Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pisałam tu kiedyś o naszym piekielnym IT w piekielnej korporacji. Jak ktoś…

Pisałam tu kiedyś o naszym piekielnym IT w piekielnej korporacji.
Jak ktoś jest ciekawy to tu:

https://piekielni.pl/89176

A niedługo potem mieliśmy okazję się przekonać, że w parafrazie starego porzekadła "szanuj informatyka swego, możesz mieć gorszego" wiele jest prawdy.

Nasza korpo, surfując na fali oszczędnościowego outsourcowania usług, postanowiła rozpirzyć nasz holenderski, nadworny dział IT na cztery wiatry. Zwolniła w sumie dobrych informatyków, którzy projektowali i utrzymywali systemy, na których pracowaliśmy i podpisała umowę z hinduskim IT supportem, stacjonującym gdzieś w dalekich Indiach. Połowę tańszym, niż nasze, europejskie.

No i się zaczęło. Pomijam już zwyczajny kłopot w dogadaniu się z nimi. Posługiwaliśmy się, oczywiście, wszyscy językiem angielskim, niemniej jednak ich hinduski angielski miał taki akcent, że dogadywaliśmy się trochę jak po japońsku.

Nasza kochana korpo niestety z jakichś sobie tylko znanych względów nie zadbała o to, aby odchodzący w Holandii informatycy pozostawili instrukcje do systemów. Mogło być też tak, że holenderscy informatycy, którzy systemy tworzyli, specjalnie coś w nich umieszczali tak, żeby tylko oni umieli usterkę usunąć. Tego nie wiem, nie znam się na tym i nie chcę rzucać podejrzeń. Fakt jest taki, że z chwilą przejęcia IT supportu przez hinduskich kolegów, systemy zaczęły się walić na maksa, wciąż coś nie działało jak trzeba. Nie powiem, Hindusi się starali i robili, co mogli. Niewiele jednak mogli bez dokumentacji. I chyba niewiele z naszych systemów rozumieli.

Generalnie dłużej wisieliśmy na infolinii supportu IT niż efektywnie pracowaliśmy.

Clou tej historii stanowi zdarzenie, którego głównym bohaterem był nasz szef - dyrektor zarządzający na Polskę.

Pewnego ranka okazało się, że nasz szef nie ma dostępu do internetu. My wszyscy mieliśmy, wiec nie była to na pewno kwestia serwera czy dostawców zewnętrznych. Coś z komputerem szefa. Szef posprawdzał dokładnie ustawienia wifi w swoim laptopie, dla pewności podpiął też kabelek, zastosował troubleshooting, zrobił kilka innych rzeczy, na których się znał ale nic. Skoro wyczerpał swoją wiedzę, zadzwonił na nasz hinduski IT support, odczekał melodyjkę, połączył się z doradcą, wyłuszczył problem językiem prostym i zrozumiałym, po czym otrzymał profesjonalną poradę:

"If you want to have a connection, please, connect you connection to the connection"

Czy kogoś to zdziwi, że polski oddział przestał istnieć w przeciągu dwóch lat od rozpirzenia holenderskiego IT?

biuro it

by KatzenKratzen
Dodaj nowy komentarz
avatar Face15372
19 21

Kto nie rozmawiał z hinduskim supportem, ten nie zna życia xD.

Odpowiedz
avatar PodniebnyKartofel
12 16

Ach...ta "Incredible India!" Opowiem wam historie, ktora sam uslyszalem od jednego taksowkarza podczas kursu miedzy Pune i Mumbaiem. Daje pelen przeglad indyjskich zwyczajow i wydaje mi sie ze dobrze wyjasnia na koniec problem z jakoscia IT. Otoz moj taksowkarz powiedzial mi ze sie zeni. A poniewaz droga byla dluga, to powiedzial mi tez troche wiecej. Poczatkowo nie byl taksowkarzem, tylko kierowca ciezarowki. Ale czas sie bylo zenic, a rodzice ewentualnych kandydatek odrzucali go z powodu tego ze caly czas byl w rozjazdach, wiec musial to porzucic. Dokladniej to wygladalo tak, ze glowa rodziny (jego starszy brat, bo jego ojciec juz nie zyl) kazal mu zostawic stara prace i sam wyszukal mu nowa. On podobno nawet z nikim w nowej firmie nie rozmawial. Jego zarobki w calosci, przekazywane sa na konto, ktore zalozyl mu brat, ale on nie moze ich ruszyc - brat wydziela mu kieszonkowe. Zalatwiwszy te sprawe, udali sie z bratem i matka w rodzinne strony ich niezyjacego ojca i zaczeli chodzic w swaty. U nich akurat zwyczaj jest taki, ze jesli kawaler podoba sie rodzinom panny, to rodzice panny mlodej daja jakies drobne pieniadze kawalerowi. Jesli uczucie jest obustronne druga stronna odwzajemnia podarunek. Ale to obustronne uczucie, to oczywiscie miedzy rodzicami. Taksowkarz powiedzial doslownie "W koncu mamie spodobala sie jedna kandydatka, co mnie zaskoczylo, bo mnie tez sie spodobala". I teraz dochodzimy do indyjskiego IT. Brat taksowkarza pracowal jako informatyk...i w ramach ustalen okolomalzenskich obiecal wkrecic przyszla zone do pracy programistki w firmie w ktorej pracuje. Tak wiec, troche zrozumienia dla indyjskich informatykow - moze akurat sa myslami zajeci organizowaniem slubu dla brata, a moze w ogole sa informatykami tylko dlatego, ze pochodza z regionu ojca taksowkarza i matka taksowkarza uznala ich za dobry material na zone...

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
4 4

@PodniebnyKartofel: To rzeczywiście jakoś mogłoby tłumaczyć genialną radę, którą dostał szef :)

Odpowiedz
avatar iks
13 13

Induskie IT powinno być zdelegalizowane. Hinglisz, 0 wiedzy. Zamykanie zgłoszeń bez powodu. Zamykanie zgłoszeń bez rozwiązania, ewentualnie zamykanie bo on się nie zna, ale zamyka bo premii nie dostanie. Polecam profil Cali - Patoinformatyk. Koleś z powodu pracy z Rajeshami się rozpił, ale do dziś wrzuca ciekawe historie jak to Hindusi potrafią skasowac główny serwer i zamknąć ticket bez powodu.

Odpowiedz
avatar pigmaster
0 0

@iks: Kiedys pracuje na infolinii dzwoni klient, ze on ma numer zgloszenia i ze co sie z tym dzieje, otwieram a tam nie dosc ze byl zapisany tylko ze dzwonil - co telefon wypelniane i moglo stac sie zgloszeniem, i w tresci wyczerpujacy opis sprawy: "Hello"

Odpowiedz
avatar Bryanka
10 10

Jak słyszę sformułowanie "hinduski support", to robi mi się słabo. Zawsze staram się być miła, ale zazwyczaj za cholerę nie mogę ich zrozumieć, a oni się wtedy denerwują.

Odpowiedz
avatar tvh
9 9

@Bryanka: Ciesz się że nie słyszałaś "hinduska księgowość", tu nawet sole trzeźwiące nie pomogą...bardziej pod horror może to podejść :-(

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
1 1

@tvh: ja bym posłuchała chętnie:) o co chodzi

Odpowiedz
avatar niepodam
8 8

Miałem ostatnio rekrutację prowadzoną przez hinduskiego specjalistę. Po tym, jak nie byłem w stanie zrozumieć trzeciego z rzędu pytania, jakie mi zadał stwierdziłem, że nie jestem zainteresowany pracą w tej firmie.

Odpowiedz
avatar Hideki
1 1

@niepodam: Mnie targetuje ich całe mnóstwo rzekomo dla firm w Polsce, w Niemczech czy w UK. W to ostatnie jeszcze jestem skłonny uwierzyć, ale parę lat mieszkałem w Niemczech i wiem, jak tam wygląda rekrutacja, dlatego wszystkim Hindusom uprzejmie dziękuję za zainteresowanie. Indie są światową stolicą scammerów nie bez powodu.

Odpowiedz
avatar niepodam
0 0

@Hideki ja pracowałem z Hindusami pracującymi w Niemczech. Niezapomniane przeżycie. To, że nie spuściłem na drzewo rekruterki, gdy usłyszałem, że rekrutację techniczną będzie prowadził Hindus tłumaczę jedynie chwilową desperacją.

Odpowiedz
avatar jan_usz
0 0

Niestety w branży supportu IT, cena czyni cuda. Obsługa przez polską firmę jest 2x tańsza niż z zachodniej europy, a obsługa Hinduska jest znowu 2x tańsza niż przez firmę z Polski. Pracuje w świeci IT od kilkunastu lat, zarówno w Polsce jak i tzw Europie zachodniej, i wszędzie panuje mit że w IT zarabia się dobre pieniądze za lekką robotę i że w IT panuje gorączka złota i zatrudniają każdego kto im się nawinie. A prawda jest taka że próg wejścia do branży jest wysoki, wymagania są jak u prywaciarza w PRL, 25 lat+10 lat praktyki. Nikt nie zatrudni kogoś z ulicy do tak prostej i mało krytycznej roboty jak Junior Project Manager (do wypełnianie excelka z postępem pracy i raportowania) albo Junior Tester (do wykonywania testów wedle instrukcji którą by umiał wykonać nastolatek). Wszędzie do takich stanowisk są brani ludzie z polecenia, z lokalnej grupy językowej a czasem nawet z "odpowiednio" brzmiącym nazwiskiem. Nawet w krajach multi-kulti, lgbtxyz i równości płacowej kobiety mają duże problemy ze znalezieniem pracy w IT, więc wcale mnie nie dziwi że w jakiś tam Indiach koniecznie było polecenie kogoś do pracy.

Odpowiedz
avatar Hideki
0 0

@jan_usz: Zależy od firmy, zależy od działu. W niektórych firmach/działach wolą brać zielonych, nieskażonych złymi nawykami ze studiów czy z innych firm. Korpo, w którym pracowałem, do niektórych działów brało jak leci, po czym były 2 tygodnie szkolenia z konkretnych narzędzi i procedur, a przez następne 3 miesiące pracownik się docierał i potem był w większości scenariuszy samodzielny.

Odpowiedz
avatar PodniebnyKartofel
0 0

@jan_usz: Powaznie istnieja gdzies stanowiska "Junior PM"? Dla mnie albo jestes Project Manager z odpowiedzialnoscia za projekt albo nie. I zawsze myslalem, ze sciezka jest podobna, tzn ze zaczynasz jako czlonek, potem team lead, potem project manager, potem ewentualnie portfolio manager. Ale junior project manager? To ktos wchodzi tak z ulicy bez doswiadczenia na poprzednich etapach (nie mowie ze koniecznie w tej samej firmie) i od razu na kierowanie projektem? To co to za projekty sa? Wiazania sobie poprawanie sznurowadel? Wedlug mnie jak ktos dopiero zaczyna jako Project Manager (po sprawdzeniu sie na poprzednich etapach) to ewentualnie powinien dostac mentora i dokladne wytyczne z PMO.

Odpowiedz
avatar niepodam
0 0

@PodniebnyKartofel: tak, miałem już kilku takich PMów. Albo byli bezużyteczni (pół biedy) albo przeszkadzali.

Odpowiedz
Udostępnij