Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ostatnio na jakimś portalu parentingowym (brr!) trafiłam na kolejny bzdurny artykuł, w…

Ostatnio na jakimś portalu parentingowym (brr!) trafiłam na kolejny bzdurny artykuł, w którym jakaś mama atakuje innych rodziców, bo...
Mówię kolejny, bo choć portalu nie obserwuje, to jest on sponsorowany i ciągle wyświetlają mi się treści na nim publikowane.

Tym razem autorka rzucała gromami w matki, które odbierają dzieci z przedszkola za wcześnie. O tyle zabawne, że parę dni czy tygodni wcześniej był artykuł o rodzicach odbierających dzieci na ostatnią chwilę.

Tym razem osoba, która popełniła ten tekst oburzała się, że są rodzice, którzy odbierają dzieci tuż po obiedzie i to nie fair wobec innych dzieci, które muszą siedzieć 8 godzin w przedszkolu, a ich koledzy wychodzą wcześniej.

I tak, okazuje się, że byłam tą złą, nadopiekuńczą madką-panikarą, która dziecku nie da pobawić się z kolegami, tylko, parafrazując autorkę artykułu, siedzi w domu na tyłku i gryzie palce i nie bierze względu na innych rodziców, którzy muszą pracować.

O tyle mnie to zirytowało, że ja też moje dzieci odbierałam wcześnie. Miałam ustalone z nauczycielkami, kiedy dziecko można odebrać. Dzieci miały o 11:30 obiad, potem drzemkę, około 15 podwieczorek. Panie prosiły aby dzieci odbierać albo po obiedzie, a przed drzemką lub po drzemce a potem po podwieczorku. Ja się tego trzymałam, ale dzieci odbierałam różnie. Dlaczego? Nie, nie dlatego, że moim jedynym zajęciem było obgryzanie paznokci i oglądanie w domu trudnych spraw.
Mam nienormowany czas pracy, co jest zaletą i wadą. Zdarzało się, że lepiej było mi popracować do południa, potem zrobić dłuższą przerwę, pójść po dzieci, iść z nimi na lody, plac zabaw, a potem przekazać mężowi i popracować wieczorem. Czasem musiałam tak sobie rozłożyć pracę, bo musiałam zdzwonić się wieczorem z klientem albo czekałam na dokumenty i po prostu nie miałam, co robić. Więc alternatywą do wczesnego od odbioru było siedzenie bezczynnie w domu, odebranie dzieci, pogadanie z nimi przez 10 min w aucie i danie buziaka na dobranoc - tyle naszego kontaktu w ciągu dnia.

Ale oczywiście zdaniem niektórych (wypowiadających się w komentarzach) oczywiście wcale nie chodziło mi o dobro dzieci i pielęgnowanie naszych kontaktów, tylko o zadzieranie nosa, że jako niepracująca matka jestem lepsza od matek pracujących, bo mogę swoje dziecko odebrać wcześniej.

Zastanawiam się tylko - czy to wzajemne skakanie sobie do oczu rodziców i udowadnianie sobie, kto jest lepszy czy gorszy z tak bzdurnych powodów, kiedyś się skończy?

rodzice

by ~felicja
Dodaj nowy komentarz
avatar Michail
17 17

Jeśli bzdury to po co czytać. Internet jest pełny głupich rzeczy, a jak nam się wpycha je to można np. na FB taki profil przyblokować.

Odpowiedz
avatar aaaaglucha
17 19

Jedyną piekielną rzeczą w tej historii jest to, że się przejmujesz jakimś głupim artykułem z Internetu.

Odpowiedz
avatar Armagedon
9 9

@aaaaglucha: Święta racja. Przecież to jest jakiś wydumany, dmuchany problem. Kogo obchodzi zdanie jakiejś durnowatej paniusi, która najwyraźniej próbuje "zaistnieć" w necie, skoro nie może gdzie indziej. Myślała, myślała... i wymyśliła ripostę do artykułu o rodzicach odbierających dzieci zbyt późno. Pewnie sama do nich należy, więc się "odszczeknęła" i tyle. Kto by tam brał na poważnie takie głupoty i jeszcze się tłumaczył? Zrozumiałabym oburzenie, gdyby chodziło o NIEPRACUJĄCE matki, których dzieci (jakimś sposobem) otrzymały miejsca w przedszkolu, zabierając, tym samym, miejsca dzieciom matek (cytat) "naprawdę potrzebującym". A potem z tego miejsca korzystały tylko wtedy, kiedy im pasuje. Ale tak? Szkoda czasu i nerwów na rozkminianie bzdetów.

Odpowiedz
avatar Dominik
7 9

No i? Się jakąś głupią *ipą będziesz przejmować? Czy ty myślisz, że ja się przejmuje tymi wszystkimi idiotami na tym portalu minusujacymi moje wpisy?

Odpowiedz
avatar digi51
9 9

Nie bierz tego typu artykułów specjalnie na poważnie, ponieważ w dzisiejszych czasach każdy idiota może sobie założyć swój "portal". Nie piszą na nich zazwyczaj ludzie wykwalifikowani, tylko czujący potrzebę powiedzenia czegoś, każdemu kto zechce to przeczytać. Mi też na fb ciągle wyskakują tego typu artykuły z tematyki parentingowej, nie wiem, ile ich jest, ale co zablokuje jeden, to wyskakuje reklama innego, często powiązanego z innymi. Teksty na takich portalach często albo pisane są przez jakieś baby mające za dużo czasu i nie mające się gdzie wygadać, które uważają, że skoro mają dziecko to są już ekspertkami od psychololgii dziecięcej i pedagogiki albo celowo głupie teksty nabijające wyświetlenia i rozpętujące gównoburzę w komentarzach. A może jedno i drugie. Faktem jest, że ludzie dają się w ten sposób na siebie napuszczać i prześcigają się w argumentach, kto jest gorszym rodzicem. Z jednej strony rozumiem, że czytanie tych bzdur podnosi ciśnienie, jednak równie dobrze można przejmować się opinią dłubiącej w nosie karyny spod budki z piwem.

Odpowiedz
avatar Znerwus
7 7

Te artykuły są specjalnie tak pisane, wyssane z dupy treści nie mające nic z rzeczywistością. Olać te portale i żyć swoim życiem

Odpowiedz
avatar helgenn
6 6

Dokładnie wczoraj wyświetlił mi się post Kwesti Smaku na Facebooku o jakimś prostym daniu typu makaron z kurczakiem w sosie i cytat z forum o tym, że czyjeś półtoraroczne dziecko jadło na dwie ręce. O czym było 50% komentarzy? O tym, że to nie danie dla dziecka, bo bo pieczarki, bo kawałki, bo śmietana, bo nie eko. Ogólnie sami dietetycy dziecięcy :)

Odpowiedz
avatar mama_muminka
0 0

Wiesz, że te "sponsorowane" portale (rodzicielskie, ale nie tylko) mają zmyślone wpisy? Te listy i historię są pisane przez copywriterów i jedynym ich celem jest kręcenie gownoburzy i nadzieja na dużo reakcji czy komentarzy. Nie ma sensu tego nawet czytać. Nie rozumiem jak 300 osób w komentarzach może się ekscytować zmyśloną historią.

Odpowiedz
Udostępnij