekendu.

Odpowiedz
avatar justangela
0 0

@digi51: otóż to. I czasem organizacja niczego nie załatwi, bo masz np takie dziecko przy którym nie da się planować, a permanentny niedobór snu i stres powodują, że masz kompletny deficyt energii i żyjesz siłą woli. Powiem o sobie: doświadczyłam w macierzyństwie różnych okresów. Pracy na pełen etat łączonej ze wspólną opieką nad dziećmi, braku pracy i zajmowania się dziećmi na wyłączność, bo mąż miał praktycznie 2 etaty i obydwa okresy to była masakra. Obecnie pracuję w niepełnym wymiarze, opiekę nad dziećmi i dbanie o dom dzielimy i to chyba najbardziej się sprawdza. Jedno z moich dzieci jest dość mocno wymagające i nie ukrywam, że bywało bardzo trudno. Mimo tego jestem pewna, że patrząc z boku ktoś mógłby komentować, że "leniwa" albo "nie ma na co narzekać". Bo przecież mogłam się lepiej zorganizować...

Odpowiedz
avatar marynarzowa
13 13

Jednego nie rozumiem - skoro ta jedna jest tak nieziemsko umęczona przy jednym dziecku, to po co jest w drugiej ciąży?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

@marynarzowa: Bo kobieta musi mieć co najmniej dwójkę dzieci, jak to tak dać sobie spokój po jednym? Ale jak to tak znać swoje granice i mieć umiar? :)

Odpowiedz
avatar digi51
13 13

@marynarzowa: Bo jeszcze musiałaby przypadkiem pójść do pracy XD nie no, złośliwości na bok... Podejrzewam, że typ męczennicy, która lubi się nad sobą poużalać. Są osoby, które X lat siedzą w tej samej firmie pomstując na to jacy są wykorzystywani i źle opłacani, ale innej pracy nie poszukają, bo jeszcze byłoby im lepiej i o czym by wtedy mówili?

Odpowiedz
avatar Barbaska
4 8

Podzielę się moimi odczuciami w tym temacie.. Jestem mamą 2,5 latki, pracuję na pełen etat i gdyby nie praca to bym zwariowała

Odpowiedz
avatar szafa
3 5

@Barbaska: Myślę, że naprawdę dużo zależy od tego, jakiego rodzaju masz pracę.

Odpowiedz
avatar katarmalin
-1 5

Wyjechałam z kraju kilka lat temu i tu wychowuje dzieci Od tego czasu widzę, że w Polsce na prawdę źle się dzieje. Wszędzie nagonki. Wyzywa się kobiety od maDek, pracujesz to źle, nie pracujesz też źle. Za mało mówi się innym miłych rzeczy. Straszne to i smutne.

Odpowiedz
avatar katem
-2 8

@katarmalin: Widać, że Cię tu nie ma i straciłaś kontakt. Nikt u nas na matki nie narzeka. Narzeka się jedynie na maDki - czyli te roszczeniowe osoby, które uważają, że za samo bycie matką należy im się podziw i szacunek - bez względu na to, jak źle opiekują się swoimi dziećmi i domem i jak bardzo są uciążliwe dla otoczenia.

Odpowiedz
avatar digi51
6 8

@katem: Akurat termin maDka jest mocno nadużywany, szczególnie w internecie. Zaczęło się od pokazywania autentycznych wpisów jakichś tępych dzid i karynek, a teraz już wyciąga się na siłę zdania z kontekstu i wrzuca np. na demoty pisząc o maDce i już nawet ludzie, którzy wcześniej jechali równo pod madeczkach, zaczęli zauważać, że te memy/wpisu często są mocno naciągane pod madkizm albo zwyczajnie preparowane pod gównoburzę. Wyobraź sobie wyzywanie pod maDek mojej bezdzietnej koleżanki, bo napisała gdzieś, że osobom z małymi dziećmi powinno się w autobusie ustępować miejsca tak jak osobom starszym ze względu na bezpieczeństwo dziecka, szczególnie w tłoku. Poleciały naprawdę wstrętne inwektywy pod adresem jej jako rzekomej maDki jak i jej nieistniejącego "kaszojada, purchlaka, kartofla, bachora, małego gnoja". To jest twoim zdaniem normalne? I @katarmalin ma rację. Nie znam drugiego kraju tak nieprzyjaznego rodzinom z dziećmi w kwestii nastrojów społecznych jak Polska. Bo Polacy mają tendencję do skrajnych emocji. Albo jest pianie z zachwytu i wznoszenie na piedestał albo mieszanie z błotem i obrzucanie gównem całej grupy przez niechlubne wyjątki.

Odpowiedz
avatar justangela
6 6

@digi51: dokładnie. Nie daj Boże napisz coś pozytywnego na temat macierzyństwa, a g*wnoburza pewna.

Odpowiedz
avatar kKKKK
6 6

@katem: tak, ale w internecie od dawna panuje consensus, że matka staje się madką i jest dla otoczenia uciążliwa zawsze gdy przekracza próg domu i ośmiela się pojawić z dzieckiem w przestrzeni publicznej :)

Odpowiedz
avatar Samarkanda
-3 5

Najwyższy czas się obudzić imprezować wierzyć w Solidarność jajników - ona nie istnieje

Odpowiedz
Udostępnij