Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pojawiła się historia o nienawiści do ojca i próby zmuszenia przez żonę…

Pojawiła się historia o nienawiści do ojca i próby zmuszenia przez żonę do pogodzenia się z chorym rodzicielem.

Mój ojciec to alkoholik. Będąc nastolatką często musiałam budzić rano brata, zaprowadzać go do szkoły, po moich lekcjach odbierać go, odrabiać z nim zadanie domowe, robić zakupy, sprzątać, gotować, a potem szukać pijanego ojca po całej okolicy. Gdy ojciec pijany już spał, miałam chwilę na naukę (pod warunkiem, że serio położył się grzecznie spać), a następnie pilnowałam, żeby brat położył się do spania na tyle wcześnie, żeby bez problemu wstać do szkoły. Jeśli do tej pory ojciec nie zbudził się i grzecznie spał, sama mogłam pójść spać, z nadzieją, że rodziciel nie będzie w nocy szalał.

Czasami jednak ojciec nie kładł się grzecznie spać. Głównie wtedy, gdy kot ze strachu przed nim się posikał (wtedy oczywiście należało kota mocno zbić, tak, żeby jeszcze bardziej robił pod siebie - i tak w kółko), albo gdy mama akurat nie była z siostrą w szpitalu, tylko w domu. Wtedy modliliśmy się, żeby poszedł w miarę szybko spać. W innym przypadku wybijał szyby w drzwiach i przystawiał je do gardła mamie, wyrzucał na nas gorące jedzenie (szybko nauczyłam się, żeby nie jeść ciepłego), czasami próbował nas uderzyć. Cały czas (nieważne czy trzeźwy, czy nie) powtarzał nam, jakim gównem jesteśmy, że nic nie osiągniemy. Oczywiście, wyzwisk było dużo więcej - głównie do mnie i mamy, bo pilnowałyśmy, żeby za dużo nie pił.

W końcu brat podrósł, nie musiałam się nim zajmować, gdy mamy nie było (no, może pilnowałam go tylko z zadaniem domowym). Dnie spędzał poza domem, żeby nie słuchać tego. Ja już tyle szczęścia nie miałam. Znalazłam dorywczą pracę na wakacje. Ojciec potrafił w dniu wypłaty przyjechać po mnie (pomimo moich protestów) i zabrać wszystkie pieniądze. Jak miał dobry humor to coś mi zostawił, żebym mogła pójść do McDonalda z koleżanką (głównie po to, aby nikt nie zauważył, że coś w domu jest nie tak). Gdy na jedne wakacje wyjechałam za granicę do pracy, ukradł mi wszystkie pieniądze, które zarobiłam.

Miałam dość. Miałam depresję, myślałam o samobójstwie. Marzyłam, żeby znaleźć się jak najdalej od ojca. Któregoś dnia był bliski zabicia nas. Poprosiliśmy sąsiadkę, która akurat zeszła na nasze piętro zobaczyć co się dzieje, żeby wezwała policję. "Nie będę się mieszać". Udało nam się uciec, ledwie, ale jednak. Rodzina była w szoku, nikt nie wiedział, co się u nas dzieje.

Po jakimś czasie wróciliśmy, bo niby nie pił. Było fajnie przez pierwsze dwa miesiące, potem coraz gorzej. Znowu uciekliśmy - nie, nie wyprowadziliśmy się, tylko uciekliśmy. Nie wróciliśmy do tej pory.

Ojciec miał szemrane towarzystwo, notorycznie lądujące w więzieniu za próby zabójstwa czy pobicia, więc się baliśmy. Długo nie wiedział, gdzie mieszkamy, ale potem dostał papiery z sądu odnośnie alimentów, gdzie był nasz adres. Chodziliśmy jak struci - baliśmy się, że naśle na nas kogoś, do czego był zdolny. Baliśmy się wychodzić z domu, chociażby i w dzień, nawet na zakupy. Po półtora roku, widząc, że nic nam się nie dzieje, uspokoiliśmy się i w końcu poczuliśmy się bezpiecznie.

Ojciec od tej pory pił jeszcze bardziej, bo nikt go nie pilnował. Podobno organizm ledwie funkcjonuje. Trafił do szpitala po około dwóch latach. "Pani ojciec niedługo umrze, proszę się z nim pożegnać" - usłyszałam od lekarzy. No więc pożegnałam się. Jednocześnie sobie uświadomiłam, że nie mam ojca. Mieszkałam z kimś, kim musiałam zajmować się jak małym dzieckiem, kimś, kto mnie zniszczył psychicznie. Która dwudziestolatka boi się wyjść z domu chociażby na krok, albo otworzyć drzwi? Nie miałam ojca, tylko sku***ela, który zniszczył mi życie.
Ojciec przeżył, ale dla mnie już jest martwy. Jest martwy od momentu, gdy popadł w alkoholizm.

I tu pojawia się piekielność mojej rodziny - nie tej, która była z nami przez cały czas, a tej, która przestała uważać nas za rodzinę, gdy wyprowadziliśmy się od ojca. Nagle okazałam się okropną córką, bo gdy ojciec trafia do szpitala, ja go nie odwiedzam. Bo nie robię mu zakupów spożywczych. Bo nie przychodzę z nim porozmawiać.

Najbardziej mnie śmieszy, gdy próbują mnie obwiniać o alkoholizm ojca - że pije, bo nie ma z nami kontaktu. Nie widzą tego, że chodziliśmy z nim na kilka terapii, że załatwialiśmy mu odwyk zamknięty, że notorycznie szukaliśmy coraz to lepszych psychologów i psychiatrów, mających ogromne doświadczenie w zakresie uzależnień. "Wódka to moja rodzina", powtarzał mój ojciec, "a ci wszyscy pseudo lekarze to debile".

Obecnie powoli odcinam się od toksycznej rodziny. Mam dość słuchania, że to moja wina i że powinnam pogodzić się z ojcem. Wybieram się także na terapię - obecnie nie czuję nienawiści ani żalu do rodziciela, ale walczę z kilkoma syndromami DDA.

rodzina alkoholizm

by ~mkgbl
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Mumei
13 13

Bardzo ci współczuję i trzymam kciuki, aby ci się udało. Niestety ludzie to ku*wy i zawsze będą się wtrącać w nie swoje sprawy. Zawsze oni wiedzą lepiej, zawsze wiedzą co mają zrobić. Taka debilna mentalność winić ofiarę za to co zrobił oprawca. Syndrom męczennika im pasuje jeśli nie dotyczy bezpośrednio ich. Niestety znam kilka sytuacji z mojego otoczenia, że ktoś zachowywał się jak totalna gnida dla swoich dzieci, a teraz jak się "nawrócili" to jak te dzieci są złe i niedobre, są takie bezduszne i bezserca. Jeszcze raz trzymam kciuki za ciebie, aby terapia ci pomogła. Nie jest jeszcze za późno, zacznij coś robić dla siebie, myśl o przyszłości dla siebie. Może chcesz jakieś kursy zrobić lub studia, by znaleźć lepszą pracę w której będziesz się spełniać. Może jakieś hobby cię zainteresuje? Myśl o sobie. Od tamtej rodziny odetnij się, bo bliscy nigdy nie byli i do szczęścia nie są ci potrzebni, a jedynie będą cię w dół ciągnąć. Trzymaj się. :)

Odpowiedz
avatar helgenn
14 14

Terapia bardzo, bardzo pomaga. Miałam co prawda inny problem, ale dopiero po przepracowaniu pewnych rzeczy byłam w stanie założyć własną rodzinę. Opisywałam tutaj gdzieś, że połowa dzieci z mojej podstawówki miała ojców alkoholików. Ja nie miałam go wcale i z dwojga złego lepiej na tym wyszłam. Widziałam jak dorosła koleżanka przechodzi na drugą stronę ulicy gdy widzi swojego ojca bez jednej nogi (po gangrenie). A niektórzy i tak komentowali jakie to bezczelne zachowanie porzucić cierpiącego kalekę (ona z mamą po prostu uciekła z domu, który zamienił w totalny chlew).

Odpowiedz
avatar atheo
14 14

Też słyszałam tekst, że matka piła bo się od niej dzieci odwróciły. Ale ona chlała od zawsze, odkąd pamiętam. To samo stary (nie nazwę go ojcem). Też wszyscy udawali, że nie widzą.

Odpowiedz
avatar Semilinka
17 17

Bo my tak lubimy zmuszać innych do męczeństwa. W ogóle nie rozumiem tego stwierdzenia "bo to rodzina i coś musisz". Nie musisz bo więzy krwi do niczego nie zobowiązują. Ja zawsze mówię że moja matka miała tylko jedno dziecko i nie byłam to ani na ani mój brat a mój wujek. Dziadek alkoholik babcia i mama współuzależnienione. Wujek odreagował pójściem w stronę narkotyków alkoholu i wszelkich używek. Mama zawsze poświęciła mu więcej czasu i pieniędzy (wspominam o pieniądzach bo pożyczyła mu potężne sumy doprowadzając nas do ciężkiej sytuacji finansowej) niż mi i mojemu bratu - bo to jej brat. Co z tego że pomocy nie chciał że wykorzystywał całkowicie pogrążał i ciągle wciągał w bardzo niebezpieczne sytuacje (kontakty z bardzo szemranym towarzystwem - w pewnym momencie pogróżki były dla nas normą, mama jest z nim w spółce zadłużonej na miliony bo chciała pomóc). Pod inną historią opisywałam mojego ojca. Dlatego czytając takie historie robi mi się zwyczajnie smutno

Odpowiedz
avatar Ohboy
9 9

Ja jestem bardzo ciekawa, jak to będzie wyglądało, gdy mój ojciec będzie umierający. Chyba po prostu strzelę w ryj każdego, kto będzie próbował mi wmawiać, że mój ojciec zasługuje na współczucie, albo że powinnam się z nim pożegnać. To powinno ograniczyć ich chęć udzielania porad ;) Trzymaj się, terapia to dobry kierunek, a odcięcie się od toksyków - jeszcze lepszy.

Odpowiedz
avatar bazienka
4 4

@Ohboy: toksyczne relacje sie odcina, a nie pielegnuje uprzejmie radze takim osobom samym zajmowac sie tym, o ktorego tak "dbaja"

Odpowiedz
avatar Ohboy
1 1

@bazienka: Też wychodzę z tego założenia, ale wiesz, jak to jest. Oczywiście żartuję z tym biciem, ale ciekawi mnie, kto nagle uzna, że należy żałować przemocowego alkoholika.

Odpowiedz
avatar m_m_m
12 12

Poszukaj, póki co, dobrej porady prawnej jak się odciąć od alimentów na niego jak będzie wymagał kosztownej opieki.

Odpowiedz
avatar Ohboy
-1 1

@m_m_m: Z taką historią facet ma zerowe szanse na alimenty.

Odpowiedz
avatar m_m_m
1 1

@Ohboy: pewności nie ma a procedura odcięcia jest zdaje się dość długa.

Odpowiedz
avatar Ohboy
-1 1

@m_m_m: Jaka znowu "procedura odcięcia"? Nie ma procedury, która może uchronić dziecko przed pozwem ze strony rodzica. Ale do powstania obowiązku alimentacyjnego trzeba czegoś więcej niż tylko złego stanu zdrowia rodzica.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 maja 2023 o 0:38

avatar m_m_m
1 1

@Ohboy: "Aby uniknąć płacenia alimentów na rodzica ze względu na zasady współżycia społecznego, należy powołać się i dalej w procesie wykazać, że zachowanie żądającego rodzica było rażąco niewłaściwe". Słowa kluczowe - proces i wykazać. Proces w sądzie to nie jest kilka minut a raczej kilka miesięcy jeżeli nie lat.

Odpowiedz
avatar Ohboy
0 2

@m_m_m: No tak? Ale stwierdziłeś w pierwszym komentarzu, że autorka powinna pójść do prawnika, aby się "odciąć" od alimentów, a nie ma czegoś takiego.

Odpowiedz
avatar licho13
0 0

@m_m_m idz do prawnika,spróbuj to załatwic. Ciężko znaleźć fajnego psychologa,ale warto sprobować. I trzymaj się! Buduj fajną przyszłość,nie daj sie przeszłości.

Odpowiedz
avatar didja
3 3

Bardzo współczuję Twojemu wewnętrznemu Dziecku, które nie miało dzieciństwa, którego dzieciństwo upłynęło na nieustannej próbie przeżycia przemocy. Bardzo współczuję Tobie, że musisz żyć z takim ciężarem. Skoro myślisz dopiero o terapii, poszukaj kogoś, kto jest także psychotraumatologiem. To wprawdzie nie jest reguła, ale niepsychotraumatolodzy nie zawsze mają odpowiednio pogłębione kompetencje w leczeniu zespołów potraumatycznych, zwłaszcza traumy dziecięcej. I o ile PTSD zdiagnozują, to już z zaburzeniami dysocjacyjnymi jest dużo gorzej. A traumy dziecięce to strasznie delikatna materia i wiele można zepsuć w terapii...

Odpowiedz
avatar bloodcarver
0 0

Jak dla mnie alkoholik jest wtedy, kiedy się leczy, lub leczyłby się jakby miał realną szansę. Jak ktoś *wybiera* chlanie mając alternatywy, to jest pi@#$ym pijakiem i tyle. Alkoholikom mogę współczuć, i ich szanować. Pijacy sami zrezygnowali z tego przywileju. Swoją drogą, przydałaby się w polskim prawie opcja, by takich rodziców oficjalnie pozbawiać statusu rodzica. Tak jak w szczególnych sytuacjach można rozwiązać przysposobienie (tj adopcję), tak fakt że ktoś jest biologicznym ojcem czy matką nie powinien chronić pijaka czy przestępcy przed wyrzuceniem z rodziny dziecka, oficjalnie i całkowicie. I oczywiście, że terapia. Wiele rzeczy, takich jak nadużywanie alkoholu, traumy wojenne, czy nowotwór,działają na psychikę całej rodziny, nie tylko osoby która bezpośrednio doświadczyła tych rzeczy. I cała rodzina powinna mieć zapewnione wsparcie psychologiczne, a w razie potrzeby też psychiatryczne. Bez tego traumę można dziedziczyć nawet przez kilka pokoleń, więc jak nie dla siebie, to dla swoich dzieci i wnuków idź na terapię. Nie ma się czego wstydzić, ewentualnie jak już to nie pójścia.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 maja 2023 o 12:05

avatar zupak
0 0

@bloodcarver: i tak i nie. Alkoholizm nie bierze się znikąd. Kto rozstrzygnie, czy delikwent jest „alkoholikiem” czy „zwykłym pijakiem”? Pozbawić statusu rodzica? A co z dziedziczeniem? Czy tak po prostu zabrać mająt i wyrzucić pod most? Już teraz system jest niewydolny i nierzadko zapadają a zjedzone wyroki na podstawie fabrykowanych dowodów…

Odpowiedz
avatar Ohboy
0 0

@zupak: A wiesz, że nie wszyscy mają spadkobierców i już teraz majątki tych osób otrzymuje po prostu gmina? Pozbawienie statusu rodzica byłoby inicjowane przez dorosłe dzieci, które miałyby przecież świadomość, że wiąże się to z utratą spadku, jeśli takowy w ogóle by istniał. Fakt, że patologiczni rodzice mogą ciągać dorosłe dzieci po sądach domagając się alimentów jest chory.

Odpowiedz
avatar gmiacik
2 2

ja nie rozumiem, po co ktoś zakłada rodzinę i robi dzieci, skoro jedyne co go interesuje to wódka?

Odpowiedz
avatar mama_muminka
1 1

@gmiacik Jeśli nie interesuje cię też antykoncepcja, to dzieci się robią niejako same.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-1 3

@mama_muminka: Dzieci nie robią się same, chyba że ta druga osoba też nie interesuje się antykoncepcją, ani tym jaką osobą jest jej partner.

Odpowiedz
avatar gmiacik
0 0

@mama_muminka: co ma piernik do wiatraka?

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
0 0

Szczerze tego nienawidzę. To podejście społeczeństwa jest częścią problemu - presja na ofiarach by nie zostawiały swojego oprawcy. I zawsze winna jest ofiara a nie oprawcy. Obrzydliwa, pozbawiona empatii mentalność, która pozwala na kultywację toksycznych i przemocowych relacji.

Odpowiedz
Udostępnij