Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W te wakacje musiałem wyjechać służbowo do Poznania na kilka tygodni. Stwierdziłem…

W te wakacje musiałem wyjechać służbowo do Poznania na kilka tygodni. Stwierdziłem jednak, że trochę zaoszczędzę i nie będę się bawił w żadne hotele. Zamiast tego, za poleceniem znajomego, wynająłem na ten czas kawalerkę. No i mogę powiedzieć, że już nie mam znajomego :D

Samo mieszkanie było serio fajne. Drugie piętro, czyste, ładnie wyremontowane, z dobrze zaopatrzoną w sprzęt kuchnią, wygodne łóżko. Do tego w naprawdę dobrze skomunikowanej okolicy. Jedynym mankamentem był plac zabaw dosłownie za oknami.

I nie zrozumcie mnie źle. Ja nie mam nic do bawiących się dzieci. Niedaleko mojego domu jest plac zabaw i jak to na placu zabaw jest gwarno i radośnie. Jednak, gdy wraz z żoną zdarza nam się przesiadywać w parku, który jest tuż obok tego placu zabaw, to kompletnie nie przeszkadzają nam odgłosy, które z niego dochodzą. Natomiast tutaj, pomimo podobnej odległości od źródła hałasu, miałem dość po kilkunastu minutach.

Te dzieci się nie bawiły... One starały się wezwać Belzedupa, albo inne Cthulhu. To nie były krzyki, które normalnie emitują dzieci podczas zabawy, typu: "Raz, dwa, trzy! Za siebie!", czy coś w tym stylu. To były nieartykułowane krzyki i piski, które potrafiły trwać dobre 15 minut, by nagle zniknąć i po 5 minutach wrócić ze zdwojoną siłą. A nawet gdy "zabawa" się uspokajała to nie było tak, że robiło się jakoś mega ciszej. Bo i tak wtedy trzeba było wrzasnąć na cały regulator do kumpla, który stoi obok, że jest bambikiem i nie ma vdolców. I tak od 16 (albo i wcześniej, nie wiem, o tej godzinie wracałem do mieszkania) aż do 21 czy nawet 22.

I ktoś może powiedzieć, że mogłem przecież zamknąć okna. No niby mogłem, ale... Po pierwsze przy panujących wtedy temperaturach urządziłbym sobie niezłą saunę w tej kawalerce. Po drugie zamknięte okna coś tam dawały, ale piski i wrzaski nadal irytowały. A po trzecie czy to serio powinno tak wyglądać?

Przecież gdybym ja za dzieciaka ze znajomymi odstawił taki "koncert heavy metalowy" na podwórku to w kolejce do opierdzielenia nas, zaraz za naszymi rodzicami, stanęła by połowa naszego sąsiedztwa. A tutaj? Rodzice zwykle siedzieli sobie na ławeczkach mając gdzieś co się dzieje z ich pociechami. Raz zaobserwowałem sytuację gdzie dzieci postanowiły bawić się w rzucanie piaskiem. Na początku było zabawnie, ale po jakimś czasie dwójka dzieci zaczęła płakać, jednak rodzice mieli to gdzieś. Draka zaczęła się gdy jedna z dziewczynek albo dostała w głowę kamieniem albo piaskiem prosto w oczy i zaczęła wyć. I wtedy rozpoczęła się kakofonia płaczu dzieci i kłótni dorosłych. Po jakiś 20 minutach wszyscy rozeszli się do domu obrażeni i to był jedyny wieczór, w którym miałem względny spokój.

I tak dzieci są stworzone do generowania hałasu, zniszczenia i chaosu, ale to nie tak powinno wyglądać. Bardzo ciężko opisać w historii to co się działo na tym placu zabaw, ale uwierzcie mi to nie było normalne...

A co do kumpla, który polecił mi to mieszkanie. Aby go trochę usprawiedliwić, to w momencie, gdy on wynajmował tą kawalerkę to plac zabaw był nadal w budowie i nie zdawał sobie sprawy na co mnie skazuje :D

by Satsu
Dodaj nowy komentarz
avatar GekouMonster
14 20

Nie rozumiem tych minusów. Sama jestem matką i dzień w dzień mam podobny sajgon na placu zabaw pod oknem. Nie da się wytrzymać. Chodziłam tam z synem, dopóki nie odkryłam, że kilka bloków dalej jest plac zabaw, na którym dzieci zachowują się normalnie. Z placu zabaw pod naszym blokiem, syn bardzo często wracał poturbowany przez inne dzieci a ja z migreną. Jak raz spróbowałam zwrócić uwagę innym rodzicom to zostałam zakrzyczana, że o co mi chodzi.

Odpowiedz
avatar GekouMonster
13 19

@miyu123: ale zdajesz sobie sprawę, że zdanie "No i mogę powiedzieć, że już nie mam znajomego :D" to najpewniej ironia? Nigdzie w historii nie ma do znajomego pretensji.

Odpowiedz
avatar Satsu
9 19

@miyu123: Przecież to była tylko wstawka humorystyczna lekko podszyta ironią. Oczywiście, że nie mam żadnych pretensji do mojego znajomego. Myślałem, że użyta emotka oraz ostatni akapit wystarczą by to zrozumieć, ale chyba się myliłem.

Odpowiedz
avatar wiecznie_wqrwiony
7 7

@Satsu: "... i bym qrwa nie miał ręki" :)

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

@wiecznie_wqr.wiony: dokladnie z tym mi sie skojarzylo :)

Odpowiedz
avatar Satsu
2 2

@bazienka: No chyba zacznę, w przypadku użycia tego typu zabiegów lingwistycznych, dodawać w nawiasie dopisek typu "To tylko żart tak jakby co.".

Odpowiedz
avatar singri
16 16

Coś w tym jest. Moja córka umie się dobrze bawić z dzieciakami w swoim wieku, ale jak się zejdzie z pięcioletnią przyszywaną kuzynką to jest tylko latanie w kółko i darcie paszczy. Serio tego nie da się inaczej określić, zachowują się jakby brały udział w castingu do "kto wrzaśnie głośniej". Groźby rozdzielenia pomagają na 5 minut, potem faktycznie trzeba je rozdzielić i do końca dnia są na mnie obrażone.

Odpowiedz
avatar SmoczycaWawelska
10 12

@kKKKK: A w czym niby mieszkańcom pontencjalnie przeszkadzają ludzie kręcący się po klatce schodowej? Tylko mi nie mów, że wynajmujących też słychać, bo ściany cienkie, gdyż jeśli nawet, to drąca się pod blokiem dzieciarnia skutecznie ich zagłusza.

Odpowiedz
avatar kKKKK
-3 7

@SmoczycaWawelska popytaj ludzi, którzy mają takie mieszkania za sąsiadów i się dowiesz ;) z doświadczeń moich znajomych - ludzie przebywający gdzieś przez kilka dni zachowują sie w przestrzeni wspólnej inaczej, niż ludzie mieszkający na stałe. Nie, że ze złej woli, po prostu inaczej się żyje w hotelu, inaczej w mieszkaniu. Np mało komu chce się przy okazji wizyty kilkudniowej poznawać miejscowy system recyklingu, zastanowić, jakie parkowanie przeszkadza innym użytkownikom drogi/chodnika itp, a jakie nie, ustalić z sąsiadami, co przeszkadza a co nie (palenie na balkonie, rzucanie petów z balkonu, nanoszenie błota do klatki schodowej), do mojej kuzynki regularnie też dzwonią w nocy domofonem tacy tymczasowi mieszkańcy, bo zapomnieli kodu do domofonu i nie mają jak wejść. W hotelu jest od takich spraw recepcja, w mieszkaniu - sąsiedzi ;)

Odpowiedz
avatar Satsu
2 4

@kKKKK: Przez dwa lata wynajmowałem mieszkanie w Gdańsku obok którego było mieszkanie wynajmowane na wakacje turystom, a w ciągu roku studentom. Nigdy nie było w tej kwestii żadnego problemu. Tak samo ja, gdy wynajmuje jakieś mieszkanie, czy w ogóle w nim mieszkam to staram się nie robić niczego co przeszkadzałoby i mnie. A tutaj jest przytyk dla samego przytyku. Bo innej korelacji między moją historią a tym co piszesz to ja niestety nie widzę.

Odpowiedz
avatar kKKKK
0 8

@Satsu korelacja prosta - przyjechałeś do bloku mieszkalnego i masz pretensje, że ludzie, którzy w nim mieszkają mają dzieci i że na czas Twojej wizyty nie zamykają ich na klucz i pod kneblem :)

Odpowiedz
avatar Satsu
1 5

@kKKKK: Czyli wychodzi na to, że masz problemy z czytaniem ze zrozumieniem. Ja nie mam najmniejszego problemu z dziećmi bawiącymi się na placach zabaw. A tym bardziej nie wymagam aby ktoś dla mojej wygody kneblował własne dzieci. Poza tym wspominałem również, że te dzieci, się nie bawiły. One, za przeproszeniem, darły mordę i według mnie nie było to normalne zachowanie dzieci na placu zabaw. Ale już wiemy, że masz problemy z rozumieniem czytanego tekstu, więc tego pewnie też nie wyłapałeś. Dodatkowo aby to udowodnić wspomniałem, że nieopodal domu, w którym mieszkam na co dzień również znajduje się plac zabaw. I tak na nim też bywa głośno. I nie przeszkadza mi to bo wiem, że dzieci podczas zabawy generują hałas. Jednak porównując te dwa place zabaw to jakby zestawić ze sobą ulicznego grajka i koncert kapeli rockowej. Być może mieszkańcy tamtego bloku są jacyś mega odporni jeśli chodzi o hałas, nie mam pojęcia. Mieszkałem tam raptem kilka tygodni i nie miałem okazji poznać ich opinii. Nie zmienia to faktu, że dla mnie to co się działo na tym placu zabaw, i naprawdę nie boję się użyć tego słowa, to była patologia.

Odpowiedz
avatar SmoczycaWawelska
2 2

@kKKKK: A to miejscowy system recyklingu jest jakąś wiedzą tajemną? Kurczę, ja zawsze po prostu patrzyłam co inni wrzucili do danego kontenera i z tego dedukowałam gdzie wyrzucić szkło, a gdzie papier; myślałam, że wszyscy tak robią, i celowe mieszanie odpadów uważałam za zwyczajne chamstwo. Podobnie zresztą za chamstwo uważałam parkowanie "bez pomyślunku" i wyrzucanie petów przez okno. I nadal uważam, że jak ktoś się uważa za człowieka dobrze wychowanego, to nie powinien się tak zachowywać nigdy i nigdzie, a nie tylko wtedy jak akurat będzie chciał i humor miał. Do palenia na balkonie ciężko mi się odnieść, bo mi to nie przeszkadza, choć sama nie palę. Dzwonienie domofonem - punkt dla Ciebie. Notabene ja na miejscu kuzynki po prostu odłączałabym domofon wieczorem i podłączała z powrotem rano, no ale to ja.

Odpowiedz
avatar Gelata
6 6

Nie chcę zabrzmieć jak stary pierdziel, ale obwiniam o to kreskówki. W nowych bajkach jako komizm są zastosowane w zasadzie tylko krzyki... a potem dzieciaki to naśladują

Odpowiedz
avatar digi51
1 3

@Gelata: Które kreskówki masz na myśli?

Odpowiedz
avatar ICwiklinska
4 4

@Gelata: Największy wpływ na dzieci mają rodzice. A oni pamiętając czasy, kiedy dzieci i ryby głosu nie miały, próbują wychowywać swoje dzieci inaczej. Ale niestety przesada w żadną stronę nie jest dobra, co słychać na tym przykładzie ;)

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
1 1

@Gelata: też bym chciała wiedzieć. Czego nie puszczać. Zawsze sprawdzam bajki z dziećmi i jeszcze z krzykami nie widziałam.

Odpowiedz
avatar SmoczycaWawelska
1 1

Nie wiem czy to mi się optyka zmienia, czy bajki coraz gorsze.* Najpierw były bajki nieme i podkładano tylko muzykę. (Miałam okazję zobaczyć orkiestrę grającą motyw muzyczny z „Bolka i Lolka”, w pandemii nagrywali ćwiczenia, więc możecie i wy zobaczyć: https://www.youtube.com/watch?v=OUU-_QQVec4 . Jak człowiek za dzieciaka oglądał, to jakoś sobie w pełni nie uświadamiał, że do takiej z pozoru prostej melodyjki potrzeba kilkudziesięciu osób i wypracowanej w pocie czoła współpracy, c’nie?) A potem, odkąd zaczęto podkładać głos postaciom, to mam wrażenie, że coraz piskliwiej i piskliwiej. Zresztą głosy głosami, ale nie tylko o nie chodzi. Odkładając na bok produkcje dla dzieci – niedawno miałam sporo wolnych wieczorów, które radośnie zmarnowałam na oglądanie najnowszego sezonu „Ricka i Morty’ego” oraz starej dobrej „Futuramy” i powiem wam, że pewne różnice są widoczne gołym okiem. I nie chodzi mi tu tylko o to, że dawniej to mój ulubiony Bender mógł wiecznie paradować z cygarem w gębie, a „dzisiaj to by już nie przeszło”, bo pewnie na upartego i dziś by przeszło. Bardziej mam na myśli, że tempo dialogów było wolniejsze, nawet podczas scen akcji, przeskoki pomiędzy scenami mniej gwałtowne (bo na przykład dialog zaczynano z sekundowym? dwusekundowym? opóźnieniem; czasem wręcz kamera zjeżdżała z panoramy miasta na ulicę – wydawałoby się, że kilka sekund przerywnika nie robi różnicy i wydawałoby się błędnie). Dwadzieścia lat odstępu i widać wyraźnie, że im nowsza produkcja, tym szybciej akcja się toczy. A potem ludzie się dziwią, że mają problemy ze skupianiem się i pytają: „no skąd to się bierze?” No między innymi z oglądania takich nagłych przeskoków. Mózg się przyzwyczaja do tego, co mu serwujemy. *Tak generalnie w sensie. Poszczególne tytuły oczywiście bywają świetne („Kot w Butach: Ostatnie Życzenie” chociażby polecam). Dawniej też zapewne były beznadziejne przypadki, ale beznadziejne przypadki mają to do siebie, że ulatują z ludzkiej pamięci, zatem przykładu nie podam.

Odpowiedz
avatar czydredy
4 4

@SmoczycaWawelska odnoszę takie samo wrażenie jak Ty, że kiedyś to były czasy, teraz czasów nie ma. Wcześniej jakiś krzyk czy pisk w bajkach był spowodowany konkretną sytuacją, np. strachem. Obecnie mam wrażenie, że w tych bajkach chodzi o to, żeby postacie wrzeszczały i latały po całym ekranie jak po*dolone.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
0 0

@czydredy: powiem szczerze że nie wiem co Wy za bajki oglądacie. Ja swoim dzieciom puszczałam i nadal mi się zdarza puszczać "Tygrysek Daniel", "Blue" jest ok, krótkie odcinki jedne ciche inne ciut głośniejsze. Oglądałam"coco", wręcz na tym płakałam, "encanto" też jest bardzo fajne. Nawet te bajki o enchantimals są ciche i spokojne, co ich jakoś niezbyt lubię. Może problem jest w tym co rodzic dziecku puszcza. Narzeka że głośne i be ale nie zmieni. Jak byłam dzieckiem to zakaz był w domu oglądania pokemonów i czarodziejki z ksieżyca itp. Ja zawsze z dzieckiem zaczynam oglądać bajkę by wiedzieć co puszczam i czy w ogóle warto im pokazywać. Przeżyłam szok gdy na profilu dzieci walczyłyśmy nowy serial o jasiu i Małgosi. Dramat to mało powiedziane. Rodzice dzieciom głowy odcieli, przyszyli, dzieci zwisły, Małgosia palca obcięła. Co gorsza młodsza jak jest u kogoś to zdarza się że poprosi o bajkę, a babcia nie patrzy tylko puszcza i odchodzi... teraz już chyba wszystkich uświadomiłam w rodzinie że tego mają zakaz

Odpowiedz
avatar marcelka
10 14

A dla mnie jest niepojęte to, że dzieci dzisiaj po prostu porozumiewają się krzykiem. Nie że jakieś emocje, zabawa, odległość - i wyższe tony, tylko po prostu, stoi sobie np. trójka obok siebie i nie powie jedno do drugiego normalnym tonem głosu, tylko się drą. A co jeszcze dziwniejsze, rodzice, którzy są tuz obok, w ogóle na to nie reagują, ja nie wiem, głuchota nabyta, przyzwyczajenie?

Odpowiedz
avatar Kajaxxi
7 7

Jak ja Cię rozumiem. Mam taki plac blisko domu. Kilka lat było spokojnie, tzn dzieciaki się bawiły, generowały hałas w miarę jednostajny i ogólnie rzecz biorąc akceptowalny. W tym roku jedno z dzieci krzyczy, piszczy, sama nie wiem jak to nazwać. To jest tak świdrujący dźwięk, ze nawet przez zamknięte okna się przedziera. Dziecko to na placu jest często i chyba nie tylko mnie od niego głowa boli, bo raz ktoś o 21:30 nie wytrzymał i wydarł się jeszcze głośniej. Dodam, ze całości hałasu potęguje ustawienie budynków, tj z jednej strony budynek w kształcie litery U z drugiej zespolone budynki. Trochę taka studnia w której dźwięk się odbija. Oby to dziecko wyrosło z tego piszczenia.

Odpowiedz
avatar Satsu
2 4

@Kajaxxi: A ja cieszę się, że ktoś mnie rozumie, bo szczerze mówiąc ilość minusów pod tą historią trochę mnie zaskakuje. Tak, spodziewałem się, że ze względu na jej temat trochę mi się oberwie, ale nie sądziłem, że aż tak. Jednak naprawdę w tekście trudno oddać to co tam się działo. Ty miałaś na placu jedno piszczące dziecko i już było to irytujące. Przemnóż to sobie teraz przez 15/20 i możesz sobie teraz wyobrazić co się działo u mnie. Jedyną opcją byłoby chyba gdybym tam pojechał i nagrał dla was tą cudowną kakofonię :D

Odpowiedz
avatar Kajaxxi
1 3

@Satsu nie przejmuj się. Teraz taki trend, ze dziecku wszystko wolno, a granice innych wolno dowolnie przekraczać.

Odpowiedz
avatar SmoczycaWawelska
6 8

Ale że tym rodzicom (którzy przecież siedzieli bliżej, więc lepiej te wrzaski słyszeli) to nie przeszkadzało, to się dziwię. Wiesz co, @Satsu, ja bym chyba jednak nie wytrzymała, poświęciła popołudnie na zabawę z programem graficznym i stworzyła plakat "Uwaga! W okolicy grasuje pedofil!" (zdjęcie zawsze można wrzucić młodego Stalina na przykład), odżałowała parę złotych i wydrukowała kilka egzemplarzy, wstała wcześnie rano i porozlepiała te plakaty na placu zabaw i w okolicy - może rodzice by się przestraszyli i chwilowo chociaż przenieśli z pociechami na inny plac gdzieś dalej. (Zwłaszcza jakby zapowiadano piękną pogodę, bo w brzydką to i tak raczej nikt się na polu bawił nie będzie.)

Odpowiedz
avatar ICwiklinska
4 4

@SmoczycaWawelska: Tak w nawiązaniu do tej brzydkiej pogody. Właśnie zauważyłam, że w czasie spacerów w brzydsze dni (wyznajemy zasadę, że nie ma złej pogody tylko złe ubranie) praktycznie mamy miasto dla siebie. A potem na forach rodzicielskich pytanie jaki lek/suplement dawać dzieciom, żeby zwiększyć odporność...

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
2 2

@SmoczycaWawelska: dobre xD xD Co do historii. Mieszkam poza Krakowem i tu na placu nie ma tłumów. Dzieci się bawią. Gdy się gonią, uciekają przed sobą w zabawie to tak, to doganiane zawsze piśnie lub krzyknie. Nie wyobrażam sobie mieszkać przy placu zabaw, bo zwracam dużą uwagę na to co się dzieje wokół mnie. Te 25 lat temu jak sama po placach zabaw ganiałam też było głośno. Wtedy jeszcze rodzice dochodzili. Gdy się ściemniało to nie raz było słychać "Kacper do domu!!!!" (Imie przykladowe) pelno rodzicow otwierało okna i tak dzieci wolało, ba gdy dziecko coś chciało to po co wejść do bloku lepiej było się drzeć "maaamo!". Wtedy mieszkałam w krakowie. Teraz głośniej pewnie dlatego, że ludzi więcej, blok na bloku. Sami sobie jesteśmy winni kupując g***** które budują. Co kto lubi :)

Odpowiedz
avatar SmoczycaWawelska
0 4

@ICwiklinska: Może przynajmniej część z nich nie musiałaby się pytać, gdyby dziecko miało większą odporność. Mogłoby ją nabyć na przykład dzięki karmieniu piersią. Niestety, jest ryzyko, że podczas tegoż karmienia zobaczyłby matkę z dzieckiem jakiś Wrażliwy Internauta I CO WTEDY?!

Odpowiedz
avatar SmoczycaWawelska
3 5

@AnitaBlake: Ano, jak się było wrzeszczącym dzieckiem, to człowiekowi wrzaski dzieci nie przeszkadzały, wiadomo. ;) "Wtedy mieszkałam w krakowie" - ej, ale proszę mi moje miasto wielką literą pisać! szacunku trochę! *tu machnięcie ogonem i kłąb dymu z pyska*

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
0 0

@SmoczycaWawelska: tak jest xD To fakt. Pewnie byłam wrzeszczaca xD Teraz mi wrzaski przeszkadzaja. Oczywiscie zalezy gdzie i ile trwaja.

Odpowiedz
Udostępnij