Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Zbliżając się do końca studiów, w pierwszych dniach czerwca zaczęłam szukać nowej…

Zbliżając się do końca studiów, w pierwszych dniach czerwca zaczęłam szukać nowej pracy.

Na początek odpowiedziałam na 2 oferty, które wydały mi się ciekawe:

Firma 1 - techniczny start-up, od prawie 3 lat na rynku, podobno dobrze im idzie, więc rozbudowują team; firma 2 - niemiecka firma z branży IT, na rynku od lat 80, ugruntowana pozycja w branży.

Kilkanaście minut po wysłaniu odpowiedzi, dzwoni do mnie właściciel firmy 1. Są zainteresowani moją kandydaturą, umawiamy sie na telefoniczną rozmowę wstępną na popołudnie tego samego dnia, w międzyczasie dosyłam im CV i czytam na temat firmy. Rozmowa przebiega świetnie, facet jest mniej więcej w moim wieku, od razu łapiemy kontakt. Z zaplanowanych 15 min zrobiła się prawie godzina. Ale poszło fantastycznie - on zainteresowany mną, ja pracą w ich firmie. Umawiamy się na kolejna rozmowę, tym razem przez video, 2 dni później.

Videorozmowa idzie jeszcze lepiej, bardzo dobrze się rozumiemy, podobnie myślimy, normalnie flow lepszy niż na niejednej randce. Na koniec dostaję feedback, że zrobiłam fantastyczne wrażenie, jestem dokładnie tym, kogo on szuka na to stanowisko, i umawiamy się na kolejny piątek (16.06) na rozmowę w firmie. Spędzę tam kilka godzin, pogadam jeszcze z nim, poznam team, wykonam kilka przykładowych zadań, żeby mógł zobaczyć, jak pracuję i jeśli wszystko pódzie dobrze, omówimy warunki współpracy.

Pojechałam. Piękne, nowoczesne biuro, darmowe napoje zimne i gorące (miła odmiana po 6 latach w firmie, gdzie jeśli klient prosił o szklankę wody, musiałam mu dać swoją prywatną, bo Januszowi było szkoda), darmowe lunche, w łazience markowe kosmetyki i wszystko łącznie z prostownicą do włosów, 2 razy w tygodniu przychodzi trener EMS - treningi również opłaca firma, ludzie (na razie tylko 2 inżynierów, bo resztę zespołu właśnie rekrutuje) fajni, szef sympatyczny, zadania ciekawe - jest dobrze.

Zrobiłam parę rzeczy, o które mnie prosił, kilka rzeczy pokazałam mu, jak można zrobić efektywniej, na koniec stwierdził, że jestem dokładnie tym, kogo szukał i odbyliśmy rozmowę na temat warunków zatrudnienia.

Dogadaliśmy się we wszystkich kwestiach, finansowo też byłam bardzo zadowolona, jedyny minus to, że trochę daleko (40 min w jedną stronę). Wpisałam sobie w kalendarzu terminy wyjazdów służbowych w pierwszych miesiącach, on zapisał sobie termin już dawno zaplanowanego przeze mnie urlopu i zamówiliśmy sprzęt, na którym będę pracować, łącznie z indywidualnie skonfigurowanym krzesłem do biurka.

Poinformował mnie, że w następnym tygodniu wyjeżdża na kilka dni, ale po powrocie, pod koniec tygodnia przyśle mi mailem umowę i od 1 sierpnia mogę zaczynać. Pogadaliśmy sobie jeszcze na różne tematy, zapewniliśmy się o chęci współpracy, on zachwycił się jeszcze, jak dużo podczas naszych rozmów mógł nauczyć się ode mnie i pożegnaliśmy się.

W kolejnym tygodniu skontaktowała sie ze mmną firma 2. Rozmowy poszły w ekspresowym tempie (chciałam przesunąć je na późniejszy termin, żeby nie marnować im czasu, ale im sie spieszyło, bo prezes szedł na urlop), tak że już w czwartek, ku mojemu zaskoczeniu, przysłali mi umowę.

Teraz miałam problem, jak się z tego wycofać, bo oferta wygląda fajnie (wiedząc, że i tak będę pracowac gdzie indziej, mogłam poćwiczyć twarde negocjacje, i wywalczyłam sobie fajne warunki), w firmie też się dobrze czułam, ale przecież lada moment mam podpisać umowę z firmą 1.

W końcu w piątek rano przychodzi mail z firmy 1. Podekscytowana otwieram i... zaskoczenie. Zamiast umowy kopiuj-wklej o treści:

"Drogi kandydacie,

dziękujemy za zainteresowanie naszą firmą. Niestey nie możemy wziąć cię pod uwagę w naszym procesie rekrutacji ani zaprosić na rozmowę. Życzymy wszystkiego dobrego."

I co to niby ma być? Owszem, miał pełne prawo wybrać innego kandydata, czy zrezygnować z obsadzania stanowiska, ale po co w takim razie składał deklaracje co do zatrudnienia, po co obiecywał przysłanie umowy i po co robił cały cyrk z planowaniem wyjazdów czy zamawianiem sprzętu? Tak jakby planując z kimś zerwać, najpierw kupić jeszcze pierścionek i zarezerwować salę weselną. Można przecież było normalnie powiedzieć "mam jeszcze innych kandydatów, będę w kontakcie".

Już pomijając, że chociażby podstawy etykiety wymagałyby, żeby kandydatowi, który przeszedł wszystkie etapy rekrutacji, wysłać wiadomość chociaż odrobinę bardziej spersonalizowaną i przystającą do faktycznej sytuacji.

Kiedy emocje opadły, będąc ciekawa, co tam się w ostatniej chwili stało i skąd taka decyzja, wysłałam właścicielowi kulturalny mail, dziękując mu za poświęcony czas i prosząc o feedback, żebym wiedziała, co mogę w przyszłości udoskonalić. Po wysłaniu wiadomości otrzymałam zwrotkę, że wiadomość nie dojdzie, bo odbiorca zablokował mój adres. Bardzo dojrzałe zachowanie poważnego biznesmena, bardzo...

Wczoraj podpisałam umowę z firmą 2.

Update: mój mail z prośbą o feedback jakoś chyba przeszedł mimo blokady, bo dzisiaj dostałam odpowiedź. Niedoszły pracodawca pisze, że z wielką chęcią udzieliłby mi informacji, ale niestety nie wolno mu tego zrobić, gdyż zabrania mu tego ustawodawca w ustawie AGG i robiąc to, złamałby prawo. I że jeśli o tym nie wiem, mogę to sobie wygooglać.

Zabrzmiało intrygująco, więc wygooglałam. AGG to ustawa o równym traktowaniu w miejscu pracy, która zabrania dyskryminacji ze względu na wiek, płeć, religię, itp. Już pierwszy wynik wyszukiwania podaje, że czasami pracodawcy zasłaniają się tą ustawą, używając jej jako wygodnej wymówki kiedy nie mają ochoty dzielić się swoimi uwagami z kandydatem. I że wymówka jest bzdurna, ponieważ ustawa ta nie ma zastosowania w przypadku uwag merytorycznych.

Uruchomiłam pokłady kultury osobistej i powstrzymałam się od zrobienia screena i wysłania mu go bez słowa komentarza. Jeśli myślałam, że blokując mój adres, facet sięgnął dna, to tą odpowiedzią zapukał od spodu, a ja mogę się tylko cieszyć, że nie będę z nim pracować.

Ogłoszenie o naborze na to stanowisko jest nadal aktualne (koleżanka sprawdziła), więc innego kandydata nie wybrał. Najbardziej przekonujący wydaje się scenariusz, że inwestor obciął mu budżet na to stanowisko, a sardynka biznesu za Chiny się do tego nie przyzna, bo nie będzie mógł zgrywać rekina

Rekrutacja

by Crannberry
Dodaj nowy komentarz
avatar Peppone
-1 11

To brzmi jakby chcieli podziękować komuś innemu, tylko wyszła pomyłka. Pojechałbym i sprawdził dla spokoju sumienia.

Odpowiedz
avatar Crannberry
19 21

@Peppone: ale w takim razie dzisiaj mija siódmy dzień, odkąd zaszłaby ta pomyłka. Wystarczająco czasu, żeby sie zorientować i odkręcić, a nie blokować mail kandydata. Analizowaliśmy ze znajomymi różne możliwości i mamy teorię, że - albo facet napisał do moich byłych pracodawcó o referencje i ktoś narobił mi koło tyłka - tylko nie mam pojęcia, kto, na jakiej podstawie i po co. Z żadnym byłym pracodawcą nie rozstałam się w konfliktowej atmosferze - albo pokazując mu jak udoskonalić pewne rzeczy, niechcąco weszłam mu na ego, ale to tez bez sensu, bo taka miała być w sumie tam moja rola - albo miał sprytny plan, zapraszać ludzi na dzień próbny, żeby mu za darmo odwalali najpilniejszą robotę, a potem im dziękować i zapraszać następnych - też bez sensu, bo inwestował w to więcej swojego czasu niż gdyby miał robić wszystko sam - albo, ponieważ to jest start-up, jest finansowo uzależniony od jakiegoś inwestora i być może, kiedy zaproponował mi więcej kasy niż przewidywał początkowy budżet, inwestor się nie zgodził, a ten nie wiedział, jak się wycofać, nie tracąc image'u, więc się wycofał w najgłupszy możliwy sposób.

Odpowiedz
avatar Pantagruel
10 10

@Crannberry: Skoro to start up, to obstawiam ostatnią opcję.

Odpowiedz
avatar digi51
15 15

@Peppone: Niekoniecznie. Wbrew pozorom Niemcy nie są zbyt dobrzy w byciu szczerym, na polu zawodowym najchętniej uśmiechają się, potakują, klepią po pleckach, a te mniej przyjemne rzeczy przekazują mailem, smsem albo przez osoby trzecie. Poza tym pracodawcy (pewnie nie tylko niemieccy) lubią sobie zarezerwować kandydata i nie ma mają większego problemu z tym, aby wystawić go do wiatru, gdy bardziej pasujący kandydat jednak się zdecyduje. Pamiętam jak mój były szef odwalił taki numer jednej babce - na rozmowie cacy i super, po dniu próbnym wspaniale i cudownie, a dzień później napisał jej smsa, żeby spadała. A dlaczego? A co pojawiła się nowa kandydatka, młodsza, bardziej energiczna i ładniejsza. Przy czym to ostatnie chyba miało największe znaczenie.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 4

@Crannberry "albo facet napisał do moich byłych pracodawcó o referencje i ktoś narobił mi koło tyłka - tylko nie mam pojęcia, kto, na jakiej podstawie i po co". A twój ostatni pracodawca?

Odpowiedz
avatar Jorn
6 6

@Crannberry: Nie znając specyfiki rynku bawarskiego obstawiałbym ostatnią opcję. Kiedy dawno temu zmieniałem pracę w Warszawie, też przeszedłem z sukcesem proces rekrutacji w pewnej firmie, po czym poinformowano mnie, że firma dopiero co sprzedała się zagranicznemu inwestorowi, który musi zatwierdzić zatrudnienie mnie. Ale, zostałem zapewniony, to tylko formalność, bo "ci Holendrzy się do nas zupełnie nie wtrącają". Po kilku dniach dostałem informację, że nie mogą mnie zatrudnić, bo Holendrzy się nie zgodzili.

Odpowiedz
avatar Crannberry
7 9

@pasjonatpl: nikt o zdrowych zmysłach nie pisze do obecnego pracodawcy kandydata, informując go, że jego pracownik szuka sobie nowej pracy. W Niemczech można mieć za takie coś sprawę karną @Jorn: mnie też ostatnia opcja wydaje się najbardziej prawdopodobna.

Odpowiedz
avatar helgenn
3 5

@Crannberry: zdziwiłabyś się, koleżance się zdarzyło. Jej potencjalny manager pracował wcześniej w tej samej firmie, więc nie widział problemu z tym, żeby podzwonić po swoich znajomych i podpytać o kandydatkę. Fuksem akurat nie obdzwonił jej ówczesnego szefa.

Odpowiedz
avatar Peppone
1 1

@Crannberry: OK, Twoje scenariusze też są prawdopodobne. Ale, że ktoś strzelił babola i pojechał na urlop, dlatego przez tydzień się nie zorientowali - również możliwe.

Odpowiedz
avatar Crannberry
1 3

@Peppone: tylko że nie miał za bardzo kto. Facet na razie zatrudnia tylko dwóch inżynierów, a całą rekrutacją zajmował się sam

Odpowiedz
avatar didja
2 2

@Crannberry: A mnie przyszło do głowy jeszcze coś: skoro to start-up, to mogą mieć dofinansowania unijne na działalność i/lub sam projekt. A w takich dotacjach jest zawsze wymóg, że do skompletowania obsady musisz dać ogłoszenie, niedyskryminujące, itd. Nawet jak masz zespół, z którym to robisz, i wiesz, kto ma pracować. Obstawiam, że ogłoszenie mogło być przykrywką - wszystkie etapy rekrutacji, praca próbna - dla papierkologii unijnej, a wybrana została osoba, która miała być wybrana. Stąd numer z blokowaniem maila. Aczkolwiek nie wykluczam także zbierania darmowych pomysłów od kandydatów. Że się nie opłaca? A ile by za to zapłacił? Może ten facet zajmuje się w tej firmie wyłapywaniem takich pszczółek, więc nic nie traci. W Polsce kilkanaście lat temu podobny proceder uprawiało znane wydawnictwo. Rekrutowało korektorów-redaktorów i tłumaczy. Okazało się, że teksty testowe były fragmentami książek i tak spryciarze najpierw dawali kandydatom tłumaczenie (każdy kandydat robił kilka stron), a potem sczytanie tego robili na próbkach korektorzy. Sprawa się rypła, jak na forum gazety.pl powstało forum nt. wydawnictw i akurat grono oszukanych osób skonfrontowało fakty ;).

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 lipca 2023 o 0:24

avatar reborn86
10 10

@Crannberry zapomniałaś o najważniejszym :) co na to twój obecny Janusz-biznesu :)

Odpowiedz
avatar Crannberry
15 19

@reborn86: z Januszem jest grubsza inba i ja jestem na etapie rozmów z adwokatem, ale to opiszę, jak już będzie po wszystkim, żeby nie robić serialu w odcinkach

Odpowiedz
avatar Jorn
12 12

@Crannberry: I to jest słuszna koncepcja, bo za wiele tu niedokończonych historii opowiadających sprawę w toku. Powodzenia w nowej pracy, dobrze, że drugich nie spuściłaś na drzewo:)

Odpowiedz
avatar Crannberry
12 14

@Jorn: dzięki! Na szczęście chcieli, żebym podpisała dopiero początkiem następnego tygodnia, gdyby chcieli, żebym podpisała od razu, miałabym dylemat. Ale dzięki temu, że myślałam, że mam już inną robotę w kieszeni, poszłam na te rozmowy na totalnym wyjebongu, zadawałam panom prezesom pytania, które ich wyrywały z butów (Zaczęłam od: jaka była największa porażka w pana życiu i czego się pan dzięki niej nauczył), a potem wynegocjowałam sobie pensję 40% wyższą niż mam u Janusza, z gwarantowaną podwyżką co roku przez pierwsze lata

Odpowiedz
avatar Bryanka
5 5

@Crannberry: Dokładnie o to samo chciałam spytać. I gratulacje z okazji zostawienia Janusza biznesu!!! <3

Odpowiedz
avatar Samarkanda
-2 12

@Crannberry jestem w szoku ze jeszcze ci się nie znudziło wypisywanie tych bajeczek

Odpowiedz
avatar GoshC
0 8

@Samarkanda: to, że Ty wiedziesz nudne życie i nic Ci się ciekawego nie przytrafia, nie znaczy, że inni też tak mają. A dodatkowo, Cranberry opisuje wydarzenia z pilotem i talentem - więc przyjemnie się czyta.

Odpowiedz
avatar GoshC
5 7

@Crannberry: nie mogę się doczekać zakończena historii z Januszem. I chociaż z jednej strony trochę mi szkoda, że już nie będzie historyjek z Januszem w roli głównej, to z drugiej strony - szczerze gratuluję nowej pracy i trzymam kciuki za powodzenie w niej.

Odpowiedz
avatar Samarkanda
-4 8

@GoshC ani to ciekawe ani prawdziwe, a ty rozumiem ze wróżka ze wiesz co sie dzieje u innych w życiu?

Odpowiedz
avatar Crannberry
6 10

@Samarkanda: przejrzałam twoje komentarze i nie ma wśród nich ani jednego, w którym byś kogoś nie obrażała. Jeżeli treści na jakimś portalu wywołują u ciebie niemożliwą do pohamowania agresję, to nie przyszło ci przypadkiem do głowy, żeby go nie przeglądać i zamiast tego spędzić ten czas na czynnościach, które sprawiają ci przyjemność? Nie będziesz się nakręcać i będziesz mieć lepszy humor

Odpowiedz
avatar GoshC
4 8

@Samarkanda: taka sama wróżka jak i z Ciebie. Ty wróżysz, że inni piszą bzdury, ja - że albo nie masz o czym pisać, albo nie umiesz ładnie ubrać historii w słowa. Czyli - albo jesteś nudziarą, albo beztalenciem.

Odpowiedz
avatar Librariana
6 6

@Crannberry: Ja też z uwagą śledzę historię "Crannberry&Janusz", więc liczę, że dokładnie opiszesz jak się rozeszły Wasze drogi. Szczególnie po tej akcji ze szpitalem... Gratuluję nowej pracy!

Odpowiedz
avatar GoshC
2 4

@Samarkanda: chyba trafiłam w czuły punkt... Nie masz o czym, ani wiedzy jak pisać, więc trolujesz... Smutne...

Odpowiedz
avatar Samarkanda
-3 5

@GoshC tak sobie tłumacz xD smutne jest bycie mitomanką która w dosłownie każdym aspekcie życia ma problem z ludźmi, oraz ślepe wierzenie w te bzdury które ona wypisuje xD

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
5 5

@GoshC @Crannberry Nasza kochana Cran weszła na wyższy lvl Piekielnych i dorobiła się własnego hejtera ;))) Gratulacje, Cran, to się zdarzało tylko najlepszym autorom na tym portalu :)

Odpowiedz
avatar hulakula
9 11

Szczerze? Standard w polskich firmach ;-) do dzisiaj pamiętam rozmowę z gościem, gdzie już miałam mieć za dwa dni podpisaną umowę, za 2 tygodnie miałam zaczynać. i nawet haha nie raczyli mnie powiadomić, że jednak rezygnują. to ja grzecznościowo po spotkaniu wysłałam maila, że dziękuję za spotkanie, że jak najbardziej potwierdzam ustalenia i dópa. i miałam wtedy ze 2-3 takie sytuacje.

Odpowiedz
avatar digi51
1 9

@hulakula: "to ja grzecznościowo po spotkaniu wysłałam maila, że dziękuję za spotkanie, że jak najbardziej potwierdzam ustalenia i dópa." - szczerze to ja nie lubię takiej nadgorliwości, tak ze strony pracodawców jak i pracowników czy klientów. Najczęściej jeśli ktoś mi mówi przez telefon, że wyśle jeszcze mailem z potwierdzeniem terminu - ok. Ale jak ktoś grzecznościowo pisze, że "potwierdzam, to co powiedziałem 2h temu" (wyjątkiem są przypadki, gdy ktoś miał się upewnić etc) to grzecznościowo mu trzeba odpisać, że dziękuję za wiadomość etc. Wyobraź sobie, że musisz dziennie na 50 takich "grzecznościowych" maili odpisać (no chyba, że jest to Twoje jedyne lub główne zadanie)

Odpowiedz
avatar hulakula
1 5

@digi51: No nie napisałam 5 minut po spotkaniu, tylko następnego dnia. anyway, uważam, że to powinno iść w obie strony- że ja potwierdzam swoje zainteresowanie, jak i firma.

Odpowiedz
avatar digi51
2 4

@hulakula: Ja właśnie uważam, że jeśli ludzie są dorośli i poważni to takie "potwierdzenie zainteresowania" jest dziwne. W sensie często po wysłaniu dokumentów rekrutacyjnych dostaje się autorespondera, że dziękujemy, dostaliśmy, odezwiemy się, proszę w międzyczasie powstrzymać się od przypominania o sobie. Wiem, że po rozmowie to trochę inna sytuacja, ale mimo wszystko chciałabym, aby po prostu trzymać się ustaleń z rozmowy. Jeśli np. pracodawca mówi, że odezwie się w ciągu tygodnia, to pisanie nastęnego dnia "potwierdzam zainteresowanie pracą" pachnie nachalnością.

Odpowiedz
avatar hulakula
-1 3

@digi51: z moich obserwacji to nic nie zmienia- czy piszę, czy nie. i tak sporo firm nie potrafi zwyczajnie napisać, po rozmowie, że nie są zainteresowani ;-) a na rozmowie słyszę, że już za dwa dni będę mieć umowę na biurku, albo już każą mi planować delegację i wyjazd na targi ;-)) w sumie w tym czasie- mogłabym trafić na lepszą ofertę, więc zwyczajnie się odzywam, że jestem w gotowości.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 czerwca 2023 o 0:02

avatar Crannberry
1 1

@Bananananana: z czerwca. Nie wiem, dlaczego admin wrzucił ponownie na początek

Odpowiedz
avatar mama_muminka
-1 1

Rok temu szukałam pracy i niestety, ale rozmowy rekrutacyjne ze start-upami były najmniej profesjonalne. Czasem to było ok, bo po prostu właściciel rozmawiał z Tobą na luzie. Chociaż wtedy to ja musiałam pilnować tych podstawowych punktów jak chociażby potwierdzenie warunków (kasa, umowa, okres wypowiedzenia) czy jakiś ogólny kontekst firmy i stanowiska. Ale najgorzej było, jak usiłowali być "profesjonalni" i używać jakiś narzędzi rekrutacyjnych, ale robili to kosmicznie nieudolnie i wtedy rozmowa była jakaś bardzo dziwna...

Odpowiedz
avatar robik1010
1 1

ZStartupy to strata czasu nie wiesz na co trafisz, w sensie możesz trafić na coś dobrego a może się stać to

Odpowiedz
avatar vylarr
1 1

Też mi się coś takiego zdarzyło. Wysłałem CV, zaprosili mnie na rozmowę, spełniam wszystkie wymagania i to z nawiązką, mam duże doświadczenie wszystko niby ok, a później brak kontaktu i kolejna oferta na te samo stanowisko. I żeby było śmieszniej, to zamieszczają te oferty od ponad roku. Nie wiem o co chodzi, czy szukają księcia z bajki, czy może ta rekrutacja to tak naprawdę ściema.

Odpowiedz
Udostępnij