Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W nawiązaniu do: https://piekielni.pl/90438 o ekologii. Tak, robią z nas debili. Tutaj…

W nawiązaniu do: https://piekielni.pl/90438 o ekologii. Tak, robią z nas debili. Tutaj chciałam się skupić na elektrykach, spalinowcach itp.

Komunikacja miejska/pozamiejska w Polsce jest szczątkowa. Na wsi masz busa raz czy dwa dziennie. Współczuję szkolnej młodzieży, która tak musi dojeżdżać.

W małych/średnich miastach masz kilka linii, które jeżdżą nie częściej niż dwa razy na godzinę, ale to tylko lepsze linie, a do sporej części miasteczka nie dojeżdża nic. PKP to dla mnie w ogóle fenomen, którego nie jestem w stanie pojąć. Organizacja jest okropna, spóźniają się dużo bardziej niż busy, mimo że teoretycznie busy jeżdżą po dużo bardziej zagęszczonych trasach.

W dużych miastach niby masz komunikację, ale wciąż za mało. Tylko absolutnie kluczowe linie jeżdżą więcej niż 3-4 razy na godzinę. Spóźniają się, nie przyjeżdżają wcale, są przepełnione, że czasem nie da się wejść. Jak mieszkasz na obrzeżach miasta to sobie radź. A w weekendy to już w ogóle jak w małym mieście, przecież wszyscy w sobotę siedzą w domu. Ciągle jak wyszukuję w mapie google trasę, to samochodem jest 3 razy szybciej i to mimo tego, że mapy google nie uwzględniają początkowego czekania na przystanku (tylko co najwyżej czekanie na przesiadkę) ani spóźnień. No dobra, ostatnimi czasy spóźnienia zaczynają być uwzględniane, ale ledwo i nie wszędzie.

Wniosek? Kup samochód. Rower nie nadaje się dla osób mało sprawnych, z dziećmi czy mających daleko do sklepu. Ale nie taki porządny samochód, tylko najtańszy diesel żeby jeździł. I mamy faktyczny problem ekologiczny. Jakby to rozwiązać? Już wiem! ELEKTRYKI!!! Narzućmy wszystkim elektryki, a jak nie, to se chodź 5 km do centrum. Nie rozumiem dlaczego tak mało się mówi o komunikacji miejskiej/pozamiejskiej. Przecież gdyby rozwiązać problem z brakiem autobusów, to by ludzie przestali masowo jeździć samochodami bez żadnych zakazów. Większość osób nie uwielbia samochodów i gdyby mogła, to by jeździła autobusami. Oczywiście, byłyby nadal osoby, które jeździłyby samochodami z pewnych względów, ale stanowiłyby one mniejszość.

Żeby nie było - zmiany potrzebne są znaczne i większość z nas pewnie nawet nie wyobraża sobie, jakby to było, gdybyśmy mieli komunikację publiczną działającą. Jesteśmy dużo poniżej minimum funkcjonującej komunikacji. Dlaczego więc aktywiści ekologiczni nie walczą masowo o nasze autobusy/pociągi??? Dlaczego winią nas, że jeździmy samochodami? Debilizm czy lobbying sprzedawców elektryków? Nie wiem. I tak, denerwuje mnie wmawianie, że jestem niemoralna, bo wolę samochody.

komunikacja_miejska

by konto usunięte
Dodaj nowy komentarz
avatar Mumei
3 23

Aktywiści ekologiczni to większości mafia pracująca dla jakiegoś lobby. Większość tych osób jest "eko" na pokaz.

Odpowiedz
avatar Michail
8 16

Eeee... mówi się o komunikacji zbiorowej i to sporo.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
1 9

@Michail: Mówić, a robić to duża różnica, a i sporo kasy przydałoby się.

Odpowiedz
avatar Michail
9 11

@rodzynek2: Inaczej. Ze względu na zmniejszenie emisji mówi się przede wszystkim o zbiorkom'ie, auta elektryczne sa na dalszym planie. A jeśli chodzi o władze to #*#@ wszędzie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 10

@Michail: Powinno się mówić przede wszystkim o tym, a nie że jesteście złymi ludźmi kupcie elektryki. Bo na razie to mówi się trochę o zbiorkomie a głównie o tym, że ludzie są źli, bo jeżdżą spalinowcami.

Odpowiedz
avatar katem
3 5

@Michail: Mówi się, ale nie robi. A @rodzynek2 został zminusowany za napisanie tej oczywistej prawdy.

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
4 22

Jeśli ma być przymus poruszania się po centrach miast zbiorkomem to on MUSI być darmowy. Bo przymusowy. Jeśli nie będzie darmowy to do centrum nie pojadę, nie mam potrzeb, a dla przyjemności to nie widzę. Drugi warunek to zbiorkom musi być czysty i punktualny, a nie jest, nigdy nie był i nie sądzę żeby był w przyszłości. Bo mój samochód jest czysty, przyjemny, klimatyzowany, gra w nim to co lubię, nie mam więc żadnego argumentu za przesiadką na zbiorkom. Bo drogo, syf i smród. No i nikt, żaden ekooszołom nie będzie mi mówił czym i dokąd mam jeździć.

Odpowiedz
avatar Michail
-2 20

@tatapsychopata: I żaden policjant jak szybko.

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
5 11

@Michail: A ty głupi to tak sam z siebie, czy ktoś ci płaci?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 8

@tatapsychopata: nie rozumiesz, ale ok, bo to ciężko nawet sobie wyobrazić. Właśnie chodzi o to, że żadnego przymusu do zbiorkomu ma nie być. Ma on działać tak dobrze, że bez problemu dojedziesz gdzie chcesz i może 10-15% dłużej niż samochodem a nie 200% dłużej. I nie dojedziesz tylko do centrum, ale też na drugi koniec miasta czy w ogóle do innego miasta. Nad morze pociągiem nie 12 godzin tylko 5 tak jak samochodem. Czy zbiorkom musi być darmowy? Jeżeli będzie kosztował 1/3 tego co benzyna i będzie tak jeździł, no to dlaczego miałbyś nim nie jeździć? Ale tak jak mówię, przymusu ma nie być i jak ktoś mimo wszystko by uznał, że woli samochód spalinowy to niech nim jeździ. Tylko zbiorkom byłby tak dobry, że taka preferencja byłaby nielogiczna. Bardzo możliwe, że w autobusach i tramwajach konieczne byłyby kontrole policji, ale to jest teza zbyt mocna bym ją forsowała.

Odpowiedz
avatar Habiel
10 10

@78FS: No właśnie to jak działa komunikacja miejska czy międzymiejska to tragedia. Za bilet PKP TLK do rodzinnej miejscowości musiałabym w jedną stronę zapłacić 60 zł. W dwie to już 120. Zwykle jeżdżę z partnerem - 240. Za te cenę spokojnie przejadę samochodem o której chce i w komfortowych warunkach. Może nawet taniej mnie wyjdzie samochód, bo ma dość małe spalanie. Wyjeżdżam spod mieszkania, zamiast jechać najpierw na PKP (dodatkowe 10 zł za bilet w jedną stronę). Nie marnuje czasu na czekanie na pociąg, ani na dostanie się na niego (dom-pkp to ok 30 min). Czasem muszę zabrać ze sobą kota, gdzie w pociągu jazda dla niego byłaby męczarnia, bo musiałby ciągle siedzieć w transporterze, czego nie lubi. Autem zatrzymam się dwa razy na trasie, aby sobie rozprostował łapy i jedziemy dalej. Pociąg to dla mnie zero komfortu, opóźnienia i drożyzna. Auto- szybciej i przyjemniej.

Odpowiedz
avatar kKKKK
2 6

@tatapsychopata zbiorkom w Warszawie jest czysty i hmm w miarę punktualny - ale masz na żywo podgląd każdego autobusu i tramwaju więc na google maps całą trasę możesz oglądać i popijając kawkę wiedzieć, kiedy wyjść z domu (telefon wysyła powiadomienie kiedy wyjść jeśli się ustawi trasę). Płacę za niego 250 zł za trzy miesiące, dzieci za darmo. O tym, że drogo syf i smród powtarzają wciąż ludzie, którzy dawno w zbiorkomie nie byli. Akurat do centrum wolę zbiorkomem, bo wiem, o której i gdzie wysiądę - a gdzie i o której zaparkuję auto nigdy nie wiem.

Odpowiedz
avatar zendra
4 6

@78FS: Żądasz rzeczy absurdalnych, niemożliwych, czasami wykluczających się. 1. "Ma on działać tak dobrze, że bez problemu dojedziesz gdzie chcesz" Wydaje się, że absurdalności tego nie trzeba tłumaczyć, ale dla pewności: nie ma takiej opcji, żeby transport zbiorowy dowiózł cię "wszędzie", co jak rozumiem ma znaczyć tyle co "tak samo jak samochód". Taka Warszawa musiałaby mieć chyba z 10 tys. autobusów i busików, żeby dowieźć cię "wszędzie". Minusem każdej komunikacji zbiorowej jest to, że nie da się dowieźć wszystkich do wszystkich zakamarków miasta, dlatego nawet w miastach o najlepszym zbiorkomie ludzie nadal jeżdżą i będą jeździli samochodami i to nie mało. 2. "i może 10-15% dłużej niż samochodem a nie 200% dłużej". Z powodów, o których mowa w pkt. 1 jest to niemożliwe. Samochodem podróżujesz "od drzwi do drzwi", więc jest wykluczone, aby podróż zbiorkomem trwała tylko 10-15% dłużej. Załóżmy, że w wielkim mieście dojeżdżasz 3 km do pracy, z miejsca położonego na uboczu, do innego miejsca na uboczu (czyli nie do centrum, gdzie z zasady połączeń jest najwięcej). Zważywszy, że pracujesz na uboczu, to bez przesiadki nie obejdzie się. Samochodem trasę pokonasz w 5 minut. 15% z 5 minut to 45 sekund.... Serio myślisz, że zbiorkom zapewni ci dojazd tylko z 45-sekundowym opóźnieniem w stosunku do samochodu?!? 3. "Czy zbiorkom musi być darmowy? Jeżeli będzie kosztował 1/3 tego co benzyna" Heh :) Policzmy ponownie: 3 km x 2 dziennie x 21 dni roboczych = 126 km miesięczne. Przy spalaniu ok. 6 l/100 km i cenie benzyny 6,65 zł/l otrzymujemy miesięczny koszt paliwa ok. 50 zł. Jedna trzecia z tego to ok. 16,80 zł. Tyle chciałabyć zapłacić za miesiąc jeżdżenia zbiorkomem. Tymczasem w Warszawie najtańszy normalny bilet kwartalny kosztuje w przeliczeniu na jeden miesiąc 5 razy tyle. Kto według ciebie ma dopłacać tak gigantyczną różnicę dla milionów przewozów miesięcznie? 4. "Jeżeli będzie kosztował 1/3 tego co benzyna" - część II. Jeżeli będzie tak tani, to będzie oznaczało, że więcej patologii, syfiarzy, brudasów, pijaków i wszelkiego mętu będzie więcej w autobusach. Po flaszkę dykty nie będą szli o 6 rano na piechotę, tylko wesołe towarzystwo będzie się rozbijało autobusami i tramwajami. To jest znane zjawisko wszędzie na świecie: im tańsza komunikacja tym bardziej brudna i niebezpieczna. A to z kolei oznacza, że więcej normalnych ludzi będzie wolało jeździć prywatnymi samochodami, co oznacza porażkę idei zbiorkomu. Bujasz w obłokach.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 11 czerwca 2023 o 10:42

avatar konto usunięte
2 4

@zendra: No ja wiem, że to jest niemożliwe, ale dzięki za wyczerpującą odpowiedź. Dojedziesz gdzie chcesz, tj. niekoniecznie pod drzwi, ale tak powiedzmy z pół kilometra pod drzwi. Sorry, wyraziłam się nieprecyzyjnie. Teraz jest często tak, że autobus podwiezie Cię 2 km od miejsca docelowego i to nawet jeżeli to miejsce docelowe nie jest na samych obrzeżach miasta. A nawet jak linia jeździ bliżej niż te dwa kilometry to jeździ 6 razy na dzień i nie wiadomo, czy czekać, czy przejść się 2 km. Ja się na szczęście jeszcze przejdę, ale osoba choć trochę schorowana weźmie samochód. Pół kilometra prawie wszyscy pokonają. Przy czym mówimy o konkretnych miastach o wysokiej w miarę gęstości zaludnienia. No dobrze, +10-15% ale licząc od wejścia do autobusu, pomijając dojście na przystanek, czekanie aż autobus nadjedzie, oraz pójście do przystanku. Wciąż jesteśmy bardzo daleko od tego celu, chociaż teraz nie brzmi to tak absurdalnie, co nie? Na razie czasy podróży komunikacją miejską są po prostu bardzo złe. Oczywiście zależy gdzie, ale mówimy o w miarę dużych miastach. Co do trzeciego to miasto. Wolę by nie postawili nowoczesnej fontanny na rynku, jeżeli nie mam jak do niej jak dojechać. Im zależy byśmy jeździli autobusami niech dopłacają. No dla mnie jest to na tyle ważny problem, że na to powinny iść nasze podatki a nie na ŁAWECZKI 128 TYS. ZŁ ZA SZTUKĘ, O KTÓRYCH JUŻ WSZYSCY ZAPOMNIELI. Tak, uważam, że gdyby nie marnotrawić podatków, to nagle by się trochę pieniędzy znalazło. Ok, co do ostatniego, to faktycznie nie wiem. Można nie prowadzić linii autobusowych przez bardzo podejrzane osiedla. Można by wzmocnić osłabioną do granic możliwości policję, co i tak trzeba będzie zrobić, no bo jak tak żyć, i w losowych momentach wysyłać patrole. W sumie teraz mogliby wieczorami policję wsadzać do drogich autobusów. I teraz pytanie, co jest bardziej niemożliwe? Że ulepszymy komunikację miejską do poziomu, który jest jakkolwiek przyzwoity (no dobra, niech będzie połowa moich wymagań, i tak byłoby dużo lepiej), czy że Kowalski zarabiający 100-120% minimalnej krajowej nagle kupi sobie elektryka?

Odpowiedz
avatar zendra
0 0

@78FS: "I teraz pytanie, co jest bardziej niemożliwe? Że ulepszymy komunikację miejską do poziomu, który jest jakkolwiek przyzwoity (no dobra, niech będzie połowa moich wymagań, i tak byłoby dużo lepiej), czy że Kowalski zarabiający 100-120% minimalnej krajowej nagle kupi sobie elektryka?" Połowa Twoich wymagań to już robi się realnie. Natomiast co do elektryków, to niezależnie od wysokości zarobków kupowanie takiego cudeńka jest całkowicie bezsensowne (przynajmniej w Polsce), o czym pisze tutaj wiele osób.

Odpowiedz
avatar marcelka
10 14

Jak bardzo się z tym zgadzam! Wykluczenie komunikacyjne w małych miasteczkach/miejscowościach jest straszne i obecnie o wiele gorsze niż 10 czy 15 lat. Wszystkich wątpiących zapraszam do mojego rodzinnego mikro miasteczka (ale miasteczka!) na Podkarpaciu, z którego jeszcze 15 lat temu do najbliższego miasta powiatowego jeździło kilkanaście (!) pks-ów dziennie, a i do wojewódzkiego były ze trzy bezpośrednie. Czy było to super wygodne? No nie, jelcz był luksusem, często były to tzw. "ogórki" bez klimy czy ogrzewania... ale były. Teraz obie linie pks - i do miasta powiatowego i wojewódzkiego są po prostu... zlikwidowane. Jeżdżą prywatne busy, do których zdobycie rozkładu graniczy z cudem, a często jest tak, że ich nie ma, bo ot, kierowca zaspał/zachorował/nie chciało mu się. Dlatego kto tylko może, jeździ samochodem. Do sklepu, do przychodni, do apteki, do kościoła - też samochodem trzeba, bo lokalnej komunikacji też brak, a z sześciopakiem wody mineralnej i zakupami na tydzień dla rodziny raczej ciężko jest "spacerkiem" pokonać parę kilometrów - nawet zdrowej osobie w sile wieku. A elektryki... po pierwsze, produkcja nowego samochodu wcale nie jest środowisku obojętna. Po drugie elektryki nie są bezpieczne w tunelach/parkingach podziemnych itp. Po trzecie utylizacja baterii i systemów z elektryka jest o wiele bardziej szkodliwa dla środowiska niż zezłomowanie normalnego auta. Po czwarte - no tak, każdy ma furę kasy na nowy, elektryczny samochód, a starym passatem jeździ tylko z sentymentu (ironia). Po piąte - zapraszam ponownie elektrykiem do mych rodzinnych stron, gdzie stację ładowania można znaleźć raz na 150 km, o czasie straconym na ładowanie (które trwa ciut dłużej niż zatankowanie benzyny) nie wspomnę.

Odpowiedz
avatar WonderLeia
4 16

Nie, nikt nas nie robi w wała - po prostu nasi rządzący od kilkudziesięciu lat nie zrobili nic, aby odejść od węgla na rzecz lepszych i zdrowych źródeł energii. Dopiero teraz nieudolnie próbują coś robić, bo nie maja wyjścia - inne kraje (nie tylko UE) już dawno rozwijają się w tych obszarach i nikt nir będzie chciał współpracować gospodarczo z kopciuchami. Czy to się komuś podoba czy nie - zielona energia to przyszłość i emisja będzie mieć kluczowy wpływ na gospodarkę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@WonderLeia: Absolutnie się z tym zgadzam i dlatego tym bardziej powinni wzmacniać zbiorkom, a nie zwalać winę na nas za swoją głupotę i kazać studentom/ludziom świeżo po studiach przewalać fortunę na samochód za 100 tys. zł i więcej. To jest po prostu k*ewskie, że ja się nie przyczyniałam do naszej tragedii ekologicznej i ja zostanę pokarana koniecznością kupna bardzo drugiego auta, bo będę musiała jakoś dojeżdżać.

Odpowiedz
avatar zendra
7 7

@WonderLeia: "...nikt nit będzie chciał współpracować gospodarczo z kopciuchami". Ha ha ha :) Ubawiłaś mnie :) Naprawdę wydaje ci się, że biznes wielki czy mały polega na tym, że jeden właściciel firmy obrazi się na drugiego z powodu "kopciuchowania"? Serio? I pomimo, że mógłby zarobić miliony, to z poświęceniem zrezygnuje z lukratywnego interesu, a w nagrodę wokół jego głowy pojawi się aureola z tańczących różowych jednorożców? Dziecko, opowiadasz bajki. Zważywszy, że cały Zachód produkuje w Chinach, Indiach, Pakistanie, itp. - największych trucicielach świata i wszyscy bardzo chętnie robią z nimi interesy, trzeba zapytać z jakiej alternatywnej rzeczywistości przybyłaś do naszego świata?

Odpowiedz
avatar toomex
4 4

@zendra to ten typ człowieka, który wierzy w takie rzeczy jak miesiąc dumy robiony przez firmy w trosce o LGBT.

Odpowiedz
avatar wiecznie_wqrwiony
-1 1

@WonderLeia: Tzw. zielona energia to jeden wielki wał. W tej części świata na sensowne panele fotowoltaiczne nie mamy co liczyć. Jesteśmy zbyt daleko od równika, żeby panele miały sens na skalę krajową. Owszem, na własnym domku każdy może kilka założyć i cieszyć się niższymi rachunkami za prąd, ale w skali kraju to jest kropla w morzu potrzeb. Wiatraki to jeden wielki wał. Wymagają bardzo konkretnych warunków do działania - a to za słabo wieje, a to za mocno wije, a to za gorąco i trzeba blokować ze względów bezpieczeństwa, a to w zimie śnieg spadnie, lód ściśnie i są zablokowane... Ale najlepsze w wiatrakach są łopaty, których się nie recyklinguje w żaden sposób. Łopaty po odsłużeniu swojego idą w całości.... do ziemi :) Gdzie będą się rozkładać jeszcze dłużej, niż legendarna torebka foliowa. Nie mamy też warunków na elektrownie wodne, jak Norwegia. Jedyną sensowną opcją jest elektrownia atomowa, a dokładniej - wiele elektrowni atomowych, rozsianych po całym kraju. Problem w tym, że powinny już w tym momencie stać i działać, a jeszcze długo żadnej mieć nie będziemy.

Odpowiedz
avatar zendra
0 0

@wiecznie_w@rwiony: Kurczę blade, omyłkowo wcisnęłam "minus", sorki :) P.S. Wiesz, że twój nick jest blokowany w opcji "Odpowiedz" jako niedozwolony wyraz? ;)

Odpowiedz
avatar Samoyed
4 10

To jest straszne jak w tym kraju jest tylko wybor miedzy 25letnim dieslem i elektrykiem! Gdyby tylko ktos pomyslal o czyms pomiedzy to nie! A kto ci powiedzial, ze nie walcza?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 maja 2023 o 12:37

avatar konto usunięte
-5 5

@Samoyed: Cokolwiek zaczęto o zbiorkomie w tej kwestii zaczęto mówić niedawno. Może i walczą, ale powinno być dużo głośniej. Zawsze, gdy ktoś mówi katastrofa klimatyczna to powinien przy okazji dodawać zbiorkom.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 4

@Samoyed: No dobrze, kupmy 5-letniego diesla, będzie lepiej. I tak trzeba będzie go wymienić na elektryka. Zakładam, że samochód jest na kilkadziesiąt lat.

Odpowiedz
avatar Shi
1 1

@78FS: są jeszcze samochody na benzynę i gaz, chociażby... Od 50letnich po nowki z salonu, do wyboru do koloru. Diesel w osobowkach to pomyłka.

Odpowiedz
avatar gstronaostro
10 14

Problem nie leży w tych złych ekologach, którzy propagują zbiorkom, tylko w nieudolności rządzących (wszystkich po kolei, bez rozdrabniania się na poszczególne opcje). Na zachodzie w wielu krajach jest niesamowicie dobra oferta jeśli chodzi o zbiorkom (dobrze rozbudowana siatka połączeń, mnóstwo buspasów, sprawny system przesiadkowy, faktycznie działające stacje P+R). Do tego dołóżmy masę ścieżek rowerowych. Oczywiście, nigdzie nie jest kolorowo, czasem samochód jest musem, ale to nie ekolodzy parę lat temu polikwidowali sporą część połączeń autobusowych na wsiach - niby likwidowali w celu wprowadzenia na nowo, po czym tego nie robili. Do tego, już na końcu, bo wydaje mi się, że to ma najmniejszy wpływ: w Polsce nadal samochodem pokazuje się swój statut społeczny, niestety znam masę ludzi, którzy nawet odcinki 2-3km muszą przejechać samochodem, bo muszą się pokazać.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@gstronaostro: Absolutnie masz rację, ja przede wszystkim narzekam na ekologów, bo mówią mi, że jestem jakaś gorsza moralnie, bo wolę samochód.

Odpowiedz
avatar marcelka
7 7

@gstronaostro: no 3km w jedną stronę, 3 km powrót, to już razem 6 km - to wcale nie jest mało, zwłaszcza, jak ktoś jest już starszy albo jak chodzi o sklep (i powrót z ciężkimi zakupami) Poza tym ok, nawet jakby w Polsce wszyscy ludzie zrezygnowali z podjeżdżania a krótkie dystanse samochodem, to jak to ma się do globalnego ocieplenia i skali - gdy choćby w takiej Ameryce jakieś 300 milionów ludzi autem pokonuje codziennie dystanse typu 100 metrów. O brudnym przemyśle w Chinach, Indiach i też coraz bardziej Afryce, która wreszcie chce się czegoś dochrapać, nie wspomnę...

Odpowiedz
avatar helgenn
7 9

U mnie na wsi było sporo autobusów, które jeździły coraz bardziej puste, bo to taka wieś, gdzie znakiem statusu społecznego jest wypasiona bryka, najlepiej po Niemcu, co to płakał jak sprzedawał. Jak jeździły do miasteczka po 2-3 osoby busem to w końcu je polikwidowali.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
3 3

@helgenn: dokładnie. Bardzo często widzę młode osoby liczące ile ludzi wsiadło i ile wysiadło. Co istotne coraz mniej osób chce pracować w mpk

Odpowiedz
avatar singri
6 6

@helgenn: Ale to jest reakcja łańcuchowa: Przez wieś jeździ PKS, ludzie korzystają. Przewoźnik zmaga się z coraz większymi kosztami, może brak mu pracowników - likwiduje kursy, powiedzmy co trzeci kurs. Ludzie, którzy muszą dojechać do pracy, przesiadają się w samochody (ci co mogą) bo autobus przestaje im pasować. Bo np na 8 do pracy trzebaby wstać o 5, a potem półtorej godziny gdzieś kiblować. Bo między końcem pracy a autobusem powrotnym jest dwugodzinne okienko. Więc część pasażerów przesiadła się do samochodów. Wpływy z biletów zmalały, przewoźnik podniósł ceny, jeszcze trochę pasażerów przesiadło się do samochodów...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 4

@helgenn: @singri: I tu potrzebna jest ingerencja państwa, które będzie o takie rzeczy dbać.

Odpowiedz
avatar zendra
5 5

@78FS: Nie, tu jest potrzebna ingerencja tych, którzy ustawowo są do tego powołani. Za organizację transportu publicznego na obszarze danej jednostki samorządu terytorialnego odpowiedzialne są władze tej jednostki: gmina, powiat. To jest zadanie własne samorządów. Organizacja nie oznacza, że koniecznie gmina czy powiat ma prowadzić przedsiębiorstwo transportowe, może transport publiczny zapewnić poprzez współpracę z firmami prywatnymi. Niestety często samorządy wolą wybudować kolejną fontannę czy skatepark (który też jest potrzebny, ale nie tak jak transport publiczny), niż włożyć fundusze w komunikację lokalną.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@zendra: "To jest zadanie własne samorządów." Ok, popełniłam skrót myślowy, samorząd to też państwo. "Niestety często samorządy wolą wybudować kolejną fontannę czy skatepark" ŁAWKI ZA 128 TYS. ZŁ SZTUKA, O KTÓRYCH NIKT JUŻ NIE PAMIĘTA. Fontanna kosztuje dużo mniej niż jedna linia, a wszyscy zauważą. Tylko jako prezydent/wójt powinno się dbać o miasto a nie o wygląd miasta.

Odpowiedz
avatar zendra
0 0

@78FS: Otóż to! Gwoli ścisłości: samorząd to nie państwo. Odrębność władzy samorządowej i państwowej jest zagwarantowana na poziomie konstytucyjnym. Jedynym prawidłowym adresatem postulatów w zakresie organizacji lokalnego transportu publicznego są władze samorządowe (różnych szczebli), ale to chyba nawet lepiej, bo dla lokalnej społeczności łatwiej coś załatwić u prezydenta miasta/burmistrza/wójta niż u ministra.

Odpowiedz
avatar ewunian
5 5

Zapraszam do mojej rodzinnej miejscowości na południu Polski. Kiedyś połączeń z sąsiednim miastem, byłym wojewódzkim było od groma. Było i przewoźników do wyboru, do koloru. Kto chciał, jechał PKS, kto inny busikami (często dużymi autobusami) prywatnych firm. Jedna z tych firm zaczęła od błahej rzeczy - obniżka biletów o 50 groszy w stosunku do innych. No i ludzie chcąc zaoszczędzić - zaczęli tłumami walić na te busy. Konkurencja zaczęła wycofywać się z trasy, jednemu z ostatnich konkurentów "przydarzył się" pożar na firmowym parkingu, połowa taboru poszła z dymem. Został monopolista - i zaczął jeździć "jak mu wygodnie było", a ludziom odwarkiwał, że jak się nie podoba, to zaprasza do konkurencji. Konkurencja nikła, bo "ledwo" PKP z 7-8 pociągami na krzyż, ale jak monopolista drogowy zlikwidował dojazd ludziom do miasta na 6.00 do fabryk - pociągi zaczęły się wypełniać, i ludzie zaczęli jeździć tańszymi pociągami. Aktualnie po internecie kresy petycja by zwiększyć ilość pociągów na tej trasie. Dziś czytałam, że TDI zatrzymała dowód rejestracyjny kolejnemu busowi tej firmy...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@ewunian: I to jest piekielne. Nie wiem, co powiedzieć, mam nadzieję, że pójdzie do Was jakaś normalna konkurencja i ogólnie biznes busowy się ogarnie.

Odpowiedz
avatar ObserwatorObywatel
7 7

U mnie zakup auta był podyktowany względami ekonomicznymi. Z rodzinnego miasta mam ~250 km do miasta, w którym obecnie mieszkam. Jak się wyprowadzałem na studia 20 lat temu, to był bezpośredni PKS za 15,5 zł. W "międzyczasie" studia skończone, ślub, dzieci itp. Z jednego bezpośredniego i 3h jazdy zrobiło się kilka przesiadek i 7-8h w podróży z czasem oczekiwania. Na święta, to jeszcze do zniesienia te 2-3 razy w roku. Koszt się zrobił około 70 zł na osobę. Do tego żona, dzieci. Mama na zdrowiu podupadała, więc już co najmniej raz w miesiącu. Kupiliśmy benzyniaka w gazie, jakoś prościej i mniej czasochłonne.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@ObserwatorObywatel: Na szczęście moje doświadczenia nie są tak ekstremalne (jeszcze), ale tak przejazd pociągiem jest absurdalnie długi.

Odpowiedz
avatar marcelka
4 4

@ObserwatorObywatel: u mnie podobnie, choć odległość mniejsza - z miasta wojewódzkiego do rodzinnej miejscowości 56 km. Samochodem? Niecała godzinka, 40 minut. Autobusem/busem? Podróż w jedną stronę z dwoma przesiadkami to ok. 3.5 godziny. Czyli ok. 7 godzin, gdyby ktoś chciał jechać w jeden dzień tam i z powrotem. Absurd? Witamy na Podkarpaciu. A jakieś 8 lat temu był jeszcze bezpośredni autobus, dojazd co prawda 1.5 godziny, ale lepsze to niż ok. 3.5 i jeszcze przesiadki i chodzenie między nimi (bo nie ma tak dobrze, że jeden bus się zatrzymuje tam, gdzie odjeżdża inna linia).

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 czerwca 2023 o 11:13

avatar ann87
8 14

Bym nie przesadzała że większość ludzi nie uwielbia samochodów. Jeśli samochodem koszty przejazdu są podobne lub trochę wyższe niż autobusem to nie widzę powodu żeby z autobusu korzystać. Do auta wsiadam pod domem, wysiadam w miejscu docelowym, mogę zrobić po drodze milion przystanków gdzie mi pasuje, nie muszę znosić innych ludzi w mojej przestrzeni osobistej, temperaturę ustawiam jaką chcę, muzykę też, bagaży, przydasiów i zakupów nie muszę nosić na plecach - no jakie to ma wady, poza centrami dużych miast, gdzie faktycznie nie da się w sensownym czasie przejechać ? Konieczność przesiadki na komunikację zbiorową odebrała bym jako degradację komfortu miej więcej taką samą jak zmianę WC w domu na wychodek na polu.

Odpowiedz
avatar FlyingLotus
6 6

@78FS: z jednej strony piszesz, żeby nikt nikogo nie zmuszał, a z drugiej, że ,,jak chcesz to sobie jeźdź spalinowcem, tylko bul miliony monet na benzynę". Przeczysz sobie, bo to jest zmuszanie ludzi do zbiorkomu w zawoalowany sposób.

Odpowiedz
avatar Bananananana
8 10

Ann87 : Spróbuj w centrum dużego miasta znaleźć miejsce parkingowe. Albo zapłacisz milion dodatkowych monet, albo będziesz krążyć godzinami aż coś się zwolni. MPK po mieście jest bardzo dobrym rozwiązaniem, choć zdaję sobie sprawę że jeszcze szczególnie w niektórych miastach mocno kuleje.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 3

@Bananananana: A teraz wyobraź sobie, że 2/3 miejsca parkingowego przestaje być potrzebne i znika. Co byśmy mogli tam pobudować? :)

Odpowiedz
avatar rafik54321
4 4

Paradoksalnie twój pomysł by pogorszył stan rzeczy zamiast go polepszyć. Dlaczego? Dlatego, że nie bez powodu na małe wsie, rzadko coś jeździ. Jeśli jedzie jeden autobus na dzień i zabiera ze 20 osób, to pomyśl co by było gdyby jeździł co 30min. Najczęściej by jechał pusty albo prawie pusty. Więc spalano by paliwo na próżno. Dlatego komunikacja miejska się zwyczajnie nie sprawdza, jeśli nie ma kogo wozić. Samochody elektryczne też się nie sprawdzają. Tu potrzeba technologii wodorowej. Jest przede wszystkim trwalsza i ma więcej sensu z nieprzewidywalną technologią OZE. Większą głupotą jest wciskanie autobusów akumulatorowych do miast. To idiotyzm. W modzie powinny być trolejbusy. Są prostsze, lżejsze, tańsze i bezpieczniejsze. Nie ma akumulatora który by się mógł zapalić. Lżejszy autobus = mniejsze zużycie energii. W tramwajach działa elegancko od dekad. Ewentualnie zostawić ze 20-30 autobusów spalinowych na bazie jako "autobusy awaryjne", na wypadek remontów dróg itd.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@rafik54321: Ale to nie musi być bus tylko do danej wsi z dużego miasta tylko może przejeżdżać przez 10 wsi albo i więcej na jednym kursie i no dobra niech będzie co godzinę, ale wciąż będzie to lepiej niż raz na dzień. Poza tym jak wieś ma 2 tys. mieszkańców i z busa korzysta 20 osób to sądzę, że jednak jest potencjał, by jeździło więcej.

Odpowiedz
avatar ObserwatorObywatel
2 2

@rafik54321: U mnie MZK ma się dobrze. Ceny biletów z poziomu 2015r. Jak 3miesięczny sieciowy kupujesz, to wychodzi dzień za 3 zeta. Ale miasto nie duże, po prostu wszystko oddalone od siebie. Obwodnicą dojadę do pracy 7 km za 10 min, a MZKą przez centrum dojazd zajmie mi 30 min. Pierwszy MZK mam o 6:25, w pracy jestem na 7:00. Powrót mam 14:47, kolejny 15:55. Bez sensu trochę dla mnie. Wstaje o 05:55, 6:15 wychodzę, w pracy około 06:30. 14:30 wychodzę, w domu 14:45 i jeszcze mam pół godziny by słowo z żoną zamienić, zanim wyjdzie do pracy do 16:00.

Odpowiedz
avatar zendra
0 0

@78FS: "Poza tym jak wieś ma 2 tys. mieszkańców i z busa korzysta 20 osób to sądzę, że jednak jest potencjał, by jeździło więcej." W województwie mazowieckim jest grubo ponad 7000 wsi, z czego circa 70 przekracza liczbę 2 tys. mieszkańców. To nawet nie jest 1% wsi w województwie. Przeciętnie w Polsce wieś, która ma 500 mieszkańców uważa się już za dużą wieś.

Odpowiedz
avatar Bryanka
6 6

Mieszkam na angielskiej wsi i jedzie do nas jeden bus i to nie we wszystkie dni tygodnia :P Jak ktoś chce gdzieś dalej dojechać, to musi się pofatygować do miasteczka. Kryzys komunikacyjny w UK jest problemem od dawien dawna.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
4 4

@Bryanka: A w Irlandii jest jeszcze gorzej. Połączenia między dużymi miastami są ok, ale reszta to tragedia. W moim mieście, jednym z największych w kraju, też jest masakra. Autobusów jest za mało, a jak są korki, to mają masakryczne opóźnienia. Serio. Na dystansie 10 km mogą mieć 20 minut spóźnienia. Albo i więcej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@Bryanka: UK to jest w ogóle jakiś żart z wyższym PKB.

Odpowiedz
avatar kKKKK
-1 3

Taki poziom sprawności, żeby wolnym tempem nie przejechać 5-10 km to już jest kwestia dla medycyny, nie wiem, jaki procent Polaków jest tak mało sprawnych. Czuję, że tutaj medycyna w większości przypadków zaleciłaby akurat właśnie ruch i rower :) Są też rowery ze wspomaganiem elektrycznym :) Ale dużo większym problemem jest takie przekonanie, które czytam w internecie, że rower to nie opcja "jak ktoś ma dzieci". Wręcz przeciwnie, to idealna opcja dla dzieci, bo dzieciom trzeba ruchu i świeżego powietrza, nie siedzenia na tyłku w samochodzie. Są przyczepki, w których można bezpiecznie wozić dzieci od 3 miesiąca, są foteliki odkąd dziecko siada, większość dwulatków na biegówce albo hulajnodze śmiga nieźle - zupełnie problemu nie widzę. Jeżdżę tak z dziećmi od zawsze i spokojnie te rowery stawiamy pod drzwiami szkół/przedszkoli zamiast krążyć szukać miejsca parkingowego. Stojaki rowerowe pod szkołami pełne, dzieciaki wesoło do szkół chętnie śmigają i tylko w tym internecie ludzie, co chyba dzieci widzieli tylko w książkach na obrazkach a nie na żywo wypisują że z dzieckiem to na rowerze się nie da. No, chyba, że ktoś naprawdę ma dziecko ale woli je sadzać w samochodzie z tabletem niż pozwolić się ruszać ŻEBY SIĘ BRAJANEK NIE SPOCIŁ.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@kKKKK: Zgadzam się, że lepiej rowerem po mieście, ale nie przekonasz ludzi, a już na pewno nie przekonasz do jazdy rowerem z płaczącym dzieckiem w trakcie deszczu. Poza tym nasza infrastruktura rowerowa jest tragiczna. Ja nie czepiam się szczegółów dla profesjonalnych kolarzy, co ich boli każda nierówność, ale naprawdę nie mamy infrastruktury rowerowej. Tak, zrobią ładną ścieżkę, ale tylko przy największych ulicach, a resztę jedź po ulicy. Czasem jest bezpiecznie czasem nie. Mogłabym napisać oddzielną historię o infrastrukturze dla rowerzystów, ale by zminusowali, bo j*bać p*dalarzy.

Odpowiedz
avatar kKKKK
0 0

@78FS: w przyczepce deszczu nie ma ;) jeździmy rowerem codziennie do szkoły (wcześniej do żłobka/przedszkola/dzieci), deszczowych dni w roku szkolnym zdarza się może 5 rocznie w naszym klimacie i zwykle te opady są na tyle krótkotrwałe, że wystarczy patrzyć przez okno i wyjść w przerwie między opadami (gdy widzę, że następnego dnia rano będzie deszcz wstajemy trochę wcześniej żeby mieć margines na wyjście wcześniej lub później, a jak już nic nie pomaga - bierzemy parasol idziemy na przystanek autobusowy. Samochód stoi na parkingu i jest dostępny, ale serio wygodniej mi potrzymać trochę parasol niż krążyć wokół szkoły i szukać miejsca do zaparkowania wtedy, gdy to samo robi kilkuset innych rodziców). Nigdy mi dziecko nie płakało na rowerze, w samochodzie często (chyba każdy rodzic wie co się dzieje gdy spada zabawka na ziemię a rodzic jakoś kurcze nie może puścić kierownicy i szukać zabawki pod siedzeniem dziecka ;p)

Odpowiedz
avatar kKKKK
0 2

... a że aktywiści ekologiczni o transport publiczny nie walczą to bzdura, bo właśnie walczą :) tylko mieszkają w dużych miastach zwykle więc o problemach wsi niewiele wiedzą. W Warszawie jest wiele organizacji ekologicznych/ruchów miejskich, które lobbują za transportem publicznym i opiniują wszelkie remonty dróg pilnując potrzeb transportu publicznego - i mamy naprawdę niezły transport publicznyz

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
1 1

@kKKKK: To co sami, których zdaniem zwężenie ulic miasta upłynnia ruch? No wiekszej bzdury to dawno nie słyszałam...

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 4

@KatzenKratzen: Przy dobrze zorganizowanym transporcie publicznym to naprawdę działa, bo ludzie rzadziej korzystają z samochodów. Taki paradoks. Wydawałoby się, że najlepiej zrobić 10-pasmowe autostrady i dla wszystkich starczy miejsca i nie będzie korków. Nie do końca. Można zobaczyć wiele zdjęć kompletnie zakorkowanych wielopasmowych dróg. Także to tak nie działa.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 2

@kKKKK: I to jest idiotyczne, przy czym nie dotyczy to tylko tych Twoich. Feministki są najbardziej potrzebne na bliskim wschodzie tak samo jak ludzie od LGBTQ+, a jest ich tam najmniej. Ludzi od transportu jest najmniej na wsiach, a najwięcej w Warszawie. Co z tego, że tam coś wywalczycie, skoro jesteście ułamkiem Polski? @KatzenKratzen: nie dziwię się, że nie słyszałaś, ale tak. Jak się weźmie ogarnie miasto całościowo, to się okaże, że ulice węższe, a korki mniejsze. Ale to trzeba zrobić dobrze.

Odpowiedz
avatar kKKKK
-1 1

@78FS: ale to chyba nie na tym polega, że ma przyjechać ktoś z Warszawy i zrobić w małym miasteczku wykład o tym, jak żyć. Na tym polega demokracja - większość mieszkańców małych miasteczek uważa, że problem transportu sama sobie musi załatwić samochodami a pieniądze samorząd wydawać powinien na betonowanie rynków i wystepy gwiazd disco polo na festynach i tak głosują - i mają do tego pełne prawo. Ja mam pełne prawo nie chcieć mieszkać w tak urządzonym miasteczku :)

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
4 4

W sumie od dawna mnie coś ciekawi odnośnie komunikacji publicznej i może ktoś tutaj jest w tym bardziej obeznany i może mi coś wyjaśnić. W jednym z miast Ameryki Południowej widziałem kolejki linowe. Tak, kolejki linowe robią za komunikację miejską. Powód jest taki, że w niektórych częściach miasta drogi są za wąskie i nawet małe autobusy się tam nie mieszczą. No to zbudowano kolejki linowe. Ludzie nie czekają nie wiadomo ile, bo co chwila pojawia się nowy wagonik. W korkach nie stoi, bo nie porusza się drogami. I tu mam pytanie. Czy ktoś orientuje się, czy takie kolejki muszą poruszać się w górę albo w dół czy mogą też działać w poziomie? Jeśli mogą, to moim zdaniem byłyby idealnym rozwiązaniem. Trzeba wygospodarować miejsce na stacje przesiadkowe i rozplanować, gdzie postawić słupy nieco szersze niż latarnie i tyle. Wiadomo, że to dużo pracy, ale nie wymagałoby przebudowy całego miasta jak np. budowa linii tramwajowej czy kolejowej. Oczywiście najlepszym rozwiązaniem jest metro, ale to tylko dla naorawdę dużych miast, bo jego budowa jest bardzo droga.

Odpowiedz
avatar afr0dyzjak
1 3

Ależ mówią o tym zjawisku i coraz więcej. Tu bardzo fajny materiał: https://youtu.be/yZHEuZL7zh8 Niestety problem jest systemowy i nie tak łatwo go rozwiązać. Ale tak, rozwaliliśmy komunikację w PL i doprowadziliśmy nie dość, że do wykluczenia komunikacyjnego, to i do niszczenia ekologii, przy jednoczesnym darciu ryja, jak ona jest ważna. A wystarczy dobrze rozwiązana siatka komunikacyjna.

Odpowiedz
avatar vylarr
1 1

Co do pojazdów elektrycznych - a z czego w Polsce produkuje się 3/4 energii elektrycznej?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@vylarr: Z węgla XD Ale nic to nie zmienia, bo mało kto kupi elektryki.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 stycznia 2024 o 15:16

avatar TheWho96
4 4

Ludzi chcących naprawiać komunikację miejską i pozamiejską było już wielu i, jak widać, nadal są problemy. Funkcjonuję sobie na pół gwizdka w Krakowie, do niedawna jeszcze na pełny etat, czyli mieście mającym jedną z najlepszych komunikacji w Polsce (statystycznie zanim znajda się narzekający) i muszę przyznać, ze przez większość mojego funkcjonowania w Krakowie byłam z niej zadowolona. Ale na pewnym etapie, po podwyżce cen zaczęłam liczyć i wyszło mi, że na trasie, która pokonuje raz w tygodniu, a która autobusem zajmuje jakieś 25-30 minut, tak ze już nie łapie sie na bilet 20-minutowy i muszę kupować godzinny, bardziej opłacało mi sie wsiąść w samochód. Bardziej opłaca mi sie pojechac samej samochodem, niz autobusem na bilecie studenckim. Jednocześnie MPK nie zarabia na siebie nawet w połowie, „większą polowe” finansuje miasto. W centrum komunikacja ma więcej sensu przy strefach parkingowych, niewielkiej liczbie miejsc do parkowania i tramwajach co 5 minut, a i tak do niedawna taniej można było dojechać boltem do centrum (przy trasie 15 minut autobusem, wiec nie z obrzeży miasta). Skoro opłacalna komunikacja miejska w takim mieście jak Kraków jest mrzonką, wyobraź sobie czym jest w mniejszych miejscowościach. Problem jest już na poziomie organizacyjnym: czasem mała gminna miejsko-wiejska albo wiejska ma najbliższe większe miasto za granicą województwa i kto ten transport ma organizować? Najczęściej robią to prywatni przewoźnicy, gdzie bus jest w najlepszym wypadku co pół godziny, bo nikomu sie nie opłaca jeździć na pusto, a zeby zapełnić częstszy grafik musieliby wozić cała wieś w te i z powrotem. PKP ma za sobą zbyt wiele lat zaniedbań, zeby to szybko naprawić, poza tym jako spółka państwowa (a w zasadzie kilka spółek panstwowych) ma jeszcze utrudniona sytuacje, bo prezesi są polityczni, a stacje buduje sie nie tam gdzie są potrzebne, tylko tam, skąd pochodzą politycy. Co do samych elektryków problem polega na tym, ze wcale ekologiczne nie są. Abstrahując od kwestii dotyczących krótkiej żywotności akumulatorów czy problemu z ich utylizacją, prąd na którym jeżdżą nadal pochodzi w dużej mierze z paliw kopalnych, przynajmniej w Polsce. Mówiąc krótko: auto spalinowe spala benzyne. Elektrownia spala węgiel, który podgrzewa wodę,która idzie na turbinę, która rozkręca generator, który przesyła prąd w liniach wysokiego napięcia do gniazdka, z którego prąd jest konwertowany przez ładowarkę na prąd stały i przesyłany do silnika. Każda konwersja to straty. Auto spalinowe z odpowiednio dobranym, stosunkowo nowym silnikiem będzie w całym łańcuchu życia emitować mniej, nawet diesel. W elektrykach nie chodzi o ekologię, chodzi o czyjś interes, jak zwykle.

Odpowiedz
Udostępnij