Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Około tydzień temu mój mąż miał wypadek. Był na spacerze w lesie…

Około tydzień temu mój mąż miał wypadek. Był na spacerze w lesie z psami, schodził akurat z górki, kiedy psy rzuciły się za jakimś zwierzakiem, a że akurat stało się to idealnie w momencie, kiedy stawiał krok, to udało im się go przewrócić. Upadł bardzo niefortunnie, bo wskutek upadku ma odłupany kawałek rzepki, naderwane więzadła w kolanie, stłuczony nadgarstek i dwa złamania w obrębie łokcia. Zdarł sobie też poważnie skórę z wierzchu dłoni. Opisuję to, żeby dać obraz w jakim stanie był tuż po tym upadku.

Jakoś udało mu się przemieścić na pobocze drogi, jednak jego okulary wylądowały po przeciwnej stronie, ciężko więc było choćby wybrać numer w telefonie...

Chwilę później tą samą drogą przejechała wycieczka rowerowa w składzie (prawdopodobnie) ojciec z dwoma dzieciakami w nieokreślonym wieku. Mój mąż, nie za dobrze widząc, zawołał coś w stylu: Halo! Halo, przepraszam!
Co zrobił ojciec rodziny widząc człowieka, który leży na poboczu, ma zakrwawioną rękę, ubranie w piachu, widać, że nie może się ruszać?
Poinstruował swoje pociechy, żeby ominęły tego człowieka bokiem, zignorował wołanie i odjechał w siną dal.

Wiem, że prawdopodobieństwo, że poniższe słowa trafią do właściwego adresata jest nikłe, ale jednak.
Z tego miejsca chciałabym złożyć temu panu na rowerze serdeczne życzenia długiego życia.
Tak długiego, żeby pod jego koniec leżał niedołężny i zdany na innych ludzi, może w pokoiku, gdzie nikt nie zagląda, a może w domu opieki, a jego dzieci robiły dokładnie to, czego je nauczył: omijały go szerokim łukiem.

W lesie

by Poecilotheria
Dodaj nowy komentarz
avatar digi51
9 11

Życzę mężowi szybkiego powrotu do zdrowia. Jestem niestety taką sierotą, w dodatku ciągle w pośpiechu, że kilka razy miałam już skręcone kostki i naderwane więzadła - rehabilitacja szczególnie tego drugiego potrafi trwać kilka miesięcy, a tu tyle urazów na raz. Powodzenia i cierpliwości. Ktoś mu a końcu pomógł?

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
10 10

@digi51: A gdzie tam. Chyba ze względu na adrenalinę uznał, że obrażenia nie są aż tak poważne, więc się dowlókł jakoś do auta i wrócił do domu i dopiero z domu pojechał na SOR. Na szczęście miał do samochodu kilkaset metrów, a nie kilka kilometrów. Chciałam do niego jechać i go zbierać, jak do mnie zadzwonił w końcu, ale stwierdził, że zanim ja zbiorkomem dojadę i dojdę do niego, to on dawno już będzie w domu (kawałek ładny za miastem to było). On od tego faceta chciał, żeby mu podać okulary...

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
1 3

@Poecilotheria: Dziękujemy za życzenia :)

Odpowiedz
avatar Michail
0 2

Oko za oko.

Odpowiedz
avatar vezdohan
3 3

@Michail: Nieee od czasów kiedy to obowiązywało tośmy prawo rozwinęli. Teraz jest nawiązka.

Odpowiedz
avatar Michail
-1 1

@vezdohan: W życzeniach autorki raczej nie bardzo.

Odpowiedz
avatar helgenn
6 14

Jestem okropnym człowiekiem, ale gdybym jechała na rowerze z dziećmi leśną ścieżką i widziała kogoś w takim stanie to bym się przede wszystkim wystraszyła (pomijając nieznajome psy, które mogły biegać po okolicy). Może to jakiś gangus wyrzucony z samochodu po wewnętrznych porachunkach a może ściema i zaraz jakiś kolega wyskoczy z lasu, żeby nas zaatakować i okraść. Przykro mi, że tak jest, ale moja ostrożność nie bierze się znikąd. Jedyne co bym mogła zrobic to ewentualnie zadzwonić po jakieś służby po uzyskaniu bezpiecznej odległości.

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
0 8

@helgenn: psy nie biegały po okolicy, bo po upadku od razu do niego wróciły i odstawiały panikę pt. "Co ci się stało, aaaaa!" i jakoś nie było problemem obok nich przejechać na rowerze. Było za to problemem choćby spytać co się stało. Z pewnością gangi wyrzucają w lesie facetów z dwoma psami w czerwonych szelkach i z niebieskimi smyczami ;) Ponieważ bywaliśmy już w tym miejscu wcześniej na wycieczkach, to mogę powiedzieć, że ewentualny "kolega wyskakujący z lasu" nie miałby się gdzie schować. A jaki przebiegły ten plan napadu - specjalnie w tym celu zedrzeć sobie skórę z ręki i wytarzać się w piachu...

Odpowiedz
avatar bloodcarver
7 11

@Poecilotheria: Czekaj czekaj? Czyli facet był piekielny, bo nie chciał się ze swoimi dziećmi zbliżyć do dwóch dużych, spanikowanych obcych psów? Niech zgadnę, pewnie jeszcze psy były bez kagańców?

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
0 6

@bloodcarver: jak się nie chciał zbliżyć, jak się właśnie zbliżył? Droga szerokości max 3 metry, mój leżał przy skraju drogi, a oni tą drogą przejechali. Noo, faktycznie, nie chciał się zbliżać, więc przejechał obok na rowerze... Nie miały kagańców, pewnie gdyby miały, to by facet nie zignorował zakrwawionego człowieka leżącego przy drodze.

Odpowiedz
avatar Italiana666
0 0

@helgenn: Tez tak mysle. Szczegolnie, ze byl to las i pewnie zadnych innych ludzi w poblizu. Dodatkowo 2 duze psy. Ostatnio podczas joggingu o 21 godzinie w parku zaczepil mnie jakis facet. Zagrozilam mu policja. Nie uwazem, ze park wieczorowa pora to dobre miejsce na zaczepianie ludzi.

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
-3 7

To był zwykły pedalarz, a nie żaden rowerzysta. Tak dla formalności przypomnę.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
2 10

Facet piekielny. Ale mąż też. Zabieranie psów, których nie jest się w stanie utrzymać, w miejsca gdzie będą miały pokusy szarpać i gdzie mogą zaszkodzić tym resztkom dzikiej zwierzyny, jakie nam jeszcze pozostały, to piekielność sama w sobie.

Odpowiedz
avatar jass
0 6

@bloodcarver: Zdarzyło Ci się kiedyś spacerować z psem? Nawet przy małych psach wystarczy moment nieuwagi i siła niespodziewanego szarpnięcia może człowieka przewrócić. A nikt nie jest w stanie utrzymać pełnego skupienia przez 100% czasu. I nie ma to nic wspólnego z tym, czy się jest w stanie utrzymać zwierzaka. Inna sprawa, że szelki na taki wypad to raczej słaby pomysł. Zgaduję, że psy są spore, skoro właścicielowi chciało się jechać z nimi na spacer do lasu. Ostatnio chciałam mojej młodej suce ON kupić szelki do hasania na smyczy z innymi psami i absolutnie mi to odradzono argumentując, że nie ma szans żebym z psem który poczuje taką swobodę dała radę utrzymać się w pionie.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
5 5

@jass: masz sporo racji, ale więcej i to większych psów, to większe prawdopodobieństwo takiego wypadku, tym bardziej, że każdy pies idzie swoim tempie, czy ciągnie w swoją stronę. Dlatego nie powinno chodzić na takie spacery samemu i to w "plener" z masą ciekawych dla psów zapachów, w odludne miejsce.

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
-3 5

@bloodcarver: psy ważą ok. 20 kilo jeden i 25 drugi. Wydaje się niby sporo, ale ja je spokojnie utrzymuję w jednej ręce, kiedy się szarpną, a potrafią, bo straszne mają jazdy na inne psy i zwierzęta ogółem. Od razu zaznaczam - wzięte ze schroniska ok. pół roku temu dwa dorosłe psy, które przed pobytem w schronisku gdzieś sobie dziko biegały po polach i lasach, więc silny instynkt na polowanie mają. Pracujemy nad tym, ale no kurcze, w pół roku to się jakoś dużo nie da zrobić, tym bardziej, że pierwsze 2-3 miesiące to jest adaptacją do nowego środowiska. Biorąc to pod uwagę to i tak postępy są duże, nie rzucają się już na wszystko, tylko jak coś je zaskoczy i dają się odwołać w kilka sekund. To, co kilka miesięcy temu byłoby kilkuminutową awanturą, kończy się po dwóch szczeknieciach (wyjaśniam, bo zaraz będzie, że trzeba se było psy wytresować;D) A wracając - jak pisałam wyżej,jestem w stanie utrzymać obydwa w jednej ręce. No zagapił się, nieszczęśliwie szarpnięcie nastapiło, kiedy nie stał pewnie. Wypadek zwyczajny i tyle.

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
-2 4

@jass: szelki właśnie ze względu na te szarpnięcia, bo pies nie przewidzi, że jak się szarpnie z rozpędu w obroży, to może sobie kark skręcić:/ a co do chcenia na wycieczki do lasu - jak mieliśmy 10 koło psa, to też zabieraliśmy na wycieczki, bo i my lubimy, i też dla psa zawsze jakaś odmiana od wiecznie tej samej okolicy, nowe bodźce itd.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
0 4

@jass: Czy zdarzyło mi się spacerować z psem zbyt niegrzecznym i zbyt dużym, by go utrzymać? Nie, to mi się nie zdarzyło.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
3 7

@Poecilotheria: Jeśli jedna osoba nie jest w stanie ich obu utrzymać, to nie powinna jedna osoba ich obu na raz wyprowadzać. To naprawdę jest takie proste. Jeśli zaś jedna osoba jest w stanie utrzymać oba w jednej ręce, jak piszesz, to twój mąż się nie przewrócił i nogi sobie nie uszkodził. Zdecyduj się, a nie pitolisz bez składu :D

Odpowiedz
avatar jass
1 3

@Poecilotheria: Nie wydaje się sporo, to jest sporo. Moja psica ma 26kg i to jest, kuźwa, żywioł. Nie jestem drobną kobietką i owszem, utrzymam ją jedną ręką, ale mam już wprawę - i tylko jednego psa. Bloodcarver ma rację - z tak dużymi psami, jeszcze z problemami z ciągnięciem, absolutnie nie powinna wychodzić jedna osoba. Nie odbiera to oczywiście piekielności rowerzyście, ale jednak bezmyślność ze strony małżonka też tu zaistniała.

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
0 4

@bloodcarver: zagapił się. Tak, zagapił się. Powtórzę jeszcze raz, bo wcześniej nie doczytałeś: No zagapił się. Jakby się nie zagapił, to by się nie dał wywrócić. Tyle. @jass: Może twój pies mocniej szarpie, ja spokojnie sobie z moimi radzę, mój też do tej pory sobie radził, ale chwila nieuwagi i stało się. Ludziom się zdarza np. zagapić i przewrócić o krawężnik, to znaczy, że nie powinni chodzić? Tak, zgadzam się, bezmyślnie się zagapił. Czy to piekielne? No nie wiem.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
1 1

@bloodcarver: Wypadki czasami chodzą po ludziach, ale też trzeba minimalizować prawdopodobieństwo ich zdarzenia. Niestety dwa psy, jeden opiekun i las z ciekawymi dla psów zapachami sprzyjają nieprzewidzianym, nie koniecznie bezpiecznym sytuacjom.

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
0 0

@bloodcarver: @bloodcarver: "Czy zdarzyło mi się spacerować z psem zbyt niegrzecznym i zbyt dużym, by go utrzymać?" - wyssane z palca, ale jak widać niektórzy lubią sobie dopowiadać to, czego nie ma, żeby tylko pasowało do rzuconej przez nich tezy. Mam za sobą KILKASET godzin spacerów z tymi psami i jakoś nigdy mnie nie przewróciły, nigdy się nie wyrwały i nigdy nie zaatakowały żadnego zwierzęcia(ludzi co najwyżej atakują radością i merdaniem ogonem, jak ktoś na nie cmoknie :P). A spacerujemy w parku w centrum miasta wojewódzkiego, gdzie pełno psów, a wieczorami (często wracam z pracy koło północy, więc mamy nocne spacery) lata po okolicy stado lisów, kuny, jeże... Ale pewnie, ty wiesz lepiej, czy mogę utrzymać moje psy, czy nie. "nie chciał się ze swoimi dziećmi zbliżyć do dwóch dużych, spanikowanych obcych psów" - wyssane z palca. Napisałam, że psy "odstawiły panikę pt. co ci się stało" tuż po upadku - bo się zwyczajnie "przejęły", że coś się dzieje z ich panem. A facet na rowerze jechał "chwilę później", - w sumie nie wiadomo, czy to było dwie, czy pięć minut, bo ciężko określić, a kiedy przejeżdżał, psy SIEDZIAŁY grzecznie na poboczu obok męża. No mogłam napisać "jakiś czas", a nie "chwilę", cóż, nie sądziłam, że to aż tak istotne;) No i jak już pisałam, zbliżył się jednak, pewnie był przerażony. Tak przerażony, że słowa nie mógł z siebie wydusić, poza "przejdźcie drugą stroną". Ale przecież ty byłeś na miejscu i widziałeś, że psy były "spanikowane" kiedy facet przejeżdżał. A nie, jednak to sobie dopowiedziałeś :) "Jeśli jedna osoba nie jest w stanie ich obu utrzymać, to nie powinna jedna osoba ich obu na raz wyprowadzać. To naprawdę jest takie proste. Jeśli zaś jedna osoba jest w stanie utrzymać oba w jednej ręce, jak piszesz, to twój mąż się nie przewrócił i nogi sobie nie uszkodził. Zdecyduj się, a nie pitolisz bez składu :D" - no tak. Zero-jedynkowy świat. Jeśli ktoś się poślizgnął zimą na chodniku, to nie powinien chodzić zima po chodniku, bo nie umie. Jeśli się ktoś zagapił i puknął autem w słupek na parkingu, to nie powinien jeździć, najlepiej by oddał prawko i nigdy więcej nie siadał za kółko, bo skoro coś takiego mu się przydarzyło, to absolutnie nie umie prowadzić. A zwierząt, szczególnie tych większych, to w ogóle powinno się unikać, no bo to zwierzęta są, zawsze mogą się wystraszyć np. i zrobić coś nieprzewidzianego. Taki koń np. może Cię kopnąć albo ugryźć, straszne;) No ja wiem, trudne do zrozumienia, ale żywe organizmy nie mają szczegółowo zaprogramowanego schematu działanie jak maszyny i mogą się np. zagapić i wtedy może się zdarzyć coś takiego jak stłuczka, czy upadek. Niepojęte, ale prawdziwe :O "Zabieranie psów, których nie jest się w stanie utrzymać" - wyssane z palca, patrz wyżej. "miejsca gdzie będą miały pokusy szarpać" - nie no, dla takich psów z odzysku, nad którymi trzeba trochę popracować, tylko spacerniak jak w ciupie, bo jeszcze za smycz pociągną, jak zobaczą inne zwierzę :> albo najlepiej od razu uśpić, po co się męczyć, szczeniaczka wziąć, a nie ratować jakieś znajdy :> "i gdzie mogą zaszkodzić tym resztkom dzikiej zwierzyny, jakie nam jeszcze pozostały" - no teoretycznie mogą. Jak KAŻDY pies, który chodzi na spacery do lasu. Ciekawe, czy więcej rocznie sztuk dzikiej zwierzyny jest zabijanych lub okaleczanych przez psy, które uciekły na spacerze, czy może rozjeżdżanych przez samochody? Hmmm... Przypomnę tylko, że moje w opisywanej sytuacji wcale nie uciekły... A w sprawie "resztek" zwierzyny, to może się jednak zorientuj w temacie. Bo coś mi się wydaje, że napisałeś tak na podstawie "tak mi się wydaje", no bo to by potwierdzało tezę o tym, że chodzenie z psami na spacer do lasu jest strasznie nieodpowiedzialne. Hurr durr, pieski uciekające na spacerach dziesiątkują populacje leśnej zwierzyny! Ogółem to z komentarzy tutaj się można dowiedzieć, że: - ludzie którzy się boją psów przejeżdżają obok nich na rowerze - psy przewracają właściciela siłą woli, bo przecież były bez smyczy

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
0 0

Ucięło mi komentarz ;) ciąg dalszy: - z psami nie wolno chodzić na spacery nigdzie poza wybieg, a najlepiej w ogóle, bo przecież wiadomo, że zwierzęta mogą zrobić coś nieprzewidzianego, więc lepiej tego unikać. - ludzie, którzy zabierają psy na spacer do lasu są piekielni - jeśli ktoś ci nie udzielił pomocy, kiedy tego potrzebowałeś, to dlatego, że zawołałeś "halo!", a nie "pomocy", więc sam sobie jesteś winien No nie zawiodłam się na piekielnych XD

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 czerwca 2023 o 14:20

avatar Poecilotheria
0 0

@jass: no popatrz, pod inną historią piszesz, że twój pies cię przewrócił i kilka razy wyrwał rączkę smyczy. Poza przypadkiem opisanym w historii moim psom się nigdy nie udało wyrwać, ani przewrócić człowieka. Może więc to jednak Ty "nie powinnaś absolutnie" wychodzić ze swoim psem sama na spacer i może to Ty jesteś bezmyślna, skoro wychodzisz z psem, który wyrywa ci smycz z ręki? Pffff.

Odpowiedz
avatar Crannberry
4 6

Małżonkowi szybkiego powrotu do zdrowia! A zachowanie rowetrzysty poniżej krytyki. Dla porównania. Dokładnie rok temu miałam wypadek na rolkach, skończyło się kompletnie połamanym nadgarstkiem. Pierwszy przejeżdżający obok rowerzysta zatrzymał się, spytał co się stało, następnie kazął mi poczekać, pojechał do domu po samochód, zawiózł mnie pod mój dom, zadzwonił po karetkę i jeszcze opierdzielił dyspozytorkę, która tej karetki nie chciała wysłać. Kiedy po wyjściu ze szpitala, podjechałam do niego z bombonierką, żeby podziękowac za pomoc, jeszczę się żachnął, że przecież "to nic takiego i każdy człowiek by tak zrobił"

Odpowiedz
avatar voytek
2 8

a może należalo krzyczeć POMOCY POMOCY wezwać POGOTOWIE potrzeba LEKARZA, itp. Nie sądzisz , ze to byłyby właściwsze słowa po wypadku!

Odpowiedz
avatar timka
-1 5

Przede wszystkim psy powinny być na smyczy a nie latać sobie po lesie. Poczytaj przepisy- las nie jest od tego by psy mogły się tam wyhasać. Po drugie może ojciec tych dzieci widział, że są tam lub biegną do twojego mężą psy, więc by nie narażać dzieci po prostu wolał się oddalić. Ja rozumiem, że twój mąż potrzebował pomocy ale może ten rowerzysta uważał, że to psy mu zrobiły krzywdę(co poniekąd jest prawdą) i nie chciał by to samo spotkało jego i jego dzieci. Wg mnie zachowanie rowerzysty z dziećmi było bardzo odpowiedzialne. Twój mąż tu sam był piekielny i stworzył piekielną sytuację.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 6 czerwca 2023 o 9:48

avatar jass
1 3

@timka: Nieudzielenie pomocy nie jest odpowiedzialne. Jeśli rowerzysta bał się psów wystarczyłoby żeby wezwał służby po oddaleniu się na bezpieczną odległość i/lub zapytał poszkodowanego przejeżdżając jak może mu pomóc.

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
1 1

@timka: yyyy, były na smyczy, więc nie wiem o co chodzi. Tak, widział z pewnością psy. Stojące/siedzące obok chłopa na poboczu drogi, przypięte do smyczy, które ten chłop trzymał w nieuszkodzonej ręce. Tak bardzo chciał się oddalić, że przejechał dwa metry obok tych strasznych psów.

Odpowiedz
Udostępnij