Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia o relacjach sąsiedzkich. Blisko 2 lata temu kupiliśmy z żoną pierwsze…

Historia o relacjach sąsiedzkich.

Blisko 2 lata temu kupiliśmy z żoną pierwsze w życiu mieszkanie w bloku (nowe budownictwo) w większym mieście. Wcześniej mieszkaliśmy w domku jednorodzinnym (osobne piętro pod moimi rodzicami) w mniejszej miejscowości i było to dla nas czymś nowym. W związku z tym od samego początku postawiliśmy na nawiązanie dobrych relacji z sąsiadami.

Byliśmy jednymi z pierwszych – o ile nie pierwszymi – mieszkańcami budynku, więc w zasadzie rejestrowaliśmy praktycznie każdego "nowego". W większości byli to młodzi ludzie. Udało nam się zapoznać osoby z kilku mieszkań – później straciliśmy do tego wigor.

Przy zapoznawaniu przyjęliśmy strategię pomocy. A to zaproszenie na kawę, a to pomoc w noszeniu rzeczy przy przeprowadzce, a to przenoszenie cięższych materiałów budowlanych (pojedynczych płytek) z samochodu jednej sąsiadki. Względem efektów – przytoczę 2 bardziej wyraziste przykłady.

Odwiedzała nas regularnie jedna sąsiadka. Problem polega na tym, że nie dość, że nieustannie mówiła o sobie (i ciężko było dojść do słowa), to jeszcze obgadywała innych sąsiadów. Jak się później okazało – zgodnie z przypuszczeniem – o nas też całkiem sporo mówiła, gdy odwiedzała innych. I nie były to bynajmniej rzeczy przyjemne. Gdy ograniczyliśmy z nią kontakt (grzecznie odmawialiśmy kolejnych wizyt), prawdopodobnie wzięła sobie nas na celownik. Udało się jej nawet wrobić nas w lokalną mini-aferę, z której później tłumaczyliśmy się na facebookowej grupie osiedla, a z którą paradoksalnie nie mieliśmy nic wspólnego.

Inni sąsiedzi (zza ściany) chętnie korzystali z naszej pomocy przy wykańczaniu mieszkania (głównie pożyczając narzędzia), a później przy przeprowadzce (noszenie rzeczy). Później kontakt ograniczyli i w zasadzie mówiliśmy sobie tylko "cześć" na korytarzu. Jak się okazało, dziewczyna z tego mieszkania bardzo zakolegowała się z sąsiadką plotkarą. Tą samą, która będąc u nas chętnie dzieliła się "spostrzeżeniami" na temat rzeczonej dziewczyny i jej chłopaka.

Dobre relacje sąsiedzkie z nimi zakończyliśmy w momencie dosyć niespodziewanego oskarżenia o smród w mieszkaniu – ot dostaliśmy w pewne niedzielne popołudnie bardzo wulgarną wiadomość, którą przetrawialiśmy przez kilka kolejnych dni. Co ważne, sąsiadka wygrażała nam przekazaniem sprawy do zarządcy, więc zrobiliśmy to sami już kolejnego dnia. I cóż. Zarządca przyszedł do nas w poniedziałkowe popołudnie, problemu nie stwierdził, ale za to miło pogadaliśmy przy kawie.

Przyczynę tego, co prawdopodobnie miała na myśli, namierzyłem jakiś czas później. Brzydki zapach wydzielał się z kratki wentylacyjnej na korytarzu, nieco za drzwiami do naszego mieszkania a przed jej mieszkaniem. Nie mamy pojęcia, dlaczego sąsiadka skojarzyła go akurat z nami – i to z taką pewnością siebie. Poinformowaliśmy nawet o tym znalezisku ją oraz jej chłopaka (via Facebook), ale nie doczekaliśmy się przeprosin czy nawet odpowiedzi.

Summa summarum kontakt utrzymywaliśmy w zasadzie jedynie ze znajomymi spoza osiedla. Mimo naszych starań nie udało się nawiązać zbyt dobrych relacji z sąsiadami. Paradoksalnie najlepsze mieliśmy z tymi, z którymi mówiliśmy sobie jedynie "Dzień dobry". Wyszliśmy też ze wszystkich grup osiedlowych, by zwyczajnie nie denerwować się kłótniami na nich.

Najbardziej boli nas, że wyszliśmy do ludzi z pewną dobrocią i dobrą wolą, a oni z niej skorzystali i urwali relacje, gdy już nas nie potrzebowali. Tak jakby nie obowiązywała żadna wzajemność – i to nawet w formie pewnej życzliwości, przywołując obrabianie 4 liter oraz chamskie, poniżające wiadomości. Ot przeszli nad tym do porządku dziennego.

Cóż. Przymierzamy się do zmiany mieszkania na większe za jakiś czas. Może tym razem sąsiadów powinniśmy trzymać na dystans? Chyba czasy się nieco zmieniły

osiedle sąsiedzi

by normalnyCzlowiek123
Dodaj nowy komentarz
avatar Dominik
3 11

Odstawić fejsbuk. Do niczego nie potrzebny.

Odpowiedz
avatar iks
3 9

Od czasu lockdownów z ludzi wyszła prawdziwa natura.

Odpowiedz
avatar normalnyCzlowiek123
2 6

@Tarko: "Jeszcze w nowym bloku, gdzie sprowadzają się wieśniaków z okolicy. Nie mylmy tutaj wieśniaków z ludźmi pochodzącymi ze wsi..." W zasadzie to się zgadza. Wiele osób jest... Specyficznych. Zdecydowanie maja problemy z kulturą osobistą, za to lubią wódkę i techno. "Włażenie w cztery litery, żeby się zaprzyjaźnić..." Nope – raczej życzliwość. Niektórzy sami pukali i pytali o np. pomoc w przeniesieniu pralki. Tylko że nikt nam później tą życzliwością nie odpłacił. "Jeszcze ten facebook... Wy tak serio? Hehe... To zajęcie dla znudzonych panienek. Nie pracują, nie gotują, nie dbają o dom tyko klikając w telefonik..." Grupa osiedlowa początkowo nawet działała, ale szybko pojawili się na niej ludzie, którzy na większość postów reagowali głupimi emotkami i wyśmiewaniem. Tak z 60% to faceci ;p

Odpowiedz
avatar Librariana
16 16

Trochę kiepska strategia na początek znajomości z ludźmi, o których nie wiesz kompletnie nic. Zaczynasz od "Dzień dobry", niezobowiązujących small talków na klatce czy parkingu i dopiero potem zastanawiasz się, czy chcesz się z tą osobą zaprzyjaźniać. Po przeprowadzce szybko zorientowaliśmy się, że wśród naszych sąsiadów są frakcje, że sąsiadki z pierwszego piętra serdecznie się nie znoszą, a facet z naprzeciwka nie gada z nikim. My od początku uznaliśmy, że się w to nie bawimy i jesteśmy Szwajcarią :) Dzięki temu mamy poprawne stosunki ze wszystkimi, jak trzeba pożyczyć wiertarkę albo klucz do wózkowni to nie ma problemu, ale też nikt do nikogo na kawę nie chodzi.

Odpowiedz
avatar normalnyCzlowiek123
8 12

@Librariana: Tak jak pisałem, wcześniej przez całe życie mieszkałem płot w płot z ludźmi, z którymi miałem już wyrobione pewne relacje od dzieciństwa. Mieszkanie w bloku to była dla nas obojga nowość. Nie wiedzieliśmy do końca, czego się spodziewać i na co się nastawić. Ale fakt, w tym momencie zgadzam się w 100%. U nas też potworzyły się takie "frakcje" i my – na bazie plotek "mijających się z prawdą" – staliśmy się nawet wrogiem jednej z nich ;p

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 września 2023 o 12:09

avatar Librariana
10 10

@normalnyCzlowiek123: no właśnie. Jak zmienicie mieszkanie to bądźcie ostrożniejsi, dopóki nie zorientujecie się w sytuacji ;)

Odpowiedz
avatar Habiel
9 9

@normalnyCzlowiek123: Ja całe życie mieszkałam w bloku i nawet jak wynajmowałam mieszkanie to starałam się mieć jakąś relacje z sąsiadami. Byłam tak nauczona od małego, że sąsiadowi mówi się Dzień dobry i zagaduje o choćby pogodę. Na obecnym osiedlu mamy z kilkoma sąsiadami na tyle relację, że bez problemu przychodzimy do siebie na piwo, planszówki czy mecze. Bez problemu zajmujemy się mieszkaniami i zwierzakami pod nieobecność właścicieli. To zależy od ludzi. Z FB jest ciężej. Paradoksalnie u nas na osiedlu najwięcej było problemu z najemcami i to oni na Facebooku dawali durne reakcje przy postach o złym parkowaniu, czy zrzucaniu śmieci na ogródki, czy części wspólne. Założyliśmy nową grupę, tylko dla właścicieli (sprawdzaliśmy w księdze wieczystej) i panuje tam kultura. Nawet jak ktoś z kimś się nie zgadza, to normalnie dyskutuje, a na grupie z najemcami pojawiają się epitety. Od czasu selekcji nawet na FB można porozmawiać ;)

Odpowiedz
avatar normalnyCzlowiek123
1 3

@Habiel: Dokładnie o takie relacje sąsiedzkie nam chodziło i stąd wyszliśmy z życzliwością. No i cóż... Nie wyszło ;p Częściowo tłumaczymy sobie to tak, że to jedna z tańszych dzielnic miasta, mega na uboczu i ze względu na jej specyfikę mało kto mieszka tam z faktycznego wyboru – a raczej z powodu ceny mieszkania. Teraz jesteśmy w trakcie zakupu mieszkania ("przymierzamy się" to w zasadzie poprzedni krok) w dosyć fajnej okolicy, jednej z tych lepszych do życia w mieście. Mamy nadzieję na zmianę jakościową, ale na wszelki wypadek podejdziemy z dystansem.

Odpowiedz
avatar Jorn
-3 5

@normalnyCzlowiek123 Raczej za bardzo się narzucaliście i po prostu byliście męczący.

Odpowiedz
avatar normalnyCzlowiek123
4 6

@Jorn: Aż śmiechłem. Wyobraziłem to sobie :D <puk-puk> - Cześć. Pomożesz nieść pralkę? - Jasne. <pomagam> - Dobra, ale na przyszłość to za bardzo narzucasz się z pomocą i męczysz nas.

Odpowiedz
avatar jass
1 3

Mieszkam w blokach przez całe życie, z czego w obecnym miejscu od ładnych kilku lat. Relacje z sąsiadami miałam na zasadzie "dzień dobry", a i to nawet nie ze wszystkimi w klatce. To się zmieniło w ciągu ostatniego roku, odkąd mam psa. Nagle relacje się pogłębiły, pojawiły się small talki, zarówno z osobami z mojej klatki jak i z innych bloków na osiedlu, i to nie tylko takich, które same mają psy.

Odpowiedz
avatar katem
12 12

Nie rozumiem tej potrzeby utrzymywania kontaktów z sąsiadami. Mieszkam ponad 20 lat w jednym miejscu i nie znam sąsiadów. Bardzo mi z tym dobrze. Ograniczam się do „dzień dobry” i wystarczy.

Odpowiedz
avatar NiebieskaOrzelka
2 4

Ludzie pewnie zawsze byli wredni, oczywiście nie wszyscy, ale teraz stają się coraz bardziej zamknięci na siebie. Wolą pisać z kimś, kto jest daleko, albo jechać ileś kilometrów do kogoś, niż powiedzieć do sąsiada coś więcej niż "Dzień dobry". A kto wie, może za ścianą nie mieszkają same szuje, tylko jakieś fajne osoby? Gdybym mogła, kolegowałabym się i z tymi, których znam z przeszłości, i z nowymi. W naszych czasach widać też coraz mniejszą rolę społeczności, a potem ludzie zdziwieni, że zauważyli brak sąsiada, dopiero gdy poczuli smród na klatce schodowej albo w mieszkaniu. Coraz częściej jest tak, że ktoś umiera niezauważony.

Odpowiedz
avatar szafa
4 8

Czytam te komentarze, jaki ten fejsik zły i mi się śmiać chce, bo g8wno o nim wiecie, a się wypowiadacie. Z fejsa, jak i z wszystkiego, korzysta się adekwatnie do tego, jaką osobą się jest. Ja np. jestem na fejsie, bo jestem członkiem grupy dla pszczelarek, na której można się naprawdę dużo dowiedzieć o pszczelarstwie i jest dużo pomocnych osób, i na paru innych tym podobnych grupach.

Odpowiedz
Udostępnij