Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Uwielbiam chodzić do kina. Naprawdę. Zapach popcornu i cała ta otoczka wywołują…

Uwielbiam chodzić do kina. Naprawdę. Zapach popcornu i cała ta otoczka wywołują u mnie poczucie nostalgii. Na filmy chodzimy z partnerką stosunkowo często do CinemaCity Bemowo. Ot blisko mamy a w środku jest taki fajny klimat wczesnych lat 2000.

Może zabrzmię jak stary dziad i nie odkryję niczego nowego, ale: kiedyś to było.

Rodzice wychowali mnie tak, że wychodzę z przeświadczenia iż w miejscach tego typu powinienem zachowywać się tak żeby nie przeszkadzać innym.

Dziś chyba nikt inny nie wychodzi z takiego założenia. Nieważne czy jest to maraton z pełną salą w weekend, czy seans niszowego horroru we wtorek wieczorem.

Zawsze znajdą się jakieś elementy, które zachowują się po prostu jak nieokrzesane... Chciałem napisać świnie, ale śmiem twierdzić, że świnie potrafią okazać więcej ogłady niż ludzie, których zaraz opiszę.

Pewnie, zawsze zdarzały się takie sytuacje, że ktoś rozmawiał. Ale to co dziś obserwuję w salach kinowych zabija we mnie resztki wiary w ludzi. Zazwyczaj jest to młodzież, ale niekiedy osoby, które 18 urodziny mają już dawno za sobą.

Pozwolę sobie wypunktować, bo nie ma sensu rozwodzić się nad każdą taką rzeczą z osobna.

- Rozmowy. Od szeptu po normalny ton głosu, a czasem nawet przekrzykiwanie filmu.
- Niewyciszone telefony/zerkanie w ekran i świecenie innym po oczach.
- Kopanie w fotel.
- Zakładanie nóg na fotel przed sobą z butami lub bez.
- Zerowanie wódy na maratonie.
- Vapowanie, a co za tym idzie puszczanie śmierdzącego słodkawego dymu, który zasłania ekran.
- Przychodzenie po wpływem % lub czegoś innego, wyciąganie ręki w stronę ekranu wysoko ponad swoją głową i krzyczenie "KRZYYYYYŚ KRZYYYYYŚ" (miało miejsce podczas seansu "Puchatek: Krew i Miód)
- Ściąganie butów i narażanie postronnych na wdychanie toksycznych oparów z przepoconych skarpetek
- Przychodzenie na film z dziećmi w wieku 3/4 lata. Brak reakcji na to gdy pociechy biegają po sali i zaczepiają innych widzów.
- Robienie sobie zdjęć z fleszem podczas seansu.

Chyba tyle.
Próbowałem zgłaszać bardziej upierdliwe akcje do obsługi kina, ale ta i tak niewiele mogła zrobić. Raz menadżer skutecznie ogarnął grupkę chłopaków pijących %, ale zazwyczaj sprowadza się to do zajrzenia na salę i tyle. Póki co najlepsze efekty daje zwrócenie uwagi samemu, choć tutaj już dziewczyna zaczyna mnie powstrzymywać kiedy próbuję wstać żeby do kogoś podejść

Ktoś pewnie stwierdzi, że mam kija w dolnej części ciała. Spotkałem się z opinią, która brzmiała mniej-więcej tak: "Przecież to logiczne że grupki znajomych udający się do kina idą się dobrze zabawić, a nie w milczeniu podziwiać dzieła filmowe."

No ja śmiem się nie zgodzić. Według mnie do kina chodzi się po to żeby obejrzeć film na dużym ekranie i skupić na tym. Jeśli ktoś chce pogadać z kumplami przy kielichu to są od tego puby albo domówki.

kino

by BornToFeel
Dodaj nowy komentarz
avatar katem
9 11

Właśnie dlatego nie lubię już chodzić do kina - wszechobecny smród popkornu i innego żarcia i zachowanie "współoglądaczy". Koleżance kiedyś jakaś bźdźągwa wymazała żarciem rękaw żakietu - zobaczyłyśmy to dopiero po wyjściu.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
8 8

@katem: Mam to samo. Dlatego dawno temu zainwestowałam w kino domowe. Dla mnie jest jeszcze niestrawny wszechobecny smród popcornu/nachosów/czegoś tam i to CHRUPANIE, bezustanne CHRUPANIE, oszalec można! Jakby nie mozna było wytrzymać 2 godzin bez żarcia!

Odpowiedz
avatar googlewhack
5 5

Dawno temu pracowałam w obsłudze widza w kinie i powiem krótko: obsługa może dokładnie ZERO w kontekście czegokolwiek. Przecież ja wiedziałam, że wchodząca grupka łysych Sebixów na horror z wypchanymi plecakami posiada tam zarówno swoje żarcie jak i alkohol. Ale nie mogłam zajrzeć im w torby, nie mogłam ich nie wpuścić, chociaż czysto teoretycznie nie powinnam im pozwolić spożywać alkoholu. Taki paradoks, bo co mam im w trakcie seansu wbić i zabrać butlę wódki? Nierealne. Wyrzucić też nie mogłam, nawet jeśli robili trzodę. Wyrzucić można było tylko gdy byłaby jakaś bójka, ale to wtedy też nie ja, a ochroniarz. Zakładając oczywiście, że ten ledwo ruszający się dziadek, który był ochroniarzem wtedy w ogóle by się podjął interwencji lub czy zdążyłby dotrzeć na miejsce zanim rozróba się zacznie. (A to jest już inny rodzaj patologii)

Odpowiedz
avatar digi51
4 4

@googlewhack: Akurat z tym własnym żarciem to ciekawa sprawa - ostatnio sąd w Hiszpanii wydał precedensowy wyrok, decydując, że kino nie ma prawa zabraniać widzom wnosić własnego jedzenia ponieważ nie jest lokalem świadczącym usługi gastronomiczne. Ciekawa sprawa, bo od dawna wiadomo, że kina głównie na tym zarabiają, ale z drugiej strony - nie można temu uzasadnieniu odmówić pewnej racji. Trochę tak jakby np. sala zabaw oferująca też drobne przekąski zakazywała wnoszenia swojego picia dla dzieci.

Odpowiedz
avatar googlewhack
2 2

@digi51 Niby masz rację, ale z drugiej strony kino w którym pracowałam oprócz baru z popcornem i innymi przekąskami, miało jeszcze sekcję kawiarni: kawa, herbata, lody, ciasta. To już podłączyłabym pod coś co nosi znamiona lokalu gastronomicznego jakkolwiek absurdalne by to nie było. Mnie z punktu widzenia pracownika nie obchodziło, czy ktoś coś wnosi z jedzenia, przecież sama to dalej robię- ceny w kinach są zabójcze. Ważne by ktoś miał to w plecaku/torbie do których nie miałam prawa zajrzeć. Gorzej jeśli ktoś miał to luzem. Na kamerach obserwował nas manager, jeśli zauważył, że komuś dajemy wejść to OPR nie z tej ziemi, waga czynu porównywalna do zabicia komuś członka rodziny. Najbardziej było mi przykro, gdy latem kino wraz z miastem zorganizowało darmowy seans dla biedniejszych dzieci. Ale tylko seans. Jakiejś 5letniej dziewczynce musiałam skonfiskować (do odebrania po senasie) butelkę wody i malutką paczkę prażynek czy czipsów. Dziecku, ktore zalapało się na jakiś darmowy seans, kij wie czy nie pierwszy. W życiu nie czułam się tak podle jak wtedy.

Odpowiedz
avatar digi51
1 1

@googlewhack: "To już podłączyłabym pod coś co nosi znamiona lokalu gastronomicznego jakkolwiek absurdalne by to nie było." - nie. To, że jakieś miejsce dla wygody gości serwuje przekąski, kawkę i sprzedaje chipsy nie znaczy, że jest lokalem gastronomicznym. Decydujące (na logikę) jest to po co ludzie do kina chodzą. Celem wizyty w lokalu gastronomicznych jest konsumpcja oferowanego jedzenia i picia. Nikt nie chodzi do kina tylko po to, aby kupić popcorn za 50zł i kawę za 20zł. Kina jakby mogły to serwowały by jeszcze steki za 500zł albo koktajle za 100zł, ale nie po to ludzie do kina chodzą. Kioski z przekąskami czy małe bary są prawie wszędzie, np. w wesołych miasteczkach, ZOO i wszędzie tam, gdzie ludzie chodzą dla rozrywki. Ale tylko kina wymyśliły sobie, że będą mieć monopol nawet na wodę.

Odpowiedz
avatar Honkastonka
3 3

Dlatego już nie chodzę do kina. Ludzie są poyebani.

Odpowiedz
avatar SmoczycaWawelska
0 2

Z większością punktów się zgodzę - brak elementarnych zasad dobrego wychowania. Zastanawia mnie tylko jedno: w jaki sposób współwidzom przeszkadza sam fakt, że ktoś spożywa alkohol podczas seansu/przychodzi do kina pod wpływem tegoż alkoholu?

Odpowiedz
avatar justangela
4 4

@SmoczycaWawelska: zapewne chodzi o to, że z tym alkoholem idzie w parze "imprezowe" zachowanie. Czyli zamiast siedzieć i oglądać ludzie potem gadają,komentują, śmieją się w nieodpowiednich momentach itp.

Odpowiedz
avatar googlewhack
3 3

@SmoczycaWawelska Jest tyle pubów, klubów, restauracji gdzie można spożywać alkohol. Czy idąc do kina nie można się powstrzymać? Czemu nie zaczniemy pić w kolejce u lekarza? Przecież komu to przeszkadza? Seans w kinie rzadko kiedy jest "imprezą", która się kończy na jednym piwie/drinku. W słabo wentylowanym pomieszczeniu w krótkim czasie zaczyna po prostu śmierdzieć jak z gorzelni. Ba, w zimniejsze dni, gdy działa ogrzewanie śmierdzi jeszcze gorzej. W ciemnościach jajco widać, rozchichotane towarzystwo czesto leje ten alkohol po podłodze. Wśród facetów (bo to z nimi miałam pracując w kinie główne przeboje)dochodzi do tego jeszcze obleśne i prostackie zachowanie. Chcesz dać w palnik to daj sobie w palnik w domu lub miejscu do tego przeznaczonym, nie w kinie.

Odpowiedz
avatar SmoczycaWawelska
-3 3

@justangela: Gadanie i komentowanie autor opisał w osobnym punkcie, co sugeruje, że to osobny problem. Tym bardziej, że przecież człowiek, który gada, przeszkadza innym niezależnie od tego czy wypił alkohol czy na przykład jakiś słodki gazowany napój. A co do "śmiania się w nieodpowiednich momentach" - to jest jakiś paragraf wskazujący, w którym momencie filmu można się śmiać, a w którym nie? Mnie się zawsze wydawało, że człowiek się śmieje, kiedy dany moment filmu go rozbawi. Jest jakiś odgórny prikaz, że wszystkich ma bawić to samo?

Odpowiedz
avatar SmoczycaWawelska
-4 4

@googlewhack: Ja się po prostu zastanawiałem, co autorowi przeszkadza (i, przyznaję, smród alkoholu to dobry trop), bo ujęcie tego w osobnym punkcie niż chamskie zachowania (jak gadanie, świecenie telefonem, kładzenie butów na fotelach) sugruje, że to osobne problemy. Rozlany alkohol przeszkadza chyba raczej osobom odpowiedzialnym za sprzątanie sal kinowych (bo wycieranie go przysparza roboty) oraz właścicielom tego alkoholu (bo tego, co się rozlało, już nie wypiją), a nie współwidzom, którzy nawet tego nie widzą (wszak, jak sam zauważyłeś, na sali kinowej jest ciemno). Oczywiście, że idąc do kina można powstrzymać się od picia, bo kino z założenia służy do oglądania filmów. Na tej samej zasadzie jadąc pociągiem można powstrzymać się od gry w szachy, bo pociąg z założenia służy do podróżowania. Niemniej jednak gdyby BornToFeel napisał historię o tym, że jedzie pociągiem i przeszkadza mu, że współpasażerowie grają w szachy, to też zastanawiałabym się, dlaczego mu to przeszkadza. Ot, ciekawość. A w kolejce do lekarza się nie pije, bo jak się stoi w kolejce do lekarza to albo jest się na pewno chorym, albo jest się prawdopodobnie chorym, ale nie wiadomo do końca na co, za to w obu przypadkach na pewno chce się wyzdrowieć - a raczej mało jest chorób, które alkohol pomaga wyleczyć.

Odpowiedz
avatar wiecznie_wqrwiony
2 2

@SmoczycaWawelska: Co do "śmiania się w nieodpowiednich momentach" - jest coś takiego, jak immersja. Przychodzisz sobie na horror, bo chcesz się trochę przestraszyć. Idziesz na film superbohaterski, żeby poprzeżywać. Ktoś, kto pije w kinie tę immersję niszczy. Np. na ekranie właśnie umiera szczeniaczek i masz łzy w oczach, a tymczasem nawalone bydło piłuje ryja i śmieje się. Ich śmiech nie ma nic wspólnego z filmem, a tym normalnym przeszkadza.

Odpowiedz
avatar helgenn
0 0

@SmoczycaWawelska: kiedyś siedziałam koło pary, która przyniosła sobie piwka i chipsy. Po pierwsze jednak trochę to śmierdziało (choć nie jestem jakoś wyczulona na zapach piwa), po drugie z kolejnym byli coraz głośniejsi, o ile na początku komentowali dość cicho to później już sobie urządzili spotkanie towarzyskie.

Odpowiedz
avatar justangela
0 0

@SmoczycaWawelska: śmiech w nieodpowiednim momencie to na przykład rechot przy smutnych scenach. Co przy nietrzeźwym towarzystwie wcale nie jest takie rzadkie

Odpowiedz
avatar SmoczycaWawelska
-2 4

@wiecznie_w*rwiony: @justangela: No sorry, ale idąc do kina trzeba się liczyć z tym, że będą tam inni ludzie. Którzy niekoniecznie będą zachowywać się identycznie jak my/dokładnie tak, jak sobie wymarzyliśmy. Mnie scena śmierci szczeniaczka może smucić i wzruszać, a kogoś innego może bawić. Ja mam prawo zapłakać, a ktoś inny ma prawo się zaśmiać. I więcej: chociaż ja mam prawo mieć złe zdanie o tym kimś, to ten ktoś ma prawo mieć gdzieś moją opinię na jego temat! Jeśli mi przeszkadzają cudze śmiechy/szlochy/szeptem wygłaszane uwagi podczas oglądania filmu, to nie chadzam do kina, tylko oglądam filmy w zaciszu własnego domostwa.

Odpowiedz
avatar SmoczycaWawelska
-2 2

@helgenn: Ok, łapię, że niektórym alkohol śmierdzi. Sama miałam kiedyś podobny problem, tyle że mi przeszkadzał zapach kawy i to tak, że nie mogłam wejść do Tchibo, bo mnie mdliło. Dobra wiadomość jest taka, że po jakimś czasie mi to przeszło, więc może i Wam wrażliwość na zapach alkoholu kiedyś się przytępi.

Odpowiedz
avatar googlewhack
1 1

@SmoczycaWawelska Z tym rozlewaniem to tak pół się zgodzę pół nie. Trzeba pamiętać, że taka kałuża zanim zostanie posprzątana, ktoś inny może w to wdepnąć. Pomijając wątpliwe walory zapachowe na butach, to w najgorszym przypadku ktoś się może pośliznąć- wystarczy, że będzie miał buty z gładką podeszwą. Opowiem Ci jak wyglądało sprzątanie w CC po seansie (rok mniej wiecej 2k15-2k16): Pomiędzy jednym filmem, a drugim było mniej więcej 4-5 minut na posprzątanie sali (dla 1 osoby). Czas się skracał jeśli ktoś jeszcze siedział na napisach ( nie wliczam filmów Marvela, te były uwzględnione czasowo). Na wyposażeniu mieliśmy tylko miotłę i szufelkę, bo kino chyba wychodziło z założenia, że nic się nie rozlewa, a tylko popcorn się kruszy. Spróbuj wytrzeć jakąkolwiek kałuże miotłą i szufelką xD biegło się wtedy do baru by dali ręcznik papierowy. Tylko ręcznik był najtańszy, turbo cienki i dostawało się tylko 2 listki , bo inaczej bar dostawał OPR, że zużywa za dużo. Kończyło się na tym, że to co człowiek tymi dwoma listkami zebrał to zebrał, resztę rozgarniało się miotłą na boki. Dopiero po ostatnich seansach, zamknięciu kina, wjeżdżała ekipa sprzątająca z odkurzaczami, mopami itd. Ogólnie patologia goniła patologię i nie zdziwi mnie jeśli dalej tak to tam funkcjonuje.

Odpowiedz
avatar justangela
2 2

@SmoczycaWawelska: ale nikt nie mówi o innym poczuciu estetyki czy emocji w filmie, tylko o debilach, dla których śmiech to zwyczajne darcie ryja na całą salę niezależnie od sytuacji na ekranie, no ich wszystko śmieszy (z nadmiaru alkoholu).

Odpowiedz
avatar justangela
3 5

Polecam kina studyjne,na ogół wśród widowni panuje większa kultura. Opcja druga: seanse długo po premierze i/lub w nietypowych godzinach (np niedziela a ciągu dnia). Uwielbiam kino, uwielbiam filmy, ale nic mnie tak nie wkur. jak bandy tępych Sebiksów żrących popcorn, siorbiacych piętnasto litrową colę tuż nad uchem przez cały seans w dodatkowym akompaniamencie bekania, pierdzenia, gadania, histerycznego śmiechu, debilnych komentarzy, telefonu, smrodu ze zdjętych butów i innych* (*właściwe wybierz).

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

@justangela: też zwykle chodzę długo po premierze i zazwyczaj większość sali pusta. Niestety czasem i tu się trafią debile, ale rzadko

Odpowiedz
avatar justangela
0 0

@szafa: polecam jeszcze seanse w środku dnia

Odpowiedz
avatar Ohboy
2 2

Też kocham chodzić do kina, ale chyba mam szczęście, bo rzadko trafiam na osoby, które źle się zachowują. A jak już trafiam, to też ciekawie, bo zazwyczaj są to osoby 40+. Miałam ostatnio "nieszczęście" być na seansie z klasą licealną i... najgorzej zachowywali się ich opiekunowie. Nastolatkowie czasami coś między sobą skomentowali po cichu (zrozumiałe), ale za to opiekunowie przez pierwsze 10 minut filmu dosyć głośno rozmawiali. Musiałam zwrócić im uwagę i chyba trochę ich zawstydziłam. I dobrze. ;)

Odpowiedz
avatar helgenn
0 0

Miałam polecić seanse VIP w Cinema City, ale widzę, że są dostępne tylko we Wrocławiu i Krakowie :(

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

W Irlandii czasami chodzę do kina i nie jest tak źle. Czasami ze sobą gadają, ale dość cicho. A na ogół nikogo nie słychać. Wyjątkami są niestety polskie filmy. Wtedy czasami się zdarzy jakiś głośny rodak. Ale to zależy od filmu. Lata temu poszedłem na jeden film Vegi (jego poprzednie filmy były ok, od tego zaczęło się dno, ledwo wytrzymałem do końca) i tu zdarzały się głośne komentarze. Ale jak byłem na "Sztuce Kochania. Historia Michaliny Wisłockiej" czy na "Weselu" Smarzowskiego, to było spoko.

Odpowiedz
avatar digi51
2 2

@pasjonatpl: Ja poszłam w Niemczech na jeden film Vegi - przyznam, że poszłam nie mając pojęcia kto zacz i jaką sztuką się para i bilety mi po prostu wpadły. Nie wiem czym byłam bardziej zażenowana, filmem czy zachowaniem ludzi, którzy w większości chyba z przypadku tam jednak nie trafili, bo zachowaniem doskonale wpasowali się w stereotyp osób lubiących ten rodzaj kina.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@digi51: Tak z ciekawości. Jaki to był film? Ja poszedłem na "Pitbull. Niebezpieczne Kobiety". Poprzedni, "Pitbulll. Nowe Porządki" był całkiem dobry, więc stwierdziłem, że pójdę. W końcu niezbyt często można iść na polski film w Irlandii. I to był ostatni film Vegi, jaki obejrzałem. Sądząc po zwiastunach, to teraz jest jeszcze gorzej.

Odpowiedz
avatar justangela
0 0

@pasjonatpl: filmy Vegi w kinie to porażka, problem w tym, że nikt nie wie dlaczego. Otóż powodem wcale nie jest brak zdolności aktorów / reżysera itp tylko fakt, że wersja kinowa to ścinek dwugodzinny z serialu, który ma jakieś 8 odcinków. Taaaaak, dokładnie. Kto wpadł na pomysł, aby z serialu, który jest pełnym wymiarem i w całości się klei powycinać "najlepsze" kawałki w dać na duży ekran to ja nie wiem... Wyobraźcie sobie dowolny dobry serial jaki lubicie i wybierzcie 30 procent, reszta do kosza. Będzie fajnie? No nie będzie. To nie miało prawa zagrać, niestety. Kasa wygrała, a Vega ma opinię debila. Ok, przyznaje że jego seriale są specyficzne i na bank też nie każdemu podejdą. Jest to klimat, który można polubić lub nie. Ale, uwierzcie mi, te seriale mają sens, całość treści jest spójna i to nie tak, że to kino dla idiotów w dresach.

Odpowiedz
avatar digi51
0 0

@pasjonatpl: Botoks...

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@justangela: Nie wiem. Od czasu tego filmu nie oglądałem nic Vegi. Kiedyś robił dobre seriale i niezłe filmy, przede wszystkim "Pitbull". "Służby Specjalne" też mi się podobał, choć nie jest tak dobry. "Pitbull. Nowe Porządki" to chyba ostatni dobry film Vegi. Ja poszedłem do kina na kolejny i był strasznie słaby. A nowsze to w sumie nie wiem, bo przestałem oglądać, ale ledwo daję radę obejrzeć zwiastuny.

Odpowiedz
avatar justangela
0 0

@pasjonatpl: miałam okazję obejrzeć któryś z jego filmów w wersji pełnej (serial) i skróconej (film) imam wrażenie, że oglądałam dwie różne rzeczy. Od tego czasu nawet nie zabieram się za filmy, oglądam serial. Jeśli spodobał Ci się klimat u Vegi to jest szansa, że serial podejdzie.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@digi51: Tak w sumie jak już jesteśmy przy polskich filmach, to niedawno byłem w kinie na "Chłopach". Jestem zachwycony. Normalnie wbiło mnie w fotel. Skoro jest w paru irlandzkich kinach, to w Niemczech też powinien być. W końcu tam mieszka jeszcze więcej Polaków. A zdecydowanie warto obejrzeć w kinie ze względu na animację, która dużo lepiej się prezentuje na dużym ekranie, i ścieżkę dźwiękową. co dużo lepiej brzmi w dużej sali z dobrym nagłośnieniem.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@digi51 Botoks był w irlandzkich kinach, ale nie skorzystałem. Na ogół oglądam zwiastuny nowości filmowych i ten ledwo dałem radę obejrzeć do końca.

Odpowiedz
avatar panna_ola
1 1

Bardzo polecam kino Wisła przy pl. Wilsona. Kameralne, fajny klimat i blisko z Bemowa :)

Odpowiedz
avatar ravn666
1 1

Dużo też chyba zależy od seansu. Byłem 3 razy (póki co) na Godzilla Minus One (jeden z najlepszych filmów tego roku, dla mnie z pewnością najlepszy), za każdym razem sala pełna - i za każdym razem pełna szacunku dla filmu. Nawet w chwili CAŁKOWITEJ ciszy, nie było NIC z widowni słychać (nawet popcorn ludzie jedli jakoś ciszej niż zwykle). Może po prostu dobrych filmów brakuje ostatnio?

Odpowiedz
avatar Nanatella
-1 1

Taaa, dziś nikt inny niż Ty nie wychodzi z założenia, żeby tak się zachowywać, aby nie przeszkadzać innym. Tylko Ty jeden starasz się nie przeszkadzać ludziom.

Odpowiedz
Udostępnij