Piekielna historia dla odmiany - z policji. Ostrzegam - długa, bo i rozciągała się na ponad rok.
Moja współlokatorka od ponad roku ma pewien problem: stalkera. Nieznany nikomu osobnik (nie wiemy jeszcze, kto to jest) zaczął jej przysyłać kwiaty. Gest miły, jakkolwiek lekko niepokojący: bukiety kosztowały po kilkaset złotych, a nikt z naszych znajomych (jesteśmy studentkami) nie ma dostępu do takich pieniędzy.
Poczty kwiatowe nie chciały ujawnić danych tajemniczego Ktosia. Co gorsza, trzy miesiące później zaczęły się notoryczne włamania na konta pocztowe, komunikatory, serwisy społecznościowe współlokatorki. Ktoś czytał jej maile, zmieniał statusy, ustawienia, zdobywał informacje z prywatnych rozmów... Zmiany haseł, numerów, format dysku - nic nie podziałało.
We wrześniu namówiłam ją, żeby poszła z tą sprawą na policję (była w nieciekawej sytuacji osobistej i zdrowotnej, a tajemniczy prześladowca dodatkowo wytrącał ją z równowagi). Poszłyśmy na komendę. Przyjął nas pan [P]olicjant z wyraźnie zaznaczonym brzuszkiem.
[P] - Proszę pani, policja nie zajmuje się takimi sprawami. Nie mamy takiej możliwości. Poza tym, te kwiaty to takie romantyczne jest, powinna się pani cieszyć (!), że ktoś się tak panią interesuje!
Mimo naszych tłumaczeń i próśb zostałyśmy z komendy wyproszone z kwitkiem.
Sytuacja się utrzymywała. Współlokatorka zaczęła dostawać inne prezenty (np. płytę, o której napisała na Facebooku), co gorsza - jej znajomi, w tym były chłopak, zaczęli dostawać maile z pytaniami o jej prywatne sprawy, podpisane przez naszego trzeciego współlokatora! (Który, zaznaczam, ze wszystkimi tymi sprawami był zaznajomiony i pytać o nic nie musiał). Do jej rodziców w miejscowości oddalonej o kilkaset kilometrów dotarł z kolei anonim opisujący dokładnie jej życie uczuciowe, zdrowotne i, tak tak, erotyczne. Dziewczyna się załamała, a ja znowu zaciągnęłam ją na policję. Na "recepcji" siedział ten sam policjant. Znowu zostałyśmy spławione, a jedyną radą, jaką nam dał, było "zapytajcie kolegów, może któryś się przyzna".
Minęło kilka miesięcy. Dziewczyna była w rozsypce, dostała nerwicy, jej związek wisiał na włosku. W lutym ostatecznie zamknęła się w pokoju i nie chciała wyjść przez kilka dni. Musiałam wezwać patrol policji, który przyjechał z karetką. Wyprowadzili ją z pokoju i zabrali prosto do szpitala psychiatrycznego - była w stanie, w którym nie mogła nawet mówić.
Gdy wyszła po obserwacji, poszliśmy na policję we trójkę - ona, ja i nasz trzeci współlokator. Przynieśliśmy ze sobą papiery ze szpitala, wydrukowane screeny z naszych prywatnych informatycznych poszukiwań (obrazy przesyłu danych, numery IP, screeny z włamań itp).
Za ladą znowu policjant z brzuszkiem i sytuacja się powtarza - mimo podetknięcia mu pod nos papierów, on uparcie twierdzi, że to nie sprawa dla policji. Nasz współlokator, działający w organizacjach pozarządowych, ma pewną praktykę w takich trudnych sytuacjach. Dobitnie wytłumaczył policjantowi, co oznacza "szowinizm", "seksizm", "sekundarna penalizacja" oraz "bagatelizowanie sprawy" i jak to się stosuje do jego podejścia. Policjant zapisał nas na jakimś blankiecie i kazał czekać.
Mija 15 minut, 30, 45. Współlokator poszedł w końcu do dyżurującego brzuchatego pana i zapytał, kiedy ktoś się nami zajmie. Dostał odpowiedź, że "Patrol właśnie wyjechał na interwencję, jak wrócą, to będą". Pytania o to, czy na komendzie pracuje tylko dwóch policjantów - zignorował.
Na szczęście na tablicy ogłoszeń, miedzy plakatami o kieszonkowcach i zaginionych dzieciach, wisiało ogłoszenie pt. "Jeśli długo czekasz na przyjęcie wezwania, zadzwoń xxxx". Zadzwoniliśmy, imię, nazwisko, sprawa tak i tak wygląda, czekamy już ponad 45 minut. Pan po drugiej stronie słuchawki kazał chwilę poczekać, że oddzwoni za minutkę.
I rzeczywiście, po minucie zszedł do nas miły posterunkowy, zabrał na przesłuchanie, wszystko poszło gładko. Pan od telefonu też był zadowolony - i zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji od "recepcjonisty".
Policja
i co było dalej, tak z ciekawości pytam, czy doszli kto za tymi mailami stał?
OdpowiedzZ takimi sprawami zamiast na policję lepiej iść bezpośrednio do prokuratora...
Odpowiedzjanhalb ma rację. Zastanawia mnie to, że Wasz obeznany "współlokator, działający w organizacjach pozarządowych" nie wpadł na to, by zamiast składać wizyty w komendzie Policji od razu złożyć zawiadomienie o przestępstwie w Prokuraturze.
Odpowiedz@ziutka - sprawa ciągnie się już dwa miesiące, ale gdy byłam ostatnio uzupełniać zeznania, już mieli pozwolenia z prokuratury na złamanie tajemnicy bankowej i billingi IP :) @janhaln - jeśli się nie mylę, prosto do sądu można iść ze sprawą, gdy zna się winnego, a nie tak :) Policja musi go najpierw znaleźć, a prokurator jest tylko od oskarżania... BTW, mimo kilkukrotnych wizyt na tym komisariacie, nie widziałam już tam piekielnego policjanta :D
OdpowiedzJak mieliście IP (i czas wysłania wiadomości - w przypadku jeśli prześladowca ma zmienne IP) to mogliście spróbować na własną rękę pogadać z kimś z obsługi firmy dostarczającej mu neta i wiedzielibyście kto to jest na samym początku.
OdpowiedzTakie długie aż nie było, policja jakby się postarała, to po najmniejszej linii oporu - poczta kwiatowa, chyba, że pijaczków podstawiał. Swoją drogą, też mogliście podpłacić albo cuś. I sam, jako niedoszły inż. informatyk, nie widzę technicznej możliwości notorycznego włamywania się na konta emailowe, serwisy społecznościowe itd innego niż niedokładnie zabezpieczony system.
OdpowiedzA niedostatecznie zabezpieczony router bezprzewodowy? A dostęp do jednostki centralnej? Niech tam, idąc w stronę Bonda, kamerka w pokoju. Możliwości są setki.
Odpowiedz@piterus raz wjebią im keyloggera, po resecie po raz kolejny itd itp. samo logowanie do windowsa da się obejść jeśli jest hasło - tryb awaryjny lub nawet głupia płytka z crackerem, metoda słownikowa lub brute force. A potem chodzą ludzie po ulicy i mówią, że im firewall nie potrzebny ;) Trzymam kciuki za wyjaśnienie sprawy :)
Odpowiedz"innego niż niedokładnie zabezpieczony system." - tutaj właśnie ująłem całość. Dodatkowo możliwość wpięcia się między router a ISP też tutaj siedzi. No, kamerki to nie przewidziałem;)
Odpowiedz"Dostęp do jednostki centralnej" - tu miałem na myśli, że ktoś ma klucz do mieszkania i po prostu pod nieobecność dziewczyny działa coś przy jej sprzęcie.
Odpowiedzsłyszałem, że kiedyś ktoś próbował zrobić tzw. "Świętą Klawiaturę". Co mam na myśli. Otóż klawiatura do której układu podłączony jest dodatkowy układ podłączony do tego samego kabla. Działanie takiego układu jest bardzo proste - podczas, gdy komputer jest włączony zapisuje on "zczytane" przyciski do pliku po czym wysyła go na maila. Coś jak niewykrywalny keylogger w wersji sprzętowej zamiast software. Jednak, zaznaczam, jest to informacja zasłyszana przeze mnie, nie pamiętam już gdzie, aczkolwiek można by przypuszczać, że stworzenie czegoś takiego jest możliwe
Odpowiedz@yasu: http://www.keelog.com/ - do wyboru, do koloru
Odpowiedzwspaniala dbajaca o obywatela policja:D
OdpowiedzPLusik za "sekundarna penalizacja" :)
Odpowiedzcholera opowiedz jak sie skończy ta sprawa@.@ wielki misiaty uścisk dla twojej koleżanki
OdpowiedzSam jestem ciekawy jak to się skończy ;) może to ten policjant ?
Odpowiedzza dużo TVN-u po 16 ;)
Odpowiedz@ jasper - to, że działa w organizacjach, nie oznacza, że jest prawnikiem. Poza tym, z czym mieliśmy iść na prokuraturę, nie mając podejrzanych, a tylko poszlaki? Szczególnie, że przepis o karalności stalkingu wchodzi w życie dopiero w tym miesiącu, jeśli nie później - więc prokurator pogoniłby nas do organów śledczych, czyli policji. @ piterus - jesteśmy zwykłymi zjadaczami internetu :) Mamy sobie sieć lokalną, router stoi i brzęczy, każdy ma dostęp i do niego, i do komputerów (mieszkamy razem tyle lat, że nie widzimy potrzeby zakładania haseł). Przyznaję się ze wstydem, że sama ledwie odróżniam trojany od keyloggerów, a i to tylko ostatnio się nauczyłam, w trakcie całej sprawy :) Więc niewielkim wysiłkiem każdy mógł dostać się do każdego z komputerów w mieszkaniu, dosłownie. Sama jestem niesamowicie ciekawa, kim się okaże tajemniczy sukinsyn. Jak się dowiem, to się pochwalę ;) Btw, policja ściga go za wykroczenie (!): pozyskiwanie danych poprzez włamania internetowe. Ot, tak się kończą luki w prawie...
Odpowiedzhttp://wiadomosci.onet.pl/kraj/nowe-przestepstwo-w-kodeksie-karnym,1,4194068,wiadomosc.html
Odpowiedz@ Tiszka powodzenia w szukaniu tego wariata
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 maja 2011 o 9:49
Wspolczuje twojej kolezance
OdpowiedzA to przypadkiem nie ten trzeci współlokator?
OdpowiedzOsobiście mialem coś podobnego mianowicie przez rok kontaktował się były facet mojej Ukochanej.Mialem o tyle lepiej że wiedziałem kto to i gdzie mieszka.No i rozwiązałem sprawę.Mam nadzieję że w przypadku Twojej znajomej też wszystko się dobrze skończy.
OdpowiedzI załóż sobie hasło do routera. Chyba, że chcesz rozdawać łącze za darmo wszystkim w zasięgu. Kup też jakiś pakiet bezpieczeństwa (np ESET Security). Podstawy bezpieczeństwa na komputerze. Bo zaraz ktoś i do banku Ci się włamie...
Odpowiedz@Bukimi - takie rzeczy jak hasło na wifi, firewalle, ESET i inne to jeszcze umiem zrobić, więc spokojnie, było :) Tym większą zagwozdkę mają policjanci - i my też 0_o Bo - jakby nie patrzeć - wychodzi na to, że musi to ktoś dobry znajomy być...
OdpowiedzPo prostu cudowny "dobry znajomy". Musiałby w takim razie widzieć, jak koleżanka to przyjmuje, jakie cierpienie jej zadaje. Co za psychol! W takich sprawach najbardziej boli bezsilna złość. Choćby nie wiem, jak dobrze spisał się wymiar sprawiedliwości, gość nie dostanie należytej kary, a dziewczyna zadośćuczynienia za krzywdę... Koleś powinien sam poczuć na własnej skórze jak to jest być zaszczutym, bezsilnym, odartym z godności, wtedy może kara byłaby proporcjonalna do winy. A i tak nie zwróci to dziewczynie tego, czego ją pozbawił...
Odpowiedz@Spokojnie. Zawsze są "nieznani sprawcy w kapturach i pobicie w ciemnej bramie".
Odpowiedz@yasu19956, jestem elektronikiem "półamatorem/półprofesjonalistą" i powiem, że może nie do końca z tym wysyłaniem na mejla to 100% prawda (choć może coś takiego istnieć), ale zrobienie sprzętowego keylogera, który przesyła dane drogą radiową do rejestratora ustawionego np. w budynku obok jest możliwe i dla doświadczonej osoby nietrudne... Życzę sprzyjającego rozwiązania całej sprawy
OdpowiedzJako, że jestem "pieprzonym romantykiem" (jak często słyszę) kilka razy wysyłałem anonimowo kwiaty/prezenty, ale wyglądało to zupełnie inaczej, bo primo zawsze miałem pewność, że nie zostanie to źle odebrane, secundo w krótkim czasie sam się do tego przyznawałem ("-Mam nadzieję, że tulipany Ci się jeszcze trzymają. -To od Ciebie?!" xD) i było zazwyczaj miło. Ale to co spotkało twoja koleżankę jest przerażające. Jakaś chora obsesja... A tak przy okazji czy po akcji na policji sprawa ustała? Bo jeśli tak to może być ktoś z bliskiego otoczenia, kto o wszystkim wie.
OdpowiedzWłamania internetowe - owszem, ustały, albo nie są już tak widoczne. Wszyscy zgodnie się przeprowadziliśmy, dziewczyna ma nowego laptopa - ale kwiaty przyszły znowu 0_o
OdpowiedzMatko, biedna dziewczyna...Ktoś musi mies nieźle we łbie pokiełbaszone, żeby takie rzeczy odstawiać... :/ Życzę złapania przestępcy i, przede wszystkim, spokoju dla koleżanki...
Odpowiedzpier*olony dupek! romantyczne badyle! jestem kobietą i nie jara mnie dostawanie kwiatków, a tym bardziej od nieznajomych. sama bym wpadła w nerwicę, zazdroszczę tylko koleżance że ma ciebie, ja nie mam żadnej przyjaciółki. jedna z najbardziej ruszających mnie historii tutaj
OdpowiedzNa waszym miejscu podczepiłbym się pod tą pocztę kwiatową jak ktoś już wyżej radził. W takiej sytuacji warto by było nawet cały tydzień w aucie przed nią siedzieć i wyłapywać podejrzanych. A co do samej policji - jak wszędzie tylko ludzie. Nie wystarczająco dobrze opłaceni ani wyszkoleni. Do tego często najzwyczajniej w świecie leniwi. Ciężko bronić tego pana ale podejrzewam, że on jest takim pierwszym sitem, które odróżnia ważne sprawy od mniej ważnych. Ale niestety w tej sytuacji wybitnie nie miał racji. Co do działania samej policji na poprawę humoru mogę Ci powiedzieć, że kiedyś czekałem na "grupę zbierającą dowody" na parkingu z którego gwizdneli mi auto. Kręcę się na miejscu, czekam, stoję nagle jest! Srebrny traffic - myślę, kurde, całe to miejsce dokładnie zbadają xD. Parkuję przy mnie, odsuwa się szyba, wychyla się łeb - dobry, gdzie ten passat stał?. Wskazuję mu puste miejsce parkingowe - noo, tutaj. Na co policjant mi odpowiada - No, to go nie ma. pan wsiądzie i podpisze, papiery już mamy gotowe. I to wszystko, koniec oględzin i całego śledztwa ;d. Niestety pomysł instytucji jest dobry i bardzo potrzebny ale jego wykonanie pozostawia wiele do życzenia.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 maja 2011 o 7:45
Cóż, policja czasem podchodzi do wszystkiego zbyt rutynowo :) A co do poczty - większość z nich ma system zamówień mailowych. Jeśli ktoś nie wpisze w formularzu swoich danych, to nawet po przekonaniu pani w biurze, że sprawa jest poważna i aby sprawdziła zamówienie, nic nam to nie da :) Poza tym, mamy zablokowany adres już we wszystkich okolicznych kwiaciarniach :D
OdpowiedzSniffer na sieci lub keylogger. Po reinstalacji systemu pełnej proponuję zainwestować w iplusa lub podobne tego typu cudo (jeśli człowiek ma dostęp do sieci to go to skutecznie powstrzyma), bo widzę, że sytuacja niewesoła i gra warta świeczki. No i po tym NIE KLIKAĆ W BYLE JAKIE LINKI PO SIECI !!! ZDROWY ROZSĄDEK TO NAJLEPSZY ANTIVIR !!! A polecane tutaj płatne antivirusy są moim zdaniem zbędnym wydatkiem - darmowe sprawdzą się równie dobrze... później rozpowszechnia się jeszcze takie mity, że można się zainfekować virusem przez otworzenie samego maila jakiegoś dziwnego...
Odpowiedzpsychol jakis straszny, zycze poprawy stanu zdrowia fizycznego i psychicznego.
Odpowiedz"sprawa rozciągałA się ponad rok..." ehh liczyłem że będzie finał :/
OdpowiedzStraszne jest to, że jakby chcieli, to by go dawno namierzyli. Zamówienie przez pocztę kwiatową -> kto zamawiał, jak, kiedy -> jego adres mailowy -> jego nr IP LUB poczta kwiatowa -> jak płacił -> jego nr konta LUB poczta kwiatowa -> był osobiście -> jak wyglądał...
OdpowiedzNiestety, to wszystko trwa niesamowicie długo... Szczególnie, że sami w marcu przynieśliśmy policji wszystkie numery IP, jakie udało nam się znaleźć, łączące się z naszą siecią i z komputerem Magdy. A oni dopiero w tym miesiącu wystąpili o nakaz złamania tajemnicy bankowej i sprawdzenie numeru konta osoby wysyłającej te wszystkie prezenty 0_o
OdpowiedzGeneralnie nie powinni polegać na numerach, które im dostarczyliście. Należałoby się skupić na składanych przez niego zamówieniach. (np. zamówienia on-line) W końcu z Waszą siecią mogło się łączyć wiele IP i niewiele da ich analizowanie :/
OdpowiedzTo wytłumacz to policji, która zawsze wie lepiej :P
OdpowiedzPrzeczytałem całość i cóż mogę rzec? Po pierwsze, na łaskę policji nie trzeba się wcale zdawać. Żeby podjąć właściwe działanie, kiedy policja nie chce reagować należy iść od razu do prokuratury i złożyć "zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa" bądź jego podejrzenie. To wystarczy. Wtedy już policja na zlecenie prokuratury bierze się do roboty i nie ma żadnego ale. Jest to ponadto sposób na przyśpieszenie wszystkiego gdyż także przy zgłoszeniu na policji ścieżka sprawy przechodzi przez prokuratora i wtedy on już wszystkim rządzi. Zleca znowu policji przeprowadzanie czynności postępowania przygotowawczego oraz pokrewnych. Niemniej jednak to już historia. Skoro sprawa poszła to nic się nie zmieni. Kolejna uwaga. Poruszano tu wiele razy kwestię pozyskania IP i działania na własną rękę. Nie jest to takie proste. Zdobyć IP nadawcy jest bajecznie prosto i równie łatwo można namierzyć providera czyli dostawcę internetu. Jak dobrze pójdzie to poza jego nazwą i adresem siedziby (bądź lokalnej centrali) mamy od razu nazwiska, nr telefonów i inne. Cóż jednak z tego? Provider musi udostępnić logi by można było określić, który z jego klientów posiada dane IP, bądź jeszcze gorzej. Jeśli IP jest dynamiczne wtedy trzeba znać jeszcze dokłady czas wysłania wiadomości. Nieważne. Rzecz komplikuje się właśnie przy udostępnianiu takich rzeczy. Klienta chroni prawo handlowe i provider nie udzieli byle komu takiej informacji. Uzyskać może ją dopiero policja dysponująca sądowym nakazem, o który występuje prokurator. Wszystko musi potrwać. A jeśli mam być szczery to winy za całą tę systuację doszukiwałbym się w Waszym postępowaniu. Straszliwie modne stały się wszelkiego rodzaju portale społecznościowe. Ludzie udostępniają tam mnóstwo informacji, potem zaś dziwią się jak to wszystko mogło się stać? Przede wszystkim powinniśmy pamiętać, że użytkownik internetu nigdy nie jest anonimowy, a dodatkowe dzielenie się prywatnymi informacjami o sobie jest po prostu NIEBEZPIECZNE! Tyle ode mnie. @Tiszka, daj znać jak sprawa się rozwija.
OdpowiedzHistoria ciekawa ale niestety nie prawdziwa, a przynajmniej nie calkiem prawdziwa. Skad wiem? Nie, nie znam tych osob i nie bylam zaangazowana w ta sytuacje ale pewne szczegoly wskazuja ze autorka koloryzuje.
OdpowiedzJak poprosiłam w aktualniejszym wpisie, wypunktuj te szczegóły :) Jeśli nie obronię ich w odpowiadający Ci sposób, wtedy dopiero zarzuć mi kłamstwo.
OdpowiedzI wiadomo juz cos wiecej, jak potoczyła sie dalej historia?? :)
OdpowiedzDokladnie, czy sytuacja jakos sie rozwinela...?
Odpowiedzja dalej jestem ciekawa jak to się skończyło ;D
OdpowiedzNo właśnie. Są jakieś niusy?
Odpowiedz