Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Tyle ostatnio w telewizji mówi się o przemocy wobec dzieci i o…

Tyle ostatnio w telewizji mówi się o przemocy wobec dzieci i o tym aby reagować. Tylko po co, skoro nikt nie reaguje dalej?

Wynajmowałam mieszkanie na granicy dobrej i złej dzielnicy. Miałam różnych sąsiadów - miłych staruszków, studentów i osoby, które, nazwijmy ich przyjacielsko, zwiedzały pewne ośrodki zamknięte dla ogółu społeczeństwa.

Nade mną mieszkanie wynajęła rodzina z dzieckiem, na oko 2-3 letnim. I skończyła się sielanka. Awantury od rana do nocy, krzyki, trzaskanie drzwiami. Właścicielka mieszkania nic sobie z naszych upomnień nie robiła, bo to jej bratanka wujka syn z rodziną i my się na nich uwzięliśmy.

Awanturom i krzykom rodziców wtórował płacz dziecka. Dziecko prawie nie mówiło, komunikowało się płaczem, a sama byłam świadkiem, jak jego ojciec pieszczotliwie go upominał : Nie biegaj jak debil, bo się wypie... i ryj rozje...

Dziecko matki się kompletnie nie słuchało. Sąsiadka widziała jak kiedyś dziecko ugryzło ją do krwi, bo nie chciało wsiąść do wózka.

Podczas jednej pijackiej imprezy, w mieszkaniu była bójka. Zgłosił ją sąsiad mieszkający naprzeciwko patusów. Nim przyjechała policja, matka uciekła z dzieckiem i wróciła, jak dostała sygnał, że policja odjechała. Podejrzewaliśmy, że wszyscy byli pod wpływem. Nikt nie zadał sobie trudu poszukania dziecka, mimo że sąsiad zgłaszał, że jest bójka, a w mieszkaniu mieszka małe dziecko.

Sąsiedzi zgłaszali ich zachowania do spółdzielni, a spółdzielnia do służb, które "uchybień nie zarejestrowały".

Kiedyś sąsiad patus wyprowadził się na kilka dni. Mamy bardzo cienkie ściany, jak to w bloku z PRL i usłyszałam jak w nocy dziecko poszło do mamy zapłakane, bo chyba śnił mu się koszmar. Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, następnie krzyk matki na dziecko, że po co ją budzi. Większy płacz dziecka, trzaśnięcie drzwiami w drugim pokoju i walenie w nie rękami z krzykiem: "mama".

Wkurzyłam się, zadzwoniłam na policję, bo nie będę ryzykować, że patusiara zrobi mi krzywdę, skoro własne dziecko traktuje jak szmatę. Nie mam żadnego mężczyzny, aby poszedł ze mną. Zanim policja przyjechała minęła ponad godzina. Nie odnotowali śladów fizycznej przemocy, a na moją uwagę, że to maltretowanie psychiczne, uśmiechnęli się, że to może tak brzmieć zza ściany, ale dziecko jest czyste, bez siniaków, to oni podstaw do interwencji nie mają.

Krótko po tym sąsiedzi się wyprowadzili, bo w ich ocenie, to my, inni sąsiedzi, nie dawaliśmy im żyć. Bez powodu zgłaszaliśmy na służby i do spółdzielni, a oni normalnie żyli, jak ludzie.

Mam tylko nadzieję, że ktoś dziecko potraktuje na serio, gdy pójdzie do przedszkola i podejmie interwencję. Nam się nie udało.

by ~Ksksnzianajz
Dodaj nowy komentarz
avatar Rumpersztycka
12 14

Az krew mnie zalewa jak czytam takie histoeie. Na starym mieszkaniu tez mialam taka sytuacje. Obok mojego bylo mieszkanie socjalne. Rozne rodziny tam mieszkaly, ale osttni to byl samotny ojciec z dwoma synami w wieku przedszkolnym.Jak on sie wydzieral na te dzieci to caly blok slyszal. Caly czas krzyki i placz chlopcow.Raz moj maz "porozmawial" z nim po mesku w parku to spokoj byl przez tydzien. w koncy zadzwonilismy na socjal i uprzedzilismy innych sasiadow ze moga miec wizyte w tej sprawie. wszyscy byli zachwyceni,ale jak przyszlo co do czego to nikt nic nie slyszal.W Szwecji tak strasza tym socjalem ze niby bez powody dzieci odbieraja, ale osobnikow z bliskiego wschodu chyba to nie dodyczy.Za nim co kolwiek zrobili facet ulotnil sie z dziecmi i nawet niczego z domu nie zabral.Cale szczescie ze juz tam nie mieszkam.

Odpowiedz
avatar livanir
16 16

Policja ogólnie niewiele chce robić. Kiedyś po kłótni i wyzwiskach przez matkę chciałam wyjść z domu (koniec lata, godzina ok 19) by ochłonąć. Zabroniła mi. Mimo to chciałam trochę pobyć sama(pokój 2x4 m dzielony z dwoma braćmi i bez drzwi) i i tak postanowiłam wyjść. Matka złapała mnie za włosy i rzuciła/pchnęła na szafkę. Policja przyjechała wezwana przez mojego kolegę- stwierdzili, że miała prawo, bo jak inaczej miała egzekwować zasady. Czy coś takiego.

Odpowiedz
avatar ICwiklinska
1 3

@livanir: Mam nadzieję, że to było jakieś kilkanaście lat temu... Bicie dzieci jest niezgodne z prawem od 2010 roku, w 1993 ratyfikowaliśmy Europejską Konwencję Praw Człowieka, gdzie też było to zakazane. Jeżeli Policja wyskoczyła z takim tekstem, to łamała prawo, pomijając już zwykłą ludzką przyzwoitość.

Odpowiedz
avatar Morog
4 4

Masz na pewno urządzenie zwane smartfonem, ona ma opcję nagrywania dźwięku.....

Odpowiedz
avatar szafa
0 0

@Morog: No i...? Policja jak miała w dupie, tak będzie mieć w dupie.

Odpowiedz
avatar digi51
9 11

Takie sytuacje są trudne. Czasem jest cienka granica między rodziną z problemami, a przemocowymi patusiarzami. Niestety, skoro policja przyjechała na miejsce i nie stwierdziła nic, w sensie ani wrzasków na dziecko ani śladów pobicia - to oni nie są od tego, aby wyrokować czy baba jeszcze 5 min wcześniej wyzywała dziecko od ujów i je szarpała, czy tylko doszło do jakiejś nerwowej sytuacji, gdzie podniosła na dziecko głos, a sąsiadka zza ściany nawet z czystej złośliwości zadzwoniła na policję. Tak szczerze, to idioci dający w internecie rady typu "jak ci bachory sąsiadów hałasują bawiąc się, to dzwoń, że rodzice się nad nimi znęcają" ponoszą jakąś część winy za to, że potem policja podchodzi do takich zgłoszeń jak podchodzi. Natomiast w takich sytuacjach - albo wielu sąsiadów zgodnie potwierdza, że są to sytuacje częste i nie jest to zwykłe podnoszenie głosu w nerwach, a maltretowanie psychiczne albo sytuacje się nagrywa. Ja wiem, że dla większości ludzi jednorazowy telefon na pały to jedyne co chcą/mogą/są gotowi zrobić, ale trzeba też zrozumieć, że funkcjonariusze po pierwsze muszą działać według procedur, po drugie są tylko częścią tej całej machiny, po trzecie nie mogą nikogo aresztować, dlatego, że sąsiadka twierdzi, że coś słyszała.

Odpowiedz
avatar didja
-3 5

@digi51 No, nie. Nie ponoszą ani grama winy. Ponoszą ją wyłącznie ci, którzy maltretują dziecko, i nazywajmy rzeczy po imieniu. Natomiast policjant nie miał racji. Dziecko maltretowane nawet "tylko" psychicznie mogą odpowiedzieć typową reakcją traumatyczną, jaką jest dysocjacja. W przypadku dysocjacji strukturalnej (dysocjacyjne zaburzenie tożsamości) jest to trwałe, zwykle ciężkie uszkodzenie ciała/trwały poważny rozstrój zdrowia. A rzekłabym, że wręcz epigenetyczny, bo wpływa również na założenie rodziny.

Odpowiedz
avatar digi51
6 6

@didja: Przeczytaj dokładnie. Nie napisałam, że ponoszą winę za maltretowanie dzieci, tylko przyczyniają się do tego, że takie zgłoszenia są traktowane sceptycznie. Podobnie jak złote rady typu "oskarż byłego o gwałt" albo "jak cię wkurza szef, to zgłoś, że cię dyskryminuje, bo jesteś kobietą/facetem/czarny/biały/homo/hetero" To działa na szkodę osób, ktore naprawdę są ofiarami takich przestępstw, ponieważ powoduje, że procent fałszywych oskarżeń jest większy. I podobnie jest z maltretowanymi dziećmi. Jeśli na X wezwań do znęcania się nad dzieckiem Y okazuje się być pokłosiem sąsiedzkich potyczek i głośną zabawę dzieci, to przy każdym kolejnym automatycznie bierzesz pod uwagę, że sąsiad się mści albo zmyśla.

Odpowiedz
avatar digi51
8 8

Ale dodam jeszcze, że taką rodzinę należy mieć na oku i każde zgłoszenie czy też sąsiadów czy np. nauczycieli w szkole, powinno być traktowane jak chociażby poszlaka. Niestety, najlepiej byłoby gdyby nie była to zawsze ta sama osoba, bo wtedy faktycznie powstaje podejrzenie, że dana osoba może mścić czy po prostu chce komuś zatruć życie.

Odpowiedz
avatar helgenn
4 4

Kilka miesięcy temu była głośna sprawa skatowanego do śmierci Kamilka. I wtedy było chwilowe larum, że to już ostatni przypadek, teraz to się zmieni. Doświadczeni ratownicy, pedagodzy i lekarze mówili wtedy, że co kilka lat taka medialna tragedia się wydarzai nie zmienia się nic. W przedszkolu prawdopodobnie niewiele zdziałają. Mogą zgłosić uwagi rodzicowi (a niektórych sami się boją), który przecież nie pójdzie do psychologa. Później w systemie szkolnym dziecko staje się niewidzialne, pomijane i wykluczone. No chyba, że trafi na naprawdę zaangażowanego pedagoga, który będzie chciał i mógł mu pomóc.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-4 4

Ode mnie minus za seksizm w historii. W przypadku rozmowy z sąsiadką, w razie ewentualnej bójki mężczyzna stoi na przegranej pozycji, wszyscy zakładają że to on zaatakował ją. W przypadku dwóch kobiet można liczyć na to, że służby zareagują uczciwie. Więc jeśli bałaś się że sąsiadka patuska zareaguje agresywnie, to albo powinnaś właśnie iść bez mężczyzny, żeby nie narażać go na zniszczenie życia przez polski system prawny, albo cóż, uważasz że życie mężczyzn, ich wolność i reputacja są bezwartościowe. Albo nie myślisz, co robisz. Żadna z tych opcji nie świadczy o tobie dobrze.

Odpowiedz
Udostępnij