Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Odnośnie historii z głównej o podsłuchanej u weterynarza rozmowie. Moja znajoma bardzo…

Odnośnie historii z głównej o podsłuchanej u weterynarza rozmowie.

Moja znajoma bardzo chciała golden retrievera. Naczytała się o tej rasie, podobała jej się wizualnie. Zdecydowała się więc kupić takiego psa.

Jednak zderzyła się ze ścianą, bo pies z rodowodem ze sprawdzonej hodowli to koszt (podobno- nie weryfikowałam jej słów) min. 3500 zł. Stwierdziła więc że papierów nie potrzebuje, bo nie będzie jeździła na wystawy.

Znalazła ogłoszenie, że ktoś odda psy w typie tej rasy i trzeba zapłacić tylko za smycz 1500 zł (widocznie super specjalistyczna smycz). Z daleka cały interes dla mnie brzmiał jak pseudohodowla, bo szczeniaki były do odbioru już po 10 tygodniach.


Nie znam się na psach, ale koty powinno oddać się gdy skończą 12 tygodni. Znajoma jednak zapewniała, że właściciele już wydawali tak pieski, bo wtedy już nie miały więzi z matką.

I tak oto przyjechała do domu ze szczeniakiem golden retriever bez papierów. Spytałam się jak zachowywała się matka- czy była przyjazna, czy zsocjalizowali te szczeniaki. Ona nie wie, bo dostała tylko jego. I tak u znajomej zamieszkał Burek.

Burek miał być szczepiony i gotowy do wyjść, więc znajoma nie od razu poszła do weterynarza. Szczeniak był bardzo fajny, kulka do przytulenia. Pewnego dnia jednak zaczął się dusić na spacerze. Powiedziałam znajomej, że może to jakaś grypa, bo sąsiadka też ostatnio z swoim psem u weta była z powodu duszności i dostał antybiotyk.

Znajoma zabrała od razu Burka do weterynarza, który nie stwierdził nieprawidłowości. Płuca były czyste, więc podejrzewał robaki. Spytał się też o szczepienia, które powinny być ujęte w książeczce, której znajoma nie dostała. Próbowała zadzwonić do hodowcy i ten już jej numeru nie odebrał. Dopiero gdy zadzwoniła z mojego, dostała informacje, że książeczka jest, tylko zapomniano jej przekazać i wyślą ją pocztą.

Burek dalej jednak się dusił. Był coraz bardziej przygaszony, a lokalny wet rozkładał ręce. W końcu po 3 wizycie kazał jej jechać do klinki do Wrocławia, gdzie był sprzęt na prześwietlenie płuc.


Na miejscu okazało się, że szczeniak ma wadę genetyczną. Nie znam szczegółów, ale z tego co przekazała mi znajoma- jego płuca nie rozwinęły się w sposób prawidłowy i trzeba by było robić mu kosztowną terapię, aby przywrócić je do normalności, bo gdy szczeniak urośnie do swoich normalnych rozmiarów, może umrzeć z niedotlenienia.

Koszt terapii oszacowano na 10 tys. złotych. Znajoma nie mogła sobie na taki wydatek pozwolić od razu, więc zaciągnęła pożyczki u znajomych, które do dzisiaj spłaca stopniowo.


Z Burkiem jest już lepiej, ale próby wyciągnięcia od hodowcy konsekwencji złego stanu psa, są podobno niemożliwe. Na sprzedaż psa, znaczy smyczy, kwitów nie ma, więc znajoma nie chce zgłaszać tego na policję, bo jedyny dowód to wiadomość o uzgodnieniu odbioru zakupionej smyczy. Wszystkie szczegóły co do szczeniaka były ustalane telefonicznie.

I tak znajoma została z Goldenem, który finalnie kosztuje ją więcej niż ten z oficjalnej hodowli.

pies hodowla

by ~Szczeniackiszczeniak
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar digi51
26 32

No i dobrze. Chytry (i głupi) dwa razy traci. Mam wątpliwości co do tego, czy w dzisiejszych czasach, gdzie jest pełno psów do adopcji, kupowanie z hodowli ma moralnie rację bytu, natomiast już co do kupowanie z pseudohodowli takich wątpliwości nie mam. Te psy nie bez powodu rzadko kiedy są zdrowie, a hodowla jest nielegalna.

Odpowiedz
avatar Etincelle
8 16

@digi51: hm. Koty mam i miałam tylko adoptowane (albo przygarnięte znajdy ;)), to gdybym chciała mieć psa, wybrałabym hodowlę. I nie wiem, co mogłoby być w tym normalnie nagannego, biorąc pod uwagę, że nie zrobiłabym tego dla szpanu, tylko dla dobra wszystkich zainteresowanych. Nigdy nie miałam psa, więc, uważam, nie jestem zwyczajnie wystarczająco kompetentna, by ryzykować adopcję zwierzaka, który może mieć jakiekolwiek specjalne potrzeby. Kiedyś, później, jako kolejnego - być może, ale na początek umiejętności wolałabym nabywać przy zwierzaku, z którym ryzyko jakichkolwiek problemów byłoby jak najmniejsze oraz którego cechy mogłabym w jakimś stopniu przewidzieć przy wyborze rasy (czyli najlepiej jakieś mało wymagające i dużo wybaczające stworzenie ;)). Tak, wiem, że offtop, ale jakoś tak mnie ukłuło, że kupno zwierzaka w takiej sytuacji mogłoby zostać odebrane negatywnie. ;)

Odpowiedz
avatar digi51
1 7

@Etincelle: Idealnie byłoby, gdyby w przyszłości wszelkie psy były tylko z kontrolowanych hodowli i nie byłoby niekontrolowanego rozmnażania się psów, a przez to pełno niechcianych zwierząt w fundacjach i schroniskach. Rozumiem Twoje argumenty, ale biorąc psa z hodowli, uwaga, uwaga! też musisz go wychować. Fakt, że wiele psów do adopcji potrzebuje specjalnej opieki i każdy kto takiego psa bierze musi być o tym odpowiednio poinformowany, ale branie psa z hodowli nie gwarantuje Ci, że pies będzie miał taki czy inny charakter albo, że nie będzie chorował. Biorąc psa trzeba się przygotować właśnie na poszerzanie swoich kompetencji w zakresie wychowania go i opieki nad nim - również jeśli jest to pies z hodowli. Pies to żywa istota, a nie lalka z certyfikatem. Możesz zabulić kilkadziesiąt złotych za psa z najlepszej hodowli, ale jeśli weźmiesz się za niego z dupy strony, to za chwilę będziesz mieć agresywnego, schorowanego psa nad którym nie panujesz.

Odpowiedz
avatar Habiel
7 11

@Etincelle: Mam podobne nastawienie, bo jeśli bralabym pod uwagę psa, musiałby mieć konkretne cechy, w tym tolerancję na koty i małe zwierzęta. Moje wszystkie koty też są "ze śmietnika", chociaż zawsze chciałam rasowego. Ale jak widzę kocią biedę, to nie mam serca go zostawić. @digi51 Tak, trzeba go wychować ale ma się nijako czystą kartę. Pies po schronisku może być streumatyzowany, a początkujący właściciel może nie umieć go z nich wyprowadzić. W takich przypadkach lepsza jest adopcja z fundacji, ale i tu nie ma pewności co do charakteru (np. kluczowy u mnie kontakt z kotami).

Odpowiedz
avatar Etincelle
5 9

@digi51: no jasne, dlatego też pisałam o minimalizowaniu ryzyka, a nie o kupnie bezproblemowej zabawki. I tak, chciałabym ładnie psa wychować, chętnie korzystałabym z pomocy typu psie przedszkole, czytałabym wszystko, co uznałabym za warte czytania, ale nadal byłoby to dla mnie coś nowego, z czym w praktyce miałabym do czynienia pierwszy raz. Po prostu przy moim zerowym doświadczeniu nie sądzę, żebym w tym momencie nadawała się na opiekuna nawet jakiejś wymagającej rasy, a co dopiero mówić o psie z potencjalnymi traumami czy innymi problemami, o których aktualnie nie mam pojęcia. Po prostu, może mi pękać serduszko, mogę sobie myśleć, że ojeju, dałabym domek, ale rozsądek mówi, że lepiej, żeby taki pies trafił do kogoś, kto będzie umiał się nim zająć.

Odpowiedz
avatar jass
6 6

@digi51: W przypadku psów z hodowli zwierzak rodowodowy zasadniczo powinien być wolny od chorób genetycznych typowych dla rasy, a to jest istotne. W zeszłym roku kupiłam owczarka niemieckiego, na rodowodzie zależało mi wyłącznie dlatego, że muszą w nim być wpisane wyniki prześwietleń stawów rodziców - ON mają skłonności do dysplazji stawów, więc zdrowi rodzice to znacznie mniejsza szansa na to, że szczeniak będzie chory.

Odpowiedz
avatar Cyraneczka
0 4

@digi51 No właśnie dobra hodowla gwarantuje zdrowego zwierzaka. Podkreślam, dobra, czyli taka, która aktywnie stara sie eliminować negatywne cechy rasy. Miałam w życiu cztery "dachowce" i dwa koty rasowe. Na dachowce wydałam wszystkie oszczędności lecząc nerki, wątrobę, nowotwory i inne choroby wynikające po prostu z chowu wsobnego (niczego nie żałuję, to były kochane i bardzo wdzięczne istotki). Rasowe za to żyły sobie długo i szczęśliwie. To, że ktoś bierze psa z hodowli, nie oznacza, że mu sie nie chce psa wychowywać, tylko po prostu chce mieć zwierzaka, z którym nie trzeba będzie latać po onkologii ani podłączać kroplówek w pierwszych latach jego życia.

Odpowiedz
avatar Cyraneczka
0 4

@digi51 Niestety u nas zwierzak z adopcji to loteria. Możesz trafić na wdzięczną kulkę, a może sie trafić pies z lękiem separacyjnym i agresją do dzieci/mężczyzn/rowerów. Dziwisz sie, że ludzie wolą zapłacić i dostać zdrowego szczeniaka, który jest czystą kartą?

Odpowiedz
avatar jass
2 2

@Cyraneczka: Poza tym paradoksalnie przy adopcji są znacznie większe wymagania. Widziałam ostatnio taką ankietę wstępną, między innymi pytanie o to czy człowiek zgadza się na to, żeby wolontariusze sprawdzali jak psu się żyje nawet lata po adopcji - i tak jak absolutnie rozumiem takie kontakty niedługo po adopcji, tak nie wyobrażam sobie, żebym po roku czy dłużej miała się obcym ludziom opowiadać ze spraw, które już ich nie dotyczą (nie mówiąc już o jakichś wizytacjach). A jak kupujesz zwierzę to owszem, dobry hodowca nie będzie miał nic przeciwko temu, żeby zwracać się do niego z ewentualnymi pytaniami, ale równie dobrze możecie zakończyć kontakt na wydaniu szczeniaka. W hodowli z której mam swoją psicę poprzedni właściciel zadzwonił 2 dni po wydaniu psiaka żeby się zapytać, czy wszystko ok, jak się dogadujemy, czy mam pytania itd. ale to był nasz ostatni kontakt.

Odpowiedz
avatar Ohboy
0 2

@jass: Żaden to paradoks, bo hodowcom zależy głównie na kasie, a osobom odpowiedzialnym za wydawanie psów do adopcji - na dobru zwierząt. Przy czym adopcja wcale nie jest trudna, jak ma się dobre warunki. Znajomi adoptowali już 6 zwierząt (na przestrzeni lat) i nikt im nigdy nie robił problemów. Zapis o wizycie za X lat często odstrasza potencjalnych przemocowców, którzy potrafią się kryć przez kilka tygodni. Poza tym umożliwia odebranie zwierzęcia, gdy ktoś powiadomi o złych warunkach - na FB widzę, że wcale nie jest to rzadkie. Pewnie część potencjalnie dobrych właścicieli też zostaje zniechęcona, ale cóż. Trudno, ryzyko jest zbyt duże. (Żeby nie było, popieram istnienie dobrych hodowli i uważam, że tworzenie kundelków powinno być karane, ale wiem, że wiele hodowli nastawionych jest głównie na kasę.)

Odpowiedz
avatar digi51
1 3

@Cyraneczka: Nie, nie gwarantuje. Zwiększa szansę otrzymania psa w lepszym stanie zdrowia niż ze schroniska, co nie oznacza, że pies będzie całkowicie zdrowy i nigdy nie zachoruje. Nie wiem, od czego to zależy, ale w sąsiedztwie rodziców było mnóstwo rasowych psów i większość z legalnych hodowli z dobrymi opiniami, choć na pewno były też takie z pseudohodowli. Te psy nie zawsze były okazami zdrowia, niektóre nie dożyły nawet 10 lat, bo w wieku 7-8 zaczęły je toczyć różne choróbska, podczas gdy kundle czy to mniejsze czy większe dożywały 14-16 lat. Nie jest tak, że jestem zdecydowaną przeciwniczką hodowli. Jednak my jako rasa ludzka oswoiliśmy sobie psy i odpowiadamy za cierpienie tych błąkających się po przytuliskach. Osobiście, nie mogłabym mieć spokojnego sumienia zamawiając sobie piękny egzemplarz od hodowcy, wiedząc, że w zimnych schroniskowych klatkach te wszystkie małe nieszczęścia czekają na domki. Choć tu też trochę winie niektóre zagrywki niektórych fundacji, które skutecznie odstraszają ludzi od adopcji, poczynając od rozmawiania z zainteresowanym, jak z idiotą i napraszającym się natrętem, skończywszy na odmowach z dupy powodów, ale poza tym jak zauważyła @Ohboy, hodowca chce kasę i reszta go nie obchodzi. Zresztą, znam bardzo dramatyczny przypadek, gdzie niby z jednej z lepszych hodowli znajoma dostała psa, który zdechł jej trzy dni później w domu. Zaczął ni z tego ni z owego krwawić z pyska i nosa i padł martwy chwilę później. O kasę niby można się kłócić, ale jaka trauma dla całej rodziny...

Odpowiedz
avatar KONDZiO102
0 0

@digi51 wcale nie dobrze bo jakiś naciągacz zarobił sobie łatwo i będzie naciągał ludzi dalej.

Odpowiedz
avatar Etincelle
1 1

@digi51: okej, odpowiadamy za cierpienie, ale w takim razie odpowiada tak samo ten, co kupuje psa rasowego, i ten, co psa nie ma w ogóle. Dlaczego mieć wątpliwości co do postawy moralnej wyłącznie tych pierwszych? ;) Przecież efekt jest taki sam w przypadku Zdzisia, co kupi konkretnego psa, żeby z nim uprawiać skijoring, i w przypadku Kasi, której się nie będzie chciało spacerować, więc pieska w ogóle nie weźmie. Jakieś mało sprawiedliwe takie podejście, wg którego możesz nie mieć psa i wszystko fajnie, ale jak chcesz mieć, to tylko jakieś biedactwo.

Odpowiedz
avatar marynarzowa
7 11

Szczerze, wcale mi nie żal tej znajomej

Odpowiedz
avatar wampisia
14 16

Pewnie gdyby kupowała jakiś sprzęt do domu, to siedziałaby kilka dni i czytała recenzje. A z psem się nie chciało dowiedzieć, że rodowód to nie tylko papier. Szczerze, to dobrze jej tak, tylko zwierzaka jak zwykle szkoda. Ps. Psy można wydawać w 10tyg, koty w llw zależności od federacji 12/14 tydzień (tak jest rozłożony kalendarz szczepień + kastracja + socjalizacja)

Odpowiedz
avatar digi51
15 17

@wampisia: To ten sam typ ludzi, który zamawia w necie z podejrzanych źródeł markowe rzeczy za 30% ceny i jest zdziwiony, że dostał podróby z tureckiego bazaru

Odpowiedz
avatar jass
-1 5

@wampisia: Psy można wydawać już w 8. tygodniu. Moją sukę odebrałam jak miała 9 tygodni i była już ostatnia z miotu. Inna rzecz, że w tym wieku zwierzak jest dopiero w trakcie szczepień i absolutnie nie powinien jeszcze wychodzić na spacery, o czym "hodowca" powinien poinformować... Bo to że "miał szczepienie" oznacza tylko że dostał pierwszą, ewentualnie drugą dawkę, ostatnią dostają w 12-15 tygodniu i do tego czasu konieczna jest kwarantanna... Dlatego pierwsza rzecz, jaką się robi kiedy w domu pojawi się jakiekolwiek zwierzę to wizyta u weterynarza, nieważne czy zwierzak jest znajdą, z adopcji czy kupiony, nie można wierzyć ludziom na słowo, zawsze trzeba zweryfikować jego stan zdrowia u specjalisty (chociaż akurat taka wada genetyczna jak w historii pewnie nie zostałaby rozpoznana przy normalnych wizytach).

Odpowiedz
avatar Szantu
0 0

@jass Z tym wychodzeniem na spacery to bym się sprzeczał, miałem 7 szczeniaków jakieś pół roku temu i wszystkie gdy tylko zaczęły już chodzić to biegały po podwórku i było okej, tak samo chodziły na spacery i były zadowolone. Zaznaczę również że nic im niema

Odpowiedz
avatar jass
0 0

@Szantu: Dużo na pewno zależy od tego, gdzie się na te spacery chodzi. Ja mieszkam na dużym osiedlu bloków, jest tu masa psów, nie mówiąc o dzikach, które są już widokiem codziennym (tak, w centrum powiatowego miasta), więc niezastosowanie kwarantanny mogłoby się dla szczeniaka skończyć fatalnie. Zresztą uważam, że lepiej pomęczyć się tych 5 tygodni ze sprzątaniem psich odchodów w mieszkaniu niż ryzykować życiem zwierzaka (nie mówiąc o tym, że jak człowiek w czasie kwarantanny tyle się tego nasprząta, to potem nie ma problemu ze sprzątaniem kup na dworze, bo nic go już nie rusza ;) ).

Odpowiedz
avatar gacqie
14 14

Zgłaszać, zgłaszać i jeszcze raz zgłaszać! Serio znajoma myśli tylko o $ z perspektywy zgłoszeni tego na policję? A co z psami, które nie będą miały tyle szczęścia co ten? Uduszą się???

Odpowiedz
avatar bloodcarver
8 14

Niestety z oficjalnej hodowli też trafiają się chore. Może nie z nierozwiniętymi płucami, ale już np z alergiami pokarmowymi na wszystko jak najbardziej. I potem wydawaj człowieku pięć razy tyle na karmę :( I też kary na hodowcę nie ma, mimo że oficjalny i z papierami. No i rozmnażanie ras o ekstremalnie skróconych pyskach powinno być zabronione, a nie jest. Mimo że te psy mają problemy z oddychaniem. A mimo to istnieją ciągle legalne hodowle takich ras i nic. Jedną z niewielu zalet Brexitu jest to, że mogli zakazać takich hodowli bez użerania się w europarlamencie. Ogólnie hodowle psów we współczesnym świecie, w Polsce i w EU, to patologia. Może te nielegalne większa, ale te legalne też.

Odpowiedz
avatar digi51
5 5

@bloodcarver: Masz zupełną rację. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że kupują psy z pielęgnowanymi sztucznie wadami rozwojowymi. Coś jakby ktoś celowo hodował ludzi z wadami genetycznymi, bo "słodko wyglądają".

Odpowiedz
avatar Ohboy
0 4

Dobrze jej tak, tylko psów szkoda.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
-1 5

No, i tak dobrze, że zdecydowała się leczyć...

Odpowiedz
avatar skakankaanka
0 0

@KatzenKratzen: nie wiem za co cie minusuja, mogla faktycznie olac i nie leczyc, zaoszczedzic tysiace a pies by pozyl ile by pozyl. Mieszkam w UK i tutaj ubezpiecznia zwierzat domowych to standard, z tego co wiem w Polsce jeszcze nie bardzo. Na pewno nie wydalabym tyle kasy na leczenie szczeniaka z powazna wada od urodzenia. Na pewno wydalabym tyle kasy na psa/kota, ktory byl przyjacielem w rodzinie przez iles tam lat, i po prostu w pewnym momencie sie pochorowal.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Standardowo hodowle wydają szczeniaki po 8 tygodniach. Wtedy są dwukrotnie zaszczepione. A wada genetyczna nie ma nic wspólnego z wydaniem szczenięcia do nowego domu.

Odpowiedz
avatar dayana
1 7

Byle więcej takich historii, może w końcu do ludzi dotrze. Ja mam psa niby super chorowitej rasy, a choruje mniej niż mój drugi pies kundelek (nie taki, co za smycz 1500 zł, po prostu ktoś oddał za czekoladę, nie upilnował suczki). Pies rasowy to z hodowli FCI/ZKwP i swoje kosztuje. Nie dlatego, że hodowca chce się dorabiać (ponoć jak się wychodzi na zero to w ogóle super), tylko po prostu badania zwierzaków, ich szczeniaków, dobra dieta, pielęgnacja kosztują, a poza tym nie ma rozmnażania co cieczkę.

Odpowiedz
avatar Leme
2 2

Jak brałam moją sukę to robiłam porządny research i naprawdę potrzeba było tylko komputera z dostępem do internetu żeby odkryć tą jakże niespodziewaną prawdę, że za jakość się płaci. Tak, rasowe psy są drogie. Prowadzenie hodowli z zachowaniem wszelkich zasad, z inwestowaniem w dobrą jakościowo karmę, szczepienia, szkolenie, badania rodziców, członkostwo w FCI - to też kosztuje. Rodowód to nie tylko papier, to też względna gwarancja, że hodowca wie co robi, a jego zwierzęta są zadbane. Także niestety karma (hehe) koleżankę dopadła, szkoda tylko zwierząt, które krzywdzą ludzie wspierający pseudohodowle.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@Leme: dokładnie. Można też pofatygować się do wybranej hodowli, poznać właścicieli, zobaczyć inne pieski.

Odpowiedz
avatar rhkkkk
0 0

Cena, Cena, Cena. Przy cenie na poziomie 1500 PLN nie ma opcji aby hodowla mogła być uczciwa. Koszt utrzymania matki, krycia przez sprawdzonego ojca, odkarmienia szczeniaka przez 2-3 miesiące, badań weterynaryjnych, szczepień, czipowania itp. Trzeba by się nagimnastykować, żeby zamknąć się w 1500PLN na szczeniaka. A gdzie jakiś zysk aby opłacało się prowadzić hodowlę. Ogarnięcie takiego miotu jest na tyle czasochłonne, że właściciele hodowli robią to co najmniej półzawodowo jeśli nie całkiem zawodowo więc muszą też na życie zarobić. Stąd cena takiego szczeniaka aktualnie to raczej 5000 PLN a nie 1500PLN. Inna sprawa, że nawet zakup z profesjonalnej hodowli nie gwarantuje braku wad genetycznych. Zmniejsza ryzyko jedynie. No i raczej rasa będzie się zgadzać i nie okaże się po roku, że spaniel jest wzrostu wyżła albo odwrotnie... A najlepszy argument dla tych co chcą kupić tanio jest prosty. Koszt utrzymania psa to jest pewnie z 500 PLN miesięcznie przez kolejne kilkanaście lat. W tej sytuacji bezsensem jest oszczędzać tych powiedzmy 3-4 tys przy zakupie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@rhkkkk: prawda. Trzy lata temu płaciłam za sukę popularnej rasy 2500 - co było średnią ceną. Więc teraz za 1500 to nawet nie jest po kosztach dla hodowcy.

Odpowiedz
Udostępnij