Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W nawiązaniu do #90954 o nauczycielce wychowania wczesnoszkolnego, której się chce, ale…

W nawiązaniu do #90954 o nauczycielce wychowania wczesnoszkolnego, której się chce, ale której prawie nikt nie docenia. Ja doceniam. Miałam się nie żalić, ale skoro jest okazja... Dlaczego jest ważne by nauczyciele się dokształcali?
tl;dr Nauczyciele się nie dokształcają i potem płaczą, że z tymi uczniami się nie da wytrzymać, a gdyby się starali, to by się dało.
EDIT: Zarówno liceum jak i gimnazjum to były szkoły podobno dostosowane dla uczniów z niepełnosprawnościami, gdzie nauczyciele podobno mieli stosowne kompetencje i tego od nich wymagano.


Jak kiedyś pisałam, w wieku 13 lat zdiagnozowano u mnie lekki autyzm, zespół Aspergera, jak zwał tak zwał. Wcześniej z nauczycielami miałam bardzo ciężko i przez dłuższy czas miałam głęboką nadzieję, że teraz będzie dużo lepiej, przynajmniej ze strony nauczycieli, bo na kolegów i koleżanki nie miałam wpływu. Czy tak było? Otóż nie XD

W dużym uproszczeniu autystyk rozumie wszystko dosłownie. Nawet nie wiem, jak to opisać, bo dla mnie to stan naturalny. Dajmy przejaskrawiony przykład. Jeżeli powiesz, że Agata ma gołębie serce, to ja się zapytam, dlaczego Agata zabiła gołębia. A jak powiesz, że Żaneta ma serce z kamienia, to powiem, że to niemożliwe, bo przecież by umarła od razu. Dlaczego suma dwóch słów ma znaczenie, które ma się nijak do znaczenia każdego z nich osobno? Rozumiem tylko to, co mi zostało powiedziane. Jeżeli nie powiesz mi, że jest Ci zimno, to się tego nie domyślę, nawet jeżeli będziesz się bardzo trząść z zimna. Czy da się to przepracować na terapii? Tak, ale zajmuje to bardzo dużo czasu, a na NFZ całą wieczność, więc praktycznie nie ma szans by nauczyć się tego przed skończeniem szkoły. Teraz jest lepiej, rozumiem żarty i aluzje. Zazwyczaj.

Także po prostu mów wprost co chcesz i ja to zrobię. Oczywiście nauczyciele mieli to gdzieś. Pół biedy, jak się nie zaśmiejesz na żart, gorzej jak nie zrozumiesz polecenia. Polecenia wydawali często w taki sposób, że można było je interpretować na dwa sposoby. Tj. jak mówią "zróbcie zadanie 9,10, 11 ze strony 71" to rozumiem. Gorzej jak "zróbcie taki i taki projekt". Próbowałam się dopytać to dostawałam srogi opieprz. Tak! W drugiej klasie liceum polonistka się na mnie obraziła na pół roku i nawygadywała mojej wychowawczyni, że jestem najgorsza, tylko dlatego, bo powiedziałam, że dość sporo nie rozumiem. I w klasie maturalnej ta kobieta nie rozumiała, dlaczego jej nie lubię i nie chcę z nią rozmawiać o studiach. Albo innym razem pytałam się trzy razy nauczyciela informatyki o coś ważnego, bo nie chciał mi powiedzieć wprost. Oczywiście też się wściekł, ale dużo mniej niż polonistka i tylko na parę dni. Ten gość to w ogóle materiał na osobną historię.

A co jak się nie dopytam? Wtedy po prostu wybieram tę z dwóch opcji, która mi się wydaje, że pasowała i często się myliłam. W gimnazjum nauczycielka niemieckiego zadała nam jakiś mały projekt artystyczny do zrobienia. Nie powiedziała przy mnie do całej klasy, że jest to obowiązkowe, nie brzmiała jakoś poważnie, mówiła tylko do tych lepszych uczniów a nie do wszystkich, więc pomyślałam, że to jakiś konkurs. A że w gimnazjum materiału był nadmiar (opowieść na jeszcze inną historię), to się trochę migałam od rzeczy mało ważnych. Praca domowa jest bardzo trudna/żmudna a nauczyciel i tak pewnie nie sprawdzi? Nie robię. I tak miałam dość dobre oceny i nie zarywałam nocek. Na całe szczęście dopytałam się i okazało się, że to nie był żaden konkurs, tylko bardzo ważna praca domowa. Dlaczego nauczycielka nie powiedziała do całej klasy "jest to bardzo ważne, proszę przyłóżcie się"? Nie wiem. Nie była to jednorazowa sytuacja, co jakiś czas się zdarzało, że nauczyciel zwracał się tylko do tych lepszych i mówił dość żartobliwym tonem, a cała klasa miała się domyśleć, że to do nich wszystkich mówi. Jak się domyślali to ja do tej pory nie wiem.

Albo w drugą stronę. Polonista w gimnazjum bardzo nakłaniał mnie do wzięcia udziału w jakimś konkursie. Skoro mnie tak zachęcał, to wzięłam udział. Nie domyśliłam się, że to konkurs bardzo niskiej wagi i się postarałam, mimo że mi się nie chciało ze względu na inne przedmioty. Zajęłam drugie miejsce i nie wpłynęło to na moją ocenę końcową, bo to był nieważny konkurs.

Oczywiście miałam paru dobrych nauczycieli, którzy rozumieli i lubiłam ich zajęcia, mimo że ich przedmiotów nie lubiłam. Zajęcia z nimi dobrze wspominam.

Długa historia, a to tylko jeden objaw. Jest jeszcze parę innych objawów autyzmu typu niepatrzenie w oczy. Dla osób niewtajemniczonych jest to brak szacunku/zainteresowania, co nie jest prawdą.

Jak reagowałam? Niezbyt intensywnie, zazwyczaj nie okazywałam mojej frustracji/żalu/stresu na zewnątrz, zostawiałam moje emocje głównie dla siebie i bliższych mi osób. Byłam dość grzeczną uczennicą. Ale sporo autystycznych dzieci tak nie robi i wpada w jakiś szał czy w inny sposób okazuje agresję ze stresu. I to może nie być wina konkretnego nauczyciela, tylko tego, co miał zajęcia wcześniej. Matematyczka zestresowała autystyka, więc ten się wyżywa na następnych zajęciach u anglistki, mimo że ta się stara.
I potem czytam historie nauczycieli o tym, jak ciężko mają, bo w klasie mają autystyka i w ogóle się nie da pracować i ci uczniowie nadają się tylko do szkoły specjalnej. DA SIĘ!!! Ze zdecydowaną większością się da, tylko trzeba się dokształcać i starać.

Tak, wiem, teraz bym lepiej na to wszystko reagowała, ale wtedy byłam dzieckiem. Na całe szczęście to już za mną. Jak dobrzy nauczyciele odejdą, to ten system już totalnie się załamie, ale na szczęście to nie mój problem.

szkoła

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Bubu2016
0 6

*Tak że po prostu mów...

Odpowiedz
avatar jass
12 14

To co przedstawiłaś akurat nie powinno być kwestią samodzielnego dokształcania się nauczycieli. Moim zdaniem jeśli w szkole jest dziecko ze spektrum cała kadra powinna mieć jakieś szkolenie z tego, czego takie dzieci potrzebują. A dobry wychowawca powinien dodatkowo porozmawiać na ten temat z rodzicami dzieci z jego klasy.

Odpowiedz
avatar twojajurysdykcja
7 11

@jass w pełni się z Tobą zgadzam. Ja miałem mocne problemy hormonalne w liceum, do takiego stopnia, że zapominałem po kilku sekundach pytanie od nauczyciela, przesypiałem 23h, albo nie spałem 3 dni itd. Rodzice skontaktowali się z wychowawczynią, a ta wprowadziła kadrę nauczycielską w mój stan zdrowia. Do czasu poprawy, jeśli byłem o coś pytany, to tylko za pomocą krótkiego pytania i ze wsparciem rówieśników byłem naprowadzany na odpowiedź. Można? Można.

Odpowiedz
avatar gawronek
8 10

@jass absolutna prawda. Mnie w liceum posypało się zdrowie, opuszczałem dużo zajęć - czasami z powodu lekarzy a czasami po prostu dawałem radę wytrzymać max 3 lekcje z 8 i mój organizm się buntował. Moi rodzice poszli do wychowawczyni i temat osób przewlekle chorych (nie tylko mnie zdrowie padło) został poruszony na radzie pedagogicznej, wszyscy nauczyciele wiedzieli kto choruje, dostaliśmy możliwość zwalniania się na życzenie - tzn przychodziliśmy do wychowawczyni i mówiliśmy że dzisiaj już nie damy rady a ona wpisywała nam po prostu zwolnienie na resztę lekcji. Jeśli jej nie było - mogliśmy pójść do dowolnego nauczyciela który miał z nami lekcje. Nie robili też problemów z tytułu frekwencji, a niektórzy odpuścili część zaległych sprawdzianów, wystarczyło im że mieliśmy po 3 oceny żeby mogli wystawić ocenę. Oczywiście pozostawali do naszej pomocy gdybyśmy potrzebowali pomocy przy samodzielnym przyswajaniu materiału. Do tego zwracali na nas uwagę, kiedy było widać że gorzej się czujemy - sami proponowali że nas zwolnią. Mieli też bezpośredni kontakt do rodziców w razie potrzeby. Można? Można. Czasami jednak system działa :)

Odpowiedz
avatar Shi
10 12

@jass: w szkole jednego z moich krewnych właśnie to miało miejsce - gdy dzieciak z aspargerem i innymi zaburzeniami dołączył do szkoły to cała kadra (w szczególności wychowawca, ale nawet np. woźny) miała szkolenie, a do tego doszedł nauczyciel wspomagający. Nawet uczniowie mieli pogadanke z wychowawcą by lepiej zrozumieli "inność" dzieciaka i zrozumieli o co chodzi.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 7

@jass: @shi:@Ohboy: itd. Ale szkoła była poinformowana, po prostu nauczyciele mieli to gdzieś.

Odpowiedz
avatar Ohboy
-3 17

Jeśli nie chodziłaś do szkoły specjalnej lub ze specjalnymi klasami, to ciężko oczekiwać od nauczycieli, że będą dokształcać się ze wszystkich zaburzeń. Ty mówisz i myślisz tylko o sobie i swoim autyzmie, tymczasem tego jest masa. Zwykłe szkoły nie są do tego przygotowane i nie ma możliwości, żeby były.

Odpowiedz
avatar PodniebnyKartofel
7 9

@Ohboy: Niby tak, tzn z jednej strony, obojetnie co by szkoly nie robily, predzej czy pozniej jako dorosly czlowiek autystyk zmierzy sie z tym, ze nikt na przyklad w pracy nie bedzie dla niego specjalnie rzeczy tlumaczyl. Z drugiej jednak strony dlaczego w szkolach istnieja zwolnienia z dysleksji, dysgrafi, podjazdy dla dzieci poruszajacych sie na wozkach, indywidualne toki nauczania dla dzieci przewlekle chorych, zwolnienia z WF-u dla tych z problemami fizycznymi a nie ma nic dla dzieci z autyzmem? Ludzie myslacy o autyzmie zbyt czesto wyobrazaja sobie Rainmana, ale czesto to nie jest takie oczywiste bo sa rozne spektra. Pierwsze wskazowki co do autyzmu pojawiaja sie nawet w okolicach pierwszego roku zycia, a autorka nie zostala zdiagnozowana do 13 roku zycia. Czyli prawdopodobnie ponad 10 lat nikt sie nawet nie polapal, ze jest w pewien sposob inna. I wedlug Ciebie takie dziecko powinno isc do klasy specjalnej by liczyc na cos wiecej? No to dlaczego nie wyslac wszystkich z dyslekcja, dysgrafia i zwolnieniem z WF-u do klas specjalnych?

Odpowiedz
avatar Ohboy
0 6

@PodniebnyKartofel: Jak najbardziej jestem za tym, żeby osoby z autyzmem były odpowiednio traktowane i miały szansę na rozwój. Tylko patrzę na to realistycznie i rzadsze problemy oraz te, które wymagają większych zmian, nie mają szansy istnieć w zwykłej szkole. Szkoły i nauczyciele są zbyt niedofinansowani, żeby to zagrało. Twoje porównanie jest nietrafione z wielu względów. Różne dys- nie są niczym nowym dla ogółu społeczeństwa, dzięki czemu jest mnóstwo materiałów dostępnych dla osób z tymi problemami. W przeciwieństwie do autyzmu, o którym dopiero od niedawna mówi się więcej (na początku mówiło się tak naprawdę tylko o najcięższych przypadkach, które nie mają szansy funkcjonować w zwykłej szkole, albo o rzekomych geniuszach, ale to mniej). Jedynym rzeczywistym udogodnieniem, na jakie mogą liczyć osoby dys- jest mniej zadań + więcej czasu. To na nich samych spoczywa obowiązek pracowania nad swoimi problemami. A osoby z niepełnosprawnościami fizycznymi mogą liczyć na absolutne minimum, czyli podjazdy, które są wynikiem przepisów. Nikt nie dostosowuje zwykłych szkół pod dzieci z poważniejszymi niepełnosprawnościami, a już na pewno nie wtedy, gdy takich dzieci jest 1% lub mniej. No i właśnie - indywidualny tok nauczania, czyli ogólnodostępne rozwiązanie, z której autorka mogła skorzystać po diagnozie. On nie przysługuje tylko dzieciom przewlekle chorym. Autorka może mieć o to pretensje tylko do swoich rodziców. (Autorka po czasie dopisała, że szkoła niby miała być częściowo integracyjna, co zmienia oczywiście postać rzeczy.)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 12

@Ohboy: Tylko że to była szkoła teoretycznie dla niepełnosprawnych. Ok, dopisałam to do historii. No dobra, załóżmy, że jesteś nauczycielem i wiesz, że mam autyzm, ale nie masz czasu by się tego nauczyć. To po prostu NIE DRZYJ NA MNIE MORDY, gdy mamy jakiś konflikt. Nie strzelaj focha na pół roku. To jest za trudne dla polskich nauczycieli? Naprawdę myślisz, że tego nie są w stanie ogarnąć?

Odpowiedz
avatar Ohboy
4 8

@78FS: Ale to akurat nie jest kwestia tego, że masz autyzm. Uważasz, że dzieci bez autyzmu można tak traktować? Nie, nie można. Ale to nie jest kwestia wiedzy, tylko osobowości nauczyciela, a tego żadne szkolenie nie zmieni.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 4

@Ohboy: Nie no żadnych nie można, ale nie o tym jest historia. Chociaż o nauczycielach drących mordę na całą klasę bez powodu też mogłabym napisać historię, ale to byłoby spamowanie poczekalni.

Odpowiedz
avatar PodniebnyKartofel
5 5

Dodam jeszcze, ze problemem dla ludzi ze spektrum autyzmu moze byc takze wykonywanie kilku polecen na raz (bez jasnego okreslenia kolejnosci), badz sledzenie komunikacji, gdy pare osob mowi w tym samym czasie. No i oczywiscie nadwrazliwosc na rozne bodzce (np glosne dzwieki, dotyk). W kazdym razie mam pytanie do autorki - czy z perspektywy czasu oceniasz np zarty slowne, jako cos co pozwolilo Ci sie oswoic z dwuznacznoscia wypowiedzi u innych i przygotowalo Cie na dorosle relacje, wlasnie poprzez trenowanie i zglebianie tej dwuznacznosci, czy bardziej jako niepotrzebne gnebienie? Bo czasem mam watpliwosci jak postepowac.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@PodniebnyKartofel: No o to w tym chodzi, że ja się nie jestem w stanie domyśleć. Jeżeli dasz mi 3 polecenia bez określania kolejności no to uznam, że kolejność nie jest ważna. "badz sledzenie komunikacji, gdy pare osob mowi w tym samym czasie. " czy ja tak mam nie wiem, ciężko stwierdzić. Co do zaburzeń sensorycznych to ta historia byłaby dwa razy dłuższa i bym nie dała rady tego wytłumaczyć. Poza tym tego się nie da łatwo rozwiązać w środowisku szkolnym, a co do metafor to wystarczyłoby by nauczyciele mówili wprost co chcą. Chciałam przedstawić coś, co mnie męczyło bardzo, a co dałoby się łatwo naprawić. Z autystykami można normalnie żartować. Zdecydowana większość i ja również lubi żarty, chociaż wiadomo często nie rozumiemy i wtedy to reszta grupy ma ubaw. Ale takie unikanie żartów, bo dzieciak ma autyzm i na pewno nie zrozumie na dłuższą metę jest szkodliwe. Tylko to trzeba odpowiednio robić, bo jak mi będziesz wypominać za każdym razem, gdy nie załapię, to będzie mi przykro. Też to dla mnie zależy od scenariusza. Jeżeli siedzimy w szkole i jesteśmy bardzo poważni to ja wszystko traktuję poważnie i dosłownie. Jak siedzimy w grupie znajomych to nie miałam problemu by ogarnąć, że pewne rzeczy to żarty. Przy czym zaprzyjaźnienie się z autystycznym dzieckiem zajmie Ci całą wieczność i nie będzie gładko od samego początku.

Odpowiedz
avatar livanir
3 3

Nie jestem autystykiem, ale sama bym wolała, by ludzie mówili wprost. Oczywiście rozumiem aluzje, metafory, ironie i uwielbiam sarkazm, ale tak jest prościej, zwłaszcza w przypadku obcych osób lub takich z którymi mam słaby kontakt. Albo po prostu spraw, które mnie nie obchodzą. Pewnie jakby nauczyciel geografii powiedział "to jest zadanie dla chętnych, warot by je zrobić" sama bym zignorowała. 1. bo bym się na tym nie skupiała. 2. bo uznałam, że tą "aluzje" mogłam sobie dopowiedzieć(zwłaszcza do tego mam tendencje.)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 grudnia 2023 o 11:52

avatar konto usunięte
1 1

@livanir: Tylko to z tym polonistą to już był naprawdę konkurs dla samej przyjemności. I byłoby nawet fajnie, ale w tamtym okresie było dużo za dużo nauki i nie miałam czasu na mało ważne rzeczy. Ale zdecydowanie się zgadzam. U znajomych wychwytuję zmiany w tonie głosu, mowy ciała itp. Ale jak kogoś mało znam np. nauczyciela, który miał ze mną łącznie 10 godzin lekcji, no to nie ma szans na wyłapanie żartu.

Odpowiedz
avatar ICwiklinska
1 1

Jako matka 10 letniej dziewczynki z Aspergerem tulę Cię mocno. Jak ja to znam! Już się martwię, co będzie dalej, ale w 4 klasie już te nieporozumienia się zdarzają. " zostawiałam moje emocje głównie dla siebie i bliższych mi osób" - oj tak, znam to. Myślę, że część nauczycieli wręcz nie wierzy, że Młoda ma Aspergera, bo większość gęstego ląduje na nas. Ale całe szczęście stać nas na dobrą szkołę prywatną z wykształconymi nauczycielami, którym się che, więc może nie będzie tak źle.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@ICwiklinska: Dzięki za wsparcie. Tylko proszę Cię nadal dyskutuj z tymi nauczycielami i walcz o swoje dziecko, to jest nadzieja, że się ugną, moi niestety trochę zaufali, zwłaszcza, że bardzo nie narzekałam. A nawet jak się kiedyś popłakałam w klasie, to to było uznane za robienie sceny. Jak mówiłam, że mi źle, to usłyszałam, że to gimnazja są złe i wszyscy się w nich źle czują.

Odpowiedz
avatar ICwiklinska
2 2

@78FS: Całe szczęście szkoła o tyle dobra, że nie mam za dużo walk, ale miałam już kiedyś rozmowę z Panią pedagog, która nie wiedziała, że jej luźna uwaga może spowodować u dziecka panikę. I nie wyobrażam sobie nie stanąć za dzieckiem, które cierpi przez szkołę. Ale sztuką jest przy tym nie popaść w drugą skrajność i nadopiekuńczość, bo jednak coś dziecko musi załatwić same, inaczej wyrośnie mimoza (a w prywatnej szkole nie jest o to trudno). Domyślam się, że wyrosłaś na osobę samodzielną. Ale pytanie czy również stabilną i szczęśliwą psychicznie. Trzymaj się i dużo siły!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@ICwiklinska: Tak, trzeba zachować umiar, ale nie przejmuj się, każdy rodzic robi błędy. Jak będzie dobrze, to się ciesz razem z nauczycielami. Zresztą za parę lat Młoda sama będzie się buntować i stawiać :)

Odpowiedz
avatar Morog
-2 2

Takie literalne rozumienie tego co mówią ludzie zdarza się oczywiście autystom, tak do 10 roku życia.....

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@Morog: Nieprawda, jak nie leczą, to trwa to dużo dłużej. Poza tym są bardzo różne głębokości autyzmu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 2

Dlaczego cały świat ma sie dostosywać do autystow i innych Aspergerow? Bylam w zwiazku 6lat z facetem, ktory na 90%ma Aspergera. Nigdy nie zdiagnozowany, od poczatku dosc dziwnie sie zachowywal, mial wiele stereotypowych zachowan,kilka konkretnych obsesji, zawsze mowil tym samym tobem, nie rozumial cudzych uczuc chyba, ze sam juz to doswiadczyl, wycofywal sie w sytuacjach, gdy koneiczna byla konfrontacja, okazywal zainteresowanie wylacznie na wlasnych zasadach gdy o cos go poprosilam to raczej zrobil, ale jak codziennie niw powtorzylam zrob obiad wedlug podanego przepisu jak wroce z pracy to wracalam do domu gdzie nie bylo nic do jedzenia poza trzema produktami, ktore moglby jesc nieustannie. Jednak na poczatku znajomosci nie wiedzialam z czym sie mierze i on, czlowiek na stanowisku, finansowo bardzo dobrze ustawiony w wieku 30+ i nikt nigdy niczego nie zauwazy? o probowalam rozmawiac z nim jak z czlowiekiem bez spectrum, bo myslalam, że mi sie cos wydaje.Mimo tegp, że okazywal zaangazowanie to i tak zachowywal sie dokladnie tak samo mimo, że prosilam i logicznie tlumaczylam dlaczego chcialabym,aby okazywal mi uczucie w dany sposob albo zrobil cos dla mnie mimo, że on mial swoja logike dlaczego tego nie zrobi. Bylam ciagle sfrustrowana w tym zwiazku, w koncu po latach nabylam troche wiedzy i zrozumialam, że to nie jego zla wola czy uposledzenie tylko spectrum. Odeszlam, bo pewne rzeczy dla mnie byly niedoprzeskoczenia.Do dzisiaj to on uwaza, że jest idealny w 100% , a ja mialam problem bo nie akceptowalam jego "logicznych" zachowan (wedlug jego autystycznej logiki). Nie uwazasz, że jednak to nie caly swiat powinien sie podporzadkowywac osobom ze spectrum a gdzies przydalpby sie cos po srodku? Oczywiscie nauczyciele nie powinni nigdy wrzeszczec na uczniow, ale rozumiem ten poziom frustracji, gdy masz kilkkunastu uczniow do ogarniecia i ten jeden ciagle ma jakies ale, dyskusje i bez przerwy trzeba jedno i to samo powtarzac mimo prawdopodobnie wysokiej intwligencji, a z braku diagnozy nie wiesz z czym sie mierzysz i wyglada to tak uczeń specjalnie tak sie zachowywał, aby rozwalic lekcje. W literaturze anglojezycznej pojawil sie termin "syndrom Kasandry" opisujacych cierpienia partnerow osob ze spectrum, a szczegolnie z Aspergerem. Nikt tego nie docenia przez co sie przechodzi bo liczy sie tylko neuroróznorodnosc, a ktos neurtypowy z psoba ze spectrum może przejsc prawdziwe piekło,bo nikt z zewnatrz nie uwierzy przez co sie przechodzi.Moj byly nigdy nie byl agresywny i uwielbiala go cala rodzina i wszyscy moi znajomi, ale nie wiedzieli jak ciezko żyć z osoba, ktora ma bardzo nisko rozwinieta empatie i nieustannie cie konfrontuje.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 grudnia 2023 o 10:03

avatar konto usunięte
0 0

@ewkalata: A dlaczego chamy mają się dostosowywać do normalnych ludzi? Wiesz co to są akapity? Ale ja nawet nie proszę o ulgowe traktowanie, jak uczeń się nie uczy, to niech dostanie jedynkę, w tej historii chodzi głównie o jasną komunikację. Może gdyby z Twoim byłym ktoś rozmawiał w dzieciństwie, to byłoby mu łatwiej w dorosłości? Są dwie skrajności - albo się autystykom pobłaża, albo wykańcza jak mnie. Żadna nie jest dobra.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@78FS: Pisałam na szybko z telefonu i nie pisze bloga, aby bawic sie w akapity specjalnie dla ciebie, ale widze, że poradziłaś sobie bez akapitów. Mój byly nawet przy jasnym komunikowaniu nie rozumial czegos, bo jesli uznal, że to wedlug jego logiki nie jest potrzebne lub nie jest istotne to milion argumentow nie pomógl. Jemu wcale nie jest źle w doroslosci, ze wzgledu na brak rozwinietej empatii, liczy sie tylko to aby jemu bylo dobrze, reszte to on ma gleboko gdzies. Terapia go nie interesuje, bo wedlug niego on jest normalny, a to ja mialam problem. I dlaczego uwazasz, że inni musza sie wykazywac empatia do ciebie i wszystko do ciebie dostowac, a ty bedziesz zachowywac sie jak masz ochote, bo masz ASD i nie musisz nad soba pracowac?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@ewkalata: "Pisałam na szybko z telefonu i nie pisze bloga, aby bawic sie w akapity specjalnie dla ciebie, ale widze, że poradziłaś sobie bez akapitów." To jest taki brak szacunku do czytelnika XD Jeżeli do tego chłopaka tak mówiłaś, to myślę, że związek się rozpadł bardziej przez Ciebie XD Kobieto. HISTORIA JEST O DZIECIACH, które z natury nie mają prawa pewnych rzeczy rozumieć. W ogóle dlaczego mnie porównujesz do swojego byłego, Ty jesteś normalna? To jest ten poziom argumentacji: kobieta X została zgwałcona, ale to nie jest źle, bo jej sąsiadka Y jest prostytutką. Przykład inny, ale logika taka sama jak u Ciebie. W którym miejscu powiedziałam, że mam gdzieś i nie pracuję nad sobą? Dobrze, że się usunęłaś, to teraz piekielni są o ułamek procenta trochę bardziej merytoryczną stroną.

Odpowiedz
avatar VAGINEER
1 1

jakbym o sobie czytał

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@VAGINEER: Współczuję, mam nadzieję, że teraz jest lepiej.

Odpowiedz
avatar amros
3 3

Jeśli to się działo w szkole z oddziałami dla osób z dostosowaniami, to historia piekielna, bo pokazuje, że pracowali tam nauczyciele bez odpowiednich kompetencji. Jeśli taka sama sytuacja miała/ma dzisiaj miejsce w szkole publicznej, w "normalnej" (typowej) klasie, to bardzo mi przykro (bez cienia ironii), ale tak wygląda system nieudolnie i na siłę wprowadzanej edukacji włączającej, w której uczeń ze specjalnymi potrzebami jest wpychany w środowisko 29 innych uczniów w klasie. Najczęściej w szkole, która nie jest do tego w żaden sposób przygotowana ani technicznie (zasoby materialne, odpowiednie sale, narzędzia - np. w mojej podstawówce autystycy z nadwrażliwością słuchową podczas przerw dosłownie chowają się w sekretariacie, bo to jedyne ciche miejsce) czy personalnie (szkolenia - a te naprawdę dobre i specjalistyczne połączone np. z praktykami kosztują grube pieniądze, których oczywiście nie ma). Nauczyciel jest jeden, a lekcja ma 45 minut. Ani nauczyciel się nie rozdwoi, ani lekcja nie wydłuży, żeby mógł każdemu z uczniów "zdrowych" poświęcić odpowiednią ilość czasu, nie mówiąc o zastosowaniu właściwych dostosowań dla uczniów autystycznych itp. Trochę lepiej jest tam, gdzie ma się do pomocy nauczyciela współorganizującego (tzw. wspomagającego). O ile to faktycznie osoba kompetentna (a ponieważ obecnie wspomagających produkuje się masowo na studiach jak niegdyś na europeistyce, politologii i socjologii, to można sobie wyobrazić ten poziom...) i o ile sam uczeń chce pomocy, bo to też nie takie oczywiste. Najlepsi są zaś rodzice, którzy oczekują od nauczycieli cudów, przynoszą opinie, orzeczenia i zaświadczenia wszelkiego rodzaju, że dziecko jest w spectrum i TRZEBA je traktować w taki i owaki sposób, ale na działania szkoły mające pomóc uczniowi (wynikające wprost z przepisów oświatowych) takie jak przypisanie nauczyciela wspomagającego, zajęcia rewalidacyjne, korekcyjno-kompensacyjne, uspołeczniające itp. reagują agresją, że robimy z ich dziecka wariata.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@amros: To były dwie szkoły. Gimnazjum z nauczycielami wspomagającymi, klasami integracyjnymi i że niby przystosowane do wszelkich niepełnosprawności. Liceum już bez takich bezpośrednich udogodnień, ale N-A-J-L-E-P-S-Z-E w tym kwadrancie wszechświata ze świetnymi nauczycielami i super atmosferą dla uczniów. Dla mnie taka super atmosfera by wystarczyła, bo mój autyzm nie jest jakoś super głęboki. Nie potrzebowałam by nauczyciel mi poświęcał dodatkowe pół godziny, tylko czasem by poświęcił mi dodatkowe 5 minut, by wyjaśnić te niejasne rzeczy. Jak pisali "praca domowa zad 4,7b)" to rozumiałam, że moim obowiązkiem jest zrobić zadanie 4 i 7b). Ale jak mówili "byłoby dobrze, żebyście zrobili" to już nie uważałam tego za mój obowiązek. Ale tak są autyści, którzy nawet tego nie rozumieją i wtedy faktycznie trzeba wsparcia dużo więcej. No co, nie każdy rodzic kocha swoje dziecko.

Odpowiedz
avatar dayana
2 2

Pracuję z osobami dorosłymi. Jak zdarzy się w grupie osoba niepełnosprawna, to ja po prostu dostaję informację "w Twojej grupie jest osoba niepełnosprawna". I to jest koniec informacji. Ani nie wiadomo jaka konkretnie jest jej niepełnosprawność, ani nie wiadomo jak pracować z takim człowiekiem, czego się spodziewać. Nikt mi też nigdy nie zaproponował żadnego szkolenia, a wolę się nie dokształcać czytając internet, bo ciężko jest mi zweryfikować autentyczność takich informacji. Niestety, ale edukacja w tym kraju nie jest traktowana poważnie, więc nie ma co się spodziewać, że będzie na wysokim poziomie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@dayana: Ok, no to to jest chore. Jest mnóstwo niewidocznych niepełnosprawności, więc nawet nie wiesz, kogo się pytać, dopóki nie będzie za późno. Ale jeżeli na nikogo się nie drzesz, to ja Cię absolutnie nie winię. Gdyby któryś nauczyciel wziął mnie na bok i powiedział coś w stylu "nie rozumiem Cię, dlaczego tak się zachowujesz", to bym nie miała pretensji. Ale tak się nie stało. Do szkoły zanosi się papier co się nazywa "orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego" czy jakoś tak. I tam jest napisane, że dany uczeń ma konkretną niepełnosprawność i należy go traktować w dany sposób np. dyslektyk ma napisane, że ma dysleksję i że musi mieć więcej czasu na sprawdzianach. Nie zanosi się tego wszystkim nauczycielom osobno, ale w domyśle wszyscy powinni być poinformowani. Ale jeżeli jest jak u Ciebie, że wychowawca wie, reszta nie, to to jest już wyższy poziom piekielności.

Odpowiedz
Udostępnij