Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Codziennie między 5 a 7 rano budzą mnie cudze dzieci. Niezależnie od…

Codziennie między 5 a 7 rano budzą mnie cudze dzieci. Niezależnie od dnia tygodnia.

Mieszkam na pierwszym piętrze, na parterze mieszka rodzinka 2+2, mają mieszkanie z ogródkiem. Dzieci w wieku około 2-5 lat.

Jest ciepło, więc od 2 miesięcy śpimy przy otwartym oknie. Mam wrażenie, że kiedy wstaną ich rodzice celowo otwierają swoje drzwi na taras, aby tylko dzieci płakały na dworze, nie w domu. Tylko kiedy wychodzą z rykiem na taras nigdy nie jest to spokojne szlochanie. To histeria 2 latka w okresie buntu, albo niezadowolenie 5 latki, bo banany są żółte. Słyszą wszyscy i wszędzie. Uprzedzam, dzieciom nie dzieje się krzywda. To po prostu taki wiek. Dzieci popłaczą 10-15 min, a chwilę później świetnie się bawią na trampolinie, krzyczą i piszczą z radości. Do momentu kolejnej histerii mającej sens tylko w głowie dziecka.

Ja rozumiem, że dzieci, że to taki wiek, że rodzice też mają dość i chcą sobie dać chwilę wytchnienia, aby wypić w spokoju kawę, kiedy dzieci są wypuszczane do ogrodu. Tylko dlaczego kosztem dwóch bloków, które muszą wstawać razem z nimi?

Sama jestem obecnie w ciąży i zdaje sobie sprawę, że moje dziecko również będzie płakać i uprzykrzać sąsiadom życie. Dlatego nie chce im zwracać uwagi, bo wiem, że rodzicielstwo jest trudne. Jednak przez wielki brzuch nie mogę spać w nocy, ciągle się budzę. A kiedy nad ranem uda mi się w końcu wejść w fazę rem, świat mnie z niej brutalnie wyciąga i przygotowuje na to co nadchodzi.

Tak chciałam sobie tylko ponarzekać.

Polska

by Samuela68
Dodaj nowy komentarz
avatar Balbina
6 10

U mojej córki było podobnie. Trójka dzieci w zbliżonym wieku. Wrzaski i piski od samego rana na tarasie. Bezwolny ojciec który przez 20 minut prosi starszą córkę żeby oddała ryczącemu dwu-latkowi żółtą łopatkę. Siłą woli się powstrzymywała żeby nie wrzasnąć ku... zabierz jej tą pier.... łopatkę. Na innym tarasie matka wystawiała płaczące dziecko w wózku i zamykała drzwi balkonowe. Współczuję( może stopery?)

Odpowiedz
avatar KatiCafe
4 12

Każdemu rodzicowi może przysrać inny rodzic...

Odpowiedz
avatar Samuela68
5 11

@KatiCafe różnica polega na tym, że zamiast iść do nich się purtac i dokładać im stresów anonimowo narzekam sobie w internecie

Odpowiedz
avatar Ohboy
2 6

Wypróbuj stopery, ale jakieś lepsze, nie te tanie pianki. Może akurat się uda.

Odpowiedz
avatar helgenn
22 22

Też mnie długo wkurzały krzyki dzieci z parteru. Dopóki moje własne nie zaczęły ich zagłuszać.

Odpowiedz
avatar Etincelle
12 14

Och, jak ja Cię rozumiem. Obok mnie mieszka niespełna trzyletnia dziewczynka. Do tego lata było idealnie, zresztą blok jest super pod względem nieorzeouszczania dźwięku, remont to zwykle szumy, a imprez w ogóle nie słychać. W tym roku jednak... Uch. Młoda z matką całe dnie w ogródku i, niestety, obie są wyjątkowo głośne i obie przez cały czas wydają dźwięki. Śpiewają aka krzyczą, jak młoda się czymś bawi, to cały czas krzyczy/piszczy (np. kopie piłką w płot i cały czas liczy do pięciu, oczywiście krzycząc). I też zaczyna się w okolicach siódmej rano. Przy czym matka ani nie zwraca uwagi, ani nie rozumie pretensji sąsiadów, ba, sama ma genialne pomysły, jak np. "salwa pożegnalna" klaksonem po siódmej rano. Bo młoda machała na do widzenia, więc mamusia też chciała zrobić papa. ;)

Odpowiedz
avatar Balbina
5 9

@Etincelle: Urodziłam syna w tym samym roku co córka sąsiadów. Na szczęście mieszkała w innym mieście ale na wakacje przyjeżdżała d rodziców. I całe dwa miesiące wyciągnie z życiorysu. Wrzaski, płacze, śmiechy od rana do wieczora. Do szału doprowadzały mnie zabawki z melodyjką ( na taki sznurek) grające od rana do wieczora. Wszystko było podporządkowane pod małą. Nawet jak kupiłam mały basen dla swojego synka do sąsiad władował się z nią do niego bo ona chciała.

Odpowiedz
avatar Etincelle
7 7

@Balbina: omg, chyba by mnie coś trafiło, jakby mi się ktoś tak wladował z dzieckiem. Ja teraz sobie wyszłam na chwilę do ogródka, ale zaraz uciekam, bo obok tatuś próbuje rozmawiać z kolegą, a młoda piszczy i wrzeszczy, niby się śmieje, ale to bardziej pisk, a mamusia zachwycona. I przekrzykując hałas, opowiada, jak jej młoda dała rano popalić. ;) Najlepsze, że 150 m dalej jest plac zabaw. I tak szczęśliwie położony, że dzieci mogłyby urządzać zawody w krzyku i nikomu by nie przeszkadzały. No ale po co... I to nie tak, że dziecko to dziecko. W bloku prawie sami młodzi mieszkają, dzieci w różnym wieku dużo, a tylko to jedno taki dramat. Cóż, mamusia daje przykład. I szkoda, bo poza tym to bardzo fajna i miłą babka, ale tego, że nie trzeba wrzeszczeć i że nie wszyscy chcą tego słuchać, nie ogarnia.

Odpowiedz
avatar digi51
11 15

Polecam jednak się odezwać. Nie rozumiem, dlaczego dla niektórych to taki problem zagadać drugą osobą i wyłożyć swój punkt widzenia. Tak właśnie tworzą się potem wojny podjazdowe. Najlepsze jest jak jedna strona sobie cierpi w milczeniu, pielegnując w sobie coraz większą frustrację i złość, za to druga nie ma zamiaru milczeć i jak np. Twoje dziecko będzie beczało po nocach to sąsiedzi się u Ciebie zameldują z pretensjami. To dopiero będzie dla Ciebie piekielne, bo przecież Ty wrzaski ich bąbelków znosiłaś. Nie rozumiem argumentu "rozumiem, że to dzieci, ale to jednak piekielne". No nie. Albo faktycznie są to typowe nieinwazyjne odgłosy zabawy w ogródku i wtedy, niestety, nie ma tu nikogo piekielnego, więc historia nie na tę stronę albo są to dzikie wrzaski i wtedy nie ma, że "rozumiem, że to dzieci", bo nie wszystkie dzieci wydzierają się od wczesnych godzin rannych pod oknami sąsiadów. I wiem, co mówię, bo mam sąsiadów, których dzieciak całymi popołudniami przesiaduje na podwórko (bardzo fajnie) i zachowuje się jak dzikie zwierzę - wrzaski, walenie kijami o metalowe słupki, wściekłe walenie piłką o metalowe ogrodzenie. Jedyny taki egzemplarz z całego sąsiedztwa. Jak raz starych nie było w domu, a siostra nastolatka nie chciała go wpuścić do domu to wspiął się na rynnę (mieszkanie na parterze), walił pięściami w okno i wydzierał się na nią. Jakieś 30 min. Po tej akcji byłam u jego rodziców i powiedziałam, że no wszystko wszystkim, dziecko dzieckiem, zabawa zabawą, ale bez przesady. Najpierw było, że aaaa bo to dziecko, no to się bawi, ale zapytałam ich czy serio nie wydaje im się dziwne, że gdy ich syn jest na podwórko to wszystkie inne dzieci się rozchodzą? Najpierw była lekka obraza majestatu, ale lekką poprawę to dało.

Odpowiedz
avatar marynarzowa
5 5

@digi51 Zgadzam się z Tobą. Nie rozumiem jak można dać sąsiadom wejść sobie na głowę.

Odpowiedz
avatar Ohboy
3 7

@digi51: W sumie nawet typowe odgłosy głośnej zabawy o 5-7 nie są w porządku...

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
4 4

@marynarzowa: Z jednej strony tak, a z drugiej ludzie potrafią dostać szału jak ośmielisz się zwrócić uwagę, że dziecko jest za głośno. Nikt się nie czepia gdy ta sama uwaga leci do np. sąsiada imprezowicza.

Odpowiedz
avatar digi51
0 0

@Imnotarobot: To ja Ci powiem, dlaczego czasem ludzie dostają szału, jak się zwróci im uwagę. Po pierwsze - dlatego, że czasem jest to sytuacja, gdy już sami są wkuriiieni darciem mordy dziecka. Po drugie, dlatego, że czasem osoba zwracają uwagę, sama zachowuje się nieodpowiednio i niekulturalnie. I po trzecie - odnośnie ostatniego zdania - hahaha. Drącym japę młodym dorosłym większość boi się zwrócić uwagę, pijanym imprezowiczom tym bardziej. Jednocześnie ci sami ludzie wylewają potem całą swoją złość na hałasy, w tym od sąsiada imprezowicza, na rodziców w dziećmi albo inne osoby, które ich zdaniem zachowują się głośno/nieodpowiednio, ale wiadomo, że im nie przyebią.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
1 1

@digi51: Ale to, że ktoś się może bać pójść zwrócić uwagę imprezowiczowi to trochę co innego. Mało kto się czepia, że chcesz to zrobić. To jest po prostu "zrozumiałe". Z dziećmi tak łatwo już nie jest. Dziecko może się zachowywać jak pomiot szatana a i tak dostaniesz ochrzan za zwrócenie albo chęć zwrócenia uwagi. Nawet jak ludzie narzekają na zachowanie dzieci to i tak potrafią mieć pretensje do tego "odważnego", że jakim prawem bo "to tylko dziecko".

Odpowiedz
avatar bazienka
-5 13

i dlatego jestem za osiedlami bez dzieci

Odpowiedz
avatar digi51
7 9

@bazienka: osiedla mogą sobie być jakie chcą - kwestia decyzji zarządcy. Natomiast zastawiam się - jeśli młodzi ludzie hałasują posiadówami i muzyką, to postulujesz osiedla powiedzmy 30+? A jak emeryci puszczają radio czy telewizję na cał regulator, bo są przygłusi to osiedla 70-? Ro może co 10 lat się przeprowadzać, żeby wszystkie osiedla były jednolite?

Odpowiedz
avatar Nanatella
4 4

@bazienka: osiedla bez dzieci, osiedla bez zwierząt, osiedla bez samochodów, osiedla bez starszych osób, po co się ograniczać tylko do dzieci :)

Odpowiedz
avatar mama_muminka
5 7

No dzieci niestety ciche nie są. Jako "pocieszenie" powiem, że niedługo urodzi się Twoje i przestaniesz słyszeć cudze dzieci. Natomiast poprosiłbym sąsiadów, żeby jednak dzieci na taras wypuszczali po godzinie 7. Jakby nie patrzeć o 5 rano to jeszcze cisza nocna jest. Mój synek do 3 roku życia też wstawał o 5, więc trochę rozumiem ten problem, ale jednak przez 2 pierwsze godziny go pacyfikowałam, żeby nie obudził pół bloku śpiewając na balkonie.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
2 4

Tak teraz myślę, że sama nie wiem, czy wolę moje 1 dziecko, które większość dnia ma focha i 30% dnia płacze albo ma histerię. Czy 2 dziecko, które jest 100% dnia radosne i PRZEZ 100% CZASU śpiewa, opowiada, zagaduje i mówi non-stop. Nie wiedziałam, że aż tak potrzebuje ciszy aż dopóki nie urodziłam dzieci... Pozdrawiam wszystkich rodziców maluchów, a dla autorki gratulacje, udanego porodu i śpiącego i ładnie jedzącego malucha życzę :)

Odpowiedz
avatar Nanatella
6 6

Dzieci nie muszą uprzykrzać życia sąsiadom. W większości przypadków, jeśli rodzice odpowiednio zajmują się dziećmi, to dzieci nie przeszkadzają sąsiadom. Oczywiście są takie przypadki, kiedy dzieci wchodzą w trudny okres albo po prostu rodzice nie mogą ich opanować. Ale nie rozumiem założenia, ze Twoje dziecko będzie uprzykrzało życie sąsiadom. Nie chce mi się trochę wierzyć, że dwoje dzieci budzi wszystkich mieszkańców dwóch bloków. Jeśli jednak przeszkadzają, to dlaczego nie pójdziesz do rodziców? Albo rozumiesz sytuację, akceptujesz ją i nie narzekasz, albo przeciwnie. Może rodzice nie zdają sobie sprawy z tego, jak bardzo ich dzieci przeszkadzają innym (mało prawdopodobne, ale może jednak) i wystarczy z nimi pogadać.

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 2

Też mamy takie sąsiadki. Dwie kobiety z dwójką dzieci, bodajże 3 i 6 lat. Budynek rozwiązany jest tak, że wchodzi się do klatki schodowej, wchodzi na piętro i wychodzi na takie jakby atrium, wokół którego są drzwi do mieszkań, a pośrodku barierka i widok na podwórko, wokół barierki sa klomby z kwiatami i krzewami. Dzieci albo "bawią się", biegając dookoła z dzikim wrzaskiem, zrywając liście i rozsypując je (lub inne śmieci) sąsiadom przed drzwiami do mieszkań, albo odstawiając histerię, bo deszcz jest mokry, trawa jest zielona, albo ktoś chciał wejśc po schodach, na których bombelek postanowił się położyć. Próby rozmów z matkami nie przynoszą rezultatu, bo jedna, sympatyczna Latynoska, nie rozumie niemieckiego ani angielskiego, a druga, zacięta Niemra, na każde zwrócenie uwagi odpala, że to tylko dzieci i mają prawo.

Odpowiedz
avatar juventinio
0 2

Widzę tu wiele komentarzy: -porozmawiaj z sąsiadami -zgłoś gdzie trzeba -zastrzel sąsiadów i ich dzieci.. no ok to żart ale czy pomyślałaś o tym żeby wstać i zamknąć okna? po godzinie 6 na dworze i tak już jest cieplej niż w domu, także otwarte okna nie tylko izolują te krzyki ale też nie nagrzewają mieszkania, dzięki temu jest i ciszej i zimniej.

Odpowiedz
Udostępnij