Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Zadbaj o swoje zdrowie psychiczne, mówili. Nie bój się specjalistów, w razie…

Zadbaj o swoje zdrowie psychiczne, mówili. Nie bój się specjalistów, w razie czego terapia to nie przegrana, mówili. Będzie ci od tego lepiej. Chyba jednak nie zawsze.

Klasyczna sytuacja: konflikt z matką trwający odkąd pamiętam. Skracając możliwie jak się da, to osoba, która ze wszystkich sił pragnie mojego szczęścia ale według swojego zamysłu. I ma głęboko w tyłku to, że moja wizja mojego szczęścia jest inna od niej. Potrafi egzekwować to na różne sposoby, od krzyku, obrażania mnie, przez zakazywanie czy nakazywanie różnych rzeczy, na fochu i cichych dniach kończąc. Przyzwyczajona do bezwzględnego posłuszeństwa (nauczycielka w liceum, ojca owinęła sobie wokół palca, własnymi rodzicami gardzi) - ja byłam tą czarną owcą, która śmie mieć własne zdanie. Trochę pół biedy, gdy byłam dzieckiem - gorzej, gdy osiągnęłam pełnoletność, wyprowadziłam się, wzięłam ślub, a zmiany jej podejścia ani widu, ani słychu.

Przez lata próbowałam sobie z tym poradzić, testowałam różne opcje. Dało to efekt niewielki. Gdy zauważyłam, że każdy telefon od niej to tętno skaczące pod sufit i włączający się agresor, bo przewidywałam że znów będzie mnie atakować (co skutkowało ostrymi, ale w granicach kultury słowami) - stwierdziłam, że to najwyższy czas udać się do specjalisty. Zrobiłam dyskretny risercz, napisałam do ośrodka i już kolejnego dnia miałam umówioną wizytę. Pierwsze wrażenie więc bardzo pozytywne.

Potem jednak było gorzej. Na początek miałam powiedzieć, z czym przychodzę i czy mam jakieś cele odnośnie tego, co chcę osiągnąć. Powiedziałam, że chciałabym umieć zaakceptować wady matki, naprawić swoje, dostrzec w niej dobre strony których mimo wszystko miała dużo (nie znam lepszej pani domu ani organizatorki życia rodzinnego czy sąsiedzkiego). Psycholog pokiwała głową, po czym przez trzy kolejne spotkania wypytywała mnie o to, jak moja matka jest zła. Podsuwała mi pytania, które z jednej strony pomagały mi lepiej zrozumieć moje reakcje, z drugiej strony były bardzo jednostronne. Miałam wręcz wrażenie, że znielubiła ją bardziej niż ja. Gdy zahaczałam o dobre strony, o moje błędy w tej relacji, ona zupełnie to ignorowała.

Po pierwszym spotkaniu czułam się zrozumiana. Po drugim czułam dyskomfort - kurczę, przecież ona słucha tylko tego, co jakby chce słuchać. Po trzecim, gdy miałam zdecydować czy zaczynam pełną terapię czy nie, byłam zdecydowana, że tego nie chcę.

Wiem, że jest obecnie moda na wybielanie pacjenta i oczernianie tego, kto sprawia mu problemy. Co jednak, jeśli to druga osoba też zdaje sobie sprawę ze swojej problematyczności i dąży nie do zerwania kontaktów, a możliwej normalizacji ich? Ktoś mniej samoświadomy skończyłby nienawidząc tego kogoś. Ja po pewnym czasie wypracowałam mechanizmy, które pozwalają na w miarę pokojową koegzystencję. Wiem, że nie każdy psycholog jest taki, ale skąd mam wiedzieć, na kogo trafię, i czy ktoś mi pomoże czy raczej zrobi krzywdę? Zwłaszcza, że nie jest to tania zabawa.

psycholog

by ~buuum
Dodaj nowy komentarz
avatar BordoKropka
12 12

Różni są terapeuci, różne są nurty terapii. I tak samo jak w zwykłym życiu- ktoś może ci nie podpasowac. Zreszta w terapii ważne jest tez mówienie o tym, co ci nie odpowiada i co cię denerwuje.

Odpowiedz
avatar digi51
1 9

Terapie są teraz modne, co ma swoje dobre i złe strony. Dobre są takie, że ludzie, którzy tego nie potrzebują, coraz mniej boją się czy wstydzą się o to poprosić. Złe są takie, że po pierwsze ludzie przy byle trudności życiowej zamiast w ogóle spróbować rozwiązać problem na własną rękę, pogadać z bliskimi, lecę to terapeuty. Jednak w tych zawodach związanych z utrzymaniem dobrostanu psychicznego też są ludzie nastawieni wyłącznie na trzepanie kasy, ergo mówią to co klient chce usłyszeć, czyli "jesteś cudowny, wspaniały, najlepszy, nie daj się manipulować, nie daj sobie nic powiedzieć, nie daj się krytykować, robisz wszystko wspaniale, a inni są toksyczni i musisz się odciąć" - mam szczerą nadzieję, że jednak jest margines, a co najmniej mniejszość terapeutów. Moja znajoma też kiedyś poszła na terapię, trudna relacja z despotyczną matką rzutująca na jej relacje romantyczne, ale zakończyła ją na jednym spotkaniu, gdyż odniosła wrażenie, że terapeuta w ogóle jej nie słuchał, tylko klepał wyuczone na pamięć formułki, jak się nawet myląc, mówiąc o dorastaniu bez ojca, poczas gdy koleżanka wyraźnie mówiła, że rodzice są nadal razem i jakie relacje ich łączą.

Odpowiedz
avatar ICwiklinska
7 7

Mam jednak nadzieję, że nie zraziłaś się do terapii w ogóle. Terapeuci, jak lekarze, bywają różni. Jestem w trakcie terapii i akurat na razie nie mam zamiaru Pani na nikogo zmieniać. Tyle, że Pani nie jedzie po mojej matce jak po burej a raczej delikatnie stara mi się pokazywać inne punkty widzenia. Plus to terapia skoncentrowana na rozwiązaniach, więc dostaję właśnie podpowiedzi jak poradzić sobie w konkretnych sytuacjach czy jak ogólnie ogarnąć swój stres.

Odpowiedz
avatar Busia
-2 12

Skoro specjalista miał wolny termin na jutro, to nie jest dobry specjalista. Na dobrych czeka się kilka miesięcy.

Odpowiedz
avatar livanir
4 6

@Busia u dobrych specjalistów terminy się zwalniają. Jeżeli na spotkaniu z terapeutą stworzyliśmy, że osiągnęłam moje cele, to lekarz ma przez parę miesięcy zbywać pacjentów na moje miejsce? Niektórzy lekarze zapisują sobie pacjentów, na przyszłość, innym nie zależy by zawsze mieć komplet.

Odpowiedz
avatar piekielniacha
0 4

Jakbyś pisała o mojej matce... Też (między innymi) z jej powodu wylądowałam u terapeuty, bardzo polecanego. Jedyne, co uzyskałam, to rada, by się całkowicie odciąć i zaniechać jakichkolwiek kontaktów. Za jedyne 200 zł ;-) Cóż, nadal nie jest kolorowo, ale radzę sobie, jak potrafię. Za darmo.

Odpowiedz
avatar janhalb
7 7

Myślę, że to, co nam tu piszesz, powinnaś po prostu powiedzieć terapeutce. Bez pretensji czy wyrzutów - przecież nie o to chodzi - tylko na spokojnie: że odczuwasz dyskomfort z takiego i takiego powodu. Że trochę inaczej widzisz tę sytuację. Może terapeutka nieco inaczej widzi Twój problem, niż Ty. Może sama nieświadomie rzutuje na tę sprawę jakieś własne doświadczenia (jasne, nie powinno tak być, ale jesteśmy tylko ludźmi). Może nie do końca Cię zrozumiała. A może okaże się, że powinnaś zmienić terapeutkę - czasami w terapii jest tak, że między terapeutą a klientem po prostu "nie zagra". Nie na w tym nic złego (i nie oznacza to, że ona jest złą terapeutką). Pro forma: zakładam, że to "prawdziwa" terapeutka, osoba z dyplomem psychologa i uprawnieniami do prowadzenia terapii?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 października 2023 o 10:22

avatar Ohboy
5 5

To chyba oczywiste, że nie każdy psycholog jest dobrym specjalistą, ale my zachowania psycholog ocenić nie możemy, bo nie wiemy, co jej powiedziałaś, jak rzeczywiście wyglądały zadawane przez nią pytania i czy faktycznie chodziło o jej niechęć do matki, czy może jednak cel był inny. Cel pytań podczas terapii często wychodzi dopiero po dłuższym czasie. Pamiętam, jak bardzo nie lubiłam swojej psycholog na początku, a potem okazało się, że jej pytania miały sens. Oczywiście nie zawsze się tak kończy, ale jest to jedna z możliwości. Ale jak Ci nie pasuje ta psycholog, to poszukaj innej.

Odpowiedz
avatar Gelata
0 12

Ale ty wiesz, że terapeutka ma rację? Jeżeli ktoś notorycznie narusza twoje granice i nie umie zrozumieć, że ty chcesz inaczej to najlepiej się od tego kogoś odciąć? A te "mechanizmy koegzystencji" o których wspominasz to nic innego, jak pozwolenie wchodzić sobie na głowę, bo nie chcesz konfliktu i jej emocji?

Odpowiedz
avatar z_lasu
4 10

@Gelata: Jak czytam takie porady, to zastanawiam się czy nie żyję w jakimś alternatywnym świecie. Odciąć się od rodziców, szefa, współpracowników, kolegi, koleżanki... Każdego, kto ma inne zdanie, wypowie nieprzemyślane (albo tylko inne) zdanie na jakikolwiek temat. Ucieczka zamiast nauki asertywności, stawiania granic i egzekwowania swoich praw. A potem płacz o samotności, braku wartościowych relacji, wsparcia w trudnych sytuacjach... Albo-albo. Albo układamy sobie relacje z otoczeniem i funkcjonujemy w społeczeństwie, albo uciekamy przed każdą relacją, bo ktoś krzywo spojrzy, zapyta (z troski) o drażliwy temat albo wygłosi opinię, z którą się nie zgadzamy, a wkręcamy sobie, że "nas rani". Siądźmy w kółeczku, weźmy się za rączki i wygłaszajmy neutralne zdania na nic nie znaczące tematy. Wtedy będzie do zarzygania różowo, słodko, poprawnie. A że bez żadnych emocji i uczuć, wsparcia? Ale nikt nie poczuje się zraniony. Jest różnica między ucieczką przed relacją (która jednak jest w jakiś sposób dla nas wartościowa) a przepracowaniem w niej trudnych tematów. Są różne techniki, mechanizmy, sposoby. Przypuszczam, że zmiana zachowania autorki w stosunku do matki zaowocowałaby zmianą zachowania matki. Obie mają wdrukowane reakcje w swoich stosunkach. I zmiana w zachowaniu jednej zaowocuje zmianą w zachowaniu drugiej. I pomijając relacje przemocowe, które mają na celu krzywdzenie drugiej osoby, odcinanie się od rodziców, dziadków, przyjaciół jest po prostu głupie. Zwłaszcza bez próby zawalczenia o relację.

Odpowiedz
avatar Ohboy
0 4

@z_lasu: Tylko pamiętaj, że psycholog usłyszała konkretne przykłady, a my tutaj mamy bardzo ogólny opis i usilną próbę obronienia matki (bo rodzina). Jeśli więc założymy, że psycholog faktycznie była negatywnie nastawiona do matki, to całkiem możliwe, że matka autorki jest przemocowa/toksyczna. To, że autorka próbuje jej bronić, jest zupełnie normalne, bo ciężko jest zaakceptować fakt, że najbliżsi nam ludzie są toksyczni.

Odpowiedz
avatar livanir
2 4

@z_lasu nie odcinać się od każdego, a tego kto notorycznie Cię niszczy. Nie musi mieć innego zdania, ale jeśli szef Czy matka Cię nie szanują, nie mówię o innym zdaniu, to warto odejść. Twoje zdanie jest szkodliwe"zmień coś, to matka też się zmieni". No tak, jakby ta zaczęła być posłuszna, to matka też by była wspaniała, tylko nie o to w tym chodzi. Walczyć o relacje powinny obie strony. Czyli matka też powinna się udać na terapię, jeśli nie chce, to po co ciągnąć coś, co musimy utrzymywać? To rodzic powinien dbać i budować relacje z dzieckiem. Ta relacja jest toksyczna. Jakby Twoja przyjaciółka miała takiego partnera, który by próbował ją zdominować, też byś stwierdziła "no zmień się, to jego reakcje też się zmienią". Z matką ta różnica, że są więzi krwi

Odpowiedz
avatar z_lasu
-2 2

@Ohboy: To, że jest apodyktyczna, nie znaczy że jest przemocowa, to że jest stanowcza, nie znaczy że jest toksyczna. Myślę, że jej zachowanie podyktowane jest wyobrażeniem o dobrostanie autorki. A to, że jest mylne? Trzeba nad tym popracować i autorka to robi. Odtrącanie ludzi, którzy nas kochają i o nas dbają jest nielogiczne. Najczęściej wystarczy wskazać im obszar albo sposób jaki akceptujemy oraz obszary w które lepiej żeby się nie zapuszczali. I co jakiś czas korygować zachowania.

Odpowiedz
avatar janhalb
2 2

@z_lasu: To nie jest takie proste. Oczywiście, że nie chodzi o to, żeby się odcinać od każdego, kto nam się choć trochę nie podoba. ZWŁASZCZA kiedy chodzi o bliską rodzinę. Zdarzają się jednak sytuacje, w których odcięcie się jest jedyną opcją. Zdarzają się ludzie tak toksyczni i szkodliwi, że nic innego po prostu nie pomoże. Ludzie, którzy nie uznają żadnych postawionych im granic i będą zawsze niszczyć innych (także swoje dzieci) tylko dlatego, że ci inni nie chą żyć według ich jedynie słusznych planów i wizji. Ja nie twierdzę, że mama autorki tego tekstu taka właśnie jest - nie wiem, o tym już musi sama autorka zadecydować. Ale wiem, że tak bywa. I teraz: "To, że jest apodyktyczna, nie znaczy że jest przemocowa" - nie wiesz tego. "Przemocowość" to nie jest tylko wymiar fizyczny. Narzucanie innym siłą swoich przekonań i zmuszanie do określonych zachowań to JEST przemoc - nawet jeśli nie chodzi o siłę fizyczną. "Odtrącanie ludzi, którzy nas kochają i o nas dbają jest nielogiczne" - masz rację w 99% przypadków. Niestety pozostaje ten 1% przypadków, w których to tak nie działa. Ktoś może myśleć, że kocha swoje dziecko - a robić mu straszną krzywdę. To może być sytuacja choroby psychicznej - albo po prostu bardzo źle ukształtowanej osobowości. Nie można w żadną stronę uogólniać. Znałem (osobiście) człowieka, który musiał zerwać wszelkie kontakty ze swoją matką, bo matka niszczyła mu życie, rozbijała rodzinę, nie respektowała żadnych granic, usiłowała za pomocą intryg nastawiać przeciwko niemu jego żonę (włącznie z "informowaniam" jej, że mąż ją zdradza i z kim, co oczywiście było kompletną fikcją), wmawiała jego dziecku, że tata jest okropny… Robiła wszystko, żeby zniszczyć jego życie prywatne i wszystko, co stało między nią a jej ukochanym synusiem. Facet przez LATA usiłował stawiać sprawę tak, jak Ty to sugerujesz… Do momentu, kiedy złapał się na tym, że coraz więcej pije, a po kilku kieliszkach zaczyna mieć myśli samobójcze. Wtedy zdecydował się na całkowite zerwanie kontaktów, wyjechał z rodziną za granicę, matce nie powiedział dokąd. NIe mówię, że to dobrze - ale nie śmiałbym go oceniać.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 października 2023 o 19:40

avatar z_lasu
-1 1

@livanir: Na szacunek trzeba zapracować. Kogoś, kto chowa głowę w piach, na wszystko się zgadza, nie protestuje, nie ma własnego zdania, łatwo wykorzystać. I to jest raczej reakcja na zachowanie niż świadome działanie. Czy ja gdzieś napisałem, że ma ulec? Może wystarczy powiedzieć - jeśli będziesz mnie strofować odkładam słuchawkę. I to zrobić. Albo - jeśli będziesz złośliwa wyjdę. I wyjść. Albo - nie chcę rozmawiać na ten temat. Nie zmienisz moich poglądów. A może trzeba jeszcze inaczej. Nie wiem. Nie jestem psychologiem. Ale z mojego doświadczenia wynika, że artykułowanie swoich potrzeb i jasne wskazywanie zachowań najbliższych w stosunku do nas, których nie akceptujemy, przynosi rezultaty. Zwłaszcza gdy idzie za tym zakomunikowane zachowanie (czyli odłożenie słuchawki, wyjście w trakcie obiadu...). Trudno mi sobie wyobrazić, że matka zechce zerwać kontakty z córką. Z dużą dozą prawdopodobieństwa nie zdaje sobie sprawy, że córka zaciska zęby słuchając jej przemówienia. Bo całe życie gadała, nikt jej nie słuchał (córka robi po swojemu), więc dalej sobie gada. Tyle jej. I trudno ją wysłać na terapię, jeśli nie widzi problemu. Albo gdy dla niej problemem jest to, że nikt nie słucha jej rad. A może matka nie mówi nic, co obiektywnie jest szkodliwe. Tylko córka wdrukowała sobie, że matka chce ją kontrolować i nią manipulować? Takie pozostałości po nastoletnim buncie :) Przedstawiam tylko możliwe scenariusze. Jak jest nikt z nas nie wie. Toksyczna jest przemoc fizyczna, poniżanie, przemoc ekonomiczna. Związki czysto partnerskie z brakiem dominacji to książkowa utopia. Z tym, że często w jednym aspekcie dominuje ona, w innym on. Wiele związków przechodzi też przez etap walki o dominację. Pytanie w jakim zakresie, na jakim obszarze życia i jakimi środkami. I nawet gdy któreś z partnerów osiągnie przewagę to zmiana zachowania drugiego potrafi zmienić rozkład sił. Albo doprowadzić do rozstania. Ale odejście bez próby zmiany (zakładając, że w innych aspektach to relacja wartościowa i wciąż bezprzemocowa) jest ucieczką, która prawdopodobnie, doprowadzi do następnej relacji z podobnymi, bo nieprzepracowanymi problemami.

Odpowiedz
avatar z_lasu
-2 4

@janhalb: W pełni rozumiem i zgadzam się z Twoją argumentacją. Wiem, że przemoc, to nie tylko okładanie się pięściami. Ja również nie twierdzę, że każda relacja jest do uratowania. Sam jednak piszesz, że to jednak mały procent. A ja coraz częściej czytam/słyszę, że rozwiązaniem każdego problemu jest zerwanie relacji. Ucieczka. Facet zostawia nieumyty kubek po śniadaniu?- uciekaj, nie szanuje cię, będziesz robić za jego sprzątaczkę. Nieważne że wychodzi o 5 rano, popołudniu myje ten nieszczęsny kubek i ogarnia resztę domu. Kobieta znowu kupiła sobie nowe buty? - Uciekaj, puści cię z torbami. Nieważne, że ma spore oszczędności, dobrą pracę i kupuje za swoje zarobione pieniądze. Dodatkowo "przy okazji" kupuje też tobie sensowne ciuchy (też za swoje) i dba o twój wygląd. Te buty to dowód na jej rozrzutność. Babcia nieśmiało pyta o prawnuki? Uciekaj. To prawdziwa przemoc, pakowanie się w cudzą intymność i wywieranie presji. Nieważne, że od niemowlaka podcierała ci tyłek, ocierała łzy, ukrywała twoje wybryki przed rodzicami, mieszkasz w mieszkaniu, które od niej dostałeś. Takie pytanie to prawie przemoc w rodzinie. Jak tak można!!! Mama pyta, czy szukasz lepszej pracy? Na lepszych warunkach, za lepsze pieniądze? Uciekaj. Masz tylko 30 lat i jeszcze nie podjąłeś decyzji, kim zostaniesz jak dorośniesz :) A nie, nie możesz uciec, bo mieszkasz u niej w domu. Ona też cię opiera i karmi. Ale jak dorośniesz na pewno odetniesz się od tej toksycznej, apodyktycznej, krzywdzącej relacji, która wywiera na ciebie tak wielką presję :) Czujesz absurd? Na wszystkie bolączki życiowe ucieczka jest najczęściej polecanym rozwiązaniem. A każdy, nawet absurdalnie głupi i mały codzienny problem urasta do nierozwiązywalnego, wymagający ucieczki i zerwania relacji.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
1 1

@z_lasu: Ale jak sens miałoby koegzystowanie w takiej relacji jak opisuje autorka? Przez zachowanie matki kobieta ma niemal traumę (bo to serio wygląda na przemoc emocjonalną), że sam telefon od matki podnosi jej ciśnienie. Przecież to jest chore, że autorka musi sobie wypracowywać system technik, żeby móc w ogóle mieć relację z matką, która i tak jest beznadziejna. I to nie ona powinna się starać o tę relację walczyć (co z resztą robi) a jej matka. To ona ją sprowadziła na ten świat, to ona chciała mieć dziecko, to jej obowiązkiem jest dbać o to by dziecko chciało utrzymywać z nią kontakt, zwłaszcza, że to ona jest tu problemem a nie autorka. I owszem, jak najbardziej można i trzeba odcinać się od ludzi, którzy są toksyczni, nawet jeśli to rodzina. Zwłaszcza jeśli to rodzina. Właśnie dlatego, że członkowie rodziny to są najłatwiejsze cele i najtrudniej się jej pozbyć.

Odpowiedz
avatar tycjana12
-2 4

Jak żyję już całkiem długo,to powtarzam,że jaką mam gwarancję,że ten/ta co ma mi głowę naprawiać,sam jest normalny...

Odpowiedz
avatar katem
-1 1

Gratuluję krytycznego podejścia do terapeuty. Terapeuta jak lekarz - nie każdy pomoże. Pacjent powinien Pani zdaje się, że najpierw zastosowała metodę "marketingową" - przekonywanie pacjenta, że terapia mu potrzebna, bo pomoże mu pogodzić się/zaakceptować osobę, która na to nie zasługuje - wygląda na to, że takie mniemanie chciała dziewczynie wcisnąć. Tyle, że tu się pani pomyliła.

Odpowiedz
avatar TheWho96
4 4

Z doświadczenia mogę powiedzieć, że odbiór terapeuty jest kwestią mocno indywidualną. Z zasady są raczej neutralni, nie oceniają i część ludzi odbiera to albo jako głaskanie po główce albo ganienie za wszystko, zależy jaki masz stosunek do siebie i na co się nastawiasz. To jedna kwestia. A druga jest taka, że być może (tylko być może), terapeutka ma rację i próbuje Ci uświadomić, że te „pozytywy”, które widzisz są próbą usprawiedliwiania mamy i szukania na siłę swojej winy, próbą racjonalizacji. Być może tak jest i potrzebujesz to zrozumieć, żeby dojść do tego gdzie leży problem, co nie znaczy, że musisz zrywać z mamą kontakt. A być może po prostu terapeutka Ci nie siadła - to niestety bardzo indywidualna kwestia i trzeba szukać do skutku.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
1 1

@TheWho96 Podbijam ten komentarz. Też chodzę na terapię, mi terapeutka "siadła" od razu. I też zdarza się, że nauczyłam się sobie opowiadać jakąś historię na swój temat (np. że mnie coś nie rusza), ale terapeutka głupia nie jest i tak mnie z różnych stron pytała, aż jednak sama zauważyłam, że jednak mnie rusza. A moja mama dopiero z 3 terapeutką złapała takie flow, że mogła pracować. Sprawdź w sobie, czy twoje niechęć do niej do nie jest przypadkiem to, że ona challenguje to co ty chcesz o sobie myśleć. A jeśli nie, to zmień terapeutkę. Czasem nie ma chemii i już.

Odpowiedz
avatar szafa
1 3

Hm, to trochę tak jak pójść do lekarza z diagnozą gotową i żądaniem konkretnych leków. Jeśli kobieta jest taka jaka jest, a ty dalej usilnie dążysz do dobrych kontaktów, do akceptowania tego, jak cię traktuje, to ta terapeutka doskonale zobaczyła problem i zareagowała prawidłowo.

Odpowiedz
Udostępnij