Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia nie moja, nie byłam nawet jej świadkiem, ale relację mam z…

Historia nie moja, nie byłam nawet jej świadkiem, ale relację mam z pierwszej ręki. Dodaję za zgodą.

Otóż moja siostra ma swoją ulubioną sieć sklepów ze "swojską" spożywką. Nazwy nie podaję, bo nie jest tu istotna, ważne w każdym razie, że ma swój oddział w Galerii Krakowskiej. I w tejże Galerii siora swego czasu wstąpiła tam po serek i wędlinkę. Tak się złożyło, że w kolejce za nią stała para turystów - jak to ona określiła - z Dalekiego Wschodu, czyli, jak łatwo się domyślić, nie władających naszym pięknym językiem.

Państwo zwrócili się do ekspedientki w mowie międzynarodowej, czyli po angielsku, niestety odpowiedzi żadnej. Siora, jako że ma dobre serce i bliźniego w potrzebie nie zostawi, zaoferowała się z pomocą - i tym to sposobem azjatyccy turyści nabyli polską kiełbasę i co tam jeszcze chcieli.

Gdzie zatem problem? Otóż sprzedawczyni na ofertę pomocy ze strony mojej siostry stwierdziła, że angielski ona zna, tyle tylko, że jej pensja nie będzie większa, jeżeli porozmawia z zagranicznymi klientami w obcym języku...

sklepy

by minutka
Dodaj nowy komentarz
avatar Rybin
17 25

I co się dziwicie? W naszym pięknym kraju, jak pokażesz, że potrafisz coś więcej, niż wymaganie, masz to wpisane do obowiązków, oczywiście za free, i pretensje, jak coś pójdzie nie tak

Odpowiedz
avatar gstronaostro
12 18

Ta Pani nie była dla mnie piekielna. Ja władam dwoma językami obcymi i obsługiwałam ludzi w gastro w obu. Przyfrajerzyłam za najniższą krajową, ale tak było po prostu łatwiej i szybciej. Piekielne jest płacanie najniższej krajowej i dokładanie obowiązków.

Odpowiedz
avatar szafa
6 12

@Znerwus: lol, przecież wiedzą, kogo zatrudniają. Jak się kogoś zatrudnia za minimalną, to ma się poziom obsługi minimalny. Jak się nie podoba, można zmienić sklep. Ja np. chodzę tylko tam, gdzie widzę, że ludzie w miarę zadowoleni z roboty, a nie do jakiejś gównofirmy i pretensje.

Odpowiedz
avatar JohnDoe
4 6

@timka: nie piekielne (historia i własne doświadczenia)? Zatem uważasz, że to normalne, kiedy ktoś we własnym kraju chce z obcokrajowcami rozmawiać TYLKO w swoim języku ojczystym, znając jakiś obcy? A jak pojedziesz na wakacje do Japonii, Chin, Indii, Litwy, Węgier, Francji, Hiszpanii, Włoch czy Grecji będziesz uczyć się ich języka, czy spróbujesz komunikować się w języku angielskim albo niemieckim (skoro znasz oba)?

Odpowiedz
avatar szafa
0 6

Może warto przestać tam kupować? Nawet nie z winy ekspedientki, tylko coś takiego świadczy o firmie - zatrudniają byle kogo za gówniane pieniądze, to i ma w dupie klienta. Ja bym takiej firmy nie wspierała, zwłaszcza że dam sobie palca obciąć, że to ta sama swojska sieciówka, w której ja pracowałam (ma punkty praktycznie w każdej galerii) - pracowaliśmy w tamtych dobrych czasach na zleceniu po 14 godzin dziennie, tylko niedziele wolne, 5 minut przerwy na 14 godzin i przerwa początkowo była na kiblu, bo szefostwo skąpiło na krzesło i stolik XD. Oczywiście robotę szybko rzuciłam, nie tylko zresztą ja, a nasz punkt po kilku miesiącach upadł, ojej.

Odpowiedz
avatar Hideki
-1 9

Zabawne, bo dokładnie wczoraj miałem podobną dyskusję z jednym znajomym, który miał podejście podobne do niektórych komentujących, tzn. "jaka płaca taka praca". Cóż, pojęcie profesjonalizmu jest najwyraźniej obce dużej części społeczeństwa. Szkoda, bo obraz Polaków idzie potem w świat. Tymczasem na drugim końcu świata Japończycy, którzy co prawda unikają używania angielskiego jak ognia (nie wszyscy, ale znaczna liczba), wychodzą z siebie, by pomóc turyście. Dla pani na kasie i dużej części tu komentujących mam następującą radę. Jeśli uważasz, że za mało ci płacą, wynegocjuj podwyżkę lub zmień pracę na lepiej płatną. Ale swoją robotę, jakakolwiek by była, za obojętnie jakie pieniądze, wykonuj na 100%, nie na pół gwizdka.

Odpowiedz
avatar Jorn
0 4

@Hideki: A co ma wspólnego z tym obraz Polaków? Przecież takie podejście do pracy nie jest jakąś polską specjalnością. A co do tych Japończyków rzekomo wychodzących z siebie, żeby pomóc turyście - różnie bywa, zdarzyło mi się w w dziale sprzedającym turystom karty SIM w ogromnym domu towarowym w wielkim mieście być zignorowanym przez sprzedawcę, bo właśnie próbował uniknąć rozmowy w obcym języku.

Odpowiedz
avatar Hideki
2 2

@Jorn: Jest różnica między "zdarzyło" a "jest normą". Zdarzyło to mi się 2 razy w życiu być obsłużonym przez kelnera w Polsce, ale jest normą, że obsługują podawacze niemający pojęcia o obsłudze kelnerskiej. W Japonii też kilka razy zostałem zignorowany, bo pracownicy bali się podejść do "gajdzina", ale to te słynne wyjątki potwierdzające regułę. Co do obrazu Polaków, to może i nie jest to domena wyłącznie Polaków, ale szara codzienność i relacje z Internetu (w tym komentarze na tym portalu) sugerują, że również Polaków. Tylko dlatego, że ktoś gdzieś robi tak samo źle lub gorzej, nie jest żadnym argumentem, by nadal robić źle.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-4 4

Jeśli obsługi po angielsku nie miała uwzględnionej ani w zakresie obowiązków, ani w wysokości wypłaty, to pełne jej prawo postąpić, jak postąpiła.

Odpowiedz
avatar hulakula
3 3

@bloodcarver: ty żartujesz? przecież w jej zakresie obowiązków jest sprzedawanie. jeśli może dogadać się z klientem, bez wymachiwania łapami, to powinna to najzwyczajniej w świecie zrobić. no, ciekawa jestem, czy jak jedzie gdzieś za granicę, to czy specjalnie uczy się języka, żeby potem kupić bułki i masło. (ja np. uczę się zawsze kilku podstawowych słów w języku kraju, tak z grzeczności, żeby ładnie powiedzieć dziękuję itp.)

Odpowiedz
avatar Hideki
2 2

@bloodcarver: Idąc twoim tokiem rozumowania: jeśli nie ma w zakresie obowiązków czytania, to jak w sklepie, gdzie wszystko podaje sprzedawca, podejdzie niemy z listą zakupów na kartce, to ekspedient ma niemego nie obsłużyć?

Odpowiedz
Udostępnij