Trochę mi się nazbierało. Co prawda na jeden temat, ale postaram się podzielić, żeby nie robić ściany tekstu.
Jak już niektórzy wiedzą - jestem korepetytodawcą.
W tej chwili w pełnym zakresie. Bo wolę to niż pracę w szkole.
(Dlaczego - jeśli zapragniecie to o tym będzie oddzielny artykuł - w szkołach przepracowałem prawie 20 lat - tam się nic nie da zmienić).
Ale ad rem.
Telefony komórkowe - każdy z moich uczniów takowe dzierży. Niektórzy nie tylko jeden. Także idąc po ulicy. Podejrzewam, że do ubikacji je też zabierają.
Ale spróbuj się dodzwonić!
Telefony są używane do wszystkiego innego oprócz swojej pierwotnej funkcji.
SMS - to wygodna opcja o ile nie trzeba nic ustalać. Ale wymiana dziesięciu SMS-ów w chwili gdy wystarczyłoby 30 sekund rozmowy - wydaje mi się mocno bez sensu.
Podejrzewam, że wiem, skąd ten nawyk się wziął - w trakcie lekcji nie porozmawiasz - ale popisać tajnie pod ławką możesz.
I właśnie - tu ostatnie - moja przyjaciółka sprawdziła zużycie Internetu u swoich synów (10 i 12 lat). Wyszło 60 GB w miesiącu.
Na jednego. Z tego 2/3 gdy byli w szkole.
Tak, to jest piekielne nad wyraz.
https://sjp.pwn.pl/doroszewski/korepetytor;5442517.html
OdpowiedzNie tylko dzwonienie. Znałem ludzi, którzy non stop używali telefonów czy komputerów, w małym palcu mają wszystkie media społecznościowe, emotki itp., ale nie ogarniają np. wysłania załącznika mailem, instalacji jakiegokolwiek czy podłączenia się online do drukarki bezprzewodowej, czyli takich bardziej praktycznych funkcji. A u mnie na odwrót. Mimo że większość współczesnych aplikacji czy stron internetowych jest coraz mniej funkcjonalna, czyli tak nowocześnie i intuicyjnie (czyli bajerancko wygląda, ale jak chcesz na tym zrobić coś konkretnego, to jak kupowanie biletu na stronie ryanaira; jak zmienili układ strony, to chyba pół godziny szukałem opcji zapłacenia za bilet)wygląda, a znalezienie konkretnych funkcji bywa dość irytujące, to takie rzeczy ogarniam, ale właśnie emotki i inne tego typu duperele to dla mnie prawie że czarna magia i poza kilkoma w ogóle nie wiem, co znaczą i szlag mnie trafia, jak ktoś pełno tego używa w wiadomościach, zamiast skrócić jedno sensowne zdanie.
Odpowiedz60GB na komórce to sporo, zakładając, że nie była wykorzystywana jako router.
OdpowiedzNa spadek umiejętności komunikacji nie tylko u młodzieży wpływ ma wiele czynników, między innymi komunikatory. Ale pandemia też zrobiła swoje... A co do nadużywania telefonów - warto najpierw ustalić czas/zakres korzystania i się tego trzymać (można użyć np. Family Link). Do tego przygotowywać dzieci do tego z czym mogą się w sieci zetknąć i być dla nich wsparciem a nie nadzorcą (bądź być czymkolwiek, większość rodziców ma w ogóle gdzieś co i ile dzieci klikają). Dorośli uzależniają się od technologii. Dzieci wrzucone w ten świat bez wsparcia nie mają szans...
OdpowiedzCo do komunikacji SMS- ona po prostu jest wygodniejsza. Łatwiej mi w 5 sec w pracy odpisać na SMS, niż znaleźć 30 sec na rozmowe, zwłaszcza gdy wie, że druga strona moze być w pracy(łatwiej mi między klientami odpisać na SMS, niż dogadywać z drugą osobą kiedy może zadzwonić i odbierać przy kliencie.). Aczkolwiek wszystko zależy od drugiej strony. Np. pisze do właścicieli mieszkania "Kiedy może Pani przyjść podpisać przedłużenie umowy". to chce jasną informacje np. w piatek o 17. Jeśli druga strona się rozpisuje i bawi w pruderie "A kiedy Pani Pasuje?", "Codziennie, wtedy i wtedy", " a mi wtedy i wtedy to o której możemy się spotkać" itd. ciągnie się konwersacja...
Odpowiedz@livanir: Generalnie, zupełnie nie rozumiem awersji pokolenia 18-30 latków do rozmów telefonicznych. Niby pokolenie "hop do przodu", a załatwienie czegoś przez telefon urasta do problemu prawie traumy. Pewnie generalizuję, ale takie są moje obserwacje. I śmiem twierdzić, że nie masz racji. Tzn. Takie ustalenia można zrobić, jeżeli faktycznie zamkną się w smsie wychodzącym i przychodzącym. Jeżeli tylko istnieje podejrzenie, że potrzebne będzie dodatkowe ustalenie, to krótka rozmowa jest szybsza i efektywniejsza (choćby w pracy, w drodze do toalety :) ). Komunikowanie się przez smsy, maile i komunikatory rozciąga coś, co zajmuje 2 minuty w nieskończoność i każe wracać do sprawy x razy. Podam ci przykład. Chcę kupić przez internet produkt x, ale zależy mi, żeby przesyłka wyszła tego samego, najpóźniej następnego dnia. Próbuję się dodzwonić do sklepu żeby zapytać, czy jest to możliwe. I gdybym się dodzwonił i dostał odpowiedź, mogę przejść do następnych zadań. Niestety włącza się poczta głosowa. Piszę wiadomość. Odpowiada mi autoresponder. Na odpowiedź człowieka czekam 2 godziny. Muszę wrócić do sprawy (o ile nie znalazłem firmy, w której da się ustalić takie rzeczy z człowiekiem). Ale mam jeszcze pytanie o specyfikację, dostępność określonej ilości sztuk czy cokolwiek innego. I znowu autoresponder i człowiek za 2 godziny. Albo następnego dnia. Wymiana 4 zdań rozciąga się na 2 dni, odrywa od innych zadań (obie strony) i wprowadza burdel w mailach. Historia konwersacji wygląda jak rozmowa z dupą w nocy, doszukanie się ustaleń wymaga ciągłego scrolowania. A można to było załatwić 2 minutową rozmową i ewentualnie jednym mailem podsumowującym. I to dotyczy sytuacji zarówno zawodowych jak i prywatnych. Twoją wymianę smsów w sprawie zapłaty da radę zamknąć w rozmowie, która trwałaby poniżej 1minuty. I taka rozmowa rozproszy cię tylko raz. A tak dźwięk smsa rozpraszał cię kilka razy. Ani ty, ani druga strona nie dostała ustaleń natychmiast. Trzeba było wrócić do sprawy, może kilka razy zerknąć w kalendarz. Sprawdzałaś telefon, czy to nie coś innego, może ważniejszego. Wiem po sobie, że wibracje smsa podczas obsługi klienta zaburzają komunikacje. I miałaś to kilka razy. A jeżeli masz zupełnie wyciszony telefon, to rozmowa przeciągnęła się na godziny.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 czerwca 2023 o 13:54
@z_lasu: Och, nie mam problemów z dzwonieniem. Poprostu preferuje inną formę komunikacji. Jak większość, ale nie widzę nic w tym złego. Przykład jest słaby, bo sam utrudnisz właśnie taką komunikacje. Gdybyś musiał wydzwaniać co 5 min, straciłbyś na tym znacznie więcej czasu. Gdybyś od razu zawarła wszelkie informacje w e-mail sprawa zajęłaby 2h, gdzie w 2h możesz robić co chcesz, a nie rozpraszać się próbujac dodzwonić czy patrzac czy dana osoba nie oddzwoniła. Dobrze napisany SMS czy e-mail też rozproszy Cię raz moze dwa. Fakt, jak jest dużo ustaleń, to łatwiej zadzwonić, ale większość da się zrobić w jednym czy dwóch meilach. Mówię to z doświadczenia, bo w większosci przypadków spokojnie daje radę tak załatwić rzeczy, a jestem właśnie na etapie organizacji ślubu. Mówię to z mojego doświadczenia na infolinii- W godzinach szczytu klienci mieli do wyboru czekać 10 min i słuchać muzyki, albo wystarczyłoby by napisali przez bankowość i w ciągu godziny mieli by odpowiedź, lub konsultant sam by oddzwonił.
Odpowiedz@livanir: Pewnie nie przekonamy się do swoich racji. Jednak mając do wyboru czekanie 10 min i odpowiedź, a niepewność kiedy przyjdzie mail i czy wyczerpie temat, wybieram opcję pierwszą. Daję na głośnik, spokojnie słucham "muzyczki" i załatwiam sprawę. Bo jeśli mail nie rozwieje moich wątpliwości, na kolejnego będę czekać następną godzinę. Choć moje doświadczenia z bankowymi komunikatorami są raczej pozytywne. Rozmowa telefoniczna to pewna ciągłość myśli. Trudno napisać jednego smsa i zawrzeć w nim wszystkie pytania, bo część pytań wynika z odpowiedzi jakiej udzieliła druga strona :) I o ile pisanie ma sens tam gdzie po drugiej stronie siedzi człowiek i odpowiada a sprawa jest prosta i możliwa do załatwienia w kilku wiadomościach (2-3), tak odbicie się od bota i czekanie na sensowną odpowiedź jest dla mnie nie do przyjęcia.
Odpowiedz@z_lasu Nie cierpię dzwonić. Oczywiście nie do osób, które znam, ale żeby cokolwiek załatwić to potrzebuję 3-4 dni roboczych na zebranie się w sobie żeby ten telefon wykonać. W moim przypadku wynika to z nadmiernego analizowania rozmowy, która się jeszcze nie odbyła i tworzenia w głowie wyimaginowanego dialogu . Tworzy to zawrotnie dużą dawkę niepotrzebnego stresu, tym bardziej że sama rozmowa się przecież kurde jeszcze nie odbyła. Uprzedzając, tak wiem, że to jest turbo głupie, ale mam 30 lat na karku i w żaden sposób nie jestem w stanie tego obejść (a próbowałam na różne sposoby). W mojej głowie wiadomość czy e-mail nie ma tak stresującego wydźwięku mimo,że zasada jest identyczna. Jakoś wolę się mniej stresować niż bardziej.
Odpowiedz@z_lasu: nie należę do pokolenia 18-30... jestem w wieku 40+ i od kiedy powszechnie wprowadzono telefony to szczerze ich nienawidzę. Tak, jest dla mnie traumą rozmowa przez telefon (ale również twarzą w twarz) z obcą (nie bliską) osobą. Dla mnie ogromnym ułatwieniem jest możliwość komunikacji pisemnej, w jakiejkolwiek formie i jestem skłonna spędzić dużo czasu aby znaleźć taką możliwość, byleby tylko uniknąć rozmowy telefonicznej. Kiedyś w życiu bym się do tego nie przyznała właśnie przez takie opinie jak Twoja. Teraz wiem czym jest to spowodowane... jestem skrajnym introwertykiem ze skłonnością do ataków paniki. Kiedy już nie mam innej opcji to muszę przygotować się przez minimum 2 dni i w tym czasie właściwie tylko o tym myślę. SMS, email, chat są dla mnie zbawienne.
Odpowiedz@BigGirl: Ja często też tak mam, ale nie zawsze - czasem po prostu dzwonię i już. Nie wiem, od czego to zależy. Zaletą komunikacji mailowej lub SMS-owej jest to, że zostaje po niej ślad i później można spojrzeć i sobie przypomnieć, co zostało ustalone. Za to zaletą rozmowy jest możliwość dopytania się, jeśli pierwsza odpowiedź nie rozwiewa wszystkich wątpliwości (a moje doświadczenie osobnika 50+ podpowiada mi, że nawet w prostych sprawach rzadko rozwiewa).
Odpowiedz@z_lasu: a ja z kolei nie rozumiem jak można nie rozumieć, że załatwianie rzeczy przez telefon w wielu sytuacjach jest bardzo niewygodne i zabiera więcej czasu. :) Jeśli coś trzeba na ASAP to kontakt telefoniczny daje większą pewność załatwienia czegoś "na już", ale z drugiej strony coraz więcej firm udostępnia opcję live czatu, który jest jeszcze szybszy niż telefon czy mail. Prywatnie też nie jestem fanką wiszenia na telefonie, z kilku powodów - nie jest to zdrowe, nie mogę nic w tym czasie zrobić, a ludzie dzwonią zwykle sobie pochrzanić o pierdołach. Wolę się spotkać na żywo na takie gadanie niż być odrywana od swoich zajęć. Do tego dochodzą takie kwestie jak np. reklamacje, do których trzeba mieć wszystko na piśmie nawet jeśli da się załatwić sprawę przez infolinię.
Odpowiedz@BigGirl: Ale Ty jesteś wyjątkiem, większość pokolenia 40+ nie ma takich problemów, większość właśnie woli dzwonić bo wielu nie potrafi szybko pisać smsów, znam wiele osób z tego pokolenia i większość tak ma- ja jestem akurat pokoleniem pomiędzy czyli 30-40l.
Odpowiedz@timka: Wypowiadasz się o "większości pokolenia" bo znasz "wiele takich osób". Rzeczywiście, mocny argument... XDDD
Odpowiedz@z_lasu: ja jestem z pokolenia <30 i jest kilka powodów czemu nie lubię rozmawiać przez telefon i jest to dla mnie stresujące. Wolę komunikację pisemną lub w 4 oczy osobiście. Często mam problemy z tonacją głosu - no nie kontroluję jej i gdy wydaje mi się, że brzmię normalnie to od innych dowiaduję się, że niby mówiłam tonem pełnym pretensji. W 4 oczy nadrabiam to mową ciała i mimiką i też po mowie ciała i mimice innych widzę jak mnie odbierają. Przez telefon tego nie ma. Za to via sms/email mogę sobie dać kilka minut na przemyślenie odpowiedzi tak, by nie brzmiało to źle i zapisanie jej oraz przeczytanie kilkukrotnie przed wysłaniem. Podczas rozmowy telefonicznej ludzie nie są zachwyceni gdy muszą chociaż 5 sekund czekać na odpowiedź, a głupio tak co wypowiedź odpowiadać najpierw "chwileczkę" by móc przemyśleć co chcę powiedzieć i jakim tonem. W 4 oczy rozmówca widzi, że myślę nad odpowiedzią. Jak się doda do tego, że jestem dyslektykiem i w czasie rozmowy przestawiam szyk zdania nieświadomie, to tym bardziej wolę opcję pisemną, gdzie mogę moją wypowiedź przeczytać kilkukrotnie i upewnić się, że brzmi sensownie.
Odpowiedz@timka: telefony komórkowe w Polsce weszły w 1992, wtedy dzisiejsi czterdziestolatkowie mieli z 8 lat może? Więc uczyli się komunikacji pisanej z przewagą nad pokoleniem dzisiejszych trzydziestolatków. Smsy to wynalazek z "ich czasów" i są obyci z pisaniem. Do tego popularne jest teraz dyktowanie wiadomości, którą telefon zamienia w tekst. Nie musisz szybko pisać, żeby wysłać smsa - oprogramowanie zrobi to za ciebie. Miałam napisać, że może bardziej pasują tu osoby 60+ ale moja mama z koleżankami wysyła sobie takie eseje, że chyba nie ma reguły. I trzeba jeszcze brać pod uwagę taki czynnik jak samotność, osoby wybierające kontakt z obsługą twarzą w twarz lub przez telefon często przychodzą, żeby po prostu porozmawiać z żywym człowiekiem. Nie raz i nie dwa pewnie wszyscy tu obecni stali w kolejce za kimś kto kasjerce opowiadał historię życia wybierając wędlinę.
Odpowiedz@viridianfox: to sobie popatrz na to pokolenie, nie znasz ludzi w tym wieku? Ja znam ludzi z wielu środowisk z tego rocznika i większość robi tak samo dlatego śmiem twierdzić, że robi tak większość.
Odpowiedz@louie: Roczniki 30+ też uczyły się komunikacji pisanej ale im jest łatwiej wysłać sms i być w szybkiej komunikacji niż 40+ a tym bardziej 45+ bo ja wyżej pisałam o całym tym pokoleniu 40-49 lat. To już nie jest takie hop-siup pokolenie, wiele z tych osób ma już ponad 20lat pracy za sobą i one zwykle nie wysyłają krótkich/szybkich smsów. Raczej właśnie wolą dzwonić.
OdpowiedzWolę komunikację pisaną niż telefony. Raz, że to dla mnie wygodniejsze a dwa, mam wszystko na piśmie. Niestety jesteśmy ludźmi i możemy się pomylić, albo ktoś powie źle z premedytacją. Jak komuś udowodnisz, że Ci przez telefon powiedział dobrze i to Ty schrzaniłeś? Chodziłam na korepetycje i niestety miałam nauczycielkę, z którą ustalałam różne rzeczy telefonicznie a potem dostawałam opiernicz bo ona na pewno mówiła inaczej!
Odpowiedz@Imnotarobot: Miałem klientkę, która wszystkie wiadomości dot. zamówienia przesyłała mi messengerem. Tylko, że ona tych wiadomości do jednego zamówienia potrafiła przesłać 20-30. Oprócz tekstu wstawiała scriny i zdjęcia oraz powtarzała informacje. Wyciągnięcie z tego meritum i niepopełnienie błędu to była droga przez mękę. I tak postrzegam komunikację pisaną komunikatorami i smsami. Chaos, po prostu chaos. :) A u mnie nie ma autorespondera, który to rozwleka :) To już była klientka, bo chociaż zostawiała przyjemną kasę, nie chciała nauczyć się pracować w sposób uporządkowany, więc przy pierwszej nadarzającej się okazji przekazałem ją koledze.
Odpowiedz@z_lasu: jakby ci tak samo chaotycznie tlumaczyla w rozmowie, to jedyna roznica by byla taka, ze w przeciwienstwie do smsow zostajesz jak frajer bez podkladki.
OdpowiedzKOREPETYTOREM. Mam nadzieję, że udzielasz korków z przedmiotów ścisłych, bo jak z języków i historii, kiepsko widzę oceny twoich uczniów.
Odpowiedz@Menma: "korepetytodawca" był w pełni zamierzony. Zdaję sobie sprawę, że to nowotwór językowy. Ale może się przyda. I język polski bardzo lubię, i jestem laureatem olimpiady z filozofii. Napisałem tak, bo tym się czuję - korepetytodawcą. I dziwi mnie, że już dwie osoby to wkurza. Ale OK. Wasza prawda nie musi być moją. A odpisałem - bo napisałaś mi, czemu ta nazwa Cię dziwi.
OdpowiedzObejrzysz kilka filmów i już Ci dużo neta zejdzie, 60gb to wcale nie jest tak dużo
OdpowiedzRozumiem frustrację. Ja też lubię pisać, bo wtedy ja mogę napisać kiedy mi pasuje, a odbiorca wiadomości może mi odpisać kiedy jemu pasuje. Ale zgadzam się, że zamiast pisać 10 wiadomości, szybciej jest zadzwonić, dlatego ja stosuję podejście mieszane. Ale młodsze pokolenia na dzwoniący telefon reagują zawałem serca. Do tego stopnia, że jak trzeba było zamówić pizzę PRZEZ TELEFON (pizzeria na dole bloku nie ma apki) to się zrobiło nerwowo. Doceniam nowinki technologiczne tam gdzie ułatwiają nam życie. Ale zaczynam mieć wrażenie, że u niektórych ludzi doprowadziło to wręcz do regresu umiejętności społecznych.
OdpowiedzKomunikacja pisana jest bardziej klarowna (jest czas, by ułożyć wypowiedź i zawrzeć wszystkie informacje zwięźle), wygodniejsza (możliwa w wielu sytuacjach, w których rozmowa nie jest) i zawsze można do tych informacji wrócić, bo są pod ręką, np. w telefonie. To całkowicie zrozumiałe, że wolisz rozmawiać. Po prostu nie każdy woli tak jak Ty. Nie rozumiem, co jest złego w użyciu 60gb internetu przez dzieciaków. Może Twoje pokolenie czytało na nudnych lekcjach książki pod ławką, to pokolenie ogląda filmy albo gra w gry. Oprócz tego telefon służy też do poszukiwania informacji (wszelakich), choć zdarzają się jeszcze nauczyciele, którzy postrzegają googlowanie jako zło wcielone, bo prawdziwa wiedza jest tylko w encyklopedii PWN z 1979 ;)
Odpowiedz@viridianfox: dokładnie, 60 GB to nie tak dużo, wystarczy oglądać coś na youtube i słuchać tam muzyki oraz ściągnąć parę gierek i w nie grać. Mój pakiet na internet obejmuje obecnie prawie 500 gb limitu miesięcznie:) bo takie czasy, że każda apka krzyczy, żeby ją tym internetem nakarmić. W telefonie można sprawdzić ile GB na jakie aplikacje zostało zużytych.
OdpowiedzOczywiście że lepiej wszystko załatwiać telefonicznie... Przecież zawsze mam przy sobie coś do pisania żeby zapisać istotne rzeczy i trzecią rękę żeby szukać tego. Dodatkowo nagrywam rozmowy żeby w razie co mieć dowód na cokolwiek. Ewentualne screeny, obrazki, zdjęcia opisuję słownie a jak mam dłuższy tekst to czytam rozmówcy na głos
OdpowiedzJeśli chodzi o wszelkie ustalenia, to komunikacja pisana jest o niebo lepsza - nie ma potem żadnych wątpliwości, kto co powiedział i na co się zgodził, bo można sprawdzić. Za pierwszym razem, gdy powiedziałeś uczniowi "nie tak się umawialiśmy" czy "nie tak ustalaliśmy", tak naprawdę zrzekłeś się prawa do umawiania się i ustalania inaczej, niż pisemnie.
Odpowiedz