Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia o psie na placu zabaw wywołała luźne skojarzenia ze wspomnieniami sprzed…

Historia o psie na placu zabaw wywołała luźne skojarzenia ze wspomnieniami sprzed paru.

Mieszkałam wtedy u rodziców na obrzeżach miasta. O ile na uczelnię dojeżdżałam komunikacją miejską, tak do pracy, którą miałam znacznie bliżej domu, jeździłam rowerem. Jedyna sensowna droga prowadziła na jakimś tam odcinku przez polną drogą. Łąka czy jak kto woli pole było popularnym miejscem spotkań właścicieli psów.

O ile w 90% nie było z nimi żadnego problemu (psy albo nie reagowały na rower albo właściciele szybko je przytrzymywali, rzadko zdarzało się, że pies mnie gonił, a większość jeśli doszło do takiej sytuacji to mnie przepraszała).

Ale oczywiście były wyjątki. Konkretnie trzy. Trzy urocze panie, które zawsze przebywały tam razem, zawsze stały przy sobie skulone i plotkowały, podczas gdy pieski wesoło sobie biegały. Niestety, szczególnie jeden z tych psów bardzo źle reagował na rower (a może nie tylko, w sumie nie wiem) i za każdym razem rzucał się do pościgu, czasem dwa pozostałe razem z nim, ale jakoś nie zawsze. Żadna z kobiet nigdy nie przeprosiła, nigdy nie zainteresowała się tym co się stało, jedynie flegmatycznie przywoływały swoje psy. Na szczęście ten najbardziej agresywny pies nie był za duży, miał krótkie nóżki, więc na ogół udawało mi się przyspieszyć i nieco od niego oddalić, gorzej jednak, gdy jego kumple, więksi i szybsi przyłączali się do pościgu. Raz niestety skończyło się to tym, że spadłam z roweru i na szczęście psy chyba się tego przestraszyły, bo nie ośmieliły się podejść, a jedynie nadal oszczekiwały z pewnego dystansu.

Gdy w końcu kobiety się zjawiły zabierając psy, zrobiłam tym razem awanturę. A co usłyszałam?
- Ale ja już pani mówiłam, żeby tu pani rowerem nie jeździła, my tu z psami chodzimy, niech sobie pani jeździ gdzie indziej, ja tam za psem łazić nie będę, pani może sobie osiedlem pojechać.

Zadzwoniłam wtedy na policję, oczywiście baby ulotniły się w mig, a policja nie ustaliła danych. Plus jest taki, że więcej na nie trafiłam, może zmieniły miejscówkę.

pies rower

by ~olakrakowska
Dodaj nowy komentarz
avatar hrzo
8 8

Parę lat temu gaz pieprzowy był już dostępny w sklepach. Problem rozwiązałby się po pierwszym użyciu.

Odpowiedz
avatar xpert17
7 9

@hrzo: gaz pieprzowy "był już dostępny w sklepach" ponad 30 lat temu

Odpowiedz
avatar hrzo
4 4

@xpert17: Bez oświecenia przez xperta pewnie bym nie wiedział. xD Pierwsze zdanie wpisu to "Historia o psie na placu zabaw wywołała luźne skojarzenia ze wspomnieniami sprzed paru." Zakładam z kontekstu, że ma być parę lat, więc tego dotyczył komentarz.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
9 9

Te kilka procent właścicieli psów (na szczęście coraz mniej, ale nie da się tego na 100% wyplenić), jest niewiele mądrzejsza od swoich podopiecznych, a niestety najwięcej rzutują na opinię o wszystkich właścicieli psów.

Odpowiedz
avatar sapphire101
5 5

@rodzynek2: mega często widzę zwłaszcza młode osoby z psiakami, które widząc zbliżający się rower od razu ściągają smycz i pilnują psa, żeby ten nie wybiegł przypadkiem (nawet z ciekawości) na drogę. Często robią to, mimo że pies jest ewidentnie niezainteresowany i po prostu "przystosowany" do takich sytuacji na spacerze. Najgorzej jak trafi Ci się paniusia z Pimpusiem "on się tylko bawi", albo "ja mam prawo tu chodzić z psem", albo jakakolwiek kombinacja powyższego. Czasem człowiek się zastanawia dlaczego nie ma egzaminów na posiadanie psa, bo ewidentnie nie każdy powinien mieć zwierzaka, nawet chomik dla takiego to za dużo.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
6 6

No i sama jesteś sobie winna... po grzyba jeździłaś do pracy sensowną drogą xDDDD

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

Tu wielbiciele psów mnie znienawidzą, ale kiedyś też miałem problem z psem, który źle reagował na rower i próbował gryźć moją nogę i wbiegał mi pod koła. Przestał, jak pewnego razu rozpędziłem się na maksa i wystawiłem nogę jak biegł. Po prostu z dużą siła dostał z buta. Nie wiem, czy rzucał się na innych rowerzystów, ale ode mnie trzymał się z daleka.

Odpowiedz
Udostępnij