Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Zdecydowałam się dodać tę historię, żeby zostać ocenioną w komentarzach. Mam, a…

Zdecydowałam się dodać tę historię, żeby zostać ocenioną w komentarzach.

Mam, a właściwie miałam znajomą - "Stefanię". Tak się złożyło, że musiała ona uporządkować mieszkanie po zmarłym członku rodziny i chciała wynająć do tego firmę. Zaproponowałam jej, żeby zarezerwowała stoisko na pchlim targu - dzięki temu rzeczy ponownie trafiłyby do obiegu i ktoś by się z nich cieszył, a ona sama miałaby zysk ze sprzedaży. Stefania nie jest w pełni sprawna ruchowo i stwierdziła, że nie poradzi sobie z tym wyzwaniem, więc zaproponowałam, że jej pomogę. W projekt zaangażował się też jej chłopak

Dzień przed pchlim targiem spotkaliśmy się w mieszkaniu do sprzątnięcia, żeby wybrać rzeczy na handel. Mieszkanie było PEŁNE bibelotów, w tym produktów markowych. Spakowaliśmy tylko tyle rzeczy, ile zmieściłoby się na stoisku i ile byliśmy w stanie przetransportować, nie był to nawet 1% wyposażenia. Ponieważ wiedziałam, że Stefania i jej chłopak zaczęli przygotowania kilka godzin wcześniej, przywiozłam ze sobą produkty spożywcze i ugotowałam nam kolację w mieszkaniu Stefanii.

Ok. 5:00 rano wraz z chłopakiem Stefanii przygotowaliśmy stoisko i przenieśliśmy na nie rzeczy. Gdy wszystko było już rozstawione, Stefania dołączyła do nas z kasą.
Ponieważ ten pchli targ jest popularny i produkty na naszym stanowisku były bardzo atrakcyjne, cały czas się wokół nas kotłowało, więc pracowaliśmy bez przerwy (np. na śniadanie) do 15:00.

Według mnie, głównym celem handlarzy na takim targu jest wrócić bez towaru, co oznacza, że w późniejszych godzinach sprzedaje się rzeczy za symboliczne kwoty, żeby nie musieć taszczyć ich z powrotem. Jest to bardzo przyjemne dla obu stron, sprzedającego i kupującego, jeśli ktoś cieszy się z jakiejś drobnostki kupionej za bezcen. Dla mnie było to przyjemne tylko do czasu, bo w pewnym momencie Stefania zaczęła robić mi aluzje, np. "Wiesz, taki nowy lampion jest bardzo drogi." Albo po tym, jak dałam jednej kupującej szóstą rzecz gratis: "No, naprawdę miała szczęście, że udało jej się dostać tyle rzeczy tak tanio." Lub gdy kolejny raz sprzedałam coś niedrogo: "Nie rozumiem twojej strategii sprzedaży."

W pewnym momencie Stefania zniknęła ze stoiska wraz kasą, a ja i jej chłopak zaczęliśmy sprzątać, co zajęło nam jeszcze jakąś godzinę i było dość męczącą pracą, bo sporo rzeczy jednak zostało, a my byliśmy wciąż bez posiłku, co dopiero teraz dało o sobie znać. Jak wszystko ogarnęliśmy, spotkaliśmy się ponownie w mieszkaniu Stefanii. Nie ukrywam, że liczyłam na to, że odłączyła się od nas wcześniej, żeby np. zamówić nam wszystkim pizzę. Zamiast poczęstunku na stole w kuchni zobaczyłam równiutko rozłożone banknoty i posortowane monety, a Stefania zapytała nas, jak myślimy, ile udało jej się zarobić. Ponieważ byłam zmęczona i głodna i nie zanosiło się na żaden "ciąg dalszy", powiedziałam, że będę się zbierać, na co Stefania odpowiedziała coś w stylu "Ok, to cześć."

Jakiś czas później Stefania napisała mi, że dziękuje mi za pomysł oraz pomoc i że akcja była takim sukcesem finansowym, że musimy ją powtórzyć i kiedy miałabym czas. Odpisałam jej najdyplomatyczniej jak mogłam, że nie piszę się na powtórkę, ponieważ to wydarzenie miało być dla mnie rozrywką, ale zamiast tego czułam presję, żeby jak najwięcej zarobić i nie było to dla mnie przyjemne. Na to odpowiedziała mi, że przecież sama stwierdziłam, że te przedmioty są wartościowe, więc była zdziwiona, że sprzedaję je tak tanio.

Po tej sytuacji zerwałam kontakt ze Stefanią, przez co ona jest na mnie obrażona. Zastanawiam się, czy jestem małostkowa i roszczeniowa, jeśli oczekuję jakiegoś gestu "zaopiekowania" ze strony osoby, której postanowiłam pomóc? I czy ma ona rację, że działałam na jej szkodę, sprzedając tanio rzeczy, za których utylizację w pierwotnym scenariuszu musiałaby zapłacić?

(bez)interesowność

by sinalco
Dodaj nowy komentarz
avatar Michail
1 5

Myślałem, że takie rzeczy się do internetu przeniosły. Co się sprzedaje na takich targach?

Odpowiedz
avatar Crannberry
12 12

@Michail: w Niemczech takie pchle targi są bardzo popularne. Sprzedaje się dosłownie wszystko, co ci zalega w domu. Ubrania, książki, zabawki, płyty, naczynia, drobny sprzęt, sprzęt sportowy, bibeloty, itd itd

Odpowiedz
avatar gawronek
10 10

@Michail graty i jakieś stare pamiątki. Dużym zainteresowaniem cieszą się szczególnie rzeczy z poprzedniego ustroju, ludzie lubią takie szpargały, niektórzy kolekcjonują. Sam przed wojną przywiozłem ze Lwowa kilka radzieckich przypinek do kurtki. Nosić ich nie zamierzam, ale w głębi serca zawsze interesowałem się historią, więc taki drobiazg ma dla mnie znaczenie. A takich jak ja jest na pęczki ;)

Odpowiedz
avatar Windowlicker
7 11

Strasznie frajerska akcja ze strony Twojej koleżanki

Odpowiedz
avatar fursik
9 15

Moim zdaniem Stefania zachowała się nie fair i w sumie powinna chociaż tę pizzę zamówić. Z drugiej strony takie faux pas nie jest powodem do obrażania się i zrywania kontaktu. Bądźmy dorośli.

Odpowiedz
avatar jass
17 17

@fursik: Przede wszystkim Autorka powinna wprost jej powiedzieć, że ubodło ją, że tyle się napracowała i poświęciła tyle prywatnego czasu, a w zamian nie dostała nawet jednego posiłku, i to jeszcze po tym, jak poprzedniego dnia to ona wszystkich nakarmiła. Wbrew pozorom naprawdę są ludzie, dla których takie niby oczywiste rzeczy wcale takie nie są i sami się niestety nie domyślą. Moim zdaniem zerwanie kontaktu zamiast wyjaśnienia co jej leży na wątrobie było dosyć dziecinne, dorośli ludzie rozmawiają, a nie strzelają fochy.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
2 2

@jass: mam takie zdanie jak Ty.

Odpowiedz
avatar Samoyed
3 7

A skad wiesz, ze jest obrazona, skoro zerwalas kontakt? I co to za roznica, ze sie obrazila? Tez sie obrazilas i git.

Odpowiedz
avatar Fahren
0 8

Jestem ciekaw, jak ta historia byłaby opisana z drugiej strony. "Odziedziczyłam wiele wartościowych bibelotów, koleżanka namówiła mnie na ich sprzedaż na szpermilu, ale sprzedawała je tanio, nawet oddawała za darmo - a wiedziała, że są dużo warte." Coś w ten deseń?

Odpowiedz
avatar Armagedon
6 8

@Fahren: No wiesz. Najpierw Stefa chciała to wszystko wywalić na śmietnik. Autorka namówiła ją do sprzedaży i pomogła temat ogarnąć. A Stefcia, jak już skumała, że temat jest opłacalny, zrobiła się deko pazerna i uznała, że nie będzie bibelotów "opychać" za bezcen, lub oddawać darmo, byle tylko do domu wracać na pusto. Nawet ją trochę rozumiem, bo w mieszkaniu zostało mnóstwo towaru do sprzedania, więc myślę, że i tak chciała na targ przyjechać jeszcze niejeden raz. Dlaczego zatem, miałaby abażurek spuścić za piątaka, skoro za tydzień weźmie za niego piętnaście, albo dwadzieścia? Druga sprawa jest taka, że autorka - NAWET jako pomysłodawca "biznesu" - nie powinna decydować o cenach nieswojego towaru i manipulować nimi według własnego uznania. Na jej miejscu, zawsze pytałabym Stefy, czy mogę obniżyć cenę, lub zrobić "promocję" 4 + piąta gratis. Ale... Na miejscu Stefy odpaliłabym autorce jakąś kasę za cały dzień rzetelnej harówy - to po pierwsze. Po drugie, zadbałabym o jakiś darmowy posiłek dla niej w ciągu dnia. Na takich targowiskach zwykle jest kilka punktów z małą gastronomią. Po trzecie - od razu podziękowałabym jej za pomysł, który jednak zapewnił mi spory dochód. No i - po powrocie do domu - zapewniłabym jej jakąś kolację, gorącą herbatę, trochę czasu na odpoczynek i "obgadanie biznesu", a może nawet nocleg. A skoro Stefania na to nie wpadła (co dziwne jest, bo przecież sama też powinna być głodna i zmęczona), na miejscu autorki, z kolei, po prostu o żarcie bym się upomniała i tyle. Bo, być może, dziewczyna zwyczajnie o tym nie pomyślała od razu, może najpierw chciała pogadać, a potem dopiero "uczcić sukces". Autorka, natomiast, oczekiwała po powrocie gorącej pizzy na stole. Nie rozumiem też, dlaczego akurat pizzy? Przecież możliwości jest wiele, łącznie z ugotowaniem kolacji na miejscu (co autorka sama zrobiła poprzedniego dnia). Przecież można było te sprawy omówić od razu. Ale autorka wolała strzelić focha i się ewakuować, a Stefa - założę się - nie bardzo wiedziała w czym rzecz. I podejrzewam, że do dziś nie wie "o co poszło" i za co autorka się obraziła. A domysły może sobie snuć przeróżne...

Odpowiedz
avatar Ohboy
8 8

@Armagedon: Stefania w dowolnym momencie mogła powiedzieć autorce, żeby sprzedawała produkty za konkretne ceny, ale ona chyba tylko narzekała dla samego narzekania, bo dla niej było to ostatecznie wygodne. Całkowicie zgadzam się z końcówką, szczerze mówiąc autorka od razu powinna powiedzieć, że ona to ogarnie w zamian za jakiś fajny posiłek. Ja bym sama z siebie zaproponowała żarełko, ale jak widać nie wszyscy tak myślą, więc lepiej postawić sprawę jasno.

Odpowiedz
avatar Bedrana
3 3

@Armagedon: Ale autorka napisała, że to nie była harówa, tylko dobra zabawa. To znaczy - do momentu, kiedy Stefania zaczęła się jej wtrącać w interes. Czyli - bawiła się dobrze będąc osobą decyzyjną i samodzielną. Próby nadzoru wywołały w niej frustrację. Może wyszła z założenia, że "darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda". Chciała pomóc, z własnej inicjatywy, za darmo - a tu spotkała się z jakimiś roszczeniami. A dla Stefanii to już pewnie przestała być zabawa, tylko źródło konkretnego zarobku. Autorka poczuła się mocno dotknięta i późniejszy foch - wydaje mi się - był tylko konsekwencją wcześniejszej urazy.

Odpowiedz
avatar Armagedon
1 1

@Bedrana: No masz dużo racji. Bo właściwie wydaje się, że autorkę "bawiło" samo zarządzanie interesem, podczas gdy Stefka miała patrzeć, nie wtrącać się i odkładać utarg do saszetki. A tu raptem okazało się, że też ma coś do powiedzenia. Zresztą dość delikatnie i "z taką pewną nieśmiałością", co mnie nawet trochę zdziwiło. Zastanawiający jest również fakt, że Stefa tak nagle zniknęła ze stoiska? I dlaczego sama pojechała do domu z takim dużym utargiem, nie czekając na koniec handlu? Może właśnie dlatego, że atmosfera "siadła"?

Odpowiedz
avatar jonaszewski
5 5

Myślę, że za dużo w tej historii jest "no domyśl się". Warto porozmawiać ze sobą i uzgodnić pewne sprawy, nie będzie nieporozumień. Ty robiłaś coś z założeniem, że koleżanka się domyśli, i masz pretensje (do niej!), że się nie domyśliła. Ale nie powiedziałaś jej tego, tylko zerwałaś kontakt. Szczególnie że to jednak JEJ rzeczy sprzedawałaś, negocjując w jej imieniu cenę. Nie wiem, kto tu jest bardziej piekielny.

Odpowiedz
avatar jass
2 2

@jonaszewski: Moim zdaniem albo ich znajomość jest znacznie luźniejsza niż zostało to przedstawione w historii, dlatego obie bawiły się w jakieś podchody i domyślania zamiast wprost powiedzieć czego oczekują, albo są bardzo młode, albo - cóż - bardzo niedojrzałe. Autorka powinna jasno powiedzieć, że przy takiej harówie Stefania powinna zapewnić posiłek, a Stefania powinna wprost powiedzieć, że nie życzy sobie udzielania rabatów czy rozdawania gratisów (zresztą kwestię cen i ewentualnych rabatów w ogóle należało ustalić zawczasu; i zdecydowanie nie do Autorki powinno to należeć, bo chociaż pomysł był jej, to przedmioty jednak nie; mogła coś zasugerować, ale to normalne, że ostatnie słowo w tym temacie należało do Stefanii). Ale zamiast się komunikować w sposób prosty i przejrzysty jedna strzeliła focha, a i druga w sumie ma pretensje. A wystarczyłaby rozmowa...

Odpowiedz
avatar Jorn
2 2

W handlu nie chodzi o to, żeby wrócić do domu na pusto, tylko żeby jak najwięcej zarobić. Jedno często wiąże się z drugim, ale nie zawsze.

Odpowiedz
avatar sinalco
3 3

Dziękuję za wszystkie komentarze i opinie! Ponieważ okroiłam moją historię z różnych wątków pobocznych i dokładnych opisów, żeby przedstawić ją zwięźle i tak neutralnie, jak się da, odniosę się do pytań i spostrzeżeń z komentarzy. @Michail: Tych rzeczy było tak dużo, że na obfotografowanie wszystkiego, opisanie, korespondencję z potencjalnymi klientami, wysyłkę lub umawianie się na odbiór potrzebny byłby pewnie etat.:-) Do tego trzeba byłoby to gdzieś przechowywać, a mieszkanie miało być uprzątnięte. @jass, @Armagedon, @Ohboy, @jonaszewski: Macie rację, powinnam była powiedzieć WPROST, że mam nadzieję na posiłek po zakończeniu sprzedaży. To prawda, że uznałałam "uczczenie" naszej pracy za oczywistość i założyłam, że Stefania też tak myśli. Gdy zdałam sobie sprawę, że nic więcej nie ma już w programie (jakiś czas siedzieliśmy przy tym stole pełnym gotówki), byłam zbyt zażenowana, żeby o cokolwiek się upomnieć. Nawet teraz nie wiedziałabym, jak kulturalnie podjąć temat. @Samoyed: Wiem, że jest obrażona, bo mi to napisała. Gniewa się o to, że zerwałam z nią kontakt i dzięki komentarzom tutaj zrozumiałam, że ma ku temu podstawy, bo nie rozumie moich powodów. @Armagedon, @jonaszewski, @jass: Rzeczywiście można byłoby uniknąć niedomówień, gdyby ceny były ustalone z góry, ale przygotowanie tego było niemożliwe. Dzień przed każde z nas według własnego uznania pakowało rzeczy do pojemników. Gdybyśmy chcieli wszystko wycenić (plus ewentualnie sprawdzić wartość w internecie) i ometkować, zeszłaby nam cała noc. Do tego tradycją takich targów jest - jak sama nazwa wskazuje - targowanie się, więc ustalanie ceny satysfakcjonującej oraz ceny ostatecznej każdej jednej rzeczy było po prostu niewykonalne. Podczas samego targu pracowaliśmy jednocześnie po różnych stronach stoiska, jeśli był duży ruch. Wtedy przynosiłam Stefanii pieniądze do kasetki albo prosiłam ją, żeby wydała mi resztę, a ona po pewnym czasie zaczęła mnie pytać, co za tyle sprzedałam. Jeśli przy stoisku było spokojniej, to oczywiście Stefania podawała ceny, a ja pakowałam towar. @Jorn: Pierwotnym głównym założeniem było pozbycie się jak największej ilości rzeczy i uprzątnięcie mieszkania. Oczywiście jak zobaczyłam, ile wyposażenia jest w środku, wiedziałam, że cel jest nierealny. Stefania w trakcie przygotowań cały czas powtarzała, że im więcej miejsca uda się zwolnić, tym lepiej i że to miłe, że te przedmioty, które są jej zbędne, dostaną nowe życie. @jass, @Bedrana: Również macie rację w swoich spostrzeżeniach dotyczących naszej relacji. Tak jak napisałam na wstępie historii, Stefania była moją znajomą. Nie przyjaciółką ani koleżanką. Jej chłopaka poznałam dopiero przy okazji tej akcji. I rzeczywiście wcześniej miały miejsce pewne sytuacje, które dały mi do myślenia, a zachowanie Stefanii w dniu targu zadecydowało o tym, że uznałam, że nie chcę kontynuować tej znajomości.

Odpowiedz
Udostępnij