Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ano przydarzyło się, że zaszłam w ciążę. Tak zaszaleliśmy na naszej 10…

Ano przydarzyło się, że zaszłam w ciążę. Tak zaszaleliśmy na naszej 10 rocznicy, że nawet tabletki nie wyrobiły ;) nie planowaliśmy w najbliższym czasie, ale nie też nie panikowaliśmy, bo w sumie życie ułożone, mieszkanie własnościowe, dobre posady itd.

Jak już ochłonęliśmy z pierwszego szoku zgłosiłam się do lekarza, najpierw żeby potwierdzić, potem, żeby ciążę prowadzić.
Wybrałam lekarza, który miał dobre opinie, jest konkretny i ma certyfikat FMF uprawniający do przeprowadzania badań prenatalnych.

Ogólnie jedyne czego się zawsze bałam to to, że urodzę dziecko chore, niepełnosprawne i tak po ludzku nie chciałabym powołać na ten świat dziecka, by żyło w cierpieniu i nie mogło chociaż względnie normalnie funkcjonować.
Dlatego też ogromnie bałam się badań prenatalnych, które wykonuje się w okolicy 12 tygodnia ciąży, i które potrafią wskazać, jeśli istnieje wysokie ryzyko wad u dziecka.

Zgłosiłam się do lekarza w 8 tyg. Dostałam na początek komplet badań z krwi do wykonania. Akurat o nie byłam całkiem spokojna. Odporność zawsze miałam raczej dobrą, starałam się o siebie dbać przed ciążą i tym bardziej jak już się o niej dowiedziałam. No i surprise. W badaniach wyszło niereaktywne IGG różyczki i reaktywne IGM. Dla nieznających tematu: w skrócie oznaczało to, że miałam niedawno kontakt/zaraziłam się różyczką (IGM), ale nie wytworzyłam jeszcze przeciwciał (brak IGG), czyli do zakażenia musiało dojść niedawno, czyt. w czasie ciąży.

Myślałam, że oszaleję. Różyczka w trakcie ciąży to wręcz pewność urodzenia dziecka z szeregiem wad. Już na drugi dzień umówiłam się do swojego lekarza w innej przychodni, który jak zobaczył wyniki orzekł, że pracuje od 30 lat i nigdy nie zdarzyła mu się taka sytuacja. Natychmiast zrobił USG, starając się na słabym sprzęcie sprawdzić, jak ma się dziecko. Nawet wypsnęło mu się "jeszcze żyje".

Dostałam skierowanie do przychodni chorób zakaźnych i polecenie, by sprawdzić co się podziało z moimi szczepieniami w dzieciństwie. Na drugi dzień od 6 rano koczowałam pod poradnią (ani na chwilę oczu nie zmrużyłam). Ponieważ lekarza miałam prywatnie, nie chcieli mnie przyjąć, ale pielęgniarka zasugerowała zadzwonienie do mojej przychodni (w której jestem zarejestrowana od urodzenia, a o dekady nie byłam) i poproszenie o skierowanie od lekarza internisty. Udało się to wystawić elektronicznie i na ten moment, byłam jeszcze w miarę zadowolona ze służby zdrowia. No ale nie mogło być tak pięknie.

Lekarka w poradni jedyne co mi powiedziała to, że mała szansa, żebym naprawdę miała kontakt z różyczką, ale poradziła dowiedzieć się, czy na pewno nie byłam szczepiona, bo przeciwciała mogły już po prostu zaniknąć. Dostałam kolejne skierowanie na badania i kontrolę za dwa tygodnie.
Byłam dzieckiem, które rodzice wysyłali do szkoły z 39 stopniami gorączki, więc byłam przekonana, że musiałam to szczepienie kiedyś mieć. Zadzwoniłam do rodziców, by podpytać, czy mnie nie ominęło jakieś szczepienie w okolicy 6 klasy. Nic takiego sobie nie przypominali, to powiedziałam, że to w sumie nic ważnego, przy okazji wybiorę się do przychodni i ogarnę sprawę.

No ale mój ojciec jest w gorącej wodzie kąpany. Pojechał do tego naszego wioskowego ośrodka i babka w rejestracji powiedziała mu, że dzwoniłam po skierowanie do poradni chorób zakaźnych. Ojciec dostał moją kartę szczepień (nikt mnie nie zapytał o pozwolenie na jej wydanie, a ojciec nie był upoważniony) ponadto ojciec dowiedział się o tej baby, że skierowanie miało wskazanie ciążowe.

No K u r w a! Przepraszam za słownictwo, ale gdyby nie to, że w tamtym momencie bardziej martwiłam się o dziecko, prawdopodobnie pojechałabym i zrobiła rozpierdziel w tym ośrodku.
Nikomu o ciąży nie mówiliśmy, chcieliśmy doczekać końca pierwszego trymestru i się pochwalić w jakiś fajny sposób. A baba bezczelnie wygadała mojemu ojcu, że nie dość, że urodzi mu się pierwszy wnuk, to jeszcze może być poważnie chory (o tym też nie omieszkała mu wspomnieć).

Co zrobił mój ojciec? Natychmiast zadzwonił do mnie i nie dość, że ledwo radziłam sobie z własnymi emocjami, musiałam jeszcze uspokajać jego.

Zrobiłam kolejne badania, które wyszły identycznie. Pojechałam na kontrolę do poradni i kolejna miła sytuacja. Od innej lekarki usłyszałam, że jestem antyszczepionkowcem (no tak, bo nie wiedziałam, że nie miałam jednego szczepienia za dzieciaka), że jeśli dziecko urodzi się zdrowe, to ponieważ nie będzie mieć odporności po mnie, ma dużą szansę zarazić się różyczką po porodzie, bo szczepienie dostanie dopiero po pierwszym roku życia. Udało mi się trochę uspokoić przez te dwa tygodnie, po tej kontroli znów zaczęłam chodzić po ścianach.

Ostatecznie wszystko skończyło się dobrze. Moje badania przez całą ciążę i po porodzie wyglądają identycznie. Dziecko miało robione badania z krwi, moczu i śliny i wszystkie wyszły negatywnie. Jedyny plus tej sytuacji, że zostało przebadane od stóp do głowy, kilka usg, obszerne badania krwi, okulista itd.
I tak się zastanawiam. Kto w tej całej sytuacji był najbardziej piekielny?

słuzba_zdrowia

by Anastazja_Wiktoria
Dodaj nowy komentarz
avatar bazienka
10 22

super, ze z Toba i maluchem wszystko dobrze :) niech sie zdrowo chowa :) ale przeciez nadal mozesz zainterweniowac w sprawie nieuprawnionego dostepu do twojej dokumentacji medycznej oraz informacji zwiazanych z ciaza, najlepiej pisemnie, bo slowna awantura moga sie nie przejac "Pacjent może dochodzić ochrony na gruncie przepisów Kodeksu cywilnego w ramach cywilnoprawnej ochrony dóbr osobistych. Poza tym udostępnienie osobom nieuprawnionym może skutkować również odpowiedzialnością karną na gruncie ustawy o ochronie danych osobowych. Może również prowadzić do naruszenia tajemnicy lekarskiej." https://www.prawo.pl/zdrowie/tajemnica-pacjenta-rozne-podstawy-odpowiedzialnosci-za-zlamanie,508717.html mocno doradzam to zrobic, chocby po to, by nastepnym razem grubo sie zastanowili

Odpowiedz
avatar Anastazja_Wiktoria
3 13

@bazienka: do tego pasowałoby mieć jakieś dowody, a tu będzie słowo przeciwko słowu Mój ojciec orzekł, że przecież kobieta chciała dobrze i on nie będzie jej robił problemów, więc on o niczym nie wie. Niestety, jakby przyszło do konfrontacji, mój ojciec zapewne zaprzeczyłby całemu zajściu :/

Odpowiedz
avatar bazienka
12 18

@Anastazja_Wiktoria: to, ze chciala dobrze, nie zwalnia jej od odpowiedzialnosci karnej wyobraz sobie teraz, ze taka pani chcac dobrze np. powie o ciazy przemocowemu mezowi kobiety, ktora sie z tym mezem rozstala, a dziecko chce usunac lub wychowywac bez niego to taki pierwszy lepszy przyklad z glowy takich rzeczy sie zwyczajnie nie robi, po to sa wszystkie zgody, ktore wypelniasz jako pacjent, by miec kontrole nad informacjami medycznymi

Odpowiedz
avatar Anastazja_Wiktoria
5 5

@bazienka: no dobra Tylko co tak naprawdę mogę zrobić? Orientujesz się może, gdzie i w jaki sposób uderzać? Wątpię, żeby moje działania miały jakiś oddźwięk, skoro nawet główny zainteresowany mnie nie poprze, ale spróbować mogę. Nie wiem tylko jak.

Odpowiedz
avatar MarcinMo
7 9

@Anastazja_Wiktoria: Ja bym poszedł po prostu na rozmowę do jej przełożonej. A jeżeli to nie da żadnego efektu i ta idiotka dalej będzie tam pracować, to zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa wysłane na adres prokuratury w Twoim rejonie. Teraz to już nie czasy, kiedy rejestratorki noszą papierowe teczki, tylko wszystko da się wyczytać w systemie - kto, kiedy i po co otwierał dane konkretnego pacjenta. Więc nawet bez udziału ojca pewnie da się przynajmniej uprawdopodobnić winę. A ojcu można powiedzieć, że jak złoży fałszywe zeznania to się niepotrzebnie narazi na karę dla głupiej baby i myślę, że w tych okolicznościach też powie prawdę.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
6 10

Serdeczne wyrazu współczucia. Nawet sobie nie wyobrażam, przez co musiałaś przejść....

Odpowiedz
avatar Anastazja_Wiktoria
6 8

@KatzenKratzen: trzeba przyznać, że ostatni rok był bogaty w doświadczenia ;) gdy byłam w 15 tc partner miał wypadek wracając z pracy, operację i w konsekwencji przeleżał plackiem 6 tyg (o tej części służby zdrowia też może kiedyś napiszę) ja w tym czasie nadal pracowałam (uroki własnej działalności), no i ogarniałam dom, psiaka, partnera, swoich lekarzy itd. z perspektywy tak sobie myślę, że gdybym wtedy nie zajęła sobie głowy tym wszystkim, to z moją psychiką mogłoby być źle, a tak to weszłam w tryb zadaniowy i nie miałam czasu się za dużo martwić ostatecznie wszystko się ułożyło i to jest najważniejsze :)

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
7 15

Piekielna jest kobieta w rejestracji, ale i twoi rodzice, że nie dopilnowali tego szczepienia. Swoją drogą, to ilu na tym świecie jest ignorantów, co nie szczepią dzieci, bo spisek koncernów itp. Po prostu skoro jakieś choroby zostały całkowicie albo prawie całkowicie wyeliminowane, to myślą, że szczepionki nie są już potrzebne. A ty właśnie miałaś próbkę, nie ze swojej winy, a bardziej przez zaniedbanie rodziców, co może się stać, jak coś pójdzie nie tak. A jak na świecie będzie wystarczająco dużo antyszczepionkowców, to pewne choroby wrócą i nagle będzie wielkie zdziwienie. Kilka lat temu widziałem filmik z taką antyszczepionkową matką, która zmieniła zdanie, jak jej dziecko zachorowało na krztusiec. Błagała ludzi, żeby nie dali się omotać tej antyszczepionkowej propagandzie, tylko szczepili dzieci. Ok. Nie mam tu na myśli szczepionek przeciwko Covid, bo one zostały wprowadzone dość szybko, więc mogły nie być wystarczająco dobrze przebadane, ale choroby, które zostały wyeliminowane przez masowe szczepienia, np. polio.

Odpowiedz
avatar Anastazja_Wiktoria
4 8

@pasjonatpl: moi rodzice to prości ludzie, którzy sami chyba nie do końca rozumieją wagę szczepień. Kazali szczepić dzieci, to szczepili, ale ogólnie podchodzą do życia na zasadzie "lepiej nie iść do lekarza, bo jeszcze coś znajdzie" Sama jestem przerażona wizją, z czym będzie miało do czynienia moje dziecko, gdy dorośnie, jeśli trend antyszczepionkowców się utrzyma. Niby próbuję rozmawiać, tłumaczyć (w swoim otoczeniu mam sporo osób, którzy w ogóle nie zaszczepili lub w pewnym momencie przestali szczepić swoje dzieci), ale niewiele to pomaga. Niby kropla drąży skałę, ale sama nie wiem, co musiałoby się stać, żeby ludzie się opamiętali :/

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
7 11

@Anastazja_Wiktoria: "ale sama nie wiem, co musiałoby się stać, żeby ludzie się opamiętali". Ja wiem. Był taki okres, kiedy ludzie sami nalegali, żeby ich szczepić. I to stosunkowo niedawno na tle całej historii ludzkości. Dlaczego? Bo choroby, przeciwko którym szczepiono, wtedy cały czas występowały i albo powodowały poważne problemy zdrowotne albo zabijały. Jak wrócą, to ludzie znów zaczną się masowo szczepić. A tymczasem wydaje im się, że szczepionki są niepotrzebne, bo przecież tych chorób już nie ma, a tak w ogóle to spisek koncernów. Czytałem kiedys wywiad z jednym lekarzem, który stwierdził, że ci, którzy wierzą, że lekarze promujący szczepienia biorą w łapę od koncernów, muszą być szaleni. Szczepionki są bardzo tanie, więc lekarzom to by się nie opłacało. Dużo bardziej opłacalne byloby lobbowanie na rzeczy koncernów tytoniowych czy alkoholowych. Tam jest naprawdę wielka kasa. A tak bardziej z ciekawostek, to widziałem na YouTube fragment "Dr House" z antyszczepionkową matką. Z typową dla siebie gracją House powiedział jej, że trumienki dla dzieci to świetny biznes i jak będzie więcej takich jak ona, to biznes pogrzebowy zacznie zarabiać krocie na pogrzebach dzieci. Tu mamy przykład, jak przeciwniczka szczepionek zmieniła zdanie, bo wszystkie jej dzieci zachorowały na krztusiec. https://abcnews.go.com/Health/mom-anti-vax-stance-children-whooping-cough/story?id=30344997

Odpowiedz
avatar Hideki
6 6

@pasjonatpl: Znam osobiście kogoś z pokolenia moich rodziców, kto przeszedł polio i poza fizycznymi śladami, które zostały mu do końca życia, w gratisie dostał częściowy niedowład jednej z nóg. Jeszcze nie tak dawno, bo w drugiej połowie XX w., mieliśmy w Polsce epidemię i miasto pod kwarantanną, co się przełożyło na intensyfikację szczepień w całej Polsce. Ale młodsze pokolenia o tym nie wiedzą, za to uwierzą na słowo wszelkim medialnym "ekspertom" pokroju światowej sławy epidemiolożki Edyty Górniak.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 2

@Hideki: Też znałem przypadek, gdzie rodzice nie zaszczepili dziecka przeciw polio i skończyło się na wózku inwalidzkim, prawdopodobnie do końca życia. Tzn. osobiście się znaliśmy bardzo przelotnie, ale historię z grubsza znałem. A co do Górniak i innych tego typu ekspertów, to poważnie bym się zastanowił nad badaniami wpływu palenia marihuany na wiarę w teorie spiskowe. To raczej dowód anegdotyczny, bo swego czasu znałem kilku ludzi, którzy codziennie palili zioło i łykali wszystkie teorie spiskowe, a odkrycia i analizy naukowe nie robiły na nich wrażenia. Jeden nawet wkręcił się w płaską ziemię, bo jakiś gość tak fajnie wyjaśniał całą teorię spiskową, jak to rządy robią ludzi w balona. Oczywiście to tylko moje osobiste doświadczenie, więc nie będę uogólniał, ale ostatnimi czasy popularność marihuany mocno wzrosła. Liczba zwolenników teorii spiskowych też. Może to tylko zbieg okoliczności, a może nie.

Odpowiedz
avatar Jorn
3 5

@pasjonatpl Prace nad szczepionkami na covid rozpoczęły się w 2003 r. po epidemii bardzo podobnego wirusa w Chinach i okolicach (SARS), więc nie chrzań dyrdymałów o niewystarczającym przebadaniu.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
5 7

@pasjonatpl Szczepionka na covid to akurat najlepiej obecnie przebadana szczepionka. Po prostu zrobienie szczepionki kosztuje hajs, więc standardowy proces jest pokrojony na kilka kawałków, żeby w razie czego nie wpakować się w duże koszty. Skoro dużo krajów naraz zgodziło się wyłożyć sporo hajsu naraz to i kolejne fazy badań szły szybciej. A sama technologia istniała już od ponad 10 lat. Mechanizm znasz, zmieniasz tylko białko - to akurat nie zajęło dużo czasu. A jak już masz szczepionkę to najwięcej czasu zajmuje jej przetestowanie - im więcej masz hajsu, tym szybciej to zrobisz. Uległeś antysczepionkowej propagandzie ;)

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

@Hideki: co do polio, to polecam oparty na faktach film "Sesje" z 2012 roku

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 2

@mama_muminka: Rzeczywìscie super przetestowane, masowe szczepienia kazdego, z ulicy, bez nawet porzadnej kwalifikacji (UK) rozpoczeto gdy jeszcze oficjalnie nieukończono monitorowania pierwszej grupy testowej. O długoterminowych powikłaniach bedziemy sie dopiero dowiadywać za kilka lat, o ile w ogóle takie dane zostana ujawnione.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@mama_muminka: "Uległeś antysczepionkowej propagandzie ;)". Raczej nie, skoro się zaszczepiłem. Jako że mam małą odporność nawet na zwykłe przeziębienia, to doszedłem do wniosku, że nawet, jak szczepionka za szybko weszla w obieg, to lepiej się zaszczepić niż złapać to świństwo albo przynajmniej przejśc to łagodniej niż bez szczepienia. Nie mam wystarczającej wiedzy w tej dziedzinie, ale stwierdziłem, że lekarze jednak lepiej się na tym znają niż pan Zdzisiek wielbiciel teorii spiskowych, co nawet matury nie dałby rady zdać.

Odpowiedz
Udostępnij