Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ostatnio mój pies (na potrzeby kilku historii tutaj nazwana Kruszyną) coś mi…

Ostatnio mój pies (na potrzeby kilku historii tutaj nazwana Kruszyną) coś mi niedomagał, więc stwierdziłam, że odrobinę przyspieszę wizytę na szczepienie i pójdę z nią do weta już teraz. Kot też się "załapał", ale kota zostawmy w spokoju.
Standardowe pytanie przed szczepieniem "czy pies zdrowy? nie wymiotował, nie miał biegunki w ostatnim czasie?". Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że nie, natomiast ma bardzo dziwny kaszel, który mnie niepokoi, taki bardziej przypominający krztuszenie się. Wet z uśmiechem stwierdził "OK, zaraz to sprawdzimy", poszedł po stetoskop i zaczął osłuchiwać Kruszynę. Bardzo szybko uśmiech zniknął mu z twarzy i wyrwało mu się coś w rodzaju "o mój boże!".

Krótko, bo to nieprzyjemny temat - Kruszyna ma bardzo chore serce, nie pracuje prawidłowo, część krwi "cofa się", co powoduje obrzęk płuc, czego skutkiem jest ten dziwny kaszel. Weterynarz uczciwie powiedział, że lepiej nie będzie, ale można wdrożyć leczenie, które spowoduje, że nie będzie gorzej... Wykonano jeszcze echo serca i wet dobrał leki.

Po zapłaceniu za pierwszą wizytę (no dobra, tam jeszcze kot podwyższył koszty) i za drugą (echo serca i dobranie leków) mój portfel zaczął rozpaczliwie świecić pustkami, w związku z czym trzeba było na szybko znaleźć jakieś rozwiązanie. Nawet długo nie trzeba się było zastanawiać, wspólnie z Młodą doszłyśmy do wniosku, że rezygnujemy z zaplanowanego, ale na szczęście jeszcze nie opłaconego krótkiego wypadu "do ciepłych krajów" w listopadzie, kiedy u nas jest najpaskudniej, pieniądze odłożone na ten cel pójdą na leczenie Kruszyny.

W związku z powyższym zgłosiłam kierowniczce w pracy, że te kilka dni urlopu, które chciałam wziąć w listopadzie, to już nieaktualna sprawa. Ponieważ aktualnie mamy dwie osoby na L4, kierowniczka przyjęła moją rezygnację z urlopu z dzikim entuzjazmem, bo tym sposobem grafik jej się jakoś "zepnie". Oczywiście współpracownicy też zadowoleni, że jednak nie będą pracować w okrojonym składzie, padło pytanie o przyczyny rezygnacji z urlopu i wyjazdu, po czym zaczęło się:

- Zwariowałaś? Pies i tak zdechnie, po co z wyjazdu rezygnujesz?

Grzecznie odpowiedziałam, że każdy kiedyś umrze, w tym ja, więc idąc tropem tej logiki, nie opłaca mi się już nigdzie wyjeżdżać.

- Odbiło ci? To tylko pies, a ty na niego ostatnie pieniądze wydajesz!

Nie dyktuję nikomu, jak ma żyć i jak ma traktować innych, dopóki do zwierząt ma stosunek przyzwoity, to nie wnikam też w jego relacje ze zwierzętami domowymi. I tego samego oczekuję wzajemnie, nie wpie*dalaj mi się w życie i w rodzinę, bo dla mnie pies (i kot) to członek rodziny. Poza tym nie "ostatnie pieniądze", tylko kasę przeznaczoną na przyjemność, bez której da się żyć, ale to akurat szczegół, bo "ostatnie" też bym dała.

- Zobaczysz, córka ci tego nie daruje, ze zamiast fajnego wyjazdu wolałaś zmarnować pieniądze na psa.

No akurat to Młoda pierwsza rzuciła hasło "ale w takim układzie to nigdzie nie jedziemy!", nie tyle ze względów finansowych (bo te jej w pierwszym momencie nie przyszły do głowy), co z powodu "nie zostawię Kruszyny nawet na kilka dni, co będzie, jeśli jej się coś stanie wtedy, jak wyjedziemy?".

Tylko jedna osoba stwierdziła spokojnie "rozumiem, jak mój pies sobie rozwalił łapę na szybie, to pół pensji na weta wydałam".

I wiecie co mnie wkurza najbardziej? Nawet nie podejście "to tylko pies", ale takie wcinanie się komuś w życie. Wszyscy inni wiedzą lepiej, jak masz żyć, co ma być dla ciebie ważne i na co wolno ci wydawać pieniądze.

A na co dzień to fajni, mili i rozsądni ludzie...

nie_mow_mi_jak_mam_zyc

by Xynthia
Dodaj nowy komentarz
avatar gawronek
9 11

Kto nie ma pupila ten nie zrozumie. Sami w domu wydaliśmy lekką ręką ponad tysiąc złotych żeby nasze zwierzę - już po diagnozie rozległego nowotworu - przeżyło pozostały mu czas w jak najlepszej formie i w jak najmniejszym bólu. Dla kogoś byłyby to zmarnowane pieniądze, dla nas - coś oczywistego.

Odpowiedz
avatar jotem02
11 13

@gawronek: Ja świetnie rozumiem. Trzy lata temu nasza ukochana dobermanka zaczęła mieć problemy z tylnymi łapkami i coraz częściej robiła tzw. żabę. Trzeba było podejść i pomóc wstać. Ale jeszcze (pod kontrolą) wychodziła do ogrodu. Potem było już tylko gorzej. W domu na stałe zagościł mop do zmywania podłogi i ściereczki do mycia suczki. Przez trzy lata zero wyjazdów, czy wyjść do znajomych - w domu zawsze ktoś musiał być. Oczywiście stała opieka weta, wizyty domowe i leki. Ale suczka do końca spała ze mną pod kołderką, choć trzeba było w nocy kilka razy wstawać. Odeszła, gdy już przestawała nas poznawać i kontaktować w wieku czternastu i pół roku. Teraz stoi w słoiczku na kominku. Wzięcie psa na członka rodziny, to nie tylko zabawa, bo szczeniak taki fajny, ale i odpowiedzialność do samego końca.

Odpowiedz
avatar Ohboy
9 13

Mam nietypowe zwierzęta i po całej Polsce jeździłam do wetów, gdy była taka potrzeba. Jeśli ktoś myślał, że marnuję czas i pieniądze, to przynajmniej nie był na tyle głupi, żeby mi o tym powiedzieć. ;) Swoją drogą spotkałam kiedyś babkę, która wzięła kilka dni wolnego, żeby być ze swoim szczurkiem po operacji. Ludzie wydają pieniądze na naprawdę różne i dziwne/niepotrzebne rzeczy, ale nie jest to niczyja sprawa dopóki nie wciągają w to innych.

Odpowiedz
avatar Mavra
6 8

bardzo dobrze cię rozumiem. Prawie 9 lat temu kiedy odchodziła moja ukochana pudelka wydaliśmy kilka tysięcy, jeździliśmy około 50 km do weta, żeby ostatnie kilka tygodni życia jakie jej zostały miała w jak najlepszym komforcie i bez bólu. Teraz opiekujemy się kolejnym pieskiem, ot takie 37kilowe maleństwo i lepiej nie mówić ile kasy poszło na niego. Dokładnie taką samą rozmowę miałam miesiąc temu z mężem jak ty z córką. Trzeba było wyleczyć psiaka, więc kasa na wyjazd poszła na leczenie. Ma się zwierzaka pod opieką to trzeba liczyć się z wydatkami, bo to żywe stworzenie a nie pluszowa maskotka, którą się wywali.

Odpowiedz
avatar annabel
8 10

Od roku oszczedzam, bo mam 18 letniego kota ktory zaczyna miec problemy z nerkami. Dam wszystko, zeby niczego mu nie brakowalo.

Odpowiedz
avatar alexandra17
-1 7

A ja nie rozumiem, jaki jest sens zmiany imienia pieska na historii potrzeby? Rozumiem dane osobowe, ale pies? Po co?

Odpowiedz
avatar Xynthia
5 9

@alexandra17: A tak dla żartu :)

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
1 7

@alexandra17: może na tyle nietypowe, że łatwo było by ją rozpoznać

Odpowiedz
avatar SmoczycaWawelska
10 10

"- Odbiło ci? To tylko pies, a ty na niego ostatnie pieniądze wydajesz!" - Chyba tobie odbiło. To tylko urlop, mam na niego ostatnie pieniądze wydawać?! Odbijaj piłeczkę na tej zasadzie. I nie przejmuj się gadaniem ludzi-którzy-zawsze-wszystko-wiedzą-lepiej. Ewentualnie powiedz, że jak im tak zależy, żeby Cię na ten wyjazd wysłać, to niech Ci go zafundują. Zdrowia dla psiny.

Odpowiedz
avatar moon13k
2 4

W Polsce nie ma możliwości ubezpieczenia pupila? Za mojego 11 letniego maltanczyka płacę miesięcznie £25 i ubezpieczyciel pokrywa koszta leczenia do £50 tys. jednorazowej choroby/urazu.

Odpowiedz
avatar Phantos
3 3

@moon13k: Szukałem czegoś takiego, ale większość ubezpieczeń w polsce obejmuje tylko wypadki, ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej lub śmierci. Ubezpieczenie na choroby, szczególnie takie, które mogą mieć związek z genetyką/chorobami związanymi z rasą praktycznie nie istnieją.

Odpowiedz
avatar Xynthia
3 3

@moon13k: Coś ostatnio widziałam, taki jakby NFZ dla zwierząt, płacisz składkę i zależnie od jej wysokości masz wiele zabiegów i form leczenia w ramach tej składki, niestety jest ograniczenie wiekowe, nie pamiętam dokładnie, ale chyba maksymalny wiek psa to 8 lat, niestety, Kruszyna ma prawie dwa razy tyle... :(

Odpowiedz
avatar Phantos
4 4

Trzymam kciuki, za Kruszynę. W tym roku spotkało mnie coś podobnego. U mojego psiaka, zdiagnozowano dysplazję. To bardzo młody pies, więc żeby mógł normalnie żyć, zdecydowałem się z dziewczyną na 3 operacje i serię rehabilitacji, które pomogą doprowadzić jego stawy do porządku. W naszym przypadku przyjaciele i współpracownicy byli super i rozumieli, że nasz psiak jest dla nas ważny, za to rodzina nie mogła zrozumieć, jak można wydawać takie pieniądze na psa i w najlepszym wypadku sugerowała oddanie go do schroniska :/

Odpowiedz
avatar szafa
7 7

Powiem Ci, że najgłośniej dyskutują i narzucają tego typu opinie osoby, które same postępują inaczej i podskórnie czują, że to jednak ty masz wyższość moralną, a nie one, i nie mogą tego znieść. Założę się, że same miały zwierzaki, i jak zwierzak się pochorował, to dały do uśpienia i teraz nie mogą znieść, że ktoś jest lepszym człowiekiem :).

Odpowiedz
avatar majkaf
0 0

@szafa: ja tak nie uważam. Sama nie skomentowała bym zachowania autorki, bo każdy robi że swoimi pieniędzmi i wolnym czasem co chce, ale nie wydałabym kilku tysięcy na ratowanie zwierzęcia. I nie czuje się "niższa moralnie" - po prostu mam inne priorytety. I tak - mam zwierzęta w domu. Lubię je i staram się o nie dbać, ale każdy ma swoją granice.

Odpowiedz
avatar Habiel
1 1

Mój pierwszy, najukochańszy kot też nagle zachorował. Do końca o niego walczyliśmy, bo były szanse, aby go wyleczyć i jeszcze rokował, bo chciał jeść i chodzić na spacer (a chodzi tylko z nami na smyczy). Karmiłam go, dawałam kroplówki, nie mówiąc już o weterynarzu. Niestety umarł, mimo prób leczenia. Też usłyszeliśmy teksty, że zmarnowaliśmy hajs na starego kota. Z perspektywy czasu, nawet znając finał tej historii, zrobiłabym to samo. Mam czyste sumienie, że próbowaliśmy go uratować i nie daliśmy mu odejść. On był członkiem rodziny, a ich się nie porzuca. Jedyne czego żałuję, to że nie przygotowaliśmy się psychicznie na ten scenariusz i przez miesiąc nie mogliśmy o nim gadać, bo się rozklejaliśmy. Ja, moja mama i tata, którzy już dobijali wtedy 60, więc myśleli że lepiej to zniosą, jako osoby, które już kilka zwierząt pochowali. Także jedyne co mogę poradzić to też nastawienie się na czarny scenariusz. Życzę dużo zdrówka psiakowi I jeszcze długiego życia. Nawet jeśli jest już seniorem, może mieć jeszcze jego sporo przed sobą. Oby tylko w komforcie i zdrowiu. Trzymam kciuki.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 października 2023 o 23:41

avatar Visenna
2 2

Moj psoa16-latek ma raka pęcherza...podajemy mu już trzeci rodzaj chemii, co dwa tygodnie kompleksowe bania krwi, suplementy, będzie z 500 PLN miesięcznie...jeśli nie zadziała, operacja wycięcia dziadostwa -2000 PLN. Zrobimy mu jeszcze, jeśli tylko lekarz i wyniki pozwolą -operację oczka, bo biedak z powodu wieku już ma zmętnioną rogówkę i nie widzi, ale jeszcze jedno oko da się uratować-3.500 PLN. Olejki CBD, pieluchy, bo przez guz posikuje -jakieś 300 zł na miesiąc. Jeśli tylko słyszę od kogokolwiek "...a nie lepiej było by ci go uśpić?" kończę rozmowę niewybrednym tonem, bo nie, nie lepiej. To jest członek mojej rodziny i wydam trzy razy tyle, żeby go uratować, choćby miał pożyć pół roku i odejść ze starości. Tu nie ma dylematów czy warto - nie ma ich kiedy się ratuje ukochaną istotę i w dupie mam kretynów, którzy nie umieją kochać przyjaciela, i w dupie mam ich pukanie się w głowę. On będzie zdrowy, a jeżeli nie, to będzie miał zapewnione wszystkie możliwe wygody i najlepszą opiekę.

Odpowiedz
avatar jotem02
0 0

@Visenna: Mój poprzedni doberman nagle dostał skrętu żołądka (typowe dla tej rasy - wielki brzuch i skuczenie z bólu). Oczywiście natychmiast na ostry dyżur. Pierwsza pomoc wygląda makabrycznie, ale jest skuteczna. Wbicie trokara w brzuch uwalnia gazy i pies może odetchnąć. I potem pytanie weta: możemy uśpić albo operacja za circa trzy kafle plus pobyt pooperacyjny w szpitaliku za $$$ dziennie. To co robimy? Ja z uszczerbkiem dla następnych dni wyłuskałem kasę. A gdyby to była emerytka z niskimi zasobami? To chociaż ukochany towarzysz starości, to Morbital i do spalarni. Tak to niestety wygląda. Ale polecam Dolinę Spokoju, Zajrzyjcie jakby już przyszło do ostateczności. Niestety tanio to już było.

Odpowiedz
avatar Laylauk
0 0

W lipcu dowiedzieliśmy się że nasza sunia ma niewydolność serca. Ileż to osób pytało się mnie czy nie lepiej ją uśpić zamiast leczyć.. mimo że leki które dostała pomagają i suczka zachowuje się jak dawniej. Bawi się, cieszy się spacerami. Leczenie nie jest tanie, ale na szczęście mamy ubezpieczenie które pokrywa 90% kosztów leczenia plus leki

Odpowiedz
Udostępnij