Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia z głównej o weselu przypomniała mi o weselu moich znajomych, które…

Historia z głównej o weselu przypomniała mi o weselu moich znajomych, które odbyło się rok temu. Nie było tam aż takich problemów, ale było równie ciekawie, szczególnie ze strony Panny Młodej.

O zaproszeniu wiedzieliśmy, gdy Adam i Ewa się zaręczyli. Jesteśmy bardzo bliskimi znajomymi Adama, więc to było oczywiste. Zaczęli szukać sali i jedyna, która się im spodobała (i chciała im wynająć na małe wesele tj. 80 osób), miała terminy wolne w taki sposób, że wesele musiało odbyć się we wtorek, a poprawiny w środę. Goście zostali o tym uprzedzeni jeszcze przed oficjalnym wręczeniem zaproszeń. Tak samo jak o lokalizacji sali. Większość osób zaproszonych była z Piekiełkowa, a sala znajdowała się za Łodzią, czyli ponad 250 kilometrów od Piekiełkowa. Młodzi jednak zapewniali transport i nocleg.

Już po oficjalnym przyjęciu zaproszenia, dostaliśmy informację od Panny Młodej czy dalibyśmy radę aby ubrać się na niebiesko. Zapytałam czemu i skąd taki pomysł? Otóż chciała, aby goście wyglądali jednolicie na zdjęciach, aby oni, jako Młodzi się wyróżniali z tłumu. Zbiła mnie tym totalnie. Powiedziałam, że od tego jest biała suknia a nie dress code gości. Mimo to kilka razy próbowała nas namówić na niebieski ubiór. Nie zgodziliśmy się, bo sukienkę już miałam, a narzeczony koszulę i garnitur. Na weselu prawie wszyscy ominęli ten niebieski, co wkurzyło Pannę Młodą, bo "nie szanują jej prośby".


Na wesele przez to że odbywało się o 16, wyjazd zaplanowany był o 10 rano- my jechaliśmy własnym autem z innej części kraju, ale nasi inni znajomi znaleźli się w autokarze i pożałowali . Godzina wyjazdu- niby okej, ale gdy kobiety musiały iść jeszcze do kosmetyczki, czas skurczył się im niemiłosiernie. Ludzie przyjechali zmęczeni trasą, autokarem z niedziałającą dobrze klimą, więc po paru szybkich, byli już dobrze wstawieni.

Jedzenia też było bardzo mało. Dosłownie były momenty, gdzie na stole stały jedynie napoje i wódka, a zapytany o zagryzki kelner, odpowiedział, że kuchnia dopiero przygotuje je na 19 ( było po 17). Skończyło się tak, że jeszcze przed północą, trzeba było jednego z wujków wynieść do pokoju, bo zwymiotował na siebie i stół. Inny po prostu zasnął przy stole. Najgorzej jednak było gdy niektórzy stwierdzili że alkohol wytańczą i uczynili z siebie królów parkietu. To poskutkowało tym, że w przypadkowych momentach, potrafili na ciebie wlecieć z pełną siłą. Sama oberwałam od ciotki, która nie skoordynowała ruchu rąk przy obrocie.

Inny przypał był ze strony hotelu i niepotrzebnie stresował Młodych. Zapewniono ich, że pokoje będą dostępne już od 13. W rzeczywistości kazano nam czekać do 15, bo jeszcze pokoje sprzątano. Na salę też nie można było wejść, więc pozostało czekać na skwerze w pełnym słońcu. Dopiero po interwencji u kierownika obiektu, zgodzono się udostępnić pokoje wcześniej. Finalnie pokoje, które miały mieć dobry standard, w naszym przypadku, miały wgniecione drzwi i ruchomą deskę klozetową. Klimatyzacja nie działała. Na śniadanie poprawinowe mało kto wstał wypoczęty, bo akurat trafiła się noc tropikalna. O godzinie 3:30 nad ranem na salę wszedł kierownik i poprosił zespół, aby przekazał informacje, że wesele zakończy się o 4, bo przeszkadza innym gościom hotelowym. Wesele było w innym budynku niż hotel.

Po weselu rozmawialiśmy z Młodymi i jeszcze zakulisowo okazało się, że:
- mimo wesela bez dzieci, na parkingu przed autokarem kuzynka Młodej pojawiła się z mężem i swoimi 3 bombelkami (najmłodsze 7 lat, najstarsze 12), bo na zaproszeniu było, że "proszą o zostawienie dzieciaczków w domu", a to nie są dzieci. Po sprzeciwie ze strony innych gości, została z mężem na miejscu, oburzona. Do dzisiaj się nie odzywa do Młodych.
- sala chciała obciążyć ich dodatkową opłatą za parking, bo miał być tylko autokar. Tu pomogłam im przygotować pismo, gdyż w umowie zapisano, że w cenie jest parking dla samochodów gości i dla autokaru.
- brak jedzenia to była wina kuchni, bo na imprezę weselną wzięto tylko jednego kucharza i samych pomocników ze szkoły gastronomicznej, co już podczas imprezy sprawdził ojciec Młodego.
- wódka, która została po weselu, została wydana dopiero miesiąc później, bo sala nie mogła się jej doliczyć.
- pisali reklamację na ogólny stan imprezy i nakaz jej zakończenia (miało być do ostatniego gościa) ale nikt się tym nie przejął.

Na negatywną opinię na google odpisali, że dla takich osób to nadaje się sala wiejska, a nie ich premium centrum konferencyjno-weselne.

wesele

by ~Kolejnahistoriaweselna
Dodaj nowy komentarz
avatar Ohboy
14 16

Dress code mnie nie oburza, tylko informacja o nim powinna być już w zaproszeniu, żeby ludzie mogli podjąć świadomą decyzję. Oczywiście trochę to amerykańskie, ale nie dziwię się, że komuś może się podobać. Główna piekielność ze strony sali, przykra sprawa dla młodych.

Odpowiedz
avatar Ophelie
-2 14

A gdzie jest piekielnosc ze strony panny młodej, o której mówisz na początku? No chyba nie to, że grzecznie poprosiła żeby jej goście na jej własne wesele ubrali się tak jak chciała? Ohboy ma rację, powinno być to na zaproszeniu ale to smutne, że nikt nie zrobil tego malego poswiecenia (pomijając tych którzy juz mieli kreacje oczywiscie)

Odpowiedz
avatar toomex
10 14

@Ophelie: te "małe poświęcenie", to koszt co najmniej tysiąca PLN, a zapewne więcej (garnitur plus suknia).

Odpowiedz
avatar Ohboy
0 10

@toomex: To wersja dla bogaczy ;) Mężczyznom wystarczy błękitna koszula, takich jest mnóstwo w sklepach z używaną odzieżą. A jeśli ktoś i tak planuje kupić sukienkę na ślub, to może kupić błękitną. Można też rozważyć połączenie koszuli ze spódnicą/spodniami, które już się ma, aby obniżyć koszt. Spokojnie da się to zrobić budżetowo.

Odpowiedz
avatar Habiel
7 11

@Ophelie: Dużo osób ma kreacje z poprzednich imprez albo też może czuć się źle w tym kolorze. Ja np. w niebieskim czuję się i wyglądam strasznie, bo źle kontrastuje z moją karnacją. Sukienki kupuję z wyprzedzeniem, bo nie chce przepłacać i staram się znaleźć coś stosownego na inne imprezy niż tylko wesele (ot co, mam ważniejsze wydatki niż sukienka, która ubiorę raz).Także jak mam wydać przynajmniej 300 zł na sukienkę, bo ktoś chciał mieć taki kolor, to chyba bym spasowała o ile nie byłaby to dla mnie bardzo bliska osoba. Także dla mnie piekielnością Panny Młodej jest jej komentarz i fakt, że o dress code powiedziała już po potwierdzeniu zaproszeń, czyli już za późno, aby się z imprezy wycofać. Powinna wpisać to na zaproszeniu, aby goście albo mogli dostosować swój budżet (odłożyć coś na zakup niebieskich ubrań) albo podziękować za zaproszenie.

Odpowiedz
avatar marynarzowa
3 9

@Ohboy w sklepach z używaną odzieżą? Dobre sobie. Nie każdy ma ochotę nosić używane rzeczy. Koszt sensownej sukienki to od 500zł w górę. Dodatkowo błękitny to zdecydowanie nie mój kolor. Też bym zignorowała taki wymóg kolorystyczny, bo panna młoda chce pochwalić się fotkami na Insta.

Odpowiedz
avatar marynarzowa
3 9

@toomex dokładnie tak, dobry garnitur kosztuje zdecydowanie więcej niż tysiak, chyba że ktoś za garnitur uznaje poliestrowe "coś" z sieciówki

Odpowiedz
avatar Balbina
3 11

@toomex: Koleżanka mojej córki zażyczyła sobie na wieczór panieński styl boho. Tzn wszystkie tak miały się ubrać. I musiała córka kupić nową sukienkę której już nigdy nie założyła. Nie dość że się składała na ten wieczór to wydała niepotrzebnie dodatkową kasę. Inna zażyczyła sobie żeby wszystkie panie miały miętowe sukienki. Coby ładnie wyglądała na ich tle. Na szczęście ta sukienkę jeszcze wykorzystała ona jak i jej inne koleżanki.

Odpowiedz
avatar marynarzowa
2 4

@Ohboy Właśnie odpowiedziałaś, więc jednak rozmawiasz. Sorry, ale ja wyraziłam swoje zdanie, w którym mam prawo się z tobą nie zgodzić.

Odpowiedz
avatar Bryanka
5 9

Na moim weselu też miałam dress code, ale wszystko było wyjaśnione już na zaproszeniach.

Odpowiedz
avatar Crannberry
11 15

@Bryanka: u mnie też, w dodatku z inicjatywy gości :) Goście w pewnym momencie zaczęli dopytywać o dress code. Powiedziałam im, jaki będzie kolor przewodni (i cała gama pasujących kolorów) i faktycznie większość pań plus niektórzy panowie oraz pani urzędnik udzielająca ślubu wystąpili w tych kolorach. Fantastycznie wyszło to później na zdjęciach

Odpowiedz
avatar Crannberry
21 25

Nie rozumiem przytyku do panny młodej w pierwszym akapicie, gdyż większość przytoczonych sytuacji była winą albo hotelu, albo samych gości: - Para młoda organizuje autokar, który przewiezie gości z miejsca zamieszkania na miejsce wesela, co jest niezmiernie miłym gestem i oszczędza gościom stresu i kosztów, a ci narzekają, że czas podróży nie spina się z wizytą u kosmetyczki. No daj kurze grzędę, a ona wyżej siędę. Nie pasuje, to można się samemu pomalować, albo przewieźć dupę własnym autem. Trudno, żeby panna młoda jeszcze organizowała gościom makijaże. Puknijcie się w czoło. - "Ludzie przyjechali zmęczeni trasą". Przejazd 250km jako pasażer to faktycznie iście syzyfowy wysiłek. Poza tym nikt nie bronił przyjechać na własny koszt dzień wcześniej i w dzień ślubu być świeżym i wypoczętym - "po paru szybkich, byli już dobrze wstawieni" - a te parę szybkich to rozumiem, że im panna młoda siłą do gardła wlewała mimo ich protestów? - "Jedzenia też było bardzo mało. Dosłownie były momenty, gdzie na stole stały jedynie napoje i wódka" - o ile nie było to na polecenie pary młodej, to jest wina hotelu - "trzeba było jednego z wujków wynieść do pokoju, bo zwymiotował na siebie i stół" - bez komentarza - Fragment z pijaną hołotą na parkiecie również bez komentarza - Cały akapit o pokojach, czasie trwania imprezy i niewywiązywaniu się z ustaleń - ewidentna wina hotelu - Ładowanie się bez uprzedzenia z niezaproszonymi dziećmi - wina gościa - Brak personelu i miejsc parkingowych dla gości - wina hotelu Jedyna rzecz, o którą można by się przyczepić, to dress code, a dokładnie fakt, że nie poinformowali o tym w momencie wręczania zaproszeń oraz zaproponowali tylko jeden kolor zamiast całej gamy w określonej tonacji - nie każdy ma coś w danym kolorze oraz nie każdy w danym kolorze dobrze wygląda. Sam pomysł jest ok, bo to faktycznie daje świetny efekt wizualny, kiedy goście wyglądają w miarę spójnie, a nie jak zgraja "od sasa do lasa", zwłaszcza jeśli przedstawiony jest jako uprzejma prośba, a nie ultimatum. Zdecydowanie bardziej piekielne jest właśnie celowe ignorowanie prośby młodych i robienie na przekór - takie robienie na złość i to jeszcze w prymitywny sposób. Parze młodej serdecznie współczuję. Nieuczciwy hotelarz wziął zapewne grubą kasę i ich oszukał, zaproszeni goście okazali się nieokrzesaną i roszczeniową hołotą, a na koniec "koleżanka" obrobiła im tyłek w internecie, zrzucając z jakichś przyczyn całą winę na pannę młodą.

Odpowiedz
avatar Ohboy
12 14

@Crannberry: To rzyganie i schlanie się mnie rozbawiło, bo dorośli ludzie powinni znać swoje możliwości i czuć, kiedy powinni przestać pić. Ja też piekielność widzę głównie w stosunku do państwa młodych. Swoją drogą pierwszy raz słyszę, żeby goście rezerwowali sobie wizytę u kosmetyczki w dniu ślubu. Rozumiem, że to w celu zrobienia makijażu i/lub włosów/paznokci, więc na biednych nie trafiło.

Odpowiedz
avatar digi51
0 4

@Crannberry: Zgadzam się połowicznie, ponieważ w takich wypadkach osoba trzecia nie wie, jak było za kulisami, wina może leżeć na za równo po stronie hotelu nie wywiązującego się ze zobowiązań, jak i organizatorów, którzy przekazali hotelowi błędne informacje, jak i być po prostu kwestią niedogadania pewnych kwestii. Pomijam, że mi się kilka rzeczy nie klei, I mean o 16 wesele (zakładam, że autorka ma na myśli ślub) samo ślubowanie trwa ok.1h, a oni już po 17 byli już na sali i domagali się zagryzek i zdążyli wypić kilka głębszych? Żadnego toastu, obiadu? Sorry, ale dla mnie brzmi to jak ewidentna roszczeniowość gości. Jeśli ślub był o 16 to obiad na 19 wydaje mi się realistyczny i normalny, we sensie ślub+dojazd na salę to już prawie 18, zanim wszyscy usiądą, zorganizują się to spokojnie jest przed 19. Nie rozumiem, co to się zadziało. Poza tym autorka pisze, że to wina kuchni, że nie było jedzenia, bo był tylko jeden kucharz+pomocnicy, ale szczerze to na wesele więcej nie potrzeba, bo to robota na taśmie, więc jest potrzebne dużo rąk, a niekoniecznie wymagana jest od każdego nie wiadomo jaka wiedza kulinarna. I jeszcze jeśli chodzi o "do ostatniego gościa", niestety, ale przeżyłam na własnej skórze jak ludzie bookowali imprezy w restauracji otwartej do 0:00 i prosili o to, aby ewentualnie impreza potrwała dłużej, bo ludzie lubią się pobawić. Kiedyś szef się zgodził maksymalnie do 2:00, a tu o drugiej nikt się nie zbiera, bo niby organizator wynajął na całą noc...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 sierpnia 2023 o 7:09

avatar Habiel
3 3

@digi51: Co co śluboaania godziny,to tylko gdy a grę wchodzi kościelny. Wszystkie cywilne na których byłam kończyły się w ok. 15 minut. A tu o kościele nie ma mowy, tylko o przyjeździe na salę, więc myślę, że tu raczej mógł być cywilny. W takiej wersji mogli być już po kilku głębszych, szczególnie Ci, którzy nie potrafią się powstrzymać (a skoro jakiegoś wujka trzeba było wynosić, to raczej był problem z dozowaniem alkoholu).

Odpowiedz
avatar digi51
3 3

@Habiel: No fakt, ja na cywilnym nigdy nie byłam, nie pomyślałam, że może trwać sporo krócej niż kościelny.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
4 6

@Crannberry Raz, za gówniarza, wypiłem dosłownie 3-4 piwa na pusty żołądek. Nic tego dnia nie jadłem. Tak mnie ścięło, jakbym wypił pół litra wódki albo whisky. Czegoś mnie to nauczyło i od tamtej pory nigdy nie piję na pusty żołądek więcej niż piwo czy 1-2 kieliszki. Zawsze staram się coś przegryźć. A tam przecież byli sami dorośli, a nie dzieci. Także niezła trzoda, skoro nie byli w stanie zaczekać z piciem, aż na stole pojawi się jedzenie. Co do młodych, to jeśli tu w ogóle można mówić o piekielności, to powinni zasięgnąć więcej informacji na temat obiektu i jakości usług. Po prostu trafili na Janusza.

Odpowiedz
avatar czydredy
2 6

@Crannberry i tu się z Tobą zgadzam. Menu weselne jest przygotowywane dzień lub dwa wcześniej- pieczenie mięs, robienie zup, wszystko, co może te dwa dni w lodówce spędzić i się nie zepsuć. Nigdy nie ma tak, że dania są robione na bieżąco, a przynajmniej ja się z tym nie spotkałam. Także 1 kucharz i pomocnicy brzmi dość racjonalnie. Odnośnie pijaństwa na weselach, to chyba taka nasza mentalność. Bo nie ma w życiu innej okazji do picia i tańczenia jednocześnie. Chrzciny, komunie, stypy… na pewno się nie tańczy i raczej nie pije. Urodziny- raczej się nie tańczy, chyba, że ktoś wynajmuje dużą salę i przewiduje jakieś tańce.

Odpowiedz
avatar Crannberry
6 6

@Habiel: @digi51: Też mi zabrakło informacji, gdzie w tym wszystkim był ślub. Z opisu wygląda, że mógł być ślub cywilny plenerowy w tym samym miejscu, gdzie wesele. Nie zdziwiłabym się, gdyby się okazało, że część gości postanowiła odpuścić sobie ceremonie ślubną i od razu poszło na salę raczyć się trunkami. @pasjonatpl: Każdy dorosły człowiek, który ma więcej niż dwie szare komórki, wie, że nie pije się na pusty żołądek, bo to się źle kończy. U osiemnastolatka można to zwalić na błędy młodości. U wąsatych wujków już nie bardzo.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

@Crannberry: U tych wąsatych wujków to już chyba problem alkoholowy. No bo inaczej nie potrafię tego wyjaśnić. No sorry, ale jak przychodzi się do kogoś na wesele, najważmniejszą uroczystość w ich życiu, to po prostu wstyd już na początku imprezy nachlać się jak świnia, a tym bardziej rzygać. Pod koniec co niektórym może się zdarzyć. Takie polskie tradycje, czy nam się podobają, czy nie. Ale już na samym początku doprowadzić się do takiego stanu i de facto zrujnować im ten dzień?

Odpowiedz
avatar Crannberry
3 3

@pasjonatpl: nie nazwałabym tego polską tradycją. No mój pierwszy ślub przyjechali goście z Irlandii – rodzina i koledzy mojego byłego. Tak się zachłysnęli tym, że kufel piwa kosztował w przeliczeniu 1€, że na ślub do kościoła większość przyszła już dziabnięta, A kiedy dowiedzieli się, że na polskich weselach alkohol goście mają za darmo, na zdjęciach grupowych robionych tuż po obiedzie już ledwo trzymali się na nogach, a w okolicach północy zalegli nieprzytomni na ławkach w okolicznym parku. Nawet wąsaci wujkowie, którzy lubią sobie chlapnąć, kręcili głowami, co za bydło

Odpowiedz
avatar digi51
1 1

@pasjonatpl: Taaa, polska tradycja. Mogłabym książkę napisać o tym, jak zachowują się inne narodowości zapraszane na czyjeś urodziny czy inne imprezy, gdzie inni płacą rachunek. Najlepiej wspominam imprezę, na której 70% gości nie doczekało dania głównego i pakowaliśmy 25 obiadów na wynos dla reszty gości, żeby się nie zmarnowało...

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@digi51 @Crannberry Macie rację. W sumie jest wiele nacji, które nie ustępują Polakom w chlaniu. Na południe od Polski już jest z tym lepiej, ale chyba cała północ mniej więcej tak samo daje w palnik.

Odpowiedz
avatar shpack
11 11

Niezła piekielnosc. Ktoś się umowil na makijaż i ma pretensje , że czas odjazdu , podkreslam, darmowego transportu nie był z nim konsultowany. A potem , zamiast pójść na obiad czy zjesc kanapki, wykłócali się, że pokój jest jeszcze niedostepny. Schlali się od razu po ślubie, bo nie mogli zaczekać , aż kuchnia wyda potrawy. Widzę, że na tym weselu była większość niodpowiedzialnych dzieci .....

Odpowiedz
avatar Ferax888
-1 1

Ślub był czy tylko wesele Wam wyprawiono? O 10 wyjazd na wesele, 250km. Okej, trasa jak sprawnie pójdzie to 3 h i zdążyliby"śmy" jeszcze ze ślubem w kościele, ale czekanie od 13(!) na pokój już jakoś neguje obecność uroczystości w tym dniu...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 sierpnia 2023 o 9:52

avatar rinnel
1 1

@Ferax888 Nie każdy bierze ślub w kościele.

Odpowiedz
Udostępnij