Widzę, że rozpętała się dyskusja na temat przerw na papierocha w pracy i ewentualnie dodatkowego urlopu dla niepalących.
Pracuję w biurze firmy produkującej... w sumie nieważne co. Firma nieduża, 5 osób w biurze, produkcja plus magazyn, jakieś 25 osób w sumie. Produkcja i magazyn same chłopy, większość pali. W biurze trzy kobiety, dwóch facetów (w tym ja) - jestem jedynym palaczem. Fakt, średnio co dwie godziny wychodzę na papierosa, często wykorzystuje moment, że mam coś do załatwienia na magazynie i muszę przejść jakieś 200m, czasem wychodzę razem z szefem, gdy mamy coś do omówienia.
Gdy jedna z koleżanek przytoczyła skądś info o pomyśle dodatkowych urlopów dla niepalących, cała reszta przyklasnęła, oczywiście wjeżdżając na mnie, choć się nie odzywałem. Skomentowałem tylko, że ni mnie to ziębi ni grzeje, w końcu mnie nie dotyczy.
Ale tak sobie pomyślałem.
Koleżanka 1 - ciągle sprawdza w pracy telefon i to nie, że rzuci okiem czekając na ważną wiadomość, tylko co kilkanaście minut dostaje jakieś powiadomienia z fejsa czy innego instragrama i odrywa się od pracy na kilka minut pokazując wszystkim na około śmiesznego mema albo filmik z tańczącym kotem.
Koleżanka 2 - nie liczę, ale na oko jakieś 10 razy dziennie wychodzi do toalety- może chory pęcherz czy cokolwiek, nie moja sprawa, ale jak już idzie do toalety, to zawsze w drodze powrotnej idzie sobie zrobić kawkę/herbatkę - w sumie tłumaczyłoby to czemu ciągle musi do toalety latać, z każdej godziny jej pracy ucieka na to co najmniej 5-10 min.
Kolega - kasus koleżanki 1, co chwilę sprawdza telefon albo ze służbowego komputera sprawdza jakieś prywatne rzeczy typu "czy jeśli boli mnie ręka to mam raka" - oczywiście, dzieli się tym ze wszystkimi, poza tym ciągle zagaduje wszystkich na około na tematy prywatne.
Koleżanka 3 - chyba jedyna, która normalnie pracuje, odbiera jedynie przysługującą przerwę obiadową (jak i cała reszta też) i nie kłapie ciągle ozorem jak reszta, za co bardzo ją cenię.
Poza tym nie mogę się przyczepić jakości pracy kolegów, natomiast nie rozumiem, czemu mi wypomina się 5 min przerwy na papierosa raz na 2h, podczas gdy koledzy nawet częściej odrywają się od pracy i gdyby tak to zsumować, pewnie więcej mają tych przerw niż ja.
praca
Próbujesz nam powiedzieć, że pomijając przerwy na papierosa (i normalne przerwy) przez cały, calusieńki czas pracujesz? Każdą minutę?
Odpowiedz@Ohboy tak, ja tak. Palę. Jem przed laptopem. Jak ktoś jest leniem to raczej nie zrozumie. Ja jestem bardzo nadpobudliwym człowiekiem. Pracuje całe 8h i jedyne moje przerwy to papieros
Odpowiedz@iguana: Ja też. Z tym, że bez przerw na papierosa. Palę IQOSy wiec palę przy biurku nie odrywając się od pracy. Jedyne przerwy to toaleta. No to już siła wyższa
OdpowiedzJeszcze nie spotkałem człowieka, który pracowałby w biurze po 8 godzin bez przerwy. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że tacy ludzie praktycznie nie istnieją. Po pierwsze - tak długi czas skupienia jest dla zdecydowanej większości nieosiągalny, a nadpobudliwość może tylko sprawę pogorszyć, a nie poprawić. Po drugie - praca biurowa tego nie wymaga, bo liczba zadań do wykonania nie jest stała. Raz masz urwanie głowy, innym razem się nudzisz. Po trzecie - nie bez powodu na zachodzie popularne staje się skracanie czasu pracy bez straty efektywności. Ja wiem, że wielu Polaków przechodzi w Januszexach wieloletnie szkolenie z zakresu przysposobienia do niewolnictwa, ale w normalnych miejscach pracy ludzie rozumieją, że nie ma nic strasznego w przerwie na kawę, przejrzeniu Facebooka albo wykonaniu prywatnego telefonu. I robią tak wszyscy - od sekretarek po kierownictwo, a firmy jakoś z tego powodu nie upadają. Ważne jest, żeby nie zaniedbywać obowiązków.
Odpowiedz@Rudolf: typowa logika "ja i moje otoczenie tak robimy, więc wszyscy tak robią". Dokładnie to samo słyszę od złodziei - "przecież wszyscy tak robią, nie wierzę, że ty nie". A ja właśnie nie. I wierzę autorowi, bo są ludzie, którzy autentycznie cały czas pracują w pracy i sobie wyszukują robotę, nawet jeśli jej nie ma. Po prostu taki charakter.
Odpowiedz@szafa: Najwyraźniej różnica w doświadczeniach wynika stąd, że Ty otaczasz się złodziejami, a ja normalnie pracującymi ludźmi. A już serio mówiąc, przyczepiłaś się dowodu anegdotycznego we wstępie mojej wypowiedzi, zupełnie ignorując trzy argumenty poniżej, kiedy to one były jej sednem. Mam też poważne wątpliwości, czy "wyszukiwanie sobie roboty, nawet jeśli jej nie ma" można nazwać pracą, czy może raczej udawaniem pracy, często wynikającym z traumatycznych doświadczeń ze wspomnianych przeze mnie Januszexów ("bo co powie szef?"). Praca ma mieć sens. Ale OK, nie wątpię, iż niektórym WYDAJE się, że pracują bez przerwy, tylko obawiam się, że rzeczywistość jest inna. I stąd się potem bierze przekonanie, że "ja zapieprzam, a inni się lenią".
OdpowiedzW sumie dobrze, że z każdej godziny pracy ucieka jej 5 minut bo jeśli pracuje przy komputerze, to Kodeks Pracy jej taką przerwę na każdą godzinę gwarantuje (jeśli nie można jej zlecić w tym czasie innej pracy).
Odpowiedz@blaszka: Ale autor chyba też nie pracuje przy ręcznej maszynie do pisania, tylko przy monitorze, raczej. Jeśli wychodzi do magazynu, lub omówić coś z szefem - to chyba nie jest to przerwa w pracy, tylko wykonywanie konkretnych czynności z nią związanych. A wychodzenie co godzina do kibla, lub "na herbatkę" - to JEST przerwa w pracy. Jeśli tej pani taka przerwa się istotnie należy - to nie ma o czym mówić, byleby nie trwała ona dłużej niż 5 minut. Lub 10 minut co dwie godziny. Prywatne pogaduchy, "bawienie się" prywatnym telefonem - to też są przerwy w pracy. Zresztą zrozumiałe. Atmosfera w firmie nie powinna przypominać tej z obozów pracy. Zawsze potrzebna jest chwila wytchnienia i lekkiego luzu. Nikt nie będzie stał w drzwiach ze stoperem i sprawdzał, ile razy, który pracownik, i na jak długo zamyślił się patrząc w okno, a nie w monitor, lub w kwity. Nikt nie będzie liczył ile kawek/herbatek robiła sobie pani Zosia wychodząc do kuchenki, lub zaglądał przez ramię, czy Krysia robi na kartce jakieś służbowe notatki, czy listę zakupów/gości na sobotniego grilla. "Problem" osób palących w firmach - to jest DĘTY problem. Nikt nie lata na fajka co pół godziny. W przypadku autora - to są 3 (słownie TRZY) papierosy w ciągu pracy. Jeśli poświęca 5 minut na fajka - wykorzystuje swoje 15 minut przerwy. Jeśli zapali w trakcie marszu do magazynu, to wykorzystuje tej przerwy jeszcze mniej, bo marsz do magazynu, jako się rzekło, nie jest przerwą. Więc, drodzy niepalący, przestańcie ubolewać i utyskiwać, jacy to wy jesteście uciemiężeni i dyskryminowani w firmach z powodu swego niepalenia - bo to jest wielka gównoprawda. Jasne. Niepalący powinni dostawać dodatkowe urlopy, najlepiej tak ze dwa dni w miesiącu. I co jeszcze? Może dodatkową premię kwartalną za sam fakt swojego niepalenia? Ktoś mi mówił ostatnio, że w jego firmie osoby palące OD RAZU przyjmowane są do pracy z niższą pensją (nieoficjalnie, oczywiście) niż te, co szlugów nie jarają. HURRRA!
Odpowiedz@Armagedon: Wszystko zależy od tego, jak to rzeczywiście wygląda. A palący autor raczej nie jest dobrym źródłem tych informacji. Nie pracuję w firmie, więc mnie ten problem nie dotyka, ale ciężko mi uwierzyć w to, że poza przerwami na fajkę autor pozostaje w 100% skupiony na pracy (w przeciwieństwie do koleżanek xD). I czy 5 minut to faktycznie 5 minut..? A patrząc ogólnie na palaczy - autor może i wypala tylko 3 papierosy, ale są osoby, które palą paczkę lub dwie dziennie. Tzn. żeby była jasność - mi by raczej nie przeszkadzało to, że ktoś idzie sobie zapalić, jeśli nie miałoby to wpływu na mnie i moje zadania, bo nie uważam, że można wydajnie, ciągiem pracować przez tyle godzin. Po prostu takie minimalizowanie tego, ile trwają przerwy na fajkę i ile ich jest, w połączeniu z udawaniem, że poza tym pracuje się każdą sekundę, jest nieco zabawne.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 grudnia 2023 o 3:58
@Ohboy: Tak szczerze, to wprowadzanie jakichś spauszalizować kar dla palących albo nagród dla niepalących to bzdura. Ludzie są różnie, niezależnie od tego czy palą czy nie. Nikt nie jest w stanie skupić się przez 8 albo nawet 4 godziny cały czas na pracy i każdy potrzebuje co jakiś czas odpoczynku dla mózgu. Jeden pójdzie na fajkę, inny przejrzy fejsa, a jeszcze inny po prostu posiedzi w ciszy albo pójdzie zrobić sobie herbatę. Więc skoro jest tak oczywiste, że w ciągu każdej przepracowanej godziny kilka minut przypada na regenerację umysłu - dlaczego taka sraka jest o palenie? Ok, rozumiem, jeśli ktoś sobie urywa co godzinę 15 min na wyjście na papierosa i ploteczki. Natomiast jeśli ktoś jest po prostu leserem, który próbuje przetoczyć się przez dzień pracy, tak aby się nie narobić, to nawet jeśli nie pali znajdzie sobie na to sposoby. W ogóle wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach ocenienie wydajności pracownika bez kontrolowania ile de facto godzin przepracował, ile razy wyszedł na fajkę, ile razy do kibla, a ile razy zrobił sobie kawę, nie powinno być problemem. W jednej pracy od 8 do 17 wychodziłam na papierosa dokładnie 3 razy. Mój kolega 4-5 i czasami nie było go 20 min. W innej pracy miałam koleżankę, która nie paliła, ale przesiadywała ciągle na telefonie/w kuchnii/ przed lokalem plotując z sąsiadem. Zawsze mówiła, że nie ma co robić (no fakt, jak nie było gości, a lokal był już w 100% przygotowany to się obijało od ściany do ściany), ale szkoda, że jak prosiłam ją, aby wyszła na salę, bo chcę wyjść na papierosa to było wielkie oburzenie, że przecież w pracy jestem - niby półżartobliwym tonem, ale moje wyjście na 3 min na fajkę było problemem, jej przesiadywanie po 20 min w kuchnii - żaden problem.
Odpowiedz@digi51: A ja gdzieś powiedziałam, że takie kary mają być? Nie.
Odpowiedz@Armagedon: Wyjątkiem jest tylko przysłowiowe już w wojsku "kto pali ten ma przerwę, pozostali biegiem marsz" xD
OdpowiedzZawsze tam, gdzie pojawia się pewnego rodzaju przywilej, są osoby, które w danej sytuacji są pokrzywdzone. U mnie w pracy jest typiara, która co chwilę bierze wolne, "bo dziecko chore", "bo dziecka nie ma z kim zostawić", "bo dziecko to", "bo dziecko tamto". W tym samym czasie ktoś musi wykonać jej część obowiązków. Po fakcie nie usłyszy się od niej nawet "dziękuję", ale to już osobna kwestia. Nie wpadnie na to, że skoro jej często nie ma to mogłaby nie zostawiać spraw na ostatnią chwilę - przecież ona ma czas. Nie jest jedyną osobą w pracy, która ma dziecko, ale do tej pory nie zauważyła, że inni potrafią się zorganizować i nie brać wolnego co kilka dni. I w tym momencie bądź tą osobą, która ma ją zrozumieć, bo przecież ma dziecko, pracuj za nią i jednocześnie miej świadomość, że ty nie możesz rzucać wolnym na prawo i lewo, bo nie masz dziecka więc nie masz taryfy ulgowej. Jakby coś, nie jest samotną matką, dziecko nie choruje przewlekle a żłobki i przedszkola istnieją.
Odpowiedz@LolaLola: Ale ona przez to nie dostaje 100% wypłaty, prawda? Pewnie bardziej im się opłaca, żeby to ona wzięła wolne niż mąż (albo mąż nie chce brać, tacy też są). Dziecko nie musi być przewlekle chore, żeby często chorować.
Odpowiedz@Ohboy: Finansowo na krótką metę tak. Ale na dłuższą metę pokazywanie pracodawcy, że nie można na człowieka liczyć, to średnie podejście. Jeżeli nie jest samotną matką, to opieką należy się dzielić i tyle.
Odpowiedz@ICwiklinska: No tak, ale szkodzi w ten sposób głównie sobie. A LolaLola pisze tak, jakby ta babka robiła im to wszystko na złość. "opieką należy się dzielić i tyle" ładna teoria, tylko szkoda, że w praktyce różnie z tym bywa.
Odpowiedz@Ohboy: Nie twierdzę, że robi nam na złość. Wykorzystuje sytuację. Szkodzi głównie sobie? Robotę wszyscy za nią odwalą, ona ma wolne, a za chwilę i tak ma zamiar znowu zachodzić, więc 2 lata urlopiku.
Odpowiedz@LolaLola: Tak, szkodzi głównie sobie. To ona mniej zarabia i to ona będzie mieć na pieńku z szefostwem, co może się skończyć utratą pracy. Ciąża, poród i zajmowanie się noworodkiem to "urlopik"? Zwłaszcza, gdy ma się już jedno dziecko? Chyba sobie żartujesz. Siedzenie w domu z chorym dzieckiem to też żadna przyjemność. (I nie, sama nie mam dzieci, a nawet ich nie planuję.)
Odpowiedz@Ohboy: no nie wiem, czy glownie sobie, bo ktos inny robi jej robote, czyli jest przeciazony
OdpowiedzTy tez sprawdzasz telefon, pocztę, wysyłasz prywatne wiadomości, chodzisz do toalety i patrzysz sobie herbatkę. PLUS kręcisz 15-20 minutek na fajkę, pewnie minimum 5 razy dziennie.
Odpowiedz@LaKukaracha: Ooooo, wizjoner/ka... Chylę czoła, twa przenikliwość jest wielka. Wyszło szydło z worka i już wiemy, że autor nic innego w firmie nie robi, tylko jara, okupuje kibel, pije kawusie/herbatki, grzebie w telefonie, sprawdza swoją pocztę, uprawia jogging po terenie i plotkuje z szefem.
Odpowiedz@Armagedon: niektórym ludziom po prostu się nie mieści w głowie, że nie wszyscy robią tak, jak oni. Złodziejom też się nie mieści w głowie, jak można mieć szansę na kradzież i nie wykorzystać.
OdpowiedzJa mam z palaczami zgoła inny problem - zapach. W dużych pomieszczeniach to nie przeszkadza, ale pracować w małym biurze z kimś, kto 3-4 razy wraca z dworu śmierdząc fajką - niefajnie.
Odpowiedz@Cyraneczka: Najlepiej, jak od razy po fajku idzie do Ciebie i Ci bucha w twarz albo wsiada do Twojego samochodu. Niezapomniane przeżycie, a do tego zagrożenie dla Twojego zdrowia...
OdpowiedzJa nie rozumiem ludzi, którzy marudzą, że "palacze mają super, bo mają dodatkowe przerwy na fajkę, a ja-biedny-niepalący zaiwaniać muszę". Hint: bycie niepalącym jest łatwo uleczalne ;) Kup se paczkę szlugów w kiosku i zacznij palić, jak uważasz, że to tak fajnie, a nie narzekaj innym nad uchem.
Odpowiedz@SmoczycaWawelska: Ale pokrętna logika, bo tu chodzi o nagradzanie złych nawyków i robienia sobie przerw. Istnieje łatwiejsze i zdrowsze rozwiązanie - można wychodzić w tym samym czasie, co palacze, ale nie palić. Jak ktoś się przyczepi, to wskazać na palącego kolegę ;)
Odpowiedz@Ohboy: Ależ tu logika jest, parafrazując pewien film, "prosta jak w mordę strzelił", a mianowicie: bycie palaczem ma pewne zalety (możliwość zrobienia przerwy na fajkę*) i pewne wady (zwiększone ryzyko zachorowania na rozmaite choroby; koszt szlugów*). Jeśli ktoś uważa, że zalety przeważają, ergo opłaca się palić, to niech pali, na szczęście to jest jeszcze legalne. A jeśli ktoś uważa, że przeważają wady, to znaczy, że nie opłaca się palić, zatem bez sensu jest narzekać, że "palacze mają lepiej". *A zapewne również i inne, które w tej chwili nie przyszły mi do głowy - na swoje usprawiedliwienie dodam, że tytoniu nie palę, a jedynie mieszkam w zasmogowanym Krakowie i zażywam tabakę (okazyjnie i wyłącznie w czasie wolnym od pracy).
Odpowiedz@SmoczycaWawelska: To jest kontynuacja pokrętnej logiki, ponieważ palenie to wybór. Palacze świadomie ryzykują swoim zdrowiem, dlaczego mieliby mieć z tego powodu jakiekolwiek "bonusy" w pracy? Nie można tłumaczyć tego, że ktoś ma więcej przerw faktem, że jego nałóg może doprowadzić do choroby. No bez jaj. Jak ktoś jest przewlekle chory, to wtedy tak, może potrzebować więcej przerw. Ale to, że ktoś dąży do choroby, nie powinno być nagradzane. Znowu powtórzę, że dla mnie krótkie przerwy w pracy są ok, dla każdego. Tylko sposób, w jaki tutaj tłumaczą się palacze, jest śmieszny. "Ja palę, ale wszyscy, którzy nie palą, ciągle zajmują się prywatnymi rzeczami. A ja pracuję cały czas!!!"
Odpowiedz@Ohboy: Mam wrażenie, że się nie rozumiemy. "Palenie to wybór" - o tym właśnie piszę. I jak każdy wybór niesie za sobą pewne konsekwencje. I denerwują mnie ludzie, którym coś przeszkadza na tyle, żeby pomarudzić, ale nie na tyle, żeby coś zmienić. Zwłaszcza, gdy zmiana byłaby łatwa, a akurat ZACZĄĆ palić jest śmiesznie łatwo. Palisz? Nie narzekaj, że sporą część pensji wydajesz na szlugi. Nie palisz? Nie narzekaj, że nie masz przerwy na fajkę. Palisz i nie możesz przeżyć, że szlugi drogie? Rzuć palenie. Nie palisz i nie możesz przeżyć bez przerwy na fajkę? Zacznij palić. Po prostu jak ci nie pasuje coś, co (łatwo) możesz zmienić, to, do diaska, zmień to, zamiast marudzić! I bynajmniej nie dotyczy to tylko palenia. Jadasz pizzę na mieście? Nie marudź, że jest drożej niż gdybyś odgrzewał w domu pizzę z biedry. Jadasz pizzę odgrzewaną w domu? Nie marudź, że musisz myć talerze. Jadasz sałatę z ogródka, bo chcesz być fit? Nie marudź, że ci nie smakuje i że wolałbyś pizzę. Mogę takie przykłady mnożyć. Nigdzie nie twierdziłam, że palacze mają przerwy, bo nałóg może im zniszczyć zdrowie. Palacze mają przerwy, bo tak się utarło i tyle. Myślę, że palacz (w sensie autor historii), przytoczył te przykłady, żeby pokazać hipokryzję koleżanek: same robią sobie krótkie przerwy w pracy, a od niego wymagają, żeby tego nie robił. Bo to, że pracownik poświęca taką przerwę na wypalenie papierosa/wypicie kawy/pogapienie się w okno/przejrzenie facebooka/onanizowanie się w toalecie, to już NIE JEST sprawa współpracowników, tylko tegoż pracownika i jego pracodawcy. (No, jeśli pracownik zostawia po tej czynności bałagan, to jeszcze osób sprzątających.) PS: Tak, wiem, marudzę, że inni marudzą. ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 grudnia 2023 o 17:09
@SmoczycaWawelska: po twoich wypowiedziach wyraźnie widać że nikotynizm jest takim samym nałogiem jak narkomania, tak samo odbiera zdolność myślenia i oceny rzeczywistości
OdpowiedzI dlatego moja firma postawiła sprawę jasno - całkowity zakaz palenia na terenie zakładu. Chcesz, to dymaj za bramę 5 min w jedną stronę. I dobrze bo strefy palenia są stety niestety wyznaczone w dość strategicznych miejscach.
Odpowiedz@gawronek: Genialne, w ten sposób z 5 min przerwy na faję robi się 15 minut
OdpowiedzOni też cuchną tak jak ty?
OdpowiedzChyba każdy powinien być rozliczany ze swojej pracy. Jak ktoś wyrobi swoje obowiązki w 5h, to może się te 3h opierdzielać (udawać że pracuje). Jak toś pali, ma obstrukcję, czy nietrzymanie moczu i co chwila przerywa swoją pracę, ale mimo to się wyrabia - to nie ma problemu. Inna sprawa, że firma powinna promować zdrowy styl życia i zachęcać pracowników do niepalenia.
Odpowiedz@vylarr: Oj, nie doceniasz januszexów. Jeżeli się wyrobisz w 5h z robotą. To przyjdzie prezes-prezesów, szef-szefów, Janusz pośród Januszy i ci znajdzie kolejne zdanie. A że będzie ono bez sensu? Np. przygotowanie zamówienia na budowę na podstawie nieaktualnej dokumentacji, a nie faktycznych potrzeb, które to zamówienie całe trzeba będzie przerabiać? Albo przygotowanie "na zaś" dokumentacji powykonawczej budowy na podstawie projektu technicznego, który to nijak się ma do stanu na obiekcie? Oj, tam oj, tam. Płacę za 8 godzin pracy, to masz robić 8 godzin :)
OdpowiedzKlasyczny whataboutyzm, jedna z klasycznych metod manipulacji lub objaw ignorancji. To, że ktoś w godzinach pracy wychodzi na dymka, nie ma absolutnie nic wspólnego z tym, że ktoś inny w godzinach pracy siedzi w smartfonie, robi sobie 20 przerw na kawę po 15 minut każda czy załatwia sprawy prywatne. Albo umawiamy się na wykonanie roboty X w czasie Y (i wtedy można zrobić pracę w 6 godzin, a pozostałe 2 spędzić w dowolny sposób - czy to siedząc w mediach społecznościowych, czy to wychodząc na dymka), albo mamy pracować przez 100% czasu pracy (minus przerwy ustawowe) i wtedy ani nie wychodzimy na dymka, ani nie siedzimy w smartfonie. Tylko tyle i aż tyle. Na koniec koncept, który Cię zszokuje. Palacze również siedzą w smartfonach, chodzą ciągle do toalety, załatwiają prywatne sprawy itd.
Odpowiedz@Hideki: a ja rzucę kocept, który ciebie zszokuje - wyobraź sobie, że ten koleś rzeczywiście nie chodzi ciągle do toalety, nie załatwia swoich spraw, nie siedzi na fejsiku! Są tacy ludzie. Nie wszyscy są tacy jak ty.
OdpowiedzTo też im zacznij wypominać. Zresztą nie ma opcji, żeby człowiek przez 8h pracował z tą samą efektywnością. Jak po którejś godzinie zaczynasz wolniej wklepywać dane w komputer to co, wydłużamy czas pracy? :)
OdpowiedzNie palę, a jak jeszcze paliłam to było to w czasach full HO, więc na żadne przerwy fajkowe nie wychodziłam (używałam iqosa to się nie musiałam od laptopa odrywać). A mimo tego uważam, że przywileje dla niepalących są niesprawiedliwe. Jak ktoś wyżej napisał, najważniejsze, by każdy się ze swoją robotą wyrabiał. Jeśli ktoś nawet co godzinę wychodzi na fajkę, ale zrobi wszystkie swoje obowiązki to czemu ma być gorzej traktowany od kogoś, kto nie pali, ale się nie wyrabia? Aha, dodam jeszcze, że dodatkowe urlopy dla niby niepalących mogłyby być pięknym polem do nadużyć. Gdybym była dalej paląca i w mojej pracy byłby taki urlop to oczywiście, że bym skłamała, że nie palę, a do pracy brała saszety nikotynowe.
OdpowiedzDlatego ja tam się nie czepiam nikogo. Sama nie palę, za to mam problem wieczny z pęcherzem (zresztą dzięki pracy właśnie) i w gorsze dni potrafię spokojnie z 10 razy pójść do kibla albo i 20, jak już jest kryzys.
Odpowiedznie popłacz się xD
OdpowiedzTylko i wyłącznie w trosce o Ciebie! Ile lat potrzebujesz aby zrozumieć , ze PALENIE ZABIJA ??? Oglądanie głupich filmków moze ogłupia ale to NIE TRUCIZNA! Zastanów się nad sobą! :)
OdpowiedzZapewniam cię że te koleżanki mniej cuchną...
Odpowiedz